CLO
-
WIADOMOŚĆ
-
Lolcia_81 wrote:Jakby mi nic na sikancu nie wyszło to by mi w życiu latanie na bete do głowy nie przyszło
czemu cholera nie umiem z tym sikancem nigdy do terminu @ poczekać.
Lolcia_81 lubi tę wiadomość
-
To ja zawsze czekam do terminu z testem a nawet robię go parę dni po terminie, choć u mnie od pewnego czasu co 28 dni jak w zegarku, tylko ostatni miesiąc był inny i miałam trochę opóźnienia. Nie robię go wcześniej ze względu na Choragon, trzeba te 14 dni odczekać żeby wyniku nie fałszował a jak minie te 14 dni to przychodzi @ i test niepotrzebny. I tak co miesiąc......
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Yousee wrote:Cześć, ja też zaczynam swoją przygodę z Clo, jak tylko nowy cykl nastanie
Po ostatniej wizycie w 12 dc dostałam go, bo lekarz stwierdził, że nic nie widać, żadnych pęcherzyków. Dał lekką nadzieję, że owu mogła być wcześniej, około 8dc, tego się trzymam
Zobaczymy co będzie po Clo. Jaki procent dziewczyn po tym zaszło?
Pozdrowienia
Hej ! Mi udało się po pierwszym cyklu z CLO- to już 11 tydz.
UKOCHANY FRANUŚ *09-02-2015r + 09-02-2015r. 29tc żył 1,5 godz.
-
nick nieaktualny
-
Amus,no jak nie wychodza? Wlasnie wychodza-negatywne..chodzi mi o to, ze jak maszbyc w ciazy to i tak wyjjdzie pozytywnie w koncu..a czy to bedzie 12dpo czy 15dpo dla mnie nie ma znaczenia..ja bym chyba po prostunie zniosla comiesiecznego osmieszania sie w laboratorium..moze jakbym mieszkala w duzym mieście byloby inaczej..
Magdusia-łapie ja! Chociaz jeden:pWiadomość wyedytowana przez autora: 5 października 2014, 08:55
-
nick nieaktualnytulipanna wlasnie nie wychodzily pozytywne dopiero w 5 tygodniu mialam cień cienia w ten sam dzien beta- 500 a dzien wczesniej z porannego moczu 2 testy negatywne
no jak mnie babki widzą w lab to się pyatja "beta"? ale ja to mam gdzieś nie przejmuje się -
Ja Wam powiem, ze sie trochę dziwie, ze moja dr (prywatny gabinet) nie zleciła mi monitoringu. Sama zmusiłam innego gina (w Luxie) żeby mi dal skierowanie na usg. Za to kazała mi zrobić progesteron tydzień po owu... A jak nie będzie śluzu to co?!
Mam teraz remont, śpię po kątach i nie mam warunkow na razie do badania temp. -
Wiesz, troche to tez inaczej bo Ty polujesz na drugie dziecko..Na mnie patrzyliby z politowaniem..
Amus, nawet jak i za rok Ci sie nie uda to masz Kubę i wiesz co to znaczy trzymac wlasne dziecko w ramionach.to tez inaczej patrza..o Tobie najwyzej powiedza ze cos Ci się poprzestawialo..a o mnie ze bezplodna.
-
nick nieaktualnytulipanna wrote:Wiesz, troche to tez inaczej bo Ty polujesz na drugie dziecko..Na mnie patrzyliby z politowaniem..
Amus, nawet jak i za rok Ci sie nie uda to masz Kubę i wiesz co to znaczy trzymac wlasne dziecko w ramionach.to tez inaczej patrza..o Tobie najwyzej powiedza ze cos Ci się poprzestawialo..a o mnie ze bezplodna.
babeczki w lab nie wiedzą czy mam dzieci czy nie ostatnio byłam badać progesteron i pyta się czy bete tez mówie jej że nie, dopiero za tydzieńogólnei cos tam zagadała ostatnio do mnie, że może za mocno się staramy czy cos ale olałam gadkę jej;)
-
nick nieaktualnyKathleenPL wrote:Ja Wam powiem, ze sie trochę dziwie, ze moja dr (prywatny gabinet) nie zleciła mi monitoringu. Sama zmusiłam innego gina (w Luxie) żeby mi dal skierowanie na usg. Za to kazała mi zrobić progesteron tydzień po owu... A jak nie będzie śluzu to co?!
