Mamy leżące
-
WIADOMOŚĆ
-
Martynka.98 wrote:Dziewczynki, wpadam do Was tylko poinformować, że jesteśmy już rozpakowani, synek już na świecie, 3500g, 56 cm, 10 punktów, ja dochodzę do siebie po cięciu, nikt nie mówił, że będzie lekko, ale warto na pewno. Trzymam za was kciuki i na pewno będę do was zaglądać ❤️
Ja chyba coś w swoich histeriach ostatnich dni, przeoczyłam… Ty juz byłaś w szpitalu na umówione CC ? Ogromne gratulacje, to prawie jak wyjście z karceru. Teraz przed Wami cudowny czas, spacerków po parku i wolności tej fizycznej i psychicznej. Ogromnie się cieszę.
Ja mam dzisiaj takie przemyślenia, poleguje od listopada, już jest marzec… tyle czasu minęło, a jednocześnie tak mało i za mało dla mojego dziecka abym mogła odetchnąć. -
Gosiaczek.prosiaczek wrote:Ja chyba coś w swoich histeriach ostatnich dni, przeoczyłam… Ty juz byłaś w szpitalu na umówione CC ? Ogromne gratulacje, to prawie jak wyjście z karceru. Teraz przed Wami cudowny czas, spacerków po parku i wolności tej fizycznej i psychicznej. Ogromnie się cieszę.
Ja mam dzisiaj takie przemyślenia, poleguje od listopada, już jest marzec… tyle czasu minęło, a jednocześnie tak mało i za mało dla mojego dziecka abym mogła odetchnąć.
Póki jeszcze leżę na wybudzeniowej to napiszę,
Gosiu, wiem, że się wydaje że trwa to całą wieczność, ale ma to wszystko swój cel. Jak go dziś zobaczyłam, to już zapomniałam, że leżałam 6 miesięcy. Jeszcze troszkę, odetchniesz.
CC miałam mieć dopiero jutro, ale dziś już było rozwarcie na prawie 5cm, ja tego nie czułam w ogóle, no i spadało mi tętno, a małemu rosło, więc szybka decyzja o CC. -
Kłębuszek07 wrote:Cześć. Cieszę się, że trafiłam na ten wątek, dzięki Waszym historiom znalazłam światełko w tunelu.
Początek ciąży był dla mnie łaskawy, nie miałam żadnych typowych objawów ciąży, no może poza wrażliwością na zapachy. Ale niestety problemy zaczęły się już w 8tc. Po wizycie w toalecie, zauważyłam plamę żywej krwi na bieliznie. Ta krew zaczęła się ze mnie lać, myślałam że zemdleję, było mi słabo, chciało mi się wymiotować. Z mężem pojechaliśmy na IP i to oczekiwanie było najgorsze, spodziewaliśmy się, że to już koniec. Pamiętam, że bałam się pójść do toalety w obawie, ile krwi znajdę na podpasce. W końcu zaproszono mnie do gabinetu, gdzie wstępny wywiad przeprowadziła położna. Swoją drogą wstrętne babsko, ja w ogromnym stresie, a ona co chwilę mnie strofowała i negowała moje objawy. Na szczęście przyszła młoda pani doktor, zbadała mnie, stwierdziła że jest trochę brunatnej krwi, ale nie jakoś dużo i zaprosiła mnie na badanie usg. Ciśnienie to chyba miałam 200, ale gdy powiedziała że serduszko bije, cały stres ze mnie zszedł. Pobiegłam szybko do męża, żeby mu powiedzieć, że wszystko jest dobrze, byłam taka szczęśliwa. Lekarka nie była w stanie określić, jaka była przyczyna krwawienia, wszystko na usg było w porządku. Zaleciła odpoczynek i kazała brać duphaston. To był mój początek leżenia, każda wizyta w toalecie to było przyglądanie się, czy na papierze albo majtkach nie ma krwi. Plamiłam jeszcze przez 5 dni, potem był z tym spokój. Mimo że tylko leżałam w łóżku, w międzyczasie przypałętała się do mnie opryszczka (na szczęście nie pierwsza), zapalenie zatok i grypa żołądkowa, a przecież wychodziłam z domu tylko do lekarza. Byłam załamana swoją odpornością, nie chciałam ryzykować kolejnych infekcji, więc dalej siedziałam w domu.
