Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Mitonina współczuję u mnie tez Malej nagle przestalo bic serduszko, a sadzilismy ze sie wypycha okazalo sie ze macica zaczela sie obkurczac ! Sekcja oczywiscie nic nie wykzala...ale coz takie byly w obec nas plany, podobno Bog wybiera Aniolkowe Mamy ktore sa silne i poradza sobie z cierpieniem psychicznym i fizyczym...i musze Wam powiedziec ze cos w tym jest bo jak rozmawiam ze znajomymi to mam wrazenie ze niektorzy by sobie raczej nie poradzili polowa unika tematu a to przeciez nie temat tabu...
Beata nareszcie ! Gratulacje ! Dzieki Bogu ze skonczylo sie wszystko dobrze! Duzaaaa zdrowa i placze czego chcec wiecej Jestes naszym kolejnym dowodem ze po wielkim cierpieniu przychodzi szczescie Kochana nie ma to jak lzy szczescia nie ma sie co dziwic ! Gratuluje jeszcze raz duzo zdrowka dla Was i ciesze sie Twoim szczesciem
A teraz czekam na kolejne Male Cuda Dziewczyny Biedroneczko wydaje mi ze jestes nastepna do ogloszen parafialnych,,Najbardziej gorzka w naszym dzisiejszym smutku jest pamięć o wczorajszej radości’
Zuzia 15.10.2016 32tc [*]
Tęczowa Ola 04.09.2018 -
Witajcie!
Ja też zostałam Aniołkową mamą, moja historia jest podobna do Waszych, a jednak trochę inna.. Wciąż nie mogę pogodzić się ze strata, jeżeli to kiedykolwiek będzie możliwe... Czuję się jak bym przegrała życie, bo wydarto mi z niego tą najpiękniejszą część.
Pierwszy raz zaszłam w ciążę 4 lata temu tuż przed Bożym Narodzeniem, niestety już w drugi dzień świąt zaczęłam plamić i zaraz potem poroniłam. Potem 1,5 roku naturalnych starań i nic.. więc wędrówki po lekarzach, stymulacje, monitoringi, inseminacje. Za to w międzyczasie pojawiły się torbiele na piersiach i mięśniak na macicy, z którymi miałam wg lekarzy nic nie robić, bo są zbyt małe... wiec udaliśmy się do kliniki niepłodności i tam podeszliśmy do in vitro, udało się za 1 razem i to podwójnie - mieliśmy bliźniaki, biły 2 serduszka. I cieszyłam się i bałam czy dam radę, niestety już w 8 tyg, serce jednego przestało bić. Poszukałam wśród znajomych lekarza od powikłanych ciąż, żeby utrzymać choć jedno. Udało się dzidziuś rósł i jak rósł wchłonął obumarły zarodek, mięśniak umiejscowił się tak że nie zagrażał dziecku. Wyniki prawidłowe, nasz chłopczyk rósł i dobrze sie rozwijał, wspaniale się ruszał, cudownie było czuć jego ruchy pod sercem. Jako, że ułożył się miednicowo czyli pupą do dołu miałam mieć cesarkę 3 stycznia wykonaną przez mojego lek. byliśmy przeszczęśliwi, ze nie trafię na żadnego konowała, odliczaliśmy dni. W sylwestra piliśmy szampana pikolo i cieszyliśmy się, że dotrwałam do nowego roku i za 3 dni Szymuś będzie z nami, gdzie wszystko już na niego czeka. Niestety w nowy rok od rana nie czułam już ruchów, czasem maluszek z rana był leniwy więc czekałam, poszliśmy do kościoła, wróciliśmy zjadłam słodkie to zawsze działało - po tym zawsze sie ruszał, ale dalej nic więc pojechaliśmy do szpitala. Na ktg położna nie mogła znaleźć tętna, ale pow. ze tak sie zdarza, bo się spięłam za bardzo, na usg wyrok nie ma tętna dziecko nie żyje! Myślałam że