Starania/ciąża po cc - cesarzowe łączą siły ;)
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja jestem z cięcia zadowolona - urodziłam 20:!0 fakt całaą noc leżałam plackiem bo miałam zewnątrzoponowe i bolało jak się kurczyła macica ale jak mnie postawili poszłam pod prysznic siadłam na łozku okrakiem wzęłam dziecko i przewijałam. Jak zobaczyła mnie pielęgniarka to była w szoku ze ja po cc takie wygibasy wyprawiam.. ale zawsze byłam odporna na ból. Też bardzo chciałam sn - no ale dziecko najważniejsze! chodziłam bez problemu- jedynie co to nie spaałm przez 3 noce bo miałam nawał a nie miałam laktatora to strzykawką odciągałam. wyszłam po 2 dobach do domu -MATKA 2:0
Ola 17.02.2011
Martynka 02.02.2017 -
Karmar,
co do Twojej historii KP, to nie oceniaj się surowo, przecież karmiłaś tyle, ile mogłaś - gdybyś mogła więcej, to karmiłabyś więcej. Nie zawsze to wszystko działa tak, jak powinno, przede wszystkim kwestia przystawiania i kangurowania dziecka zaraz po porodzie. Piszesz, że Michała dostałaś dopiero na drugi dzień - były ku temu jakieś medyczne powody, czy jedna z tych bezsensownych procedur?
Mnie młodego dali zaraz po zaszyciu mi brzucha, 2h nieprzerwanego kontaktu, od razu była też położna noworodkowa, która pomogła mi go przystawić. Myślę, że to właśnie miało kluczowe znaczenie dla udanego KP po cesarce. Dziwię się, że nadal są szpitale, gdzie zabierają mamie noworodka. Ja bym chyba rozniosła szpital, jak by mi dziecko zabrali choćby na pół godziny. Nawet, jak w 3 dobie synek dostał żółtaczki, to razem z inkubatorem z lampami był u mnie w pokoju.
Agatka, fajnie, że sobie tak radziłaś po cięciu A po ilu godzinach wstałaś?
Mnie zachęcano do wstania już po 6h od operacji, ale wstałam po 8. Też od razu zajmowałam się małym, tym bardziej, że jak wstałam, to akurat był środek nocy i mąż ponownie przybył do nas dopiero rano. Pierwsze godziny z raną były okropne, potem coraz lepiej. Położne zachęcały, żeby się ruszać - brzmi to jak rada sadysty, ale coś w tym jest Im więcej się chodzi, tym mniej boli.
A co do testowania, to ja też póki co się nie zgłaszam, bo jeszcze sę nie staramy u mnie dopiero druga @ po zakończeniu KP. Nie wiem, co za oszust wymyślił, że po porodzie okres jest łagodniejszy i mniej bolesny Nie potwierdzam!
-
Wstałam po 12h bo po znieczuleniu w kręgosłup podobno tyle trzeba nawet głowy podnieść nie mogłam. Ale przystawialy mi mała do piersi nawet jak jeszcze pokarmu nie było bo jak mówiły żeby pokarm się pojawił mała musi ssać.MATKA 2:0
Ola 17.02.2011
Martynka 02.02.2017 -
Ja tez strasznie chcialam sn, dlatego meczylam sie praktycznie dwie doby ze skurczami, ale mialam super polozne, ktore robily wszystko zeby uniknac ciecia.
Karmar, tak jak mowisz 9.5 cm to juz praktycznie cale rozwarcie, dwa razy probowalam nawet przec, za kazdym razem po okolo godzinie, ale nie dawalo to zadnych efektow, wiec na koncu przyszedl chirurg i zadecydowal o cieciu.
Ogolnie cc wspominam bardzo dobrze, maluszek urodzil sie o 17, o 3 w nocy juz moglam do niego wstac. Potem rano polozne kazaly isc pod prysznic a o 17 wyszlismy do domu, bo czulam sie naprawde dobrze.
