"Kiedy masz już dość, nasze smutki i radości podczas starań"
-
WIADOMOŚĆ
-
Cześć Dziewczyny...
Dzisiaj zmiana warty, małż śpi z synkiem w szpitalu a ja pojechałam się wykąpać i ogarnąć troszkę. Na razie nie zapowiada się na szybkie wyjście do domu. Nawet sama nie wiem co się dzieje do końca. Lekarze to jest jedno wielkie nieporozumienie- nikt z nami nie rozmawia, nie omawia wyników nie proponuje leczenia, no totalna porażka. Tak właściwie nadal nie wiadomo co mu dokładnie jest. Jakiś wirus- tyle wyciągnęliśmy dziś omal siłą z jednej lekarki. I wyniki krwi- bo to jedyne co badają ma ciut lepsze niż wczoraj ale nadal dalekie od dobrych. Wymioty puściły prawie- tylko raz dziennie wymiotuje. Biegunkę ma kilka razy na dzień... Ale najgorsza jest temperatura. 39 stopni właściwie nonstop. Podają mu czopki i syropy ale po godzinie jest dokładnie tak samo albo jeszcze gorzej. Mąż dzwonił jak wyszłam, że mały miał 40,2' i dali czopek. Teraz dzwonił (w trakcie pisania tej wiadomości) bo miał spr po godzinie i... jest 40.0No po prostu zajebiście. Już pierdolca dostaję w domu. Miałam odpocząć i się wyspać a póki co siedzę i bierze mnie na wymioty. Nie wiem co myśleć, nie wiem co robić... Normalnie koszmar. Dzisiaj w pracy jest polka, pielęgniarka więc mam nadzieję, że mojemu P uda się wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji i zmusić do działania tych ciuli. Nie rozumiem czemu nie podadzą antybiotyku skoro zwykły paracetamol i ibuprofen nie działają. Mam ochotę siąść i płakać. Moje dziecko od 50 kilku godzin jest bez przerwy na kroplówkach nawadniających więc wcale nie je i nie pije. Dzisiaj zmusiliśmy go do banana praktycznie i wypił 50 ml herbaty prawie dobę po poprzednim piciu. Jezu jakie życie jest niesprawiedliwe. Sorki, że walę Wam tu smęty ale nie mam chyba komu się wyżalić. Przy małym staram się jak mogę, przy starym nie poruszam za dużo bo boje się prowadzących donikąd kłótni... A jesteśmy tak nabuzowani, że o to nie trudno... Jezu niech mu w końcu się polepszy. Zna ktoś jakieś sposoby na dogadanie się z tym Panem u góry? Chętnie przyjmę wszystko nawet 10razy gorsze byleby moje słonko w końcu wróciło do siebie. On od 3 dni nie stał na podłodze. Tylko leży...
poddaję się... ;( -
Lago wrote:no ja zbieram takie male, bo kiedys chcialam miec wieksze i takie maczugi urosly, ze jedna na 3 dni starczala i skora twarda byla. Na surowo tez jem, daje do salatek, akwiaty nadziewasz serkiem ricotta albo mascarpone (w lidlu do kupienia) i smazysz...pycha!!!! A i spgahetti z niej robie.....obieraczka do wazyw robie wstazki, jakis sos do tego i zamiast makaronu (albo pol makaronu reszta cukini)
Dzieki Lagus :-*
Ja to aby tradycyjne potrawy umiem robic. Przez babcie przekazane, bigos, kotlet i ziemniory. No i OGORY
specjalista od dan nowoczesnych, wykwintnych jest juz Tii.Lago lubi tę wiadomość
-
zapachmalin wrote:Cześć Dziewczyny...