zwariuję!! Zawieźli mnie na wózku na oddział, bo nie byłam w stanie dojść o własnych siłach, poprosiłam tylko położne, zeby nie kładły mnie z inną ciężarną, bo nie dam rady. Położyły mnie na najbardziej oddalonej sali, tak abym nie widziała innych ciężarnych i płaczu noworodków. Następnego dnia od rana wywoływano poród, mój lek. przekonał mnie że dla mnie lepiej rodzić siłami natury, bo już nie walczymy o życie mojego dziecka tylko o moje zdrowie, a cesarka przy martwym dziecku niesie za sobą większe ryzyko powikłań. Trochę to trwało, dop. po 16 trafiłam na porodówkę z rozwarciem na 2 palce. Mój lek. był ze mną do od rana do ok. 20, potem podobno poprosił zmiennika żeby się mną dobrze zajął. Tamten przyszedł dop. jak pojawiły się skurcze parte z rękami założonymi jak za kare, słowem się do mnie nie odezwał. Niestety dziecko w końcowej fazie ułożone było nóżkami do dołu czyli najgorzej z możliwych ułożeń i dosłownie wydzierano go ze mnie. Maluszek był dość duży, a to moje pierwsze dziecko, jednak lek. nie zdecydował się mnie naciąć, tylko ciągnął go na siłe, bałam się że go porozrywa na kawałki. Na szczęście Szymuś był cały, ale maluszek na znacznej części ciała miał bardzo mocno zmacerowaną skórę. Pomimo to płakałam, bo Nie mogłam uwierzyć, że urodziłam takiego pięknego Synka, był taki podobny do mojego M, piękniejszy niż mogłam sobie wyobrazić! Niestety lek. oznajmił że chyba za bardzo popękałam i musi obejrzeć mnie chirurg, a puki co mam leżeć i czekać i wyszedł. Niestety chirurdzy mieli operację i od 23.10 leżałam do 2.30 zanim przyszli mnie zobaczyć. W tym czasie lek. co odbierał poród pomimo wielokrotnych próśb mojego M i tego że dostałam drgawek od płaczu, nie chciał przyjść i porozmawiać ze mną, wytłumaczyć co się dzieje, pomimo że siedział w pokoju lek. Przyszedł tuż przed chirurgami i pow. ze pękłam głęboko, bo aż cała odbytnica i 2 wewnętrzne zwieracze i on sam nie da rady mnie pozszywać. Chirurdzy zabrali mnie na sale operacyjną, podłączyli mnie pod respirator i przez ponad 2 godz. mnie zszywano. Nast. dnia kiedy doszłam do świadomości pow. mi że mam pęknięcie krocza 4 stopnia i grożą mi konsekwencje w postaci całkowitego nietrzymania stolca i zawsze będę odwiedzać proktologa. Przez tydzień miałam żywienie poza jelitowe. Byłam załamana chciałam ze soba skończyć, a wciąż ktoś się dopytywał czy już urodziłam, czy jestem już szczęśliwą mamą. Mąż wymusił na mnie obietnicę, że nic sobie nie zrobię. W szpitalu byłam 12 dni, powoli dochodzę do siebie, pochowaliśmy już naszego Syna.
Przepraszam, że tak sie rozpisałam, ale chciałam z siebie wydusić.02.01.2019 r. Maria , Szymon [*] 39 tc , Aniołek [*] 8 tc, Aniołek [*] 5 tc, Aniolek [*] 7tc
-
Kochana, to straszne jak zostałaś potraktowana. Zastanówcie się czy nie zgłosić takich działań, jakie Was spotkały do odpowiednich służb. To nie wybaczalne, żeby tyle czasu leżeć i czekać, nie wspomnę już o tym co ginekolog wyprawiał z dzieckiem. Bardzo współczuję i ściskam
-
Bardzo mi przykro kochana! Tak jak napisała mitonia- to jest niewybaczalne! Jesteśmy z Tobą! Masz w nas wsparcie!
