Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Mi kazano w Slaskich Laboratoriach i to tylko w centralnym punkcie w K-ce na ilicy zelaznej, bo tam od razu w prawidlowy sposob zabezpieczaja probke. A to jest niezwykle istotne. W diagnostyce transportuja krew do innych labolatoriow i juz jest lipa.
Jak mi pobierali krew w SLA to od razu Pani przekazywala moja probke laborantce.Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
nick nieaktualnyCoconue wrote:Mi kazano w Slaskich Laboratoriach i to tylko w centralnym punkcie w K-ce na ilicy zelaznej, bo tam od razu w prawidlowy sposob zabezpieczaja probke. A to jest niezwykle istotne. W diagnostyce transportuja krew do innych labolatoriow i juz jest lipa.
Jak mi pobierali krew w SLA to od razu Pani przekazywala moja probke laborantce.
Hmm, a ja robiłam w Diagnostyce, ale w centrali, tam gdzie jest laboratorium. -
Elaria wrote:Hmm, a ja robiłam w Diagnostyce, ale w centrali, tam gdzie jest laboratorium.
Elaria, to może też nienajgorzej. Zależy jeszcze które lab - z mojej miejscowości próbki jadą do Bielska, a tam jest totalna lipa. Porównanie miałam dopiero na wymazach - wymaz od mojego gina jechał do Sosnowca do lab i przyszły 3 kartki wyniku z dokładnym opisem - a w Bielsku tylko na jednej kartce zdawkowa informacja, co wyszło w wymazie (a wyszło dokładnie to samo ale w Bielsku nie określili dokładnie typu, sposobu leczenia etc.). To nie pierwszy ich (Diagnostyki) numer więc się zraziłam. Też jeżdżę obecnie do Katowic na Żelazną do centrali - jest od 6 i jestem w stanie zdążyć jeszcze przed pracą, nawet licząc dojazd.Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 sierpnia 2016, 07:29
-
Ikarzyca wrote:Elaria, to może też nienajgorzej. Zależy jeszcze które lab - z mojej miejscowości próbki jadą do Bielska, a tam jest totalna lipa. Porównanie miałam dopiero na wymazach - wymaz od mojego gina jechał do Sosnowca do lab i przyszły 3 kartki wyniku z dokładnym opisem - a w Bielsku tylko na jednej kartce zdawkowa informacja, co wyszło w wymazie (a wyszło dokładnie to samo ale w Bielsku nie określili dokładnie typu, sposobu leczenia etc.). To nie pierwszy ich (Diagnostyki) numer więc się zraziłam. Też jeżdżę obecnie do Katowic na Żelazną do centrali - jest od 6 i jestem w stanie zdążyć jeszcze przed pracą, nawet licząc dojazd.
Do tego zawsze mozna zrobic tam badania w sobote. Diagnostyka (dawniej lab u Fryda) miało kilka procesow o zle wyniki badan. Pewnie morfologia i te podstawowe badania to robia dobrze, ale takie specjalistyczne to moze warto jednak zrobic tam gdzie mamy pewnosc ze beda dobre wyniki.
Tak samo jak z komorkami NK to tylko w Prokocimiu.
Sama w swojej Katedrze pracuje czasami w laboratorium oznaczajac rozne substancje w zywnosci, i moga wyjsc takie glupoty w badaniu ze SZOK. Az sie czasem dziwimy skad nam to wyszlo.
Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
Coconue wrote:Mi kazano w Slaskich Laboratoriach i to tylko w centralnym punkcie w K-ce na ilicy zelaznej, bo tam od razu w prawidlowy sposob zabezpieczaja probke. A to jest niezwykle istotne. W diagnostyce transportuja krew do innych labolatoriow i juz jest lipa.
Jak mi pobierali krew w SLA to od razu Pani przekazywala moja probke laborantce.Antoś IVF,Julisia natural
-
nick nieaktualny
-
Alisa wrote:Coco to mnie zmartwiłaś z tą diagnostyką. Ja ostatnie swoje badania i AMH robiłam właśnie tam. I nawet mój hematolog polecał mi Diagnostykę. Ja pikole no, teraz byda popierdzielać do Katowic.
