Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Mama_aniołka wrote:Witam wszystkie Aniołkowe Mamy. Niestety 14 marca dołączyłam do waszego grona. Ciąża wzorowa, ginekolog zawsze była z niej zadowolona. 12 marca miałam wizytę wszystko było w porządku, tyle co ginekolog chciała mnie zobaczyć za tydzień, bo z ilością wód płodowych byłam na górnej granicy normy. Zostałam też pouczona jak rano liczyć ruchy maluszka, co nie do końca wzięłam do serca, bo moja wiercipięta kopała mnie co chwile. Następnego dnia od rana sprzątałam i zajmowałam się dwójka starszych dzieci i dopiero jak ułożyłam córcię do snu, zdałam sobie sprawę, że jeszcze nie czułam tamtego dnia synka. Zaczęłam jeść czekoladki i leżałam czekając na reakcję. Zwykle gdy tylko położyłam się na boku, który mu nie odpowiadał wiercił się niemiłosiernie, aż zmieniłam stronę. Tym razem tego nie robił. W którymś momencie nawet wyczułam jego nóżkę i zaczęłam ją trącać... Nie zabierał jej. Też nie miałam problemu żeby leżeć na plecach, gdzie normalnie czułam ucisk i gorzej było oddychać. Zaczęłam się martwic, ale nadzieja podpowiadała, że przecież dzieci po 37 tygodniu mniej się ruszaja, bo nie mają miejsca... Dzwoniąc do teściowej, czy mogę podrzucić jej dzieci, zaczął łamać mi się głos. W szpitalu papierologia, bo powiedzieli , że na IP nikt do mnie nie przyjdzie z ktg i przyjmują mnie na oddział. Uznałam że to bez sensu, bo chce się tylko uspokoić, że z małym wszystko w porządku. Na oddziale widziałam jak położne mają problem ze znalezieniem tętna. Zaczęłam coś słyszeć - no nareszcie! Chociaż brzmiało inaczej niż zwykle. Założyły mi pulsometr na palec i usłyszałam jak mówią między sobą, że to ten sam puls. Zaczęły mnie gdzieś prowadzić mi z oczu zaczęły lecieć łzy, ale wciąż nie dopuszczałam do myśli najgorszego. W gabinecie czekał lekarz. Zaczął mi robić USG... Po chwili usłyszałam, że nie ma bicia serca. Miałam wrażenie, że cały świat nagle na mnie spadł i przygniótł. Zaczęłam płakać i histeryzować chciałam tylko zwinąć się w kulkę i zniknąć, a lekarz bez emocji poprosił abym wyprostowała nogi, bo musi dokończyć badanie. Usłyszałam też że poród SN to dla mnie najlepsza opcja, a ja chciałam tylko żeby mnie uśpili i wszystko ze mnie wycięli, bo już tego nie chce! Zrozumiałam że nie mam wyjścia.
Nie zapomnę telefonu do mojego męża i jego straszny płacz, gdy już zdołałam mu powiedzieć. Nie wiem jak to zrobił, ale ledwie przebrałam się w koszule do porodu i zaczęłam iść do gabinetu, to on już przy mnie był, tak ogromnie płacząc. Dostałam cytotec i czekałam. Cały czas płakałam i nie potrafiłam dotknąć brzucha, był taki nieruchomy, pusty. Nie mogłam uwierzyc, że to się dzieje. Mój mąż musiał wracać do dzieci i tak nie wiedzieliśmy, czy przez noc coś ruszy. Cały czas płakałam mimo relanium, chyba około 22 dostałam coś na sen. Chyba o 1 obudziły mnie skurcze. Nie mogłam nikogo znaleźć i chyba dopiero po 2 udało mi się znaleźć położną. Miałam 3 cm rozwarcia. Ledwie dotarliśmy na salę porodową i wyprosiłam znieczulenie dooponowe, placzac, że dla żywego dziecka zniosłabym bóle, ale teraz nie chce, miałam już 5 cm. Zadzwoniłam po męża. Nie wiem czy minęło 30 minut już przy mnie był. Nie chciał być przy wcześniejszych porodach, teraz nie odrywając oczu, patrzył jak rodzę naszego Aniołka. Ledwie zaczęłam przeć, on już zaczął wychodzić, położne krzyczaly, żebym przestała, bo nie chciały żebym popękała. Nie wiem czy minęły 3 minuty a on już był... I ta przeszywająca cisza. Na początku, patrzyłam tylko w sufit, nieruchoma, nawet nie płakałam. Uslyszalam, że znaleźli przyczyne- pępowina była bardzo długo i zawiązał się na niej węzeł.... Wiedziałam że mąż stoi koło poloznej, nad naszym synkiem i płacze. Ta go mierzyła. 3550g i 56 cm. Śliczny donoszony noworodek. Dopiero po chwili odważyłam się popatrzeć. Znowu zalalam się łzami gdy zobaczyłam te nieruchome, bezwładne ciałko. Dostałam go ślicznie ubranego, zawiniętego w rożek, miał czapeczkę. Był piękny, wyglądał jakby spał...
