Torunianki :)
-
WIADOMOŚĆ
-
Cześć! To teraz ja napiszę troszkę monologiczny tekst I przy okazji podbiję temat do góry.
Przepraszam, ale dopiero teraz znalazłam chwilkę żeby przeczytać Wasze wpisy i rozpędzić się ze swoim. Właśnie doszłam do wniosku, że będę opisywać tę historię już "setny" raz i zaczynam o tym myśleć jak o czymś, co spotkało kogoś innego, nie mnie. I coraz mniej emocji. W gruncie rzeczy to dobrze, bo wiele razy wszystko rozpamiętywałam i wywoływało ogromny ból. Z drugiej strony, skopiuję większość do pamiętnika, tutaj na ovu, żebym nie musiała każdemu opisywać tego samego po raz "enty".
Moja historia zaczęła się w 2010 roku, kiedy to pojawiła się nasza "wpadka". Szok, zaskoczenie, niepewność...Miałam 24 lata, ale czułam się ciągle na 20. Jeszcze studiowałam (poza Toruniem, choć jestem rodowitą torunianką). Swojego ukochanego poznałam jednak w Toruniu i przez jakiś czas dzieliło nas 300km. A mimo to zaszłam w ciążę
Przeplata się tutaj "zabawny" wątek nasienia ;p Kilka miesięcy wcześniej, mój luby usłyszał od lekarza, że wyniki nasienia są fatalne, że nigdy nie będzie miał dzieci i nic się nie da z tym zrobić. Badanie wykonał dlatego, że już wtedy planował naszą przyszłość. Chciał pozamykać rozdziały z przeszłości...Niestety taka informacja dobiła go do tego stopnia, że chciał ze mną "zerwać", dostawałam tylko smsy, że nie będę z nim szczęśliwa, że kocha mnie nad życie, ale dla mojego dobra lepiej to skończyć. Oczywiście nie wiedziałam o co chodziło. Prędzej pomyślałabym, że mnie zdradził, a teraz nie chce się przyznać i mnie zranić, niż że poszedł na badanie nasienia!Pewnie gdyby wiedział, że teraz Wam o tym piszę, to by mnie opieprzył ;p Hehe Tak czy siak, wszystko się poukładało, powiedział mi o całej sprawie i po ok. 5 miesiącach, niespodziewanie byłam w ciąży. Gdy kombinowaliśmy jak ułożyć życie, gdzie zamieszkać, jak mam skończyć studia itp. poroniłam. Zabrakło 2 dni do 12 tygodnia...Kolejnych dni i tygodni nie będę opisywala, ale z biegiem czasu wiem, że dopiero z rok-1,5 roku temu się z tym tak na 100% uporałam. Wcześniej udawałam sama przed sobą. Udawał też mój ukochany, i przestał dopiero gdy to we mnie coś pękło...Od razu po poronieniu chcieliśmy mieć dziecko, podobno to klasyczny przypadek poczucia straty. Z biegiem miesięcy ciągle o tym mówiliśmy, ale jakoś się nie "spinaliśmy". Potem troszkę odsunęliśmy się od siebie fizycznie. Każde z nas przeżywało to na swój sposób. 2 lata temu kupiliśmy mieszkanie. Remont, przeprowadzka, stres i drobne kłótnie. To pozwoliło nam trochę odbić o tematu dziecka. Znowu się do siebie zbliżyliśmy, wszystko szło w dobrym kierunku. Przez ostatnie 2 lata "napracowaliśmy się" nad związkiem, uczuciami, szczerością i bólem, który pozostał. Teraz jest idealnie. W końcu Przez ten cały czas nie zabezpieczaliśmy się, ale dopiero od stycznia 2013 zaczęliśmy się starać tak "na serio". Może nie celowaliśmy w te dni z kalendarzem i zegarkiem w ręku ale ich nie omijaliśmy. Zaczęliśmy się badać, no i się zaczęło. Po poronieniu wszystko się u mnie skomplikowało. Pojawiły się torbiele na jajnikach, rozregulował cykl (całe życie okres przychodził co d ogodziny, wszystko regularnie), owulkę miałam czasem 10-11 dzień, czasem 14-15. Cykle raz 25 dni, raz 32 dni. Miałam wysoką prolaktynę, na początku tego roku poziom estrogenów bliski 0, niski progesteron. W zeszłym tygodniu odebrałam wyniki, progesteron, estradiol super. Za to teraz TSH na poziomie ok. 3,8 i żelazo 42 (norma 8-30). Dodam, że zawsze miałam TSH bliskie 2,5-2,7 ale ten skok nastąpił w ciągu ostatnich 3 miesięcy. Również żelazo było zawsze niskie (anemia), bliskie 5, później 9-12. Ono również w 3 miesiące skończyło ogromnie. Do lekarza idę dopiero w przyszłym tygodniu, ale już mam czarne myśli. Dostałam również skierowanie na badanie drożności jajników, miałam je zrobić jeśli po 4 miesiącach nie zajdę w ciążę. Nie zaszłam, ale boję się na nie iść. Tym bardziej, że moje hormony wariują, więc raczej tutaj bym szukała przyczyny.
