Norwegia- in vitro
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
A wcześniej w trakcie synarela lub przed zastrzykami musiałaś do nich jechać na jakąś kontrolę?Alutka 32 wrote:Zoja - usg dopiero w 8 dzien brania zastrzyków . W Haugesund jest tak ze pierwsza kontrola u nich . Przy każdej kolejnej próbie u gina na miejscu .
Z tego co czytałam 19 dni miałaś synarela, potem dołożyłas zastrzyki i po 8 dniach kontrola z usg? -
To zależy jak będziesz się stymulowała. Ja byłam oporna więc miałam jeszcze jedną kontrolę w Stavanger. Zazwyczaj to usg w 8 dniu stymulacji jest pierwsze i ostatnie. Ja tez nie miałam żadnej kontroli przy braniu synareli .Zoja36 wrote:Dziękuję Alutka, o to właśnie mi chodziło.
A później w Stavanger już usg robiłaś. I ile razy przed punkcja Ci kazali? -
Trzeba próbować dalej! Rozważasz jakieś inne rozwiązanie?? Np zmiana kliniki itp czy myślisz o chwilowej przerwie?? Bo zrezygnować Ci nie pozwolimy !!Hannanna wrote:Cześć Dziewczyny. Dostałam dzisiaj papiery i (jeśli się zdecyduję) to znowu mam krótki protokół i plus minus bym miała zacząć jakoś pod koniec lutego. Na razie jeszcze myślę czy podołam. Trochę się boję.
Jest za wcześnie na to żeby składać broń.
-
Zoja ja miałam dopiero jedną próbę . Stymulowałam sie dobrze wiec tylko miałam jedna kontrole w Haugesund w 8 dzien .kolejna kontrola w moim przypadku nie była potrzebna . tak Jak Marśka napisała to zależy jak bedziesz sie stymulować ale gdyby było potrzebne kolejne Usg to juz w Stavanger u gina .Alutka
-
mar2śka wrote:Trzeba próbować dalej! Rozważasz jakieś inne rozwiązanie?? Np zmiana kliniki itp czy myślisz o chwilowej przerwie?? Bo zrezygnować Ci nie pozwolimy !!
Jest za wcześnie na to żeby składać broń.
Cześć Dziewczyny.Nie, nic innego nie rozważałam(oprócz tego, że cały czas próbujemy naturalnie). I nie ukrywam, że rozważam poddanie się. Nie wiem czy podołam psychicznie, bo fizycznie czy finansowo to jakoś bardzo się nie obawiam. Ja już sama nie wiem. Wieeeeeem, że w porównaniu z niektórymi to ta moja droga to jest jak do tej pory bardzo krótka. Pewnie to egoistycznie zabrzmi, ale szkoda mi siebie samej. Znowu faszerować się tymi hormonami, znowu z nadzieją czekać tygodnie , miesiące i słuchać jak najbliższe osoby cieszą się, bo będą miały dzieci. A ja nic. Niby gówno mnie obchodzi, ale czasami mam wrażenie, że patrzą na mnie/na nas jak na dziwaków. Ratuuuunkuuuu! Zwariuję !
-
Jeśli Ty też chcesz się kiedyś cieszyć z ciąży to nie ma innej rady jak próbować. Zadbaj trochę o swoją psychikę, musisz uporać się z porażką a jak już się z nią pogodzisz to będzie Ci łatwiej iść do przodu. Przede wszystkim to działaj zgodnie z samą sobą, jeśli czujesz, że potrzebujesz wytchnienia-odpocznij ! Ja się pozbierałam po 2 porażkach i działam dalej, nie ma innej drogi. Trzeba sobie wyznaczyć granice, kiedy należy powiedzieć stop ale uważam, że jak zrezygnujesz to kiedyś możesz żałować, że nie zrobiłaś/zrobiliście więcej. Takie jest moje zdanie.





Zrób atpo i atg żeby mieć pewność .