W zeszły piątek byłam u psychiatry, dała mi leki na wyciszenie. W końcu śpię w nocy i co chwilę nie płacze, chociaż czuję się w ciągu dnia trochę otumaniona. Ale byłam taka zmęczona, tym nieustannym płaczem, nie byłam w stanie zajmować się dziećmi. Też nie chcę, żeby widziały mnie ciągle zapłakanej. Tylko one i mąż, który dzielił ze mną ten ból, wtedy gdy był najbardziej rozdzierający, utrzymały mnie przy życiu. Wyrzuty sumienia, że nie uchronilam naszego dziecka i że gdybym zauważyła coś wcześniej mogłabym Go uratować chyba zaczynają znikać. Wszyscy mnie zapewniają że od zaciśnięcia pępowiny miałam minuty aby dojechać do szpitala.... Wciąż nie rozumiem dlaczego. Myślałam że po 37 tygodniu jest bezpieczny, w końcu to donoszona ciąża. Życie już nigdy nie będzie takie samo, w końcu część mnie, dosłownie, umarła.
Przepraszam, że tak się rozpisalam.
Mamo Aniołka, nie wiem czy w jakikolwiek sposób przyniesie Ci to ulgę, ale spotkało mnie to samo, co Ciebie moja historia rozegrała się w szpitalu, moja córka zaraz po rozpoczęciu indukcji porodu zaczęła pokazywać objawy postępującego niedotlenienia w ktg. Niestety ani lekarz ani położna nie zrobili nic, żeby ją ratować Córka zmarła pomiędzy jednym a drugim ktg w szpitalu tak jak Twój synek, miała węzeł na pępowinie, który prawdopodobnie się zacisnął. Jestem takim przykładem, że czasami bycie w szpitalu nic by nie zmieniło, bo machina szpitalna potrafi być po pierwsze zbyt powolna, a po drugie bezduszna.09.2017 synek
09.2019 [*] córeczka 40 tc
04.2020 puste jajo płodowe
02.2021 tęczowy synek -
Misiaa wrote:Ojeeej wzruszyłaś mnie bardzo, nie spodziewałam się. Dziękuję ❤
Moje przesłanie dla każdej z Was: po każdej burzy wychodzi słońce. Nie od razu. Czasami trzeba przejść piekło na ziemi ale nigdy się nie poddawać. Jeszcze nie raz każda z Was upadnie. Nie raz będziecie płakały ale z całego serca Wam życzę abyście odnalazły sens w tym bezsensie. Wasza ciężka walka zostanie wynagrodzona a gdy braknie Wam już sił pomyślcie sobie że gdzieś tam w świecie jest kobieta która ciepło o Was myśli i wierzy że dacie radę ❤ bo sama przeszła przez piekło aby móc dzisiaj trzymać w ramionach swój Cud ❤ ściskam Was wszystkie ❤
Bardzo mocno, wirtualnie Ciebie przytulam!!
Jesteś wspaniałą kobietą! ♥️
-
Cześć dziewczyny, od niedawna dopiero jestem w stanie pisać o tym wszystkim, a co dopiero czytać historie innych mam.
Miałam problem z zajściem w ciążę, ale w końcu się udało.
W grudniu 2023 musiałam urodzić bliźniaczki w 22 tygodniu z powodu niewydolności szyjki macicy, pomimo założonego szwu odeszły mi wody i wpadłam w paskudną infekcję, spędziłam dużo czasu na antybiotykach dożylnych i nie tylko, ale nie udało się i musieli mi wywołać poród gdyż infekcja za szybko rosła, rodziłam już z wysoką gorączką, mówili że to ostatnia chwila żebym chociaż ja z tego wyszła.
Jedną dziewczynkę straciłam przy porodzie, drugą po 7 dniach.
Bardzo bym chciała zajść w ciążę, ale boję się niesamowicie. Nie dość, że rzadko kiedy mam owulację, i nie wiadomo kiedy znowu zajdę w ciążę, to jeszcze dochodzi strach spowodowany kolejną niewydolnością szyjki i przechodzeniem od nowa tego wszystkiego.
