IN VITRO z niskim AMH
-
WIADOMOŚĆ
-
Bea77 wrote:No cena wysoka, ale pomyśl że tylko raz w życiu to zapłacisz, a korzyści mogą być z tego duże dla dziecka.Starania od 4,5 lat,3 ivf,1 poronienie,1 cb
-
kayama wrote:Poza tym jest kwestia różnych chorób, mimo, że dawczynie przebadane ale sa przypadki losowe, może np. być konieczność oddania dla dziecka jakiegoś materiału od matki genetycznej - krwi, itp.Starania od 4,5 lat,3 ivf,1 poronienie,1 cb
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnymar2śka wrote:Bo IVF nie jest lekarstwem na wszystko. Niekiedy leki do stymulacji tak niekorzystnie wpływają na kobietę , że komórki do bani. Mi się też kiedyś wydawało, że z IVF to szybka piłka i po spawie... szybko zmieniłam zdanie A już w ogóle fenomenem są dla mnie przypadki kiedy owulacja występuje naturalnie a przy stymulacji nawet jeden pęcherzyk nie chce dojrzeć. To jest dopiero złośliwość losu
Bea77 lubi tę wiadomość
-
Mimila, dawczyni nie jest matką biologiczną. Co najwyżej można nazywać ją "matką genetyczną". Biologiczną jest ta kobieta, która dziecko urodziła.
klamka, never_lose_hope, Lukrecja, Bea77, Kadetka lubią tę wiadomość
Rocznik ''86/ POF/ [*] 8tc XII 2017
VII 2017 - AMH <0.01, FSH 96 -> mezoterapia jajników IX 2017
MTHFR: C6777 homozygota CC, A1298C homozygota AA, niedobór białka S -
nick nieaktualny
-
Lukrecja wrote:Ja tak miałam. Na cyklach naturalnych był pęcherzyk, na maksymalnych dawkach gonadotropin nic.
-
Dużo dziś czytam na forum ze pgd/pgs to słaby wybór, ze niszczy zarodki itd. Wstrząsnęła mna opinia ze Lewy twierdzi ze lepiej usunąć ciąże z letalnie chorym dzieckiem i dać szanse zarodkowi. To nie jest takie proste. Chciałam tylko napisac tak by obronić druga stronę medalu. Ja przeżyłam 3 naturalne ciąże z wadami genetycznymi mimo prawidłowych kariotypow etc. Jedna z nich była dość wysoka i doświadczenie tej ciąży, jej zakończenia jest w mojej ocenie najgorszym i najtrudniejszym doświadczeniem w puli niepłodności, problemów, starań, ivf, czekania na tel z laboratorium itd oczywiście to moje zdanie ale dla mnie pgd/pgs jest odwrotnie szansa i ochrona. Oczywiście jeśli ktoś nie ma żadnej złej historii i problemów z kariotypem to nie jest droga dla niego. Jednak jest wiele zdrowych ciąż po badaniach pgd/pgs.
-
nick nieaktualnyKurcze, czytam Was, Wasze stanowiska i podtrzymuję jednak, że ja nie mam w ogóle ochoty poznawać dawczyni - nawet gdyby była taka możliwość. Owszem, będę jej niesamowicie wdzięczna za oddanie komórek, będę o niej pamiętać, ale to będzie NASZE dziecko, moje i męża! Ja (mam nadzieję!) będę chodzić w ciąży, my będziemy oglądać malucha na usg, przeżywać poród, nocne kolki, ząbkowanie, dojrzewanie itp. My będziemy rodzicami, ta kobieta będzie dawcą komórek, to nie czyni z niej matki! Nie mam zamiaru ukrywać prawdy przed dzieckiem, od małego mam zamiar je oswajać z tą myślą, że nie ma moich genów.. Ale to tylko geny! Do końca życia mam myśleć o dawczyni, jej chorobach itp.?
Zwariowałabym! Choroby zdarzają się także dzieciom spłodzonym naturalnie, czy przez IVF na gametach pary.. Nie uniknie się tego.. Nie ma żadnych gwarancji.. Co mi da wiedza, że dawczyni choruje na padaczkę albo ma w dalszej rodzinie inne choroby? Tyle tylko, że ciągle będę się bać i 'czekać' na objawienie choroby u dziecka.. A co jeśli zachoruje, oddać je dawczyni? Reklamować? No kurcze, podejmując decyzję o kd godzimy się na możliwe konsekwencje.. Na dobre i złe! Gdybyśmy mogli wybierać, ba - tworzyć sobie - idealne dzieci to byłby jakiś koszmar, rodem z filmu sci-fi !!
