Amniopunkcja, Nifty, Harmony - żeby nie zwariować czekając na wynik.
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyAjłona, ludzie są wszędzie tacy sami. Różne typy spotkasz. Moje spostrzeżenie nie miało nic wspólnego z byciem życzliwym albo nieżyczliwym. Nikomu niczego nie życzyłam, jedynie zwróciłam uwagę na fakt.
Życzyłabym wszystkim, aby wszystkie dzieci rodziły się zdrowe. -
Ajłona wybacz, ale nie będę się wdawać w dyskusje. Według mnie temat jest zbyt poważny, żeby "przebijać piłeczkę". Skoro nie zrozumiałaś intencji mojego poprzedniego postu- trudno.
Wszystkim Dziewczynom czekającym na wyniki życzę tylko dobrych wiadomości :-*
AMH 1,3; 3xiui1xinv
czerwiec 2016 ciąża naturalna!Dziękujemy Ci Boże...
-
Proszę dziewczyny, nie sprzeczajcie się. Każdy może mieć swoje zdanie. Dopiero, gdy ktoś będzie w takiej sytuacji, będzie wiedział, jakie to ciężkie do zniesienia. Z tego nie ma dobrego wyjścia. Decyzję trzeba ustosunkować do konkretnej sytuacji.
Dla mnie terminacja to zabicie dziecka. Oddanie do adopcji to danie szansy na życie. Oczywiście, że córka zawsze będzie moim dzieckiem. Po porodzie mam 6 tygodni na zmianę zdania.
Liczę po cichu, że mąż po urodzeniu kruszynki zmieni zdanie. Osobiście byłabym w stanie spróbować zająć się dzieciątkiem. Nikt z rodziny się nią nie zajmie. Ale nie mogę myśleć tylko o sobie. Część z was pogoniłaby faceta w diabły na moim miejscu. Mogłabym to zrobić, ale... zostać samej z chorym dzieciątkiem, bez pracy, z kredytem na głowie, w małym mieście gdzie brak specjalnych ośrodków, przedszkoli, szkół, lekarzy. Wzięłam pod uwagę swoją najbliższą rodzinę - mnie, męża i kruszynkę. Chcę podjąć najlepszą dla naszej trójki decyzję.
-
Absolutnie nie chce wdawać się w dyskusję i odbijać pileczki Mandy. Nie w takich okolicznościach. Uważam jedynie że każdy ma prawo do wyrzucenia na forum swoich przemyslen i odczuć i tak jak pisze Marsylia do swojego zdania. Sorki Marsylia jeśli coś pod górkę Tobie robię, ale drażni mnie takie gadanie, bo rozumiem że Mandy chodzi o to że Tobie nie pomagają posty mówiące o niezrozumieniu pomysłu a jedynie takie że to akt odwagi...Ja uważam że Tobie nic już tam po naszym pisaniu...ale nie mogę pojąć że czlowiek nie może na forum powiedzieć co myśli...
-
Współczuję bycia w takiej sytuacji i Tobie Marsylia i każdej która się w takiej znajdzie. Sama wiem że i za moment ja mogę być w takiej...ale ten temat mam już przerobiony...i każdej kobiecie życzę zdrowia dla Maleństwa z całych sił. Marsylia a będziecie jeszcze korzystać z konsultacji z psychologiem, jeśli mogę zapytać...
-
nick nieaktualnyMarsylio, z Twoich postów wynika, że mąż jest przeciwny wychowania córeczki z ZD, natomiast Ty byś się podjęła. Ja osobiście życzę Tobie, abyście w ciągu nadchodzących 20 tygodni ciąży doszli do naprawdę wspólnego zdania, do porozumienia, na chwilę obecną z tego co piszesz, nie wyobrażam sobie Twojego bólu gdy przyjdzie czas aby ją oddać
Dziewczyny, ja także uważam, że każda z nas ma prawo do dyskusji, ja niestety nawet nie potrafię się postawić w tej sytuacji i wielu argumentów nawet nie rozważałabym, a faktycznie sprawa z oddaniem dziecka do adopcji nie jest taka różowa jak mi się przez chwilę wydawało. Jesteśmy na otwartym forum, żadna z nas nie jest niegrzeczna, wymieniamy się swoim zdaniem na ten temat, a każde zdanie jest uwarunkowane naszym własnym otoczeniem, wychowaniem, wiarą i stanem psychicznym, nie jesteśmy takie same każda widzi inne plusy i minusy przeróżnych rozwiązań. Nawet w kwestii wykonywania badań mamy różne zdanie - i super, dobrze poczytać jak to widzą inni. Ja chciałabym w tak trudnej sytuacji przeczytać coś, co mi nawet może do głowy nie przyszło, a może mieć wpływ na decyzję późniejszą. -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Dziewczyny 14 lat obserwuje i uczestniczę jako najblizsza rodzina w wychowaniu dziecka z zd. Nie jest to łatwe oczywiście bo wymaga więcej czasu, czulosci od rodzica, cierpliwosci, ale jest do ogarnięcia mimo wszelkich strasznych myśli jakie do głowy na początku przychodzą...
-
W naszym przypadku cała procedura może przebiegać szybciej, jeśli złożymy przed porodem deklarację o oddaniu dziecka do adopcji. Wtedy ośrodek ma więcej czasu na znalezienie chętnych do adopcji. Coraz więcej jest osób, które decydują się na adopcję nawet ciężko chorych maluszków.
