Dziewczyny z rocznika '86 starające się o pierwsze dziecko :)
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyKropeczka1986 wrote:To może to za duża dawka skoro tak organizm reaguje... na początku było Oki ale po 7 dniach jakaś masakra
-
nick nieaktualny
-
Seli nie sadze.... martwi mnie jednak ze jak zacznę kolejny cykl to znow będę musiała to znosić... Kurcze tak sie cieszyłam ze nic mi sie nie dzieje a tu bach jak zwykle cos... z drugiej strony myśle, ze czemu nie od początku mam takie objawy tylko dopiero teraz... a dzis jakby sie nasiliły... może im bliżej terminu miesiaczki tym bardziej sie to nasila... sama juz nie wiem... głupia zrobiłam sikanca w piątek 21 dc i do tego popludniu... oczywiscie negatywny... gin kazała czekac i nie robić silancow tylko z krwią... No zobaczymy...Nasz mały cudzie trwaj...
-
nick nieaktualnyKropeczka1986 wrote:Seli nie sadze.... martwi mnie jednak ze jak zacznę kolejny cykl to znow będę musiała to znosić... Kurcze tak sie cieszyłam ze nic mi sie nie dzieje a tu bach jak zwykle cos... z drugiej strony myśle, ze czemu nie od początku mam takie objawy tylko dopiero teraz... a dzis jakby sie nasiliły... może im bliżej terminu miesiaczki tym bardziej sie to nasila... sama juz nie wiem... głupia zrobiłam sikanca w piątek 21 dc i do tego popludniu... oczywiscie negatywny... gin kazała czekac i nie robić silancow tylko z krwią... No zobaczymy...
Ja jutro z rana też zamierzam siknąć, nie wiem po co, ale popołudniu chcę biocenozę zrobić, to żeby mieć czyste sumienie, że chociaż chciałam sprawdzić czy tam kropka nima Ciekawe w ogóle ile dpo jestem, nie mam zielonego pojęcia -
Kropeczka1986 wrote:Dziewczyny czy któraś z Was miała mdłości po duphastonie? Jestem w 23 dc cyklu dupka biorę od 10 dni dwa razy dziennie i od piątku rano mi sie chce rzygac zwyczajnie... czytałam ze to efekt dupka ale chciałam sie zapytać jak było u Was?
-
Bibi_Ka wrote:Myślę, że terapia tu nie pomoże. On musi zaakceptować sytuację i mnie na nowo. Jeśli ciągle będzie próbował mnie zmuszać i będzie mieć żal i pretensję, to lepiej się rozstać.
Ja na niego w przypadku adopcji nie naciskam. Powiedziałam jak wygląda procedura, że dzwoniłam do ośrodka etc i niech mi da znać jak poczuje, że jest gotowy.
Martwię się tylko, że jakby doszło do rozwodu, to czy dostanę unieważnienie małżeństwa w Kościele, dla mnie to ważne.
tak czytam, czytam i przeraża mnie to co piszesz.
Przede wszystkim jaki rozwód i unieważnienie? Nie kochasz już męża? Brak dzieci ma być powodem do rozstania? Przecież pobieraliście się z jakogoś powodu - miłości raczej a nie tylko z zamiarem spłodzenia potomstwa. Poza tym żeby dostać unieważnienie małżeństwa trzeba mieć powód, dla którego zostało ono nieważnie zawarte. To co się dzieje już po slubie nie wchodzi w gre.
Nie gniewaj się ale nie dziwie sie mężowi, że sie obraził bo przecież chce zrobić wszystko co oferuje medycyna żeby mieć właśnie z Tobą dziecko.
Terapia jest tutaj najlepszym rozwiązaniem, dlatego że tam właśnie zaczniecie rozmawiać na tematy Waszych bolączek i ewentualnych przyszłych planów. sami sobie z tym nie poradzicie a brać rozwód od tak to jest pójście na łatwiznę. Byc może właśnie na takich rozmowach z psychologiem mąż dojrzeje do decyzji o adopcji, facetom często musi pomóc w trudnych sprawach właśnie ktoś obcy.
W tej chwili macie zupełnie odmienne zdania więc sie nie dogadacie.Selina lubi tę wiadomość
-
Selina wrote:Aishha łooo narobiłaś smaka grillem!!