Musisz być silna. Zawsze będziesz miała Szymusia w sercu i pamięci! Nie zamykaj się w sobie, rozmawiaj i pisz jak tylko będziesz czuła ze to Ci pomaga! My kobiety jesteśmy silne i wspieramy się! Ściskam bardzo mocno -
Witaj Dydone czytam Twoja historie i łzy same sie cisna ! Przykro mi ale jeszcze bardziej mi przykro i piesci same mi sie zaciskaja jak czytam o taki ginekologach niestety ja tez trafilam na poczatku na takiego ch*ja wrrrrrr... i zastanow sie Kochana czy rzeczywiscie tego gdzies nie zglosic ! Chociazby zaufanemu lekarzowi co byl z Toba, bo skora kazal Cie traktowac dobrze to tak powinni ! I niewybaczalne ze w takiej sytuacji kazali Ci rodzic naturalnie to tym bardziej zagrazalo Twojemu zyciu jak widac, a skoro widzieli ze SN nie idzie to odrazu cc Kochana tylko nie poddawaj sie masz nas a My zawsze wesprzemy pogadamy czy wysluchamy ! Trzymaj sie cieplutko :*,,Najbardziej gorzka w naszym dzisiejszym smutku jest pamięć o wczorajszej radości’
Zuzia 15.10.2016 32tc [*]
Tęczowa Ola 04.09.2018 -
Dydone ogromnie Ci współczuję, to straszne co przezylas.... I to jak Cie potraktowali.... Przytulam
Beata tak sie ciesze ze sie udalo i ze masz juz Coreczke przy sobie. Sciskam Was obie mocno:*;*zdrowka Kobitki
A co do moich ogłoszeń to jeszcze troszke, zaczelismy 25 tydzien. Ignaś waży już 670gram:) dzieki Beacie boje sie troszke mniej:*
__________________
Marysia(*) 21.05.2016r. 41tc.
Kocham Cię Aniołku
https://biedroneczkolecdonieba.blogspot.com -
Dziękuję za słowa wsparcia. Zastanawiałam się nad tym czy skarżyć lekarza, kilka osób łącznie z jedną z położnych namawiało mnie do tego, ale czy znacie kogoś kto wygrał z lekarzem w sądzie, ja nie. Ostatecznie zdecyduję po wizycie u proktologa, ponieważ jeżeli rokowania będą złe to nie przejdę badań lekarskich przy powrocie do pracy i nie zostanę do niej dopuszczona, to w konsekwencji stracę pracę, jeżeli tak się stanie będę musiała powalczyć, o odszkodowanie.
Po powrocie do domu ze szpitala, przeczytałam cały ten wątek i wiem, że wiele z Was udało się doczekać zdrowego i żywego dzidziusia, wierzę że mi i każdej z nas która tyle już przeszła limit nieszczęść został już wyczerpany.02.01.2019 r. Maria , Szymon [*] 39 tc , Aniołek [*] 8 tc, Aniołek [*] 5 tc, Aniolek [*] 7tc
-
Dodane bardzo mi przykro. Jestem wstrzasnieta twoja historia.... Nie zostawilabym tak tego. Nawet jeśli nie miałabyś możliwości walczyć w sądzie to chociaż opisz swoją historię gdziekolwiek się da w internecie. Popsulabym temu lekarzowi opinie i opowiedziała do czego się przyczynil
Beata gratuluję córeczki :*
Ja jutro biegnę na wizyte bo mam dzisiaj strasznie czarne myśli. Rano było plamienie i piersi przestały boleć. Ja już tego nie przeżyje jeśli znowu coś się stanie...Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 lutego 2017, 18:37
kalina123 lubi tę wiadomość
Antosia 10tc[*] 17.03.2017
Tomuś 39tc [*] 6.03.2016 -
Starata na każdym etapie bardzo boli...ale każda kolejna boli bardziej..
