"Kiedy masz już dość, nasze smutki i radości podczas starań"
-
WIADOMOŚĆ
-
MalaMiss wrote:Wiesz, łatwo Wam mówić by poczekać. Ja a propo starań nie mówię, że ma co chwilę mnie zalewać, ale ten raz czy dwa razy by mógł. Napewno nic to nie zaszkodzi, zwłaszcza, że ochotę na sex miał kilka dni po zabiegu. Nie robię sobie nadziei, że to da efekt, ale wychodzę z założenia, że jak nie spróbujemy to tylko stracimy. Tzn.tak myślałam dopóki mąż mi wczoraj nie powiedział "nowiny".
Fajnie macie, że Wam się udało. Sama też chciałabym zobaczyć co to znaczy nosić w sobie życie, zostać matką tak na serio serio
Kochana, nie. NIE JEST MI ŁATWO mówić by poczekać. Ja z Moim Małżem jesteśmy ze sobą prawie że 11 lat. Już 2/3 lata temu zaczęłam przebąkiwać o dziecku. Zadecydowaliśmy "po bozemu", po ślubie. Ślub wrzesień 2015, starania od grudnia 2015. W tym czasie poroniłam dwa razy. W listopadzie 2016 miałam łyżeczkowanie, nie życzę tego przeżywać nawet najgorszemu wrogowi. Moja psychika legła w gruzach. I gdyby nie WSPARCIE mojego Małża nie wiem w jakim punkcie teraz byśmy byli. Dziewczyny też mi bardzo pomogły Dobrą radą, słowem. Był przy mnie, wspierał, zbudował od nowa w mojej głowie pragnienie bycia Mamą (bo po poronieniu bardzo bałam się zajść w kolejną ciążę). I tak oto jest ten Fasol we mnie a On wspiera mnie jeszcze bardziej.. I tak właśnie powinnaś zachować się teraz Ty.ladybag, Karolina2787, MalaMiss lubią tę wiadomość
początek starań 12.2015
06.2016 💔👼
11.2016 💔👼
06.02.2017 ⏸️
08.10.2017 👸💜 38+4 CC (3480g/53cm)
25.06.2021 ⏸️
17.02.2022 👶💙 37+3 CC (3240g/55cm) -
Fajnie, szczera rozmowa. A wiecie jak wczoraj Go za jezyk ciągnęłam i ile razy prosiłam by wrócił na łóżko na dalszą rozmowę? Widziałam, że zamknął się w swoim problemie i nie dopuszczał mnie. W końcu trochę udało mi się nakłonić Go do rozmowy. Ale wszystko co mówiłam po Nim jakby spływało, był jakby zły, że chciałam rozmawiać o tym co będzie gdyby wyniki po kontroli były wciąż złe. Myślę, że się zamknął z problemem bo widzi jak mi brakuje małego brzdąca. Gorzej, bo kilka lat temu uporałam się po części z wybiciem sobie z głowy starań, ale jak zaczęliśmy się starać oficjalnie to już pogalopowałam i nie umiem się trzymać w ryzach. Wszystko przez to, że mąż mnie ciągle zwodził i odwlekał założebie rodziny. Teraz czuję, że jestem stara, czas mi ucieka ledwo co Go zostało by spełnić marzenia, a mąż przez lata olał cały temat zamiatając wszystko pod dywan. Mógł się leczyć jak ja osiągałam Jego cel, ale tego nie robił. A teraz wychodzi na to, że albo jestem z nim bez dziecka albo mam sobie szukać innegoInsulinooporność. Problem męski (kryptozoospermia)
01.2013 początek starań. 01.2017 usunięcie ŻPN. 08.2017 klinika. 12.01.18 punkcja (19 oocytów, 15 dojrzałych). 16.03.18 crio (1) 24.04.18 transfer (2) -
MalaMiss, zdrowemu facetowi podczas starań siada psychika... wiem to po swoim a co dopiero, gdy pojawiają się przeszkody na drodze. Zostaw temat "co będziemy robić, jak się wyniki nie poprawią" bo chłop totalnie Ci wysiądzie. Skoro wyniki były kiepskie przed operacją, to nie ma co się spodziewać, że od razu będzie dobrze. Wykorzystajcie ten czas w inny sposób, niż tylko gadanie o dziecku, o owulacji!
Jeśli po badaniach kontrolnych nic się nie zmieni, parametry będą kiepskie, Jego podejście też, to czas faceta przyprzeć do muru - in vitro i tyle. I nie ma, że się Jemu nie podoba, że szkoda kasy, czasu, czy czegokolwiek innego. Próbujecie i już. A jak nie chce walczyć, to... pozostaje się rozstać.
Wyniki wynikami, ale nieco zaangażowania z Jego strony dobrze by było widzieć. Musi zmienić swoje podejście. Chociaż... doceń, że dał się pokroić, zoperować. Nie jest tak, że ma w nosie Wasze plany. Niech łyka witaminy i się stara, a nie pieprzy jak zraniona ciota!MalaMiss lubi tę wiadomość
-
Caro wrote:Kochana, nie. NIE JEST MI ŁATWO mówić by poczekać. Ja z Moim Małżem jesteśmy ze sobą prawie że 11 lat. Już 2/3 lata temu zaczęłam przebąkiwać o dziecku. Zadecydowaliśmy "po bozemu", po ślubie. Ślub wrzesień 2015, starania od grudnia 2015. W tym czasie poroniłam dwa razy. W listopadzie 2016 miałam łyżeczkowanie, nie życzę tego przeżywać nawet najgorszemu wrogowi. Moja psychika legła w gruzach. I gdyby nie WSPARCIE mojego Małża nie wiem w jakim punkcie teraz byśmy byli. Dziewczyny też mi bardzo pomogły Dobrą radą, słowem. Był przy mnie, wspierał, zbudował od nowa w mojej głowie pragnienie bycia Mamą (bo po poronieniu bardzo bałam się zajść w kolejną ciążę). I tak oto jest ten Fasol we mnie a On wspiera mnie jeszcze bardziej.. I tak właśnie powinnaś zachować się teraz Ty.
Nam w lipcu minie właśnie 11 lat razem. Starania na poważnie jak u Ladybag były ciągle przez męża przekładane, najpierw skończyć studia, znaleźć pracę, pomieszkć razem na wynajmie, wziąć ślub, kupić mieszkanie, potem musiałam pójść w karierę zanim mąż łaskawie pozwoli nam się starać. Choc chucznie to nazwać staraniami, bo zawsze coś "wypadało". Od końca studiów minęło 6.5 roku, więc bez urazy ale "odczekałam" cierpliwie ten czas. Wiele razy mogłam się rozstać, ale nie chciałam - Kocham Go, ale jestem już zwyczajnie zmęczona tą ciągłą bezradnością. Najpierw czekałam aż dorośnie do rodzicielstwa, niczego na Nim nie chciałam wymuszać. W końcu zabrakło mu wymówekb więc z obawą o urodzenie chorego dziecka postanowił próbować.
Kupiliśmy psa, ale to tylko dodatkowa istota, nie zastapi dziecka. Ta pustka już jest dla mnie za bardzo doskwierająca. Po prostu. Mam 31 lat. Mąż 34.
Myślę, że gdyby mąż zrobił pierwsze badanie w odpowiednim czasie, mielibyśmy czas na powtórkę, spokojne przemyślenia i dogadania co dalej. Nie byłoby teraz takich rozmyśleń. Wcześniej było dofinansowanie do IV i wtedy mówił, że jak się nie uda nam naturalnie to pójdziemy na IV. Po ostatnich badaniach, jak było wxiąż źle, kazał mi zapomnieć o IV bo tylko wydamy kasę w błoto, więc powiedział, że nawet ani razu nie spróbuje. Gdybym widziała w Nim, że się stara i pomimo drogi pod górke próbuje walczyć a nie odkłada los na półkę przez 3 lata i olewa wszystko to też byłoby co innego. Mam wrażenie, że o rodzinę chcę walczyc tylko ja, On się pogodził, że nic nie spłodzi i za przeproszeniem ma wyrąbaneInsulinooporność. Problem męski (kryptozoospermia)
01.2013 początek starań. 01.2017 usunięcie ŻPN. 08.2017 klinika. 12.01.18 punkcja (19 oocytów, 15 dojrzałych). 16.03.18 crio (1) 24.04.18 transfer (2) -
Zreszta pol roku temu dawal mi do wyboru 3 wyjscia:
1. Rozwiesc się
2. 2 plus 0 bez stękanka że dzieci brak
3. Być razem i starać się z szansą, że się nie uda
Wybrałam staranie.
Ale wczoraj zapowiedział, że wybór tylko 1 lub 2. No sorry...
Mówisz, że poszedł na zabieg - bo lekarz kazał, może też pomyślał że to a nóż widelec coś pomoże, ale wie, że żylaki się operuje, bo potem będzie jeszcze gorzej. Zresztą zaczęło Go pod koniec pobolewać.
Witaminy w końcu wymusiłam by brł, ale to też pewnie dla świętego spokoju, bo nie raz były o to zgrzyty. Sam z siebie nic nie zrobiłb gdybym nie nalegała witamin i folika by nie brałInsulinooporność. Problem męski (kryptozoospermia)
01.2013 początek starań. 01.2017 usunięcie ŻPN. 08.2017 klinika. 12.01.18 punkcja (19 oocytów, 15 dojrzałych). 16.03.18 crio (1) 24.04.18 transfer (2) -
Czy jestem egoistją? Myślę, że pomału się nią staje. Staram się pomagać i wspierać męża, ale sama też chciałabym widzieć, że Jemu zależy, że też chce walczyc o wspólny cel. A staję się egoistką, bo zawsze myślałam o Nim. Ale stwierdzilam, że dosyć tego i biore sorawy we własne łapki. Tym bardziej jak słyszałam od meża, że On nie chxiał się starać, chciał wypełniać kolejne punkty z listy, ale gdyby mi naprawdę zależało to bym wymusiła na Nim starania.
Dochodze do wniosku, ze On nie ma wymagań od życia, a znając wyniki nasienia nie będzie sam zaczynać starań, bo nie zależy Jemu na dzieckub pogodził sie z losemInsulinooporność. Problem męski (kryptozoospermia)
01.2013 początek starań. 01.2017 usunięcie ŻPN. 08.2017 klinika. 12.01.18 punkcja (19 oocytów, 15 dojrzałych). 16.03.18 crio (1) 24.04.18 transfer (2) -
A ja mam 32..
Kiedy kupiliśmy sobie pieska przelałam na niego mnóstwo uczuć.. nawet jak miałam naprawdę gówniany dzień (zarówno pod względem pracowym jak i psychicznym dołkiem związanym ze stratą) to świadomość tego, że ta mała kuleczka czeka na mnie w domu i tak strasznie się cieszy kiedy wrócę (nawet choćbym na 5 min do sklepu wyszła ) powodowała u mnie niesamowitą euforię.
Uczuć było aż za dużo i nawet śmialiśmy się, że jestem jak Elwirka z Looney toones
Mówiliśmy o sobie mama i tato choć niektórzy pukali się w czoło jak możemy po stratach na siebie tak mówić w kontekście pieska..a no mogliśmy. Cieszyliśmy się z tego co daje nam los.. i choć opieka nad szczeniakiem to niezła charówa (wstawanie w nocy po kilka razy jak do niemowlaka, sprzątanie co trochę siuśków, nauka dobrego zachowania) to tak jak mówisz wiedziałam, że nie zastąpi dziecka ale i tak byłam szczęśliwa i nigdy bym go nie nazwała "dodatkową istotą".
Wiem, że się wkurzasz bo ON mógł wcześniej się zbadać, ON mógł nie wymyślać Ci "zadań", ON mógł podejść z Tobą do IVF.. ON mógł dużo. Ale tego nie zrobił być może właśnie w obawie o to, że Cię straci.
A tak jak pisałam wcześniej i dziewczyny też to zauważyły musi cholernie Cię kochać skoro jest w stanie puścić Cię wolno byś mogła szczęście (w tym wypadku, w Twoim mniemaniu dziecko) mogła przezywać z kimś innym.
Wiem, że zegar tyka, że czujesz się staro - ja to wszystko znam.. tylko że teraz w dobie nauki i osiągnięć medycznych ten czas w którym kobieta może urodzić ślicznego, tłuściutkiego i zdrowego bobasa mocno się wydłużył - a więc można by powiedzieć (i słyszałam to od nie jednego lekarza), że: jesteś jeszcze młoda.
A więc teraz TY przestań się na niego wkurzać i mieć do niego pretensje - bo bez sensu jest płakać nad rozlanym mlekiem.. stało się - czasu nie cofniesz.
Teraz TY postaraj się być dla niego wsparciem i pokaż mu, że kochasz go, pobrałaś się z nim i jesteś z nim, nie dla owulacji i dziecka.. Zabiegi, leczenia i wzajemne pozytywne nastawienie może wiele zmienić, ale.. musicie oboje tego chcieć.. a póki Ty będziesz chodziła jak rozgrzany węgiel a on zdołowany jak pobity pies to z tej mąki chleba nie będzie..MalaMiss lubi tę wiadomość
-
ladybag wrote:A myślisz, że gdybyś to Ty była "winna" tego, że nie możecie mieć dzieci i on z wyrzutem próbowałby coś swojego ugrać to łatwo by Ci było rozmawiać?
Postaw sie tez trochę w jego skórze..
Gdybym to ja była "winna" robiłabym co w mojej mocy by to zmienić a nie olała temat i czekała na samouleczenieInsulinooporność. Problem męski (kryptozoospermia)
01.2013 początek starań. 01.2017 usunięcie ŻPN. 08.2017 klinika. 12.01.18 punkcja (19 oocytów, 15 dojrzałych). 16.03.18 crio (1) 24.04.18 transfer (2) -
Napisałam dodatkowa istota, w sensie, że nie traktuję swojego psa jako zamiennika dziecka. Uwielbiam go a on uwielbia mnie, ale panuję nad sobą by nie zacząć go traktować jak dziecko. Ale jest częścią naszego życia, za nic bym go nie oddała. Jest z nami wszedzie, spędza czas z nami (no chyba, że pójdziemy do kina czy sklepu), leży z nami na kanapie i śpi razem z nami. Nie wyobrazam sobie życia bez niego ani ze miałabym go komuś oddać. To mój najukochańszy psiak, ale z perspektywy 2 lat posiadania go odczuwam znowu pustkę - drugi pies jak drugie dziecko? I łapię się w pętliInsulinooporność. Problem męski (kryptozoospermia)
01.2013 początek starań. 01.2017 usunięcie ŻPN. 08.2017 klinika. 12.01.18 punkcja (19 oocytów, 15 dojrzałych). 16.03.18 crio (1) 24.04.18 transfer (2) -
My mamy koteła, kochamy go jak dziecko... ale któregoś dnia mój Mąż powiedział, Kochanie, kot mi nie wystarcza. Chcę dziecko. Doskonale MalaMiss rozumiem. Pies, kot to cudowna sprawa. Z nami kot śpi, łasi się. Jak płaczę, to przychodzi i kładzie się na brzuch. Jak wisiałam nad wc, siadał w łazience i wył ale..ale to nie jest dziecko. Kocha się, jak dziecko, ale to nie jest dziecko takie w 100%.
a co do postawy Męża, to mam wrażenie, że może sie czuć na zasadzie "z pustego i Salomon nie naleje"MalaMiss lubi tę wiadomość
-
Miałam się nie wtrącać ale powoli zaczyna mnie to denerwować więc napiszę coś od siebie.
Z całym szacunkiem MalaMiss wcale nie wiesz co byś zrobiła gdybyś Ty była winna. Owszem może i na początku miałabyś siłę i chęci do walki. Ale potem? Po wielu miesiącach czy latach? Słysząc od partnera wkółko- bo ty się nie starasz, ty nic nie robisz żeby się udało, ty nie chcesz tego dziecka, ty wiesz że ja o tym marzę a mimo to masz to w nosie itd itp. to za przeproszeniem albo byś wpadła w depresję- i to o głębokości rowu mariańskiego albo ewentualnie PIERDOLNĘŁABYŚ TYM W CHOLERĘ. No bo ile "do kurwy nędzy" można przyjmować oskarżeń i klepania po dupie? Miałabyś wielki żal i pretensje. Że nie wspiera, nie pomaga, nie pociesza... Że nie mówi że najważniejsza jesteś ty a jeśli się nie uda naturalnie to znajdziecie inne rozwiązanie. Albo będziecie podróżować, choćby i na księżyc- byle razem. Bo cię kocha i chce być z tobą bez względu na wszystko. Bo to tobie ślubował i tobie obiecał. Pomyślałaś, że może mimo tego iż to mężczyzna to właśnie to potrzebuje teraz usłyszeć? Że bez względu na to gdzie, jak i kiedy zawsze razem? Przecież to chyba o to chodzi w miłości? Gdy znajdujesz sobie partnera i zakochujesz się to marzysz by być z nim zawsze... na zawsze... dla wszystkiego i pomimo wszystko... Kiedy zaczynasz zauważać że może jednak nie, że wtedy i wtedy a wtedy nie, to moim zdaniem nie może tu być mowy o miłości. Nie mówię, że jej nie ma, że minęła. Ale na pewno jesteście na świetnej drodze by znikła. I co najgorsze skończy się też szacunek. A pozostanie tylko to co teraz się wylewa z twoich postów. Żal, złość, rozczarowanie, niechęć i uraza. I to chyba w tym wszystkim najsmutniejsze- bo przecież miało być na zawsze, we dwoje, do celu, do ostatniej stacji na drodze życia itp...
To co się dzieje w Twojej głowie to Twoja sprawa i nam nic do tego, ponieważ nie jesteśmy w stanie dokładnie zrozumieć o czym myślisz tak samo jak to co dzieje się w jego jest jego. Ale wy stworzyliście ten duet- wy wybraliście siebie nawzajem. Wy musicie nauczyć się rozmawiać na trudne tematy- znaleźć na siebie sposób. Dla jednego związku to będzie napisanie listów do siebie nawzajem- łatwiej czasem coś napisać niż powiedzieć wprost. Dla innego długa i szczera rozmowa przy winie- bez krzyków, bez dotyku, bez innych bodźców- jak rozmowa biznesowa- aż wszystko zostanie powiedziane i nadejdzie czas "godzenia". Dla kolejnej pary to będzie porobienie czegoś razem- wyjazd gdzieś, wyjście gdzieś we dwoje. A potem wspólna kąpiel i wyrzucenie z głów wzajemnych pretensji. Dla jeszcze innych będzie to kilka cichych dni a potem przemaglowanie tematu. Dla innych jeszcze coś innego. Żadna z nas nie wie w której grupie jesteście wy i wasz związek. I dlatego żadna z naszych porad może nie zadziałać- sama musisz znaleźć rozwiązanie. Trzeba pamiętać o jednej rzeczy- chyba najważniejszej- trzeba wiedzieć kiedy warto rozmawiać a kiedy trzeba zamknąć gębę. Trzeba wiedzieć kiedy potrzeba przywołać partnera do porządku wygarnięciem mu tego i owego a kiedy lepiej będzie pogłaskać i przytulić zamiast łajać. Trzeba wiedzieć kiedy rozmowa może przynieść więcej szkód niż pożytku i w ramach zapobiegania- zorganizować dla drugiej osoby coś co lubi, coś co ją wyluzuje, odpręży, coś przy czym odpocznie, zresetuje głowę.
Nie będę Ci mówić co masz robić czy myśleć bo prawdopodobnie jestem dla Ciebie dzieciakiem który gówno wie i nie powinien się wypowiadać na ten temat- w końcu nie dość że mam 25 lat to mam już swoje dziecko ze swoim mężem i to znaczy że raczej nie mamy problemu w kwestii nasienia itp. Być może. Ale jednak przyszłaś tu do nas i rozmawiasz z nami by uzyskać pocieszenie, wsparcie, czasami powód do uśmiechu a czasami poczucie solidarności. W każdym razie z twoich ostatnich wiadomości- odkąd Twój mąż zachorował- bije taka wściekłość i żal do niego jakby zrobił to conajmniej specjalnie. Masz pretensje bo przesunie się w czasie kontrola jakości- tak jakby to tylko Ciebie dotyczyło... Trochę dziecinne i sorki za wyrażenie- chujowe podejście- moim zdaniem.
A i na koniec- Twoja wypowiedź na temat adopcji była poniżej jakiegokolwiek poziomu. Nie każdy musi adoptować dziecko i nie każdy się do tego nadaje ale nikt nie powinien na forum dla kobiet starających się pisać o NIAŃCZENIU CUDZEGO GNOJA? Wiedząc, że są wśród nas dziewczyny które myślą o adopcji, mało tego które marzą o wychowywaniu choćby takiego dziecka? Swojego gnoja zawsze inaczej niańczyć jak rozumiem? Przykro mi tylko co musiała poczuć choćby Marta po przeczytaniu tego... Na serio...
I na koniec- życzę Ci jak najlepiej- zostań matką jeśli to Twoje największe marzenie ale najpierw zmień myślenie- bo wybaczcie MAM NADZIEJĘ ŻE NIE WYWOŁAM TYMI SŁOWAMI GÓWNOBURZY ale ktoś kto wypowiada się w taki sposób na temat jakiegokolwiek dziecka nie zasługuje na to by je mieć. Przemyśl to sobie- na serio.
A tymczasem znikam, nie zamierzam nikogo z nikim skłócać ani denerwować. Napisałam co myślę i podpisuję się pod tym, ale nie oczekuję, że przypadnie Wam to do gustu. Tak więc trzymam za Was wszystkie kciuki, i starającym się życzę zielonych kropeczek, zafasolkowanym nudnych, wzorcowych ciąż, tym na finiszu łatwego, bezbolesnego, szybkiego porodu a Nats dużo miłości i odkrywania uroków macierzyństwa codziennie na nowo i na nowo.
Trzymajcie się!Gaduaaa, LILITH.P, veritaserum, Caro, calanthe, MalaMiss, ladybag, Samara, kozamonia, Barbia, Karolina2787, Posok82 lubią tę wiadomość
-
Malina, zgadzam się z Tobą...
Pisać o dziecku... cudzy gnój to moim zdaniem cios poniżej pasa. Żona kuzyna jest z domu dziecka. Marzyła zawsze, by mieć jakąkolwiek rodzinę, a nie siedzieć w bidulu, bo rodzice woleli wódkę od dzieci. Wyrosła na super Mamę. Skończyła liceum medyczne. Zasługiwała na miłość, jak każde dziecko.
edit: Poza tym...podczas studiów polonistycznych udzielałam korków za free w domu dziecka. Te dzieci naprawdę są biedne. Warunki takie sobie. Wyniki w nauce różne - bo skąd pomoc, skąd pieniążki na korepetycje? Kiedyś marzyliśmy z Mężem, że założymy rodzinę zastępczą, kupimy wielki dom i przygarniemy dzieciątka. Cały czas o tym myślimy Mieliśmy wielkie szczęście, mając rodziców, ciepły kąt, nawet jeśli dzielony z rodzeństwem, to nie z 5-6 innych dzieci.
Pamiętam, jak dzieciaki dostawały kieszonkowe - chyba od państwa, rodzice zabierali je do siebie na weekend, bo stęsknieni, akurat weekend po wypłacie kieszonkowego i kasa znikała. Na wódkę. A dzieci szczęśliwe, bo rodzice wzięli na weekend i nie są gorsze od innych. To są ogromne tragedie.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lutego 2017, 17:31
Gaduaaa, zapachmalin, Caro, Samara, Karolina2787 lubią tę wiadomość
-
Malinka no to jest to co pewnie większość chciała napisać ale nie wiedziała może jak to ubrać w dobre słowa. Za to Tobie się udało.. no i ja się pod to podpinam
Caro, zapachmalin, ladybag, Samara, Karolina2787 lubią tę wiadomość
Fabian Cyprian Tymuś -
nick nieaktualny
-
veritaserum hola hola! A test zakupiony? Jedziecie w góry? Zazdro!! Gdzie dokładnie?
Malinka pjona!
zapachmalin lubi tę wiadomość
początek starań 12.2015
06.2016 💔👼
11.2016 💔👼
06.02.2017 ⏸️
08.10.2017 👸💜 38+4 CC (3480g/53cm)
25.06.2021 ⏸️
17.02.2022 👶💙 37+3 CC (3240g/55cm) -
veritaserum wrote:Zgadzam się z postem zapachmalin w dużej części.
Dla mnie MałaMiss to jest troszkę niepojęte co Ty piszesz. Ja u nas w związku jestem tą stroną problematyczną bo to ja nie mogę zajść w ciąże. Mój mąż jest okazem zdrowia i pewnie niejedną by zapłodnił (przepraszam jeśli kogoś uraziłam). Wiesz ile ja razy dziennie sobie myślę o tym, że on z inną by mógł mieć potomostwo i w ogóle był szczęśliwy ( kocha dzieci strasznie) a ze mną tylko traci czas?
Ale... My przed ślubem zadaliśmy sobie obydwoje pytanie. Co będzie jeśli z czyjegoś powodu nie będziemy mieć dzieci? i czy nasza miłość jest na tyle silna aby to przetrwać. Tak, jest na tyle silna i uwierz pragnę dziecka bardzo, codziennie o tym myślę, ale mojego męża kocham nad życie, on jest osobą najważniejszą w moim życiu i to z nim chce być do końca życia. Ślubowaliśmy Bogu, ale przede wszystkim obiecaliśmy SOBIE, sobie nawzajem. To jest dla mnie cenniejsze niż cokolwiek innego
Mój mąż jest moim oparciem, mówi że doczekamy się dziecka i on mi to obiecuje, może in vitro, może naturalnie nie wiem. Ja mu ufam jak nikomu.
Czy gdybym miała wybór i mogła mieć gromadkę dzieci z innym ( hipotetycznie) bądź z moim mężem nie mieć dzieci co bym zrobiła? Wybieram opcje nr 2.... Piszę to z pełną świadomościa a uwierz że chęć posiadania dziecka jest ogromna.
Pisanie o dziecku ,, gnoju" mnie jakoś osobiście zniesmaczyło i zabolało.
Pozdrawiam dziewczyny Was wszystkie Ja pakuję się na wyjazd w góry ! JUPIIII
a tak już się u Nas na forum zdarzało hihihizapachmalin lubi tę wiadomość
Fabian Cyprian Tymuś -
nick nieaktualny
-
Przepraszam Was dziewczyny, macie rację. Dziękuję Ci Malina, nie mam nic za złe - czasami opierdol daje lepsze efekty by się "zebrać do kupy"Insulinooporność. Problem męski (kryptozoospermia)
01.2013 początek starań. 01.2017 usunięcie ŻPN. 08.2017 klinika. 12.01.18 punkcja (19 oocytów, 15 dojrzałych). 16.03.18 crio (1) 24.04.18 transfer (2)