P.S. Od dziecka mieszkałam na Podgórzu, teraz Wrzosy.misia79, Iwka lubią tę wiadomość
-
Rah, co za historia. Wiele z nas przeżywa różne dramaty, a ja za każdym razem czytając taką historię strasznie się wzruszam. W ogóle jakaś dziś jestem wrażliwa. Chyba muszę przestać oglądać te smutaśne filmy...
TulamWiadomość wyedytowana przez autora: 15 sierpnia 2014, 14:32
rah, Iwka lubią tę wiadomość
-
Radziutka ja tez sie wzruszam do swojej historii jakos sie "przyzwyczaiłam", ale czytając inne nieraz urośnie łezkę
A propo nasienia, w Toruniu nie ma dobrego miejsca do badania...dobrze jest jechać do Bydgoszczy na badanie komputerowe. Sa rzetelne i dokładne. W Toruniu nie ma warunków i badania sa jedynie pod mikroskopem (metoda sprzed "stu" lat). Wielu ginekologów, którzy cos tam "liznęli" z tematu niepłodności, widząc wyniki od p. Rzeźnik, mówią ze sa one nierzetelne. Jeden pan porAdzil mi przejrzenie wyników i standardów choćby w necie. I faktycznie okazało sie, ze nowoczesne badania (wyniki) wyglądają zupełnie inaczej! Np. podobno mało prawdopodobne jest to, ze 98% plemników ma odpowiednia ruchliwośc. -
rah wrote:Cześć! To teraz ja napiszę troszkę monologiczny tekst I przy okazji podbiję temat do góry.
Przepraszam, ale dopiero teraz znalazłam chwilkę żeby przeczytać Wasze wpisy i rozpędzić się ze swoim. Właśnie doszłam do wniosku, że będę opisywać tę historię już "setny" raz i zaczynam o tym myśleć jak o czymś, co spotkało kogoś innego, nie mnie. I coraz mniej emocji. W gruncie rzeczy to dobrze, bo wiele razy wszystko rozpamiętywałam i wywoływało ogromny ból. Z drugiej strony, skopiuję większość do pamiętnika, tutaj na ovu, żebym nie musiała każdemu opisywać tego samego po raz "enty".
