Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Elaria wrote:Aa... to tam znikasz, jak cię tu nie ma
Ja co prawda w ciąży nie jestem, ale myślałam kiedyś o powrocie na fiolet i myślę, że już nie czułabym się dobrze na innym forum. Nie mówię, w merytorycznych sprawach mogłabym napisać, zapytać, ale takie tam ple ple ple o ciąży, ciuszkach itd jakoś do mnie nie pasuje. Byłam tam na początku ostatniej ciąży, nie skończyło się to dobrze i miałabym uraz.
Ja tam zaglądam, ale udzielam się zdecydowanie mniej niż u nas. Dzisiaj był chyba mój rekordowy dzień, jeśli chodzi o liczbę wpisów na fiolecie. Też czuję się tam trochę jak z innej bajki...
Dziś akurat był na tapecie interesujący mnie wątek badań genetycznych.
Natomiast tutaj czuję się "jak w domu" i jak wśród swoich.
Może jak będę w końcówce ciąży to wtedy poczuję bardziej tamten rozstępowo-wózkowy klimat. Na razie mogę jedynie zazdrościć niektórym dziewczynom, że jest im dane tak beztrosko przechodzić ciążę. Choć, tak jak pisała kiedyś Niebieskaa, jest tam też sporo dziewczyn po stratach. Niestety to już masowy problem społeczny -
nick nieaktualnyannak wrote:Elaria,
W ramach nadrabiania, napisz, jak tam w szkole.
Znośnie czy cierpisz?
Już jutro piątunio i weekendunio
.
Dalej cierpię, nie dosypiam, ale powoli się przestawiam, układam plan tygodnia (pracuję w kilku miejscach) i tylko zżymam się, że resztki lata uciekają mi bokiem.
Moje dziecko mam niebawem urodziny, będą dwie imprezy - dla kolegów i rodziny, dzień po dniu. Nasz dom przypomina stajnię Augiasza, a nic mi się nie chce robić! Będę w dzikim pędzie to ogarniać w sobotę przed południem. Czuję, że niestety nie odpocznę w weekend.
Odkąd pracuję tak jest - początek września daje do wiwatu, lato się kończy, a potem, jak mam trochę więcej czasu to zaczyna się słota i jesień. Niedługo i ja mam urodziny i spędzę ten dzień w pracy do 19, bo wywiadówka. -
verka wrote:Annak, masz już trzy Aniołki
Pewnie ciągle myślisz czy wszystko dobrze z Maleństwem.
Tak, Verka, ja już przechodziłam to 3 razy, a i tak niestety nie jestem rekordzistką na tym wątku. Choć trudno w to uwierzyć, są tu dziewczyny, które przeżywały to nawet 6 razyAle albo już tulą swoje maluchy, albo wkrótce będą. I to jest to światełko w tunelu, które nam przyświeca.
A jeśli chodzi o mnie w obecnej ciąży, to - paradoksalnie - czuję największy spokój z tych wszystkich dotychczasowych. Długo pracowałam nad sobą, aby dojść do takiego stanu ducha. Wcześniej byłam kłębkiem nerwów i paniki. Dziś praktykuję spokój na tyle, na ile to możliwe. Kilka tygodni temu przeszłam już poważne kilkudniowe krwawienia, po których psychicznie żegnałam moje dziecię. Ale wytrwało. Jeśli przeszło tak wiele, to może już nic nie jest mu straszne
Staram się wierzyć, zachować spokój i ufać, że moje dziecko wybierze sobie najlepszy moment, aby przyjść do mnie. Marzę o tym, żeby to był ten moment za 7 miesięcy -
Witam sie póznym wieczorem.
Niebieska fotki twojego ludzia pièkne,tak ja Vertigo zauwazyla ma mózg,a to organ nie czesto nabyty.Wspaniale wiesci Elmo,Magdzia z wizyt,ciesze siè ze jest wszystko dobrze,to naprawde nadziejne wiadomosci.
Maggda przykro mi z powodu twojego taty,mam nadzieje ze to ani nowotwór ani gruzlica,moze jakas nadrzerka..trzymam kciuki oby wszystko sie unormowało.