Alisa ja jestem ze slaska dlatego moja lekarka polecila mi to laboratorium.Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
Jagna 75 wrote:Tak,sląskie ostatnio majà dobrą renome.A co do badan niektóre wlasnie muszà byc badane na swiezo,pomijając transport wiec najlepiej robic w docelowych punktach,tak mi immunolog zalecał
Witajcie
Jagna widzę że zbliżasz się do godziny prawdyjak się czujesz ? Ja trzymam kciuki mała też .
2015 ( 12 tydz) ciąża martwa
2015 IVF
-
nick nieaktualny
-
Dziewczyny,
siedzę i wyję....
Tak mnie jakoś dzisiaj dopadło.
Pojechałam wykupić receptę od gina. Myślałam (głupia), że chociaż leki będą tańsze niż diagnostyka. Zostawiłam w aptece 400zł. Za kurację na ok. 2 miesiące. W tym jeden lek, jak sprawdzałam w internecie, miał kosztować 80zł, a babka mi mówi, że kosztuje 180zł. Jeszcze, że tak brzydko powiem, wyjechała na mnie z mordą, że skąd ja takie głupie kwoty wymyślam. Ja mówię, że sprawdzałam w internecie, a ona do mnie, że ja nie jestem farmaceutą i nie znam cen leków i jest tyle i już i albo chce albo nie. Ja na to, że nie mam wyjścia...
Naprawdę jestem w słabym stanie psychicznym i każdy, kto na mnie trochę warknie, doprowadza mnie do łez.
Wiem, że to tylko 100zł. Mój mąż mówi, że mam się nie przejmować pieniędzmi. Że sobie poradzimy i że mam zrobić te wszystkie badania. Że to konieczne. Chcemy mieć dzieci, więc musimy ponieść ryzyko, również tych kosztów.
Ja to wiem, ja wszystko naprawdę rozumiem. Ale teraz jak zrezygnowałam z pracy (absolutnie nie żałuję tej decyzji) jest mi ciężej wydawać pieniądze. Wolę oszczędzić na cięższe czasy niż wydawać na coś, co nie wiem czy w ogóle mi pomoże... z drugiej strony nie potrafię też stać i czekać w miejscu aż wydarzy się cud i zajdę w ciążę. Tak bardzo wolałabym te pieniądze przeznaczyć na wyprawkę dla dziecka niż jakieś cholerne leki... Przez ostatni miesiąc wydałam już 2000 zł. To praktycznie była prawie moja cała miesięczna pensja...I NIE WIEM czy to mi pomoże. Nie mam żadnej gwarancji.
Teraz mam dni płodne i wiecie co? Nie mam ochoty na seks. Mam ochotę popłakać. Szkoda, że płaczem nie robi się dzieci. W tej chwili byłoby mi tak dużo łatwiej. Wyszłam z tej cholernej apteki, wsiadłam do samochodu i całą drogę do domu płakałam. Weszłam do domu, trzasnęłam drzwiami i znów się poryczałam.
Lekarz dał nam 2 miesiące na ciążę, jak się nie uda, inna kuracja. Znowu pieniądze, pieniądze, pieniądze....i wiecie co, nie potrafię uwierzyć, że w ciągu tych 2 miesięcy zajdę w ciążę. W zasadzie to już zastanawiam się ile kasy będę musiała zaoszczędzić i na czym, żeby mieć na ten cholerny październik... -
Skrzaciku,
Rozumiem Cię doskonale, naprawdę...
Nie masz pojęcia, ile razy przechodziłam taki emocjonalny stan, o jakim piszesz teraz. Zresztą nawet nie wiem, czy powinnam pisać "przechodziłam", bo cały czas dopadają mnie chwile zwątpienia.
Niestety te wszystkie kwestie finansowe to jest coś, co człowieka dodatkowo dobija w całym tym procesie. I najgorsze, że jest to coś, z czym nic nie da się zrobić
Ale myślę sobie, że jesteś tak blisko spełnienia swojego marzenia, jak nigdy przedtem. Więc może jeszcze teraz trzeba jakoś przeskoczyć ten trudny moment i potem będzie lepiej.
Wiem, że takie babicho w aptece potrafi człowieka kompletnie dobić. Zero wyczucia, zero empatii.
