Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Ayayanee wrote:Cześć dziewczyny.
Nadrabiałam wasze wpisy i wiecie co... I ja ostatnio, czytając jeszcze raz na spokojnie wyniki sekcji, pomyślałam... A co jeśli by go uratowali, gdyby złapali jego ostatnie oddechy i udało się przywrócić pracę serca?.. Był już jakiś czas niedotleniony, czy miał by szanse na normalne życie? Czy byłby skazany na życie w bólu i wykluczenia w społeczeństwie?
Co do piosenek... Też uwielbiam 'Aniołom szepnij to' i'Sen we śnie' od Sanah & Grzegorz Turnau . 'przypływy' od Natali Szroeder i Ralph Kaminskiego.
Spona, powodzenia w pracy... Dużo siły.
Tydzien temu pod kola mojego auta ktoś wyrzucił szczenie... Ok 8 tyg szczenie... Akurat dzień przed 2 miesiącami od porodu 😭 Została z nami, nazwalismy ją Muszka... Mąż mów że to że akurat jechałam za tym autem to musiał być wpływ Kuby... Że postanowił zająć nam czas żebyśmy nie płakali w dnie...
I jest w nas więcej uśmiechu. Mniej łez w ciągu dnia...
I też staje się okropnym człowiekiem gdy spotykam kogoś w ciąży, gdy widzę dzieci w wózku to udaje że nie istnieja, uciekam... A później mi głupio... Ale inaczej nie umiem... W sobotę czeka mnie spotkanie na którym będzie szwagierka z małym... Już mnie ściska żołądek...ale nie uniknę tego. Będę musiała siedzieć i słuchać jak płaczę i jak wszyscy się nim zachwycają... 😥 Boję się że po tym jednym dniu cały żal i ból wróci znowu do poziomu tego z dnia po porodzie...
A teraz drugi wątek... jutro 4 tyg od śmierci Wojtusia ...a ja chyba zaczynam składać broń . Założę taśmy ,ale jak patrzę na męża i córkę to myślę czy skazywać nas znowu na stres i traumę .....a co jeśli znowu pogrzebię marzenia na cmentarzu....? -
Spona86 bo ta chęć spełnienia się po raz kolejny jako rodzic chyba ciągnie do dalszych starań. Mimo że strach jest ogromny. Przeżyć kolejny raz macierzyństwo, wszystkie trudy.
AnnaAneczka gratuluję. Trzymam kciuki 😘Marysia 30.04.2010r. Nasze Szczęście❤
💔Arturek 27.06.2021r. 37tc👼
Adaś 13.07.2022r. 🌈 -
KiniaKl wrote:Spona86 bo ta chęć spełnienia się po raz kolejny jako rodzic chyba ciągnie do dalszych starań. Mimo że strach jest ogromny. Przeżyć kolejny raz macierzyństwo, wszystkie trudy.
AnnaAneczka gratuluję. Trzymam kciuki 😘 -
spona86 wrote:Niestety masz rację...U mnie się potwierdziło jutro 4 tyg owulak dodatni 😫 Tak szybko mi wszystko wróciło że jestem w szoku ...