U mnie zmiany,duze.Dzis bylam na wizycie,powaznie porozmawialismy z lekarzem i podjelismy decyzje o in vitro.Od dzis jestem na antykach za trzy tygodnie mam sie zjawic na wizycie by wykluczyc jakies torbiele.Potem po @ zastrzyki.
Zgodnie stwierdzilismy ze stymulacja w jakiejkolwiek postaci nie ma sensu bo to igranie z naszym czasem.Gdybym miala 10lat mniej to moglibysmy sobie jeszcze pozwolic na próby ok.12 miesiecy ze stymulacjà,obecnie musimy miec na uwadze ze moje szanse teraz bardzo malejà i trzeba dzialac póki są komórki i w miare spokojne hormony.
Tak wiec dostalidmy dzis mega wypadioną liste badan dla mnie i męza no i pierwsze wizyty ustalone do embriologa i anestezjologa.Badania mnie przerazają iloscią w ogóle troche jestem przestraszona tym wszystkim ale niestety jsk sie powiefzialo A to trzebs poeiedziec i B.
Jsk to lekarz dzis stwierdzil..jak dobrze pójdzie to w grudniu bedè rzygać.Dobrze to podsumował.
Trzymajcie za mnie kciuki,nie zamierzam stàd znikac,w koncu jestem jedną z was tylko troszku inaczej bedziemy sie starac.Troche mi smutno ze juz nie bedzie co cykl moich jajeczek,ze nie bede serduszkowac w okolicy ovu,ze zupelnie to wszystko bedzie wyglàdac a przynajmniej w dwóch cyklach nic sie nie bedzie dzialo.Tak mi łyso,czuje sie jak odstawiona na boczny tor,ktos za mnie odbèbni robote.Niestwty do odwaznyvh swiat nalezy,mimo iz bylam przygotowana na te ewentualnosc to jakos po fakcie trudno mi sie na razie odmalezc w tym wszystkim.Msm nadzieje ze teraz juz tylko do przodu.Dobrej nocy kochane.
Ostatnio mslo sie odzywam,slbo nir jestem w temacie,albo pracy duzo i zaniedbuje wàtek,jeszcze siostra jest u mnie przygotowywuje sie do egzaminów na studia doktoranckie i tsk troche jej matkuje wiec zycie zbiwglo na inny tor.
Niebieskaa, M@linka, Evita, laila_25 lubią tę wiadomość
Antoś IVF,Julisia natural
-
Asia przykro mi,moze bedzie cud i jeszcze podskoczy ta twoja beta.
Witam nowe dziewczyny,tule z powodu straty to odpowiednie miejsce by wzmocnic sie duchowo,nabrac sił i motywacji do kolejnej walki.Oby wam sie szybko udałoWiadomość wyedytowana przez autora: 9 września 2016, 00:19
Antoś IVF,Julisia natural
-
nick nieaktualnyJagna, ja tak sobie właśnie myślałam, że w naszym wieku, jak się nie udaje na CLO i innych specyfikach to lepiej nie tracić czasu i skorzystać z dobrodziejstw medycyny.
Myślę, że to dobra decyzja. Jeśli tylko nie idzie w sprzeczności z waszym światopoglądem i was na to stać, to działajcie! Trzymam kciuki!