Mam teraz remont, śpię po kątach i nie mam warunkow na razie do badania temp.
ja przy moich policytsycznych bym się bała. -
Uwielbiam teksty w typie "moze za bardzo chcesz"... Kto i jakim prawem moze to oceniac? My bylismy wczoraj na 60-tce mojego tescia. Oczywiscie wychodzac powiedzialam mezowi, ze jak ktos mnie zapyta o dziecko to powiem mu, ze ja nie zagladam mu do sypialni i nie chce, zeby to robil nam, bo nie lubimy trojkatow w lozku. Pytanie oczywiscie padlo. Spytala ciocia mojego meza wprost, a wlasciwie stwierdzila, ze przydaloby sie nam i me moglibysmy sie postarac... Na milosc boska skad przekonanie, ze sie nie staramy?! Bylo mi tak przykro, ale lubie ja i wiem, ze akurat jej pytanie bylo z zyczliwosci, a nie z takiego paskudnego wscibstwa, ale no kurde... I tak bylo mi przykro. O sypialni i trojkacie jej nie powiedzialam, bo tak jak mowie wyczulam troske i zyczliwosc, a nie wscibstwo, ale powiedzialam ostatecznie, ze ja w tej rodzinie jestem znacznie jeszcze ponizej sredniej rodzenia dzieci, wiec na razie nie. Dala spokoj. Na tym nie koniec, bo oczywiscie na poczatku imprezy wujek wnosil toast za jubilata, mnostwo zyczen wypowiedzial w tym zyczen radosci z wnuczki (moj maz ma siostre, ktora ma 5letnia corke), ktore niebawem zamienia sie w radosc z wnukow i wszystkie oczy skierowaly sie na nas... Udawalam, ze nie widze, bo jestem zajeta ogladaniem babelkow w szampanie... Kurde, najchetniej wszystkim bym wykrzyczala, zeby nie pytali nigdy wiecej, bo moze nigdy nie bedziemy mieli dzieci i ze to jest zwyczajnie niegrzeczne i pytania i te glupie podchody w zyczeniach i dobre rady... Ale czy musze uczyc ich na swoim przykladzie ja?
tulipanna, scarllet lubią tę wiadomość
-
Anatolka wrote:Uwielbiam teksty w typie "moze za bardzo chcesz"... Kto i jakim prawem moze to oceniac? My bylismy wczoraj na 60-tce mojego tescia. Oczywiscie wychodzac powiedzialam mezowi, ze jak ktos mnie zapyta o dziecko to powiem mu, ze ja nie zagladam mu do sypialni i nie chce, zeby to robil nam, bo nie lubimy trojkatow w lozku. Pytanie oczywiscie padlo. Spytala ciocia mojego meza wprost, a wlasciwie stwierdzila, ze przydaloby sie nam i me moglibysmy sie postarac... Na milosc boska skad przekonanie, ze sie nie staramy?! Bylo mi tak przykro, ale lubie ja i wiem, ze akurat jej pytanie bylo z zyczliwosci, a nie z takiego paskudnego wscibstwa, ale no kurde... I tak bylo mi przykro. O sypialni i trojkacie jej nie powiedzialam, bo tak jak mowie wyczulam troske i zyczliwosc, a nie wscibstwo, ale powiedzialam ostatecznie, ze ja w tej rodzinie jestem znacznie jeszcze ponizej sredniej rodzenia dzieci, wiec na razie nie. Dala spokoj. Na tym nie koniec, bo oczywiscie na poczatku imprezy wujek wnosil toast za jubilata, mnostwo zyczen wypowiedzial w tym zyczen radosci z wnuczki (moj maz ma siostre, ktora ma 5letnia corke), ktore niebawem zamienia sie w radosc z wnukow i wszystkie oczy skierowaly sie na nas... Udawalam, ze nie widze, bo jestem zajeta ogladaniem babelkow w szampanie... Kurde, najchetniej wszystkim bym wykrzyczala, zeby nie pytali nigdy wiecej, bo moze nigdy nie bedziemy mieli dzieci i ze to jest zwyczajnie niegrzeczne i pytania i te glupie podchody w zyczeniach i dobre rady... Ale czy musze uczyc ich na swoim przykladzie ja?