W 12 tc zmarł mój Tata... Starałam się jak najmocniej tłumić w sobie emocje, żeby nic się nie stało Maluszkowi. Dzień po pogrzebie poszłam na usg, żeby upewnić się, że serduszko dalej bije. Lekarz stwierdził, że dziecko dobrze się rozwija, wszystko jest w jak najlepszym porządku, zrobiono mi test Pappa, bo to już był czas i miałam czekać na wyniki. Nie stresowałam się tym czekaniem, bo dla mnie najważniejsze było, że Dziecko żyje i już zbliżam się do drugiego trymestru, czyli niby tego bezpieczniejszego momentu. I o ile z Dzidzią rzeczywiście było wszystko w porządku, to wyszło mi dość wysokie ryzyko preeklampsji i porodu przedwczesnego przed 34tc. Zadzwoniłam do lekarza prowadzącego (swoją drogą bardzo polecanego, z dużym doświadczeniem), powiedział żebym się nie przejmowała, bo to tylko statystyka, mam brać acard i od kolejnej wizyty będziemy mierzyć szyjkę. W 12 tc miała 28,5mm. Czytałam, że to nie jest zły wynik, nikt mi też nie zwrócił uwagi, że to trochę mało, a miałam wizyty w sumie u 4 różnych lekarzy.
Na wizycie kontrolnej, w 15tc mój lekarz prowadzący zmierzył szyjkę i stwierdził, że faktycznie ma tak 28-30mm, ale szyjka w ciąży na ogół się nie skraca i nie ma co panikować, może taki po prostu mój urok. Zlecił kontrolne badanie za dwa tygodnie, już u innego lekarza, który bardziej specjalizuje się w badaniach usg, ma lepszy sprzęt. Wtedy też dostałam zapalenia pęcherza, lekarz przepisał mi jednorazowo Monural i zlecił posiew moczu. I tak tydzień trwałam w optymizmie, z mężem zaczęliśmy przeglądać wózki, łóżeczka. Aż dostałam wyniki posiewu- Klebsiella pneumoniae 10^4. Zaczęłam czytać, że to dość groźna bakteria, typowo szpitalna i znowu się zestresowałam. Nie wiem, gdzie mogłam ją złapać, siedząc głównie w domu, dbając o higienę. Znów telefon do lekarza prowadzącego- proszę się nie przejmować, nie ma jakoś dużo tej bakterii, włączymy antybiotyk i ją wybijemy. Kolejnego dnia miałam wizytę w sprawie szyjki. I kolejna bomba na mnie spadła - wg pomiaru 19mm a to zaledwie 17 tc. Patrzyłam na ten ekran i widziałam różne pomiary od 18mm do 22m, więc pewnie to była jakaś średnia. Nie dostałam żadnej informacji, czy szyjka rozwarta, na opisie też taka informacja nie widnieje, więc zakładam, że na szczęście nie. Doktor zadzwoniła do jakiejś swojej znajomej ze szpitala o 3. stopniu referyncyjności i umówiła mnie tam na kontrolę za 2 tygodnie. Pytałam, czy nie da się wcześniej, powiedziała że wcześniej nie ma sensu, bo muszą zobaczyć czy faktycznie się skraca. Teraz mam takie WTF, bo czytając Wasze historie wiem, że może skrócić się nawet z dnia na dzień. Pytała, czy biorę luteinę, powiedziałam, że nie, bo nikt mi jej nie przepisał. Była zdziwiona. Przepisała mi utrogestan 200mg i augumentin na tę nieszczęsną bakterię. Kazała się oszczędzać- nie leżeć tylko odpoczywać, nie dźwigać i nie współżyć. Pytałam, czy to możliwe, że ta szyjka mi tak poleciała, bo trzy tygodnie temu odstawiłam duphaston (za namową mojego lekarza prowadzącego, mówił że już nie ma sensu brać), ale powiedziała, że to nie ma znaczenia. I teraz, po przeczytaniu Waszych historii mam milion myśli w głowie. Czy rzeczywiście to odstawienie duphastonu nie zaszkodziło, czy może ta bakteria jest nie tylko w moczu, ale i dostała się do szyjki- nikt mi nie zlecił posiewu, czy te dwa tygodnie to nie za długo. Lekarka stwierdziła, że nawet sama luteina może tu pomóć, ale jeśli szyjka skróci się do 15mm, to będą musieli mi zalożyć szew. Nie wiem, może głupio myślę, ale chyba lepiej wcześniej reagować i założyć szew na dłuższą szyjkę niż czekać aż jeszcze bardziej się skróci? Póki co leżę i cierpliwie czekam kolejnego tygodnia. To zaledwie 18tc, a już tyle przygód za mną.
Przepraszam, że takie długie, ale musiałam to w końcu z siebie wyrzucić. Wie o tym wszystkim tylko mój mąż, nie chcę zamartwiać bliskich. Przynajmniej mi trochę lżej.