Wiecie co w niedzielę byliśmy u teściów i szpanują takim grillem wielkim z zamykana górą kupili sobie niedawno. Ale litosvot...jak widziałam jak teściu to ogarnia i przygotowuje, to mnie cofaloz nie miałam ochoty tego jeść. Nie dość że nalał tonę rozpałki w płynie (ok, czekał później trochę zanim to uleci, ale klapa była zamknięta a dym wydobywał się tylko takim małym kominkiem), to później posmarował ruszt olejem i układał na to mięso i kiełbasę... Jejku nie wiem jak Wy, ale u mnie w domu od dawna się na tackach kładzie mięso i dopiero na grill a rozpalamy poprostu cienkimi kawałkami drewna albo rozpałką taką w kosteczkach, która ma mało tej płynnej rozpałki. Głupio mi było pouczać teścia, bo co ruch zwracamy im uwagę na gotowanie, jedzenie itd., już oczami przewracają... Teściowa dobrze wie, że mąż nie może nabiału, to kuźwa zrobiła ciasto krówkę z 2 grubymi warstwami śmietany dramat, w ogóle to tak słodkie było, że nie do zjedzenia. Mnie już ręce u nich opadają jak mamy jechać na obiad...
my tez sprawilismy sobie duzego grila na dwa ruszty ale bez zamykania. Nie uzywamy tacek bo jedzenie z nich nam po prostu nie smakuje. Kratki sie przecież za kazdym razem myje
u mnie moja mama do tej pory nie pamieta kto ma jaką nietolerancje, jak sam o siebie czlowieku nie zadbasz to nic z tego a teściowa to w ogóle nie rozumie co to nietolerancja wiec jak jedziemy raz na ruski rok to bierzemy swoj chleb bez drozdzy a na obiad jemy to co podadzą. Zazwyczaj jest to mięcho i kartofle wiec nic nie mówimy bo nie ma sensu
-
nick nieaktualnyAishha nie chodzi o mycie kratek a o to jaka ilość szkodliwych substancji z palenia węgla dostaje się do jedzenia. Podczas grillowania na tackach taka ilość jest minimalna. Ja nie zauważyłam żadnej różnicy w jakości jedzenia na tackach, no może mniej węgla właśnie czuję
Aishha lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyAishha wrote:tak czytam, czytam i przeraża mnie to co piszesz.
Przede wszystkim jaki rozwód i unieważnienie? Nie kochasz już męża? Brak dzieci ma być powodem do rozstania? Przecież pobieraliście się z jakogoś powodu - miłości raczej a nie tylko z zamiarem spłodzenia potomstwa. Poza tym żeby dostać unieważnienie małżeństwa trzeba mieć powód, dla którego zostało ono nieważnie zawarte. To co się dzieje już po slubie nie wchodzi w gre.
Nie gniewaj się ale nie dziwie sie mężowi, że sie obraził bo przecież chce zrobić wszystko co oferuje medycyna żeby mieć właśnie z Tobą dziecko.
Terapia jest tutaj najlepszym rozwiązaniem, dlatego że tam właśnie zaczniecie rozmawiać na tematy Waszych bolączek i ewentualnych przyszłych planów. sami sobie z tym nie poradzicie a brać rozwód od tak to jest pójście na łatwiznę. Byc może właśnie na takich rozmowach z psychologiem mąż dojrzeje do decyzji o adopcji, facetom często musi pomóc w trudnych sprawach właśnie ktoś obcy.
W tej chwili macie zupełnie odmienne zdania więc sie nie dogadacie.
Tak sobie myślę... Mąż chciałby może z ivf spróbować, wykorzystać różne możliwości a Ty nie, nie bo nie. Masz swoje przekonania. Tylko nie rozumiem czemu z ivf jesteś na nie a na rozwód kościelny już mówisz ok? W sensie, że do tego zmierza Wasze małżeństwo, to już jest ok? To już nie jest wbrew Bogu?
Nie musisz się przed nami tłumaczyć, ale takie wybieranie sobie z wiary co jest dla nas wygodne nie jest dobre -
nick nieaktualnyAishha wrote:tak czytam, czytam i przeraża mnie to co piszesz.
Przede wszystkim jaki rozwód i unieważnienie? Nie kochasz już męża? Brak dzieci ma być powodem do rozstania? Przecież pobieraliście się z jakogoś powodu - miłości raczej a nie tylko z zamiarem spłodzenia potomstwa. Poza tym żeby dostać unieważnienie małżeństwa trzeba mieć powód, dla którego zostało ono nieważnie zawarte. To co się dzieje już po slubie nie wchodzi w gre.
Nie gniewaj się ale nie dziwie sie mężowi, że sie obraził bo przecież chce zrobić wszystko co oferuje medycyna żeby mieć właśnie z Tobą dziecko.
Terapia jest tutaj najlepszym rozwiązaniem, dlatego że tam właśnie zaczniecie rozmawiać na tematy Waszych bolączek i ewentualnych przyszłych planów. sami sobie z tym nie poradzicie a brać rozwód od tak to jest pójście na łatwiznę. Byc może właśnie na takich rozmowach z psychologiem mąż dojrzeje do decyzji o adopcji, facetom często musi pomóc w trudnych sprawach właśnie ktoś obcy.
