Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja zawsze chcialam troje dzieci, ale teraz to nie wiem.. strach przed ciaza i wizytami u lekarza ogrommy.. ciekawe czy kiedys to minie. Chce po prostu miec to za soba i wrocic do domu .. gdzie czeka na mnie syn.. skupic sie na nim i ... no wlasnie i sama nie wiem jak bedzie wygladalo nasze zycie. Co do zdjec ja tez nie chce ich miec.. maz mowil, ze on zrobi, zeby miec tylko dla siebie, ale nie wiem czy w tej tragicznej chwili nawet o tym pomysli. Ja zdecydowalam, ze nie zobacze dziecka po narodzinach..Jestem osoba bardzo slaba psychicznie i wiem, ze tego nie wytrzymam, a musze oszczedzic sie jak najbardziej psychicznie, bo jak mi ja glowe padnie to co z moim synkiem?.. Ja bede musiala wrocic do domu po tej tragedii i stworzyc pozory normalnego zycia, zeby synek nie widzial jak bardzo jest zle.. placz zostanie mi po nocach:(
-
Paulisha, każda z nas jest inna i każda ma prawo podjąć takie decyzje jakie uważa za najlepsze dla siebie.
Ja w pierwszej chwili byłam w takim szoku, że bałam się spojrzeć na moją córeczkę.
Teraz żałuję, że nie przytulałam jej bardziej, mocniej przez te dwie godziny,że sama jej nie ubrałam, nie umyłam, już nigdy nie będę miała do tego okazji03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Paulisha, oczywiście, że pragnę drugiego dziecka. Ale też strasznie tęsknię za synkiem. Życie już nie jest takie jak było. Zastanów się kochana dobrze co chcesz zrobić, a czego nie żebyś nie żałowała. Ja jednak mam nadzieję, że stanie się cud i twój maluszek będzie żył. Ty też musisz w to wierzyć.
Mamo Malwinki, pamiętam jak ja pakowałam ubranka. U mnie było to samo, tuliłam do siebie każdą rzecz i nie muszę pisać jak przy tym płakałam. Cmentarz jest moim drugim domem. Nienawidzę tego miejsca. Stoję nad grobem syna i nie mogę uwierzyć.
Dziewczyny, ja strasznie żałuję, że nie tuliłam syna, że nie spędziłam z nim czasu. Nikt nie zaproponował a ja o niczym nie myślałam wtedy. Miałam go tylko na chwilę na brzuchu. Był taki śliczny. Żałuję, że nie zrobiłam mu wtedy zdjęcia. Mam jego zdjęcie w trumience, po sekcji. Strasznie boli.Gabriel 35 tc [*], listopad 2017 -
Paulisha... szanuję to że chcesz postąpić tak a nie inaczej. Jednak z drugiej strony wykrzyczalabym Ci „nie rób tego”.
U mnie było tak: tez ustaliliśmy z mężem, że nie robimy synkowi zdjęć. Targało mną milion emocji, w głowie kłębiło się milion pytań. Patrzeć? Nie patrzeć? Robić zdjęcia czy nie? Przytulać czy nie? Pani doktor przy której rodziłam, powiedziała, że zrobi zdjęcia a jak będę gotowa to mi wyślę. I jestem jej za to bardzo wdzięczna. Już na drugi dzień żałowałam, że nie zrobiłam zdjęć. Jak dobrze, że ona je zrobiła! Paulisha mój synek urodził się cudny, nie był zdeformowany, był zwyczajnym maluszkiem, wyglądał jakby spał. Tulilam go i całowałam. Rozmawiałam z nim. A nawet zaśpiewałam mu kołysankę. To były moje pierwsze i ostatnie chwile z synkiem i nie żałuję, że nie zrobiłam inaczej. Tylko tyle miałam czasu i wykorzystałam go.
A powiem ci jeszcze, że spotkałam dziewczyny które nie pożegnały się ze swoimi dziećmi lub nie maja gdzieś zdjęcia i każda, z biegiem czasu, coraz bardziej tego żałuje.