Poczytałam cześć Waszych historii, bardzo smutne są...każdej z Was ogromnie współczuję.. postanowiłam też podzielić się moją historią...
Wiem, że nikt nie zrozumie tego tak jak Wy, bo przez to przeszłyście.
Mam córeczkę , co oczywiście nie umniejsza mojego bólu, choc niektórzy chcą by tak było-bo mam dziecko, tak mam, ale mam też trójkę dzieci na cmentarzu...i jedno tylko w sercu...
Pierwsza moja ciąża była nieplanowana...ale jak bardzo chciana, gdyby nie ta ''wpadka'' pewnie jeszcze długo bym się nie zdecydowała na dziecko.
Nie brałam wtedy do głowy, że coś mogłoby pójść nie tak...zdarzają sie tragedie, ale przecież nie mogło się to zdarzyć mi..i mimo paru kłopotów zdrowotnych pod koniec ciąży szczęśliwie donosiłam i urodziłam córe.
Po dłuższym czasie zdecydowaliśmy sie na powiększenie rodziny.
Udało sie dość szybko, bardzo się ucieszyliśmy, pierwsze USG wykazało mały pęcherzyk w stosunku do wieku ciąży, ale na początku nie zrozumiałam że może coś być nie tak...kolejne usg nie pokazało serduszka..miałam jeszcze nadzieję...kolejne znów to samo...beta za mała...Zrozumiałam...bardzo to przeżyłam-to był 11tc...szpital, łyżeczkowanie, pobyt na oddziale na którym tyle czasu spędziłam z córką w brzuchu...odgłosy serduszek z KTG...słowa ''dziewczynki'' (ładnie napisałam, nie chcę obrażać)-''Mam już dosyc, mogłabym poronić''...
Zabieg w pełnej narkozie.
słowa lekarza-tak sie czasem zdarza...przebolałam...
Odważyliśmy się znów spróbować, udało się ! znów ta radość! przecież jedno poronienie może się zdarzyć, teraz musi już być dobrze...nawet do lekarza nie pędziłam od razu...byliśmy na wakacjach z córką, czułam sie dobrze.
Nawet zaczęłam czuć delikatne ruchy...18 tc , usg, prawdopodobnie dziewczynka (mąż tak chciał chłopca), ale wszystko w porządku...usg było o g18:00...pamiętam że późno...ale tego wieczoru nie mogłam zasnąć..jakoś zimno mi ciągle było nie mogłam sie rozgrzać...niestety nie wpadłam na to by zmierzyć temperaturę...po jakimś czasie ubrałam sie cieplej...dalej nic, wstałam, zrobiłam sobie gorącej herbaty...dalej nie mogłam się rozgrzać, do tego stopnia że az dostałam jakiś drgawek...i często latałam do wc-przeciez w ciąży normalne...? ale zaczęło to być za bardzo podejrzane...za którymś razem jak szłam do ubikacji...nie zdążyłam...zmoczyłam wszystko...już wiedziałam że to wody...telefon pogotowie...w karetce zaczęły się skurcze...IP, usg-przykro mi...nie znaleźli serduszka...oddział...każą zrobić siku przed zabiegiem...a ze mnie poszła już mocno krew...szczęście w nieszczęściu uśpili mnie...po obudzeniu szok...ból...niedowierzanie (chyba nie muszę tłumaczyć co czułam-mam to już przerobione...choć bardzo pokochałam tą istotkę, to już zagojona rana), Syn...w szpitalu do którego trafiłam, okazali mi dużo empatii...dowiedziałam sie że mam możliwość pochówku, dostałam pomoc psychologa. Oczywiście pochowaliśmy Synka...
Wizyty u psychiatry, u psychologa...jakoś po mału udało się zagoić rany na tyle, by zdecydować się na kolejną próbę...Zrobiłam badania na zespół antyfosfolipidowy , nic nie wyszło, pomimo to dostałam clexane-tak na wszelki wypadek...
