Wróżenie z wykresów- czarownice w oparach absurdu
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Saxa oj jak ja doskonale Cie rozumiem. Zamiast powiedzieć wprost ze sie nie podoba to to i tamto to nic. Geba na klodke i milczy. A w duchu przezywa ze robisz tak a nie inaczej.
Bo przeciez masz sie domyślić ze robisz nie po jego mysli.
Długo ze swoim walczylam. Teraz jest lepiej. Bo mowi wiecej o uczuciach. Ale nadal nie do konca mi powie wszystko. Bo jedzenie moge mu dawac kazde (oprocz swinki) i on bedzie jadl. Smaczne nie smaczne. Bedzie jadl i sie zachwycal ze super ze smakowalo chocbym mu jakupa podala.
I oprocz czestych rozmow rady na to nie ma. Niestety. -
nick nieaktualnyMój jest taki sam, a jak chcę z nim o problemach poromawiać - to on chyba juz woli wojnę, niż tę rozmowę. Serio.
Z racji takiej, że jesteśmy aktualnie parą na telefon, a ja mu wczoraj powiedziałam, ze do Katowic nas jednak zapisałam, bo lekarze mówią, żeby szukac specjalisty, a tam jest... to usłyszałam - czy możemy teraz o tym nie rozmawiać. Finał był taki, że po rozmowie włączyłam tryb samolotowy w telefonie, rozryczałam sie z tej bezsilności i zaczęłam sie zastanawiać, doszłam do wniosku, że nawet gdy on się teraz wycofa - na bank, bez jaj, nagle mi to amh do zera nie spadnie, znajdę godnego. Dziś rozmowa inaczej wyglądała, nawet rozumie że ja tutaj sama jestem z problemem i próbuję to ogarnąć, a także wymianę drzwi w mieszkaniu i montaz tej szafy musze sama ogarnąć, a on na wczasach w sumie. Ale nie licze na poprawę, po prostu potrzebuje czasem kopa w dupę. -
nick nieaktualnyojejku wrote:Mój jest taki sam, a jak chcę z nim o problemach poromawiać - to on chyba juz woli wojnę, niż tę rozmowę. Serio.
Z racji takiej, że jesteśmy aktualnie parą na telefon, a ja mu wczoraj powiedziałam, ze do Katowic nas jednak zapisałam, bo lekarze mówią, żeby szukac specjalisty, a tam jest... to usłyszałam - czy możemy teraz o tym nie rozmawiać. Finał był taki, że po rozmowie włączyłam tryb samolotowy w telefonie, rozryczałam sie z tej bezsilności i zaczęłam sie zastanawiać, doszłam do wniosku, że nawet gdy on się teraz wycofa - na bank, bez jaj, nagle mi to amh do zera nie spadnie, znajdę godnego. Dziś rozmowa inaczej wyglądała, nawet rozumie że ja tutaj sama jestem z problemem i próbuję to ogarnąć, a także wymianę drzwi w mieszkaniu i montaz tej szafy musze sama ogarnąć, a on na wczasach w sumie. Ale nie licze na poprawę, po prostu potrzebuje czasem kopa w dupę. -
Jej, a mój małż jest z tych, co mówią "ja bym dla Waćpanny i truciznę zjadł"
Ale przegadaliśmy wszystkie możliwe warianty przyszłości, a przyszłość niech się sama określikattalinna, pepsunieczka, ojejku, Morwa, odrobinacheci, Impresja lubią tę wiadomość
staramy się od września 2015
,,Zwycięzcy nigdy nie rezygnują, rezygnujący nigdy nie zwyciężają"
-
nick nieaktualnyno to saxa wie ze byl na imprezie z dwoma kumplami. przyjechać nie mogł o 7 bo jeszcze prowadzić nie mógł.
na nic sie nie nastawiam , ale za bardzo nie szaleją mi emocje. może dopiero jak ewentualnie zacznie zbierać swoje rzeczy to bedą.
dwa bulteriery w tym jeden nie mój-nakręcony na kota i piszczący dwie noce z rzędu to nie jest fajna rzecz
-
Zgodnie z obietnicą, ponieważ właśnie mam wolną chwilę, polecam
PORADNIK GOSPODYNI DOMOWEJ - PASTERYZACJA.
Chciałabym, żebyście "poczuły" o co w tym wszystkim chodzi, bo każdy ma swój sposób robienia słoików. Trzeba tylko wiedzieć co jest ważne żeby czegoś nie przeoczyć.
Od początku.
Pasteryzować możemy co chcemy. Różni się to tylko czasem i ilością pasteryzacji:
- kwaśne (kompoty, słabe marynaty, kiszonki, pomidory) pasteryzujemy raz. małe słoiki ok. 20min, duże ok. 30min.
