Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Witam, to i ja się w końcu przedstaiwe.W lipcu tego roku straciłam najukochańsza córkę Julkę.Tak długo na nią czekaliśmy zostało 2 tyg do porodu cała ciąża przebiegała wzorcowo, chodziłam do 2 lekarzy cała wyprawka, ubranka, huśtawki wózek fotelik łóżeczko wszystko czekało. Postanowiłam iść na badanie tak po prostu nie czułam ruchów ale widziałam jak mi się brzuch wypina lekarka powiedziała że na tym etapie ciąży to normalne dzidziuś ma mało miejsca. Zwykła wizyta i niedowierzania jak to brak akcji serca, widzę jak mój chłopak prawie mdleje, wpada w histerię a ja nic nie wiem co się dzieje jestem spokojba. Szybko jedziemy do szpitala chcemy ratować malutka chłopak placze błaga żeby coś zrobili ja dalej nic karze mu nie płakać nie panikować. Słyszę że muszę rodzić naturalnie, dostaje leki o dziwo jestem spokojna 3 lipca o 5.20 rodzę moja piękna córkę ma 52 cm i 2820 jest piękna podobna do taty. Nagle dostaje krwotoku ledwo mnie ratują nie mogę uwierzyć ...wolę umrzeć jestem zła na lekarzy że mnie uratowali. Dzięki chlopakowi żyje i dalej funkcjonuje, tak mnie prosi żebym żyła że dalej damy rade razem. Myślę że jestem nie normalna chce dziecka chce Julki, potem myśli muszę mieć szybko kolejne dziecko i zaraz to uczucie jak możesz myśleć o kolejnym dziecku przecież kilka godzin temu straciłaś dziecko jak możesz je chcieć zastąpić. Siedzę w domu boje się bo czasem nie wyobrażam sobie że malutka była moja nie czuję się mamą i te wyrzuty że jestem nie normalna. Nie wychodzę z domu boje się pytań nie mogę patrzec na te wszystkie szczęśliwe kobiety a zarazem ta myśl że tak pragnę dziecka i zarazem strach minęło dopiero 6 tyg a ja już myślę o kolejnej ciąż. Strach przed powrotem do pracy, przed wyjściem do ludzi i znowu pytania czy ja jestem nienormalna jak mogę myśleć o przyszłości jak tak nie wiele czasu minęło. Ta pustka...ta bezsilność...
brenya77 lubi tę wiadomość
-
Julcia 2018 tak mi przykro ze ciebie tez to spotkalo. Przyjmij wyrazy wspolczucia.
Ja urodzilam mojego synka 30 czerwca wiec jestesmy na podobnym etapie. Ja tez caly czas siedze w domu i nie jestem gotowa by wrocic do normalnego zycia. Zreszta juz nigdy nie bedzie normalnie! Ciagle zastanawiam sie jak sie ogarnac, jak byc silna i nie poddac sie depresji. Jeszcze niedawno bylam kobieta pelna energi, zwariowana i mocno stapajaca po ziemi. A teraz wszystko przestalo miec sens. Wiem ze musze sie zmotywowac, wszyscy wokol mi tlumacza ze musze zyc i sie nie poddawac. Tylko ze mi sie niechce, jeszcze nie teraz.
-
Julcia, przykro mi. Podpisuje się pod słowami oko lwa. Straciłaś dziecko, marzenia, plany, część siebie- to nie jest normalne... innym łatwo omówić, dawać rady, wskazówki tylko że oni nie wiedzą co się dzieje w naszych głowach, sercach. U mnie minął ponad rok... próbuję stanąć na nogi chociaż to ogromny wysiłek, ale jeszcze niedawno nie miałam siły wstać z łóżka...