Jesteście wspaniałe, silne, uwielbiam czytać szczęśliwe rozwiązania i historie zdrowych dzieci, ale nie wiem juz co mam zrobić, czy się decydować, i jak postępować w ewentualnej przyszłej ciąży…
-
Gabigabi wrote:Cześć dziewczyny, od niedawna dopiero jestem w stanie pisać o tym wszystkim, a co dopiero czytać historie innych mam.
Miałam problem z zajściem w ciążę, ale w końcu się udało.
W grudniu 2023 musiałam urodzić bliźniaczki w 22 tygodniu z powodu niewydolności szyjki macicy, pomimo założonego szwu odeszły mi wody i wpadłam w paskudną infekcję, spędziłam dużo czasu na antybiotykach dożylnych i nie tylko, ale nie udało się i musieli mi wywołać poród gdyż infekcja za szybko rosła, rodziłam już z wysoką gorączką, mówili że to ostatnia chwila żebym chociaż ja z tego wyszła.
Jedną dziewczynkę straciłam przy porodzie, drugą po 7 dniach.
Bardzo bym chciała zajść w ciążę, ale boję się niesamowicie. Nie dość, że rzadko kiedy mam owulację, i nie wiadomo kiedy znowu zajdę w ciążę, to jeszcze dochodzi strach spowodowany kolejną niewydolnością szyjki i przechodzeniem od nowa tego wszystkiego.
Jesteście wspaniałe, silne, uwielbiam czytać szczęśliwe rozwiązania i historie zdrowych dzieci, ale nie wiem juz co mam zrobić, czy się decydować, i jak postępować w ewentualnej przyszłej ciąży…
Gabigabi bardzo mi przykro z powodu tego co przeszłaś 😞💔myślę że warto dać sobie czas. Pobyć z tymi emocjami. To że się boisz jest zupełnie zrozumiałe.
My chyba wszytskie się tu boimy na różne sposoby. Może spróbuj zasięgnąć opinii kilku dobrych lekarzy ? Może okaże się że jest coś co można zrobić żeby zmniejszyć ryzyko ? Może jeśli ten lęk utrudnia Ci bardzo, to warto pomyśleć o terapii ? Pomoże ułożyć emocje, przeżyć żałobę i zapanować nad lękiem.
Ściskam ❤️ -
Gabi gabi bardzo mi przykro wyobrażam sobie ile też nadziei musiałaś mieć, że chociaż druga córeczka przeżyje, przecież teraz udaje się uratować takie wcześniaki 🥺 ale miałaś chociaż te 7 dni, które mogłaś na nią patrzeć, zapewne były to ciężkie dni, nie mogłaś jej przytulić i musiałaś patrzeć na całą tą aparaturę, ale mimo wszystko masz więcej wspomnień niż niejedna z nas- spróbuj przekuć to w coś pozytywnego w swoich myślach.
Jeśli chodzi o strach to każda z nas go czuje. Ja mam tak ze z jednej strony czuję, że teraz już będzie dobrze jak uda się zajść w ciążę, przecież jest tyle pozytywnych historii, a z drugiej zaraz paraliżuje mnie strach, że jeśli drugi raz bym musiała przez to przechodzić to nie przeżyję tego…jednak wiem, że bardzo chcę mieć dziecko, więc będę próbować.
Po tym forum widzę, ze czym dalej od porodu tym ten strach jest coraz większy…
A rozmawiałaś już może z lekarzami, czy na przyszłość można jakoś na coś zwrócić uwagę, żeby nie powtórzyła się ta sytuacja z szyjką ? Może wcześniej założyć szew ? Jakieś zapobiegawcze leki/ suplementy na tą infekcję ?29.02.2024r. Franciszek 34 tc 👼 -
Cześć Natalia, tak, mam od lekarza już potwierdzone, że po skończonym 1 trymestrze będzie decyzja: szew czy pessar. Co do leków, to jeszcze nie wiem.
Jest szansa, że to się stało przez ciążę bliźniaczą, jak będzie pojedyncza to może nie będzie się tak szybko skracać. Ale miałam już 3 opinie i każdy ma inne zdanie…
Natalia, mama Franciszka lubi tę wiadomość
-
Gabi, przytulam mocno ;( tak mi przykro że musiało Cię to spotkać. Zawsze jest mi smutno gdy widzę wpis od nowej osoby w tym wątku bo już wiem co to oznacza:( to jest takie niesprawiedliwe...
Rozumiem Twój strach też mam go w sobie dużo, z jednej strony podjęłam starania o tęczowe maleństwo ale z drugiej już mnie paraliżuje strach...
Czas pozwala się przyzwyczaić do bólu daj sobie go tyle ile potrzebujesz...
Dobrze że chodzisz do różnych lekarzy po opinie zawsze ten kolejny może popatrzeć z innej strony na Twój problem i znaleźć jakieś inne rozwiązanie.