W praktyce wygląda to mniej więcej tak: przez 6 tygodni od porodu nic nie mogą zrobić. To czas, gdy mamy prawo zmienić zdanie, kiedy możemy odwiedzać malutką i się nią zajmować. Przez pierwsze 3 miesiące szuka się rodziny adopcyjnej w Polsce. I dopiero po 3 miesiącach dane dzieciątka są przekazywane do bazy międzynarodowej. Przez czas, gdy będzie w ośrodku, płacimy na jej utrzymanie alimenty. Także w momencie, gdy ktoś ją adoptuje, dowiemy się o tym.
Ajłona nie mam pretensji, że ktoś ma odmienne zdanie. Wiem, że da się wychować dzieciątko z ZD, ale nie każdy jest w stanie. Mam w rodzinie osobę z ZD. Mężczyzna, ma ponad 30 lat. Mimo ogromnego nakładu pracy matki, nie można go zostawić samego, potrafi być bardzo agresywny bez powodu.
Ryska proszę mojej decyzji nie sprowadzać do poziomu, że dziecko to przedmiot. I skoro jest wybrakowany to chcę go wyrzucić (tak odebrałam post). Równie dobrze można zadać pytania w drugą stronę. Ok, poganiam męża, zostaję z dzieciątkiem, wychowuję sama, przychodzi moment załamania. I pojawiają się pretensje do dziecka, że zmarnowało mi życie, małżeństwo itd. Zaczynam nienawidzić własne dziecko (znam takie przypadki). Zaczynam je zaniedbywać. W końcu mi je odbierają. Czy nie lepiej w takim razie było od razu oddać je do adopcji?
Scenariusz życia może się potoczyć w różną stronę. W mojej sytuacji nie ma jedynego słusznego rozwiązania. Myślę, że decyzja musi zostać podjęta w odniesieniu do konkretnego przypadku trojga ludzi (mama, tata, dzieciątko) i ich sytuacji życiowej (dotychczasowe przejścia, wytrzymałość psychiczna, fizyczna, możliwości logistyczne, wsparcie rodziny, sytuacja finansowa i wiele innych aspektów). Ważne jest postawienie sobie pytania, a co w sytuacji gdy nas zabraknie? Kto się zajmie naszym dzieciątkiem? Cokolwiek by ktoś nie postanowił na moim miejscu, uszanowałabym jego decyzję.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Marsylia,
Napisałam to kilka dni temu, gdy podzieliłaś się z nami trudną sytuacją, w jakiej się znaleźliście i napiszę ponownie teraz: masz we mnie wsparcie bez względu na to, jaką decyzję podejmiecie.
Nigdy, przenigdy nie napiszę tutaj ani jednego słowa wartościującego jakąkolwiek Waszą decyzję z bardzo prostej przyczyny. Nie byłam i nie jestem na Twoim miejscu, nie byłam i nie jestem na miejscu osoby, która musi zmierzyć się z chorobą dziecka, na które się oczekuje. I nic nie wiem o tym, co czuje się w takich okolicznościach. Łatwo byłoby mi teoretyzować, siedząc anonimowo na forum, i napisać Ci tutaj elaboraty pełne argumentów w którąkolwiek stronę. Nic by mnie to nie kosztowało. Ale wyobrażam sobie, jak dużo mogłoby kosztować Ciebie.
Wy jesteście rodzicami i Wy musicie znaleźć rozwiązanie, które będzie najlepsze w tej sytuacji. W sytuacji, w której - z definicji - nie ma najlepszych rozwiązań. Tylko Wy znacie swoje życie, tylko Wy wiecie czego możecie spodziewać się po sobie, tylko Wy możecie zajrzeć wgłąb siebie.
Myślę, że, biorąc pod uwagę okoliczności, jesteś naprawdę bardzo dzielna i świetnie sobie radzisz. Nie piszę o podjętej decyzji - jej obiecałam nie oceniać. Mam na myśli drogę, jaką poszukujecie tej decyzji (rozmowy ze sobą, rozmowy z nami tutaj, spotkanie z psychologiem). Nie widzę tu rozpadu Ciebie i emocjonalnych ruchów. Widzę poszukiwanie. Co będzie na jego końcu - to zależy tylko od Was. I to pokaże również czas, bo on także odegra tutaj rolę.
Znam ten wątek od samego jego początku. Powstał po to, abyśmy mogły wspierać się w trudnych chwilach i przede wszystkim pomagać sobie w arcy-trudnym oczekiwaniu na badania, których wyniki (jak pokazuje historia) mogą być na wagę życia lub śmierci. To miejsce, w którym każda z nas, będąc w tym koszmarnym strachu, powinna czuć się bezpiecznie. Mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni.Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 grudnia 2016, 16:36
Ajłona, Vriola, Kaśku, Agness27 lubią tę wiadomość
-
Hej dziewczyny ja tez w stresie. Oby dzis nie zadzwonili. Mam nadzieję ale telepie mną z nerw na maxa... Hope trzymam kciuki!! Samo pobranie stresuje ale to czekanie...
Ja uważam, tak samo jak annak. Moim zdaniem każda sytuacja jest inna, oraz różne zapadają decyzje. Naszym zadaniem jest wspierać i pomagać a nie oceniać!