My ... tuż przed i tuż po 30'tce ...
-
WIADOMOŚĆ
-
Biedroneczka83 wrote:wiecie co ja mam dziś jakies dziwne uczucia kłucia w podbrzuszu tak od pepka w dół jakieś takie jakby w macicy kłuło cos
-
konwalianka wrote:kurcze dziewczyny, wy to macie.. ja nie pamiętam abym kiedykolwiek czuła jajniki, aby coś mnie bolało,, czasem zakuło, ale nie jakoś mocnoo..nigdy bym nie powiedziała, że na podstawie takich objawów mogłabym powiedzieć, że zbliża sie owulka czy że zaraz pęknie pęcherzyk..
-
Nieukowa wrote:Wiecie co, strach się bać, zamiast jej dobrze życzyć, to psy na niej wieszały. Może i nie jest gwiazdą ta pielęgniarka, ale normalna kobitka i to jeszcze po przejściach ;/ Nawet nie chce myśleć co o mnie będą mówić jak mi się uda...
Kochana zawsze będą gadać na takie babsztyle nie ma rady... Trza mieć (jak to młodzież mówi) wyj@bane na takie gadanieLamama lubi tę wiadomość
-
Krokodylica wrote:Cześć, dziewczynki, co się tu u Was dzieje? Proszę o skrót informacji.
Lena83, Krokodylica, Lamama lubią tę wiadomość
-
zgredka wrote:Hej ho, ja w robocie ale dzis moj mnie przywiozl wiec siedze od 8 a nie od 6. Rano kontakt w muszla, ale zoladek byl pusty, wiec tylko mnie pokaszlalo..
Znowu po serduchowaniu bylo plamienie lekkie, jakby naczynka pekly, ale nie sadze, zeby Henkowi sie cos stalo.. dziwne moze ta szyjka sie tak zamyka, ze nie chce nikogo wpuszczac..
My mamy zakaz. Bo raz zdazylo mi sie plamienie ale zaapomnialam zapytac o to pozniej lekarza na nastepnej wizycie i w sumei nei wiem czy ten zakaz dalej obowiazuje czy nie. Ja tam jakiejs wielkiej checi nei mam ale moj maz ma i juz dwa razy zakaz zlamalismy bo mnie zbalamucil, ale nie bylo po tym plamien.
marnut wrote:Bardzo mi przykro, czytając co U Ciebie, smarta. Ale rozwód to ostateczność, naprawdę. Warto wcześniej chociaż spróbować coś zmienić.
Może faktycznie przyszedł czas działania, a nie rozmów. Z gadania nic nie wynika, bo nie idą za tym żadne zmiany w czynach i sytuacji, jak widać. Z pewnością Twojemu mężowi jest wygodnie w takim układzie jaki ma - może być "wiecznym hulaką", bo o rzeczy przyziemne troszczy się ktoś inny. Może czas pokazać mu co może stracić? Może się ogarnie? Przemyśli? Może.
Jak nie masz ochoty na awanturę, to po prostu nic mu nie mów. Napisz list, wyłuszcz o co Ci chodzi, jak się czujesz i czego od niego potrzebujesz - zostaw na stole, wyłącz komórkę i wyjedź na tydzień czy dwa w jakąś głuszę.
Po powrocie zobaczysz, czy jest o czym rozmawiać i z kim rozmawiać. W każdym razie na pewno lepiej, żebyście poukładali wszystko między sobą zanim pojawi się dziecko - bo ono nie rozwiązuje żadnych problemów, tylko je spiętrza. Nagle może się okazać, że do Twoich obowiązków dojdzie jeszcze dziecko, a mąż jak się bawił tak się bawi
.
Nie wiem czemu, ale często spotkałam się z tym, że podczas starań o dziecko w związkach zaczyna się psuć, albo wręcz się rozpadają. Może to dlatego, że kobiety bardziej krytycznie przyglądają się wtedy swoim partnerom (pod kątem - czy mogę na niego liczyć, jakim będzie oparciem jak pojawi się dziecko)? A może panowie nie wytrzymują presji i zaczynają się zachowywać co najmniej dziwnie. Ale ile razy nie dołączam do grona "starczek", zawsze w jakimś związku szwankuje. Może to ja przynoszę pecha?