Przytulam jeszcze raz i wierzę że dasz radę🤍 zostań z nami i pisz zawsze jak będziesz miała taką potrzebę -
Lumi86 wrote:Mamo Aniołka, nie wiem czy w jakikolwiek sposób przyniesie Ci to ulgę, ale spotkało mnie to samo, co Ciebie moja historia rozegrała się w szpitalu, moja córka zaraz po rozpoczęciu indukcji porodu zaczęła pokazywać objawy postępującego niedotlenienia w ktg. Niestety ani lekarz ani położna nie zrobili nic, żeby ją ratować Córka zmarła pomiędzy jednym a drugim ktg w szpitalu tak jak Twój synek, miała węzeł na pępowinie, który prawdopodobnie się zacisnął. Jestem takim przykładem, że czasami bycie w szpitalu nic by nie zmieniło, bo machina szpitalna potrafi być po pierwsze zbyt powolna, a po drugie bezduszna.
Lumi86 dziękuję, że podzieliłaś się ze mną swoją historią. Bardzo mi przykro z powodu Twojej córeczki. Ja wierzyłam że po 37 tygodniu mój synek jest już bezpieczny, przez co szok i niedowierzanie było jeszcze większe, nie wyobrażam sobie co Ty czułaś, będąc w terminie i pod opieką lekarzy. Dziękuję, bo rzeczywiście, jakkolwiek podle to zabrzmi, przyniosło mi to nieco ulgi. Widzę że doczekałaś się synka. Gratuluję! Mogę wiedzieć jak szybko zaczęłaś się starać? Jak się czułaś przed ciążą i w jej trakcie? Ja z jednej strony ciągle myślę o tym, że pragnę trzymać w ramionach zdrowego noworodka, a z drugiej strony będę umierać ze strachu do końca ciąży. Poza tym czułabym się nie fair wobec mojego Aniołka... I chyba w naszym wypadku nie robią żadnych badań? Nazywają to wypadkiem, kolizją pępowinową...
Gabigabi bardzo mi przykro. Ja gdy rodziłam, nie miałam już nadziei. Twoja tliła się jeszcze tydzień. To takie niesprawiedliwe2018 Mikołaj 🩵
2021 Marysia🩷
03.2024 (37 tc) Mateuszek💔
08.2024 (10 tc) Gabryś 💔 -
Gabi ja też przez niewydolność szyjki w 23tyg straciłam moją córeczkę 😥. Bylam na prenatalnych było wszystko dobrze, a za 2 tyg świat mi się zawalił. Wszystko trwało błyskawicznie.
W 21 r udało mi się zajść w ciążę. W związku z historią planowali założyć szewek lub pessar. Ale nie zdążyli. Zachorowałam na covid i od razu szyjka 2 cm jak trafiłam do szpitala, a dzień później 1cm. Chyba nigdy nie zapomnę słów że ze względu na wysokie crp nie zrobią mi zabiegu zalozenia szewku i muszę być przygotowana na wszystko. Na szczęście zdążyli choć też na wariackich papierach to wszystko było. Organizm był osłabiony non stop mialam jakieś infekcje i non stop bralam antybiotyki, a jak juz nie bylo infekcji to bralam antybiotyki jakby zapobiegawczo. Mimo że nie dawali dużych szans na to że donoszę ciążę i odliczali a to 25 tydz, 28, 30... To jednak mi się udało mimo wielu przeciwności
Życzę ci tego samego aby sie udało.
P.s.
Około 28 tyg, mąż wyczytał w jakis opracowaniach że jak DHa bierze się to ma ono wpływ m.in na szyjkę. Zaczęłam brać i ta szyjka niesforna pod koniec ciąży tronke się wydłużyła. Nie wiem czy to od tego czy od ręki mierzącego. No ale ... Nadzieja jest ważna w trudnych przypadkach
Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 kwietnia, 11:58
11.2018 😇23tydz
06.2019 😇
07.2019 😇
16.11 - mamy ♥️ 6+2
5-8.12 szpital, krwiak
14.12-wizyta 10+2, CRL 4,33
30.12 prenatalne CRL 7,6cm, 💜
11.01 mała księżniczka 😍
4.02-22.02 Szpital 😓 szew ratunkowy -szyjka 7 mm
28.02 połówkowe- 440g 💜💜 21+2
09.03-szewek trzyma, leżing cd.
29.03 bez zmian
07.04 diabetolog -> cukrzyca 🍬 narazie próbujemy z dietą
12.04 szyjka 9 mm, rozwarcie wewn 🥺
18.04 -16.05 szpital -> 1340g niuni 💓 28+2 sterydy-> 1700g niuni 💓 30+2 -> 2340g niuni 💓32+2.
