Jak poznałyście swojego męża/narzeczonego/partnera?
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyhehe moze nie do konca blisko bo 200km ode mnie. on jest zołniezem, sluzba nie drozba i miał dobry kawałek drogi do mnie do eweliny miałam duzo blizej bo 30km ale zawsze jak do niej przyjezdzałam to nigdy sie z nim nie widziałam dopiero jak zostalismy para to przyjezdzał do mnie do domu na kilka godzin i jechał do swoich rodzicow na weekend...i tak co 2,3 tyg czasem 2 miesiace sie nie widzielismy...ale udało sie nam i mam nadzieje, ze tak juz zostanie na zawsze
-
Świetny temat i jaka odskocznia od staranek, to i ja opiszę swoją historię...
Minęło ponad pół roku od rozstania z chłopakiem, z którym spędziłam 7 lat mojego życia..wspólne plany, nadzieje..złamał mnie całkowicie...od rozstania spotykałam się to z tym kolegą, to z tamtym, na brak adoracji nie mogłam narzekać..jednak ciągle była pustka po tym byłym i myślałam, że nigdy jej nie wypełnię..więc postanowiłam wypełnić sobie czas facetami, tak żeby było miło..pobawić się..ale bez zobowiązań, kiedy już znajomi znajomych mi się opatrzyli, któregoś razu weszłam w jeden z portali randkowych, obejrzałam sobie, kto tam siedzi..ale jakoś nikt mi do gustu nie przypadł i stwierdziłam, że to bzdura...któregoś razu weszłam tylko sobie na profil mojego m...miał fajne zdjęcia...ale się nie odezwałam..potem on widząc, że go szpiegowałam wszedł na mój profil..też cisza..potem znowu ja na jego...ale bez odzewu..i w końcu on się odezwał i zapytał czemu tak zaglądam i zaglądam ale się nie odezwę..rozmawiało się miło więc jako, że oboje na sobotę nie mieliśmy planów postanowiliśmy się spotkać, umówiliśmy się blisko plaży na ok 17..w momencie gdy go zobaczyłam...zjaranego jak solara, koszula jakaś straszna, do tego skóra jak u mojego taty i jeszcze te jasne blond włosy..totalnie nie mój typ...to ręce mi opadły i nie wiedziałam gdzie się ukryć..ale już za późno...zaczęliśmy rozmowę i o dziwo gadka się kleiła....tak się kleiła, że przespacerowaliśmy kilka ładnych godzin rozmawiając (do 4 rano!!!)...potem miało być bez zobowiązań, ponieważ nie byłam gotowa..a do tego ewidentnie było czuć, że czycha na mój tyłek...więc zaczęłam go olewać i umawiać się w między czasie już z kolegą z pracy do tego jak na złość wszystkiemu mój ex nagle sobie o mnie przypomniał i zechciał wrócić..więc takim sposobem miałam ich 3 na talerzu i mózg wyprany, ale mój m był wytrwały..wiedział o tamtych, że się kręcą i nie dawał za wygraną, tak się złożyło, że któregoś razu pomyślałam , że warto by na urlop pojechać..a że nei miałam w tamtym momencie z kim, on zaproponował, że z chęcią pojedzie...wybraliśmy się razem do turcji...na tydzień jedynie..a po powrocie zamieszkaliśmy razem -więc po 3 miesiącach znajomości łącznej:D ot tak zapomniałam o tamtych 2ch i całym świecie facetów..a liczy się tylko onkarmela85, Chanela, Martuśka, Malenq, Annushka, chmurreczkaa, sara_nar lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyTo i ja może opowiem Pewnego listopadowego popołudnia gdy jeszcze się uczyłam koleżanka dała mi num gg pewnego chłopaka, którego ona nie chciała bo był studentem (bez kasy) i bez prawa jazdy Napisałam do niego i pisaliśmy parę godzin. Obiecał że się do mnie odezwie bo całkiem fajnie się nam gadało Niestety nie napisał do mnie. Widziałam że cały czas był dostępny na gg ale cały czas sobie mówiłam, że się nie odezwę bo może On nie chce ze mną gadać. Po miesiącu tak bardzo się mi nudziło i nie wytrzymałam i napisałam;P Ucieszył się wtedy bardzo bo tamtego wieczoru pisał nie ze swojego komputera i nie miał jak odzyskać mojego num gg. Po tygodniu spędzonych nocy do białego rana na rozmowie z Nim spotkaliśmy się;)Było cudownie i od razu zapatrzyliśmy się w siebie. Jak się później okazało moja sąsiadka była u niego na sylwestra i sporo mi już o Nim opowiedziała Oczywiście w naszym związku były momenty kryzysu lecz jakoś był uparty i przylepiony jak rzep psiego ogona do mnie po 4 latach się zaręczyliśmy a od października 2012r jesteśmy szczęśliwym małżeństwem starającym się o dopełnienie rodzinki
-
nick nieaktualnyU nas było tak.