Ale zrobisz jak podyktuje ci serducho.
Ja mocno trzymam za Was kciuki .... i życzę Ci bardzo żeby Twój maluszek zapłakał i na ciebie spojrzał... a ty na niego.
Pozdrawiam serdecznie.
07.05.2014 Kacper
10.11.2015 Kaja
(*+) 19.07.2017 Olaf 39+2 -
Bardzo mi przykro Dziewczyny ze do nas trafilyscie. Ja mam odbite raczke i stopke Malej,polozna to zrobila,ja osobiscie o tym wtedy nie myslalam tylko tulilam corke najmocniej jak moglam. Zaluje ze nie mam zdjec, dzisiaj bylabym gotowa je ogladac..pozdrawiamMama Blanusi
Blanka 19.04.2017 [*] 40tc
Nikodem 15.01.2019 ❤ -
Paulisha witaj, co do porodu to wiem co czujesz. U mnie też była sytuacja ze juz przed porodem wiedziałam, że nasz synek odejdzie.. Początkowo chciałam cesarke ale lekarz odradzał.. I powiem Ci ze cieszyła się że jednak urodziłam naturalnie, zawsze to człowiek szybciej dochodzi do siebie.. Chciałabym przeczytać, że maleństwo na przekór wszystkiemu żyje i walczy. Chociaż wiem jak było u mnie ze się poddałam i po prostu chciałam to mieć wszystko za sobą.. My nie mamy zdjęć ale to dlatego że nasz synek był bardzo siny i wolałam go zapamiętać tak jak go widziałam.. Mam jego buzię na zdjęciach usg i to musi mi wystarczyc. Ściskam mocno:)Antoś 36tc [*]. Urodzony dla nieba :*
-
Witajcie dziewczyny w naszym smutnym gronie. Bardzo mi przykro że los was tu skierował i bardzo mi przykro z powodu waszych maleństw.
Ja mam dwóch synkow- bliźniaków- widziałam ich pierwszy raz nastepnego dnia po cc- nie miałam siły więc nie za długo i za wiele z tego nie pamiętam. Za parę godzin stan pierwszego się pogorszy, byłam kiedy tracił siły i chciałam zrobić zdjęcie ale nie miałam telefonu przy sobie , a mąż nie chciał.wyprosili nas z sali bo mieli robić coś przy synku. Za ok pół godziny widziałam go po raz trzeci i ostatni- martwego. Nie dali mi go na ręce-m.twierdzi że ledwo na nogach stałam i dlatego ale mam i tak wyrzuty. Ale byłam przy nim kiedy odchodzil- umarł zaraz po naszym wyjściu.
Minął rok; A ja nie pamiętam jak wyglądał, w głowie mam tylko rozmazany obraz.nie byłamna pogrzebie, m. Go ubrał, zorganizował wszystko.
Drugiemu synkowi zrobiłam tylko jedno zdjęcie bo moja bratanica chciała go zobaczyć A ja nie chciałam robić zdjęć w szpitalu żyjąc nadzieja że jeszcze będą inne okazje.dzisiaj to zdjęcie jest moim najcenniejszym skarbem, którego nikt nie widział... Po telefonie że szpitala że synek umiera nie zdążyłam dojechać żeby się z nim pożegnać, nie mogę sobie darować ze tego dnia dość długo spałam bo zawsze wstawalam bardzo wcześniej.tylko tego dnia... pierwszy i ostatni raz trzymałam synka na rękach wycalowam go, wytulilam. Następnego dnia ubrałam, mąż włożył go do trumienki.
Żałuję że nie mam zdjęć dzieci. Że spędziłam za mało czasu z nimi. Choć drugi synek żył 16 dni to spędzałam przy nim tylko parę godzin dziennie, a dziś oddalabym życie za parę chwil z nimi...