24.05 - szyjka 19-20mm 💪💪, podejrzenie cholestazy 😓
27.05 - cholestaza, wdrożone leczenie
1.06- cholestaza pełną parą, b.złe kwasy żółciowe
2.06- 19.06 kierunek szpital 2200g niuni 34+5💓
15.06- moja księżniczka już z nami 2870 💓💜💓 - 36+4
-
Gabigabi wrote:Cześć Natalia, tak, mam od lekarza już potwierdzone, że po skończonym 1 trymestrze będzie decyzja: szew czy pessar. Co do leków, to jeszcze nie wiem.
Jest szansa, że to się stało przez ciążę bliźniaczą, jak będzie pojedyncza to może nie będzie się tak szybko skracać. Ale miałam już 3 opinie i każdy ma inne zdanie…
Bardzo Ci współczuję kochana serce mi się łamie, jak czytam Twój wpis… 💔 wierzę, że masz w sobie dużo siły i podniesiesz się z tej ogromnej tragedii..
Chcialam też właśnie zasugerować, że może to przez bliźniacza ciążę. To jest ogromne ryzyko, obciążenie dla organizmu.
Mi to samo tłumaczyli i jestem im wdzięczna bo daje mi to nadzieję, na kolejną zdrową, pojedynczą ciążę. Wierzę, że będziemy miały jeszcze tęczowe dzieciWiadomość wyedytowana przez autora: 4 kwietnia, 19:05
-
Bardzo dawno mnie tu nie było, miałam pisać, ale na początku powstrzymywał mnie strach, a teraz za bardzo nie mam czasu.
Witam Was wszystkie nowe aniołkowe mamusie i mocno przytyłam. Nie ma słów pocieszenia. Trzeba żyć dla tych, którzy pozostali, nie poddawać się i myśleć o tym, że w końcu wyjdzie słońce po tej burzy.
Chciałam dopisać resztę mojej historii, bo jest o czym. Po stracie córeczki bardzo pragnęłam być w ciąży, ale oczywiście nie mogłam, bo miałam CC. Nikomu nigdy o tym nie mówiłam, ale w szpitalu chwilę przed nią umarło inne dziecko, a za parę godzin ona. Byłam zła, że tamto dziecko zabrało ją też (nie rozumiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że odeszli sobie razem). Potem wyczułam w jakimś wywiadzie, że często wczesniaki umierają jeden po drugim w podobnym czasie... dziwne zjawisko.
Gdy chodziłam na spacery, widziałam dziwne znaki, np. dwa ptaszki, dwa kwiatuszki, itp. Przeszło mi przez myśl, że w następną ciążę znajdę je i będą to bliźniaki - dwie dziewczynki. Nadałam im imiona i żyłam tą nadzieją cały rok. Codziennie mówiłam im dobranoc, czując, że moja córeczka do mnie wróci, razem z dzieckiem, z którym umarła.
Od grudnia zaczęłam się starać o ciążę. 21 marca, dniu urodzin mojej córeczki, zrobiłam test ciążowy. Beta wyszła mega wysoka, a na badaniu dwa pęcherzyki... wiedziałam, że to bliźniaczki, czułam to przez rok. Potem ciąża głównie leżana, w 8 tygodniu szpital, krwawienie, myślałam że stracę wszystko kolejny raz, ale okazało się że to nic. Ciąża była mega ciężka, leżenie, strach, myślenie. Około 30tc się zaczęły skurcze, szpitale powstrzymywanie porodów, kilka razy, sterydy. Ogromna tęsknota za starszym synkiem. Ale przetrwaliśmy to, nie wiem jak.
W 36tc odeszły wody i się zaczęło... urodziłam dwóch pięknych chłopczyków. Bardzo mnie dużo kosztowało rozczarowanie płcią... naprawdę myślałam, że to ona wróci. Długo musiałam układać w głowie, że ona nie wraca i za każdym razem rozrywa mi serce, to taki duszący płacz z głębi. Teraz mam dwóch 5-miesięcznych szkrabów i do tej pory się dziwię jak... jak to się stało, że się udało. Kocham ich nad życie... moje małe iskierki. Po tej ciąży miałam mnóstwo komplikacji, mój organizm się wypompowali totalnie. 3 tygodnie w szpitalu, nie mogli zbić CRP prawie sepsa, wtedy ja myślam że umrę. Potem bardzo ciężki połóg, czarna dziura. Ale wyszłam z tego mega silniejsza. Zaczęłam żyć na innym levelu, tęsknota za córką jest i nigdy nie zniknie, marzę o córce. Wiem, że ona nie wróci, ale bardzo chcę użyć jej ubranek dla siostrzyczki. Za kilka lat jak będę mieć siłę spróbuję jeszcze ostatni raz. Mój ginekolog mówi że 3 CC to już maks w moim przypadku.
