Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
KammaMarra wrote:są okropne, poza tym nie wytrzymałabym jakbym miała przy zwłokach coś gmerać, czy patrzeć, a chyba takie praktyki też są nie?
Ja tam lubię gmerać przy zwłokach, oczywiście przy ludzkich nie grzebałam, ale przy zwierzęcych nie raz
Jak byłam mała to ganiałam za bratem z odciętym kurzym łebkiem (jest ode mnie starszy o 4 lata) - miałam niezły ubaw
Lubiłam patrzeć jak rzeźnik przychodził świnię ubić i jeszcze potrafiłam powiedzieć, że pan chyba za mała dziurkę zrobił
Wiem, jestem psychiczna
Brat się ze mnie śmiał, że zostanę patologiemMiałam trochę inne marzenie, wstąpić do służby w Policji, ale przyszła ciąża no i klops
Pewnie gdybym nie poznała wtedy mojego obecnego M to by tak było. Ale życie życiem
vertigo lubi tę wiadomość
12.12.2017 - jestemIzabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
hehe nie no kochana każdy ma inne zainteresowania, prawda? haha
Jacqueline wrote:Ja tam lubię gmerać przy zwłokach, oczywiście przy ludzkich nie grzebałam, ale przy zwierzęcych nie raz
Jak byłam mała to ganiałam za bratem z odciętym kurzym łebkiem (jest ode mnie starszy o 4 lata) - miałam niezły ubaw
Lubiłam patrzeć jak rzeźnik przychodził świnię ubić i jeszcze potrafiłam powiedzieć, że pan chyba za mała dziurkę zrobił
Wiem, jestem psychiczna
Brat się ze mnie śmiał, że zostanę patologiemMiałam trochę inne marzenie, wstąpić do służby w Policji, ale przyszła ciąża no i klops
Pewnie gdybym nie poznała wtedy mojego obecnego M to by tak było. Ale życie życiem
05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
KammaMarra wrote:hehe
po dwóch kierunkach rownolegle i nigdy więcej hehe;)
jak nie są trudne? matko... są okropne, poza tym nie wytrzymałabym jakbym miała przy zwłokach coś gmerać, czy patrzeć, a chyba takie praktyki też są nie?
nie są takie trudne, w liceum się więcej uczyłam (może wynika to z tego, że uczenie się rzeczy zbędnych przychodziło mi z większym trudem)
studia to był najlepszy czas w moim życiu, najpiękniejszy
zajęcia w prosektorium oczywiście są, całe pierwsze 2 lata jest anatomia 3x w tygodniu na początku, potem rzadziej, na drugim roku raz w tygodniu; potem są zajęcia z patomorfologii, a potem jeszcze z sądówki
mnie to nigdy nie ruszało za mocno, wiedziałam, że muszę to zrobić i tyle
pacjent nieżywy zawsze jest mniej niebezpiecznyzresztą ja pracuję w hospicjum, to tam śmierć chodzi korytarzem
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
naprawdę pracujesz w hospicjum? musisz być bardzo dobrym i wyrozumiałym cżłowikiem...
boże ja bym nie mogła, jak chodziłam do cioci, to jak tylko tam wchodziłam to łzy napływały same do oczu...
ale ja już tak mam, płaczę nawet na masterchefie itp. jak to mój mąż mówi, płaczka na zawołanie, a zmarłych się dalej boję, jak teraz zmarła taty siostra to dwa dni przeżywałam, jak ja podejdę do trumny, a u babci na wsi taki zwyczaj, że bez pożegnania z rodziną nie zamkną trumny. masakra, potem to odchorowałam...
edit: mam jeszcze pytanie odnośnie tej szyjki, niby sprawdzam codziennie,
jest od kilku dni nisko twarda i zamknięta,- oznacza to okres?