Spona to chyba jak najbardziej prawidłowy czas. Okres pojawia się zazwyczaj po 5-6 tygodniach od porodu czyli to się u Ciebie również zgodzi. Ja też myślałam, że już nigdy nie zdecyduje się na świadome starania, a teraz po 2 miesiącach chce choć bardzo się boje… a powiedz mi, mówisz o taśmach na podtrzymanie szyjki? Jak to wygląda? Bo ja też mam problem z niewydolnością chociaż synka udało się donosić do końca z pessarem i leżącym trybem życia (akurat wtedy był total lockdown ten pierwszy). A teraz miałam mieć zakładany szew koło 20 tyg, ale w międzyczasie wyszły te komplikacje z synkiem i nic z szyjką nie robili, żeby łatwiej było mi urodzić.32 lata
niedoczynność tarczycy
05.2020 - synek👶🏻
starania o drugie dzieciątko od 11.2020
12.2020 - cp, usunięcie lewego jajowodu
04.2021 - cb
19.04.2022 - 26 tc. synek aniołek, potwierdzony ZD
19.08.22 ⏸
22.08. beta 155 (14dpo)
24.08. beta 375 (16dpo), prog 50
01.09. jest pęcherzyk
08.09. jest ❤️
14.10. prenatalne
16.12. połówkowe
-
Kinia, dziękuję 😘
Chociaż to tak świeży temat, że nie wiem w którą stronę pójdzie. Jutro idę na drugą betę i progesteron. Wizytę mam 28 czerwca. Trzymajcie kciuki 🍀
Spona, to dobrze, że Twój organizm wraca do normy. Ja przy pierwszym okresie wyłam. Przy drugim też, bo akurat wypadł w okolicy terminu i świąt wielkanocnych. To są tak skrajne emocje, że nie zrozumie nikt, kto tego nie przeszedł.Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 czerwca 2022, 14:08
Hubertus4 lubi tę wiadomość
Wiktoria 30tc 11.02.2022 👼💔
Aniołek bliźniak Wiktorii 6tc 09.2021
👼💔
04.2022 zaczynamy starania o 🌈🤞🏻
Rośnij Okruszku ❤️🙏🏻
14.06.2022 ⏸️
15.06.2022 beta 27,20
17.06.2022 beta 107,40
23.06.2022 beta 2030,00
28.06.2022 (5+6) jest pęcherzyk ciążowy i żółtkowy
12.07.2022 (7+5) 1,24 cm człowieka z bijącym ❤️
26.07.2022 (9+4) 2,26 cm największego szczęścia
19.08.2022 (12+6) 7 cm uparciucha ♀️
13.09.2022 (16+3) 12 cm dziewuchy ❤️
11.10.2022 (20+3) 384 gramy Gwiazdy 🌟
21.10.2022 (21+6) 494 gramy Asieńki połówkowe: zdrowa dziewczyna ❤️
08.11.2022 (24+3) 730 gramów Kung Fu Asi
06.12.2022 (28+3) 1340 gramów Łobuziary 😻
16.12.2022 (29+6) 1700 gramów Kluski ❤️ USG trzeciego trymestru
03.01.2023 (32+3) 2200 gramów Panienki Hrabianki 🥰
17.01.2023 (34+3) 2500 gramów Laluni 🤩
03.02.2023 (36+6) 3200 gramów naszego Cudu
16.02.2023 (38+5) jest nasza Królowa 👑 3620 gramów, 53 cm, 10/10 punktów -
Aya, to cudownie że przygarnęliście tego szczeniaka. Wierzę, że to dar dla Was. ❤️
Ayayanee lubi tę wiadomość
Wiktoria 30tc 11.02.2022 👼💔
Aniołek bliźniak Wiktorii 6tc 09.2021
👼💔
04.2022 zaczynamy starania o 🌈🤞🏻
Rośnij Okruszku ❤️🙏🏻
14.06.2022 ⏸️
15.06.2022 beta 27,20
17.06.2022 beta 107,40
23.06.2022 beta 2030,00
28.06.2022 (5+6) jest pęcherzyk ciążowy i żółtkowy
12.07.2022 (7+5) 1,24 cm człowieka z bijącym ❤️
26.07.2022 (9+4) 2,26 cm największego szczęścia
19.08.2022 (12+6) 7 cm uparciucha ♀️
13.09.2022 (16+3) 12 cm dziewuchy ❤️
11.10.2022 (20+3) 384 gramy Gwiazdy 🌟
21.10.2022 (21+6) 494 gramy Asieńki połówkowe: zdrowa dziewczyna ❤️
08.11.2022 (24+3) 730 gramów Kung Fu Asi
06.12.2022 (28+3) 1340 gramów Łobuziary 😻
16.12.2022 (29+6) 1700 gramów Kluski ❤️ USG trzeciego trymestru
03.01.2023 (32+3) 2200 gramów Panienki Hrabianki 🥰
17.01.2023 (34+3) 2500 gramów Laluni 🤩
03.02.2023 (36+6) 3200 gramów naszego Cudu
16.02.2023 (38+5) jest nasza Królowa 👑 3620 gramów, 53 cm, 10/10 punktów -
AnnaAneczka, trzymam kciuki za Was🍀dawaj znać.
Ja się bardzo boję, ale też coraz częściej myślę o staraniach. Choć muszę czekać jeszcze z 8 miesięcy. Trzeba myśleć o przyszłości bo przeszłości nie zmienimy.AnnaAneczka lubi tę wiadomość
"- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy?
- Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
27.04.2021 Synek 😍
21.03.2022 Córeczka 💔 🦋 (poród przedwczesny 26tc)
Od grudnia 2022 ➡ starania o 🌈 ➡ 21.03.2023 ❤️😍
29.10.2023 tęczowe bliźniaki synek W. i I. 🌈 -
Meduza wrote:Spona to chyba jak najbardziej prawidłowy czas. Okres pojawia się zazwyczaj po 5-6 tygodniach od porodu czyli to się u Ciebie również zgodzi. Ja też myślałam, że już nigdy nie zdecyduje się na świadome starania, a teraz po 2 miesiącach chce choć bardzo się boje… a powiedz mi, mówisz o taśmach na podtrzymanie szyjki? Jak to wygląda? Bo ja też mam problem z niewydolnością chociaż synka udało się donosić do końca z pessarem i leżącym trybem życia (akurat wtedy był total lockdown ten pierwszy). A teraz miałam mieć zakładany szew koło 20 tyg, ale w międzyczasie wyszły te komplikacje z synkiem i nic z szyjką nie robili, żeby łatwiej było mi urodzić.
-
AnnaAneczka wrote:Kinia, dziękuję 😘
Chociaż to tak świeży tematem, że nie wiem w którą stronę pójdzie. Jutro idę na drugą betę i progesteron. Wizytę mam 28 czerwca. Trzymajcie kciuki 🍀
Spona, to dobrze, że Twój organizm wraca do normy. Ja przy pierwszym okresie wyłam. Przy drugim też, bo akurat wypadł w okolicy terminu i świąt wielkanocnych. To są tak skrajne emocje, że nie zrozumie nikt, kto tego nie przeszedł.AnnaAneczka lubi tę wiadomość
-
Spona dzięki za wyjaśnienie, nawet nie wiedziałam, że takie zabiegi są refundowane. Musze podpytać mojej lekarki bo kiedyś jak byłam jeszcze w ciąży coś wspominała o jakiejś metodzie na przyszłość, ale później się rozeszło po kościach bo wynikły problemy z dzidziusiem. Nie wiem czy się zakwalifikuje bo ta szyjka chociaż się skracała to i tak utrzymała do końca no, ale zapytam.
Ania trzymam kciuki✊ i czekam na dobre wieści!
spona86, AnnaAneczka lubią tę wiadomość
32 lata
niedoczynność tarczycy
05.2020 - synek👶🏻
starania o drugie dzieciątko od 11.2020
12.2020 - cp, usunięcie lewego jajowodu
04.2021 - cb
19.04.2022 - 26 tc. synek aniołek, potwierdzony ZD
19.08.22 ⏸
22.08. beta 155 (14dpo)
24.08. beta 375 (16dpo), prog 50
01.09. jest pęcherzyk
08.09. jest ❤️
14.10. prenatalne
16.12. połówkowe
-
Meduza wrote:Spona dzięki za wyjaśnienie, nawet nie wiedziałam, że takie zabiegi są refundowane. Musze podpytać mojej lekarki bo kiedyś jak byłam jeszcze w ciąży coś wspominała o jakiejś metodzie na przyszłość, ale później się rozeszło po kościach bo wynikły problemy z dzidziusiem. Nie wiem czy się zakwalifikuje bo ta szyjka chociaż się skracała to i tak utrzymała do końca no, ale zapytam.
Ania trzymam kciuki✊ i czekam na dobre wieści! -
Hej dziewczyny. Nie wiedziałam wcześniej nawet, że jest tu taki wątek, ale dzisiaj jakoś wpadła mi taka myśl do głowy i napewno wszystkie posty przeczytam. Może to mi coś pomoże.
Wiecie piszę tu do Was, bo nie wiem jak żyć. Nie wiem co dalej. Może ktoś z Was coś mi powie co na mnie wpłynie, a może lektura wcześniejszych postów.. Napiszę Wam coś o moim życiu ostatnio. Z nikim o tym nie gadam, a myślę, że w sumie muszę.
Mam 3kę dzieci. Ja sama jestem stosunkowo młoda. Mam teraz 27lat. Ciąże były zawsze bez komplikacji, zachodziłam w ciąże naturalnie bezproblemowo. Marzyłam o 4tym dziecku. Teraz mieliśmy lepszą sytuację. Finansowo stabilnie na fajnym poziomie, wiedziałam, że to dziecko miałoby wszystko. Tamte oczywiście też miały, ale tutaj mogłabym mieć każdą pierdółkę, piękną zawieszkę, wymarzony wózek. Do pracy nie musiałam chodzić, dzieciaki w szkole lub przedszkolu.