Byłam z takim jednym od zawsze.. taki przyjaciel z podstawówki , poprzez gimnazjum ( byliśmy parą ) w liceum każde miało swoje życie , i innych "do chodzenia" - wtedy poznałam własnie obecnego męża. Potem znów zeszłam się z tym "przyjacielem i chłopakiem" z lat szkolnych i tak do maja 2010 roku byliśmy razem.
mnie i B. poznała moja przyjaciółka na festynie majowym w 2006 roku. Okazało się ze nie tylko zna go moja przyjaciółka ale też i mój kumpel z klasy ( okazał sie jego sąsiadem! )
Ja miałam prawie 16 lat on (B.) prawie 18
Pamietam ze mama pozwoliła mi zostać na festynie tylko do 22 , a przecież po 22 miała być dyskoteka pod gołym niebem! Ja byłam raczej grzeczna. imprezy mnie nie interesowały za bardzo, alkohol i papierosy tym bardziej nie. I to B. namówił mnie abym została dłużej. Poszedł ze mna do mojej mamy i zapytał jej czy moze zostać np. do 2 a mama mu powiedziała ze jak odprowadzi mnie potem pod same drzwi to okey. I ze jest za mnie odpowiedzialny bo ja jestem gówniara! ( dzięki mamuś ! )
Zostałam więc do 2! w czasie tańca , podniósł mnie do góry łamiąc mi prawie żebra i pocałował! Byłam w takim szoku jak mnie odstawił ze nie wiedziałam jak sie nazywam i chciałam mu przywalić ! potem odprowadził mnie pod same drzwi do domu i też próbował pocałować , ale się nie dałam.
To była sobota. W niedzielę B. napisał mi smsa ze zaprasza na grilla. Poszłam z przyjaciółką , i na tym griLlu poznałam Adama. i juz w czerwcu 2006 byłam z Adamem jego kolegą. B. nie odzywał się do mnie miesiąc czasu. W 2008 rozeszłam się z Adamem , i żeby się na nim odegrać ( facet miał jakiegoś fioła na moim punkcie i zawsze był zazdrosny o B.) postanowiłam sobie , ze się na jego oczach będę całowac z B. i tak tez zrobiłam, ale nim ja się za cokolwiek zabrałam to B. mnie ubiegł. To była jakaś impreza. Na drugi dzień , były smsy , ale stwierdziłam ze jak to bedzie wygladało , zrywam z Adamem , a schodze się od razy z B. ( to byli koledzy) ? Miałam tysiąc powodów zeby z nim nie być! po czasie zeszłam się z tym przyjacielem/chopakiem ze czasów szkolnych. I wszyscy myśleli ze juz tak zawsze bedziemy razem bo przecież od dzieciństwa. W 2010 roku doszłam do wniosku że to nie ma sensu , że żyjemy obok siebie a nie razem. Było mi obojętne czy sie widujemy czy nie , jak on coś bąkał o ślubie to mówiłam ze to za wcześnie , jak mówił o dzieciach to mówiłam ze nie chce ich mieć itp. ..rozeszliśmy się w maju 2010. Robiłam wtedy kurs na prawko.