-
Lulu, z tym karmieniem masz rację. Teraz wiem też więcej, więc następnym razem będę wiedziała, jak zadziałać, żeby od początku laktację właściwie rozkręcać. I nie, nie było żadnych medycznych przesłanek. Jak czytam o Twoim nieprzerwanym kontakcie, to mi serce z żalu ściska.. Ja na sali dostałam go do pocałowania i zobaczenia, ubrali go i go zabrali na noworodkowy. Tam widział się z nim mój Adrian. Na szczęście zrobił zdjęcie, to mogłam sobie na synka popatrzeć.. Potem wysłałam Adiego na noworodkowy jeszcze raz, żeby zrobił drugie zdjęcie. I tak przez całą dobę gapiłam się na te fotki na komórce... Po dobie na prośbę Adiego przynieśli mi Michała i mogłam go przystawić po raz pierwszy do piersi. Było spoko. Krótko potem przewieźli mnie na salę poporodową normalną (z intensywnej opieki), a dziecko z powrotem na noworodkowy... Ponieważ miałam dość gapienia się na zdjęcia i tęskniłam za maleństwem, chodziłam do niego, żeby na niego popatrzeć. Jak położna z noworodkowego zobaczyła, że mi zależy na kontakcie z Małym, to zaproponowała, że będzie mi go przywozić na karmienia. Ale pokarmu miałam bardzo mało, więc i tak był cały czas na mm, nawet dostawał mm po karmieniu piersią. Kolejnego dnia, a więc pod koniec drugiej doby po cc przywieźli mi go na salę i od tego momentu już był cały czas ze mną. Ale był solidnie dokarmiany mm, bo ja nie bardzo miałam czym go karmić... Dzisiaj wiem, że zgodziłam się w tym szpitalu na zbyt wiele. Byłam uległa, podporządkowałam się regułom i ucierpiałam na tym ja i moje dziecko. Przy drugim dziecku rozegram to zupełnie inaczej, a zacznę od zmiany szpitala.
-
Cześć! Ja jestem ponad rok po cc a mniej więcej po 10 miesiącach zaszłam w ciążę (w szoku ze tak szybko bo pierwsze dziecko szło do nas bardzo długo). Podobno kluczowe są dla wygojenia sie rany jest 6 miesięcy i po tych 6 miesiącach ryzyko powikłań z tego tytułu w drugiej ciąży będzie takie samo 12 i 25 miesięcy po cc. Tak według mojego gina
Cesarka z uwagi na niewspółmierności - młody 4800 - nie dałabym rady go urodzić o jego głowa miała aż 42cm.
Sama cesarka i dochodzenie do siebie wspominam dobrze. Ból ogromny przy wstawaniu to wiadomo ale z każdym ruchem bylo lepiej leżałam na płasko prawie dobę - taka polityka szpitala i nie miałam dziecka przy sobie przez ten czas, był dokarmiany ja pokarmu nie miałam prawie wcale mimo godzin starań i walki z laktatorem winie za to szpital i ich bzdurne podejście. I podobnie jak Karmar - byłam bezwolna, dałam sobą rządzić, pomiatać soba. Mam mocne postanowienie ze nie dam sie tak łatwo tym razem! A zmienić szpitala niestety nie mogę bo nie mam w pobliżu innego ale przez ten rok wyremontowali nam chociaż oddział i pod tym kątem będę miała europejskie warunkilulu_ovufriend, karmar lubią tę wiadomość
-
Jak czytam o Waszych przejściach to się nadziwić nie mogę, że jeszcze są takie bzdurne zasady w szpitalach, przecież na zdrowy chłopski (albo babski ) rozum to nawet dla załogi szpitala jest łatwiej, jak matka się jak najszybciej noworodkiem zajmuje. Jeśli ja byłam w stanie po ok. 8h wstać, przenieść się na oddział, karmić i przewijać, to zakładam, że raczej większość będzie mogła zrobić tak samo, ja z żelaza nie jestem i bolało mnie jak cholera, ale obecność Pierworodnego była nad wyraz motywująca Dziewczyny, walczcie o swoje prawa przy drugim porodzie, jak już teraz jesteście świadome, jak to wygląda!
Karmar, jeśli masz do wyboru więcej, niż jeden szpital w swojej okolicy, to koniecznie sprawdź alternatywy na stronie fundacji Rodzić po Ludzku, oni tam zbierają dość szczegółowe informacje na temat warunków i procedur w poszczególnych placówkach.
Adk, skoro masz tylko jeden szpital, to mocno trzymam kciuki za Twoją wolę walki z bzdurnymi zasadami będzie dobrze! A swoją drogą - na kiedy termin? Jak się czujesz, druga ciąża różni się u Ciebie od pierwszej? Pracujesz, czy jesteś na zwolnieniu?