Dzisiaj zmiana warty, małż śpi z synkiem w szpitalu a ja pojechałam się wykąpać i ogarnąć troszkę. Na razie nie zapowiada się na szybkie wyjście do domu. Nawet sama nie wiem co się dzieje do końca. Lekarze to jest jedno wielkie nieporozumienie- nikt z nami nie rozmawia, nie omawia wyników nie proponuje leczenia, no totalna porażka. Tak właściwie nadal nie wiadomo co mu dokładnie jest. Jakiś wirus- tyle wyciągnęliśmy dziś omal siłą z jednej lekarki. I wyniki krwi- bo to jedyne co badają ma ciut lepsze niż wczoraj ale nadal dalekie od dobrych. Wymioty puściły prawie- tylko raz dziennie wymiotuje. Biegunkę ma kilka razy na dzień... Ale najgorsza jest temperatura. 39 stopni właściwie nonstop. Podają mu czopki i syropy ale po godzinie jest dokładnie tak samo albo jeszcze gorzej. Mąż dzwonił jak wyszłam, że mały miał 40,2' i dali czopek. Teraz dzwonił (w trakcie pisania tej wiadomości) bo miał spr po godzinie i... jest 40.0No po prostu zajebiście. Już pierdolca dostaję w domu. Miałam odpocząć i się wyspać a póki co siedzę i bierze mnie na wymioty. Nie wiem co myśleć, nie wiem co robić... Normalnie koszmar. Dzisiaj w pracy jest polka, pielęgniarka więc mam nadzieję, że mojemu P uda się wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji i zmusić do działania tych ciuli. Nie rozumiem czemu nie podadzą antybiotyku skoro zwykły paracetamol i ibuprofen nie działają. Mam ochotę siąść i płakać. Moje dziecko od 50 kilku godzin jest bez przerwy na kroplówkach nawadniających więc wcale nie je i nie pije. Dzisiaj zmusiliśmy go do banana praktycznie i wypił 50 ml herbaty prawie dobę po poprzednim piciu. Jezu jakie życie jest niesprawiedliwe. Sorki, że walę Wam tu smęty ale nie mam chyba komu się wyżalić. Przy małym staram się jak mogę, przy starym nie poruszam za dużo bo boje się prowadzących donikąd kłótni... A jesteśmy tak nabuzowani, że o to nie trudno... Jezu niech mu w końcu się polepszy. Zna ktoś jakieś sposoby na dogadanie się z tym Panem u góry? Chętnie przyjmę wszystko nawet 10razy gorsze byleby moje słonko w końcu wróciło do siebie. On od 3 dni nie stał na podłodze. Tylko leży...
poddaję się... ;(Gizmo lubi tę wiadomość
-
Malinka wspolczuje ogromnie
Widac nie tylko w Pl "lekarze" sa ale nie dla pacjenta.
Boziu jakie to przykre gdy dziecko cierpi.
Nie mam pojecia jak Cie choc odrobinkę pocieszyć, podnieść na duchu
Antybiotyki raczej nie działają na wirusy tylko na bakterie. Moze to i z jednej strony lepiej ze Kapi ich nie dostaje.
Trzymaj się tam kochana. Moze Ten na górze w taki sposób sprawdza Wasza cierpliwość co do kolejnego malca :-*Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 lipca 2016, 23:27
Lago lubi tę wiadomość
-
Małż dzwonił, że poszedł powiedzieć, że temp prawie nie spadła i uwaga... podali mu paracetamol w czopku dla odmiany! Bo wcześniej dostał nurofen czyli ibuprofen. I kazali za godzinę, półtora sprawdzić znowu... No cudownie. A mały nie śpi tylko oczy przymknięte ma i leży i cały się trzęsie takie ma dreszcze... Coś czuję, że szybko pojadę go zmienić jednak. Najgorsze jest to, że w szpitalu przy dziecku nie ma prawa przebywać druga osoba. Więc nawet w tej sytuacji, nawet gdyby tylko jedno z nas spało czy jadło itp, nie możemy być z nim oboje...
jestem wściekła. -.-'
dzięki Dziewczyny za wsparcie, dobrze, że jesteście.
Gizmo jeśli to jakiś test to ja się poddaje. Nie dam rady przeżywać tego dwa razy bardziej. Ehhh. -
zapachmalin wrote:Małż dzwonił, że poszedł powiedzieć, że temp prawie nie spadła i uwaga... podali mu paracetamol w czopku dla odmiany! Bo wcześniej dostał nurofen czyli ibuprofen. I kazali za godzinę, półtora sprawdzić znowu... No cudownie. A mały nie śpi tylko oczy przymknięte ma i leży i cały się trzęsie takie ma dreszcze... Coś czuję, że szybko pojadę go zmienić jednak. Najgorsze jest to, że w szpitalu przy dziecku nie ma prawa przebywać druga osoba. Więc nawet w tej sytuacji, nawet gdyby tylko jedno z nas spało czy jadło itp, nie możemy być z nim oboje...
jestem wściekła. -.-'
dzięki Dziewczyny za wsparcie, dobrze, że jesteście.
Gizmo jeśli to jakiś test to ja się poddaje. Nie dam rady przeżywać tego dwa razy bardziej. Ehhh.
kurcze to moze jedz do tego szpitala i dorwij jakiegos lekarza. Zrob awanture i zacznij krzyczec, ze jak nie daj Bog cos sie stanie to im nie darujesz....no moze to glupie,ale moze poskutkuje. No jak mozna takie male dziecko trzymac w goraczce??? Malina zrob burdel bo ile bedziecie czekac i parzec jak maly cierpi -
Opowiadałam Wam jakiś czas temu o moim zatruciu jajkami, pamiętacie? Śmiałyście się, że to ciąża a nie jajka. No to moje dziecko jest w ciąży... Ma salmonellę na 95%. Jutro będą wyniki posiewu kału i będziemy mieli pewność. Nienawidzę mojej teściowej. Ta stara wiedźma widziała datę ważności a mimo to podała dziecku tą cholerną jajecznicę. JA PIERDOLE. Jestem wściekła.