Udało się! (jak to mówią- do trzech razy sztuka) przecież byłam zabezpieczona lekami, teraz już musiało sie udać! Ok 16tc wydawało mi się ze juz czuję pierwsze nieśmiałe delikatniusie ruchy niestety tylko dwa dni..potem jakoś dziwnie ustały...dzień ...dwa...zaczęłam się mocno martwić. Poszłam na USG- niestety, serduszko nie bije!!!! jak to?!!! niemożliwe!!! ledwo wróciłam do domu...
Na drugi dzień szpital...tym razem dostałam cytotec...gdyby nie moja przyjaciółka która była tego dnia cały czas ze mna , chyba bym tego nie przeżyła...Miałam świadomie poronić moje dziecko?!! moje upragnione dziecko?!! Krwawiłam...mocno...skurcze nie były duże więc położne kazały jeszcze czekać na skurcze...co chwilę łazienka...podkłady nie dawały rady...każą czekać...czuje bóle parte...każą czekać na obchód...w koncu zaprosili do zabiegowego...fotel...anestezjolog..czułam że coś ''wypłynęło'' glos pielęgniarek-''chyba malutkie łożysko''...narkoza...5...4...3...2...-przed samym zaśnięciem czułam, że urodziłam mojego Syna...znów syn...znów pochówek...
I znów terapia...badania...badania...lekarze...każdy co innego...trafiłam na dr od poronień...zrobiłam badania, okazało się że mam mutację Leiden V,przeciwciała przeciw łożyskowe, i białka C i S też nie były idealne...ale ta mutacja...wiedziałam, z czym mam walczyć...bo kariotypy jak się potem okazało były ok...
Tyle już przeszłam...tyle wycierpiałam...postanowiłam jeszcze zawalczyć..wiedziałam już z czym...ale wyszły problemy z pracą-temat rzeka...rzuciłąm ją, znalazłam inną, lepszą, kupiliśmy działkę, zmieniłam fryzurę...praca w porządku, więc chwilowo starania poszły ''w kąt'' ale nie zabezpieczyliśmy się ten jeden jedyny raz w miesiącu...co będzie to będzie...i było!!!
No teraz to już musiało być dobrze, przeciez jeden człowiek nie może chyba tyle cierpieć?
Od samego początku zestaw leków, wizyty co dwa tyg w poradnii patologii ciąży...częste usg.
wszystko ok, kupiłam detektor ciąży, podsluchiwałam Malucha 2 x dziennie Najpierw delikatne ruchy, potem juz mocne kopniaki...
Jak przy każdej ciąży wszystko dobrze...już nawet nieśmiało zaczęłam myśleć o wyprawce...
Aż do feralnego 1.02....jakoś od rana nie czułam ruchów, ale jeszcze się nie martwiłam-serduszko ładnie biło...następnego dnia miałam mieć rano wizytę u gina...pojawiły sie dziwne upławy...ale serduszko biło...na wszelki wypadek spakowałam torbę, ale postanowiłam jeszcze poczekać, za parę godzin wizyta- serduszko bije szybko ładnie...nie będę panikować...po 2 w nocy obudził mnie ból brzucha...nie duży...wzięłam nospę, ale nie mogłam zasąć..ból zaczął promieniować do pleców-już wiedziałam że jest źle...ubrałam się, taxi i IP...w taksówce skurcze już były silne...i częste...na IP ledwo wypisałam paipiery..
Badanie- Pęcherz płodowy w szyjce..czy poza? nie wiem, byłam w szoku,...bólu szoku...ale serduszko jeszcze biło...czekanie na lekarza...dłuuugo...skurcze częste, blesne..wreszcie lekarz-w kółko te same pytania- w głowie krzyk ''już to mówiłam! ratujcie moje dziecko!!!-usg-żywy płod , 470g, rączki w pochwie...ułożyny poprzecznie...ciążę trzeba zakończyć...????!!!!!!!!!!! ale jest nadzieja ...że usg się pomyliło...że uratują takiego malucha...czekanie ...na wyniki krwi...na obchód...kroplówka na wstrzymanie skurczy-niestety nie po to by ratować ciążę ale żeby zelżyć mój ból...przyjechał mąż-dzięki mu za to...
