Samotna - zapłodnienie
-
WIADOMOŚĆ
-
Cześć dziewczyny! W koncu znalazłam jakiś wątek w Polsce na temat SMBC, jestem w szoku, że w naszym kraju to dalej takie taboo, znalazlam grupę na FB ale głównie US.Trochę o mnie mam 26 lat i podjęłam decyzję, która ze mną była już lata temu. Mam zdiagnozowany PCOS więc według lekarzy mój czas na dzieci może ulec zmianie. Upatrzyłam sobie Ryge i pod koniec roku zaczynam procedury. Przeczytałam wasze historie i muszę powiedzieć, że kibicuję wam z całego serca.
-
Maja nowa wrote:Cześć dziewczyny,
Ja już mam za sobą pierwszą wizytę w Rydze. Co prawda na razie były to jedynie badania zakaźne, ale przynajmniej wiem jak wygląda klinika i muszę powiedzieć że ogólnie ok. Standard bardzo dobry i miły personel, więc strach trochę zelżał.
Z takich prywatnych spostrzeżeń to tam w klinice dopadło mnie lekkie wkurzenie, że w ogóle muszę wyjeżdżać do innego kraju, aby starać się o dziecko. Nie dość że ogólnie łapie mnie frustracja że w Polsce nie znalazłam odpowiedniego partnera na życie, to jeszcze fakt, że państwo odbiera mi możliwość zostania mamą mnie dobiło, ale to już inny temat. Do tego łapie mnie lekka frustracja bo mam wrażenie że cały proces idzie mi strasznie wolno...Działam od lutego i na razie tylko przygotowania....już sama nie wiem chyba ogólnie mam kiepski moment i dlatego to piszę....
Na razie wkurzenie odłożyłam na bok. Przybrałam sposób działania, krok po kroku. Tak jest najlepiej dla mnie. Teraz czekam na wyniki i będę działać dalej.
Ktoś się pytał o koszty....ja na razie wydałam 8 tys, na wizyty, badania i Rygę....ciężko mi ocenić czy to dużo czy mało, ale sądzę ze całe przedsięwzięcie jeszcze mnie pociągnie.
Mam nadzieję ze u niektórych z Was jest lepiej i z działaniem i nastrojem...
Maju jak tam twoje działania ? Jestem ciekawa na jakim etapie jesteś?
Ja podzielę się z wami pewną informacją. W ubiegłym tygodniu byłam na rozmowie w ośrodku adopcyjnym w Gdańsku. Był taki czas, że biłam się z myślami czy nie lepiej byłoby adoptować maluszka. Miałam rozmowę z bardzo kompetentną psycholog. Utwierdziłam się tylko w słuszności własnej decyzji. Na ten moment nie byłabym w stanie adoptować dziecka. Miałabym niesamowite poczucie winy, że nie dałam sobie szansy z invitro.
W lipcu idę do swojej pani ginekolog i chcę na początek zrobić sama AMH. Myślę, że warto sprawdzić co powie moja lekarka i czy bardzo muszę się spieszyć.
Co tam u Was? Dajcie znak życia 😁Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 czerwca, 21:01
-
Cześć dziewczyny!
Przepraszam że tak długo się nie odzywałam, ale działo się u mnie kilka spraw. Na całe szczęście nic negatywnego!
Miło słyszeć że nasze grono się powiększa i cieszę sie że tyle kobiet o tym myśli i można liczyć na takie wsparcie jak to forum.
Mam Wam tyle do powiedzenia, że nie wiem od czego zacząć, więc może po kolei ...Jeszcze nie mogę się podzielić z Wami informacją o ciąży, ale na pewno przeszłam kilka kolejnych kroków. O pierwszej wizycie w Rydze już Wam pisałam. Byłam pierwszy raz w Rydze w kwietniu, z moją siostrą i wykonałam tam jedynie badania zakaźne. Oczywiście wszystko wyszło pozytywnie:) ale miałam z tym związane naprawdę różne emocje.