jesteś ekspertką więc pytam)
vertigo wrote:nie są takie trudne, w liceum się więcej uczyłam (może wynika to z tego, że uczenie się rzeczy zbędnych przychodziło mi z większym trudem)
studia to był najlepszy czas w moim życiu, najpiękniejszy
zajęcia w prosektorium oczywiście są, całe pierwsze 2 lata jest anatomia 3x w tygodniu na początku, potem rzadziej, na drugim roku raz w tygodniu; potem są zajęcia z patomorfologii, a potem jeszcze z sądówki
mnie to nigdy nie ruszało za mocno, wiedziałam, że muszę to zrobić i tyle
pacjent nieżywy zawsze jest mniej niebezpiecznyzresztą ja pracuję w hospicjum, to tam śmierć chodzi korytarzem
Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2016, 10:59
05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
KammaMarra wrote:u mnie 30dc ale wczoraj test pokazał jedną dwie kreski , druga blada, którą dostrzegłam dzisiaj ( nie mam jak z pracy dodać zdjęcia - zaraz wychwycą a po co mają się stresować ha ha) a dzisiaj robiłam quicka i nic..
a szyjki nie do końca umiem badać i nie wiem jaka powinna być na początku ciąży, tak wiem wstyd..
może coś podpowiesz?
ja też nigdy szyjki nie badałam, bo po prostu nie umiem. Ale lekarz na pewno wyczuje, jeśli jest coś na rzeczy. No a z testem to raczej nie sugeruj się tym, który całą noc przeleżał... najlepiej powtórz po prostu jutro rano - będzie pewniej.Marysia ur. 21.04.2017
Aniołek 7t5d [*]
-
takie czekanie najgorsze, bo człowiek się łudzi, a potem okazuje się, że cholera się przesunęła
ja też średnio umiem, w ogóle czuje się taka zielona przy Was...
dobrze, że takie forum jest dużo się tu dowiaduje.. naprawdę...
sy__la wrote:ja też nigdy szyjki nie badałam, bo po prostu nie umiem. Ale lekarz na pewno wyczuje, jeśli jest coś na rzeczy. No a z testem to raczej nie sugeruj się tym, który całą noc przeleżał... najlepiej powtórz po prostu jutro rano - będzie pewniej.05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
Asia87 wrote:no dokładnie każda pozytywna, u mnie było to 12,7 i nie przyrastała prawidłowo, a tydz później przyszła już @. Wiem,że jak przyrasta więcej ale też nie prawidowo to może to być ciąża pozamaciczna.
przy ciąży pozamacicznej beta może też przyrastać książkowoMarysia ur. 21.04.2017
Aniołek 7t5d [*]
-
Hej Dziewczyny,
Chciałam kilka słów dorzucić do tej dyskusji o służbie zdrowia (choć widzę, że rozmowa już trochę wyciszona).
Muszę jedną kwestię poruszyć (jak to mam w zwyczaju) z punktu widzenia statystycznego, odcinając się nawet od własnych emocji.
Pamiętajmy, że my, dziewczyny po kilku stratach, patrzymy dzisiaj na swoje przypadki z perspektywy tych kilku strat. Wiemy, że ich tyle było. Dlatego łatwo nam mówić, że trzeba było zrobić jakieś badania i wdrożyć leki już po pierwszym poronieniu. Teraz, po fakcie, jest to oczywiste. Ale tuż po pierwszym poronieniu tego się po prostu nie wie.
Służba zdrowia, ma tu bardzo uwiązane ręce. Tak jak mówi Vertigo, przepisy mówią "3 poronienia", więc tego się trzymają. Zresztą statystycznie (znów!) to jednak tak jest, że pierwsza strata bardzo często jest przypadkiem. I potem rodzi się w drugiej ciąży mnóstwo dzieci.
My jesteśmy na co dzień tu, na forum, i widzimy dziesiątki ekstremalnych przypadków. Ale pamiętajmy o tym (znów statystyka), że nie jesteśmy reprezentatywne. Większość / wiele dziewczyn po jednej stracie, nie zajrzy tutaj, tylko zaczynają walczyć o drugą ciążę i wygrywają ją. W skali wszechświata, jak ja to mówię, więcej jest jednak tych, którym się szybciej udaje, niż nas (statystyka).
Wierzę, że rozumiecie, co mam na myśli. Ja przez to nie mówię, że jest super, że nas badają dopiero po 3 stratach. Sama mam świadomość, że może miałabym już półroczne dziecko, gdybym dzięki wcześniejszym badaniom donosiła swoją trzecią ciążę. Ale z drugiej strony rozumiem lekarzy, że podchodzą tak jak podchodzą.