Dużo słońca kochane dziewczyny. Każdej życzę ogromnej tęczy i mnóstwo wiary. ❤️Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 kwietnia, 15:58
Natalia, mama Franciszka , MamaMotylków, Camille44 lubią tę wiadomość
"- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy?
- Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
27.04.2021 Synek 😍
21.03.2022 Córeczka 💔 🦋 (poród przedwczesny 26tc)
Od grudnia 2022 ➡ starania o 🌈 ➡ 21.03.2023 ❤️😍
29.10.2023 tęczowe bliźniaki synek W. i I. 🌈 -
Ja jestem ponad rok od śmierci mojej córki. Moja córeczka była chora, więc w jakiś sposób byłam przygotowana że może być różnie. Zmarła krótko po porodzie. Nie byłam przygotowana natomiast na to że będę mieć problem ze znalezieniem lekarza który pomoże mi zajść w kolejną ciążę. U lekarzy byłam kilku i każdy daje mi do zrozumienia że szkoda że nie mogłam terminować tamtej ciąży... Nie wiem po co mi to mówią. Swoje dziecko chciałam urodzić i nie rozumiem jak można powiedzieć mamie chorego dziecka, że szkoda że nie umarło wcześniej... przepraszam, ale musiałam się wyżalić. Mimo upływu czasu jest mi czasami ciężko, a tacy lekarze mi w niczym nie pomagają.starania od 8/2023
Fertistim, Proxeed Women, Pregna Start, cynk, mangan, witamina D, witamina K, magnez+B6, omega 3
Olej lniany -
molusia88 wrote:Bardzo dawno mnie tu nie było, miałam pisać, ale na początku powstrzymywał mnie strach, a teraz za bardzo nie mam czasu.
Witam Was wszystkie nowe aniołkowe mamusie i mocno przytyłam. Nie ma słów pocieszenia. Trzeba żyć dla tych, którzy pozostali, nie poddawać się i myśleć o tym, że w końcu wyjdzie słońce po tej burzy.
Chciałam dopisać resztę mojej historii, bo jest o czym. Po stracie córeczki bardzo pragnęłam być w ciąży, ale oczywiście nie mogłam, bo miałam CC. Nikomu nigdy o tym nie mówiłam, ale w szpitalu chwilę przed nią umarło inne dziecko, a za parę godzin ona. Byłam zła, że tamto dziecko zabrało ją też (nie rozumiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że odeszli sobie razem). Potem wyczułam w jakimś wywiadzie, że często wczesniaki umierają jeden po drugim w podobnym czasie... dziwne zjawisko.
Gdy chodziłam na spacery, widziałam dziwne znaki, np. dwa ptaszki, dwa kwiatuszki, itp. Przeszło mi przez myśl, że w następną ciążę znajdę je i będą to bliźniaki - dwie dziewczynki. Nadałam im imiona i żyłam tą nadzieją cały rok. Codziennie mówiłam im dobranoc, czując, że moja córeczka do mnie wróci, razem z dzieckiem, z którym umarła.
Od grudnia zaczęłam się starać o ciążę. 21 marca, dniu urodzin mojej córeczki, zrobiłam test ciążowy. Beta wyszła mega wysoka, a na badaniu dwa pęcherzyki... wiedziałam, że to bliźniaczki, czułam to przez rok. Potem ciąża głównie leżana, w 8 tygodniu szpital, krwawienie, myślałam że stracę wszystko kolejny raz, ale okazało się że to nic. Ciąża była mega ciężka, leżenie, strach, myślenie. Około 30tc się zaczęły skurcze, szpitale powstrzymywanie porodów, kilka razy, sterydy. Ogromna tęsknota za starszym synkiem. Ale przetrwaliśmy to, nie wiem jak.
W 36tc odeszły wody i się zaczęło... urodziłam dwóch pięknych chłopczyków. Bardzo mnie dużo kosztowało rozczarowanie płcią... naprawdę myślałam, że to ona wróci. Długo musiałam układać w głowie, że ona nie wraca i za każdym razem rozrywa mi serce, to taki duszący płacz z głębi. Teraz mam dwóch 5-miesięcznych szkrabów i do tej pory się dziwię jak... jak to się stało, że się udało. Kocham ich nad życie... moje małe iskierki. Po tej ciąży miałam mnóstwo komplikacji, mój organizm się wypompowali totalnie. 3 tygodnie w szpitalu, nie mogli zbić CRP prawie sepsa, wtedy ja myślam że umrę. Potem bardzo ciężki połóg, czarna dziura. Ale wyszłam z tego mega silniejsza. Zaczęłam żyć na innym levelu, tęsknota za córką jest i nigdy nie zniknie, marzę o córce. Wiem, że ona nie wróci, ale bardzo chcę użyć jej ubranek dla siostrzyczki. Za kilka lat jak będę mieć siłę spróbuję jeszcze ostatni raz. Mój ginekolog mówi że 3 CC to już maks w moim przypadku.