W ciążę udało mi się zajść w październiku 2021. Już po zobaczeniu testu powiedziałam, że kocham to dziecko. W każdej ciąży bardzo o siebie dbam, tak było i teraz. Oczywiście świadomość była większa, niż w 1 ciąży. Byłam świadoma poronień. Podchodziłam do ciąży w miarę na zimno, wiedziałam, że jest wcześnie. Na każdą wizytę co 2tyg z usg chodziłam z pewnymi nerwami, ale w granicach normy, bo miałam świadomość, że może coś się zacząć złego dziać. Tak po prostu, chociaż nigdy wcześniej nic mi się takiego nie przydarzyło. Ale zawsze było wszystko dobrze. Pierwsze prenatalne- wszystko dobrze. Wszelkie badania z krwi również przy prenatalnych wszystko dobrze. Potem była zmiana lekarza, pierwsza wizyta u tej nowej gin skończony 15tydzień. Wcześnie już czułam ruchy (nieregularne) i nie zapomnę jak dziecko kopnęło kiedy lekarka robiła usg przez brzuch. Te ruchy były tak przez 3dni, a potem 3dni nie było. Ponoć na tym etapie było to normalne. Kolejną wizytę miałam za 4tygodnie. Wiecie po tym 15tygodniu poczułam się bezpiecznie. Dziecio był już stosunkowo "duży", widziałam jakieś info, że narządy są ukształtowane, że teraz będzie się rozwijało i rosło, że ryzyko poronienia mocno spadło. Kiedy szłam na wizytę w 20tygodniu nie miałam już strachu. Poszłam normalnie. Okazało się, że mojej lekarki nie ma, bo jest na szpitalu akurat i jest inny lekarz. Najpierw przeprowadził wywiad, spisał wyniki badań, zrobił badanie na fotelu wszystko ok. Poszliśmy na usg i tam okazuje się, że serce nie bije i rozmiar dziecia na ok. 17tygodni. Skierowanie na szpital. Byłam w szoku. Jak to? Przecież dziecio nie jest już taki malutki, przecież nic się nie działo żadnych skurczów, żadnego krwawienia. Przecież już miało być spokojniej?! Miałam rodzić przez CC, co teraz? Nie wiedziałam o tym wszystkim nic. Mąż za granicą. Z rodziną słaby kontakt, mieszkają daleko. Szok.
Na takim szoku podeszłam zadaniowo, nie rozumiałam, miałam wrażenie, że mi się to śni. Przecież tyle miesięcy już byłam w ciąży. Mój brzuch był duży. Tego samego dnia w sumie godzinę wcześniej odebrałam piękne kołderki wysokiej jakości, kokon itp. dla mojej dziewczynki. Teraz jej już nie ma? Jest w moim brzuchu, ale nie żyje? Jak? Dlaczego?
Pojechałam po siostrę żeby została z moimi dziećmi.
