iwcia77 wrote:
a czy nie mialas wrazenia, ze to brzmi jak nauki swiadkow Jehowy? bo ja tak...
nie gadam z nimi, ale po prostu nie mogłam strawić tego pamiętnika i nie chodzi mi o to, ze drwię z czyjejś wiary. Jest coś odpychającego, czego nie potrafię zdefiniować, od czytania tego co napisała.
54 dni bardzo intensywnej modlitwy. I gwarancja wysłuchania. gwarancja pomocy. gwarancja, że jak ja już nie wiem co zrobić i jak błagać o litość Boga, trzeba zwrócić się do Matki Niebieskiej, która rozumie i kocha jak nikt inny, i która o cokolwiek poprosi Swego Syna - zostaje wysłuchana.
Bóg to Osoba, a nie instytucja. Czasem trzeba wyłożyć swoje racje, czasem trzeba tupnąć. Wbrew pozorom, Bóg takich lubi:) Trzeba pytać i wymagać odpowiedzi. Trzeba mieć argumenty. Trzeba się kłócić. Maryja była moim największym argumentem w tej batalii. Mówiłam "Sam otoczyłeś Ją chwałą i wyróżniłeś i dałeś nam za Matkę (Pismo św, scena pod Krzyżem "oto Matka Twoja" i te sprawy) więc kiedy Ją teraz wzięłam za słowo, więc wiem, że Ona się ze mną modli, chyba mnie tak nie zostawisz?!"