Dużo słońca kochane dziewczyny. Każdej życzę ogromnej tęczy i mnóstwo wiary. ❤️
Dziękuję że napisałaś dalszy ciąg swojej historii 🤍🤍
Daje to dużo nadzieii
Wierzę bardzo mocno że doczekasz się córeczki tutaj na ziemi Twoja córeczka aniołek napewno tego przypilnuje 🤍molusia88 lubi tę wiadomość
-
Miś wrote:Ja jestem ponad rok od śmierci mojej córki. Moja córeczka była chora, więc w jakiś sposób byłam przygotowana że może być różnie. Zmarła krótko po porodzie. Nie byłam przygotowana natomiast na to że będę mieć problem ze znalezieniem lekarza który pomoże mi zajść w kolejną ciążę. U lekarzy byłam kilku i każdy daje mi do zrozumienia że szkoda że nie mogłam terminować tamtej ciąży... Nie wiem po co mi to mówią. Swoje dziecko chciałam urodzić i nie rozumiem jak można powiedzieć mamie chorego dziecka, że szkoda że nie umarło wcześniej... przepraszam, ale musiałam się wyżalić. Mimo upływu czasu jest mi czasami ciężko, a tacy lekarze mi w niczym nie pomagają.
Przytulam mocno 🤍🫂
To też musi być bardzo ciężkie przeżycie
Masz w sobie dużo siły!! Jestem pełna podziwu
A lekarze to czasem masakra., brak słów...
Z jakiej części Polski jesteś? O ile mieszkasz w Polsce jakby co to może polecę jakiegoś lekarza albo ktoś inny może będzie mógł polecić kogoś sprawdzonegoMiś lubi tę wiadomość
-
molusia88 wrote:Bardzo dawno mnie tu nie było (…)
O kurcze… ale historia. Przepiękna pomimo ogromu nieszczęścia i dająca nadzieję. O „wracaniu” dzieci już czytałam jakiś czas temu. Sprawa wydała mi się tak piękna, że tak mocno wbiłam sobie do głowy to, że mój synek do mnie wróci, że stało się to dla mnie ogromnym źródłem siły. Wierzę… wiem, że jego duszyczka do mnie wróci. Że zmienił termin porodu. I jest to tak samo prawdopodobne jak to, że dziecko urodzi się martwe w 40 tc. Niemożliwe, a jednak. Już nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
Miś, bardzo Ci współczuję i łączę się w bólu w poszukiwaniu lekarza. Już nawet nie ma siły tego komentować i wiem, że nie mam się co łudzić, że nawet jak jakiegoś w końcu znajdę, to mu w 100% zaufam.Miś, molusia88, Kreska41 lubią tę wiadomość
40 tc 💔 -
Gabigabi wrote:Cześć dziewczyny, od niedawna dopiero jestem w stanie pisać o tym wszystkim, a co dopiero czytać historie innych mam.
Miałam problem z zajściem w ciążę, ale w końcu się udało.
W grudniu 2023 musiałam urodzić bliźniaczki w 22 tygodniu z powodu niewydolności szyjki macicy, pomimo założonego szwu odeszły mi wody i wpadłam w paskudną infekcję, spędziłam dużo czasu na antybiotykach dożylnych i nie tylko, ale nie udało się i musieli mi wywołać poród gdyż infekcja za szybko rosła, rodziłam już z wysoką gorączką, mówili że to ostatnia chwila żebym chociaż ja z tego wyszła.
Jedną dziewczynkę straciłam przy porodzie, drugą po 7 dniach.
Bardzo bym chciała zajść w ciążę, ale boję się niesamowicie. Nie dość, że rzadko kiedy mam owulację, i nie wiadomo kiedy znowu zajdę w ciążę, to jeszcze dochodzi strach spowodowany kolejną niewydolnością szyjki i przechodzeniem od nowa tego wszystkiego.
Jesteście wspaniałe, silne, uwielbiam czytać szczęśliwe rozwiązania i historie zdrowych dzieci, ale nie wiem juz co mam zrobić, czy się decydować, i jak postępować w ewentualnej przyszłej ciąży…
Strach i niepewność nie miną😔 ciąża nie będzie dla nas pięknym czasem beztroski i radości. Już nie...