Na następny dzień chciałam jechać do szpitala. Wiedziałam jak wygląda poród naturalny, wiedziałam, że wtedy wieczorem tego samego dnia sama sobie nie poradzę. Przecież do porodu przygotowujemy się 9 miesięcy, nie jestem gotowa, nie mam siły psychicznej, a tym bardziej o tej porze już fizycznej. Nie dam rady. Nie ma męża. Nie dam rady. W domu posprzątałam. Dzień wcześniej akurat pakowałam walizkę do szpitala, bo wiem z poprzednich ciąż, że jakby akurat coś nagle wyszło nie tak to momentalnie na szpital, a że byłam sama z dziećmi to w razie czego chciałam być gotowa. W nocy było ciężko. Byłam wykończona psychicznie i nie umiałam spać, a nie miałam siły nie spać. Z samego rana sama pojechałam do szpitala. W szpitalu okazało się, że mam COVID i powiem Wam dzięki Bogu. Gdyby nie to pewnie musiałabym rodzić na sali z pacjentkami w swoim łóżku, a tak w mojej sali nie było nikogo. Pomijając wszystko urodziłam w końcu moje dziecko 17 marca, które okazało się jednak chłopczykiem, ale to nie miało dla mnie kompletnie znaczenia. Pytanie o imię, którego dla chłopca nie miałam wybranego. Dawidek. Później wzięli mnie na łyżeczkowanie, bo łożysko nie chciało się urodzić. Tego samego dnia do domu. Pojechałam sama był tam już mąż. Dałam radę tylko jeszcze podejść do apteki po lekarstwa, zatrzyki itd. Potem w domu leżałam, brałam lekarstwa było ich mnóstwo. Przez kolejne 7dni nie mogłam chodzić. Jakby to znieczulenie ogólne nadal zwiotczyło mi mięśnie, były obwisłe, nie miałam siły ustać na nogach, trzęsłam się, raz zwymiotowałam. Płakałam w aptece kiedy leciała piosenka o miłości, płakałam kiedy widziałam swoje smutne-inne oczy w lustrze. Płakałam kiedy widziałam ręce, twarz itd mojego męża i widziałam podobieństwo do mojego dzidziusia. Nie chciałam widzieć nikogo innego prócz moich dzieci i męża, nic mnie nie interesowało oprócz nich. Każdy człowiek inny był nic nie wart. wiosna/lato piękno śpiewu ptaków, nic nie miało znaczenia. Było jak nie moje. Nie interesowało mnie jak wyglądam, co ktoś pomyśli. Wiecie ja zawsze byłam optymistką, pomocnym człowiekiem, cieszyła mnie przyroda, promyk słońca. Nie chodziłam co niedzielę do kościoła- widziałam pewne rzeczy które mi się nie podobały, ale zawsze byłam w kontakcie z Bogiem. Widziałam jak mi pomaga. Rozmawiałam z nim kiedy byłam sama i miałam jakiś problem. Kiedy stało się co się stało nie obwiniałam go o to, było mi tylko cholernie żal, że tego nie rozumiem. Bo wszystko przecież było dobrze. Bo przecież jestem dobrą mamą. Bo chciałam dla niego najlepiej. Tęskniłam za nim. Zaczęło mi się poprawiać psychicznie kiedy zaczęłam mówić co czuję na głos. Mówić do niego. Bolało mnie, że był na tyle malutki, że nie wiem czy przy mnie jest, że nie czuję jego obecności. Wiecie jak umarła mi moja ukochana babcia, kiedy poszliśmy na jej piętro było czuć jej obecność, kiedy chodziło się po domu nie raz czuliśmy kogoś jakby za plecami. Widziałam ją w oknie kiedy w jej pokoju modliliśmy się przy Wigilii. Może ktoś w to uwierzy, może nie. Ale Dawidka nie czułam wcale, jego obecności. To mnie martwiło. Nie wiedziałam "gdzie jest". Mój maluszek. Dopiero jak zrozumiałam, że jeśli jest niebo i w nim jest moja babcia, która była wspaniałym człowiekiem to ona zaopiekuje się moim Dawidkiem. Tego dnia moje samopoczucie się polepszyło. Zaczęłam rozmawiać z ludźmi. Zaczęłam się uśmiechać. Wiedziałam, że muszę szybko iść do pracy dla mojej psychiki. Wiedziałam, że to mi pomoże, że zajmę głowę, mąż musiał wracać za granicę. Szukałam, ale nie dostałam się nigdzie. Bo uczyłam się za fryzjerkę (przekwalifikowanie), a nie miałam doświadczenia. Na tamten moment nikt nie chciał mi dać szansy, chociaż moja wiedza była duża. Dzieci w szkole. Ja sama w domu. Tak sobie mijał czas. jestem tu teraz po kilku msc. Nie czuję typowo tęsknoty za Dawidkiem takiej jak była na początku. Czuję pustkę i to mi niszczy życie. Bo już nie umiem jej unieść. Nie patrzę na swój brzuch, bo wywołuje we mnie straszne uczucie. Przygotowałam się do pracy, mam wszystko co mi potrzebne, wszelkie narzędzia itd. ale nadal nie umiem przeżyć, że to nie jest to życie, którego chciałam, że ja tak nie chcę. Nie chcę iść do pracy, nie chcę cieszyć się słońcem, nie chcę jeździć z mężem na "randki". Miało być inaczej. Nienawidzę tego życia i nienawidzę tej pustki i najgorsze jest to, że wrócił mi wstręt do cudzych ludzi (bez powodu), wrócił ten cholerny smutek, każdy wieczór jest dla mnie tak straszny, że mam wrażenie, że przez niego nie przejdę. Bo jest tak pusty. Kiedy już dzieci zasną, kiedy mąż jest za granicą. Bo kiedy on jest w domu to zajmuje mi myśli, podnosi mnie, wtedy mam tyle zajęć, że głowa mała i nie czuję tego smutku tak mocno muszę wszystko przecież ogarnąć i żyć. Kiedy jego nie ma i jestem sama to nie chcę żyć. Chciałam iść do pracy, ale już minęło za dużo czasu i nie mam siły tego dźwignąć. Jestem zmęczona kombinowaniem, bo pójście do pracy kiedy nie ma się nikogo do opieki nad dziećmi nie jest takie łatwe. Nie mam siły, że znowu to wróciło. Byłam silniejsza, a teraz znikąd to przyszło. Nagle znikąd np. podczas jazdy samochodem odczuwam strasznie silny smutek i zaczynam płakać. Jestem sama zła na siebie, że chcę przecież iść do pracy, że jakoś muszę żyć, że mam pasję, a kiedy klientka pisze do mnie z zapytaniem o termin ja nagle widzę wielki STOP.