Aż się zaczęłam zastanawiać, czy nie byłaś przypadkiem w aptece przy ulicy na literę "Ł", takiej w przejściu pod budynkiem i czy nie obsługiwała Cię pani w okularach... Bo mój lekarz często tam mnie wysyła po nietypowe leki. Apteka jest super zaopatrzona, ale to babsko to wyjątkowa hetera
Ściskam Cię mocno. I wiesz co?
Popłacz sobie, jeśli masz ochotę! -
sy__la wrote:Annak Kochana, a jak Ty się czujesz?
sy__la,
Dziękuję, że pytasz
Czuję się dobrze.
Plamienia, odpukać, ustały, choć wczoraj przed pójściem do łóżka, jednorazowo dały o sobie znać.
Oczywiście dzisiaj dopadły mnie jakieś wątpliwości... czy ten sen wciąż trwa... Ale myślę, że ja będę mieć takowe non-stop, więc muszę się do nich przyzwyczaić i spróbować ponownie złapać spokój.
Nie udało mi się niestety znaleźć rachunków za tamte badania, o których pisałyśmy. Ale to chyba i tak nie byłoby dla Ciebie jakoś super przydatne, bo ja te badania robiłam w tej nieszczęsnej Diagnostyce, która dzisiaj tutaj została kiepsko oceniona. To znaczy, dokładniej mówiąc, ja robiłam badania w Invikcie (Invicta), ale oni - jak się okazało - wysyłali je do Diagnostyki
Wiem, że sam antykoagulant tocznia kosztował w Diagnostyce 76zł, chyba przed rabatem. -
Alisa wrote:Coco to mnie zmartwiłaś z tą diagnostyką. Ja ostatnie swoje badania i AMH robiłam właśnie tam. I nawet mój hematolog polecał mi Diagnostykę. Ja pikole no, teraz byda popierdzielać do Katowic.
ale na razie nie bede poprawiac badan
Antoś IVF,Julisia natural
-
Bianka4 wrote:Witajcie
Jagna widzę że zbliżasz się do godziny prawdyjak się czujesz ? Ja trzymam kciuki mała też .
Bianka4, gama lubią tę wiadomość
Antoś IVF,Julisia natural
-
Jagienko,
To ja dokładam moje kciuki!
Blondyna,
Czy coś ruszyło u Ciebie?
Uparciuszka nie wyszła przypadkiem?
No i ciekawe, co z Maliką,
Miała termin na 31.07.Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 sierpnia 2016, 12:50
Jagna 75 lubi tę wiadomość
-
Annak tak to dokładnie ta apteka i ten babsztyl. Takie osoby nie powinny wykonywać pracy w kontakcie z innymi ludźmi. Izolacja i jeszcze raz izolacja. Niech siedzi na zapleczu i paczki rozładowuje...Ja grzecznie pytam, a ona do mnie od razu z pretensjami, że ona tego nie ustala itd. Przecież ja to wiem, tylko chciałam zapytać. Niestety chyba jestem na nią skazana, bo obleciałam trzy apteki koło mnie i powiedzieli, że nie są w stanie mi tego leku przygotować, więc musiałam zapuścić się do centrum. Ale cóż, zagryzę zęby i pojadę do tej małpy jutro, wezmę ten cholerny lek i będę czekać na CUDowny efekt.
Kochana mam nadzieję, że Ty już nie będziesz musiała wracać do tych emocji, moim skromnym zdaniem to już przeżyłaś ich za co najmniej pięć osób i teraz przed Tobą inne wyzwania:) -
Syla, a o jakie konkretnie badania się rozchodzi? Ja robiłam ostatnio u nas w Pile.
W kierunku zespołu antyfosfolipidowego (ana, toczeń, przeciwciała beta-2 mikroglubina i antykardiolipidowe) płaciłam ok. 200 zł. A na trombofilię (czyli białko c i s, homocysteine, antytrombine) to 180 zł. -
Jagna no właśnie niestety pełnopłatne, bez refundacji. Zdaję sobie sprawę, że mogą być różnice pomiędzy aptekami, ale aż takie? że w jednej aptece 80zł a w drugiej 180zł ? Myślałam, że to najwyżej kwestia 10-15zł..
