PCO - zespół policystycznych jajników
-
WIADOMOŚĆ
-
Liloe - nie narzekam, dobrze znoszę ciążę. Ominęły mnie typowe ciążowe nudności, ale za to bardzo doskwiera ból brzucha, bo maluch rośnie i się rozpycha. Ja zaś ważę tylko 45 kg, przy czym przed ciążą 40. Może dlatego bardziej to odczuwam. Zdaniem lekarzy powinnam bardziej się oszczędzać, bo były już problemy z szyjką itp. Staram się zatem więcej polegiwać. Oby szybko zleciał czas i nastał maj Przed świętami mamy już USG połówkowe. Na paciorkowca najlepiej propolis w glob. Ja walczyłam z nim i ecoli ponad 2.5 i żadne antybiotyki nie pomogły. W końcu dał radę propolis - uwaga, bo uczula. Jeśli nie uda się go zwalczyć antybiotykami, nie faszeruj się nimi więcej. Ja tak na maksa obniżyłam sobie odporność. Czasami najprostsze rozwiązanie jest najbardziej trafne.
Gosia81 - wracaj z najlepszymi z możliwych wiadomościami
Pozostałe dziewczyny bardzo gorąco pozdrawiam!gosia81, kasjja lubią tę wiadomość
-
Niestety na dzisiejszej wizycie lekarz po USG i przeanalizowaniu wyników, stwierdził, że to PCO W ramach leczenia zapisał tabletki antykoncepcyjne i kazał robić USG co dwa cykle.
Hana: ja już doszłam do tego stadium, że nawet becie gotowa jestem nie ufać, byle znaleźć tą maleńką możliwość, że może jednak się udało -
Unlike przykro mi co do PCO podobno mozna z tym walczyc jak widzisz niektorym sie udaje.
Nie udało sie na bank, czułam w tamtym cyklu ze byłam w ciazy i wiedziałam przed testem, a dzis wiem ze to nie ten cykl. moze kiedys, moze nigdy kto to wie -
Hej, jestem po wizycie. Kolorowo nie jest. Po pierwsze cykl bez stymulacji przyniósł dokładnie nic. Nic nie urosło, nie ma oznak przebytej owulacji. Potwierdzone zostało to, co wielokrotnie pisałam- u mnie natura daje ciała i nie ma mowy o miłej niespodziance bez stymulacji.
Siedzieliśmy z mężem grubo ponad godzinę i pytaliśmy o wszystko, o co się dało. Moja gin jeszcze raz przeanalizowała cykle i mówi, że prawdopodobnie jajeczka nie są tak dobre jak powinny być do zapłodnienia, pomimo stymulacji. Niestety sama obecność pęcherzyka nie gwarantuje dobrej owulacji. No i u mnie pewnie tak jest. Ona uważa, że to na bank przez pcos a nie nic innego i że nie uważa, żeby tutaj się trzeba jakoś mocno doszukiwać innych problemów. Powiedziała, że nie sądzi, żeby był jakikolwiek problem z nasieniem, ponieważ wyniki były dobre, ale dla naszego świętego spokoju powiedziała, że możemy sprawdzić. Powiedziała, że jestem typowym przykładem ciężkiego pcos, które mocno może mi utrudnić zajście w ciążę, a nie ma żadnej gwarancji, że w ogóle zajdę (to się akurat zmieniło, bo wcześniej , jak zaczynałam stymulację to twierdziła, że pcos to przeszkoda, którą na pewno uda mi się pokonać). Nie widzi też powodów, żeby robić inseminację, no ale jeśli chcemy, to możemy spróbować, tylko nie w najbliższym cyklu, bo grudzień ze względu na święta jest trudny do ustalania takich procedur. Na razie dostałam gonal, ale powiedziała,że jeśli nie będzie dobrych wyników, to nie będziemy na nim się jakoś długo skupiać i przerzucimy się na Merional. No ale tego też nie można stosować przez niewiadomo ile cykli. Jak zaczęłam wypytywać co może być nie tak z jajeczkami, to powiedziała, że trudno stwierdzić, że można by było pobrać tak jak do in vitro i wtedy w labo mogliby się tym zająć. Więc jak wspomniała o IVF to pociągnęłam temat. Ona powiedziała, że w CH lekarze nie mogą sugerować, namawiać do tej procedury, ale jeśli ja już o tym myślałam, to warto to rozważyć, bo może się okazać, że to będzie jedyna opcja.
