My ... tuż przed i tuż po 30'tce ...
-
WIADOMOŚĆ
-
choco wrote:Hej
U mnie też słonecznie ale jeszcze chłodno.
Stwierdzam że wczoraj był TEN dzień. Jajniki mnie na wieczór zaczęły boleć na przemian, test wyszedł ledwo cień cienia, wiec muszę chyba uznać ten z niedzieli za pozytywny bo kreska testowa była wtedy jedyny raz minimalnie jaśniejsza od kontrolnej. Swoja droga lipne te testy, więcej nie kupie z tej firmy. Moja szyjka nawet była wysoko, tzn tak wysoko jak podają instrukcje gmerania. Oczywiście wykorzystałam Męża, mimo że biedactwo ledwo na oczy widział ze zmęczenia. mam nadzieję że coś z tego będzie, bo żołnierzyki albo zassało tak że żaden nie wypłynął po, albo wyparowały przez gorącą atmosferę.wiec chyba nogi w gorze im pomogły dostać sie tam gdzie trzeba
-
tak, Blondik, masz racje, widzialam mało labradorowów, własciwie tylko mojego
mój wet nie odradzał mi nigdy szelek, nigdy... zreszta co wet to wet, tak jak co gin, to gin
dobra, temat nie na temat, powrocmy do tematow staraczek, owulantek i ciezarowek
ps. labus sliczny -
nick nieaktualnyBlondik wrote:Malenq, kiedy Twój labek zmądrzał i się uspokoił? mój ma 4 lata i móżdżek szczeniaka...
Kochanie nie chcę Cię straszyć, ale chyba jakieś 2lata temu (jak starość dopadła z dnia na dzień)....a ma ponad 14lat:) jednak nawet teraz potrafi strzelić mu do głowy uganianie (w miarę sił) się za motylem hehehehehe....labki chyba już tak majądlatego są takie kochane...
Smarta masz rację, kark u labów to istny gąszcz sierści, chyba jedyny miejsce na całym ciele jak u lwa hehehehe....
współczuję, ja jak miałam taki jeden większy kryzys spakowałam się i wyjechałam (nie było mnie jakiś czas, ale pisałam, że żyję) i to dało nam czas na przemyślenia....zawsze jak mojemu mówię, że SAMA idę/jadę to się nie odzywa, bo wie, że gorzej DLA NIEGO będzie, jak się odezwie....i tak jest w drugą stronę, czasem jak były ostre zgrzyty to sama mówiła do mojego (przy okazji jakiegoś piątku) żeby sobie pojechał na weekend beze mnie i żeby sobie odpoczął i pozbierał myśli...
to była nasza recepta na przetrwanie.....Blondik lubi tę wiadomość
-
smarta wrote:Na labradora kolczatka i tak niewiele zdziała bo one mają pod szyją tyle futra że czują jakby je ktoś po szyjce kizial
U mnie to nie chodzi chyba tylko o ten cykl, ale o całokształt. To ja jestem od spraw poważnych, przelewów, zarabiania i życia. Mąż mój jest od zabawy. Tak się czuję i wiem że najprościej by było to przegadac - zrobiłam to, efekt jak zawsze żaden.
Najlepiej by było rzeczywiście wyjechać, odpocząć. Ale osobno -dla mojego męża na pewno jadę go zdradzać, awantura jest okrutna, vo dlaczego sama. Jutro przyjeżdża do mnie kuzynka. Wyskoczymy we trójkę do nas na działkę, w weekend jeszcze moze dojadą znajomi. Mam nadzieję że odpoczne i trochę mi odpuści.u nas tez ja mam o wszystkim pamietac ja robie przelewy nio moze on zarazbia wiecej ale ja jestem własciwe od wszystkiego bo przecież on chodzi do pracy
-
nick nieaktualnyBardzo mi przykro, czytając co U Ciebie, smarta. Ale rozwód to ostateczność, naprawdę. Warto wcześniej chociaż spróbować coś zmienić.
Może faktycznie przyszedł czas działania, a nie rozmów. Z gadania nic nie wynika, bo nie idą za tym żadne zmiany w czynach i sytuacji, jak widać. Z pewnością Twojemu mężowi jest wygodnie w takim układzie jaki ma - może być "wiecznym hulaką", bo o rzeczy przyziemne troszczy się ktoś inny. Może czas pokazać mu co może stracić? Może się ogarnie? Przemyśli? Może.