Jest jeszcze jedna kwestia, o ktorej my tu nie myślimy, bo mamy bardzo zmęczone i zniszczone psychiki. Ale pytanie - co jest lepsze dla kobiety? Po pierwszym poronieniu usłyszeć, że pewnie to ciężkie choroby, że pewnie pani nie donosi kolejnych ciąż i dlatego natychmiast musimy robić kolejne badania? Czy może lepiej usłyszeć, że jednak prawdopodobnie był to nieszczęśliwy przypadek genetyczny i następnym razem wszystko powinno być ok?
(oczywiście abstrahuję od samego sposobu, w jaki to jest mówione).
Dlatego próbuję zrozumieć. Nawet nie tyle "drugą stronę", co system. Chociaż wiem, że zabrał mi co najmniej rok życia. I i tak za wszystko płaciłam sama.
Zaraz jeszcze parę słów o lekarzach, ale chcę podzielić ten giga-postWiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2016, 11:08
Bianka4 lubi tę wiadomość
-
A ja od mojego nowego doktorka dostałam wczoraj zalecenie żeby brać metformax. Mam pco (to znaczy taki obraz jajników w usg), cykle kosmicznie długie. Do tej pory lekarka która mnie prowadziła zlewała sprawę. Praktycznie od 16 roku życia byłam na antykach mimo że nie potrzebowałam wtedy jeszcze antykoncepcji, z przerwami żeby dać odpocząć organizmowi a później odstawiłam do starań. Nigdy nie zajmowała się leczeniem tego. Ten powiedział że tak nie może być i chce wyregulować moje cykle. Pod tym kątem dostałam właśnie ten lek. Ale ja nie wiem czy mam problem z insulinoodpornością. Jeśli nie to czy ten lek może mi zaszkodzić brany "na wyrost"? No a jeśli jednak ją mam to ona przeszkadza w zajściu w ciążę czy również w utrzymaniu? I jeszcze jedno pytanie:
czy żeby zdiagnozować insulinoodporność wystarczy zbadać glukozę i insulinę na czczo i sprawdzić jaki jest wskaźnik HOMA-IR? Czy takie badanie da informację o problemie, czy też może wyjść ok, podczas gdy badania po obciążeniu wyszłyby źle?25.05.2010 Aniołek 9 tc
03.10.2011 - Synuś, mój mały - wielki cud
17.04.2015 - Aniołek 8 tc
03.01.2016 - Aniołek 8 tc
29.04.2016 - Aniołek 9 tc
25.07.2018 - Córcia
Cuda się zdarzają, czasem nawet dwa razy -
A propos lekarzy - kiedyś już komentowałam ten problem niedouczenia, etc.
I powiem tak (znów statystycznie). Jak ze wszystkimi ludźmi i populacjami - zawsze trafią się idioci i mędrcy. Fakt, że jesteśmy tu na forum może oznaczać, że szukałyśmy wsparcia psychicznego, ale może też oznaczać, że wyjątkowo często trafiałyśmy na idiotów i tu musiałyśmy szukać pomocy.
Chciałabym, żeby każdy lekarz (i każdy człowiek) wiedział wszystko w swojej dziedzinie, ale wiem, że to niemożliwe. Myślę nieraz sama o sobie. Dzwoni do mnie klient, zadaje "bez orientu" pytanie przez telefon. Czy zawsze znam każdą odpowiedź? Czy wiem wszystko? Nie. A przecież moja wiedza z mojej dziedziny waży mniej niż wiedza medyczna. Ja co najwyżej zepsuję biznes klientowi, ale nie zabiję go. Dlatego nawet mogłabym zaryzykować niepewną odpowiedź, ale i tak tego nie robię. Lekarz nie może.
Dlatego, że sama nie jestem doskonała, akceptuję niedoskonałość innych. Rozumiem, że mogą nie wiedzieć wszystkiego.
ALE (!) - bo przecież nie może być aż tak kolorowo - nie akceptuję jednej rzeczy. A mianowicie nierobienia nic z tym brakiem wiedzy.