IVF w CH to koszt dla pary rzędu od 6 do 8 tyś. franków.
No i tak to… Nie wiem, kiedy dostanę @. Mam wrażenie, że nie dostanę jej w ogóle przez to, że odstawiłam stymulację, więc mogę zapomnieć o grudniowym cyklu z gonalem. A nawet jeśli dostanę @ to też nie wiadomo, czy uda się poumawiać tak wizyty, jak jest to potrzebne przy stymulacji gonalem, więc też będę musiała odpuścić.
No i tak to… zadzieram rękawy i zaczynam szukać, jak bym mogła zorganizować in vitro w PL. Do tego czasu spróbuję stymulacji gonalem i merionalem. Nie uśmiecha mi się wydawać 8 tyś franków, bo w PL za tę cenę będę mogła zrobić dwa IVF. Mi pewnie by się udało pobyć miesiąc w Wawie, żeby móc przeprowadzić procedurę, mąż by pewnie mógł przylecieć tylko żeby oddać nasienie, ale moją największą obawą jest, to że jakby się udało, to nie wiem, czy bym mogła wrócić do CH samolotem.. Słyszałam,że we wczesnej ciąży nie można latać… No ale trzeba będzie się dobrze wszystkiego dowiedzieć i zadecydować.
Hana, bądź dzielna.
Pozdr.
-
Kurcze Sebza, to niewesoło rzeczywiście . To straszne, że matka natura takie figle sobie wyprawia...
A czy gdybyście sprawdzili jakość jajeczek (tak jak do in vitro) to czy jest jakiś lek, który mógłby podnieść ich jakość? No bo jeśli nie, to tak na prawdę nie ma sensu tylko takiego badania robić, tylko trzeba się do IVF zabierać od razu.
Ale mimo wszystko życzę Ci, żeby się udało na tym Gonalu lub Merionalu, Matka natura jest kapryśna, ale ile się słyszy o różnych jej cudach! A może to w ogóle nie jest przyczyna dlaczego się nie udaje, tylko np. jakaś blokada psychiczna, no jednak trochę czasu już się staracie. Więc może po tym gonalu powinnaś odpuścić na kilka cykli, a nuż coś wykiełkuje. Wiem, że łatwo mówić, ale znam kilka takich historii, że jak ludzie odpuszczali, to się udawało.
Hana, przykro mi , trzymaj się, nie załamuj!Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 listopada 2013, 11:20
kasjja lubi tę wiadomość
-
Sebza, przykro czytać takie wiadomości. Powialo w tym wszystkim pesymizmem, ale mam nadzieje,że dzielnie się trzymasz i ciągle widzisz cel. To nie fer naprawdę,że musimy tyle przejść. Może rzeczywiście nie trzeba marnować czasu tylko przy najbliższej wizycie w Polsce być już umówionym na wizyte w klinice aby rozpocząć procedurę. W ogóle to jest teraz to dofinansowanie i myśle,że z Twoimi badaniami, czasem jaki się staracie spokojnie się łapiecie. Szkoda czasu, bo na in vitro się czeka, a do terminu jej wykonania spokojnie możecie próbować tak jak masz plan. Pewnie,że to niemałe pieniądze no i w waszym przypadku czas i odległość jest pewną przeszkodą, ale czego nie robi się dla tego Cudu. Przed Wami ważne decyzje.
Życze Ci dużo siły! Ale Ty jesteś silna więc głęboki oddech bo kolejne góry do pokonania A później samo szczęście. Kibicuje Wam mocno.
Hana przykro mi, też musisz się szybko otrząsnąć i z uśmiechem witać nowy cykl, oby to był już ten ostatni
Pozdrawiam Was dziewczynkikasjja lubi tę wiadomość
Synuś, największe szczęście :*
Córcie ur. 28.02.18r.
04.2016 [*] 10tc 09,11.2016 cb
-
Sebza, trzymaj się!
No niewesoło, ale na mój głupi rozum, to przecież wystarczy, żeby jedno jajeczko jeden raz było dobrej jakości (a masz ich trochę!), żeby raz się udało. To, że te owu na razie nie były prawdopodobnie super jakości, to jeszcze nie znaczy, że wszystkie jajeczka takie są.
