Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
olinka1011 wrote:straciłam ciążę w 21 tygodniu, byłam na L4 96 dni, jestem na skróconym urlopie 56 dni - jezeli bym poszla na chorobowe po tym macierzynskim to musze sie pojawic w pracy chociaz na 1 dzien? to ma jakieś znaczenie?
Na mój stan wiedzy mozesz mieć L4 182 dni i później musi być przerwa 60 dni żeby ten okres naliczał się na nowo. Masz wykorzystane 96. Macierzyński był za krótki więc dalej będa się doliczaly dni do tamtego okresu czyli możesz jeszcze mieć 86 dni a później będziesz musiała jak coś zmienić na zasiłek rehabilitacyjny. Jeśli uważasz że to za mało albo nie chcesz się starać o ten zasiłek to możesz teraz iść na kilka dni urlopu, wracać nie musisz fizycznie do pracy. Razem z macierzyńskim będziesz miała przerwę w zwolnieniu 60 dni. I kolejne zwolnienie będzie już nowym okresem i wtedy możesz znowu do 182 dni być na L4. -
bezsilna08 wrote:Tysia0519 czytając Twój wpis miałam wrażenie, że czytam swoje aktualne myśli. Tak bardzo mi przykro z powodu Twojej straty. Też straciłam swojego pierwszego wymarzonego synka w 39tc w lipcu tego roku, więc w podobnym czasie co Ty. Nadal mam chwile kiedy nie potrafię uwierzyć w to co się wydarzyło. Wokół mnie wszystkie znajome urodziły zdrowe dzieci. Tak bardzo się cieszyłam, że będę z nimi spacerowała z wózkiem i mój synek będzie miał tyle rówieśników. Tymczasem odcięłam się od większości znajomych i nie potrafię wrócić do normalnego życia.
W moim otoczeniu też nikogo nie spotkała taka tragedia, dlatego tak trudno jest się z tym pogodzić… Bo dlaczego akurat ja?
Mimo, że minęły ponad 3 miesiące to ja jeszcze nie jestem w stanie wrócić do pracy… Mam nadzieję, że od nowego roku psychicznie będzie lepiej.
Strasznie mi przykro, że też przez to przechodzisz. Też właśnie mam takie momenty, czy to naprawdę moje życie i moja historia... Najgorsze dla mnie są poranki, wtedy najmocniej do mnie dociera co się wydarzyło.
Siostra ma synka, który ma 3 lata ale też boli patrzeć z boku na jej relacje z synkiem i np. momenty kiedy ona kupuje mu książeczkę a ja dla swojego synka kwiatki na grób. Bardzo mocno dotykają takie sytuacje, gdzie w głowie od razu pojawia się jak powinno być u nas. Chyba dlatego zaczęłam się coraz bardziej izolować żeby nie dokładać sobie bólu, nie czuć się źle i właśnie chociażby żeby uniknąć tego widoku kobiet spacerujących z wózkami. W domu jest jakoś bezpieczniej... Pomaga mi jedynie rozmowa z psychologiem, to że ją poznałam w szpitalu to takie moje szczęście w nieszczęściu.
Najgorsze jak psychicznie wytrwać ewentualną kolejną ciążę. Chodziłam do jednego z podobno najlepszych lekarzy w miejscowości, miałam częstsze wizyty niż normalnie i to nic nie dało... Nikt mi nie powiedział, że dziecko jest tak bardzo poobkręcane pępowiną. Z własnej inicjatywy zrobiłam ktg w 36 tygodniu ciąży. Lekarka nie miała żadnych wątpliwości, że jest prawidłowe a kilka dni później synek już nie żył. Po wszystkim okazało się że po ktg było widać, że dziecko przyciskało momentami pępowinę. Nie rozumiem czemu nikt o tym nie informuje, zakładając, że śmierć dziecka z powodu kolizji pępowinowej to rzadkość. W kolejnej ciąży nie wiem jak miałoby wyglądać moje zaufanie do lekarzy i jak nie oszaleć chociażby z kontrolowaniem ruchów dziecka
Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 listopada, 21:27
-
Tysia0519 wrote:Hej dziewczyny, bardzo mi przykro, że każdą z was, która tu jest spotkała taka tragedia
Ja też urodziłam martwego synka w sierpniu, w 37 tygodniu zdrowej ciąży, synek udusił się pępowiną. Podziwiam wszystkie mamy, które się po tym pozbierały i odważyły się zawalczyć o kolejne dziecko.
Bez synka nie chce się żyć, nie mam dzieci, o małego staraliśmy się prawie 2 lata, jedynie trzymam się dla mojego męża ale przeraża mnie perspektywa takiego ciężkiego życia już do końca. Boje się, że nawet jeśli jeszcze kiedyś uda mi się zajść w ciążę nic nie będzie w stanie mnie cieszyć ani sprawić że będzie się żyło lżej.
Czy udało wam się pozbyć z czasem poczucia winy, że coś można było wyczuć albo zrobić inaczej? ciągle to do mnie wraca
.
Ile czasu byłyście na L4? Też źle mi z tym że siedzę na zwolnieniu a z drugiej strony praca z dziećmi i powrót do ludzi mnie przytłacza. Czy psychiatra nigdy nie robił problemu i przedłużał zwolnienie?
