Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Smerfetkaa bardzo Ci współczuję i ściskam mocno. Również straciłam swoje maleństwo w 21 tygodniu. Do szpitala trafiłam już z rozwarciem i pęcherzem płodowym w pochwie. Nakaz leżenia i nadzieja, że uda się założyć szew, jeśli posiewy wyjdą ujemne. Po dwóch dniach leżenia niestety doszło do poronienia 😭 posiewy wyszły dodatnie więc i tak by się nie udało założyć szwu. Na wypisie mam niewydolność szyjki wpisaną. Lekarza w szpitalu i mój prowadzący powiedzieli, że w przypadku kolejnej ciąży prawdopodobnie trzeba będzie założyć szew już w 15 -16 tygodniu, ale to jeszcze daleka droga przede mną.
-
Misiak wrote:Smerfetkaa bardzo Ci współczuję i ściskam mocno. Również straciłam swoje maleństwo w 21 tygodniu. Do szpitala trafiłam już z rozwarciem i pęcherzem płodowym w pochwie. Nakaz leżenia i nadzieja, że uda się założyć szew, jeśli posiewy wyjdą ujemne. Po dwóch dniach leżenia niestety doszło do poronienia 😭 posiewy wyszły dodatnie więc i tak by się nie udało założyć szwu. Na wypisie mam niewydolność szyjki wpisaną. Lekarza w szpitalu i mój prowadzący powiedzieli, że w przypadku kolejnej ciąży prawdopodobnie trzeba będzie założyć szew już w 15 -16 tygodniu, ale to jeszcze daleka droga przede mną.
Twoja historia jest bardzo podobna do mojej rowniez przytulam mocno! :* Ja niestety na wypisie nie mam wpisanej niewydolności, ale lekarz zasugerował że w przyszłości trzeba rozważyć szew, co prawda lekarza zmieniłam.. ale inny lekarz który zna moją historię może również pokieruje mnie prawidłowo w przyszłości w kierunku szwu? Na pewno czułabym się bezpieczniej. A oprócz tego że wymazy miałaś nieprawidłowe, coś jeszcze? Bo mi groziła sepsa przez to wszystko, parametry rosły drastycznie.. 🥲 czyli na badaniach kontrolnych nigdy nie słyszałaś że coś jest nie tak z szyjka? Wydarzyło się to natychmiast tak jak u mnie ?Wiadomość wyedytowana przez autora: 8 marca, 18:35
Idź do przodu z uniesioną głową, bo jesteś warta KAŻDEGO marzenia, które kiełkuje w Twojej głowie! 🧡 -
Miałam mieć badanie szyjki na kolejnej wizycie, która miałam mieć za 4 dni. Pierwsza ciąża, brak problemów tego typu w rodzinie, bo lekarz o to pytał wielokrotnie... Jak rozmawiałam z położną po stracie to mówiła, że szyjka może się drastycznie skrócić w krótkim czasie. Nie miałam żadnych objawów przed, wszystko potoczyło się bardzo szybko.
-
Smerfetkaa wrote:Kochana… ależ to przykre co nas spotkało
Czyli u Ciebie na wizytach padła informacja że się skraca szyjka, tak? Bo u mnie nie było w ogóle takiego tematu, zastanawiam się czy w ogóle była mierzona. Byłam na wizycie i było ok a po 5 dniach wybrałam się ponownie bo zaczęłam mieć skurcze.. i było za późno, szpital, wody odeszły, infekcja, zagrożenie sepsa, poronienie.. i sama nie wiem czy powodem była infekcja czy jednak szyjka? A u Ciebie w którym tyg zaczęła się skracać ? Ona się skraca po mału czy może drastycznie? No właśnie ta niepewność, bo gdybyś wiedziała że przyczyna to niewydolność szyjki a nie infekcja - mogłabyś rozważyć jakiś szew, krążek itd.