Z tymi krwawieniami to trochę jakbym czytała o sobie.
Początek cięży i krew… szpital
Uspokoiło się przed 1 prenatalnymi, po ich pozytywnym wyniku byliśmy uspokojeni i zachwyceni. Tak naszą czujność została uśpiona że 3 dni później dostałam krwotoku i znowu szpital.
Od początku czyli listopada, zero seksu, zero normalnej aktywności (z okienkami tygodniowymi jak było dobrze).
Ile psychika jest w stanie znieść ? A no dużo …
Kolejny cios, w tym samym terminie co były prenatalne, czyli 3 dni po połówkowych, moja psychika dostała szału “boże moja szyjka, coś się dzieje”.
Kolejny dzień i rutynowa kontrola u mojego lekarza …
4 dzień po połówkowych, szyjka z 3 cm poleciała na 1.5 cm z lejkiem.
A dalszą historię już chyba wyczytałas…
Szpital, podejrzenie odpływania wód … psychiczna rzeźnia, ktorej nie życzę nikomu.
Teraz od doby jestem w domu, z jednej strony się cieszę że mam szew, mam szanse ale też mam olbrzymią zadrę na psychice i niewiem jak ja dam radę nie przez kolejne miesiace, a przez kolejne dni.
Mam obsesje ze cos mnie boli, ze wody odpływają no co minutę nowy objaw, nie jestem uspokojona. Najchętniej położyłabym sie już do końca do szpitala, ale chyba psychiatrycznego 🤯😂.
Także ja po swoich doświadczeniach z ostatnich dni, proponuję idź do innego lekarza aby potwierdzić i walcz o szew lub pessar już teraz.
-
Gosia jeśli faktycznie będzie grupa na mess to jestem chętna jak coś
Martyna Gratulacje! 🩵
Kłębuszek mi za nim się zaczęła skracać szyjka to chwilę wcześniej odstawiłam właśnie luteinę bo lekarz stwierdził, że już nie ma potrzeby bo wszystko jest w porządku szyjka długa. Sam się zdziwił jak mi się skróciła więc no niestety nie możemy przewidzieć takich sytuacji 😥. Każdy dzień jakoś musimy wytrwać i damy radę dziewczyny już innego wyjścia nie ma ! -
WerkA wrote:Gosia jeśli faktycznie będzie grupa na mess to jestem chętna jak coś
Martyna Gratulacje! 🩵
Kłębuszek mi za nim się zaczęła skracać szyjka to chwilę wcześniej odstawiłam właśnie luteinę bo lekarz stwierdził, że już nie ma potrzeby bo wszystko jest w porządku szyjka długa. Sam się zdziwił jak mi się skróciła więc no niestety nie możemy przewidzieć takich sytuacji 😥. Każdy dzień jakoś musimy wytrwać i damy radę dziewczyny już innego wyjścia nie ma !
Wysłałam zaproszenie do przyjaciółek, tam się zgadamy.
Ktos jeszcze chętny?WerkA lubi tę wiadomość
-
Gosiaczek, czytałam Twoje wpisy, jesteś bardzo dzielna! Najważniejsze, że masz już zabezpieczenie w postaci szwu, teraz będzie tylko lepiej.
Myślałam o tym, żeby pójść do innego lekarza, ale już chyba nie jestem w stanie żadnemu zaufać. Zresztą mieszkam w dużym mieście i tu niestety terminy do dobrych specjalistów są liczone w tygodniach. A może to też strach przed wyrokiem...
WerkA, właśnie tu przeczytałam, że komuś szyjka poleciała po odstawieniu duphastonu. Ty już masz ładny wynik, prawie 32 tc, teraz już tylko z górki.
Mnie dobija pogoda za oknem, jak było zimno to jakoś łatwiej było leżeć, a teraz tak ciepło, człowiek by chętnie wyszedł na spacer... A tu, jak dobrze pójdzie, perspektywa najbliższych 5 miesięcy w łóżku...WerkA lubi tę wiadomość
-
Kłębuszek07 wrote:Gosiaczek, czytałam Twoje wpisy, jesteś bardzo dzielna! Najważniejsze, że masz już zabezpieczenie w postaci szwu, teraz będzie tylko lepiej.
Myślałam o tym, żeby pójść do innego lekarza, ale już chyba nie jestem w stanie żadnemu zaufać. Zresztą mieszkam w dużym mieście i tu niestety terminy do dobrych specjalistów są liczone w tygodniach. A może to też strach przed wyrokiem...