Zaraz po otrzymaniu wyników, przystąpiłam do stymulacji do produkcji jajeczek. Oczywiście dostałam mnóstwo leków (tabletki i zastrzyki), które musiałam przyjmować codziennie o tych samych porach. Do kliniki na kontrolę musiałam chodzi co dwa dni (i tu muszę wtrącić że jak robiłam stymulację w klinice invicta w zeszłym roku to miałam tylko dwie wizyty przez całą stymulację, a w bocianie miałam ich 6 - mówię o tym bo to zawsze wiązało się z dodatkowymi kosztami. Jeśli któraś z was przygotowuje się do stymulacji, to warto aby o to dopytała lekarza, bo ja byłam zaskoczona tak częstymi wizytami, ale moja Pani lekarz chciała mieć pewność, że jest wszystko w porządku). Termin wizyty w Rydze umówiłam po 3 wizycie w trakcie stymulacji, kiedy lekarz potwierdził mi że wszystko idzie w dobrym kierunku. Wszystkie kontakty z Rygą i instrukcje co mam ze sobą zabrać przekazała mi Pani Magdalena P. , ale ona już niestety nie pracuje w Bocianie, teraz kontaktuję się z Panią Małgorzatą D. (nie podaje nazwisk bo nie wiem czy mogę).
Gdzieś w połowie stymulacji dostałam katalog dawców. Były tam dane typu: rasa, narodowość, kolor oczu, kolor włosów, wzrost i grupa krwi. Miałam do wyboru jedynie 6 pozycji (ja się akurat ucieszyłam z takiej ilości bo gdyby było ich więcej to miałabym problem z wyborem )
Jak już miałam wszystko dopięte poleciałam do Rygi. Zabieg miałam zaplanowany w poniedziałek, więc musiałam lecieć już w sobotę. Któraś z Was pytała o loty, więc ja leciałam z Gdańska, loty są we wtorki, czwartki i soboty. Bilety można dostać za bardzo małe pieniądze, ale nie da się zrobić pobytu krótszego niż 3 dni.
Tak więc poleciałam do Rygi w sobotę. Tym razem sama, bo nikt nie mógł ze mną być. Nie powiem, leciałam tam pełna strachu, ale po fakcie muszę powiedzieć że Ryga to bardzo przyjemnie miasto. Znalazłam hotel blisko kliniki, abym mogła się przejść pieszo. Na pewno pomogło mi to że byłam już na jednej wizycie w Rydze.
Jeśli chodzi o klinikę w Rydze, to tam są również bardzo mili ludzie. Lekarze mówią po angielsku bardzo płynnie i powoli, także mogłam wszystko zrozumieć. Dodatkowo Pani anastezjolog, pomimo tego ze była chyba ukrainką to mówiła po Polsku. Wszyscy się mną bardzo dobrze opiekowali. Mam porównanie do kliniki w Polsce, to mogę pochwalić Rygę bo miałam swój własny pokój i nawet dostałam śniadanko:)
Sam zabieg nie jest długi, bo trwa około 20 min. Potem spokojnie dali mi odpocząć, aż poczułam się na tyle dobrze żeby wyjść. informacje o efektach zabiegu otrzymywałam na whatsapp. Codziennie dostawałam wiadomość jak rozwijają się moje zarodki. Ogólnie pobrali mi 19 oocytów, z czego 14 było dobrych i poddali je zapłodnieniu. Finalnie po 6 dniach uzyskali 4 zarodki:) Może to dużo, a może mało, ale ja się cieszę że są 4:). Niestety nie mogłam przejść za jednym pobytem transferu, bo transfer jest dokonywany 5 doby (na sztywno) a moja piąta doba wypadała w sobotę - klinika jest w tedy nieczynna.
Ogólnie cały wyjazd do Rygi uważam za udany, jedynie po zabiegu przez kilka dni czułam się mocno obolała - podbrzusze, piersi. No i oczywiście wysypało mnie na twarzy, ale zeszło po 2 tygodniach także spokojnie:)
Po stymulacji w maju, chciałam podejść do transferu w czerwcu, ale zwaliło mi się na głowę tyle spraw, które mnie bardzo stresowały, że postanowiłam odpuścić chwilowo. Nie chciałam aby przez stres coś poszło nie tak z transferem.