Ja uważam, że rola dawczyni kończy się na punkcji. Obie mamy pełną tego świadomość! I nikt nie przekona mnie do zmiany stanowiska! Często są to studentki potrzebujące hajsu, rzadziej kobiety z misją niesienia pomocy. Myślicie, że one czekają na to, że za kilkanaście lat pod ich drzwiami stanie kilkoro dzieci z newsem 'jesteś moją genetyczną mamą' ?? Cieszę się, że podchodzimy do procedury w Polsce, gdzie dawstwo jest anonimowe.
Ja i mój mąż z pełną świadomością podjęliśmy decyzję o kd. Wiemy z czym to się je, wiemy czym to grozi, z czym to się je.. Nigdy nie zmusilibyśmy się do niczego 'w imię dziecka'. Jesteśmy dorośli i dojrzali.
Jestem bardzo wdzięczna, że mam możliwość skorzystania z kd, że stać nas na to.. Miałam 24 lata jak poznałam męża, 27 jak się pobieraliśmy, 28 gdy dowiedziałam się o POF, potem wada w kariotypie.. Mogłam płakać, krzyczeć, rozpaczać, ale co to dało?! Wolę działać i wyczerpać wszelkie dostępne środki..
Każdy z nas ma własny kodeks etyczny, własne poglądy i podejście. Ja swojego będę bronić. Nigdy też nie skrytykuję podejścia innych osób..
Nie będę przekonywać do swoich racji ani brać sobie do serca racji mocno forsowanych przez inne osoby..
Każdy jest kowalem swojego losuWiadomość wyedytowana przez autora: 23 maja 2018, 18:44
Lukrecja, Lil_m, Kadetka, klamka, 4me, Magdala, sylwia80, Niezapominajka5 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyLil_m wrote:Mimila, dawczyni nie jest matką biologiczną. Co najwyżej można nazywać ją "matką genetyczną". Biologiczną jest ta kobieta, która dziecko urodziła.
Lil_m, Bea77 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyLukrecja wrote:Różnica była wielokrotnie podkreślana. Mnie zastanawia czemu Mimila tak zdecydowanie i jednoznacznie wypowiada się w temacie który jej nie dotyczy ( kilkakrotnie twierdziła, że nie stać ja na KD i mąż też się nie zgadza).
Zgadzam się, łatwo się mówi, krytykuje gdy nie jest się w tej dokładnie sytuacji.. Nie ma co teoretyzować, to trzeba przeżyć.. Denerwuję się gdy czytam negatywne słowa od osób, które nie wiedzą o czym mówią..Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 maja 2018, 18:46
Lukrecja, Lil_m lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyA przykrym mi się wydaje, że dawczynie biorą niemałe pieniądze jeszcze za to że łaskawie kiedyś pozwolą poznać dziecku swoje dane. Dawstwo komórek to dla większości tych kobiet forma zarobku , zwłaszcza w krajach typu Ukraina gdzie sytuacja jest trudna. Raczej żadna nie czeka na telefon by dziecku które powstało z jednej z dziesiątek komórek które oddała rzucić się w ramiona i w razie choroby oddać nerke do przeszczepu.
kayama, never_lose_hope lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyMimila wrote:Bea,a jak wygląda tam sytuacja do 18 roku życia dziecka w przypadku jakiejś poważnej choroby dziecka?Czy wtedy rodzice mogą dostać do matki biologicznej kontakt?
-
nick nieaktualnyDokładnie, pieniądz.. Dodatkowe 1000euro.. Kupa kasy.. I jestem przekonana, że 80% kobiet w Polsce też robi to dla hajsu.. Z dobrego serca dzielą się raczej kobiety, które znają temat niepłodności i np. oddają nadliczbowe komórki po własnej punkcji.. Ja tak to widzę, choć mogę się mylić..
Lukrecja, jak tam Twoja córeczka?? Popowiadaj troszkę, wrzuć jakiś pozytywny akcent, bo ostatnio jest tu bardzo poważnie i smutno
Spacerujecie? Korzystacie z pogody? Doszłaś już do siebie po cesarce?Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 maja 2018, 18:54
-
Lukrecja wrote:A przykrym mi się wydaje, że dawczynie biorą niemałe pieniądze jeszcze za to że łaskawie kiedyś pozwolą poznać dziecku swoje dane. Dawstwo komórek to dla większości tych kobiet forma zarobku , zwłaszcza w krajach typu Ukraina gdzie sytuacja jest trudna. Raczej żadna nie czeka na telefon by dziecku które powstało z jednej z dziesiątek komórek które oddała rzucić się w ramiona i w razie choroby oddać nerke do przeszczepu.
Też prawda. Dlatego mi się raczej nie podoba pomysł poznawania przez dziecko genetycznej dawczyni. Owszem dziecko powinno wiedzieć, ale nie musi jej poznawać.