-
nick nieaktualnyskrzat1988 wrote:Dziewczyny,
siedzę i wyję....
Tak mnie jakoś dzisiaj dopadło.
Pojechałam wykupić receptę od gina. Myślałam (głupia), że chociaż leki będą tańsze niż diagnostyka. Zostawiłam w aptece 400zł. Za kurację na ok. 2 miesiące. W tym jeden lek, jak sprawdzałam w internecie, miał kosztować 80zł, a babka mi mówi, że kosztuje 180zł. Jeszcze, że tak brzydko powiem, wyjechała na mnie z mordą, że skąd ja takie głupie kwoty wymyślam. Ja mówię, że sprawdzałam w internecie, a ona do mnie, że ja nie jestem farmaceutą i nie znam cen leków i jest tyle i już i albo chce albo nie. Ja na to, że nie mam wyjścia...
Naprawdę jestem w słabym stanie psychicznym i każdy, kto na mnie trochę warknie, doprowadza mnie do łez.
Wiem, że to tylko 100zł. Mój mąż mówi, że mam się nie przejmować pieniędzmi. Że sobie poradzimy i że mam zrobić te wszystkie badania. Że to konieczne. Chcemy mieć dzieci, więc musimy ponieść ryzyko, również tych kosztów.
Ja to wiem, ja wszystko naprawdę rozumiem. Ale teraz jak zrezygnowałam z pracy (absolutnie nie żałuję tej decyzji) jest mi ciężej wydawać pieniądze. Wolę oszczędzić na cięższe czasy niż wydawać na coś, co nie wiem czy w ogóle mi pomoże... z drugiej strony nie potrafię też stać i czekać w miejscu aż wydarzy się cud i zajdę w ciążę. Tak bardzo wolałabym te pieniądze przeznaczyć na wyprawkę dla dziecka niż jakieś cholerne leki... Przez ostatni miesiąc wydałam już 2000 zł. To praktycznie była prawie moja cała miesięczna pensja...I NIE WIEM czy to mi pomoże. Nie mam żadnej gwarancji.
Teraz mam dni płodne i wiecie co? Nie mam ochoty na seks. Mam ochotę popłakać. Szkoda, że płaczem nie robi się dzieci. W tej chwili byłoby mi tak dużo łatwiej. Wyszłam z tej cholernej apteki, wsiadłam do samochodu i całą drogę do domu płakałam. Weszłam do domu, trzasnęłam drzwiami i znów się poryczałam.
Lekarz dał nam 2 miesiące na ciążę, jak się nie uda, inna kuracja. Znowu pieniądze, pieniądze, pieniądze....i wiecie co, nie potrafię uwierzyć, że w ciągu tych 2 miesięcy zajdę w ciążę. W zasadzie to już zastanawiam się ile kasy będę musiała zaoszczędzić i na czym, żeby mieć na ten cholerny październik...
400 zł na 2 miesiące to malutko. W naszym kraju ludzie płacą tysiące gdy starają się i dzieci. My na badania i wizyty u specjalistów oraz leki wydaliśmy tyle, że szkoda gadać...
My też nie jesteśmy bogaczami. I wszystko przychodzi nam z trydnością. Dobrze, że mamy dwie wypłaty bo pewnie musielibyśmy zawiesić na jakiś czas starania. Zrobiliśmy mnóstwo badań i wszystko wychodziło idealnie i nic nie było refundowane bo nasz lekarz nie ma podpisanej umowy z nfz. Co ciąża to dużo wizyt i leków na pidtrzymanie ciąży ale nic nie wychodziło i wszystko na nic
Teraz od początku ciąży jak zwykle wizyty co dwa a czasek nawet co tydzień po 150 zł za każdą i do tego leki gdzie duphaston starczał na 5 dni opakowanie a samo Claxane nierefundowane na miesiąc to koszt to koszt około 350 zł. Miesięcznie zbiera się naprawdę spora sumka bo średnio na miesiąc ta ciąża kosztuje mnie ponad 1000 zł
Proszę nie załamuj się. Musisz wierzyć, że dzięki temu wszystkiemu co robisz, dzięki tym wizytom i lekom oraz badaniom uda Ci się donosić ciążę. W końcu już tyle przeszłaś. Ktonda radę jak nue Ty!:-*