Muszę się Wam przyznać, że im dalej jestem w tym procesie, tym bardziej uświadamiam sobie że poradzę sobie z dzieckiem samodzielnie i kompletnie się tego nie boję, ale mam straszne obawy przed komplikacjami po transferze...poronienie, coś nie tak z płodem.....nie chciałabym tego doświadczyć staram się oddalać te myśli, ale wiem że takie rzeczy się zdarzają. Wiem że jakość zarodka mogą ocenić badania genetyczne. Czytałam różne opinie, jedni uważają że Warto, że to może wyeliminować, różne choroby co przyczyni się do większej szansy na utrzymacie ciąży, a inni że mogą uszkodzić zarodek o czym kobieta się przekona dopiero przy badaniach prenatalnych...ocenę zostawiam Wam. Ja się na nie nie zdecydowałam. Dodam że koszty też nie są małe....
Dlatego rozumiem każdą z Was jeśli macie różne rozterki i absolutnie akceptuję jeśli któraś potrzebuje więcej czasu, aby się do tego przygotować, bo to nie jest łatwy temat. Możliwe że osobom w związkach może być łatwiej podejmować takie decyzje, ale w kręgu moich znajomych to i tak kobiety podejmują decyzję kiedy zacząć się starać, więc ważne abyście Wy były gotowe!
Jak wiecie ja się zaczęłam starać w lutym, teraz jest już lipiec a ja dalej w procesie. Bycie cierpliwym i spokojnym to chyba najtrudniejsze wyzwanie w całej tej drodze. bo ja bym chciała już, a obecnie czekam na rozpoczęcie cyklu. To jest jak wieczne czekanie....
Zrobiłam długi wpis, bo chciałam Wam też opisać jak to wygląda technicznie. Ogólnie muszę powiedzieć że jestem bardzo zadowolona z kliniki Bocian i faktu, że nie muszę załatwiać spraw za granicą sama. Dlatego polecam napisać do kliniki z informacją że interesuje Was Ryga i już Was pokierują co i jak.
A co do rozterek, emocji, rozmyślań, wątpliwości...ja też je mam, w różnej postaci. Mam sporo dni, z zadawaniem pytania dlaczego to ja muszę akurat przechodzić przez ten proces sama, że bez partnera. Staram się je odganiać i skupiać myśli na działaniu, na technicznych aspektach. To mi pomaga.
O "byciu samolubną" też słyszałam, ale moja Pani terapeutka powiedziała mi mądrą rzecz której się trzymam....pary starające się o dziecko też są samolubne ja się tego mocno trzymam bo mam takie samo prawo zostać rodzicem jak każda para. Jedynie naszą rząd myśli inaczej, no ale cóż... na to nic nie poradzę.
no właśnie jeśli potrzebujecie wsparcia to też polecam Wam konsultację w terapeutą. Jeśli nie macie z kim porozmawiać to to Wam na pewno może pomóc...zwykłe wygadanie się.
No i właśnie...ja jestem w trójmiasta, jeśli któraś z Was chciałaby się spotkać i po prostu porozmawiać to możecie na mnie liczyć. Chętnie się spotkam na kawie i porozmawiam:)
Ściskam Was mocno!
-
Cześć dziewczyny,
Maju super słyszeć o Twoich postępach.
Sama jestem po pierwszej wizycie w klinie Bocian w Katowicach, z jednej strony jestem bardzo podekscytowana, z drugiej Pani doktor która prowadziła moją wizytę zaleciła mi leczenie endokrynologiczne przed zajściem w ciążę. Muszę więc znaleźć endokrynologa i bardzo niepokoję się ile może trwać takie leczenie.
Poza tym dowiedziałam się, że zaleca mi IUI, początkowo bez stymulacji farmakologicznej. W takim wypadku moje wizyty w klinice ograniczyłyby się do ewentualnego badania jajowodów, wizyty kontrolnej 10 dnia cyklu, która miałaby na celu sprawdzenie czy pęcherzyk dojrzewa prawidłowo, a następnie już wizyty w Rydze na inseminację, poprzedzoną zastrzykiem wywołującym owulację. Plan zaczyna rysować się jasno, jedynie ten endokrynolog mnie niepokoi. -
Cześć dziewczyny, obserwuję wątek już od jakiegoś czasu. Sama mam wizytę 16 sierpnia w bocianie i już nie mogę się doczekać.
