Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Ikarzyca wrote:A odnośnie nie tracenia nadziei etc.
Coraz częściej ją tracę, jak czytam o Skrzacie - u której wszystko jest ok zdrowotnie (owulacje etc, etc.) a mimo to się nie udaje. Jak czytam o tym, że Aliska ma biochemiczną a Evita i Arleta wciąż i wciąż jeszcze czekają.
U mnie nie ma owulacji mimo tego, że wszystkie badania są w normie (poza uzupełnianym progesteronem). Bardzo o siebie od dawna dbam, a mimo to okazało się, że miałam infekcję i trzeba to było leczyć. Dobija mnie to, że czekam na owulację, której nie ma, potem czekam kolejne dwa tygodnie na koniec cyklu, żeby zacząć od nowa.
Co poszło nie tak w moim życiu, że to wszystko się tak układa? Za co obrywam?Wiem, że nigdy nie jest różowo - ale czemu akurat mam TEN problem? Jak to się dzieje, że moje praktycznie moje jedyne marzenie i cel życia jest w takiej strasznej ruinie bez widoków na poprawę? Dlaczego moje dziecko nie chciało ze mną zostać?
Jeszcze nie tak dawno temu było odwrotnie - miałam w sobie więcej optymizmu i tylko czasem kryzysy. A teraz? Najchętniej spałabym i obudziła się jakiś dzień przed porodem albo i po.
U mnie z kolei jest narazie tak, że nie chcę tym obciążać męża - widzę jak mu ciężko jak widzi, że znowu płaczę, albo wracam z pracy psychicznie zmarnowana. Męczy go to, że nie umie mi pomóc, a ja z kolei nie potrafię się już tak uśmiechać jak kiedyś.
Wszystko mnie dobija - pogoda, praca, zima - nadchodzące święta na których babcia ze łzami w oczach będzie nam życzyła zdrowia i lepszego roku. To się skończy tylko wtedy jak zajdę w ciążę i okaże się, że wszystko jest ok - dojdą wtedy inne zmartwienia , to jasne, ale pryśnie ta niemoc. Wiem to, ale teraz tej niemocy jest we mnie tyle, że wydaj mi się, że to jeszcze bardziej szkodzi mi w realizacji celu. Takie błędne koło. Nawet nie chcę myśleć, że być może będzie to u mnie trwało jeszcze długo - nie wyobrażam sobie funkcjonowania w tym stanie na dłuższą metę.
Czuję się dokładnie tak samo jak Ty. Słowo w słowo - moje emocje.
Mam w sobie tyle bezsilności, coraz częściej mam momenty, że ogarnia mnie czarna rozpacz. Był okres, że sobie z tym poradziłam, ale teraz to wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Nie wiem, ile jeszcze dam radę tak wytrzymać. To właśnie próbowałam przekazać mężowi próbując go przekonać do szybszej inseminacji i ewentualnego in vitro. Też się boję ,też mam obawy, też nie chcę się przyznać, że mam TEN problem i to właśnie TEN posrany problem. Wolałabym mieć np. reumatyzm i łuszczyce niż tą pierońską niepłodność. ;] Ale ja już dłużej tak nie wytrzymam, jeżeli kolejne 2-3 lata mają tak wyglądać to ja dziękuję za takie życie. Wtedy psychiatryk i antydepresanty wydają się bardzo osiągalną opcją... Wkurwia mnie wszystko dookoła, matki ćwiczące z wózkami w parku w ddtvn, reklamy oliwek dla dzieci w tv, babka która stoi koło mnie z noworodkiem na przystanku. Jakby cały świat chciał nagle mi przypomnieć na każdym rogu, że ja NIE MOGĘ mieć dzieci. Dziękuję, wiem. -