W lipcu 2010 miałam egazamin. Oblałam jazde na mieście, byłam zła niesamowicie bo zeżarł mnie stres ( autem jeździłam od 2006 -to nie była nowość dla mnie , a tylko formalność ) Wtedy pamiętem byłam na zakupach z mamą i zadzwonił telefon pamiętam swoje sowa " ooo boże .. B. dzwoni, co on chce , pół roku sie nie widzieliśmy!nie odbieram!" mama powiedziała zebym odebrała. I odebrałam. Zapytał czy jade nad wodę. pojechałam , i nie załuję ,poprawił mi humor i nastawił pozytywnie na egzamin kolejny. No i tak się kontakt odnowił. Tu nad wode ze znajomymi , tu do kina ze grupa ..tu umawialiśmy się na wspólne granie w WORMSY niby nic nazdwyczajnego bo cały czas paczką , ale jak gdzies jechaliśy to " siadaj z przodu koło mnie , mój samochód ja decyduje " , w kinie niby delikatnie mnie gdzieś tam szturchnął itp. 29 lipca zadzwonił i zapytał czy może przyjechac po pracy ae to bedzie późno bo ok 22. powiedziałam ze ok Przyjechał i pamiętam na "do widzenia" pocałował mnie. to był piątek. W niedzielę rano powiedziałam do mamy " dziś B. przyjdzie do nas na obiad. z reszta czesto teraz bedzie przychodził." a mama tylko "wiedziałam,... i tak juz czesto przychodzi "
zeszliśmy się w lipcu 2010
w marcu 2011 wprowadziłam się do niego
( mieliśmy takie prace ze tylko byśmy się mijali.)
w lutym 2012 zaręczyliśmy się .
w maju 2013 wzielisy slub.
w lipcu 2014 zostaniemy rodzicami .
Moja mama powiedziała ze juz wtedy w 2006 wiedziała ze to nieuniknione i ze pozwoliła mi zostać na tym festynie do 2 , bo czuła ze on bedzie moim mężem I że jak nas widziała kiedys siedzacych w parku to ponoć on tak ta mnie patrzył ze az jej się słabo zrobiło i teraz ponoć tez tak patrzy !
Teściowa powiedziała ze gdybysmy się zeszli wtedy w 2006 albo 2008 to juz dawno byśmy mieli dzieci ( a nie dopiero oczekiwali pierwszego ) i mieli byśmy większy staż małzeński
B. twierdzi ze on to miał wszystko zaplanowane heeh ze dowiedział się ze rozeszłam sie z tamtym itd.
Kocham Go i nasze dzidzi ponad wszystko!
Jednak tamten B. z 2006 i 2008 to dla mnie całkiem inny B. niż teraz!
rozpisałam sie , przepraszamWiadomość wyedytowana przez autora: 16 marca 2014, 23:09
-
A my z męzem mielismy do siebie strasznego pecha... . Pierwszy raz, gdy sie "spotkalismy" z impetem wjechalam mu w tylek wózkiem podczas zakupow w markecie Spalilam cegle, przeprosilam i chcialam uciec jak najszybciej, ale zagadal po cwaniacku, ze mu sie kawa nalezy w ramach rekompensaty, byl bezczelnie pewny siebie i kompletnie nie w moim typie. Zbieglam z miejsca "zbrodni" obiecujac sobie, ze juz nigdy nie zrobie tam zakupow. Po jakis trzech tygodniach wracalam wczesnym wieczorem do domu, bylo lato, jeszcze dosc jasno. Moj wzrok przykuly dzieci na placu zabaw zaraz obok garazy, ktore mijalam. Byla tam sliczna blond dziewczynka, na oko z 5 lat, miala cudne krecone wloski i jebut(!) Padlam jak dluga, zdezorientowana co sie stalo. Patrze a to ten sam typ z marketu wylazi z latarka w paszczy spod auta, ktore naprawial. Zamyslona nie widzialam... . Probowalam go zburac, a on sie bezczelnie smial. Oczywiscie pomógl mi wstac, nawet probowal mnie otrzepac Domagalam sie przeprosin i uslyszalam...oczywiscie, przy kawie, jutro o 18, tam (wskazal pobliska knajpke). Bezczelny... . Odwrocilam sie na piecie i poszlam w cholere dziekujac Bogu, ze zrobilo sie juz na tyle ciemno, ze nie widac oczka, w ponczosze. Cala noc nie spalam, ciagle o nim myslalam, choc nie znosze takich cwaniaczkow, musialam isc, siedzial tam z usmiechem i chyba to byl pierwszy moment kiedy i ja sie do niego usmiechnelam. Rzucilam dla niego owczesnego partnera. Teraz mamy wspolnie mala dziewczynke ze slicznymi blond kedziorkami