W kwestii motywacji tych dawczyń to trudno powiedzieć, może mają rożne motywacje chociaż altruizm bym raczej wykluczyła Dawczynie które oglądałam mają dzieci, 1-2 zwykle, nawet było zdjęcie jednej z synem, tak na oko 10 letnim. Chyba nie wszystkie to studentki.Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 maja 2018, 18:53
never_lose_hope lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnynever_lose_hope wrote:Dokładnie, pieniądz.. Dodatkowe 1000euro.. Kupa kasy.. I jestem przekonana, że 80% kobiet w Polsce też robi to dla hajsu.. Z dobrego serca dzielą się raczej kobiety, które znają temat niepłodności i np. oddają nadliczbowe komórki po własnej punkcji.. Ja tak to widzę, choć mogę się mylić..
Lukrecja, jak tam Twoja córeczka?? Popowiadaj troszkę, wrzuć jakiś pozytywny akcent, bo ostatnio jest tu bardzo poważnie i smutno
Spacerujecie? Korzystacie z pogody? Doszłaś już do siebie po cesarce?
Co do chorób genetycznych to kto zmusi obcą kobietę do oddania narządu, szpiku etc.
Jak się przeżyje ciążę, poród i trzyma się swój największy skarb w ramionach to naprawdę troszkę zmienia optykę całej sytuacji.Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 maja 2018, 19:05
Lil_m, never_lose_hope, Magdala lubią tę wiadomość
-
Rękami i nogami podpisuje się pod postami Never!!
Mimila, jak to sobie wyobrażasz w przypadku śmierci rodziców, że dziecko odnajduje dawczynię i co? Stają się szczęśliwą rodziną w miejsce kochającej pary, która to dziecko wychowała i walczyła o nie? To mi się w głowie nie mieści... Tak jak dziewczyny piszą, te dziewczyny robią to głównie dla kasy albo nie chcą mieć dzieci, więc pozbywają się komórek, których nie chcą. Nie wierzę, że taka dawczyni byłaby zachwycona wizytą "genetycznego" dziecka.
Także tak jak pisze Kayama- mówić dziecku to jedno, ale poznawać dawczynię to drugie i jak dla mnie totalnie abstrakcyjne.Kadetka, Lukrecja, never_lose_hope lubią tę wiadomość
Rocznik ''86/ POF/ [*] 8tc XII 2017
VII 2017 - AMH <0.01, FSH 96 -> mezoterapia jajników IX 2017
MTHFR: C6777 homozygota CC, A1298C homozygota AA, niedobór białka S -
nick nieaktualnyGoodmood wrote:Dużo dziś czytam na forum ze pgd/pgs to słaby wybór, ze niszczy zarodki itd. Wstrząsnęła mna opinia ze Lewy twierdzi ze lepiej usunąć ciąże z letalnie chorym dzieckiem i dać szanse zarodkowi. To nie jest takie proste. Chciałam tylko napisac tak by obronić druga stronę medalu. Ja przeżyłam 3 naturalne ciąże z wadami genetycznymi mimo prawidłowych kariotypow etc. Jedna z nich była dość wysoka i doświadczenie tej ciąży, jej zakończenia jest w mojej ocenie najgorszym i najtrudniejszym doświadczeniem w puli niepłodności, problemów, starań, ivf, czekania na tel z laboratorium itd oczywiście to moje zdanie ale dla mnie pgd/pgs jest odwrotnie szansa i ochrona. Oczywiście jeśli ktoś nie ma żadnej złej historii i problemów z kariotypem to nie jest droga dla niego. Jednak jest wiele zdrowych ciąż po badaniach pgd/pgs.
Pewnie decyzja należy do każdego z nas. Ja właśnie robiłam PGS żeby tej sytuacji uniknąć, a teraz wiedząc że do tej pory nigdy nie mieliśmy zdrowego zarodka będę szaleć z niepokoju jeśli zajdę w ciążę. Pewnie się nawet tu na forum nie przyznam jeśli wyjdą mi dwie kreski bo jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo że albo zakończy się to poronieniem albo aborcją (a w najlepszym wypadku brakiem implantacji). Ale to moja ostatnia próba i szansa na genetyczne dziecko także postanowiłam że zaryzykuję.
Mam przed sobą histeroskopię, leczenie endo, zbicie prolaktyny, zgubienie kg i niskoglikemiczną dietę. No i przede mną wakacje. Poświęcę czerwiec, lipiec i sierpień na to żeby maksymalnie o siebie zadbać. Ruch, dieta, sen, pozytywne nastawienie, nie zastanawianie się na razie nad KD.
I zobaczymy. Idę teraz va banque.Lukrecja, never_lose_hope, kayama, 4me, Muchacha lubią tę wiadomość