Skrzacie ja też mam wrażenie, ze cały swiat sie na mnie uwziął. Wszystkie moje kolezezanki zaciążone, albo z dziećmi. Na marginesie muszę dzisiaj isc do jednej z nich, która ma jobla na punkcie swojego dziecka- ciagle z nim gada, spiewa, tanczy. Jej zadowolenie mnie dobija. Juz by przy znajomych mogla sie zachowywac normalnie a nie dzieciak ma 1,5 roku a ona szcza za nim jakby sie dopiero urodzil. I sama sie na siebie wkurzam, ze sie tym wkurzam. Jeszcze szlag mnie trafia bo ja byłam z nią w tym samym czasie w ciaży i z jej szwagierką. No i im się udało.. Kolezanka co za jednym razem zaszła w ciaze, moja przyrodnia siostra co ma 3 dzieci jeszcze jest teraz w ciazy z moimi upragnionymi blizniakami ! I jeszcze Lewandowska, ktora bedzie teraz non stop w tv opowiadala jak jej brzuch rosnie, jakie kulki mocy dla dzieci sa dobre itd. O pracy , pogodzie nie wspomne. Niedlugo przestane miec jakichkolwiek znajomych, bo kazdy przeciez ma dziecko - powod do mojego zdołowania.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 grudnia 2016, 12:19
-
Annak - no w sumie fajny ten mój mąż, gdybym go nie kochała to bym z nim nie była
Czasem mam na niego nerwa, on na mnie też, ale już nie tak jak kiedyś, trochę się "dotarliśmy" już chyba jako małżeństwo
12.12.2017 - jestemIzabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
MonaLiza wrote:Skrzacie ja też mam wrażenie, ze cały swiat sie na mnie uwziął. Wszystkie moje kolezezanki zaciążone, albo z dziećmi. Na marginesie muszę dzisiaj isc do jednej z nich, która ma jobla na punkcie swojego dziecka- ciagle z nim gada, spiewa, tanczy. Jej zadowolenie mnie dobija. Juz by przy znajomych mogla sie zachowywac normalnie a nie dzieciak ma 1,5 roku a ona szcza za nim jakby sie dopiero urodzil. I sama sie na siebie wkurzam, ze sie tym wkurzam. Jeszcze szlag mnie trafia bo ja byłam z nią w tym samym czasie w ciaży i z jej szwagierką. No i im się udało.. Kolezanka co za jednym razem zaszła w ciaze, moja przyrodnia siostra co ma 3 dzieci jeszcze jest teraz w ciazy z moimi upragnionymi blizniakami ! I jeszcze Lewandowska, ktora bedzie teraz non stop w tv opowiadala jak jej brzuch rosnie, jakie kulki mocy dla dzieci sa dobre itd. O pracy , pogodzie nie wspomne. Niedlugo przestane miec jakichkolwiek znajomych, bo kazdy przeciez ma dziecko - powod do mojego zdołowania.
Ehh no mam dokładnie tak samo. A w przyszłym roku mam wysyp ślubów znajomych, a z tym się wiąże...wysyp dzieci ;]
Aniu byłam u 2 psychologów, ale żaden z nich mi specjalnie nie pomógł. Jestem typem analityka, wszystko musi mieć dla mnie bardzo logiczne wytłumaczenie, nie wierzę w słowa, ale w czyny. Dlatego takimi rozmowami psychologowi jest bardzo trudno wytłumaczyć mi, że zmiana myślenia przyniesie dobre zmiany. No bo niby jak: teraz zacznę myśleć, że wszystko jest super i za tydzień będę w ciąży? Niestety mam bardzo złe podejście do takich terapii i za każdym razem wychodziłam z takich wizyt myśląc, że ta pani za biurkiem kosi niezłą kasę za plotki przy kawie...Wiem wiem, mam FATALNE nastawienie. -
Niebieskaa wrote:Kamma, to moze do Ciebie wysle femibion 1?
jesteś chętna?
Nie organizujecie żadnego zlotu czarownic miedzy świetami a sylwkiem?
Do kiedy jesteś w Polsce?
Uwaga, uwaga!!