Krokodylica, FeliceGatto, zbikowa, chmurreczkaa lubią tę wiadomość
-
Ja swojego mężulka poznałam w pubie.Poszłam z koleżanką na piwko żeby jej się pożalic po rozstaniu z chłopakiem.Mój M siedział z kolegami i balowali bo akurat przyjechali z Anglii na 2 tygodnie.No i juz nie wrócił do Anglii :p Po 2 miesiącach zamieszkaliśmy razem, pół roku się oświadczył a po 1,5 roku byliśmy już po slubie i tak już prawie 8 lat Szybka znajomośc okazała się miłością na całe życie
FeliceGatto, chmurreczkaa lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyDziewczyny przeczytałam Was dziś wszystkie...też się ciut opiszę, choć bez fajerwerków się odbyło
Poznaliśmy się gdzie?? Na Sympatii ja byłam sama od 2 lat, po 6-cio letnim związku toksycznym nie chciałam miec nikogo, ale moja siostra brała ślub w lipcu 2009 trwały u niej przygotowania i cały czas truła mi za uchem, ze "co, pójdziesz sama" ja gadałam, ze tak...no i tak mi truła, tak mi truła, ze się zalogowałam jakoś rok przed jej ślubem. W sierpniu czy wrześniu 2008 jakiś P. zajrzał na mój profil, więc ja zajrzałam do niego, jedna fotka i to dość ciemna, olałam, ale on puścił mi takie "oczko", więc stwierdziłam, ze to głupie bo zabawa jak w kotka i myszkę ale jakoś tak...przypadkiem też mu to oczko puściłam. I napisał...jakoś taka całkiem sympatyczna ta wiadomosć była, ze dałam mu numer gadu-gadu, pisaliśmy jak szaleni w pracy i poza pracą, gadaliśmy przez telefon całymi godzinami, teraz nawet nie wiem skad mieliśmy tematy aż w listopadzie się spotkaliśmy, pamiętam "przy głównym wejściu do Cubusa" w Katowicach, tylko ze główne wejscie dla mmnie było inne a dla niego inne. Byłam zła jak osa, ze musze czekać ale zadzwonił i pyta gdzie jestem bo on już jest przy tym wejściu i czeka, więc ja warknęłam, ze to ja jestem przy głównym wejściu...dogadaliśmy się i on przyszedł do "mojego" wejścia głównego...zobaczyłam go pierwszy raz i co pamiętam ?...moje myśli "nic z tego nie będzie"!!! Totalnie nie mój gust, do tego jakiś taki nijaki... Ale poszliśmy na kawę i fajnie sie gadało. Wróciłam do domu i uczucia miałam mieszane, w końcu pomyslałam, ze fajny z niego może być kumpel bo partner to raczej nigdy...na drugiej randce byliśmy w kinie...ja mam taką manię dziwną, ze facet musi siedzieć po mojej lewej (nie wiem skąd to mam), a on usiadł po prawej, i pytam się go czy moglibysmy się zamienić, normalnie każdy facet mówił "jasne, nie ma sprawy" a on mi rzucił krótkie, konkretne "NIE"!, mnie wryło w fotel i myslę sobie jaki cham...Ale w rzeczywistosci śmiałam się w duchu...Jego humor, jak ja to nazywam dr. Hausa powala mnnie do dziś, tylko czasem widzę zdziwione miny znajomych znajomych, jak widze ze nie kumają o co mu chodzi Uwielbiam go takiego
Aha...z tej pierwszej randki on pamięta, ze miałąm jakis "dziwny" szalik...nie wiem o co mu chodzi
Więc, nasza przypadkowa znajomosć trwa od 2008 roku od prawie dwóch lat już w jako "wąż" i żonaWiadomość wyedytowana przez autora: 19 marca 2014, 08:54
-
Przeczytałam wszystkie Wasze historie z uśmiechem na twarzy, opiszę i swoją
Jestem motocyklistką, mój tato jeździ na motocyklu, mój brat jeździ na motocyklu, taka motocyklowa rodzina.