Osobiście się nie zdecyduję, po prostu będę miała jedynaczkę. Ani nie mam na to nerwów, ani pieniędzy, ani parcia. -
annak wrote:Może jak będę w końcówce ciąży to wtedy poczuję bardziej tamten rozstępowo-wózkowy klimat. Na razie mogę jedynie zazdrościć niektórym dziewczynom, że jest im dane tak beztrosko przechodzić ciążę. Choć, tak jak pisała kiedyś Niebieskaa, jest tam też sporo dziewczyn po stratach. Niestety to już masowy problem społeczny
Aniu, mnie to naprawde zaskoczylo, ze tyle jest tam dziewczyn, ktore staraly sie dluzej, ktore poronily i maja stwierdzone mutacje, ktore drza o ciaze kazdego dnia. Pamietam, ze jak ja bylam w trakcie drugiego poronienia to czulam sie tak bardzo obco i samotnie, jakby ten problem dotknal tylko mnie. Wtedy gdzies przeczytalam, ze poronienia to temat tabu, jak sie zacznie o tym rozmawiac to nagle okazuje sie ze wiecej naszych bliskich dotknal ten problem. I ja zaczelam rozmawiac o tym, nie mowiac o sobie i wcale nie bylo tak, ze nagle zobaczylam, ze wiecej kobiet z mojego otoczenia przezyly poronienie. Niestety tylko sie utwierdzilam, ze moje przyjaciolki bez problemu donosily ciaze, w rodzinie nie bylo poronien. I nikt mi nie mowil, ze zna osobe po kilku poronieniach. O, przepraszam, jedna moja przyjaciolka ma znajoma, ktora poronila 2 razy. Koniec. Dopiero jak odnalazlam forum to poczulam, ze nie jestem jedyna na swiecie, ktora musi to przezywac, ze jest ktos jeszcze, ktory dokladnie wie co przezywam. I na kwietniowkach tez tyle kobiet...Napisalas annak, ze to problem spoleczny. Obawiam sie, ze mozna to tak nazywac:/
Jagnaaa! Jagnaaa! Jagnaaa! Czekalam na ten post! Tak bardzo sie ciesze i chce Ci na odleglosc towarzyszyc w tym procesie. Od rana mam dobry humor przez to co napisalas. Tzn. ja wiedzialam, ze Ty siegniesz po inne sposoby i na pewno bedziesz walczyc do konca, ale ciesze sie, ze to juz. Bardzo wierze w to, ze i Ty ujrzysz niedlugo dwie kreski i Twoj osobisty Chrupek zamieszka w brzuchu z radoscia. Mocno, bardzo mocno trzymam kciuki za Ciebie i za Was! Rozumiem, ze maz rowniez chetnie przystepuje do dzialania. Pamietam, ze kiedys byl sceptycznie nastawiony do tego, ze robisz badania po 1 poronieniu. Ale pewnie teraz oboje czujecie, ze nastal ten moment, kiedy trzeba zmienic strategie. Pisz tutaj koniecznie! Mocno Ci kibicuje:)
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
Jagna - po prostu w trochę inny sposób będziecie starać się o ten mały cud
Jeśli byłabym w Twojej sytuacji, wiesz, jeśli chodzi o wiek, o to, że stymulacja nie daje efektów, a mielibyśmy możliwości aby podchodzić do in vitro to pewnie też byśmy się zdecydowali. Ja nie mam żadnych oporów moralnych odnośnie ciąż z in vitro
Także baaardzo mocno trzymam za Was kciuki, żeby już ta pierwsza procedura udała się i żebyś rzygała dalej niż widziała na święta12.12.2017 - jestemIzabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
Jagna ja tez bede Ci kibicowac i moim zdaniem to tez dobra decyzja,ale wiadomo ze tylko Twoja
I tez bym bardzo chciala zebys w grudniu rzygała
Verka witaj ,przykro mi z Powodu Twojej straty i trzymam kciuki za dwie kreseczki:*2017r-IVF-wrzesień-nieudane
2018r-naturalny Cud♥
-
Hej
Jagna popieram jak najbardziej decyzjębędę mocno trzymała za Ciebie kciuki i możesz liczyć na wsparcie... na pewno u każdej z Nas
Niebieska ja mam przyjaciółkę po 2 poronieniach.. właśnie z mutacją mthfr... i udało im się za 3 razem.. i też długooo czasu o tym nie mówiła.. czasem jak wypiła to tylko mówiła że poroniła ale unikała teamtu jak ognia... teraz kiedy ja poroniłam miałam u niej ogromne wsparcie i zaczęła się zwierzać dopiero po 2 latach tak na prawdę się otowrzyła... także różnie to bywa wśród ludzi... mi na pewno jest łatwiej tu na wątku, a to dlatego że są różne historie i większość kończy się spełenieniem tego najwiekszego marzenia.. i kiedy czytam że kolejna z Nas zrobiła test ciążowy... bete... a inna pokaże usg to zacznam w siebie mocno wierzyć i w to że i mi się uda... i to mnie tak mocno tutaj trzyma w pionie
Laiala ma same dobre rady.... też mam jej za co dziękować.. i cieszę się bardzo że jest wśród Nas i ma dobre serce bo każdemu doradzalaila_25 lubi tę wiadomość
FabianCyprian
Tymuś
-
Być moze tak jest Gaduaaa, ze nie wiem o tych sytuacjach, bo tak trudno sie otworzyć i pierwszy raz o tym opowiedzieć. Moje przyjaciółki wiedza o jednym poronieniu, wiedza ze sie leczę, ale np nie rozumieją fanaberii z nielataniem samolotem. Nie mam o to pretensji, bo nie znają całej prawdy. Za jakiś czas dowiedzą sie o ciąży i o drugim poronieniu. Ale wiem tez, ze moje przyjaciółki nie miały problemów w ciąży, tego jestem pewna. Oczywiscie to wspaniałe, ale byłam tez pewna ze i mi nic sie nie przydarzy. Jedna moja przyjaciółka ma trombofilie i miała poważny zakrzep w zyle, ale to odkryto przypadkiem juz spory czas po tym jak urodziła synka. Zaszła w ciaze nie spodziewając sie tego i nie miała żadnych komplikacji.