Chciałabym zaproponować kolejne spotkanie "na żywo" w Łodzi, dnia 7.01. albo 14.01. Poproszę o komentarze jaki termin byłby odpowiedni i ktora byłaby chętna... ??!Evita lubi tę wiadomość
Marysia ur. 21.04.2017
Aniołek 7t5d [*]
-
Sy_la - kurcze ja to bym z miejsca była chętna, ale moi bliscy tego kompletnie nie zrozumieją, ja to po prostu wiem12.12.2017 - jestem
Izabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
promyczek 39 wrote:ja mam dzis dola jak stad do Chin,chyba juz nigdy nie zajde naturalnie
Ja mogę napisać to samo, z tym, że dziś wykreśliłabym jeszcze słowo "chyba".Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 grudnia 2016, 12:36
-
skrzat1988 wrote:Ehh no mam dokładnie tak samo. A w przyszłym roku mam wysyp ślubów znajomych, a z tym się wiąże...wysyp dzieci ;]
Aniu byłam u 2 psychologów, ale żaden z nich mi specjalnie nie pomógł. Jestem typem analityka, wszystko musi mieć dla mnie bardzo logiczne wytłumaczenie, nie wierzę w słowa, ale w czyny. Dlatego takimi rozmowami psychologowi jest bardzo trudno wytłumaczyć mi, że zmiana myślenia przyniesie dobre zmiany. No bo niby jak: teraz zacznę myśleć, że wszystko jest super i za tydzień będę w ciąży? Niestety mam bardzo złe podejście do takich terapii i za każdym razem wychodziłam z takich wizyt myśląc, że ta pani za biurkiem kosi niezłą kasę za plotki przy kawie...Wiem wiem, mam FATALNE nastawienie.
To nie jest fatalne nastawienie.
Trafiłam na super psychologa - wiele spraw naprostowałam sobie w głowie, mimo, że wydawało mi się, że to nie są jakieś specjalnie ważne sprawy, a jednak ich poprawa coś wniosła nowego
W przypadku naszej sytuacji żadna technika nie skutkuje - ani "przerabianie" straty, ani zagrzewanie do walki, ani myślenie pozytywne za wszelką cenę. Trudno mi to opisać, ale nie da się "przerobić" sytuacji utraconego marzenia - na którego realizację NIKT nie ma wpływu.
Mam wrażenie że i ja i on wiemy, że nie ma wyjścia z aktualnej sytuacji psychicznej i można próbować na wiele sposobów, a każdy z nich to i tak w sumie takie oszukiwanie samej siebie.
Bardzo mocno spłyciłam tutaj sens całej psychoteriapii i w ogóle, nie znam się na tym, więc pisze tylko to, czego doświadczyłam.Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 grudnia 2016, 12:46
skrzat1988 lubi tę wiadomość
-
Ikarzyca wrote:W przypadku naszej sytuacji żadna technika nie skutkuje - ani "przerabianie" straty, ani zagrzewanie do walki, ani myślenie pozytywne za wszelką cenę. Trudno mi to opisać, ale nie da się "przerobić" sytuacji utraconego marzenia - na którego realizację NIKT nie ma wpływu.
Mam wrażenie że i ja i on wiemy, że nie ma wyjścia z aktualnej sytuacji psychicznej i można próbować na wiele sposobów, a każdy z nich to i tak w sumie takie oszukiwanie samej siebie.
Ikarku,
Nie wiem, czy pisząc "w przypadku naszej sytuacji" masz na myśli siebie i męża, czy wszystkie dziewczyny po stracie, ale jeśli to drugie, to ja się jednak nie zgodzę.
W moim przypadku psychoterapia pomogła poradzić sobie i "przepracować" wszystkie straty. Dopełnieniem tego były potem spotkania z lekarką medycyny chińskiej, która chyba bardziej uleczyła mi duszę niż ciało. Dlatego wierzę, że jest to możliwe. Każdy przypadek jest inny, może jednym to pomaga, innym nie. Na pewno wiele też zależy od nastawienia.
Być może u mnie kluczem do sukcesu było to, że ja na psychoterapię chodziłam już dużo wcześniej, zanim jeszcze byłam w ciąży. I praca nad stratą była częścią większej pracy nad sobą i swoimi problemami. Trudno powiedzieć.