-
Mam inny szpital w okolicy. Bo, choć to może zaskakujące, ale historia, która się wydarzyła, nie miała bynajmniej miejsca w jakimś szpitaliku na wiosce zabitej dechami. Nie, nie..mieszkam w Poznaniu, a rodziłam w szpitalu, który nawet w nazwie ma WOJEWÓDZKI.. I wydawałoby się, że skoro to duże miasto, to nic takiego nie będzie mieć miejsca, ale tu chyba nie ma reguły. A na stronę fundacji zaglądałam, ale nie patrzyłam na warunki po cc, bo zakładałam, że będę rodzić sn. Zresztą, miałam w ogóle rodzić w Raszei, to jest inny szpital, ale 4 dni przed porodem okazało się, że mój lekarz pracuje właśnie w Wojewódzkim na Lutyckiej. Ale teraz już nie ma głupich... rodzę gdzie indziej, nawet jeśli po przeprowadzce będę musiała do Raszei dojechać.. Moja szwagierka też rodziła w Poznaniu, ale na Polnej i zaraz po cc miała dziecko u siebie. A ponieważ po cc musiała leżeć, to jak trzeba było dziecko "oporządzić" to dzwoniła po specjalnie do tego przeznaczoną położną i ona dziecko przewijała. A D. spokojnie karmiła. I takie podejście mi się podoba.
-
Moja szwagierka również rodziła w Wojewódzkim w Poznaniu! I była równie niezadowolona i z opieki w trakcie (rodziła sn) jak i po porodzie. Ten szpital to chyba straszny moloch i podejście do pacjentki nieco kuleje
Nie pisałam tu wcześniej o moim porodzie ale kiedyś opisywałam szpital w stosownym wątku na belly kilka miesięcy temu. Ponieważ wątek się rozrósł i ciężko byłoby tam teraz trafić, to kopiuję tutaj, jeśli trafi tu jakaś cesarzowa z Warszawy, to może się przyda
rodziłam przez CC (planowe) na Madalińskiego.
Najpierw były jaja ze skierowaniem na CC. Dostałam skierowanie od okulisty ze względu na zły stan siatkówki (skierowanie nie było lipne, naprawdę mam uszkodzenia i czekam na zabieg, miałam historię choroby, dokumenty, USG oka z opisem itd.). Ordynator jednak stwierdził, że on jako ginekolog uważa, że lepszy dla mnie będize poród sn a skoro oku mógłby zaszkodzić wysiłek związany z parciem, to on proponuje zakończenie porodu... kleszczami lub próżnociągiem! Afera była nie z tej ziemi, ja się poryczałam, żadnych kleszczy, skierowanie miałam legalne, donosiłam jeszcze dodatkowe dokumenty, na drugim spotkaniu inna lekarka też chciała mi ten próżnociąg wmawiać.. normalnie cyrk na kółkach. Ale zaparłam się rękami i nogami i dostałam termin.
W przeddzień porodu zgłosiłam się do nich na badanie krwi zaś w dniu porodu stawiliśmy się na izbie przyjęć na 7:30. Okazało się, że jeszcze 5 kobiet ma termin na ten dzień i w efekcie pocięli mnie o 14:00. Do tej pory nie wolno mi było jeść ani pić ale dostawałam kroplówki nawadniające, więc nie było źle.
Na sali operacyjnej towarzyszył mi mąż (koszt 200 zł), znieczulenie w ogóle nie bolało, małego wyciągnęli w 10 minut, zważyli, zmierzyli i mąż z nim wyszedł a mnie szyli jeszcze ok. 40 minut.
Potem zostałam przewieziona na salę pooperacyjną, mąż i synek przyszli ze mną. Małego od razu dostałam do kangurowania, położna pokazała mi też jak go przystawić do piersi. Po 2h synek poszedł spać do "mydelniczki" czyli takiego plastikowego łóżeczka na kółkach, które przez cały czas stało obok mnie. Położne zajmowały się ubraniem go i przewinięciem, ja się nie mogłam ruszyć a mąż w emocjach wszystko filmował i fotografował na szczęście po kangurowaniu synek przespał bite 8 godzin. Z sali pooperacyjnej mężowie zostali wyproszeni ok. 21:00. Mnie znieczulenie zeszło po ok. 2 - 3h, potem cały czas dostawałam kroplówki przeciwbólowe ale rana ostro dawała mi popalić. Położne zachęcały do wstawania już po 6h ale nie byłam w stanie, jedynie podniosłam sobie oparcie łóżka do pozycji siedzącej (łóżka nowoczesne, elektronicznie regulowane). Wstałam po ok. 8h od operacji, dostałam też wtedy pić i kleik ryżowy do zjedzenia, wstąpiło we mnie nowe życie i zgłosiłam, że jestem gotowa, żeby przenieść się na oddział. Opiekę na pooperacyjnej oceniam jako bardzo dobrą.