-
Oko Iwa, igle bardzo dziękuję za wsparcie naprawdę jest mi to teraz potrzebne. Mam kochająca rodzine, wspaniałego chłopaka bez którego nie dałabym rady, to dzięki niemu funkcjonuje, to on mnie napedza, trzyma przy życiu. Czasem mam do sobie pretensje że normalnie ugotowałam poprasowalam że dzień wyglądał to jak by się nic nie stało, czasem wydaje mi się że już się uporalam, że jestem silna i nagle przychodzi dzień taki jak dziś-widzwe biała trumienkę i moja kochana córkę jej buzie, smoczek z jej imieniem w trumnie i nie dociera do mnie że jej nie ma, że jej nie bedzie, że już nie będzie tak beztrosko. Stoję na cmentarzu który jest ok 100 km od obecnego miejsca zamieszkania i widzę jak ludzie patrzą mam wrażenie że wszyscy się na nas gapią i że obgadują. Jeździmy do niej co weekend ale nie lubię tam jeździć, sprawia mi ból chodzenie na cmentarz nie mogę odejść. Jak już wracamy dopada mnie niemoc niedowierzanie, jak to się mogło zdarzyć co zrobiłam nie tak, nigdy nie widziała płaczącego taty a teraz widzę jak nasi rodzice płaczą mam wyrzuty sumienia że to przeze mnie. Chce być silna bo pod koniec mc mam wrócić do pracy, nie wyobrażam sobie tego. Chce być sila bo pragnę dzidZiusia, znam przyczynę śmierci Julki byl to węzeł prawdziwy... Chce ale się boje popadam w paranoje że teraz węzeł jak to nazwali lekarze przypadek losowy a potem napewno będzie coś innego nie tak. Chce porobić wszystkie możliwe badania ale jakie, zaczęłam już nawet wierzyć w przesądy, nie wiem co robić.Moze to dziwnie zabrzmi, może jest to egoistyczne ale cieszę się że stało się jak się stało że malutka nie cierpiała, że mogła być chora i cierpiały byśmy razem jeszcze bardziej, ale właśnie wtedy uświadamiam sobie jaka jestem egoistką.Dziekuje za wsparcie i muszę wam powiedzieć że naprawdę podziwiam Was wszysykie za tą moc która macie w sobie za tą odwagę i wolę walki i za to że mimo własnych problemów jesteście w stanie dawać nadzieję i pocieszać jeszcze inne kobiety
-
Julcia bardzo mi przykro. Wszystkie Twoje odczucia są jak najbardziej normalne. Myślę, że wszystkie tu je przezywałysmy. Uwierz mi, że będziesz mieć jeszcze dzieci, które nie będą zastepować Julci ale będą jej mlodszym rodzeństwem. Na razie daj sobie czas, ale jeszcze będziesz się uśmiechać zobaczysz. Trzymaj się mocno! Dziewczyny dacie radę przejść ten trudny czas. Każdej z nas się udało i jako tako posklejałysmy to swoje życie. Nie będzie już nigdy takie samo, bo bez naszych ukochanych dzieci, ale na pewno toczyć się będzie do przodu i dawać dużo radości.Córeczka - 2015
Synek - [*] 37tc - 2017
Synek - 2018 -
aZg dziękuję za wsparcie, najgorsze jest to że ja ciągle myślę o kolejnej ciazy. Wiem że węzeł prawdziwy jest ponoć nie do wykrycia ale naprawdę w 21 wieku muszą się zdarzać takie rzeczy naprawdę tego nie widać. aZg mam pytania wiem że to kwestia indywidualna ale jak długo lekarze kazali wam czekać ze staraniami, robilas jakieś dodatkowe badania?
-
Niestety witam nowe mamy. Przykro mi, że musiałyście dołączyć do tego nieszczęsnego grona. Codziennie was podczytuję ale nie miałam siły żeby napisać. Życie jest takie niesprawiedliwe a takie tragedie jak śmierć dziecka nie powinny mieć w ogóle miejsca.
Julcia u mnie to samo tylko 5 tyg przed terminem. Tylko wózka brakowało. Do tej pory nie mogę uwierzyć. Moje odczucia były takie same jak Twoje. Pragnęłam od razu dziecka. Jutro minie 9 m-cy odkąd czułam ostatni raz synka. Świat się zawalił i nic już nie jest takie samo.
Jestem w 6 tc. Nie potrafię się cieszyć, strach jest ogromny. Ze stresu nie mogę spać, jeść i boli mnie brzuch. Ciągle się zastanawiam czy wszystko jest ok, mam chwilowo czarne myśli ale zaraz myślę, że teraz już musi być tylko dobrze. Za dwa tyg mam wizytę u lekarza. Jakoś muszę dotrwać.
Kochane życzę wam dużo siły bo wiem, że teraz macie najgorszy czas w życiu. Nie będę was pocieszać, że będzie lepiej bo sama nie mogłam pojąć jak mi ktoś tak mówił. Musicie po prostu to przeżyć w swoim czasie i po swojemu. Tulę was mocno!Gabriel 35 tc [*], listopad 2017 -
Julcia ja napoczatku myslalam ze tylko mnie taka tragedia spotkala. W glowie bylo tylko dlaczego ja, dlaczego wlasnie on, co zle zrobilam, za jakie grzechy przychodzi mi tak cierpiec. Dlaczego po 10 latach staran zaszlam w ciaze i stracilam moje malenstwo. Zaczelam czytac fora i uczepilam sie mysli ze musze porozmawiac z kims kto przezyl to co ja, ze tylko taka rozmowa bedzie szczera bo inni tylko gadaja ale niewiedza co czujemy. Mi ta rozmowa bardzo pomogla, jestem wdzieczna tej dziewczynie ze mnie wysluchala i sama wrocila do bolesnych wspomnien zeby sie ze mna podzielic swoja historia. Potem przyszlam tutaj i znalazlam wsparcie. Wiec jesli ty bedziesz potrzebowac sie wygadac albo zwyczajnie wymienic sie troskami czy doswiadczeniami to smialo pisz.