Przykład (kiedyś już opisywałam) słów pani gin po moim trzecim poronieniu:
"Pani Anno, ja mogłabym pani przepisać te setki badań immunologicznych, ale jak pani do mnie przyjdzie z tymi wynikami, to ja ich pani i tak nie będę umiała zinterpretować...".
Ja pier****. Ręce mi się załamały. Bo to był koniec rozmowy z tamtej strony.
Przecież ja nie wymagam od pani giniekolog, że ma znać się na immunologii (od tego są różne specjalizacje), ale żeby mi powiedziała: "Pani Aniu, to proszę pójść do immunologa". Przecież się nie obrażę, nie zacznę nią gardzić z tego powodu, nie uznam jej za głupka. Dla mnie to normalna sytuacja. Jeśli mnie klient prosi o zrealizowanie badań neuromarketingowych, a nie mam do tego kompetenecji i infrastruktury, to biorę sobie podwykonawcę i nie ukrywam tego. Proste.
Akceptuję w 100%-ach to, że lekarz przy mnie sprawdzi coś w książce, upewni się, zadzwoni do kogoś innego. Rany, nikt nie jest encyklopedią. Ale niech działa! Niech próbuje coś zrobić! Niech próbuje się dowiedzieć! A nie poddaje się...
Zaakceptuję niewiedzę lekarza. Ale niech się przyzna do niej i niech zaproponouje, jak tę dziurę zasypać. Tylko tyle oczekuję.
I druga rzecz, kwestia douczania się.
Widzę, którzy lekarze czytają, poszerzają wiedzę, rozwijają się. Widzę, którzy zatrzymali się na swojej akademickiej edukacji 20 lat temu. Nie wiem, jak dużo mam prawo od nich wymagać, kiedy słyszę, że przyjmują 90 pacjentów dziennie (k-o-s-z-m-a-r). Z drugiej strony, kiedy płacę 190-300zł za wizytę prywatną, to chciałabym móc oczekiwać. Wszyscy się rozwijamy. I cenię sobie tych, którzy czytają, prąc do przodu, szukają nowych rozwiązań, także dla mojego problemu. Tych innych, którzy wciąż powtarzają mi prawdy z lat 80. po prostu zmieniam na innych lekarzy.Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2016, 11:33
-
I ostatni punkt (wybaczcie):
Nie bez winy są też pacjenci. Doktor Google (i po troszę takie fora jak nasze) robią super, a zarazem straszną robotę.
My się edukujemy i to jest piękne.
Ale wiedza z Internetu jest jednym ze źródeł roszczeniowej postawy wszystkowiedzących pacjentów. Ja wyobrażam sobie, że takich też źle się leczy.
Osobiście, wiele razy zawiodłam się na lekarzach (patrz: post wyżej). Ale myślę, że sporo lekarzy zawodzi się też na pacjentach. Wiecie, trudne przypadki są (statystycznie) po obu stronach. Zdrowa kontrola lekarza - jak najbardziej tak! Trzeeeba! Ale niektórzy popadają w taką paranoję i nieufność, że pojawia sie pytanie, po co przychodzą do lekarzy. Chyba tylko po recepty (takie, jakich sami zażądają). A więc próbuję zrozumieć też tę drugą stronę...
Ostatnio czytałam o takich badaniach, które pokazały bardzo niebezpieczny trend, jaki zaistniał w związku ze zbyt "samodzielnymi" pacjentami.
Otóż często jest tak, że lekarze coś przepisują, a pacjent i tak sam sobie to modyfikuje. A potem przychodzi o gabinetu i kłamie, że jednak bierze to, co miał przepisane. Jakie są tego 2 bardzo niebezpieczne efekty:
1. Lekarz wierzy, że pacjent robi to, co było zalecone i przepisuje dalsze leczenie w zgodzie z tą linią (a przecież może być nieskuteczne, skoro pacjent wprowadził sobie zmiany)
2. W statystykach i raportach widnieją sfałszowane dane o tym, co jest skuteczne, bo lekarze opisują i opierają się na swoich trybach leczenia, choć pacjenci wcale się do nich nie stosują.