Moja ostatnia ciąża była jedną wielką walką. Po kilku poronieniach, w końcu udało mi się ją utrzymać dłużej niż 8 tygodni, potem pojawiły się inne problemy, którym towarzyszył ciągły stres i nerwy. I kiedy miało być już dobrze moje maleństwo nagle odeszło... Nikt nie da nam gwarancji szczęśliwego finału. Ja szukam w sobie siły, żeby znów spróbować, bo czuję, że nie będę szczęśliwa, jeśli nie zawalczę.
Straciłaś dwoje dzieci, tak bardzo współczuję 😔bezsens śmierci naszych dzieci jest dla mnie wciąż nie do pojęcia 💔 Ale szczęśliwe historie Mam z tego forum dają bardzo wiele nadziei na 🌈13.12.2013 synek Oliwier 😍
06.2018 poronienie w 6tc😪
08.2018 poronienie zatrzymane w 8tc 😪
01.2023 poronienie w 6tc 😪
05.2023 poronienie w 7tc 😪
31.01.2024 Aniołek Adaś z 33tc 😭👼💔
"Jeśli czasem patrzysz w niebo, to znaczy, że jeszcze w coś wierzysz..."
05.10. - II 😍
14.10. - mamy ❤️
23.11. - I prenatalne - 6,4cm maleństwa 😘 USG w porządku -
JoAnn wrote:Przytulam mocno 🤍🫂
To też musi być bardzo ciężkie przeżycie
Masz w sobie dużo siły!! Jestem pełna podziwu
A lekarze to czasem masakra., brak słów...
Z jakiej części Polski jesteś? O ile mieszkasz w Polsce jakby co to może polecę jakiegoś lekarza albo ktoś inny może będzie mógł polecić kogoś sprawdzonego
A znasz kogoś godnego polecenia z okolic Łodzi czy Warszawy?starania od 8/2023
Fertistim, Proxeed Women, Pregna Start, cynk, mangan, witamina D, witamina K, magnez+B6, omega 3
Olej lniany -
Miś wrote:A znasz kogoś godnego polecenia z okolic Łodzi czy Warszawy?
Mis, niestety ja bardziej południe Polski
Ale napewno dziewczyny coś poleca
Był tutaj raz wątek o bardzo dobrej ginekolog z Warszawy z tego co pamiętam. Jak znajdę to napiszę nazwisko
-
Mama_aniołka wrote:Lumi86 dziękuję, że podzieliłaś się ze mną swoją historią. Bardzo mi przykro z powodu Twojej córeczki. Ja wierzyłam że po 37 tygodniu mój synek jest już bezpieczny, przez co szok i niedowierzanie było jeszcze większe, nie wyobrażam sobie co Ty czułaś, będąc w terminie i pod opieką lekarzy. Dziękuję, bo rzeczywiście, jakkolwiek podle to zabrzmi, przyniosło mi to nieco ulgi. Widzę że doczekałaś się synka. Gratuluję! Mogę wiedzieć jak szybko zaczęłaś się starać? Jak się czułaś przed ciążą i w jej trakcie? Ja z jednej strony ciągle myślę o tym, że pragnę trzymać w ramionach zdrowego noworodka, a z drugiej strony będę umierać ze strachu do końca ciąży. Poza tym czułabym się nie fair wobec mojego Aniołka... I chyba w naszym wypadku nie robią żadnych badań? Nazywają to wypadkiem, kolizją pępowinową...
Gabigabi bardzo mi przykro. Ja gdy rodziłam, nie miałam już nadziei. Twoja tliła się jeszcze tydzień. To takie niesprawiedliwe
Tak, to że stało się to w szpitalu, mimo nadzoru ktg, jest nie do pojęcia. Niestety trafiłam fatalnie, na lekarza, który miał już podobne przewinienie na koncie. Po prostu zlekceważył to co się działo... Nie mogę tego wybaczyć ani jemu, ani położnej, która przy tym była.
O kolejną ciążę starałam się po pół roku, ale miałam puste jajo płodowe. Potem odczekałam chyba ok. 2 miesiące, nie chciałam dłużej czekać. Z tej ostatniej ciąży mam tęczowego synka w ciąży czułam się strasznie, to był nieustanny stres i niestety różne komplikacje. Ale udało się i to jest najważniejsze Młodszy synek wniósł w nasze życie dużo radości. Życzę Ci, żebyś Ty też doczekała tęczowego dziecka. To nie wymaze Twojej straty, ale da Ci trochę nowego szczęścia.09.2017 synek
09.2019 [*] córeczka 40 tc
04.2020 puste jajo płodowe
02.2021 tęczowy synek