Gorzej jak ludzie ratuja lub chca poprostu polepszyc zwiazek dzieckiem. Wydaje mi sie, ze wielu przede wszystkim kobietom wydaje sie, ze jak bedzie dziecko to wszystko bedzie inaczje, lepiej. A tak byc nie powinno, dziecko nie ma byc lacznikiem ludzi. Dziecko to taka wisienka na torcie.
Moj maz bardzo bal sie, ze przez to, ze nam sie nie udaje, ze moze nigdy sie nei uda nasz zwiazek sie rozpadnie bo ja zbyt bardzo sie na tym dziecku zafiksowalam jakby to bylo najwazniejsze. A on chcial mnie z lub bez dziecka, to ja, to my jestesmy najwazniejsi. Powiedzial "Dziecko jest tylko gosciem w zwiazku dwojga ludzi".
No ale, to nei o tym chcialam mowic.
Ja tez jestem raczej samotnikiem a moj tez lubi ze mna spedzac czas ale jak tylko jest mozliwosc ze gdzie idzie z kumplami to nei mam nic przeciwko. On rowniez jednak nie mialby nic przeciwko gdybych chodzila do kolezanek, ale napewno nie tak czesto zeby nie starczalo czasu dla nas.
choco, beszka lubią tę wiadomość
-
Zgredka- ja bym z sexem tradycyjnym się powstrzymywała do 12 tygodnia.
Zakochana- ja chyba nie miałam CI opkazji pogratulować- Gratuluję, rośnijcie zdrowo i bezproblemowo :*
Biedrona- może to jajo wędruje zapłodnione
A mi się w pracy ostatnio pytają co chwile czy ja w ciąży nie jestem. Przybrałam z 5 kg przy tym regularnym odżywianiu a u mnie 5 kg przy krasnalim wzroscie to dużo.
A mi tak przykro jak pytają- no bo by się chciało a NIE .. no kurcze !!!
A dzisiaj wyprzedaż lodów u mnie w firmie. Za groszę- siedzimy cały dzień i objadamy sie lodamiMoże kiedyś ICSI: http://ovufriend.pl/pamietnik/milosc-to-zadanie-ktore-bog-wciaz-nam-wyznacza,144
Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać. -
Lena83 wrote:Zgredka- ja bym z sexem tradycyjnym się powstrzymywała do 12 tygodnia.
Zakochana- ja chyba nie miałam CI opkazji pogratulować- Gratuluję, rośnijcie zdrowo i bezproblemowo :*
Biedrona- może to jajo wędruje zapłodnione
A mi się w pracy ostatnio pytają co chwile czy ja w ciąży nie jestem. Przybrałam z 5 kg przy tym regularnym odżywianiu a u mnie 5 kg przy krasnalim wzroscie to dużo.
A mi tak przykro jak pytają- no bo by się chciało a NIE .. no kurcze !!!
A dzisiaj wyprzedaż lodów u mnie w firmie. Za groszę- siedzimy cały dzień i objadamy sie lodami
hehheh dziekuje ale nie ma czego gratulowac,jestem prosto po @Zakochana -
Zakochana wrote:hehheh dziekuje ale nie ma czego gratulowac,jestem prosto po @
Ojej to ja przepraszam.. szczególnie jesli Ci przykrość sprawiłam..
Tak zrozumiałam, którąś dziewczynę w temacie "olej moczem z pozytywnego testu"Zakochana lubi tę wiadomość
Może kiedyś ICSI: http://ovufriend.pl/pamietnik/milosc-to-zadanie-ktore-bog-wciaz-nam-wyznacza,144
Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać. -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyPsotkaKotka wrote:Gorzej jak ludzie ratuja lub chca poprostu polepszyc zwiazek dzieckiem. Wydaje mi sie, ze wielu przede wszystkim kobietom wydaje sie, ze jak bedzie dziecko to wszystko bedzie inaczje, lepiej. A tak byc nie powinno, dziecko nie ma byc lacznikiem ludzi. Dziecko to taka wisienka na torcie.