Pewnego dnia gdy wróciłam ze zlotu motocyklowego do domu przyjechała moja mama - była przerażona, bo jadąc autem widziała wypadek motocyklowy. Mówiła że młody chłopak, że poważny wypadek, że nie wiadomo czy żyje i żebym się dowiedziała.
Jakiś czas później na forum motocyklowym zarejestrował się chłopak który pisał o tym że miał niedawno wypadek. Pomyślałam że to on. Napisałam więc do niego na gadu gadu, zapytać czy to ten wypadek, i co z nim. To był on. Skończyło się jedynie na złamanej nodze. Siedział więc uziemiony w domu a ja akurat w tym czasie "pisałam" pracę magisterską, więc pisaliśmy godzinami na gadu. Nawet po 8 godzin dziennie. Fajnie się gadało ale na nic nie liczyłam, bo miałam wtedy fatalne zdanie o wszystkich facetach a on chyba chciał zaszpanować i bardzo mi to zdanie o facetach potwierdzał. Poza tym patrząc na jego miniaturkę na forum wiedziałam, że to totalnie nie mój typ faceta.
Po dwóch tygodniach takich rozmów zaprosił mnie na kawę do siebie, więc wsiadłam na motocykl i pojechałam (wszystko było lepsze od pisania pracy magisterskiej).
Ponieważ nie wiedziałam za bardzo w którym miejscu mieszka, wykuśtykał z tym gipsem przed bramkę, żeby mnie przywitać. I pamiętam ten moment jak podjeżdżam na motocyklu, widzę go i moja pierwsza myśl jaką wtedy miałam "kur*a jaki przystojny".
Od tamtej pory spotykaliśmy się regularnie. Niestety na początku napotkałam na przeszkodę, jego była przypomniała sobie o nim akurat w tym czasie, przychodziła do niego, wydzwaniała, pisała smsy, myślała że jak zakręci mu dupą przed nosem i zrobi lodzika to wróci do niej na kolanach.
w pewnym momencie dzwoniła do niego nawet 20 razy dziennie. Już po 2 tygodniach naszych spotkań powiedziałam mu, że musi mi powiedzieć na czym stoję. Albo wraca do byłej i ja się zmywam albo zrywa kontakt z byłą i myśli o mnie poważnie, bo ja dostałam porządnego kopa w dupę od kilku facetów z rzędu i więcej tego nie zniosę. Zakończył sprawę z byłą. Ponoć próbowała go jeszcze zatrzymać płaczem ale i to na nic się zdało.
I tak już spotykamy się ponad 4 lata, nie zawsze było kolorowo, raz bardzo mnie zawiódł, ale jakoś to minęło. Teraz już 1,5 roku po zaręczynach a za miesiąc ślub.Ewik, FeliceGatto, zbikowa, sara_nar, kwiatuszek789 lubią tę wiadomość
-
Jak miło wejść i zobaczyć, że nie tylko ja i mąż poznaliśmy się przez internet
My na Sympatii Ja tam przewijałam się już z rok, raz z lepszym, a raz gorszym efektem, dużo randek za mną, a nawet i krótki związek. Zamknęłam konto, bo stwierdziłam, że nikogo dla mnie tam nie ma, ale po 3 miesiącach wróciłam i... Znalazłam Marcina Od maila do maila i udało nam się spotkać (mieszkaliśmy blisko, 35 km od siebie). Po 4 miesiącach M. się oświadczył, a po kolejnych 8 byliśmy już małżeństwem To była zdecydowanie miłość od... Pierwszego maila Szybko poszło i nie żałujemy oczywiście Teraz jesteśmy już ponad 1,5 roku małżeństwemKlementysia 2015 psn
Matylda 2016 cc
Jaśmina 2018 psn
Aurora 2021 psn -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Ja Mojego K. poznałam na Sympatii W sierpniu zeszłego roku zakończyłam długi (6,5 roku) i niesamowicie toksyczny związek (zdążyłam już zobaczyć na oczy pierścionek zaręczynowy, po czym okazało się, że... jestem zdradzana od ponad roku, a mój "jeszczewtedyfacet" ma dziecko ze swoją panienką)... Cóż, cierpiałam, odchorowałam swoje (dosłownie), ale wylizałam rany i w październiku założyłam konto na sympatii Sama nie wiedziałam po co. Teraz wydaje mi się, że chciałam się po prostu dowartościować, zobaczyć czy ktoś się mną zainteresuje, bo nie wierzyłam, że jestem w stanie poznać przez Internet kogoś sensownego.