Jak nie masz ochoty na awanturę, to po prostu nic mu nie mów. Napisz list, wyłuszcz o co Ci chodzi, jak się czujesz i czego od niego potrzebujesz - zostaw na stole, wyłącz komórkę i wyjedź na tydzień czy dwa w jakąś głuszę.
Po powrocie zobaczysz, czy jest o czym rozmawiać i z kim rozmawiać. W każdym razie na pewno lepiej, żebyście poukładali wszystko między sobą zanim pojawi się dziecko - bo ono nie rozwiązuje żadnych problemów, tylko je spiętrza. Nagle może się okazać, że do Twoich obowiązków dojdzie jeszcze dziecko, a mąż jak się bawił tak się bawi
.
Nie wiem czemu, ale często spotkałam się z tym, że podczas starań o dziecko w związkach zaczyna się psuć, albo wręcz się rozpadają. Może to dlatego, że kobiety bardziej krytycznie przyglądają się wtedy swoim partnerom (pod kątem - czy mogę na niego liczyć, jakim będzie oparciem jak pojawi się dziecko)? A może panowie nie wytrzymują presji i zaczynają się zachowywać co najmniej dziwnie. Ale ile razy nie dołączam do grona "starczek", zawsze w jakimś związku szwankuje. Może to ja przynoszę pecha?
-
t kochana, moje związkowe problemy to na pewno nie twoja wina
zresztą nie jest aż tak źle między nami, a główny problem wynika chyba też z tego że ja jestem takim właśnie trochę samotnikiem -potrzebuje czasem chwili tylko dla siebie a mój mąż każdą chwilę spedZalby razem
******************************GANG18+***************************** -
nick nieaktualny
-
Hej ho, ja w robocie ale dzis moj mnie przywiozl wiec siedze od 8 a nie od 6. Rano kontakt w muszla, ale zoladek byl pusty, wiec tylko mnie pokaszlalo..
Znowu po serduchowaniu bylo plamienie lekkie, jakby naczynka pekly, ale nie sadze, zeby Henkowi sie cos stalo.. dziwne moze ta szyjka sie tak zamyka, ze nie chce nikogo wpuszczac.. -
W sumie to od 10 lat jak jjesteśmy razem, poza epizodami 2-3 dniowymi kiedy jechalam na koncert, to każdą chwilę spędzamy razem. Ciężko mi jest nawet umówić się z przyjaciółką na kawę, choć ten zwyczaj wprowadzilam jakieś półtora roku temu i staram się o to walczyć. Przegadalismy to, nie raz. Teoretycznie nie ma problemu, ale jak przychodzi co do czego, to zawsze jest foch, że czemu akurat tego dnia, albo czemu o tej godzinie, albo czemu tak długo. Że dla innych mmm czas dla niego nie, choć trzy poprzednie wieczoru spędziliśmy razem na spacerze z psem i piwku w parkowym pubie. Znów mam fazę, że mnie to męczy...
******************************GANG18+***************************** -
nick nieaktualny
-
Hej kobietki
Po wizycie u ginekologa cytologia wyszla I z czego jestem zadowolona,jednak jest infekcja (przez te ciągłe kuracje antybiotykowe ),zapisała mi Gynalgin który stosuje od 5 dni,oczywiscie o zadnym sexie nie ma teraz mowy . mam pytanie czy "ta infekcja" mogła powodowac utrudnienie w zajścu w ciąże? Dodam ze od 4 miesiecy jestem na antybiotyku przez 10 dni w miesiącu.
Zakochana -
nick nieaktualnysmarta wrote:W sumie to od 10 lat jak jjesteśmy razem, poza epizodami 2-3 dniowymi kiedy jechalam na koncert, to każdą chwilę spędzamy razem. Ciężko mi jest nawet umówić się z przyjaciółką na kawę, choć ten zwyczaj wprowadzilam jakieś półtora roku temu i staram się o to walczyć. Przegadalismy to, nie raz. Teoretycznie nie ma problemu, ale jak przychodzi co do czego, to zawsze jest foch, że czemu akurat tego dnia, albo czemu o tej godzinie, albo czemu tak długo. Że dla innych mmm czas dla niego nie, choć trzy poprzednie wieczoru spędziliśmy razem na spacerze z psem i piwku w parkowym pubie. Znów mam fazę, że mnie to męczy...