Ja bardzo się obwinialam, dalej wciąż trochę się obwiniam, ale już z każdym dniem mniej. wszyscy mi powtarzają cierpliwie że to nie moja wina. Bliscy, psycholog, a przede wszystkim lekarze- i to chyba ich slowa najbardziej do mnie trafiają. To ze wypowiadałam na głos swoje wątpliwości, a oni cierpliwie temu zaprzeczają. I utwierdzają mnie że nie mogłam nic zobaczyć. To dosłownie godziny które spędzili ze mną.
Ja tak samo szukalam i szukam przyczyny. I pewnie wszystkie potrzebujemy znać odpowiedz na pytanie dlaczego.
Co odpowiedziałabyś każdej z nas? No właśnie ..
To nie nasza wina. Gdybyśmy wiedziały że coś złego sie dzieje, że tak to się skończy na pewno byśmy zareagowały.
Nie jestem lekarzem, ale nie umiem sobie wyobrazić jak w Twojej sytuacji miałabyś zauważyć że to sie wydarzyło.
Mi pomaga zadaniowosc i pozwolenie sobie na życie innymi sprawami. Mam gorszy czas, nawet większość gorszego czasu, ale coraz wiecej chyba i tego dobrego. Posłuchaj siebie i nie myśl co wypada , co trzeba. Rozmowa z psychologiem jest nieoceniona. Nie wiem jak on to robi ale po wizycie czuje się dużo lepiej.
Niby wiemy że takie rzeczy się dzieją, ale nie pomyślimy że i nam mogą się przytrafic.
One po prostu się zdarzają regularnie , ale bardzo często nie wśród naszego otoczenia, albo nie chwali się tym nikt. Dlatego wiemy że się dzieją ale często nie widzimy ich w bliskim otoczeniu.
Bardzo mi przykro że to Cię spotkało
bardzo mocno trzymam kciuki i wierzę że zaświeci słońce i pojawi się tęcza.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 listopada, 00:28
-
Nata123 wrote:Ja bardzo się obwinialam, dalej wciąż trochę się obwiniam, ale już z każdym dniem mniej. wszyscy mi powtarzają cierpliwie że to nie moja wina. Bliscy, psycholog, a przede wszystkim lekarze- i to chyba ich slowa najbardziej do mnie trafiają. To ze wypowiadałam na głos swoje wątpliwości, a oni cierpliwie temu zaprzeczają. I utwierdzają mnie że nie mogłam nic zobaczyć. To dosłownie godziny które spędzili ze mną.
Ja tak samo szukalam i szukam przyczyny. I pewnie wszystkie potrzebujemy znać odpowiedz na pytanie dlaczego.
Co odpowiedziałabyś każdej z nas? No właśnie ..
To nie nasza wina. Gdybyśmy wiedziały że coś złego sie dzieje, że tak to się skończy na pewno byśmy zareagowały.
Nie jestem lekarzem, ale nie umiem sobie wyobrazić jak w Twojej sytuacji miałabyś zauważyć że to sie wydarzyło.
Mi pomaga zadaniowosc i pozwolenie sobie na życie innymi sprawami. Mam gorszy czas, nawet większość gorszego czasu, ale coraz wiecej chyba i tego dobrego. Posłuchaj siebie i nie myśl co wypada , co trzeba. Rozmowa z psychologiem jest nieoceniona. Nie wiem jak on to robi ale po wizycie czuje się dużo lepiej.
Niby wiemy że takie rzeczy się dzieją, ale nie pomyślimy że i nam mogą się przytrafic.
One po prostu się zdarzają regularnie , ale bardzo często nie wśród naszego otoczenia, albo nie chwali się tym nikt. Dlatego wiemy że się dzieją ale często nie widzimy ich w bliskim otoczeniu.
Bardzo mi przykro że to Cię spotkało
bardzo mocno trzymam kciuki i wierzę że zaświeci słońce i pojawi się tęcza.
Masz rację, bardzo ci dziękuję za te słowa. Chyba za każdym razem jak nachodzą takie myśli trzeba sobie do skutku powtarzać to wszystko co tak dobrze opisałaś.
Bardzo mocno cię przytulam i też mi strasznie przykro, że ciebie też to spotkało. Obyśmy wszystkie, które zdecydują się jeszcze zawalczyć o tęczowego malucha, mogły się tu pochwalić szczęśliwie zakończoną ciążą.
Z poprzednich postów widziałam, że będziesz musiała odczekać 6 miesięcy. Ja w sumie też chociaż rodziłam naturalnie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 listopada, 21:25
-
Ja na początku też jedyne o czym myślałam to kolejna ciąża. Ale powoli zaczynam rozumieć, że musi minąć trochę czasu, żeby zadbać o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne też. Kolejna ciąża na pewno będzie się wiązała z ogromnym stresem. Więc jeśli już ma się wydarzyć to wcześniej zadbajmy o swoje zdrowie, to nam na pewno na dobre wyjdzie
u mnie 6 miesięcy to takie minimum , raczej lekarze mówią o 12
-