Czuję, że to słońce nie świeci dla mnie. Nie chcę być na zewnątrz. Nie chcę nawet wyprowadzać psa. Chcę tylko mieć męża przy sobie. Poczuć się bezpiecznie.
Nie rzutuje to na życie innych, bo się zmuszam, ale nie mam tak naprawdę siły. W stosunku do dzieci jestem taka jak zawsze. Do obcych zakładam maskę i pokazuję chwilowy uśmiech. Ale nie chcę kolejnego wieczoru. Tak samo jak tego dzisiejszego.
Jestem tu dziś, bo byłam ostatnio z wynikami histopat. u lekarza i powiedziano mi, że tam w nich wszystko jest dobrze. Że powinnam iść na wizytę żeby dostać zlecenie na badania przed kolejną ciążą.
To nie jest tak, że wtedy chciałam mieć dziecko, a teraz już nie chcę.
Chcę nadal, chociaż podejdę do ciąży jeszcze bardziej na chłodno, " na bezpiecznie ", oczywiście będę się bała w trakcie.
Jedyne co myślę, to, że gdybym była teraz w ciąży to pomogłoby choć trochę mojej psychice.
Bo to co ja myślę dlaczego jestem taka smutna, to dlatego, że nie chcę takiego życia, takiego jak mam teraz. Bez niego. Nie chcę tych nowych szans jakie dostałam po tym co się stało, bo życie nasze później zmieniło się na jeszcze lepsze. Ale ja tego nie chcę. Brakuje mi Dawidka, który we mnie żył.
Nie wiem czy ja w ogóle mogę tak myśleć. Wiem, że sama sobie nie umiem poradzić. Nie wiem czy tak wygląda żałoba. Czy ja serio muszę iść do psychologa/psychiatry? Czy po prostu to normalne po takiej stracie? Zawsze byłam bardzo twardą psychicznie osobą, ale teraz wieczorem jestem niczym. -
Sara, tak bardzo Cię rozumiem i tak bardzo współczuję. 💔 Dla mnie praca była najlepszym lekarstwem. Staram się żyć normalnie, ale czasami przychodzą takie chwile, że ciężko jest złapać oddech. Śmierć dziecka to najgorsze co może nas spotkać. Jeżeli czujesz, że nie radzisz sobie to może warto spróbować terapii.