Na drugich prenatalnych była mierzona to był około 20 tc. Szyjka wtedy mierzyla 24-28 mm. Pani doktor powiedziała że na spokojnie, żeby zobaczyła mnie lekarka prowadząca za 2 tyg. Po 2 tyg czyli w 22 tyg szyjka miała ok 24mm. Kolejna wizyta za tydzień w szpitalu (tam przyjmowała też moja lekarka) szyjka dziwna ale powiedziała, że do szpitala mnie nie kładzie. Po dwóch dniach szpital z odchodzącymi wodami. Zrobili posiewy. Wyszly pozytywne. Teraz mam bzika na punkcie posiewów, probiotyków itp. U mnie szyjka skracała się przez niewykrytą infekcję. W tamtej ciązy zlecono mi posiewy tylko początkiem 1 trymestru. Nikt nie wpadł na pomysł aby przy skracającej się szyjce je powtórzyć 😔 -
MamaEryka wrote:Na drugich prenatalnych była mierzona to był około 20 tc. Szyjka wtedy mierzyla 24-28 mm. Pani doktor powiedziała że na spokojnie, żeby zobaczyła mnie lekarka prowadząca za 2 tyg. Po 2 tyg czyli w 22 tyg szyjka miała ok 24mm. Kolejna wizyta za tydzień w szpitalu (tam przyjmowała też moja lekarka) szyjka dziwna ale powiedziała, że do szpitala mnie nie kładzie. Po dwóch dniach szpital z odchodzącymi wodami. Zrobili posiewy. Wyszly pozytywne. Teraz mam bzika na punkcie posiewów, probiotyków itp. U mnie szyjka skracała się przez niewykrytą infekcję. W tamtej ciązy zlecono mi posiewy tylko początkiem 1 trymestru. Nikt nie wpadł na pomysł aby przy skracającej się szyjce je powtórzyć 😔
A teraz w obecnej ciąży w którym tyg już jesteś jeżeli mogę wiedzieć, i jak Twoja szyjka, jest dłuższa niż wtedy? ❤️ Kochana a teraz nie mogą założyć Ci szwu tak na wszelki wypadek? Czy tak nie praktykuje sie? Obecnie jak często robisz posiewy? W sensie posiewy masz na myśli badanie moczu czy wymazy z kanału szyjki/ pochwy? Wiesz co podobno warto zakwaszać organizm- polecam zakwas z buraka, on dostarcza dużo dobrych witamin i poprawia ogólną odporność.Idź do przodu z uniesioną głową, bo jesteś warta KAŻDEGO marzenia, które kiełkuje w Twojej głowie! 🧡 -
Misiak wrote:Miałam mieć badanie szyjki na kolejnej wizycie, która miałam mieć za 4 dni. Pierwsza ciąża, brak problemów tego typu w rodzinie, bo lekarz o to pytał wielokrotnie... Jak rozmawiałam z położną po stracie to mówiła, że szyjka może się drastycznie skrócić w krótkim czasie. Nie miałam żadnych objawów przed, wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Rozumiem, u mnie też pierwsza ciąża i takie rozczarowanie 💔 czytałam inne forum i dziewczyny donosiły następne ciążę dzięki szwu McDonalda. Powiem Ci że gdybym miała ten rozum co wtedy.. to pytałabym o swoją szyjkę na każdej wizycie. Chociaż czy wtedy oszukałabym przeznaczenie. Skoro to może wszystko szybko się wydarzyć tak jak piszeszIdź do przodu z uniesioną głową, bo jesteś warta KAŻDEGO marzenia, które kiełkuje w Twojej głowie! 🧡 -
Cześć dziewczyny,
Na wstępie chciałabym Wam bardzo podziękować za to forum, za te wszystkie przykre historie, którymi się podzieliłyście, posty czytałam jakoś od marca, kwietnia tamtego roku ( tak mi Google wyszukało), ale jestem pewna, że wrócę do samych początków. Jestem świeżo po stracie mojego wyczekanego synka i nadal nie wierzę w to co się stało. Ogólnie mam twardą psychikę, dużo w życiu przeszłam, teraz wydaje mi się, że sobie radzę, ale chyba jestem na etapie wyparcia. 25 marca mieliśmy się zgłosić na wywołanie porodu i chyba ciągle myślę, że jak nadejdzie ten dzień to ktoś mi synka po prostu poda w ramiona i będziemy żyć tak jak mieliśmy wyobrażenia 😔
O ciążę staraliśmy się 2 lata, mąż nasienie dobre, ja hormonalnie dobrze, drożność jajowodów w porządku, w klinice niepłodności kazali wrócić jak się nie uda przez jakieś pół roku, wtedy podejdziemy do inseminacji. Stwierdziłam, że w takim razie muszę doprowadzić organizm do jak najlepszego porządku. Zapisałam się do dietetyk klinicznej, uzupełnianie witamin, lepsza dieta, wyleczenie Helicobakter pylorii, pozytywny wynik na ureaplasme…we wrześniu mieliśmy mieć wizytę w klinice niepłodności, wakacje chciałam mieć „luźne” od starań, jakie było moje zdziwienie kiedy w sierpniu wyszedł wynik pozytywny. Właśnie wyjeżdżaliśmy na urlop, ja miałam brązowe plamienia, cała spanikowana, nie miałam nawet swojego stałego ginekologa, próbowałam do kogoś się dostać w piątek po południu na cito graniczyło to z cudem, jeden przez tel mi powiedział, żebym brała luteinę. Wyobraźcie sobie, że Pani w aptece dała mi ją bez recepty jak usłyszała historię starań i zobaczyła moje łzy. Urlop miałam leżący, jeździłam do labo badać przyrosty bety, niestety były one poniżej normy, niecałe 