Moj maz bardzo bal sie, ze przez to, ze nam sie nie udaje, ze moze nigdy sie nei uda nasz zwiazek sie rozpadnie bo ja zbyt bardzo sie na tym dziecku zafiksowalam jakby to bylo najwazniejsze. A on chcial mnie z lub bez dziecka, to ja, to my jestesmy najwazniejsi. Powiedzial "Dziecko jest tylko gosciem w zwiazku dwojga ludzi".
No ale, to nei o tym chcialam mowic.
Ja tez jestem raczej samotnikiem a moj tez lubi ze mna spedzac czas ale jak tylko jest mozliwosc ze gdzie idzie z kumplami to nei mam nic przeciwko. On rowniez jednak nie mialby nic przeciwko gdybych chodzila do kolezanek, ale napewno nie tak czesto zeby nie starczalo czasu dla nas.
Ja powiem tak - mój związek w życiu nie przeszedł takiej poważnej próby, jak po urodzeniu się Adeli. Niestety, jakbyśmy wcześniej nie byli dograni, gotowi do poświęceń swoich przyjemności, gotowi do przeorganizowania swojego życia, wzięcia na siebie całej masy obowiązków, funkcjonowania jak drużyna, albo zwyczajnie bylibyśmy mniej dojrzali - to byśmy się rozstali. Części z tych rzeczy musieliśmy się nauczyć, część przyszła od razu, ale tak czy inaczej - nieprzespane noce, nieustanny wrzask noworodka, jazdy od lekarza do lekarza, cała masa nowych obowiązków i przeorganizowanie starych (część rzeczy wykonywanych przeze mnie musiał przejąć mąż, do tego pracował i nie dosypiał po nocach = padał na twarz), Małżowina "na babybluesie"...to pachniało rozwodem... Małż wykazał się dojrzałością, ale co by było, gdyby (tak jak mój ojciec) stwierdził: "nie tak miało być, nie daję rady, odchodzę."? Zostałby żal, gorycz i smutek. Dlatego uważam, że jak się w związku coś nie tak układa, to dziecko jest gwoździem do trumny, a nie remedium na kłopoty.Lena83, Krokodylica, beszka lubią tę wiadomość
-
marnut wrote:Ja powiem tak - mój związek w życiu nie przeszedł takiej poważnej próby, jak po urodzeniu się Adeli. Niestety, jakbyśmy wcześniej nie byli dograni, gotowi do poświęceń swoich przyjemności, gotowi do przeorganizowania swojego życia, wzięcia na siebie całej masy obowiązków, funkcjonowania jak drużyna, albo zwyczajnie bylibyśmy mniej dojrzali - to byśmy się rozstali. Części z tych rzeczy musieliśmy się nauczyć, część przyszła od razu, ale tak czy inaczej - nieprzespane noce, nieustanny wrzask noworodka, jazdy od lekarza do lekarza, cała masa nowych obowiązków i przeorganizowanie starych (część rzeczy wykonywanych przeze mnie musiał przejąć mąż, do tego pracował i nie dosypiał po nocach = padał na twarz), Małżowina "na babybluesie"...to pachniało rozwodem... Małż wykazał się dojrzałością, ale co by było, gdyby (tak jak mój ojciec) stwierdził: "nie tak miało być, nie daję rady, odchodzę."? Zostałby żal, gorycz i smutek. Dlatego uważam, że jak się w związku coś nie tak układa, to dziecko jest gwoździem do trumny, a nie remedium na kłopoty.
oj zdecydowanie tak! u nas identycznie było.. aby związek miał szansę przetrwać czekające go upadki, bo na początku wzlotów jest niewiele, musi być stabilni a rodzice muszą się rozumieć i umieć wzajemnie wspiereć.. dziecko i opieka nad nim to nie spacerek..niestety; chyba najgorszą rzeczą jaką można zrobić, to "dziecko" jako antidotum na wszelkie problemy małżeńskieWiadomość wyedytowana przez autora: 16 września 2014, 12:41
marnut lubi tę wiadomość