- warzywa dwa razy po pół godziny, ale z odstępem 24h.
- grzyby trzy razy po pół godziny, również z odstępem 24h.
- mięso trzy razy, ale dłużej. za pierwszym razem nawet 60-120min, kolejne mogą być coraz krótsze (np. 100-60-40).
- przetwory z dużą ilością octu (powyżej 2-3%) lub dużą ilością cukru nie trzeba pasteryzować wcale, tylko wrzucić na gorąco do tak samo przygotowanych słoików (o tym za chwilę), jeśli się zamkną to jest ok.
Generalnie, jeśli chodzi o czas to ja tak trochę na wyczucie to gotuję, staram się nie za długo (bo w końcu długie gotowanie pozbawia wartości odżywczych) ale też nie za krótko żeby cała ta zabawa miała sens. No ale czasem mi się zapomni i stoi to na tej kuchence i stoi..
Po co aż trzy razy i czemu dopiero po 24h?
Pierwsza pasteryzacja zabija bakterie. Potem odstawiamy nasze słoiki w temperaturze pokojowej na 24-48h (bo to nie musi być dokładnie 24) i wówczas uaktywnione ciepłem formy przetrwalnikowe rozwijają się w następne gotowe do działania (tudzież umierania ) bakterie. Wtedy powtarzamy pasteryzację po raz drugi, i znów czekamy (24-48h) - żeby te najbardziej oporne formy się rozwinęły. I wtedy my je siup! do wrzątku, trzecia pasteryzacja. A wtedy już nie ma nic co może nam nasze przetwory zeżreć. Oprócz nas samych
Co do przechowywania (mam na myśli mięso/produkty z mięsem/zupy na mięsie itp., bo takie są najbardziej wymagające):
- raz zapasteryzowane przechowujemy do 1 miesiąca w lodówce
- dwa razy - do 6 mies. w lodówce, ponoć do miesiąca bez lodówki ale nie próbowałam
- trzy razy - do 6 mies. poza lodówką. (Maczku, może być w cieple w kuchni )
No to chyba pozostaje omówić sam proces pasteryzacji.
Zaczynamy od tego co ma się znaleźć w słoiku - musi być w dobrym stanie, nie psujące się, nie nadgnite albo poobijane (np. owoce). Inaczej jest ryzyko, że nawet pasteryzacja nie pomoże..
Następnie słoiki - tu są dwie opcje.
- słoik typu Weck (te co mają szklaną pokrywkę i gumkę między słoikiem a pokrywką i takie śmieszne metalowe zaczepki do tej pokrywki:
- albo normalny ludzki słoik z metalową zakrętką:
Tych pierwszych nigdy nie używałam, choć im dłużej o nich czytam tym bardziej mam ochotę spróbować. Mają tę przewagę, że ich zakrętki nie niszczą się więc są bardzo wielorazowe i pewne. Może jak już będę u siebie..
No i te drugie. Jak wyczytałam ostatnio w internetach, do pasteryzacji powinno się używać za każdym razem nowej zakrętki. Ma to pewien sens, bo która z nas nigdy nie otwierała słoika nożem? albo nie uderzała zakrętką o blat, żeby "puściła"? Takie działania powodują że zakrętka się odkształca i może następnym razem już nie trzymać szczelnie. Ja ciągle używam tych samych zakrętek dopóki nie wyglądają na wyraźnie zniszczone, ale zdarza się że któraś już nie chce "chwycić".
Tak czy inaczej, słoiki trzeba odbakteriować, czyli porządnie umyć wodą z płynem, dokładnie opłukać, a następnie wygotować razem z pokrywkami przez 8-10minut. Można też zamias gotowania wyprażyć w piekarniku (ja zwykle w ok. 130st 10-15min), tylko że pokrywek nie prażymy bo nam się gumki zniszczą. Można wtedy włożyć pokrywki do stygnącego piekarnika (100st). Ja też czasem po prostu polewam je dokładnie wrzątkiem w zlewie - tylko wtedy trzeba je później wysuszyć (albo mocno otrzepać z wody a reszta sama odparuje).
Jak już mamy przygotowane słoiki i gorącą zawartość, to łączymy jedno z drugim.
Nakładamy do słoików dużo, do 1-2cm od krawędzi. Dokładnie wycieramy krawędź słoika, żeby pod zakrętką było czysto i sucho. Dobrze zakręcamy słoik (są opinie żeby nie zakręcać od razu "na maxa", tylko dopiero po pasteryzacji. ja zakręcam tak jak umiem i zwykle po pasteryzacji i tak da się jeszcze trochę dokręcić).