Jakim prawem ludzie nas oceniają? Nawet sobie sprawy nie zdają co przechodzimy.
U mnie podobnie, teściowa twierdzi, że za bardzo wolimy wygodne życie
"I jaśniejsze niż południe wzejdzie ci życie,
a choćby ciemność zapadła, będzie ona jak poranek.
Możesz ufać, bo jeszcze jest nadzieja..."
Księga Hioba -
Ja miałam podobnie, moja teściowa stwierdziła że chciałaby jeszcze jednego wnuka i może byśmy coś w tym temacie zrobili, że może pora abyśmy poszli do lekarza a wręcz nawet nakazała nam wizytę i branie się do roboty. Szkoda tylko że nie wie co ja przechodzę. Najgorsze to było, że powiedziała to kilka tygodniu po stracie ciąży. Choć nie mogę tu jej winić za to bo nic nie wiedziała o tej ciąży, zabroniłam mówić o niej dopóki nie będzie wiadomo że jest dobrze. Teraz też ciągle przygaduje, że jakby drugi synuś dał jej wnuka to już by mogła umierać. Mój się śmieje że dlatego nie mamy dzieci bo chce żeby ona żyła jak najdłużej i to zamyka jej buzię.
-
U mnie rodzice wiedza co i jak, wie moja chrzestna-siostra mojej mamy, bo ona miala dziecko dopiero 7lat po slubie i chcialam sie dowiedziec czy to dlatego, ze tak chcieli czy miala klopoty, wiec musialam jej powiedziec. Moj tata mnie bardzo pozytywnie zaskoczyl, bo powiedzial, ze nie wazne jak, wazne, zeby byla dzidzia. Czuje, ze mam w nim wsparcie, ale moja mama i czasem moja sis mnie wkurzaja, bo ciagle mowia uspokoj sie, poczekaj, bedzie dobrze... Jak mozna byc spokojna jak to trwa 2 lata i od razu z lekami... Wydaje mi sie, ze moja tata, choc wcale sie tego nie spodziewalam, jakos lepiej jest mi w stanie pomoc/pocieszyc w tej sytuacji. Rodzice meza nie wiedza, bo ja i tak uslyszalam od tescia, ze nie jestem wymarzona synowa (wiecie: in vino veritas...), przepraszal mnie po paru dniach jak mu nawrzucalam, ze takie rady to mogl dawac synowi zanim sie ze mna ozenil, bo teraz to juz za pozno i moze to tylko zaakceptowac i cieszyc sie, ze jego dziecko jest ze mna szczesliwe. Nimniej jednak jakos nie wyobrazam sobie, ze mam im powiedziec, ze mamy problemy, bo nie dosc, ze synowa nie wymarzona to jeszcze nie moze dac im wnuka a ich synowi dziecka... O invitro pewnie wiedza tyle co ksiadz w kosciele powiedzial i przeczytali w "gosciu niedzielnym", a czym jest inseminacja to dalabym sobie reke uciac, ze nie maja pojecia...
-
Nie zazdroszcze dziewczyny..My mamy to z glowy..nikt nie naciska, nie jestesmy malzenstwem a wiecie jakie u nas jest podejscie:wszystko po kolei.Moja mama wie ze sie staramy, dzwonie do niej po kazdej wizycie.
Anatolko, wyslalam Ci zaproszenie, przyjmiesz mnie?