Maja, super że opisałaś nam to wszystko, czy mogłabym zapytać jak koszty do tej pory? Zastanawiam się na jakie kwoty mam być gotowa a w internecie jest mnóstwo skrajnych informacji 🙈
Nie jestem z Trójmiasta ale nie mam aż tak daleko i też jestem chętna na kawę! -
Flofliper wrote:Ja polecam klinikę w Czechach. Jestem po pierwszym transferze niestety nieudany ale u mnie to dość skomplikowana sprawa (
Sama starsz się o dziecko? Gdyby nie czeskie prawo, starałabym się o dziecko w Czechach. Ceny są korzystne.
Napisz coś więcej. Jaka klinika w Czechach? -
Cześć dziewczyny,
Magdanowa - Ja do tej pory wydałam niecałe 20tys. Na te koszty składają się wszystkie wizyty z klinice w Polsce, leki, dwa wyjazdy do Rygi - jeden na badania zakaźne, a drugi na pobranie jajeczek oraz koszty mrożenia. Sądzę że kolejny wyjazd wyniesie mnie około 10 tys. Z resztą moja Pani opiekunka z Bociana wspominała mi na samym początku że koszty szacują się między 25 a 35 tys.
Biała_mewa Koleżanka - ja nie mogę znaleźć linku. Też miał przyjść z Ovufriend? Ja bym się chętnie spotkała:) -
Maju masz taki odnośnik na profilu "wiadomości" i tam powinno być zaproszenie do grona "przyjaciółek" po zaakceptowaniu, będziemy mogły pisać prywatne wiadomości.
Ja z telefonu widzę to po kliknięciu w prawym górnym rogu w niebieskie kółko z trzema kreskami 😁
Widzę na ten moment, że mogę pisać z Matyldą 😊 -
Cześć Dziewczyny,
Jestem nowa na tym forum. To super, że powstał taki wątek – dobrze wiedzieć, że jest nas więcej Mam bardzo pozytywne doświadczenia z kliniką w Rydze i współpracującą z nią kliniką w Polsce. Zostałam już mamą. Mam nadzieję, że wrócę po rodzeństwo W Rydze byłam prawie dwa lata temu, przez ten czas coś mogło się tam zmienić. Bobo zostało poczęte, gdy miałam 38 lat, obecnie mam 40. Chętnie odpowiem na pytania, podzielę się doświadczeniami w wiadomościach prywatnych.
-
kruszynka wrote:Cześć Dziewczyny,
Jestem nowa na tym forum. To super, że powstał taki wątek – dobrze wiedzieć, że jest nas więcej Mam bardzo pozytywne doświadczenia z kliniką w Rydze i współpracującą z nią kliniką w Polsce. Zostałam już mamą. Mam nadzieję, że wrócę po rodzeństwo W Rydze byłam prawie dwa lata temu, przez ten czas coś mogło się tam zmienić. Bobo zostało poczęte, gdy miałam 38 lat, obecnie mam 40. Chętnie odpowiem na pytania, podzielę się doświadczeniami w wiadomościach prywatnych.
Hej,
Fajnie, że do nas dołączyłaś i jesteś już po wszystkim. Gratulacje.
Z jaką klinika w Polsce współpracujesz?
Mogłabyś plus minus podać kwotę jaką wyniosło Cie poczęcie dziecka?
I co mnie również martwi to język angielski w tej Rydze. Mój angielski jest taki biedny, wakacyjny bym nazwała. Na pewno nie nadaje się na terminy medyczne. W jakim języku tam rozmawialiście? -
A czy któraś w Was myślała o inseminacji domowej? Zamawiając nasienie z zagranicznego banku spermy? Może ktoś coś wie, czy do Polski jest możliwa taka wysyłka? Za granicą było wiele takich przypadków i to z powodzeniem. To z pewnością tańsza opcja
Ninka1998 lubi tę wiadomość