50%. Ale my wierzyliśmy. Wracając z urlopu zajechaliśmy w większym mieście do ginekologa, oczywiście było za wcześnie nic nie widział w usg, ale powiedział, że przy takich przyrostach bety „W PEWNYM MOMENCIE TO SIĘ ZATRZYMA” - te słowa brzęczały i brzęczą nadal w uszach 😞 później w końcu potwierdzenie pęcherzyka w macicy, następnie zarodek, serduszko, jacy my byliśmy szczęśliwi. Pierwsze prenatalne, wszystko w porządku, znowu radość. Drugie i trzecie też wszystko dobrze. Ja w dzieciństwie chorowałam na maloplytkowosc, która po usunięciu śledziony była powiedzmy wyciszona, płytki krwi poniżej normy, ale na stałym poziomie 70-100 tys więc żyłam sobie bez żadnych leków itp. W ciąży natomiast maloplytkowosc wróciła, w II trymestrze płytki krwi zaczęły bardzo spadać. Hematolog włączyła steryd encorton w małej dawce pod nadzorem na oddziale patologii ciąży. Płytki się podniosły, wypisali mnie do domu z dawką 30mg. Ciągła kontrola u hematologa, płytki znowu spadły, więc trafiłam do IHIT na podanie immunoglobulin IVIG ( wyobraźcie sobie że oni nie mają tam nawet ginekologa, raz miałam słabsze ruchy to w grę wchodziło zawiezienie mnie karetka do szpitala, ale mówiłam że w sumie ruchy są, więc nie będę robić kłopotu) . Oczywiście po wyjściu prywatna wizyta u pierwszego lepszego ginekologa z wolnym terminem żeby sprawdzić czy wszystko ok. Takie podanie immunoglobulin miałam łącznie 3 razy. Miałam dość tego szpitala, warunki słabe, jedzenie obrzydliwe ale bardzo się cieszyłam, że ten pobyt w lutym już jest zapewne ostatnim, bo w marcu już będą mogli przed porodem podnieść mi dawkę sterydu, płytki krwi się ładnie podniosą i będę tulić mojego Franeczka. Sterydy niosą ryzyko zwapnienia łożyska dlatego trzymali mnie na jak najniższej dawce. Ciąża ogólnie fizycznie była dla mnie bardzo ciężka, więc kiedy już minął 30 tc odliczałam tygodnie do tego 37 do wywołania ( wcześniejsze wywołanie ze względu na maloplytkowosc ). Cała ciąża to była panika, a po tym 30 tc już odetchnęliśmy, no bo co się może teraz stać… Ale tak jak już pisałyście ja też miałam to przeczucie, że to wszystko jest zbyt piękne, jakoś nie mogłam sobie wyobrazić że naprawdę będę miała synka, o którym tak marzyłam🥺 w 33+3 byliśmy w szpitalu na tzw specjalnym nadzorze, który już miał być do porodu. Ktg jak to powiedzieli książkowe ( kopał mnie jak zwykle wyraźnie), przepływy ok, jedynie był delikatnie mniejszy w 8 centylu, zamiast 10. Oczywiście od razu przyjęłam że to pewnie po sterydach, przecież wiedziałam że skutkiem ubocznym może być niska masa urodzeniowa, Pani doktor powiedziała że jeszcze nie ma powodu do obaw, widzimy się za tydzień, będziemy kontrolować. Dwa dni później, w 33+5 nie czułam ruchów do południa, detektor niby coś łapał ale jakoś to nie wyglądało tak jak zawsze, pojechaliśmy do szpitala. Wtedy usłyszałam, że serduszko nie bije. Nie mogłam uwierzyć, przecież dosłownie dwa dni wcześniej wszystko było w porządku! Dlaczego w poniedziałek nie napierałam że coś może się dzieje skoro jest za mały, tylko przyjęłam to tak łatwo, że widocznie będzie mniejszy😢
Nie daje mi spokoju tyle rzeczy…. Pytałam się od początku każdego lekarza, u którego byłam czy mam ryzyko zespołu antyfosfolipidowego z racji małopłytkowości, słyszałam że nie, a teraz czytam że choroby autoimmunologiczne lubią chodzić parami co równiez potwierdziła hematolog( oczywiście będę to badać ), przeglądam cały czas swoje wyniki badań, pod koniec stycznia miałam trójglicerydy ponad 300! Nikt nie zwrócił na to uwagi…. Od początku pytałam o tą ureaplasme, słyszałam że w ciąży tego się nie leczy, dopiero po ….29.02.2024r. Franciszek 34 tc 👼 -
Natalia, mama Franciszka wrote:Cześć dziewczyny,
Na wstępie chciałabym Wam bardzo podziękować za to forum, za te wszystkie przykre historie, którymi się podzieliłyście, posty czytałam jakoś od marca, kwietnia tamtego roku ( tak mi Google wyszukało), ale jestem pewna, że wrócę do samych początków. Jestem świeżo po stracie mojego wyczekanego synka i nadal nie wierzę w to co się stało. Ogólnie mam twardą psychikę, dużo w życiu przeszłam, teraz wydaje mi się, że sobie radzę, ale chyba jestem na etapie wyparcia. 25 marca mieliśmy się zgłosić na wywołanie porodu i chyba ciągle myślę, że jak nadejdzie ten dzień to ktoś mi synka po prostu poda w ramiona i będziemy żyć tak jak mieliśmy wyobrażenia 😔