sara9555 lubi tę wiadomość
Wiktoria 30tc 11.02.2022 👼💔
Aniołek bliźniak Wiktorii 6tc 09.2021
👼💔
04.2022 zaczynamy starania o 🌈🤞🏻
Rośnij Okruszku ❤️🙏🏻
14.06.2022 ⏸️
15.06.2022 beta 27,20
17.06.2022 beta 107,40
23.06.2022 beta 2030,00
28.06.2022 (5+6) jest pęcherzyk ciążowy i żółtkowy
12.07.2022 (7+5) 1,24 cm człowieka z bijącym ❤️
26.07.2022 (9+4) 2,26 cm największego szczęścia
19.08.2022 (12+6) 7 cm uparciucha ♀️
13.09.2022 (16+3) 12 cm dziewuchy ❤️
11.10.2022 (20+3) 384 gramy Gwiazdy 🌟
21.10.2022 (21+6) 494 gramy Asieńki połówkowe: zdrowa dziewczyna ❤️
08.11.2022 (24+3) 730 gramów Kung Fu Asi
06.12.2022 (28+3) 1340 gramów Łobuziary 😻
16.12.2022 (29+6) 1700 gramów Kluski ❤️ USG trzeciego trymestru
03.01.2023 (32+3) 2200 gramów Panienki Hrabianki 🥰
17.01.2023 (34+3) 2500 gramów Laluni 🤩
03.02.2023 (36+6) 3200 gramów naszego Cudu
16.02.2023 (38+5) jest nasza Królowa 👑 3620 gramów, 53 cm, 10/10 punktów -
Myślę że każda z nas próbuje sobie radzić z tym co każda z nas przeszła... Będą lepsze i te gorsze dni chociaż ja się cieszę że mam dwie zdrowe córki które wiem że mnie potrzebuja Dlatego płakać przy nich nie chce bo wiem że mimo nie mówią o tym ciagle przeżywają śmierć brata bo miał być dla nas wszystkich to dobry czas. Chodź moje ciagle pytania co nagle się stało zostają bez odpowiedzi zostaje mi się pogodzić z tym co mnie spotkało. Bo jeśli nie zostawię tego za sobą będzie ze mną coraz gorzej I na rodzinie tez się odbije. Synek mnie opuścił I nikt mi nie powie że z czasem będzie mi łatwiej bo on już zawsze będzie wspominany i będę za nim tęsknić codziennie Ale muszę odpuścić i iść dalej z pytaniami i żalem do doktorki że coś przegapila bo bez powodu dzieci nie umierają... wyniki sekcji bez wad łożyska bez żadnych powikłań tłumaczenia doktor że to śmierć jak łozeczkowa bez powodu bez przyczyny tylko że w moim brzuchu. Czy miała którąś z was takie tłumaczenie doktorki
-
Boże Ciało.... Poszłam dziś popołudniu do kościoła, żeby nie spotkać zbyt dużo znajomych..i oczywiście spotkałam....Wiecie co...jak idę do ludzi z tym moim widocznym brzuchem to się wstydzę. A przecież ja nic nie zrobiłam złego. Jest mi tak potwornie głupio, że widać mi ten brzuch a przecież gdybym nie czekała na jego śmierć to byłabym z tego brzucha dumna najbardziej na świecie. Staram się ubierać tak żeby nie było widać. Ale to już jest bardzo ciężkie. Jutro mam USG o 14. Mam nadzieję, że to już będzie koniec już.
Sara9555 dasz radę. Masz dla kogo. Ja jestem kiepskim pocieszycielem. Spotkała Cię tragedia ale chciałabym być na Twoim miejscu. Dasz radę ❤️ a po pomoc nie bój się sięgać.sara9555 lubi tę wiadomość
-
Torcikowa mocno mocno przytulam. Nic innego nie mogę zrobić. Ale pamiętaj, że nie jesteś sama. Jesteśmy my.Wiktoria 30tc 11.02.2022 👼💔
Aniołek bliźniak Wiktorii 6tc 09.2021
👼💔
04.2022 zaczynamy starania o 🌈🤞🏻
Rośnij Okruszku ❤️🙏🏻
14.06.2022 ⏸️
15.06.2022 beta 27,20
17.06.2022 beta 107,40
23.06.2022 beta 2030,00
28.06.2022 (5+6) jest pęcherzyk ciążowy i żółtkowy
12.07.2022 (7+5) 1,24 cm człowieka z bijącym ❤️
26.07.2022 (9+4) 2,26 cm największego szczęścia
19.08.2022 (12+6) 7 cm uparciucha ♀️
13.09.2022 (16+3) 12 cm dziewuchy ❤️
11.10.2022 (20+3) 384 gramy Gwiazdy 🌟
21.10.2022 (21+6) 494 gramy Asieńki połówkowe: zdrowa dziewczyna ❤️
08.11.2022 (24+3) 730 gramów Kung Fu Asi
06.12.2022 (28+3) 1340 gramów Łobuziary 😻
16.12.2022 (29+6) 1700 gramów Kluski ❤️ USG trzeciego trymestru
03.01.2023 (32+3) 2200 gramów Panienki Hrabianki 🥰
17.01.2023 (34+3) 2500 gramów Laluni 🤩
03.02.2023 (36+6) 3200 gramów naszego Cudu
16.02.2023 (38+5) jest nasza Królowa 👑 3620 gramów, 53 cm, 10/10 punktów -
Właśnie wiem, że jesteście Wy. Tutaj mogę wszystko napisać i będę zrozumiana. Już mężowi nic nie mówię o moich przemyśleniach itd bo sam już nie ma do tego głowy. Tęsknię za pracą. Ile bym dała, żeby móc wrócić do pracy i się zająć czymś pożytecznym a nie tylko pranie, sprzątanie i gotowanie.