Kolejne badanie-mogą być komplikacje-papiery ze zgodą na cc, jednak p.dr postanowiła spróbować, nie ciąć, oxytocyna-teraz wywołanie skurczy... skurcze coraz bardziej bolesne...na ciele i duszy...bo nie tak miało być!!! usg-nie ma czynności serca...juz mi było wszystko jedno...już nie chciałam by bolało...wolałam zasnąć...najlepiej na zawsze-MOJE DZIECKO NIE ŻYŁO!!! dostałam znieczulenie, zewnątrz oponowe...na niewiele się zdało...jak zaczęło działać, zaczęłam już czuć bóle parte...poród był ciężki-na ciele na sercu na duszy.
Pierwsze wyszły rączki, reczne obracanie płodu, ja przytomna-choć nieprzytomna z bólu, z rozpaczy...miałam nadzieję że chociaż zdążę utulić swojej maleństwo. )2.02.17 w 21tcurodził się mój kolejny Syn...waga 535g 30 cm długości..Mogłam choć na chwilę na niego spojrzeć-był taki spokojny...zasnął na zawsze.pękło mi serce...
Potem łyżeczkowanie...szew na krocze...bolało...miałam już dość tego bólu..tak żałowałam...że nic mi sie nie stało...mogłam odejśc razem z Nim...
na reszte nie mam już siły...co potem co teraz możecie tylko sobie wyobrazić...
Przepraszam że tak dużo-musiałam to z siebie wyrzucić...choć wiele z Was przeszło ten koszmar w późniejszym momencie...i nie wiem czy tu pasuję...Córcia-2012
J-6/11tc [*] 13.02.15,
S -18tc [*] 30.09.15,
F-16tc. [*] 12.05.16
K-21tc. [*] 02.02.17
-
Midnight kochana, przytulam Cię bardzo mocno.... Tak bardzo mi przykro, że tyle razy musiałas przechodzic przez taki koszmar:(
Chcialabym jakos Cie pocieszyc, ale wiem ze w takich chwilach zadne slowa nie sa odpowiednie.... Witamy Cie z przykroscia w naszym gronie i zawsze jestes mile widziana:*
__________________
Marysia(*) 21.05.2016r. 41tc.
Kocham Cię Aniołku
https://biedroneczkolecdonieba.blogspot.com -
Diddlina wrote:Dodane bardzo mi przykro. Jestem wstrzasnieta twoja historia.... Nie zostawilabym tak tego. Nawet jeśli nie miałabyś możliwości walczyć w sądzie to chociaż opisz swoją historię gdziekolwiek się da w internecie. Popsulabym temu lekarzowi opinie i opowiedziała do czego się przyczynil
Beata gratuluję córeczki :*
Ja jutro biegnę na wizyte bo mam dzisiaj strasznie czarne myśli. Rano było plamienie i piersi przestały boleć. Ja już tego nie przeżyje jeśli znowu coś się stanie...
__________________
Marysia(*) 21.05.2016r. 41tc.