O ciążę staraliśmy się 2 lata, mąż nasienie dobre, ja hormonalnie dobrze, drożność jajowodów w porządku, w klinice niepłodności kazali wrócić jak się nie uda przez jakieś pół roku, wtedy podejdziemy do inseminacji. Stwierdziłam, że w takim razie muszę doprowadzić organizm do jak najlepszego porządku. Zapisałam się do dietetyk klinicznej, uzupełnianie witamin, lepsza dieta, wyleczenie Helicobakter pylorii, pozytywny wynik na ureaplasme…we wrześniu mieliśmy mieć wizytę w klinice niepłodności, wakacje chciałam mieć „luźne” od starań, jakie było moje zdziwienie kiedy w sierpniu wyszedł wynik pozytywny. Właśnie wyjeżdżaliśmy na urlop, ja miałam brązowe plamienia, cała spanikowana, nie miałam nawet swojego stałego ginekologa, próbowałam do kogoś się dostać w piątek po południu na cito graniczyło to z cudem, jeden przez tel mi powiedział, żebym brała luteinę. Wyobraźcie sobie, że Pani w aptece dała mi ją bez recepty jak usłyszała historię starań i zobaczyła moje łzy. Urlop miałam leżący, jeździłam do labo badać przyrosty bety, niestety były one poniżej normy, niecałe 50%. Ale my wierzyliśmy. Wracając z urlopu zajechaliśmy w większym mieście do ginekologa, oczywiście było za wcześnie nic nie widział w usg, ale powiedział, że przy takich przyrostach bety „W PEWNYM MOMENCIE TO SIĘ ZATRZYMA” - te słowa brzęczały i brzęczą nadal w uszach 😞 później w końcu potwierdzenie pęcherzyka w macicy, następnie zarodek, serduszko, jacy my byliśmy szczęśliwi. Pierwsze prenatalne, wszystko w porządku, znowu radość. Drugie i trzecie też wszystko dobrze. Ja w dzieciństwie chorowałam na maloplytkowosc, która po usunięciu śledziony była powiedzmy wyciszona, płytki krwi poniżej normy, ale na stałym poziomie 70-100 tys więc żyłam sobie bez żadnych leków itp. W ciąży natomiast maloplytkowosc wróciła, w II trymestrze płytki krwi zaczęły bardzo spadać. Hematolog włączyła steryd encorton w małej dawce pod nadzorem na oddziale patologii ciąży. Płytki się podniosły, wypisali mnie do domu z dawką 30mg. Ciągła kontrola u hematologa, płytki znowu spadły, więc trafiłam do IHIT na podanie immunoglobulin IVIG ( wyobraźcie sobie że oni nie mają tam nawet ginekologa, raz miałam słabsze ruchy to w grę wchodziło zawiezienie mnie karetka do szpitala, ale mówiłam że w sumie ruchy są, więc nie będę robić kłopotu) . Oczywiście po wyjściu prywatna wizyta u pierwszego lepszego ginekologa z wolnym terminem żeby sprawdzić czy wszystko ok. Takie podanie immunoglobulin miałam łącznie 3 razy. Miałam dość tego szpitala, warunki słabe, jedzenie obrzydliwe ale bardzo się cieszyłam, że ten pobyt w lutym już jest zapewne ostatnim, bo w marcu już będą mogli przed porodem podnieść mi dawkę sterydu, płytki krwi się ładnie podniosą i będę tulić mojego Franeczka. Sterydy niosą ryzyko zwapnienia łożyska dlatego trzymali mnie na jak najniższej dawce. Ciąża ogólnie fizycznie była dla mnie bardzo ciężka, więc kiedy już minął 30 tc odliczałam tygodnie do tego 37 do wywołania ( wcześniejsze wywołanie ze względu na maloplytkowosc ). Cała ciąża to była panika, a po tym 30 tc już odetchnęliśmy, no bo co się może teraz stać… Ale tak jak już pisałyście ja też miałam to przeczucie, że to wszystko jest zbyt piękne, jakoś nie mogłam sobie wyobrazić że naprawdę będę miała synka, o którym tak marzyłam🥺 w 33+3 byliśmy w szpitalu na tzw specjalnym nadzorze, który już miał być do porodu. Ktg jak to powiedzieli książkowe ( kopał mnie jak zwykle wyraźnie), przepływy ok, jedynie był delikatnie mniejszy w 8 centylu, zamiast 10. Oczywiście od razu przyjęłam że to pewnie po sterydach, przecież wiedziałam że skutkiem ubocznym może być niska masa urodzeniowa, Pani doktor powiedziała że jeszcze nie ma powodu do obaw, widzimy się za tydzień, będziemy kontrolować. Dwa dni później, w 33+5 nie czułam ruchów do południa, detektor niby coś łapał ale jakoś to nie wyglądało tak jak zawsze, pojechaliśmy do szpitala. Wtedy usłyszałam, że serduszko nie bije. Nie mogłam uwierzyć, przecież dosłownie dwa dni wcześniej wszystko było w porządku! Dlaczego w poniedziałek nie napierałam że coś może się dzieje skoro jest za mały, tylko przyjęłam to tak łatwo, że widocznie będzie mniejszy😢
Nie daje mi spokoju tyle rzeczy…. Pytałam się od początku każdego lekarza, u którego byłam czy mam ryzyko zespołu antyfosfolipidowego z racji małopłytkowości, słyszałam że nie, a teraz czytam że choroby autoimmunologiczne lubią chodzić parami co równiez potwierdziła hematolog( oczywiście będę to badać ), przeglądam cały czas swoje wyniki badań, pod koniec stycznia miałam trójglicerydy ponad 300! Nikt nie zwrócił na to uwagi…. Od początku pytałam o tą ureaplasme, słyszałam że w ciąży tego się nie leczy, dopiero po ….