Przez to wszystko, coraz trudniej jest wypracować skuteczne metody leczenia, bo wpadamy w pętle nieprawdy. Lekarz przepisuje ABC, pacjent bierze AB, ale mówi, że bierze ABC, więc lekarz wierzy, że ABC nie działa. No do zaleca ABCD. I tak dalej. Albo wierzy, że ABC działa, tylko że pacjent chodzi jeszcze do innego lekarza i bierze ABE. A lekarz wierzy, że jego leczenie jest dobre. Internet zwiększa tę samodzielność pacjentów, więc trend będzie się pogłębiał.
Hmm. Ciekawe spostrzeżenie. Daje do myślenia.
Kontrola lekarzy - tak! Jak wszystkich, z którymi współpracujemy i którzy robią coś dla nas. Ale zaufanie też musi być. Jakieś. Bo inaczej ta "współpraca" przy leczeniu po prostu nie będzie miała sensu.
Oj.
Koniec moich długaśnych wywodów
Dziękuję za uwagę.Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2016, 11:35
Bianka4 lubi tę wiadomość
-
Jacqueline wrote:Ja tam lubię gmerać przy zwłokach, oczywiście przy ludzkich nie grzebałam, ale przy zwierzęcych nie raz
Jak byłam mała to ganiałam za bratem z odciętym kurzym łebkiem (jest ode mnie starszy o 4 lata) - miałam niezły ubaw
Lubiłam patrzeć jak rzeźnik przychodził świnię ubić i jeszcze potrafiłam powiedzieć, że pan chyba za mała dziurkę zrobił
Wiem, jestem psychiczna
Brat się ze mnie śmiał, że zostanę patologiemMiałam trochę inne marzenie, wstąpić do służby w Policji, ale przyszła ciąża no i klops
Pewnie gdybym nie poznała wtedy mojego obecnego M to by tak było. Ale życie życiem
Szalona Jacqu:DDD raz gmyra w truskaweczkach i ciescie, a innym razem gmyrala przy swinii...brrrr mnie to przeraza na maksa. Tez kiedys myslalam o Policji, niektore dzialy wydaja sie byc szalenie ciekawe. Ciagnelo mnie tez do wiezienia i nawet kiedys na studiach pisalam artykul do studenckiej gazety o zyciu wiezniow.
Ja natomiast mam czasem jakies ciagoty np. zeby poczytac wiecej o zawodzie makijazysty osob zmarlych, jak znalazlam kiedys taki wywiad, to zaczelam szukac o kursach itd. Co za fetysz..a potem o sprzecie jaki uzywa sie do konserwacji....albo co trzeba zrobic z cialem zanim zacznie sie malowac... brrr...cos w tym takiego strasznego, pociagajacego, zakazanego, obrzydliwego, normalnego i ludzkiego...
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
skrzat1988 wrote:Ehhh, dziewczyny melduję się z kolejną porażką na koncie.
Lekarz w październiku. Nie wiem co teraz? Chyba to sono HSG? Mówicie, że to nie boli? Jest do tego znieczulenie? Ile to trwa mniej więcej? Jak jajowody są niedrożne do przepychają od razu, prawda?
Przykro mi Skrzacie:(((. Tak jak juz kiedys pisalam, mnie nie bolalo i nie mialam zadnego znieczulenia. Caly zabieg trwal okolo 15-20 minut, poszlo szybko bo zadnych zrostow nie mialam. Widzialam na usg jak srodek kontrastujacy szybko i ladnie przeplywal przez jajowody. Powodzenia!