-
Sara9555, na początek-przykro mi ze straciłaś synka... wszystko o czym piszesz jest normalne. Przezywasz swoją żałobę i to jak każdy z nas ja przechodzi jest ok... Współczuję ci że mąż jest daleko, ja bez mojego też nie dałabym rady...
Jeśli czujesz że to moment by sięgnąć pomocy specjalisty to nie wąchaj się. To jedna z lepszych rzeczy jakie możesz zrobić dla siebie.
Może na początek skorzystaj z pomocy fundacji Ernesta. Trzymaj sie 🤍 pamiętaj że tu też jest cudowne miejsce gdzie napewno zostaniesz zrozumiana...
Torcikowa.ania, kochana... Życzę Ci żebyś dzisiaj na wizycie usłyszała to czego pragnie Twoje serce dla was... Często o Tobie myślę.
AnnaAnneczka 💚 gratuluję! Z całego serca 💚trzymam kciuki ✊🏻
AnnaAneczka, sara9555 lubią tę wiadomość
-
Sara przyjmij wyrazy współczucia ode mnie, przykro mi że los zdecydował że znalazłaś się po tej samej stronie co my wszystkie tutaj 😢 musi Ci być bardzo ciężko samej w domu z dzieciakami gdy mąż jest za granicą, ale pamiętaj że jesteśmy tu dla Ciebie. Jeśli czujesz że potrzebujesz pomocy od specjalisty to nie wahaj się, zrób coś dla siebie kochana
AnnaAneczka gratuluję i trzymam kciuki ❤
Torcikowa za każdym razem czytam Twoje wpisy z zaciśnietym gardłem i przybija mnie niesprawiedliwość tego świata. Życzę Ci tego samego co Ayayanee i dodatkowo siły żeby przebrnąć przez to wszystko wszystko aczkolwiek jestem pewna, że dasz radę tak jak każda z nas choć teraz wydaje się to niemożliwe.
Ja ostatnio mam trochę lepszy czas, podjęłam decyzję, że sprzedamy łóżeczko które czekało po córeczce na synka ale się nie doczekało, dziś przyjeżdżają po odbiór. Z jednej strony się cieszę że się tego pozbywamy, a z drugiej mam takie głupie poczucie że jak zrobię coś na przekór to stanie się to czego tak naprawdę pragnę, czyli kolejna ciąża... Głupie to moje myślenie trochę. Odliczam jeszcze 3 tygodnie do odstawienia tabletek antykoncepcyjnych z czego się cieszę, ale jednocześnie obawiam się że później moje odliczanie będzie polegać na czekaniu na owulację, zrobienie testu, okres, kolejna rozpacz, bo się nie udało i tak w kółko, zwariuję chyba.
Za mną też 3 spotkania z nową psycholog i jestem pozytywnie nastawiona. Mam wrażenie że ta kobieta przejrzała mnie na wylot i zauważyła że źródłem moich problemów jest nie tylko żałoba, ale też ciągle zamartwianie się i strach przed tym co się może wydarzyć. Przede wszystkim mnie nie ocenia i nie mówi co mam robić w kontekście tego, że chce spróbować jeszcze raz być w ciąży. Zobaczymy co czas pokaże ale póki co jestem zadowolona.sara9555 lubi tę wiadomość
🩷05.2023 Córeczka 🌈👶❤️CC
💔10.2021 24tc Synuś👼🩵 CC skrajny wcześniak
🩷02.2019 Córeczka🌈👧❤ SN
💔10.2017 10tc Aniołek👼❤️ poronienie zatrzymane
Niedoczynność tarczycy
Endometrioza