Do dużego garnka wkładamy na dno gazę/ścierkę/gazetę, żeby słoiki nie uderzały w dno podczas gotowania (mogą pękać). Wkładamy słoiki tak, żeby nie obijały o siebie (mogą pękać). Warto wybrać słoiki podobnej wysokości. Nalewamy wody (uwaga - zawsze w temperaturze zbliżonej do zawartości słoików, czyli przy pierwszej pasteryzacji gorącej albo ciepłej, przy kolejnych - zimnej) tak żeby "podskakująca" przy gotowaniu woda nie zalewała zakrętek (kilka cm poniżej najniższego słoika). I gotujemy ile trzeba
Po upływie właściwego czasu wyłączamy i tu są dwie szkoły - można zostawić słoiki w garnku żeby sobie wystygły powoli, albo wyjąć od razu i postawić do góry nogami. Ta druga metoda pozwala sprawdzić, czy któryś słoik nie cieknie (w przypadku gdy mamy nienowe zakrętki). Przy wyjmowaniu tak czy inaczej dobrze dokręcić słoiki (o ile się da, nic na siłę).
Po ostatniej pasteryzacji (i wystygnięciu słoików, opanujcie pokusę macania ich wcześniej ) sprawdzamy czy wieczka się zassały - powinny być wklęsłe. Lepiej nie sprawdzać wcześniej, bo wtedy możemy same wbić pokrywkę i ja potem nigdy nie wiem czy zadziałało (tak, ja też czasem nie mogę się powstrzymać żeby sprawdzić wcześniej ).
I to chyba wszystko. Pytania?
Wiem, że wygląda to na dość kłopotliwe, ale tak naprawdę (jak z wieloma rzeczami) trzeba się na tym skupiać tylko za pierwszym razem - potem jakoś tak samo się robi w międzyczasie. Roboty dużo nie ma, a jedzonko zawsze potem czeka gotowe na zjedzenie
Powodzenia
ps. no to jeszcze ziemniak, tym razem w słoiku
ojejku, ciri22, kattalinna, zwei_kresken, Vesper, Maczek, Emma80, odrobinacheci lubią tę wiadomość
Flp 4,6-7 -
nick nieaktualny
-
Morwa,
Zapomniałam ci napisać, ze twój maź to wypisz wymaluj ja. Już kiedyś pisałaś, ze jak go coś zainteresuje to szuka o tym informacji itp. A wczoraj napisałaś, ze twierdz, żebrak udało wam sie zajść w ciąże w maju, tobterazvtez tak bedzie.
Mam to samo . W tamtym roku zaskoczyłam, ale skończyło sie na biochemicznej. Cykl rozpoczął sie wtedy 28 marca, w tym roku 27 marca. Liczę na lepszy efekt niż w tamtym roku. Będę rozczarowana jak nie wyjdzie. Rozumiem twojego męża bardzo dobrze!
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Cześć Wiedźmuszki!
Myshka szacun! Skopiowałam sobie na telefon cały opis, pasteryzowałam kilka razy w życiu, z róznym skutkiem, ale bardziej na czuja, teraz już wszystko wiem! Planuję w tym roku wielką pasteryzację domowych keczupów, jak już skonstruuję przepis idealny.
Mam w tym cyklu tak głupie objawy, że nawet Ovu ich nie obejmuje, między innymi "kłucie w pachwinie". Ponieważ wczoraj cały dzień odbijało mi się wszystkim, co jadłam, doszłam do wniosku że walnę sobie Clexę. Tylko jakaś tępa igła mi się trafiła, kłułam się dwa razy i nie mogłam się przebić przez skórę, rozwaliłam sobie tylko lekko naskórek i naużywałam brzydkich słów. Pomyślałam, że to może znak, że nie powinnam wierzyć intuicji, ale chyba zaraz wezmę nową ampułkostrzykawkę i jednak sobie zapuszczę strzała.
Marta daj kozieradce miesiąc Ja właśnie sobie parzę nową porcję. A jak z tym przetłuszczaniem? U Ciebie też lepiej?
Edit: Kocham mojego Małża- właśnie coś bąknął, że w kwietniu miałam rodzić drugie dziecko Nie znałam dokładnej daty, więc mnie to nie rusza tak, jak ten nieszczęsny styczeń, na wszelki wypadek zamknęłam mu paszczę wielkim kawałkiem brownie z fasoli. Poszedł się dławić do kuchni. Chyba nie żyje...
Wiadomość wyedytowana przez autora: 10 kwietnia 2016, 12:41
ojejku, pepsunieczka, myshka84, WiedźmaMaKota, emaj, odrobinacheci lubią tę wiadomość