Pozdrawiam was wszystkie -
Julcia lekarz powiedział nam, że jak tylko dostanę pierwszą miesiączkę to możemy zaczynać. Czekałam na nią aż 7,5 tygodnia więc do starań wróciliśmy po 3 miesiącach a udało się w 5 miesiącu po porodzie.
Żadnych dodatkowych badań nie robiłam, chciałam, ale lekarz mi nie pozwolił, bo węzeł to tak ogromny przypadek, że nic nie miało na to wpływu jeśli chodzi o nasz orhanizm. Drugi raz Ci się to n przydarzy na pewno. W kolejnej ciąży miałam ciągle sprawdzaną pępowinę, przepływy, ułożenie.
Jula ogromne gratulacje! Ciążą jest mega trudna, ale najważniejsze że się udało i teraz będzie wszystko dobrze
Nasze tragedie mamy już za sobą.
Oko lwa, ja jadąc do szpitala i wiedząc już że Synek nie żyje byłam przekonana, że jestem jedyną kobietą na świecie, której się to przydarzyło. Nikomu nie życzy się śmierci dziecka, ale świadomość, że inne kobiety też to przeżyły i żyją dalej, mają kolejne dzieci, daje nam wszystkim ogromną nadzieję. Dobrze, że do nas tutaj napisalyscie.Córeczka - 2015
Synek - [*] 37tc - 2017
Synek - 2018 -
Jula123 gratuluję jesteś silna kobietą, wierzę że kolejna ciąża jest bardzo stresująca ale tak jak pisały tu kiedyś dziewczyny trzeba się wziąć w garść i spróbować to jakoś przetrwać, zdaje sobie sprawę że spokojna będziesz dopiero jak weźmiesz przytulisz swojego zdrowego skraba i że to będzie najszczęśliwszy dzień w życiu.
-
Dzięki dziewczyny! Ale jak na razie to dla mnie takie nierealne. Nie planowałam teraz dzidziusia bo się okazało, że muszę trochę podleczyć wątrobę. Trafiło się i chcę urodzić to dziecko zdrowe i żywe mimo wszystko!Gabriel 35 tc [*], listopad 2017
-
Dziewczyny bardzo dziękuję za wsparcie, idę w piątek do lekarza i zobaczymy co mi powie.
Ja też nie zdawałam sobie sprawy ile jest kobiet cierpiących i naprawdę teraz wiem że nikt kto tego nie przeżył nie zrozumie tego. Ból fizyczny ustąpi szybko ale ten psychiczny nigdy. -
Jula gratulacje i choc ja pewnie nie jestem najlepsza osoba zeby dawac rady ale wydaje mi sie ze najlepiej bedzie jak pozwolisz sobie na szczescie, jak odpuscisz sobie zmartwienia. Pomysl ze malenstwu potrzebna zrelaxowana mama. Stres i zamartwianie sie nie jest ci potrzebne. Postaraj sie cieszyc sie tym co los ci dal a wierze ze wszystko bedzie dobrze
Jula123 lubi tę wiadomość
-
częsc dziewczyny
Witaj Julcia 2018 bardzo mi przykro ze trafiłas do nas nie ma na to wszystko wytłumaczenia co sie nam przytrafiło jest okrutne ale nie mamy na to wpływu musimy sie z tym pogodzić
cięzko jest -żyje sie jak w matriksie przez pierwsze miesiace potem jakos zaczyna sie funkcjonować mi pomogł tez powrót do pracy chociaz wykorzystałam macierzyński a potem byłam na zwolnieniu bo nie mogłam chodzic przeleżałam 3 miesiace w zpitalu nie ruszajac sie i kręgosłup moj dostał w d.pe hehheh -
Oko lwa wrote:Mikuska to tobie musi byc naprawde ciezko jesli nie ma meza przy tobie. Ja tez kiedys przerabialam ten etap kiedy maz pracowal za granica i musze ci powiedziec ze to byl najgorszy czas w naszym maluzenstwie.
Jak sobie radzisz bez niego? Mieszkasz z kims czy sama?
ja mam starsze dziecko wiec nie mogła sobie pozwolic aby je zaniedbac szkoła zajecia zmuszałam sie i jakos dawałam rade do tego piesek codzienne spacery i mąż zabierał mnie w miare moich możliwości na wycieczki aby tylko nie siedziec w domku
teraz złoszcze sie bo jak sobie zaplanowałam wizyty i podejscie do In vitro to znowu go nie ma no ale coż -
Ja tez widze ze moj maz ciezko znosi ta tragedie. Stara sie byc silny i troszczyc sie o mnie ale widze ze jest mu ciezko. Czesto powtarza ze nie tylko nas to spotkalo i ze ludzie zyja po takich tragediach. A ja juz sama niewiem co robic. Jednego dnia juz jest lepiej a nastepnego rozpaczam i to poczucie bezradnosci.