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
roma wrote:A ja od mojego nowego doktorka dostałam wczoraj zalecenie żeby brać metformax. Mam pco (to znaczy taki obraz jajników w usg), cykle kosmicznie długie. Do tej pory lekarka która mnie prowadziła zlewała sprawę. Praktycznie od 16 roku życia byłam na antykach mimo że nie potrzebowałam wtedy jeszcze antykoncepcji, z przerwami żeby dać odpocząć organizmowi a później odstawiłam do starań. Nigdy nie zajmowała się leczeniem tego. Ten powiedział że tak nie może być i chce wyregulować moje cykle. Pod tym kątem dostałam właśnie ten lek. Ale ja nie wiem czy mam problem z insulinoodpornością. Jeśli nie to czy ten lek może mi zaszkodzić brany "na wyrost"? No a jeśli jednak ją mam to ona przeszkadza w zajściu w ciążę czy również w utrzymaniu? I jeszcze jedno pytanie:
czy żeby zdiagnozować insulinoodporność wystarczy zbadać glukozę i insulinę na czczo i sprawdzić jaki jest wskaźnik HOMA-IR? Czy takie badanie da informację o problemie, czy też może wyjść ok, podczas gdy badania po obciążeniu wyszłyby źle?
Roma,
Ja miałam IO diagnozowaną na podstawie krzywej insulinowej i obrazu jajników (PCO jako wskaźnik IO, czy jakoś tak - jedno z drugim jest powiązane).
Metforminę (Metformax) brałam przed pierwszą ciążą. Odstawiłam zaraz po zajściu po sugestii mojej stałej pani gin (zapisał mi ten lek lekarz od niepłodności, inny).
Teraz biorę metę (Gluckophage 500 XR) od dobrych kilku miesięcy. Wskazanie dwóch lekarzy jest takie, żeby brać do 12 tygodnia.
Na razie jest dobrze.
Ile w tym zadziałała meta... nie wiem. Ale wierzę, że zadziałała.
Lek nie jest idealny, bo często ciężko się go toleruje na początku, ale potem można się przyzwyczaić. Ja Metformax tolerowałam dobrze, ale Gluckophage fatalnie. Poza tym, chudnie się po nim. Może nie wszyscy, ale sporo osób.
Co do reszty Twoich pytań, to trochę mi wiedzy brakuje, że odpowiedzieć... Mam jedynie te moje doświadczenia. -
Kamma - musisz to wziąć na logikę - jak jest dzień płodny, to szyjka zaprasza plemniki - otwiera się i mięknie, żeby jej było łatwiej przyjąć nasienie
Jak jest dzień niepłodny to nie zaprasza plemników, zamyka się, często twardnieje. W ciąży to już w ogóle twardnieje, żeby zamknąć dostęp bakterii, wydłużyć się, zacisnąć ujście z macicy - może się rozpulchnić, być taka podbiegnięta, ginekolog widzi że jest inna, zmieniona
badanie szyjki jest bardzo subiektywne
co do wysokości - dla mnie nie ma reguły, dużo zależy od pory i pozycji badania. Ocena wysokości szyjki jest najmniej obiektywna, moim zdaniem przy umiejętności oceny pozostałych dwóch parametrów jest to informacja zbędnaCóreczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Skrzacie - u nas robią też w znieczuleniu ogólny hsg, to wtedy nie boli, a tak to nie wiem bo nie miała
ja kocham znieczulenia ogólne
mogłabym się badać tylko dla tego pięknego uczucia
Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2016, 11:35
M@linka lubi tę wiadomość
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
KammaMarra wrote:naprawdę pracujesz w hospicjum? musisz być bardzo dobrym i wyrozumiałym cżłowikiem...
o ho ho, niezły żart
po prostu tam dobrze płacą
EDIT: ale lubię tę pracę, daje dużo satysfakcji i zmienia optykę w życiuWiadomość wyedytowana przez autora: 15 września 2016, 11:38
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Dzięki Annak za odpowiedź. Nie mam jak w najbliższym czasie urwać się na tyle z pracy, żeby zrobić krzywą wiec zastanawiam się czy to pojedyncze badanie na czczo da mi już jakiś obraz i czy warto je robić. Nie chciałabym brać mety tak profilaktycznie, przecież to nie cukierki i jeśli nie ma podstaw to więcej bałaganu niż dobrego można zrobić...25.05.2010 Aniołek 9 tc
03.10.2011 - Synuś, mój mały - wielki cud
17.04.2015 - Aniołek 8 tc
03.01.2016 - Aniołek 8 tc
29.04.2016 - Aniołek 9 tc
25.07.2018 - Córcia
Cuda się zdarzają, czasem nawet dwa razy