-
zapachmalin wrote:Opowiadałam Wam jakiś czas temu o moim zatruciu jajkami, pamiętacie? Śmiałyście się, że to ciąża a nie jajka. No to moje dziecko jest w ciąży... Ma salmonellę na 95%. Jutro będą wyniki posiewu kału i będziemy mieli pewność. Nienawidzę mojej teściowej. Ta stara wiedźma widziała datę ważności a mimo to podała dziecku tą cholerną jajecznicę. JA PIERDOLE. Jestem wściekła.
O cholera. -
żebym ja kur.wa wtedy była przy tym. A ja się cholera kąpałam i nie słyszałam tego. Dowiedziałam się dopiero po kilku godzinach jak już zaczęłam rzygać. Jezu no normalnie wstyd mi jak nie wiem mimo wszystko bo to się wydaje taka choroba... no nie wiem. Jakiś ludzi co stare jedzenie jedzą itp. Normalnie chu.j by to strzelił.
Przepraszam, że Wam tu jęczę. Już hamuję z tym językiem -
zapachmalin wrote:Opowiadałam Wam jakiś czas temu o moim zatruciu jajkami, pamiętacie? Śmiałyście się, że to ciąża a nie jajka. No to moje dziecko jest w ciąży... Ma salmonellę na 95%. Jutro będą wyniki posiewu kału i będziemy mieli pewność. Nienawidzę mojej teściowej. Ta stara wiedźma widziała datę ważności a mimo to podała dziecku tą cholerną jajecznicę. JA PIERDOLE. Jestem wściekła.
Wiem, ze jestes wsciekla na maksa, ale nie zlosc sie na tesciowa. Ona przeciez swiadomie nie skrzywdzilaby malucha, nieszczesliwy wypadek, nieumyslnosc.....kobieta sie nie zastanowila jkie to moze miec konsekwencje. Chyba nikt by sie nie spodziewal, bo przeciez jajka byly smazone....Teraz mozesz troche odpoczac ciotka, a jutro zmienic mezaSciskam!
-
Lago wrote:o matko! dobre to, ze wiecie so mu jest, teraz beda leczyc bo wiedza co i jak!
Wiem, ze jestes wsciekla na maksa, ale nie zlosc sie na tesciowa. Ona przeciez swiadomie nie skrzywdzilaby malucha, nieszczesliwy wypadek, nieumyslnosc.....kobieta sie nie zastanowila jkie to moze miec konsekwencje. Chyba nikt by sie nie spodziewal, bo przeciez jajka byly smazone....Teraz mozesz troche odpoczac ciotka, a jutro zmienic mezaSciskam!
no wiem wiem. Ale póki co średnio to do mnie dociera. Jutro jak się wyśpię to pewnie spojrzę na wszystko troszkę inaczej. Yh. Dziękuję Wam. Lecę spać bo rano muszę jechać na swoją zmianę.Trzymajcie się i co złego to nie ja. Z reguły
Lago lubi tę wiadomość
-
zapachmalin wrote:żebym ja kur.wa wtedy była przy tym. A ja się cholera kąpałam i nie słyszałam tego. Dowiedziałam się dopiero po kilku godzinach jak już zaczęłam rzygać. Jezu no normalnie wstyd mi jak nie wiem mimo wszystko bo to się wydaje taka choroba... no nie wiem. Jakiś ludzi co stare jedzenie jedzą itp. Normalnie chu.j by to strzelił.
Przepraszam, że Wam tu jęczę. Już hamuję z tym językiem
kazdemu moze sie zdarzyc, ze ma przeterminowane jedzenie, a nie ma nawyku sprawdania dat. Poza tym salmonella jest bardzo specyficzna, przeciez w Polsce rok roku latem dzieciaki choruja, od lodow, bitej smietany czy tam na koloniach. Niestety to choroba letnia. I wcale jedzenie nie musi byc stare zeby zachorowac -
Lago wrote:kazdemu moze sie zdarzyc, ze ma przeterminowane jedzenie, a nie ma nawyku sprawdania dat. Poza tym salmonella jest bardzo specyficzna, przeciez w Polsce rok roku latem dzieciaki choruja, od lodow, bitej smietany czy tam na koloniach. Niestety to choroba letnia. I wcale jedzenie nie musi byc stare zeby zachorowac
ja się zupełnie na tym nie znam. Albo nie znałam, bo coś czuję, że dziś w nocy dorwę wszystkie możliwe sensowne artykuły. Yh. Dobranoc Kochane!Lago, Marteczka93 lubią tę wiadomość