Wróżenie z wykresów- czarownice w oparach absurdu
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnylauda. wrote:2. GOTOWANIE
Umiem gotować. Uwielbiam gotować. Chciałabym mieć swoje bistro/knajpkę/restauracyjkę. Jeszcze nie mam odwagi. Przemyśliwałam zgłoszenie się do Master Chefa.zuzzi wrote:Swoją drogą - ja z kolei UWIELBIAM gotować. Gdybym wiedziała, jak to zrobić, to bym rzuciła w pizdu moje wykształcenie i otworzyła małą, klimatyczną knajpkę, gdzie gotowałabym ludziom żarcie, o!
DZIEWCZYNY ZATRUDNIE WAS!!!!!! Pliiiiissss
Nawet wybuduje dla Was domy obok byleście u mnie gotowały!!!!
Nienawidzę tego, wolę robić wszystko inne, samochód naprawiać, kotom liczyć ilość włosków w sierści, iść do sklepu i nic nie kupić, byle nie gotować
Ja ogólnie mam problem z jedzeniem, bo jak zjem coś innego niż do tej pory, czy inaczej przyprawionego to od razu jestem chora. Ogólnie to nie posiadam chyba łaknienia bo nigdy nie mam nawet ochoty jeść i jak mnie ktoś nie zmusi, to potrafię cały dzień nic nie jeść i nie jestem głodna. Wiem, że to jest niedobre, ale nie umiem się zmuszać. Widocznie mój organizm jest samowystarczalny i potrafię żyć powietrzem Ot taka ze mnie mutacja genetyczna
lauda., Maczek lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyBasik122 wrote:Cześć Dziewczyny, prześledziłam trochę wasz wątek i stwierdzam że jesteście boskie Mam już pozwolenie od psychiatry żeby się z wami zadawać więc mam nadzieję że przyjmiecie mnie do swego grona chociażby dla poprawy statystyki
Jako samozwańczy sekretarz niniejszego wątku wyrażam zgodę i wpisuję Cie na listę czarownic
Tylko pamiętaj, że masz na razie tylko cztery wpisy więc jesteś na razie na liście cenzurowanej!lauda. lubi tę wiadomość
-
Ja mam niestety takiego pecha, że mój mąż jest wszystkożrący i na pytanie "co ci dzisiaj ugotować mój kotku?" (w domyśle: jestem gotowa stać przy garach, piec kaczki, świnie, rolady dla ciebie zawijać) odpowiada: OBOJĘTNIE...
Jedyne danie, na którym by zęby zjadł, to jest spaghetti arrabiata, z sosem własnoręcznie ukręconym przeze mnie. Ale to jest takie proste, że żenua... Dla mnie to danie jest do przygotowania jak już serio nie mam czasu na nic.
A ostatnio takie oto torta ulepiłam
http://www.iv.pl/images/64186303647848573269.jpg
Basik122, Marribell, zwei_kresken, Maczek lubią tę wiadomość
-
Basik122 wrote:lauda co to za spagietti bo ja mam 5-cio letniego makaronożerce w domu?
Sos arrabiata jest kwintesencją smaku pomidorów. Bez mięsa, lekko pikantny, można zrobić ostrzejszy. (Arrabbiato po włosku to zły)
Proporcje dobieram na oko zawsze, ale to leci mniej więcej tak:
1 kg pomidorów (bez skórki i pestek)
1-2 ząbki czosnku
2 cebule
1 (lub kawałek) papryczki chili
garść kaparów
bazylia
oliwki czarne
oliwa z oliwek
sól, cukier, pieprz, papryka słodka
Na oliwie podsmażasz lekko posiekany czosnek (ostrożnie żeby się nie przypalił, bo gorzknieje!), dodajesz posiekaną drobno cebulę. Lekko solisz i posypujesz troszkę cukrem (wtedy cebulka ładnie się przysmaża, karmelizuje i daje cudowny aromat), następnie dosypujesz ok. 2 łyżeczki słodkiej papryki i szybko przesmażasz (wtedy papryka uwalnia cały aromet i kolor) i posiekanej papryki chili oraz posiekanych kaparów. Następnie dodajesz pokrojone w kosteczkę pomidory, przesmażasz na dużym ogniu, a gdy puszczą sok zmniejszasz płomień i gotujesz tak długo aż sos będzie gęsty. (I teraz uwaga: sos pomidorowy w trakcie tzw. pyrkania chlapie i pryska - używaj pokrywki, która musi być lekko uchylona). Na koniec doprawiasz cukrem, solą i pieprzem. Dodajesz sporo posiekanej bazylki, a jeśli nie masz zielonej, to suszoną.
Podajesz z makaronem. Wierzch dekoruje się czarnymi oliwkami.
Edit: P.S. Oczywiście tradycyjnie wierzch posypujemy także serem pecorino albo parmezanemWiadomość wyedytowana przez autora: 13 stycznia 2015, 10:05
Basik122 lubi tę wiadomość
-
lauda. wrote:Ahahahahaaaaa Kacha!!! To mi przypomina studenckie czasy moich kolegów, którzy opowiadali jak to się wspaniale żywią i rosołami zajadają. A niedzielny rosół wg nich to była rozpuszczona we wrzątku kostka bulionowa...
tez tak jadłam:D mieszkałam w akademiku i często robiliśmy danie "NaWinie" czyli co SIĘ NAWINIE. WRwrzucalismy na patelnie stary makaron/ryż wbijalismy jajko, każdy dorzucił coś od siebie (kawałek wędliny, parówki itd) na to wszystko ser i tak się zapiekalo teraz bym tego nie przełknela ale wtedy to było niebo w gębie no i tosty z pasztetem
lauda. lubi tę wiadomość
-
My raz pojechaliśmy na studencki wyjazd do Częstochowy. A że Zakopane blisko, to daliśmy dyla w góry. Jak wracaliśmy pociągiem po dwóch dniach bez jedzenia, to zjedliśmy pierniki toruńskie smarowane pasztetem i to dopiero było niebo w gębie
Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 stycznia 2015, 10:16
Basik122, Sylvka lubią tę wiadomość
-
Jakoś tak mam, że lubię wszystko co złe dla ciała ;p Produkty mączne (makarony, ziemniaki, kluski śląskie - mmm), zupki chińskie, gorące kubki, kebaby, kiełbasa z grilla, skwarki z boczku, masło, wszystko co słodkie, chipsy ...
Zostałam stworzona by jeść
Dlatego też ciężko wagę zrzucić...dzisiaj rano całe 66,1! <olaboga>Basik122 lubi tę wiadomość
-
Katarzyna87 wrote:Jakoś tak mam, że lubię wszystko co złe dla ciała ;p Produkty mączne (makarony, ziemniaki, kluski śląskie - mmm), zupki chińskie, gorące kubki, kebaby, kiełbasa z grilla, skwarki z boczku, masło, wszystko co słodkie, chipsy ...
Zostałam stworzona by jeść
Dlatego też ciężko wagę zrzucić...dzisiaj rano całe 66,1! <olaboga>
U mnie jest podobnie