Zaliczyłam kilka nieudanych randek:
nr 1 zakończył się propozycją niezobowiązującego seksu w aucie, bo przecież P. po randce trwającej 8h stwierdził, że jednak woli być sam, ale dawno TEGO nie robił i skoro już jestem, to trzeba tę okazję wykorzystać ;
nr 2 na randce nie odkładał telefonu i co chwilę albo rozmawiał z jakąś dziewuchą, albo pisał sms-y i od razu zaznaczył, że jeśli mamy być razem, to muszę pogodzić się z tym, że ma duże grono przyjaciółek...
nr 3 to chodząca porażka; przyjechał w dresie i kurtce skórzanej, więc wyrwało mnie z trzewików na sam jego widok; potem zamiast zabrać mnie do knajpki na kawę, zaprosił mnie na kiełbasę na jakiś festyn... a na koniec zaproponował mi, że u mnie przenocuje, bo zwiał mu pociąg... W dodatku nie miał przy sobie żadnych pieniędzy (poza tymi na bilet i kiełbachę), więc musiałam uprosić właścicielkę hotelu by obniżyła mu cenę za pokój, bo pomyślałam sobie, że nie będę w niego inwestować... Po spotkaniu nie dawał mi spokoju, choć jasno i zrozumiale powiedziałam, że nie jestem zainteresowana; pisał jakieś wiersze, nękał mnie na facebooku; szkoda mówić...
W lutym po raz pierwszy napisał do mnie ON Z początku nie byłam nim zainteresowana, ale po kilku wiadomościach dotarło do mnie, że jest niesamowicie wyjątkowy i że jeśli nie zgodzę się na spotkanie, będę tego żałowała do końca życia... Bałam się jednak, że znowu będzie to samo - maślane oczy, obietnice, zaangażowanie, a potem zdrada, więc w ostatniej chwili rezygnowałam ze spotkania, aż 3 razy. Ostatecznie K. zerwał znajomość, przemyślałam wszystko, strasznie brakowało mi naszych rozmów i jakoś namówiłam go na kolejne spotkanie, do którego doszło w czerwcu zeszłego roku Przyjechał do mnie (dzieli nas ok. 65km), pierwszy buziak... Potem ja pojechałam do niego, poznałam jego rodziców i tak się zaczęło. Po 2 tygodniach byliśmy parą, a po 3 miesiącach oświadczył mi się dokładnie w dniu moich urodzin W czerwcu przyszłego roku weźmiemy ślub, a starania planujemy rozpocząć na 3-4 miesiące przed ślubem, choć K. już teraz namawia mnie na rezygnację z zabezpieczenia (choć jeszcze niedawno zarzekał się, że dziecko dopiero po ślubie)Krokodylica, chmurreczkaa lubią tę wiadomość
-
Tak czytam sobie te wasze historie i myślę ze ja to dopiero jestem dziwna..
Ja mojego Ł poznałam na pielgrzymce do Częstochowy
Dziwne no nie? Ja miałam 17 lat i była to moja pierwsza pielgrzymka, Ł chodził już wiele lat a obecnie był fotografem owej pielgrzymki.
Gdy go poznałam miał 28 lat. Choć na tyle nie wyglądał..
Ale za to był tak cholernie przystojny! Opalony brunet z kręconymi włosami.. śliczne oczy.. Do tego taaakie mięśnie.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Gdy pielgrzymka się skończyła to wydawało mi się że wszędzie go widzę...
Zdobyłam jego numer, zaczęliśmy pisać ale w końcu powiedział mi że mam nie robić sobie nadziei bo nic z tego nigdy nie będzie.