Rozpisalam się,przepraszam za chaos ale chciałam Ci Paulisha po krótce powiedzieć swoje historie pokazując, za wtedy robiłam wszystko automatycznie, ale szłam za głosem serca A i tak żałuję że postepowalam tak nie inaczej, ale przecież nie wiemy jak mamy się zachować kiedy umierają nasze dzieci...
W porównaniu z niektórymi mamusiami miałam "sporo "czasu którego nie wykorzystałam należycie .
Myślę że powinnaś pozwolić mężowi zrobić zdjęcie- może kiedyś zechcesz popatrzeć, jeśli nie będziesz miała siły to przecież nie będziesz musiała. A co do pozostałych wątpliwości to postapisz według swojego uznania i głosu serca bo w przypadku śmierci dziecka nie ma jakiś konkretnych wytycznych...
Ściskam Was mocno -
Mamo Malwinki, Paulisha tak bardzo mi przykro, że i Wy przeżywacie taką tragedię. Życie jest niesprawiedliwe, nasze dzieci powinny żyć, ale niestety nie miałyśmy i nie mamy na to wpływu. Pozostaje jedynie żyć z tym faktem.
Pamiętam, jak na początku, gdy chodziłam na cmentarz nie mogłam uwierzyć, że idę do własnego dziecka. Do dziś chyba nie pogodziłam się z tym, że mój Synuś nie żyje. Stało się to jednak częścią mojej codzienności, mojego życia. Staram się to zaakceptować, ale pogodzić się nie mogę.
Trzymam za Was ogromnie kciuki, uwierzcie, że z czasem będzie lżej.
Pola daj znać co u Ciebie!Córeczka - 2015
Synek - [*] 37tc - 2017
Synek - 2018 -
Ja ubrałam małego włożyłam do trumienki kupiłam szatke bo ciuszki była za duze na taka kruszynke kupiłam zabawki wszystko mu włożyłam do trumienki
zdjecie mam tylko z usg na porodówce nie miałam telefonu akcja była dość szybka i zle to znosiłam wiec nawet nie pomyslaąłm o tym aby zrobic zdjecie ale pamietam usteczka -identyko jak mojego męza -
U nas stabilnie, niestety ze względu na dobry stan zdrowia zostałam wypisana wczoraj ze szpitala. 19.07 mam planowa cesarke. W między czasie mam chodzić na ktg i podawanie sterydów na płuca.06.2015 synek
08.2017 córcia Aniołek 36 tc
07.2018 tęczowa córcia -
Polu133, z całego serca trzymam kciuki za Ciebie i Twoje maleństwo.
Myślę, że nie tylko mnie jakąś nadzieję na przyszłość dają ciąże i ponowne macierzyństwo u dziewczyn po stracie. To, że dziewczyny, które przeżyły to co ja, są w stanie odnaleźć w sobie siłę żeby zawalczyć o swoje macierzyństwo, motywuje mnie żeby iść do przodu, żeby nie zatracić się w swoim cierpieniu.
Chociaż codzienność jest bardzo ciężka i życie zmieniło się już na zawsze, to momentami fantazjuję, że odwiedzam swoją Malwinkę na cmentarzu z braciszkiem lub siostrzyczką, nawet karmię na cmentarnej ławce, a potem jedziemy wózkiem na spacer.
Jeśli chodzi o kwestie związane z pożegnaniem dziecka, to Malwinka dostała od nas srebrne serduszko. Identyczne noszę na szyi.
Paulisha, co u Ciebie?03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Mamo Malwinki napewno tak będzie ... że będziesz chodziła ze swoimi ziemskimi dzieciaczkami zapalać światełko dla aniołkowiej siostrzyczki.
Polu dalej mocno trzymam kciuki. W którym szpitalu ostatecznie byłaś/będziesz?07.05.2014 Kacper
10.11.2015 Kaja
(*+) 19.07.2017 Olaf 39+2 -
Po tym co przeżyłyśmy raczej ciężko o optymistyczne nastawienie do życia.