Droga Mamo, strasznie współczuję 😪 ja miałam termin na 20.03... Też przestałam czuć ruchy, nagle. Od ostatniego ruchu minęły 3 godziny, a ja już byłam na sorze.
W szpitalu zlecono mi szereg badań, w tym na parwowirusa B19, który prawdopodobnie doprowadził do śmierci dziecka (czekam jeszcze na wyniki autopsji), trglicerydy również wysokie, ale mówiono mi, że w ciąży to norma, d-dimery też bardzo podwyższone, ale znów info, że w ciąży takie są. O ureaplasmie dowiedziałam się tyle, że może doprowadzić do poronienia lub obumarcia płodu i przed ciążą posiewy muszą być czyste. Ja byłam dodatkowo profilaktycznie na heparynie i acardzie, mimo że badania na zespół antyfosfolipidowy nie potwierdziły go, ale z racji poronień moja ginekolog nie chciała ryzykować. Przepływy całą ciąże były wzorowe.
Natalia, mama Franciszka lubi tę wiadomość
13.12.2013 synek Oliwier 😍
06.2018 poronienie w 6tc😪
08.2018 poronienie zatrzymane w 8tc 😪
01.2023 poronienie w 6tc 😪
05.2023 poronienie w 7tc 😪
31.01.2024 Aniołek Adaś z 33tc 😭👼💔
"Jeśli czasem patrzysz w niebo, to znaczy, że jeszcze w coś wierzysz..."
05.10. - II 😍
14.10. - mamy ❤️
23.11. - I prenatalne - 6,4cm maleństwa 😘 USG w porządku -
Właśnie ta ureaplazma nie daje mi spokoju, jak byłam przyjmowana na izbę przyjęć to robili mi wymaz z szyjki, ale w sumie w wypisie nie mam wyników, pewnie za wcześnie było, jak będę odbierać badanie histopatologiczne to się upomnę, chociaż ciekawe czy akurat pod tym kątem ten wymaz był zbadany….
Tak czytałam Twoją historię i w poniedziałek jadę do laboratorium zbadać tego parwowirusa b19. Ja rodziłam 29.02.24, więc myślę że jeszcze mogłoby coś wyjść ?
Ponadto wyszły mi wysokie przeciwciała na cmv ( że niby wirus nieaktywny, że przechodziłam kiedyś), ginekolog powtórzyła badanie i niby niższe, ale nadal wysokie, bo ponad 500, zleciła awidnosc. Zaczęłam dopiero to drążyć bo nie kojarzę, żebyśmy rozmawiały o tym, zadzwoniłam nawet do labo w szpitalu wczoraj to Pani powiedziała, że zlecenie było źle wystawione i ta awidnosc nie została zbadana, mam żal i do siebie i do ginekolog że to umknęło , ale ta awidnosc teraz sobie sama zbadam i będę miała informację czy faktycznie to stare czy świeże zarażenie.
Czytając tu wątki mam ogromną nadzieję, że przy ewentualnej kolejnej ciąży heparyna i acard by pomogły, ale jak napisałaś, że u Ciebie mimo wszystko się nie udało to jednak straciłam trochę tą nadzieję 🥺 drugi raz takiej straty bym nie przeżyła 😢29.02.2024r. Franciszek 34 tc 👼 -
Smerfetkaa wrote:A teraz w obecnej ciąży w którym tyg już jesteś jeżeli mogę wiedzieć, i jak Twoja szyjka, jest dłuższa niż wtedy? ❤️ Kochana a teraz nie mogą założyć Ci szwu tak na wszelki wypadek? Czy tak nie praktykuje sie? Obecnie jak często robisz posiewy? W sensie posiewy masz na myśli badanie moczu czy wymazy z kanału szyjki/ pochwy? Wiesz co podobno warto zakwaszać organizm- polecam zakwas z buraka, on dostarcza dużo dobrych witamin i poprawia ogólną odporność.
Obecnie jestem w 17 tc. Ostatnio mierzyliśmy miała 3.5 cm. Była ładna. Na nabliższej wizycie mamy ją sprawdzać. Jak to Pan doktor ujął to będzie 17 tydz. to najlepsza pora na takie pomiary(więc największy stres przedemną). Staram się ufać lekarzowi. Zgłaszam mu wszystko od dziwnych przeczuć po najmnieszy dyskomfort. Poznałam go w szpitalu więc on jest ze wszystkim na bierząco i wierzę, że będzie robił wszystko żebyśmy dotrzymali do końca.