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
Ja przekonałam się, że problemów z zajściem w ciążę i utrzymaniem jej jest wokół mnie bardzo dużo. Ale żeby tak się stało, sama musiałam się otworzyć. Bo każdy zawsze boi się powiedzieć coś na ten temat pierwszy. A jak już jedna osoba zacznie, to inne się też otwierają i taki łańcuch się rozwija.
Kiedy straciłam ciążę, pracowałam w bardzo "babskiej" firmie. W zarządzie było nas 10 osób, z czego 9 to kobietyJa o poronieniu powiedziałam może dwóm z nich (bo nie miałam wyjścia). Zaraz potem wiedziały pozostałe
(wiecie jak to jest). Ale zaczęłyśmy wtedy o tym gadać i co się okazało? Z tych dziewięciu siedem w ogóle podchodziło do tematu dzieci. Z tych siedmiu 5 miało poważne problemy (straty, walkę, konieczność in vitro). O dwóch nie wiem, bo nie rozmawiałam z nimi. To mi dało do myślenia.
Jednak dopiero tutaj zobaczyłam, ile nas łączy. Nie tylko "ilościowo" pod względem liczby doświadczeń. Ale przede wszystkim "jakościowo", czyli w kategorii rodzaju przeżyć, jakie nas dotyczą.
* * *
Muszę jednak (zawodowy przymus mi każe!) zwrócić uwagę na jedną kwestię! Musimy pamiętać, że tutaj na wątku i w ogóle na forum, nie jesteśmy grupą reprezentatywną. Tu jest szczególne natężenie osób po przejściach. Na naszym wątku to oczywiste, jesteśmy po stracie. Ale też w ogóle jest tak, że na forach aktywizują się częściej osoby, które mają jakiś problem i szukają pomocy. A więc (i to pocieszające) ogólnie w narodzie z tą płodnością jest lepiej. Tylko niestety (i to przygnębiające) my jesteśmy w tym gronie "wybrańców", którzy mają w tej kwestii pod górkę...Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 września 2016, 09:10
-
Gaduaaa wrote:anakk na pewni tak jest że jesteśmy tymi wybranymi... tylko pytanie czemu to akurat musiałśmy byc my? kurcze do tej pory myślałam że mnie to nie dotyczy.. a jednak... i tu jest ciężej zrozumieć właśnie dlaczego ja? i po co?
Gaduaaa,
Wiem...
Zadaję sobie to samo pytanie...
Chcę być przeciętna. Uśredniona. Nie chcę być "wybrańcem" w tej dziedzinie. -
Elaria wrote:Jagna, ja tak sobie właśnie myślałam, że w naszym wieku, jak się nie udaje na CLO i innych specyfikach to lepiej nie tracić czasu i skorzystać z dobrodziejstw medycyny.
Myślę, że to dobra decyzja. Jeśli tylko nie idzie w sprzeczności z waszym światopoglądem i was na to stać, to działajcie! Trzymam kciuki!
Osobiście się nie zdecyduję, po prostu będę miała jedynaczkę. Ani nie mam na to nerwów, ani pieniędzy, ani parcia.Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 września 2016, 09:43
promyczek 39, Niebieskaa lubią tę wiadomość
Antoś IVF,Julisia natural
-
Jagienko,
Bardzo się cieszę, że macie dalszy plan działania i będę Wam kibicować na każdym etapie tej drogi!