A może problem nie jest u Was z zapłodnieniem, tylko z zagnieżdżeniem, może jeszcze warto poszukać przyczyny niepowodzenia, zanim się przejdzie do in vitro (po tych cyklach z innymi stymulantami). Jakby te stymulacje nowymi lekami nie pomogły, to ja bym się jeszcze konsultowała z innym lekarzem. Wiem, że przy in vitro z powodu stresu wiele kobiet ma kłopoty z zagnieżdżeniem i wtedy lekarz może przepisać coś na rozluźnienie. Takie luźne myśli, nie znam się, ale moim zdaniem zawsze warto czegoś poszukać. My zrobiliśmy te testy alergologiczne, i może wykluczenie alergenów uspokoiło różne stany zapalne w organizmie i to pomogło. NPRowcy zlecają różnorodne badania (fakt, to może przeciągać leczenie w nieskończoność) - jakieś bakterie, przeciwciała. Ja bym pewnie sprawdzała takie rzeczy.
No niewesoło, ale zawsze jest nadzieja
Nawet teraz, przecież możesz mieć późną owulację, naturalna może być dużo później niż ta na CLO.
Mocno trzymam kciuki! -
Dzięki dziewczyny! Wizyta u gin mocno sprowadziła mnie na ziemię, ale nie, nie jestem załamana. I nie mogę sobie na to pozwolić, bo to do niczego nie prowadzi. Nikt nie może wykluczyć, że nie zdarzy się wydolna komórka jajowa, ona zresztą też tego nie przekreśliła, raczej zasugerowała, że trzeba być gotowym na każdą ewentualność. Zresztą cała wizyta przebiegała w takim tonie, że potrzebny tylko jeden plemnik i tylko jedna komórkę i trzeba mieć siłę i być pełnym wiary, ale nie nastawiać się na sukces od razu, a IVF to nie koniec świata.
Jeśli chodzi o przerwę w stymulacji, odpoczynek i rozluźnienie, to ja naprawdę już sporo przeszłam i takie sprawy jak dorodny pęcherzyk i zastrzyk na pęknięcie raczej powodują u mnie dobry nastrój a nie napięcie, stymulacja mnie nie męczy, męczą mnie cykle takie, jak ten - nic nie rośnie i nic nie urośnie najprawdopodobniej, także w moim przypadku raczej nie o to tu chodzi… Bardziej się denerwuję i stresuję teraz, niż przez te 6 cykli.
Jeśli chodzi o problemy z zagnieżdżeniem, to moja gin powiedziała, że nie widzi powodu, żeby szukać problemu tam, gdzie go nie ma. Zawsze mam ładne endo, hormony w normie. No i jestem trochę między młotem a kowadłem, bo mam podobne myślenie do Waszego, że może trzeba jeszcze coś badać, jeszcze czegoś szukać, a może przeciwciała, a może alergia, ale z drugiej strony jest mi też bliskie podejście gin, że po co doszukiwać się problemów tam, gdzie wszystko jest ok, przecież moje pcos to już samo w sobie duży problem.
Nie uważam,żeby moja gin coś bagatelizowała, na pewno się zna na sprawie i wie co robić, na pewno już nie raz jej marudziłam podczas tych 6 cykli, a na koniec i tak się okazywało, że ona miała rację, no ale prędzej czy później pewnie się skonsultuję z innym lekarzem, jeśli na nowych lekach nic się nie zadzieje. I pewnie będzie to jakaś klinika w Warszawie. No ale to, że wspomniałam Wam o IVF nie znaczy, że już teraz muszę się nad tym mocno zastanawiać. Mam 27 lat, myślę, że jeszcze trochę mogę popróbować z nowymi lekami i inseminacjami, a potem dopiero przyjdzie czas na IVF. A może jednak zdecyduję się na szwajcarską klinikę… Nie wiem… Tylko 8 tys franków, to ładna sumka.kasjja lubi tę wiadomość
-
powiedzcie mi dziewczyny, czy to jest normalne, że jajnik z którego nie miałam owulacji (potwierdzone USG) kilka dni po owulacji boli/kłuje ?