Myślę, że w moim przypadku założenie czegoś będzie ostatecznością ze wzgłedu na skłonność do infekcji.
Jeśli chodzi o posiewy to chodzi mi o posiewy z pochwy ale również moczu. Z pochwy miałam już 2 razy- przed ciążą zrobiłam na wszystko co było możliwe-bakterie, grzyby, myco,urea i coś jeszcze z szyjki i z pochwy i wyszły b. dobre. W połwie lutego miałam na grzyby, bakterie i mocz i wszystko narazie dobrze. Pewnie będę prosiła o powtórkę w kwietniu.
Biorę probiotyki-mam nadzieję, że pomagają oraz tabletki na mocz, na wszelki wypadek
Natalio, mamo Franciszka bardzo mocno Cię ściskam ❤️ to jest okropnie niesprawiedliwe. Niestety, każda z nas przechodzi etap poszukiwania, rozmyślania co by było gdyby. Zrobiłaś wszystko co mogłaś- jestem tego pewna!Natalia, mama Franciszka lubi tę wiadomość
-
MamaEryka wrote:Obecnie jestem w 17 tc. Ostatnio mierzyliśmy miała 3.5 cm. Była ładna. Na nabliższej wizycie mamy ją sprawdzać. Jak to Pan doktor ujął to będzie 17 tydz. to najlepsza pora na takie pomiary(więc największy stres przedemną). Staram się ufać lekarzowi. Zgłaszam mu wszystko od dziwnych przeczuć po najmnieszy dyskomfort. Poznałam go w szpitalu więc on jest ze wszystkim na bierząco i wierzę, że będzie robił wszystko żebyśmy dotrzymali do końca.
Myślę, że w moim przypadku założenie czegoś będzie ostatecznością ze wzgłedu na skłonność do infekcji.
Jeśli chodzi o posiewy to chodzi mi o posiewy z pochwy ale również moczu. Z pochwy miałam już 2 razy- przed ciążą zrobiłam na wszystko co było możliwe-bakterie, grzyby, myco,urea i coś jeszcze z szyjki i z pochwy i wyszły b. dobre. W połwie lutego miałam na grzyby, bakterie i mocz i wszystko narazie dobrze. Pewnie będę prosiła o powtórkę w kwietniu.
Biorę probiotyki-mam nadzieję, że pomagają oraz tabletki na mocz, na wszelki wypadek
Tak koniecznie zrób powtórkę, nawet dla swojego spokoju 3mam kciuki aby wszystko było po Twojej myśli! 🤞🏻 a jakie probiotyki bierzesz i witaminy na mocz? Często masz wizyty kontrolne? Ja robiłam wymazy kilka miesięcy po straconej ciąży.. wyszły takie kwiatki.. przeleczylam bakterie i za chwilę zaszłam w ciążę ale niestety nie wiem czemu ale w 9 tyg straciłam ją. Także jeszcze czekam na swoją tęczę 🌈 Kochana a jak często robisz badanie moczu? Bo dzisiaj wzięło mnie na spr dokumentacji.. i uważam że raz w miesiącu to za mało! Przepraszam że zasypuje Cię pytaniami, ale chciałabym w przyszłości zrobić wszystko co w mojej mocy aby udało się 🙏🏻Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 marca, 15:14
Idź do przodu z uniesioną głową, bo jesteś warta KAŻDEGO marzenia, które kiełkuje w Twojej głowie! 🧡 -
Z jednej strony wiem, że muszę poczekać na wyniki sekcji zwłok i wyniki hist., ale z drugiej już szukam odpowiedzi co by to mogło być. Tak samo chciałabym już robić te wszystkie wymazy a nie mogę, bo jestem w połogu….
Analizujemy każdą sytuację przed, kiedy mogliśmy jakoś zareagować, ale z drugiej strony wiem, że nie mogliśmy. Gdybym tylko miała wtedy taką wiedzę, jaką mam teraz po przeczytaniu tych wszystkich postów 😞
Już wcześniej ciężko było mi zaufać lekarzom, a teraz to już w ogóle będę podważać każde słowo, sama będę dodatkowo się badać i przynosić dodatkowe badania, czytać, sprawdzać… a i tak nie ma gwarancji…wydawać by się mogło, że byłam pod dobrą opieką, mam wrażenie, że każdy u mnie skupiał się tylko na tych płytkach krwi, przez co wszystko inne było uśpione.
Niby myślę, że chciałabym być w kolejnej ciąży, a z drugiej rozrywa mi serce, bo to będzie inne maleństwo, to nie będzie Franuś. W rodzinie we trzy chodziłyśmy w ciąży, dwóch chłopców bliźniaki już są na świecie od stycznia, później miał być Franek, zaraz Szymek i mieli we czwórkę łobuzować na imprezach rodzinnych. Serce będzie mi pękać za każdym razem jak będę na nich patrzeć i myśleć, że Franio miał z nimi biegać.29.02.2024r. Franciszek 34 tc 👼 -
Mamo Franciszka... też pamiętam też moment, jak mi się wydawało ze w terminie porodu ktoś po prostu mi ją odda... mimo że minęło 3 miesiące...