Ale wierzę bardzo, że to może pomóc (na pewno nie wszystkim, ale niektórym osobom). I mówię to nie dlatego, że dziś jestem w ciąży i łatwo mi powiedzieć. Mówiłam to samo także, gdy traciłam te ciąże lub traciłam nadzieję, że jeszcze kiedyś mi się przydarzą.Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 grudnia 2016, 12:48
-
...natomiast rozumiem, że macie dość, że szlag Was trafia, że coś w Was pęka, że Wam się odechciewa, że wszystkie metody radzenia sobie i pocieszania wydają się miałkie, że macie poczucie niesprawiedliwości i ku**stwa tego świata.
Naprawdę rozumiem.
Byłam tam.Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 grudnia 2016, 12:50
-
Jacqueline wrote:Mam dla was hit normalnie, co mój mąż wymyślił
Była wcześniej rozmowa odnośnie starań o dziecko, że teraz nie, no bo kto będzie jeździł płytki wybierał. No i mówiłam mu, że jak będę się dobrze czuła to przecież będę jeździć, a on tu zaraz z kontrargumentem, a co jak będę się źle czuła? No to ja na to, że w internecie będę przeglądać.
No i dziś dzwoni z pracy, pyta się co robię, mówię, że płytki oglądam w internecie. A to co, w ciąży jesteś? No bo mówiłaś, że jak będziesz w ciąży to będziesz w internecie oglądać
Może jasnowidzem jest?
To się nazywa analityczne myślenielove it!
Jacqueline lubi tę wiadomość
Evita
4 straty
immunologia+ nieprawidłowy kariotyp
-
sy__la wrote:Uwaga, uwaga!!
Chciałabym zaproponować kolejne spotkanie "na żywo" w Łodzi, dnia 7.01. albo 14.01. Poproszę o komentarze jaki termin byłby odpowiedni i ktora byłaby chętna... ??!
Ja bardzo chętnie.
Teoretycznie oba terminy mi pasują, ale z preferencją na 14.01, bo 6.01 będę jechać jakieś 1100 km samochodem, więc w kolejnym dniu chyba nie dam rady zafundować Avie kolejnej podróży.
Ale gdyby większość głosowała za tą datą, to oczywiście ja się dostosuję do Was. A córka do mnie.
Jacq,
Powiedz bliskim, że mają do wyboru: albo będziesz im cały czas truć i nawijać o staraniach, ciążach, macicy, endometrium, śluzach, etc. albo możesz to zrobić z koleżankami z forum i rodzinka będzie Cię mieć z głowy.
Niech wybierają -
Naszą - miałam na myśli swoją i męża oczywiście.
No ja niestety stwierdzam, że w moim przypadku nie ma możliwości przepracowania straty, bo nie o samą stratę tu chodzi. Poza tym mam świadomość tego, że momentami jestem zbyt mało otwarta na efekty terapii - i nad tym właśnie mogę pracować i to przynosi efekty, ale dalej nie pomaga na "niemoc ciążową" o której pisałam wcześniej.
I w sumie tak też myślę, że w Twoim przypadku wcześniejsza terapia zadziałała bardziej na plus i dała solidne podstawy do wypracowania życia po stratach, po tych wszystkich okropnych chwilach. A w moim przypadku mam nadzieję, że jeszcze coś cyknie, chociaż wydaje mi się że stanęło w martwym punkcie i tam zostanie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 grudnia 2016, 13:07
-
Sy_la - no do Łodzi ma coś z 60km
W sumie do stycznia cos wymyślę, jakiś powód
Annak - haha no może, fakt, niby coś tam się pytają o badania czy coś, ale widać, że ich te tematy nie kręcą bardzo. Dobra myślsy__la lubi tę wiadomość
12.12.2017 - jestemIzabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
Mi oba terminy pasują - będę
sy__la lubi tę wiadomość
25.05.2010 Aniołek 9 tc
03.10.2011 - Synuś, mój mały - wielki cud
17.04.2015 - Aniołek 8 tc
03.01.2016 - Aniołek 8 tc
29.04.2016 - Aniołek 9 tc
25.07.2018 - Córcia
Cuda się zdarzają, czasem nawet dwa razy