Wiem, że akurat na tym jajniku mam pełno małych pęcherzyków, więc może przez to, co ?
ech, dziwne to wszystkoGYNCENTRUM
31/10/15 kriotransfer - wczesne blastocysty BB i BB
Ciąża biochem: 6dpt-4,1 9dpt-18,1 11dpt-21,8 16dpt-8
04/03/16 transfer - zarodek 2-dniowy
- zamrożona wczesna blastocysta AB
10 dpt-0 -
nick nieaktualnyHana - przykro mi
Sebza przykro mi, że z tego cyklu nici, życzę Ci szybkiej @, ale odpuść troszkę ze stresem, żebyś nie miała tak jak ja, czyli braku@ z powodu stresu...Musimy wierzyć, że jakoś to będzie. Mnie lekarze oswajają z myślą o IVF ze względu na oporność na stymulację. Będziemy próbować dając większe dawki stopniowo, ale możliwe, że w pewnym momencie zamiast po raz kolejny podawać leki w poszukiwaniu takiej dawki, po której coś urośnie, a z kolei nie urośnie za wiele, po prostu zrobimy to IVF. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, bo się wstrzelimy, ale jeśli nie to płakać nie będę, IVF to też metoda, wolę wydać te pare tysięcy niż żyć i rozwaloną wątrobą w permanentnym stresie bo nie ma żadnych pęcherzyków
U mnie alergeny są wyeliminowane, bakterii się pozbywam, a owulacji jak nie było tak nie ma. U mnie też grudzień jest pod znakiem zapytania, bo nie wiadomo kiedy @ raczy mnie odwiedzić, a lekarze też mają święta...
JAKOŚ BĘDZIE damy radękasjja lubi tę wiadomość
-
Mnie w tym cyklu, w którym się udało, bolały oba jajniki (od kilku dniu po owu aż do czasu potencjalnej @). A zarodek jeden Więc owu miałam raczej pojedynczą. Podobno przy pcos jajniki mogą pobolewać.
A często to, co wydaje się jajnikiem, to nie jajnik, tylko wiązadła macicy albo jelito.
Jak jesteś po owu, to mocno trzymam kciuki MadziaMadzia85 lubi tę wiadomość
-
sebza wrote:Hej, jestem po wizycie. Kolorowo nie jest. Po pierwsze cykl bez stymulacji przyniósł dokładnie nic. Nic nie urosło, nie ma oznak przebytej owulacji. Potwierdzone zostało to, co wielokrotnie pisałam- u mnie natura daje ciała i nie ma mowy o miłej niespodziance bez stymulacji.
Siedzieliśmy z mężem grubo ponad godzinę i pytaliśmy o wszystko, o co się dało. Moja gin jeszcze raz przeanalizowała cykle i mówi, że prawdopodobnie jajeczka nie są tak dobre jak powinny być do zapłodnienia, pomimo stymulacji. Niestety sama obecność pęcherzyka nie gwarantuje dobrej owulacji. No i u mnie pewnie tak jest. Ona uważa, że to na bank przez pcos a nie nic innego i że nie uważa, żeby tutaj się trzeba jakoś mocno doszukiwać innych problemów. Powiedziała, że nie sądzi, żeby był jakikolwiek problem z nasieniem, ponieważ wyniki były dobre, ale dla naszego świętego spokoju powiedziała, że możemy sprawdzić. Powiedziała, że jestem typowym przykładem ciężkiego pcos, które mocno może mi utrudnić zajście w ciążę, a nie ma żadnej gwarancji, że w ogóle zajdę (to się akurat zmieniło, bo wcześniej , jak zaczynałam stymulację to twierdziła, że pcos to przeszkoda, którą na pewno uda mi się pokonać). Nie widzi też powodów, żeby robić inseminację, no ale jeśli chcemy, to możemy spróbować, tylko nie w najbliższym cyklu, bo grudzień ze względu na święta jest trudny do ustalania takich procedur. Na razie dostałam gonal, ale powiedziała,że jeśli nie będzie dobrych wyników, to nie będziemy na nim się jakoś długo skupiać i przerzucimy się na Merional. No ale tego też nie można stosować przez niewiadomo ile cykli. Jak zaczęłam wypytywać co może być nie tak z jajeczkami, to powiedziała, że trudno stwierdzić, że można by było pobrać tak jak do in vitro i wtedy w labo mogliby się tym zająć. Więc jak wspomniała o IVF to pociągnęłam temat. Ona powiedziała, że w CH lekarze nie mogą sugerować, namawiać do tej procedury, ale jeśli ja już o tym myślałam, to warto to rozważyć, bo może się okazać, że to będzie jedyna opcja.
IVF w CH to koszt dla pary rzędu od 6 do 8 tyś. franków.
No i tak to… Nie wiem, kiedy dostanę @. Mam wrażenie, że nie dostanę jej w ogóle przez to, że odstawiłam stymulację, więc mogę zapomnieć o grudniowym cyklu z gonalem. A nawet jeśli dostanę @ to też nie wiadomo, czy uda się poumawiać tak wizyty, jak jest to potrzebne przy stymulacji gonalem, więc też będę musiała odpuścić.
No i tak to… zadzieram rękawy i zaczynam szukać, jak bym mogła zorganizować in vitro w PL. Do tego czasu spróbuję stymulacji gonalem i merionalem. Nie uśmiecha mi się wydawać 8 tyś franków, bo w PL za tę cenę będę mogła zrobić dwa IVF. Mi pewnie by się udało pobyć miesiąc w Wawie, żeby móc przeprowadzić procedurę, mąż by pewnie mógł przylecieć tylko żeby oddać nasienie, ale moją największą obawą jest, to że jakby się udało, to nie wiem, czy bym mogła wrócić do CH samolotem.. Słyszałam,że we wczesnej ciąży nie można latać… No ale trzeba będzie się dobrze wszystkiego dowiedzieć i zadecydować.
Hana, bądź dzielna.
Pozdr.
sebza, a czy Twoja gin proponuje Ci laparoskopię? -kauteryzację lub skaryfikację jajników??? chyba już czas -
hej w końcu znalazłam forum na którym są osoby które maja ten sam problem co ja:(
Staramy się z mężem od 2 lat bez efektów. Mam zesół policystycznych jajników....brak owulacji...brałam clo który nie pomógł wogóle...a 16 września byłam na laparoskopii...bardzo sie balam zabiegu o którym tak naprawde nic nie wiedziałam a jak czytałam w internecie na ten temat to byłam przerażona...ale jak sie okazalo nie było tak zle...w szpitalu bylam raptem 3 dni i co najważniejsze czułam sie fantastycznie tylko szwy ciągły...obeszlo sie bez zadnych srodków przeciwbólowych bo nie bylo takiej potrzeby zeby brac....powiem szczerze ze pielegniarki byly bardzo zaskoczone ze nie chcialam zadnych srodków...Ta laparoskopia dała mi bardzo duzo sily i nadziei na to ze kiedys bede mamusią...dzisiaj jestem juz po dwoch cyklach i w dodatku okres wywołany poprzez luteinę....:(dzisiaj mam 36 dzien cyklu i robiłam test i NIC:(wiec znowu zaczelam brac luteinę zeby dostac okresu...zaczynam sie zalamywac powoli...napiszcie mi czy ktoras z Was tez nie moze zajsc w ciąze rowniez po laparoskopi?kasjja lubi tę wiadomość
mimika1986 -
Mlenko, nie, nie rozmawiałam z nią jeszcze na temat laparoskopii i jak przeleciałam po sieci, to jakoś mi się nie spieszy No ale pewnie prędzej czy później ten temat może się pojawić. Zapytam przy najbliższej okazji, co ona o tym sądzi.
Mimika, witaj. Zazdroszczę Ci, że tak dobrze przeszłaś laparoskpię i że już masz ją za sobą, to krok do przodu. Może na pozytywne efekt trzeba jeszcze poczekać? Może trzeba zacząć stymulację innym lekiem?
-
Liloe, Hana, od jakich dawek Gonalu zaczynałyście i jak Wam rosły pęcherzyki po nim? Wiem, że już kiedyś wspominałyście, ale nie mogę tego odnaleźć. Będę wdzięczna za info.
Ja dostałam 37,5 przez pierwsze 5 dni i monitoring, w zależności od tego, co się będzie działo z pęcherzykami, t albo zostanę przy tej dawce, albo podskoczę do 75. Mam wrażenie, że to 35,5 to malutko i pewnie guzik zadziała, ale z drugiej strony wiem, że nie można zacząć od wysokiej dawki..
Swoją drogą pen gonalu kosztuje w CH 230 franków. Tani nie jest -
Sebzaaa!!! Jaka Ty jestes dzielna!!!! Naprawde nie moge sie naczytac ile masz wiary I sily, podziwiam Cie kobieto za Takie nastawienie. Musisz byc wyjatkowym człowiekiem
ja 50 jednostek gonadotropin, dawka stała od poczatkuWiadomość wyedytowana przez autora: 23 listopada 2013, 17:25
kasjja lubi tę wiadomość