.
Moja leciwa ciotka opowiadała mi kiedyś, jak to z mężem zaraz po ślubie ustalili, że poniedziałki to będą dni "dla znajomych". I każde z nich wiedziało, że w poniedziałek może sobie planować ze swoimi znajomymi w dowolnych godzinach - albo samo - ale nie może wymagać od współmałżonka, żeby ten czas przeznaczył jemu. Wydawało mi się to wtedy dziwne (byłam nastolatką), ale po latach stwierdzam, że to nie takie głupie. Można w ten sposób uniknąć sytuacji o jakich piszesz.
Malenq lubi tę wiadomość
-
witajcie
ja dziś I dzień w pracy.. bosz..
smarta - kurcze, trochę takie "chore": to przywiązanie męża, od razu mi się kojarzy z brakiem zaufania do drugiej osoby, skoro ma problem z tym, abyś się nawet z koleżanką/ami spotkała.. my od poczatku znajomości wprowadziliśmy zwyczaj, dzień bez faceta, w tym dniu spotykam sie z koleżankami, w innym on z kumplami na piwo idzie, tym sposobem mam dwa dni bez niego :)owszem ma problem z samotnym wyjazdem, z koleżankami ale raczej wynika to z fakty, że połowa mojej ekipy to jeszcze panienki i dość rozrywkoweniemniej uważam, że taki układ - to zdrowy układ..
u nas nie ma szczególnego podziału na role, Ty zarabiasz, płacisz, pilnujesz, ale widzę, że to ja co miesiąc zbieram rachunki i kładę mu na lapku aby wprowadził i zapłacił, on z kolei pilnuje kupna euraków i płaci ratę..musicie ustalić podział - bez tego nie obejdzie sie, bo inaczej zje Cię frustracja.. ja lubie samotność, podobnie jak Ty.. chwile, gdy kładę Tymka spać a mąż jest na piwie, to nie będę ukrywać najpiękniejsze chwile w tygodniu (wiem jak to brzmi), ale taka prawda, potrzebuję czasu sam na sam, gdzie nikt nie marudzi, nikt nie mręczy, nie narzuca mi lub szuka kompromisu co zrobimy teraz.. czasem chętnie wróciłabym do czasów, gdy mieszkaliśmy osobno i spotykaliśmy się codziennie lub co 2-gi dzieńmam nadzieję, ze uda Ci się znaleźć jakiś kompromis między swoimi potrzebami a oczekiwaniami męza no i że się dogadacie
buźka
Blondik - no kurcze, bardzo długo Cię męczy, oby wynik beta był w porządku, no i wywołanie @ szybkie i najmniej bolesne
Czarnula - Ty miałaś naprawdę kiepski wczoraj dzień..mam nadzieję, ze dziś już lepiej..
Zakochana - a masz jakąś maść dla męża? bo to nie tylko kobieta powinna się leczyć, że sie tak wyrażę..bierz dużo probiotyków! co do starań - kto wie, ja zaszłam po antybiotyku i po lekach na ospę, więc nie mam pojęcia
witam resztę dziewczynekWiadomość wyedytowana przez autora: 16 września 2014, 10:00
-
choco wrote:O część Zakochana, dawno Cię nie było
Ja myślę ze te infekcje mogą mieć wpływ jakiś na starania, ale ja się nie znam za bardzo.
To samo mówila ginekolog,prawdopodobnie chodze sobie z tą infkcją od kwietnia po pierwszej kuracji antybiotykowejheh .tak taak małzonek stosuje Clotrimazolum. USG mam na 25 wrzesnia....nie wiem co oni tam bedą badać
Zakochana -
Zakochana wrote:To samo mówila ginekolog,prawdopodobnie chodze sobie z tą infkcją od kwietnia po pierwszej kuracji antybiotykowej
heh .tak taak małzonek stosuje Clotrimazolum. USG mam na 25 wrzesnia....nie wiem co oni tam bedą badać
bo ja tez ide 25 wrzesnia na USG
Clotrimazolum jest ok mój też moczył w tantumrosaZakochana lubi tę wiadomość