Oczywiście wolałabym, żebyś nie musiała przechodzić procedur in vitro, ale tylko dlatego, że zdaję sobie sprawę, że nie jest to łatwa droga... Ale to jedyny argument.
Poza tym - ogromnie się cieszę, że macie konkretny plan, że działacie. Zresztą w ogóle mnie to nie dziwi, bo znam Cię już na tyle, że nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej
Ja byłam, jestem i zawsze będę wielką zwolenniczką in vitro.
Jest to dla mnie błogosławieństwo medycyny, która pozwala ludziom pragnącym dziecka spełnić swoje największe marzenie i dać światu kolejnego człowieka.
Dziecko jest dzieckiem. Człowiek jest człowiekiem. A miłość jest miłością.
Tego nie zmienia ani kobiece ciało, ani szkiełko w laboratorium, ani żaden człowiek, który będzie mi próbował wmówić, że jest inaczej.
Takie jest moje zdanie.
Jestem i wspieram Was, Jagienko, w każdej chwili tej drogi. Na Boże Narodzenie masz tulić porcelanę!Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 września 2016, 09:48
-
Dzieki dziewczyny za zrozumienie i wsparcie.
Co do tematu tabu poronienia to faktycznie o tym sie nie mówi,ale kiedy moglam juz no,rmalnie rozmawiac o poronieniu to nie byl juz to dla mnie nic strasznego,kiedy komus powiedzislam ze mnie to spotkalo to okazalo sie ze ta osoba tez nie jeden raz poronila.Tak to prawda ze jak juz ktos zacznie temat to okazuje sie ze w gronie znajomych,rodziny tez to mialo miejsce.Mnie juz latwiej o tym mówic choc strach bedzie zawsze,jednak msm swiadomosc ze obok mnie przechodzi mnóstwo kobiet które majà taką historie za sobà.Antoś IVF,Julisia natural
-
Jagna trzymam kciuki za powodzenie! Wiem, że to musiała być niełatwa decyzja ale tutaj każda z nas Cię wspiera i trzyma kciuki
Pisz do nas i nie znikaj nam z forum, tak samo się starasz o dzidzię jak my wszystkie!
Evita
4 straty
immunologia+ nieprawidłowy kariotyp
-
Gaduaaa wrote:anakk na pewni tak jest że jesteśmy tymi wybranymi... tylko pytanie czemu to akurat musiałśmy byc my? kurcze do tej pory myślałam że mnie to nie dotyczy.. a jednak... i tu jest ciężej zrozumieć właśnie dlaczego ja? i po co?
Ja mam to samo. Naprawdę...czasami patrzę na siebie z boku jak na inną osobę. Takie rzeczy się zdarzają, ale przecież nie mnie. Pamiętam, że jak zaszłam w ciąże po roku starań naturalnych (to było dla mnie kosmicznie długo) to od razu zapisałam się do wątku mam październikowych na wizażu. Było cudownie, przez 10 tygodni opisywałyśmy swoje objawy, myślałyśmy jak powiemy pracodawcom, czy iść na L4, a gdzie fajne rzeczy dla dzieci pokupować, żadna z nas nie pisała o poronieniach, o ryzyku, żadna nie miała problemów zdrowotnych. W pewnym momencie ja odpadłam, poczułam się tragicznie. Im wszystkim się udało, urodziły zdrowe dzieci w październiku. Czasem jeszcze do nich zaglądam, ale czuję ogromny smutek i poczucie niesprawiedliwości. Akurat ja tam musiałam być tym 1%, któremu się nie powiodło. Akurat padło na mnie. Dlaczego? Do dzisiaj mam w sobie mnóstwo żalu, ale staram się nie żyć przeszłością, bo to bardzo utrudnia myślenie o przyszłości.
Jagna bardzo trzymam kciuki, żebyś w grudniu dołączyła do ciężarówek;)
Uważam, że podjęłaś najlepszą możliwą decyzję, choć rozumiem, że pewnie potrzebujesz czasu, żeby się z nią oswoić.