Przykro się czyta takiw historie, mimo że u mnie minęły ponad 3 lata, to nadal boli...
Daj sobie czas, pozwól na te emocje, nie rób nic na siłę... wiem, że z czasem wrócicie do starań, doczekasz się żywego dziecka, ale to kolejny etap, na razie potrzebujecie czasu...Natalia, mama Franciszka lubi tę wiadomość
27tc+3 - 😢 [*] 11.20
37tc+3 - 🌈
6tc+4 - 😭 [*] 07.24 - żegnaj okruszku...
3tc+4 💔
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _
X.2021 - start IVF
23.12.21 - transfer blastki ❄️4AA
29.12 - 6dpt - beta 39.40 mlU/ml
18.01 - 26dpt - 6+1 CRL 0.55cm i bijące serduszko 😍
01.03 - 12+1 I prenatalne 7.5cm chłopca 💙
21.04 - 19+3 - II prenatalne - 330g 💙
06.07 - 30+2 - III 25.08 - 1810g 💙
25.08 - 37+3 - 3220g i 54cm cudu jest juz ze mną
...
_ _ _ _
03.24 - wracamy po rodzeństwo
04.06 FET ❄️3AA 🙏🙏
09.06 - 5dpt. - ⏸️
06.07 - 7+2 💔
_ _ _ _
04.09 prog 41.8; 2dpt 18.4
05.09 - FET ostatniej szansy ❄️4AB
4dpt - ⏸️; beta 59.8🤯; prog 28.5
11.09 - 6dpt 80.4 💔 7dpt 79.8; 9dpt 98 🤯
___________
II IVF??????? 🤯😭🤯 -
Natalia, mama Franciszka wrote:Właśnie ta ureaplazma nie daje mi spokoju, jak byłam przyjmowana na izbę przyjęć to robili mi wymaz z szyjki, ale w sumie w wypisie nie mam wyników, pewnie za wcześnie było, jak będę odbierać badanie histopatologiczne to się upomnę, chociaż ciekawe czy akurat pod tym kątem ten wymaz był zbadany….
Tak czytałam Twoją historię i w poniedziałek jadę do laboratorium zbadać tego parwowirusa b19. Ja rodziłam 29.02.24, więc myślę że jeszcze mogłoby coś wyjść ?
Ponadto wyszły mi wysokie przeciwciała na cmv ( że niby wirus nieaktywny, że przechodziłam kiedyś), ginekolog powtórzyła badanie i niby niższe, ale nadal wysokie, bo ponad 500, zleciła awidnosc. Zaczęłam dopiero to drążyć bo nie kojarzę, żebyśmy rozmawiały o tym, zadzwoniłam nawet do labo w szpitalu wczoraj to Pani powiedziała, że zlecenie było źle wystawione i ta awidnosc nie została zbadana, mam żal i do siebie i do ginekolog że to umknęło , ale ta awidnosc teraz sobie sama zbadam i będę miała informację czy faktycznie to stare czy świeże zarażenie.
Czytając tu wątki mam ogromną nadzieję, że przy ewentualnej kolejnej ciąży heparyna i acard by pomogły, ale jak napisałaś, że u Ciebie mimo wszystko się nie udało to jednak straciłam trochę tą nadzieję 🥺 drugi raz takiej straty bym nie przeżyła 😢
Nie trać nadziei! Kazdy przypadek jest inny i nie na wszystko mamy wpływ😔 Każdy lekarz, z którym rozmawiałam po porodzie miał pewność, że to ten wirus. Chociaż ja do tej pory nie mogę w to uwierzyć... Bo to oznacza ogromnego pecha, jeśli można to tak w ogóle ująć 😪 Ale badania mówią same za siebie, wysokie miana igg i igm na infekcję parwowirusem świadczyły, że w momencie straty byłam w szczycie zakażenia. Zrób je sobie koniecznie. W szpitalu mi powiedziano, że po koronawirusie obserwuje się ogromną ilość zakażeń parwowirusem u kobiet w ciąży i wiele martwych porodów. Wcześniej nie było to tak często spotykane.
Natalia, mama Franciszka lubi tę wiadomość
13.12.2013 synek Oliwier 😍
06.2018 poronienie w 6tc😪
08.2018 poronienie zatrzymane w 8tc 😪
01.2023 poronienie w 6tc 😪
05.2023 poronienie w 7tc 😪
31.01.2024 Aniołek Adaś z 33tc 😭👼💔
"Jeśli czasem patrzysz w niebo, to znaczy, że jeszcze w coś wierzysz..."