Mam zmienne nastroje, momentami myślę, że już nic gorszego nie może mnie w życiu spotkać, co w pewnym sensie daje jakąś siłę i odwagę. Za chwilę przyjmuję postawę wyczekiwania kolejnych ciosów od losu i te moje fantazje dotyczące posiadania kolejnych dzieci wydają mi się żałosne i niemożliwe do zrealizowania. Myślę wtedy, że nie uda mi się już zajść w ciążę, a tym bardziej urodzić żywego i zdrowego dziecka, że w przyszłości będę wyłącznie starą, zgorzkniałą i nieszczęśliwą kobietą, nigdy matką żywego dziecka.
03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
nick nieaktualnyHej. Od ponad 2 lat Was czytam, próbuje napisać, ale zawsze kasuje wpis. Bo moja historia skończyła się całe szczęście dobrze. Dlatego boję się, że to nie to miejsce. Ale nie ma innego. Posłuchajcie...
W 38t5d ok 19 zaczęły saczyc się wody - kierunek szpital. Przyjęto mnie na oddział, ok 21 zaczęły się regularne skurcze. O 00:40 urodziłam córkę. Bez funkcji życiowych. Reanimowali ja za parawanem, zaraz obok mnie. Nie słyszałam jej płaczu. Słyszałam głucha cisze. Było mi wtedy tak strasznie zimno,miałam jakieś drgawki. Nie zobaczyłam jej, nikt nie informował co się dzieje. Przez cały poród był że mną maz, kazałam mu iść i zobaczyć co się dzieje. W miedzyczasie przeniesli mnie do sali. Ok 2 w nocy przyszedł mąż i powiedział, że ochrzcili Kornelie to było dla mnie jednoznaczne, że jest źle ... że mam się szykować na najgorsze płakałam, zasypialam na 10 minut i budzilam się z nadzieja, że to sen... niestety to nie był sen moje dziecko dostało 1 punkt. Dopiero po podaniu adrenaliny i 5 minutach reanimacji serduszko zaczęło bic. Jej punkty to: 1/1/3/3.
Nie będę Wam opisywać pobytu na intensywnej terapii (przewiezli ja do szpitala dziecięcego, wprowadzili ja w śpiączkę i hipotermie), bo to jest najgorsza rzecz, z jaką mi się przyszło zmierzyć. Wypisalam się na żądanie że szpitala na drugi dzień i pojechalam do niej.
Modlilam się o każdy dzień. Wylaczalam telefon bo się bałam że zadzwonią że złymi informacjami. Byłam z nią ile mogłam tz oddział pozwalał na odwiedziny od 12 do 18 każdego dnia.
Lezala tam dokładnie 12 dni. Następnie w stanie dobrym przenieśli ja na oddział patologii noworodka, gdzie spędziła kolejne 8 dni. Wyszła w końcu do domu.
Pierwsze 1.5 roku to ciągle rehabilitacje całe szczęście w domu,bo przynosiły efekty i neurolog i rehabilitantka co miesiąc sprawdzali postępy. Gdy miała 1.5 roku zrobiono jej rezonans głowy. DIAGNOZA: ZDROWE DZIECKO!!!! w głowie czysto, w mózgu ani śladu niedotlenienia. Wiecie co... płakałam chyba z tydzień po tej informacji. Że szczęścia.
W domu mam zdrowe dziecko. Ma dokładnie 2 lata i 8 miesięcy. Właśnie ucina sobie drzemkę I czekamy na drugie dziecko z ogromnym strachem niestety... Ale musi być dobrze.
Napisałam Wam To, abyście wiedziały, że czasem nawet gdy lekarze boją się mówić o rokowaniu, każą się modlić i szykować na najgorsze, To wcale nie musi tak być. Mieliśmy w tym nieszczęściu (wynikającym niestety z błędu lekarskiego podczas porodu, sprawa w sadzie) bardzo dużo szczęścia. I pamiętajcie że warto do końca wierzyć. Trzymam za Was wszystkie kciuki.