Moja historia zaczęła się w 2010 roku, kiedy to pojawiła się nasza "wpadka". Szok, zaskoczenie, niepewność...Miałam 24 lata, ale czułam się ciągle na 20. Jeszcze studiowałam (poza Toruniem, choć jestem rodowitą torunianką). Swojego ukochanego poznałam jednak w Toruniu i przez jakiś czas dzieliło nas 300km. A mimo to zaszłam w ciążę
Przeplata się tutaj "zabawny" wątek nasienia ;p Kilka miesięcy wcześniej, mój luby usłyszał od lekarza, że wyniki nasienia są fatalne, że nigdy nie będzie miał dzieci i nic się nie da z tym zrobić. Badanie wykonał dlatego, że już wtedy planował naszą przyszłość. Chciał pozamykać rozdziały z przeszłości...Niestety taka informacja dobiła go do tego stopnia, że chciał ze mną "zerwać", dostawałam tylko smsy, że nie będę z nim szczęśliwa, że kocha mnie nad życie, ale dla mojego dobra lepiej to skończyć. Oczywiście nie wiedziałam o co chodziło. Prędzej pomyślałabym, że mnie zdradził, a teraz nie chce się przyznać i mnie zranić, niż że poszedł na badanie nasienia!Pewnie gdyby wiedział, że teraz Wam o tym piszę, to by mnie opieprzył ;p Hehe Tak czy siak, wszystko się poukładało, powiedział mi o całej sprawie i po ok. 5 miesiącach, niespodziewanie byłam w ciąży. Gdy kombinowaliśmy jak ułożyć życie, gdzie zamieszkać, jak mam skończyć studia itp. poroniłam. Zabrakło 2 dni do 12 tygodnia...Kolejnych dni i tygodni nie będę opisywala, ale z biegiem czasu wiem, że dopiero z rok-1,5 roku temu się z tym tak na 100% uporałam. Wcześniej udawałam sama przed sobą. Udawał też mój ukochany, i przestał dopiero gdy to we mnie coś pękło...Od razu po poronieniu chcieliśmy mieć dziecko, podobno to klasyczny przypadek poczucia straty. Z biegiem miesięcy ciągle o tym mówiliśmy, ale jakoś się nie "spinaliśmy". Potem troszkę odsunęliśmy się od siebie fizycznie. Każde z nas przeżywało to na swój sposób. 2 lata temu kupiliśmy mieszkanie. Remont, przeprowadzka, stres i drobne kłótnie. To pozwoliło nam trochę odbić o tematu dziecka. Znowu się do siebie zbliżyliśmy, wszystko szło w dobrym kierunku. Przez ostatnie 2 lata "napracowaliśmy się" nad związkiem, uczuciami, szczerością i bólem, który pozostał. Teraz jest idealnie. W końcu Przez ten cały czas nie zabezpieczaliśmy się, ale dopiero od stycznia 2013 zaczęliśmy się starać tak "na serio". Może nie celowaliśmy w te dni z kalendarzem i zegarkiem w ręku ale ich nie omijaliśmy. Zaczęliśmy się badać, no i się zaczęło. Po poronieniu wszystko się u mnie skomplikowało. Pojawiły się torbiele na jajnikach, rozregulował cykl (całe życie okres przychodził co d ogodziny, wszystko regularnie), owulkę miałam czasem 10-11 dzień, czasem 14-15. Cykle raz 25 dni, raz 32 dni. Miałam wysoką prolaktynę, na początku tego roku poziom estrogenów bliski 0, niski progesteron. W zeszłym tygodniu odebrałam wyniki, progesteron, estradiol super. Za to teraz TSH na poziomie ok. 3,8 i żelazo 42 (norma 8-30). Dodam, że zawsze miałam TSH bliskie 2,5-2,7 ale ten skok nastąpił w ciągu ostatnich 3 miesięcy. Również żelazo było zawsze niskie (anemia), bliskie 5, później 9-12. Ono również w 3 miesiące skończyło ogromnie. Do lekarza idę dopiero w przyszłym tygodniu, ale już mam czarne myśli. Dostałam również skierowanie na badanie drożności jajników, miałam je zrobić jeśli po 4 miesiącach nie zajdę w ciążę. Nie zaszłam, ale boję się na nie iść. Tym bardziej, że moje hormony wariują, więc raczej tutaj bym szukała przyczyny.
P.S. Od dziecka mieszkałam na Podgórzu, teraz Wrzosy.