Trafiłam do nowo wybudowanego skrzydła, pokój 2 osobowy z łazienką, ładnie, czysto i nowocześnie. Synek był ciągle przy mnie. Z powodu jego żółtaczki spędziliśmy w sumie w szpitalu 6 dób, był naświetlany w inkubatorze, inkubator przyprowadzono mi do sali, byłam z nim cały czas. Co rano były dwa obchody: położniczy i pediatryczny, i o ile na pediatrycznym dzieci były badane bardzo dokładnie, to w czasie położniczego właściwie nikt się pacjentkami przesadnie nie interesował, jeśli nie zgłaszało się, że coś niepokojącego się dzieje, np. musiałam się prosić, żeby ktoś obejrzał moją ranę i powiedział mi, czy się dobrze goi. Wieczorem przychodziła położna kąpać dzieci. Generalna zasada - ktoś wchodzi do sali, nie przedstawia się i podaje mi leki albo chce mi zrobić zastrzyk trzeba się dopytywać, co to jest i co pani zamierza mi wstrzyknąć oczywiście zero "dzień dobry" i tym podobnych uprzejmości... położnych i pielęgniarek jest malutko i wiecznie nie mają czasu, jak w 2 dobie po porodzie miałam problemy z karmieniem, to nie można było się doprosić pomocy, w końcu wpadła jedna pani, powiedziała: "to jest dziecko, to pierś, przystawić to do tego i niech ssie" i poleciała dalej Jedyna miła, kulturalna i pomocna położna trafiła mi się w dniu wypisu. Miłe były też pielęgniarki neonatologiczne. Generalnie wielki plus za dobre warunki lokalowe, za opiekę plus/minus. Acha, żarcie względnie dobre, na śniadanie owsianka, pieczywo, twaróg, dżem i jednego dnia jogurt a drugiego pieczone jabłko (i tak na zmianę), na obiad jakieś rzadkie zupy plus przeciętnie jadalne drugie, na kolację najczęściej też twaróg i pieczywo, ew, jakaś wędlina, rodzina mnie oczywiście dożywiała ale powiedzmy, że to nie było tragiczne.
W sumie drugie dziecko też mogłabym tam rodzić.
karmar lubi tę wiadomość
-
Ja mieszkam za granica i tutaj norma jest to, ze noworodek jest z matka przez cały czas. Po cesarce zabrali go na chwile, zeby go zważyć, zmierzyć itd, ale maz był przy tym i mógł wszystko obserwować. W tym czasie mnie zaszyli i juz na pooperacyjnej, gdzie musiałam spędzić około godzine, polozna przystawiła mi go do piersi i tak leżeliśmy Potem przewieźli nas na sale i maluszek był cały czas ze mna, jesli potrzebowałam pomocy polozna była na każde zawołanie, zeby dziecko podac, przewinąć itd.
Jesli chodzi o dokarmianie mm to położne jak mantrę powtarzały, zeby butli nie dawać i ze to absolutna ostateczność, koniec końców i tak musieliśmy dać, bo jak wspominałam wczesniej nawał pokarmu miałam dopiero na 6 dobę. Z synkiem kp i tak mi sie nie udało, bo karmiłam tylko 4 miesiące, ale z drugim mam zamiar powalczyć dluzejkarmar lubi tę wiadomość
-
Lulu, po Twoim wpisie przypomniało mi sie jeszcze jak moja siostra miała zakaz jedzenia/picia czegokolwiek i dopiero po 12 czy 14 godzinach po CC dostała kleik. U mnie ok 2 h po cesarce, czyli koło 19 przynieśli mi 2 dzbanki wody z lodem i kazali pic jak najwiecej, potem dostałam jeszcze jogurt, kanapkę i owoce. Na następny dzien dostałam porządne sniadanie a na obiad pieczona wołowinę z ziemniakami i brokułami, dziwne ze co kraj to inne podejście.