(W awatarze moja Kornelia )Jula123, Pola133, Aguleczka lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyO błędach dowiedziałam ż dokumentacji - Nie powinnam rodzić naturalnie, mam za małe wymiary. Myśleli że się uda, bo dziecko tylko 3000g. Natomiast nie zrobiono mi usg przy przyjęciu- kolejny błąd. Kornelia rodziła się z raczka (jak superman) - to poród wysokiego ryzyka. Nie byłam na partych podłączona do ktg, tylko sprawdzali po skurczu tętno. W pewnym momencie tętno spadło na ponad minutę - nic nie powiedzieli, nic nie zrobili - to kolejny błąd, bo powinni w tym momencie natychmiast mnie pociąć, bo dopiero głowa wstawiala się w kanał. Nie podlaczyli dalej KTG, przykladali peloty po skurczu (decleracje są różne, przed, po, w trakcie), czyli kolejny błąd. Ten poród był szybki,bo skurcze 3 godziny, parte 20 minut. Myśleli że się uda... nie udało się.
-
Pau.Em, na pewno przeżyłaś dramatyczne chwile i tylko niewielki krok dzielił Was od dołączenia do nas, szczęśliwie tak się nie stało.
To wszystko jest bardzo pogmatwane. Prawda jest taka, że - w chaosie wielu uczuć: gniewu, żalu, wściekłości, rozpaczy - zwyczajnie zazdroszczę kobietom, które urodziły żywe, zdrowe dziecko. Ostatnio, w sklepie, gdy okazało się, że kobieta stojąca w kolejce do kasy przede mną, jest w zaawansowanej ciąży, po prostu cała zesztywniałam. Ta bliskość dziecka mnie sparaliżowała.
Jest bardzo ciężko. Wyglądam przez okno i myślę, że powinnam być z dzieckiem na spacerze. Zastanawiam się jak moja córka by teraz wyglądała, jak duża by już była, na jakim etapie rozwoju. Przeglądam ciuszki, które miała przewidziane na lato. Minęło tak niewiele czasu, a jej twarz już mi się rozmywa w pamięci. Spośród zdjęć noworodków dostępnych w necie szukam tego najbardziej podobnego. I wiem, że nigdy takiego nie znajdę03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Mamo Malwinki, mam tak samo jak Ty. U mnie minął rok- wydaje się dużo, a ja mam wszystko przed oczami jakby to było wczoraj.
Mam znajoma z blixniakami, którzy urodzili się po moich synkach- na fb ustawiłam żeby nie obserwowac- ale czasem zagladam- i serce mi pęka bo moi chłopcy byli by w tym samym wieku... z moja dobra koleżanka miałyśmy razem rodzić i chodzić na spacery- przez rok widzalysmy się parę razy Nie poszłam odwiedzić jej i dziecka- ona twierdzi że rozumie, ale nie wiem czy tak naprawdę nie ma do mnie żalu...
Widząc kobiety w ciąży tak bardzo im zazdroszczę ogromnego brzucha, bo ja z dwójką w 6 m-cu nie miałam dużego... w Internecie też zdarza mi się szukać zdjęć malutkich wcześniaków...
W październiku planuję podejść do in vitro- z jednej strony chce dziecka ale z drugiej tak bardzo się boję że mąż ostatnio stwierdził że ja chyba nie chce.
Po śmierci drugiego synka, zarządca cmentarza proponował pochowane go za grobem pierwszego synka- ostatecznie są razem. Jednak jak patrzę na tę opuszczona mogiłkę to przechodzi mi przez myśl że to miejsce dla kolejnego mojego dziecka... Ale czasem też marze ze kiedyś przyjdę tam na pierwszy spacer z moim maluszkiem i jak będę wracać że szpitala to od razu do nich przyjadę...
Ech, portrety te nasze życie...