Kocham Cię Aniołku
https://biedroneczkolecdonieba.blogspot.com -
Midnight współczuję baaaaardzo mocno Cie przytulam ;* pisze ile chcesz takie wyrzucanie z siebie pomaga nawet bardzo i proszę bez stwierdzeń czy pasujesz do nas czy nie ! z przykrością stwierdzam, że tak samo jak każda z nas jesteś Aniołkową Mama! Pamiętaj ze jesteśmy do Twojej dyspozycji chcesz wyrzuć wszystko nawet na 5 stron jeśli Ci ulży :*
Diddlina Koniecznie daj znać co i jak ?! ja też wierze, że będziesz wszystko dobrze Kochana musi być
dydone nie trać wiary,nadziei ani pozytywnego myślenia, ja na początku tez już straciłam cała wiara i nadzieje obwiniałam Boga dlaczego ja ? moje pierwsze Dziecię ciąża prawidłowa...a tu taki psikus, ale znalazłam to forum i zaczęłam je czytać i moja nadzieja wiara wróciła
Trzymajcie się Kochane :*,,Najbardziej gorzka w naszym dzisiejszym smutku jest pamięć o wczorajszej radości’
Zuzia 15.10.2016 32tc [*]
Tęczowa Ola 04.09.2018 -
Dziękuję Agnieszka90, dzięki Tobie pojawił się u mnie chociaż mały usmiech
Diddina 3mam kciuki za Ciebie i maluszka - mam nadz. ze bierzesz progesteron? bo czasem jak jest go za mało to zdarzają sie plamienia.
Midnight witaj i bardzo Ci współczuję, mi trochę pomogło jak wyrzuciłam to z siebie, mam nadzieję, że Tobie też zrobi się trochę lżej. Wiesz widziałam taki wątek na forum "poronienia tylko męskich płodów" czy jakoś tak, choć jeżeli robiłaś badania genetyczne, to chyba powinno coś wyjść? rozmawiałaś ze swoim lekarzem? może powinnaś całą ciąże leżeć? choć wiem że przy małym dziecku to ciężkie do wykonania.02.01.2019 r. Maria , Szymon [*] 39 tc , Aniołek [*] 8 tc, Aniołek [*] 5 tc, Aniolek [*] 7tc
-
nick nieaktualny
-
Biorę luteine. Tak bardzo nie chce się jeszcze załamywać bo jeszcze mam nadzieję, ale z usg dzisiaj wyszła ciąża Miłosza o tydzień jest sam pęcherzyk 3mm. Lekarz mówi, że to całkiem często zdarza się taka młodsza ciąża tylko ja akurat wiem kiedy miałam owulacje i w 13dpo miałam betę już ponad 100.. Także to raczej wygląda na to, że ciąża przestała się rozwijać niż na to, że jest młodsza o tydzień..
Jezuu midnight teraz jakoś ranga mojej straty zmalala w porównaniu z twoją. Nie potrafię sobie wyobrazić tyłu strat. Tam strasznie mi przykro jeszcze nigdy nie czytałam takiej smutnej historii
Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 lutego 2017, 19:37
Antosia 10tc[*] 17.03.2017
Tomuś 39tc [*] 6.03.2016 -
Ja mialam ostatnia miesiączke 26 sierpnia. 04.10 bylam u lekarza zobaczyc cokolwiek... Nie mialam juz cierpliwości czekac. Nie bylo nic... Lekarz mowil ze ciaza musi byc młodsza, sprawdzil dokladnie jajniki, jajowody czy to nie pozamaciczna... Bylam przerażona. 13.10 poszlam znowu. Byl pecherzyk. Ciaza wyychodzila dokladnie 9 dni mlodsza niż wynikałoby z OM. Na szczescie juz 27.10 ualyszalam serduszko. Ciąża ciagle wydawala sie mlodsza. Dopiero teraz synek nadrobil. Dlatego trzeba wierzyc ze bedzie dobrze:*
Jastin76, Agnieszka90 lubią tę wiadomość
__________________
Marysia(*) 21.05.2016r. 41tc.
Kocham Cię Aniołku
https://biedroneczkolecdonieba.blogspot.com -
Diddina postaraj się opanować strach, bo to z pewnością szkodzi, u mnie też wszystko pojawiło się podobnie jak u Biedroneczki, bierz witaminy i musisz czekać. 3mam kciuki za maluszka!02.01.2019 r. Maria , Szymon [*] 39 tc , Aniołek [*] 8 tc, Aniołek [*] 5 tc, Aniolek [*] 7tc