-
Lulu, ja właśnie oprócz tego karmienia i tego, że dziecko dostaje się tak późno, byłam ze szpitala zadowolona. Położne i lekarze super, była jakaś jedna położna gburowata, która na mnie była zła, bo mam kiepskie żyły i nie mogła się wbić z wenflonem. 2 razy się nie udało, więc podniesionym głosem trzasnęła na korytarz, że "niech ktoś przyjdzie i to zrobi, bo ona się tego więcej nie podejmuje!" Przyszły chyba 3 czy 4, jedna z nich to była pani Mariola, która od razu ze spokojem wenflon mi założyła. Przez 8 godzin rodziłam naturalnie i była wtedy ze mną absolutnie rewelacyjna położna, p. Marzena. Nazwiska nie znam, ale najchętniej dałabym jej tytuł Położnej Roku! Tak przesympatyczna, tak pomocna, tak dobra, tak serdeczna!!! Później była ze mną w czasie cc, a po zabiegu przyszła mnie odwiedzić, żeby pogratulować i widać było po niej, że autentycznie się cieszy z narodzin mojego synka Powiedziała też, że ona sama ma synka Michała i jak wróci do domu, to powie mu, że urodził się mały Michaś, bo on się zawsze cieszy, jak rodzą się nowe Michały Przesłodkie to było I opieka poporodowa jako taka też spoko, też się trafiła jedna dziwna położna, ale trafiłam na parę naprawdę sympatycznych i pomocnych. Była jedna, której imienia nie znam, ale pokazała mi dużo, jeśli chodzi o karmienie. Gdyby jeszcze dziecko było przystawiane od razu i od razu przy matce, to bym ten szpital poleciła... Ale ten jeden minus jest dla mnie bardzo dyskwalifikujący.. I to, że nawet nie zapytają, tylko od razu MM..
-
Tina, serio?????????? Wołowina??????
Ja zrobiłam numer, bo po cc byłam głodna i poprosiłam Męża o jogurt, który miałam w torbie Coś go tknęło i stwierdził, że pójdzie zapytać, czy mogę jeść, co dla mnie było dziwne - no, bo jak nie mogę jeść??? przecież jestem na czczo, a jest 15:30!! Poszedł, zapytał i mówi, że tylko widział, jak te kobity tam najpierw zbladły, a potem go wyśmiały I mi nie kazali w pierwszej dobie pić za dużo, mogłam łyknąć, żeby zwilżyć usta, ale tak żeby nie mieć pełnego żołądka. -
To jest jakaś bzdura straszna z tym trzymaniem kobiet bez jedzenia i picia tyle godzin!!! Skoro za granicą tak nie robią to znaczy, że prawdopodobnie nie jest to konieczność, tylko u nas znów jakieś przedpotopowe procedury.
Tu ciekawy artykuł, w ogóle polecam Wam tę stronę, mnóstwo wartościowych informacji:
http://mataja.pl/2014/07/jedzenie-w-czasie-porodu-mozna-czy-nie/
-
Oj tak, kawal pieczonej wolowiny, plus pieczone ziemniaczki i brokuly z sosem!! A Ci zabronily zjesc jogurt?!
Moze te kwestie jedzeniowe sa jakos uzaleznione od rodzaju znieczulenia? Ja mialam zastrzyk w kregoslup- epidural. Pierwsza dawke dostalam juz podczas porodu sn, bo po oksytocynie skurcze sie rozszalaly...a ze byly w dodatku krzyzowe, to znieczulenie baaardzo sie przydalo
Potem jak juz zedycydowali o cc, to dorzucili mi dodatkowa dawke w kregoslup.
-
Kochane mamy-cesarzowe, potrzebuję kciuków/modlitwy/dobrych fluidów... bo wyszedł mi bladzioch na teście!!! Nie staraliśmy się jeszcze, zdaniem mojego gin to w ogóle za wcześnie dla mnie... ale coś mnie tknęło, czułam się inaczej no i wczoraj na dzień dziecka wyszła mi druga kreseczka... blada bo blada, ale mąż też ją widzi. Cieszę się i boję jednocześnie. Dziś po pracy spróbuję iść na betę...
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAle faaaaaajnie!!!!!!!!!!!! Zazdraszczam i trzymam wszystkie kciuki, pamiętam w modlitwie, przesyłam fluidy i co tam jeszcze!!!! Ale czad, Lulu!!!! Normalnie cieszę się, jakby to moja ciąża była Będzie dobrze, nic się nie bój Minęło dużo czasu, jeszcze sn urodzisz, jak się rozpędzisz
lulu_ovufriend lubi tę wiadomość
-
Dzięki :* o rany, czuję, jakby mi się to śniło. Nie zdążyłam wczoraj na betę a teraz na weekened jedziemy do teściów, więc najwcześniej zrobię w poniedziałek. Dziś zrobiłam zwykły test i wyszła tym razem wyraźna druga kreska.
Mam tysiąc myśli - czy wszystko będzie ok, czy to niedobrze, że już po owulacji wypiłam trochę wina, kiedy umówić się do lekarza, czy powinnam profilaktycznie brać duphaston, zanim nie zobaczę się z lekarzem??? Aaaa!!!karmar lubi tę wiadomość