05.10. - II 😍
14.10. - mamy ❤️
23.11. - I prenatalne - 6,4cm maleństwa 😘 USG w porządku -
Zrobię na pewno, miałam styczność z dziećmi żłobkowymi, czy przedszkolnymi a ten wirus jak i rsv teraz bardzo szalał. Dziewczyny a macie może wiedzę jak jest liczone zwolnienie, byłam na l4 ciążowym od połowy września praktycznie, więc jakieś powiedzmy 170 dni mam wykorzystane, czy teraz urlop macierzyński jakoś przerywa bieg zwolnienia i jakbym poszła na zwolnienie od psychiatry to mam liczony okres zasiłkowy od nowa ? Czy nie przerywa ? A jeśli nie przerywa to liczy mi się jako 270 dni ? Czy jak ciąża się zakończyła wcześniej to należy mi sie to 182 dni ?
Na tą chwilę nie wyobrażam sobie powrotu do pracy, polega ona na kontakcie z klientem, a mi łzy lecą i zaciska się gardło na każdą pierdołe, choć z drugiej strony wszystko jest tak świeże, że może za dwa mce będę bardzo chciała wrócić do pracy, żeby właśnie się czymś zająć. Jednak nie umiem żyć bez planu, więc muszę siebie przygotowac na każdą ewentualność…
Powiem Wam że w tym całym nieszczęściu i tak mam dużo szczęścia, aktualnie mieszkamy z teściami przed budową, dostaliśmy od nich dużo wsparcia i bardzo przeżyli też stratę wnuczka, nasi przyjaciele i znajomi przyjechali z różnych dalekich stron, żeby być z nami w dniu pogrzebu, tak samo rodzeństwo. Czytając Wasze niektóre posty jak np przyjaciółka, która się odwróciła, czy głupie teksty teściów, rodziców - doceniłam bardziej to swoje szczęście. Tak samo w szpitalu w Warszawie na Madalińskiego, wszystko na najwyższym poziomie, cały personel z nami przeżywał naszą tragedię, a wiadomo nie był to dla nich pierwszy raz. Niektóre Panie uroniły łzy, dbali nie tylko o mnie, ale też o męża, nie był pomijany w tym wszystkim. Wszystko wyjaśnione, zostaliśmy pokierowani dobrze, Pani doktor rozmawiała nawet z górą żeby na koszt szpitala zrobić badanie genetyczne, bo chcieliśmy, ale niestety okazało się że nie mogą ponieść tego kosztu.29.02.2024r. Franciszek 34 tc 👼 -
Natalia urlop przerywa Ci ciągłość. Od nowego roku masz liczony kolejny nowy okres rozliczeniowy. Jeśli nie jesteś w stanie wrócić do pracy to idź normalnie do psychiatry.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 marca, 17:15
24tc...17.05.2017 córeczka 😇💔
26tc...02.03-19.05.2018 córeczka 😇💔
IV.2019 CB
24tc...11.12.2020 córeczka👼💔
9tc... VI.2021 😇💔
05.05.2022 na świecie pojawił się CUD BARTUŚ ❤
"Wtedy, gdy wydaje mi się, że już nie dam rady
- przypominam sobie kto mi się przygląda..." -
Natalia, mama Franciszka wrote:Dziękuję Misia za odpowiedź. A czy nie powinno minąć 60 dni, żeby liczył się nowy okres ? A urlop macierzyński ma 56 dni. Ja wczoraj już tyle różnych rzeczy czytałam, że mam mętlik w głowie już jak to wszystko rozumieć24tc...17.05.2017 córeczka 😇💔
26tc...02.03-19.05.2018 córeczka 😇💔
IV.2019 CB
24tc...11.12.2020 córeczka👼💔
9tc... VI.2021 😇💔
05.05.2022 na świecie pojawił się CUD BARTUŚ ❤
"Wtedy, gdy wydaje mi się, że już nie dam rady
- przypominam sobie kto mi się przygląda..." -
Przytulam nowe mamy. To smutne, że nasze grono się powiększa.
Powiem Wam, że jestem naprawdę wściekła na to, że w obliczu tak wielkiej tragedii jeszcze musimy być swoimi lekarzami. Powinnyśmy w ciąży być spokojne i zaopiekowane, a spada na nas jeszcze ciężar dociekania, czytania, wykonywania masy dodatkowych badań. Zazdroszczę dziewczynom, które mają zaufanego lekarza. Ja jak sobie przypominam słowa, że jakieś gorsze wyniki w ciąży są „normalne” to mam ochotę rzucać talerzami… W ilu to przypadkach, gdyby lekarzy nie zgubiła rutyna, nasze dzieci by nadal żyły. Mam ostatnio gorsze dni. Tak bardzo chciałabym Wam niedługo napisać, że się udało i znowu jestem w ciąży. A chwilę później myślę, że to nie będzie żadne „udało” bo to już będzie inne dziecko, a nasz synek już zawsze będzie martwy.40 tc 💔 -
Ok Misia teraz rozumiem, dziękuję bardzo jeszcze raz.
Insane no właśnie mnie to przeraża, znaleźć kompetentnego lekarza, zaufać mu a później czy dobrze interpretuje te badania….
Jestem ciekawa co u mnie wyjdzie w poniedziałek…29.02.2024r. Franciszek 34 tc 👼