W tej chwili macie zupełnie odmienne zdania więc sie nie dogadacie.
Po prostu ja chcę już zamknąć etap starań. Czy miałyście w swoim życiu takie sytuacje, w których byłyście pewne tego, co się wydarzy? Moja intuicja NIGDY się nie pomyliła i za każdym razem słucham jej uważniej. Po prostu wiem, że ten zabieg nic nie da.
Spróbuj Kochana zaciągnąć mojego męża na terapię, ba na zwykłą rozmowę do psychologa... -
nick nieaktualnySelina wrote:W sumie zgadzam się z tym co napisała Aishha.
Tak sobie myślę... Mąż chciałby może z ivf spróbować, wykorzystać różne możliwości a Ty nie, nie bo nie. Masz swoje przekonania. Tylko nie rozumiem czemu z ivf jesteś na nie a na rozwód kościelny już mówisz ok? W sensie, że do tego zmierza Wasze małżeństwo, to już jest ok? To już nie jest wbrew Bogu?
Nie musisz się przed nami tłumaczyć, ale takie wybieranie sobie z wiary co jest dla nas wygodne nie jest dobre
O ivf rozmawialiśmy i on sam mi powiedział, że też nie chce, że podziela moje odczucia. Ja nie naciskałam w tym zakresie, sam zdecydował.
Dlaczego myślę o rozstaniu? Bo jeśli mój mąż ma być ze mną nieszczęśliwy i mamy być ze sobą tylko dla bycia, to nie widzę sensu. Bo to obie strony muszą chcieć być ze sobą, a ja mam wrażenie, że mojemu mężowi zależy na dziecku, a nie na nas, na mnie.
Myślę, że pochopnie mnie oceniłaś. Dawno już dojrzałam do tego miejsca, w którym wiem, że przyjmuję całość wiary, nie wybrane jej elementy. Dlatego nie zdecydowałam się na ivf i dlatego nie popieram rozwodów. Ale uważam, że są sytuacje kiedy rozstanie jest nieuniknione i taka sytuacja bywa rozpaczliwa dla człowieka wierzącego.
Gdyby mój mąż zdecydował, że jednak chce poszukać innej kobiety, z którą będzie mógł mieć biologiczne dzieci, to nie upierałabym się żeby został. Wiem, że chcę jego szczęścia - choć też nie wbrew sobie. W takiej sytuacji dla mnie byłoby ważne choćby sprawdzić czy mam szansę na unieważnienie.
W chwili obecnej mój mąż choć ze mną rozmawia,to traktuje mnie z dystansem i to dużym. Mam poczucie, że chce na mnie wymóc zmianę decyzji. Raz już tak zrobił i do dziś noszę w sobie ranę. Teraz czuję, że powtarzamy schemat.
A wbrew Bogu jest często brak zaufania do Niego i brak pozostawienia przestrzeni na Jego działanie. -
nick nieaktualny
-
Bibi_Ka wrote:Po prostu ja chcę już zamknąć etap starań. Czy miałyście w swoim życiu takie sytuacje, w których byłyście pewne tego, co się wydarzy? Moja intuicja NIGDY się nie pomyliła i za każdym razem słucham jej uważniej. Po prostu wiem, że ten zabieg nic nie da.
Spróbuj Kochana zaciągnąć mojego męża na terapię, ba na zwykłą rozmowę do psychologa...
tak, często mam przeczucia, pewność, że coś się wydarzy lub nie. Ale nie raz mnie to też zmyliło, nie jestesmy prorokami.
Jesli chodzi o unieważnienie to jest to trudny temat, chociaż oboje z mężem przez niego przeszliśmy, dostał po 3 latach uniewaznienie...dlatego teraz tak mega doceniam łaske małżeństwa od Boga, że nie pozwoliłabym żeby cokolwiek mogło nas zniszczyć. Na dobre i złe będziemy pielęgnować nasze małżeństwo bo to Bóg dał nam szanse na ślub i bycie razem.
W kwestii zabiegu udrożniania jajowodu...ja bym sie poddała, wyczerpała ostateczne możliwości. Dziewczyny, które zdecydowały sie na laparoskopie u lekarza, który u mnie też ma ją zrobić mówiły, że nawet po dwóch poprzednich laparo okazywało się, że mają niedrozne jajowody a niby wcześniej były. Wiem, że wysiadasz psychicznie i nie chcesz już działać ale nie wiem czy procedura adopcyjna nie będzie cięższa...tak czy inaczej zrobisz tak jak uważasz, my tu tylko możemy sobie pogadać
a maż do terapii dojrzeje, musi cos się wydarzyć żebyście poszli do przodu.Selina lubi tę wiadomość