WerkA, właśnie tu przeczytałam, że komuś szyjka poleciała po odstawieniu duphastonu. Ty już masz ładny wynik, prawie 32 tc, teraz już tylko z górki.
Mnie dobija pogoda za oknem, jak było zimno to jakoś łatwiej było leżeć, a teraz tak ciepło, człowiek by chętnie wyszedł na spacer... A tu, jak dobrze pójdzie, perspektywa najbliższych 5 miesięcy w łóżku...
No dokładnie, ta pogoda teraz to jak za karę. Ja wiem że każdy się cieszy, ja sama czekalam na wiosnę bo myślałam że będę mogła zluzować pasa i zacząć spacerki. A tu taka taka niespodzianka.
Ja jeszcze nie wyszłam z szoku po diagnozie jaka usłyszałam.
Dla kogoś może sie to wydać błahe ale niewydolność ciesniowo-szyjkowa to sprawa na każde kolejne ciąże.
Ja mieszkam w małym mieście i zazdroszczę tym którzy są z dużych bo mają więcej możliwości. Przemysl konsultacje a teraz czekając możesz sobie zasponsorować wymaz z pochwy czy nie masz bakterii -prywatnie na własną rękę.
Ja jutro robię dla siebie prezent i mój nie-mąż zawiezie mi mój mocz na posiew aby zobaczyć czy niema szpitalnych wirusków. -
Martyna gratuluję! 💪🏻😀
Kłębuszek, hmm, ja nie jestem specjalistą, ale czy na te długość nie zakłada się właśnie już szwu? Ja bym poszła do kogoś innego, też jestem z dużego miasta i w sumie nie ma problemu z terminami nawet do dobrych, polecanych osób. 😳 -
Myślałam o tym posiewie, ale dalej biorę augmentin, więc nie wiem, czy nie lepiej by było poczekać aż skończę brać antybiotyk? Tylko też na taki wynik czeka się kilka dni, więc pewnie zanim bym miała wynik to już doczekam swojej wizyty w szpitalu.
Teraz mam takiego stracha, że boję się jakiegokolwiek "grzebania" w tych okolicach, a codzienna aplikacja luteiny wywołuje u mnie duży stres.
Ja na fali pozytywnych wiadomości nakupowałam sobie sukienek ciążowych, bo mieliśmy z mężem w planach wyjazd nad morze jak się zrobi cieplej. Widziałam tu historie, że po przebojach z szyjką kobiety zachodziły w kolejne ciąże, ale ja na tę chwilę nie wiem, czy bym się odważyła. Niemniej dobrze jest wiedzieć, że takie historie mogą mieć pozytywne zakończenie -
AEGO, mi lekarz ze szpitala powiedziała, że zakłada się dopiero przy 15mm, dlatego mam teraz czekać na kontrolę, czy się skróci, bo może ta luteina pomoże... Sama już nie wiem co myśleć, nie chcę kolejny raz panikować... przecież chyba gdyby rzeczywiście było źle, to nie czekaliby 2 tygodni tylko od razu przyjęli na oddział?
-
Kłębuszek07 wrote:AEGO, mi lekarz ze szpitala powiedziała, że zakłada się dopiero przy 15mm, dlatego mam teraz czekać na kontrolę, czy się skróci, bo może ta luteina pomoże... Sama już nie wiem co myśleć, nie chcę kolejny raz panikować... przecież chyba gdyby rzeczywiście było źle, to nie czekaliby 2 tygodni tylko od razu przyjęli na oddział?
A masz tylko jeden szpital w okolicy ?. Tak naprawdę to 15 mm to taki ostatni dzwonek jak dla mnie. Wymaz z pochwy jak zrobisz to w szpitalu jak Ciebie przyjmą to nie będziesz musiała czekać aż oni Ci pobiorą.
Chyba że znajdziesz ginekologa, który zakłada pessar na szyjkę, ten zrobisz w gabinecie.
Ja niestety nie miała możliwości wyboru, gdybym miała zdecydowałabym się na pessar, mniej inwazyjny zabieg. -
Kłębuszek07 wrote:Myślałam o tym posiewie, ale dalej biorę augmentin, więc nie wiem, czy nie lepiej by było poczekać aż skończę brać antybiotyk? Tylko też na taki wynik czeka się kilka dni, więc pewnie zanim bym miała wynik to już doczekam swojej wizyty w szpitalu.
Teraz mam takiego stracha, że boję się jakiegokolwiek "grzebania" w tych okolicach, a codzienna aplikacja luteiny wywołuje u mnie duży stres.
Ja na fali pozytywnych wiadomości nakupowałam sobie sukienek ciążowych, bo mieliśmy z mężem w planach wyjazd nad morze jak się zrobi cieplej. Widziałam tu historie, że po przebojach z szyjką kobiety zachodziły w kolejne ciąże, ale ja na tę chwilę nie wiem, czy bym się odważyła. Niemniej dobrze jest wiedzieć, że takie historie mogą mieć pozytywne zakończenie
Mnie tak jak Gosi, wydaje się, że to się wcześniej zakłada szew niż 15 mm, raczej się myśli od mniej niż 25 mm?Wiadomość wyedytowana przez autora: Dzisiaj, 16:16
-
Dziewczyny, zmotywowałyście mnie. Jutro jeszcze zadzwonię do mojego lekarza prowadzącego i powiem mu jaka sytuacja, on też ma znajomości w tym szpitalu, więc może będzie w stanie przyspieszyć wizytę. Zależy mi na tym szpitalu, bo ma 3. stopień referyncyjności i tam docelowo chciałam rodzić, słysząc dobre opinie od koleżanek, które tam rodziły
-
Kłębuszek07 wrote:Dziewczyny, zmotywowałyście mnie. Jutro jeszcze zadzwonię do mojego lekarza prowadzącego i powiem mu jaka sytuacja, on też ma znajomości w tym szpitalu, więc może będzie w stanie przyspieszyć wizytę. Zależy mi na tym szpitalu, bo ma 3. stopień referyncyjności i tam docelowo chciałam rodzić, słysząc dobre opinie od koleżanek, które tam rodziły
-
Kłębuszek07 wrote:Dziewczyny, zmotywowałyście mnie. Jutro jeszcze zadzwonię do mojego lekarza prowadzącego i powiem mu jaka sytuacja, on też ma znajomości w tym szpitalu, więc może będzie w stanie przyspieszyć wizytę. Zależy mi na tym szpitalu, bo ma 3. stopień referyncyjności i tam docelowo chciałam rodzić, słysząc dobre opinie od koleżanek, które tam rodziły
Trzymam kciuki i walcz o siebie i maleństwoKłębuszek07 lubi tę wiadomość
-
AEGO, moje znajome, które tam rodziły miały bezproblemowe ciąże i są zadowolone. Ja mam nadzieję dotrwać chociaż do 30tc, więc jakoś lżej mi z myślą, że w razie czego (tfu tfu) nie będą mnie odsyłać do innego szpitala.
Czy mogłybyście mi pokrótce streścić, jak to wszystko wygląda z tym szwem? Dostaję skierowanie do szpitala, kładą mnie, robią posiew, jak wszystko w porządku, to zakładają? W znieczuleniu miejscowym, ogólnym? Ile dni około się spędza w szpitalu? Nigdy nie byłam w szpitalu poza tym jednym razem na IP, więc kompletnie nie wiem, czego się spodziewać...AEGO lubi tę wiadomość
-
Kłębuszek07 wrote:AEGO, moje znajome, które tam rodziły miały bezproblemowe ciąże i są zadowolone. Ja mam nadzieję dotrwać chociaż do 30tc, więc jakoś lżej mi z myślą, że w razie czego (tfu tfu) nie będą mnie odsyłać do innego szpitala.
Czy mogłybyście mi pokrótce streścić, jak to wszystko wygląda z tym szwem? Dostaję skierowanie do szpitala, kładą mnie, robią posiew, jak wszystko w porządku, to zakładają? W znieczuleniu miejscowym, ogólnym? Ile dni około się spędza w szpitalu? Nigdy nie byłam w szpitalu poza tym jednym razem na IP, więc kompletnie nie wiem, czego się spodziewać... -
Tylko na założenie szwu też będą czekać na skończenie antybiotykoterapii żeby bakterii nie było 🙈 Ile dni kuracji jeszcze masz?
Co do tego jak wygląda procedura; u mnie (Ujastek, Kraków) przyjęli mnie, pobrali badania krwi i wymazy. Ze względu na długość szyjki (4mm) nie czekali na wyniki wymazów, tylko następnego dnia wzięli na zabieg. Zabieg w znieczuleniu do kręgosłupa, trwał jakieś 15min. Wyjście normalnie by było po dwóch dniach, ale zaczęło mi rosnąć CRP (infekcja dróg oddechowych się przyplatala), potem dołożyli pessar po 5 dniach i czekali aż skończę 23tc żeby dać sterydy. Więc jakieś 10dni po zabiegu byłam, ale to wyjątkowo się poskładało -