Smutna historia ale tak bardzo Cię rozumie bo sama straciłam dziecko po całym roku starania się o niego też były łzy, rozczarowanie pytania samej do siebie dlaczego to mnie spotkało i dlaczego maluszek nie dotarł na miejsce widocznie był słaby i taki bezbronny. Przeszliśmy trochę kłótni z mężem w zasadzie chyba z powodu naszych kaprysów bo to nie była niczyja wina że tak się stało. Mój mąż też chodzi regulanie do androloga, robił badania nasienia bo też był problem z jakością nasienia to znaczy mało plemników i słaba ruchliwośc. Ale nie odpowiada mi tak opieka andrologiczna w naszym mieście. Jest tylko jeden i nie bardzo mu ufam. Zleca badania tylko mikroskopowe a komputerowo nik tu fachowo nie zrobi. Teraz szukam dla niego lekarza w Bydgoszczy jestem na dobrej drodze. W sumie u mnie podobno jest wszystko w porządku. Hormony prawidłowe tarczyca prawidłowa prolaktyna w sumie w normie budowa prawidłowa a ciąży nie ma. I chyba skorzystam z pomocy psychologa.
A mąż dostał jeszcze skierowanie na poziom testosteronu ale trzeba zrobic prywatnie.
P.s. na wrzosach może kiedyś będę mieszkac -
rah wrote:Radziutka ja tez sie wzruszam do swojej historii jakos sie "przyzwyczaiłam", ale czytając inne nieraz urośnie łezkę
A propo nasienia, w Toruniu nie ma dobrego miejsca do badania...dobrze jest jechać do Bydgoszczy na badanie komputerowe. Sa rzetelne i dokładne. W Toruniu nie ma warunków i badania sa jedynie pod mikroskopem (metoda sprzed "stu" lat). Wielu ginekologów, którzy cos tam "liznęli" z tematu niepłodności, widząc wyniki od p. Rzeźnik, mówią ze sa one nierzetelne. Jeden pan porAdzil mi przejrzenie wyników i standardów choćby w necie. I faktycznie okazało sie, ze nowoczesne badania (wyniki) wyglądają zupełnie inaczej! Np. podobno mało prawdopodobne jest to, ze 98% plemników ma odpowiednia ruchliwośc.
Gdzie w Bydgoszczy robią takie rzetelne badania?Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 sierpnia 2014, 16:36
-
Kaśka wrote:widzę dziewczyny że każda ma za sobą ciężkie chwile i przejścia
mam nadzieję że tu troszkę się wesprzemy nawzajem i już wkrótce zaświeci Słonko dla każdej z nas i spotykać się będziemy z wózeczkami
A tak propos to musimy kiedyś powspierac się na żywo Tylko teraz każdy ma coś zaplanowane.Iwka lubi tę wiadomość
-
Kurcze ja pracuję w Bydgoszczy a nie wiem gdzie można tam badania zrobic muszę podpytac tylko ja nie chcę aby ktoś ode mnie w pracy wiedział że mąż miał jakiś problem bo u nas atmosfera jest pod psem tylko ploty i nic więcej. Dlatego muszę sama sobie poszukac. Ale sprawdzę na Powstańców.
-
Misiu, badania na Filtrowej
A donośnie ciąży, tylko spokój moze nas uratować nie bez powodu setki osób mówią, ze spokój ducha jest tak ważny, ze moze istnieć blokada psychiczna. Osobiście i "z drugiej ręki" znam historie i osoby, które odpuściły, zajęły sie wakacjami, praca, przeprowadzka, studiami i zajście w ciąże nie zajęło im dłużej niż 2 miesiące!!! Wystarczyło odpuścić w jednym cyklu...
Moze warto poszukać nowej pasji? Nowych znajomych?misia79, Iwka lubią tę wiadomość
-
Tak rah oczywiście ja to wszystko wiem już i tak dośc szybko pozbierałam się po tych nieprzyjemnych wydarzenia rodzina mnie wspierała i jakoś doszłam już do siebie staram się nie myślec po prostu i z optymizmem patrzec w przyszłośc. Wiem że blokada psychiczna jest najgorszym doradcą. Ale już jest lepiej.
A powiedz mi zadowolona jesteś z tych badań na Filtrowej Twój mąż chodził może do Dziewięckiego? Masz jakieś opinie na jego temat?