Ahh i wiecie co...jeszcze się Wam trochę "wyleje".
Otóż straciliśmy z mężem jakikolwiek romantyzm i chęci do uprawiania seksu (powiedzcie mi, że to norma w takich okolicznościach..). Strasznie jestem wkurzona, bo wydałam kupę pieniędzy na badania, testy i leki i teraz nam się po prostu nie chce. Jestem zła, wczoraj się pokłóciliśmy, miał być seks, była kłótnia. I stwierdziliśmy, że odpuszczamy dalsze leczenie dopóki nie wrócimy do normalnego współżycia z chęci a nie z przymusu. Bo co z tego, że będę brała worki leków, latała na monitoringi, stymulowała się nie wiadomo czym skoro potem i tak nie uprawiamy tego seksu tyle ile trzeba (ale to tragicznie brzmi "trzeba"...). W tym miesiącu w okolicach owu zaliczyliśmy 4x. A czytałam gdzieś na forum, że lekarz mówił jednej dziewczynie, że z 6x w miesiącu to dziecka nie będzie. To jak my mamy zrobić tego dzieciaka z 4x?? No nie ma szans. Cuda zdarzają się tylko pijanym nastolatkom - golden shot. I rozumiecie...leki wystarczą mi do końca września, więc tylko na ten cykl i my ten cykl świadomie marnujemy. Równie dobrze mogłabym spuścić sobie te 2000zł w kiblu. Jestem tak wkurzona i rozgoryczona, że pogryzłabym dziś wszystkich dookoła;/Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 września 2016, 10:21
-
Jagna - super, dobra decyzja, teraz tylko czekać jak się Twoje zarodki pięknie przyjmą
Verka przykro mi z powodu Twojej straty
Co do poronień w otoczeniu, to u mnie w rodzinie ich nie ma, u męża też nie. Wszyscy mają dzieci ile chcą i kiedy chcą. To mnie bardzo spycha na margines życia rodzinnego. Nie mam tak naprawdę żadnej bratniej duszy wśród nich - wiecie - kogoś z kim siadacie do stołu i wystarczy jedno spojrzenie, żeby mieć poczucie i sygnał "nie jesteś sama, jakoś wytrzymamy". Kobieta po poronieniu jest samotna jak mało która - mąż nie rozumie, rodzina nie rozumie, nikt dziecka nie widział, dziecka nie ma. To jest gorszy nawet rodzaj żałoby niż żałoba po dziecku które się urodziło, bo ta żałoba jest niepodzielna, dotyczy tylko matki.
Nie twierdzę natomiast (może nie jestem sama z tymi uczuciami), że strata wczesnej ciąży jest tym samym co strata dziecka, które już urodziłyśmy. To jest dla mnie bardziej nawet strata marzeń, planów, oczekiwań, radość, która musi się w ciągu sekundy zmienić w rozpacz, to jest szok po prostu. Ja dużo bardziej przeżywałam poronienie pierwsze, gdzie nie miałam jeszcze dzieci, dlatego najbardziej zawsze współczuję tym z Was, które przechodzą przez to kilkakrotnie, a nie mogą przytulić swojego dziecka. Dużo lepiej psychicznie uporałam się teraz, choć co tu dużo gadać - dupy nie urywa. Myślę, że jest różnica między utratą marzeń a utratą wspomnień - gdyby cokolwiek stało się moim żyjącym dzieciom, moje życie skończyłoby się w tym samym momencie. To już nie ma życia wtedy. Nie podniosłabym się z tego.
A jeśli chodzi o przyjaciółki - ja mam najprawdziwszą przyjaciółkę z prawdziwych. Taką, za którą skoczyłabym w ogień. Mój mąż natomiast przyjaźni się z jej mężem i my się krzyżowo też przyjaźnimyjesteśmy po prostu jedną wielką kochającą się rodziną
to ona przeszła ze mną przez to wszystko dwa razy, ona była przy moich dwóch poronieniach i była przy narodzinach moich dzieci. A teraz ja jej kibicuję, bo starają się o pierwsze maleństwo i jak tylko się uda, to będę kochać jak własne
życzę każdej kobiecie takiej przyjaźni - szczerej i prawdziwej
Elaria lubi tę wiadomość
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań...