My ... tuż przed i tuż po 30'tce ...
-
WIADOMOŚĆ
-
marnut (do wczoraj mamut
też źle czytałam
), dałam Ci lajka tylko za pierwsze zdanie i ewentualne bycie rodziną
reszta jest cokolwiek koszmarna, co się dzieje z tymi ludźmi? wiem, że są różni ale są chyba jakieś granice głupoty? -
nick nieaktualny
-
Kropuś, za mała dawka, jak nic, organizm powinien już zareagować, natomiast nie martw się - po pierwsze przy takim tsh można zajść, nie jest to może rekomendowane ale tylko dlatego, że później ciężej się dopasuje nową dawkę ale będzie dobrze, wystarczy wyższa dawka, to jest do przeskoczenia
-
nick nieaktualnyTamka wrote:przerażające...
bosz moja mała już od godziny "dogadza" - nijak nie mogę dogodnej pozycji siedzącej znaleźć.....jak nie w prawy to w lewy bok dostaję kuksańca....
ale coś czuję, że o tak wielkimi krokami drzemka się szykuje heheheKrokodylica lubi tę wiadomość
-
Malenq, Tamuś, dokładnie badania robiłam po 7 tygodniach brania więc prawie 2 mies. Absolutnie tak, za mała dawka, dostałam już większą. Szkoda mi tylko tego czasu, że tak za bardzo nic się nie ruszyło.
Cierpliwości... a to trudne
Generalnie moja gin, która pracuje też normalnie w szpitalu powiedziała nam, że jeśli w ciagu 3 cykli nam sie nie uda, byśmy do niej wrócili. Mówiliśmy, że chcielibyśmy w miarę szybko zaciążyć (np.: w ciagu pół roku) - u nas to spowodowane pracą akurat. Teraz właśnie była 3 próba po wizycie i zadzwonię do niej pytając co o na na to. Jestem ciekawa czy powie byśmy najpierw zbiły TSH czy jeszcze coś zaproponuje. -
nick nieaktualnyCóż...ja moim teściom bardzo współczuję, tak naprawdę.
Nie udało się im małżeństwo za bardzo (teść był w pracy 16h/dobę, jak tu budować relację?), mieli tylko jednego syna (teściowa nie mogła mieć więcej dzieci, nie wiem dlaczego a nie chciałam wypytywać), na którego teściowa przelała całą swoją miłość i którym chciała opiekować się całe swoje życie. Później teściu zachorował i przeszedł na wcześniejszą emeryturę - całą uwagę (którą dotychczas poświęcał pracy) przelał na syna. I się zaczęło. Skakanie koło niego jak koło jajka, odwożenie i przywożenie z imprez (studenta!!!), pranie za niego, gotowanie jemu, czekanie ze śniadankami każdego ranka i odprasowywanie każdego zagniecenia na koszuli przed jego wyjściem do pracy. Pewnie myśleli, że synowa to taki robot-inkubator, który urodzi im wnuki a oni będą się mogli nimi opiekować jak dotąd synkiem. A ja wrócę do pracy i zapomnę, że mam dzieci. Teściowa już na "dzień dobry" tytułowała Adelę "swoją córeczką" (nie moją) i zapominała się ze mną przywitać podczas odwiedzin, tak zaaferowana była dzieckiem.
Ehh..Do nich nie dociera, że jej "synek" jest dorosłym człowiekiem, ma swoje dzieci i nie potrzebuje opieki. Teraz to on jest opiekunem. Oni nigdy nie odcięli pępowiny. Bo nie mają swojego życia, jak mogliby je mieć, skoro nigdy nie nawiązali prawdziwej więzi między sobą? Starają się żyć naszym życiem.
A kiedy powiedziałam basta, teściowa z wyrzutem zapytała "czy ty nie widzisz, że ty stawiasz granice?" zdębiałam, ale jak odpowiedziałam, że każdy człowiek i każdy związek ma jakieś granice, bo inaczej nie przeszkadzałaby nam horda Tatarów przewalająca się przez toaletę i sypialnię, to ze słowami "Nie, ja widzę, że my się nie dogadamy" wyszła i tyle ją widziałam.
No, to się pożaliłam.
Ale tak jak pisałam - wolałabym teściów mających mnie w nosie, mniej kłopotów.
-
Marnut, niezdrowa sytuacja, ale podpisuję się pod tym, że zachowałaś się asertywnie. Tak trzymać! Na całe szczęście moi teściowie są totalnie nie wtrącający się, szanują naszą prywatność i nie ma żadnego sterowania, narzucania, etc. Nie zniosłabym tego...
-
marnut wrote:Cóż...ja moim teściom bardzo współczuję, tak naprawdę.
Nie udało się im małżeństwo za bardzo (teść był w pracy 16h/dobę, jak tu budować relację?), mieli tylko jednego syna (teściowa nie mogła mieć więcej dzieci, nie wiem dlaczego a nie chciałam wypytywać), na którego teściowa przelała całą swoją miłość i którym chciała opiekować się całe swoje życie. Później teściu zachorował i przeszedł na wcześniejszą emeryturę - całą uwagę (którą dotychczas poświęcał pracy) przelał na syna. I się zaczęło. Skakanie koło niego jak koło jajka, odwożenie i przywożenie z imprez (studenta!!!), pranie za niego, gotowanie jemu, czekanie ze śniadankami każdego ranka i odprasowywanie każdego zagniecenia na koszuli przed jego wyjściem do pracy. Pewnie myśleli, że synowa to taki robot-inkubator, który urodzi im wnuki a oni będą się mogli nimi opiekować jak dotąd synkiem. A ja wrócę do pracy i zapomnę, że mam dzieci. Teściowa już na "dzień dobry" tytułowała Adelę "swoją córeczką" (nie moją) i zapominała się ze mną przywitać podczas odwiedzin, tak zaaferowana była dzieckiem.
Ehh..Do nich nie dociera, że jej "synek" jest dorosłym człowiekiem, ma swoje dzieci i nie potrzebuje opieki. Teraz to on jest opiekunem. Oni nigdy nie odcięli pępowiny. Bo nie mają swojego życia, jak mogliby je mieć, skoro nigdy nie nawiązali prawdziwej więzi między sobą? Starają się żyć naszym życiem.
A kiedy powiedziałam basta, teściowa z wyrzutem zapytała "czy ty nie widzisz, że ty stawiasz granice?" zdębiałam, ale jak odpowiedziałam, że każdy człowiek i każdy związek ma jakieś granice, bo inaczej nie przeszkadzałaby nam horda Tatarów przewalająca się przez toaletę i sypialnię, to ze słowami "Nie, ja widzę, że my się nie dogadamy" wyszła i tyle ją widziałam.
No, to się pożaliłam.
Ale tak jak pisałam - wolałabym teściów mających mnie w nosie, mniej kłopotów.
Haha, no chyba wlasnie o to chodzilo zeby postawic granice.
Ludzie sa czasem dziwni. Ale najgorsi to sa tacy co robia cos wbrew woli rodzicow. Na przyklad zostawiasz dzieci u tesciow i prosisz zeby nie dawali coca coli bo to nie zdrowe a oni i tak dadza. A potem dziecko wraca i wola o cole
-
Marnut, strasznie mi szkoda tych Twoich teściów, człowiek ma cholera jedno życie, a wygląda na to, że swoje co nieco zmarnowali... bardzo dobrze, że postawiłaś granice, swoją drogą nieźle, że Twój mąż nie wyszedł z takiego domu mocno koślawy życiowo, bo miałby pełne prawo...
-
nick nieaktualnyTak, Blondik, i tym samym zyskałam śmiertelnego wroga
. Dobrze, że się z nią nie widuję, bo pewnie zabiłaby mnie samym wzrokiem... Trudno, może kiedyś mnie zrozumie, a może umrze ze świadomością jaka zła i bezwzględna synowa z piekła rodem się jej trafiła.
-
Kotka, no, na to mnie szlag trafia - na razie mam przykład z psem, ale przez to wiem, że z dzieckiem będzie tak samo... i tu niestety moja mamuśka przoduje, i teść... teściowa jest "karna"
a mój tata grzeczny, natomiast jak psina zostaje z moją mamą, to wraca nam później takie rozwydrzone bydełko z sianem w głowie
i jak mówię, proszę - nie dawaj psu tego, zabierz jej tamto, to słyszę, że nie mogła bo pieskowi było przykro ...
-
Hej dziewczyny... Ale macie przejścia z tymi teściami.... Masakra jakaś... Nie wiem czy Wam współczuć czy zazdrościć... Bo ja teściów nie mam i rodziców też nie, więc mi się nikt nie wtrąca i robię co chcę, ale z drugiej strony nie ma gdzie dzieci podrzucić
Tamka i Kroko trzymam kciuki za wizyty dzisiejsze
Kropka mam nadzieję, że ginka coś wymyśliJa dzisiaj mam wreszcie wizytę u dentystki i będzie mi wyceniała naprawę ząbków po poprzedniku-partaczu
Aż się boję bo coś czuję, że najbardziej zaboli mnie portfel
-
Moja mama kiedys powiedziala ze dziadkowie sa po to zeby rozpieszczac. A ja na przyklad planuje jak najdluej sie da nei dawac zadnych slodyczy, nawet soku z kartonu. A ja wiem jak jest u mojej mamy. Ciastka i zelki w szafce i sie wnuczce daje
. Moze jak im przypomne jakie mala miala problemy z zebymi kiedy byla mala to sie opanuje. Powiem jej ze sama pojedzie z 5 letnich dzieckiem do dentysty
-
nick nieaktualnyKropka - ja długo zaciskałam zęby, ale miarka się naprawdę przebrała dnia, w którym teściowa bez żadnej żenady zrobiła z moją córką to, czego kategorycznie zabroniłam oraz zabroniła synowi (w mojej obecności) czegoś, na co ja pozwoliłam. I już nie wytrzymałam. Bo skoro ona uważa, że istnieje dla dzieci "instytucja odwoławcza" od tego, co rodzice nakazują, to robi im krzywdę (wodę z mózgu). A ja na to nie pozwolę. Nie mówiąc już o tym, że jak takie małe dzieci nauczą się, że ze zdaniem rodziców nie trzeba się liczyć - to co będzie, jak będą nastolatkami?
PsotkaKotka - albo słodycze. To nic, że dziecko nie chce jeść obiadów, to nic, że boli je brzuch i ma zaparcia. Ładują ile wlezie i nic nie dociera. A Ty się później z dzieckiem męcz, martw i jeździj po lekarzach.
Tamka - mój Małż wyszedł z tego domu koślawy. Nie wdając się tu w szczegóły, ale psychicznie sponiewierany. Naprawiłam go conieco, dalszy proces naprawczy trwa
.
Anuśka - ja też nie podrzucam dzieci rodzicom ani teściom, wynajmuję opiekunkę na godziny jeśli koniecznie trzeba. Jeśli dzieci chcą u nich zostać - nie ma sprawy (córka, bo syn za mały na wyrażenie własnego zdania), ale nigdy na siłę.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 8 września 2014, 11:36
Anuśka, Krokodylica, momo1009 lubią tę wiadomość
-
Heh, dobrze , ze ja nie mam z tesciami problemu. Chociaż patrząc na to co teściowa wyprawia z wnukami ( od najstarszego syna) to chyba nie chciałabym żeby tak moimi sie opiekowała
Rodzice mówią żeby chipsów nie dawać, to co babcia robi? Daje!!! A potem problem, ze obiadu nie chcą jeść. No jak mogą chcieć skoro chipsami są naładowane???? Na pewno na to nie pozwolę!
Aaaaa i chciałam Was zapytać, jak to jest z farbowaniem włosów w ciazy? Bo mam już spory odrost i trzeba coś kombinować. A słyszałam rożne opinie, zarówno ze mozna jak i ze nie