Sprawa dość skomplikowana, w między czasie wplątała się w nią moja "przyjaciółka" która na boku się z Ł spotykała.
W końcu wszystko dobrze się ułożyło a Ł ciągle powtarza że nie wie jak mógł być tak głupi ze wcześniej nie byliśmy razem.
Obecnie jesteśmy ponad półtora roku po ślubie który również odbył się na pielgrzymceEklerka lubi tę wiadomość
-
Historie tu przedziwne się pojawiają, opiszę więc i moją
Naszą wspólną pasją jest chodzenie po górach, więc poznaliśmy się na takich organizowanych przez biuro podróży wyjazdach. Ja w tamtym czasie byłam w związku, on też kogoś miał. Zresztą totalnie nie był w moim typie i nigdy nie pomyślałabym o nim w innych kategoriach niż jak o koledze. Tak upłynął pierwszy rok naszej znajomości. Potem posypały się nam związki, ja na chwilę związałam się z kimś, kto okazał się strasznym dupkiem i bardzo po nim rozpaczałam. Wtedy jakoś zaczęliśmy częściej ze sobą pisać na fb. Kontakt mieliśmy ze sobą od początku, ale zdecydowanie bardziej sporadyczny, a wtedy zaczęliśmy umawiać się na wspólne wyjazdy w góry, już takie prywatne, nie organizowane przez biuro. Zawsze jeździliśmy w większym gronie, unikałam spotkań sam na sam, bo czułam, że on chciałby czegoś więcej niż koleżeństwa, a ja nadal nie przyjmowałam do siebie myśli, że to byłoby możliwe. Widziałam, że jemu na mnie zależy, zaczęło mi się to nawet podobać, ale nijak nie widziałam się w roli jego partnerki. Po prostu nie odpowiadał mi jego wygląd i myślałam, że z niego to raczej taka dupa wołowa, wiecie o co mi chodzi...
Pewnego dnia zaprosiłam go do mojego miasta na ognisko, przyjechał z naszym wspólnym kolegą. Niestety pod koniec impreza się nam posypała, z powodu jednej z koleżanek, która zrobiła jakąś głupią aferę o nic i była dla mojego M. bardzo niemiła. Dziewczyna trochę wypiła i naśmiewała się, że on do mnie startuje, że za wysoko mierzy itd... Generalnie impreza siadła, chłopaki się pozbierali a mi było tak wstyd, że jeszcze tego samego dnia dzwoniłam z przeprosinami i zaproponowałam pojednawcze spotkanie sam na sam na niezobowiązującym spacerku. Takich spacerków było kilka, takich zwykłych, koleżeńskich, bez trzymania za ręce itd. bo bardzo pilnowałam, by on sobie za dużo nie obiecywał. Po jednym z takich spacerków na do widzenia zamiast tradycyjnego buziaka w policzek dostałam takiego namiętnego całusa, że nie mogłam o nim przestać myśleć przez kilka następnych dni. Byłam w szoku, że ta "dupa wołowa" była w stanie odważyć się na ten krok Powiem Wam, że potem pojechaliśmy na osobne wakacje, każdy ze swoją grupą znajomych, ale cały czas pisaliśmy do siebie. Zaczęłam o nim myśleć inaczej od czasu tego pocałunku. Po wakacjach spotkaliśmy się u mnie żeby pooglądać zdjęcia a skończyło się w łóżku Nie spodziewałam się po nim takiej otwartości i bezpośredniości. I tego, że będzie nam razem tak dobrze Od tego czasu jesteśmy nierozłączni. Po czterech miesiącach zamieszkaliśmy razem i nie wyobrażam sobie teraz u mojego boku innego faceta, on jest moim ideałem i teraz jest dla mnie najprzystojniejszym facetem na świecieEklerka lubi tę wiadomość
Rozpoczęliśmy już 4 rok starań... Nadal czekamy na nasz mały Cud!
Laparoskopia 31.08.16 - usunięta przegroda macicy 2cm i ogniska endometriozy I stopnia.
Histeroskopia 6.12.16. - reszta przegrody docięta, macica jest gotowa na przyjęcie lokatora.
1 IUI- 10.01.17 - ????? (@ 25.01)