Weteranki bez tabu...lata walki o marzenia
-
WIADOMOŚĆ
-
Czytałam od początku ale po cichu, chyba czas się też ujawnić wreszcie, skoro tu można bez tabu...
Weteranką czuję się czasowo i wiekowo (mam znajomych który zdążyli sobie zrobić dwójkę odkąd ja zaczęłam próbować albo mają dzieci w wieku szkolnym), w czerwcu minęło 5 lat, chociaż medycznie wspomagamy się w zasadzie "dopiero" 2,5. Zaczęłam naturalnie w czerwcu 2013, 5 lat po ślubie, 32 lata, myślałam, że to będzie moment, bo cykle regularne, zawsze owulacje potwiedzone testami i temperaturą itp. Po pół roku spytałam jeszcze wtedy zwykłego ginekologa czy jest już podstawa żeby coś zbadać, lekarka powiedziała że jak najbardziej nie musimy czekać roku z badaniami i odesłała nas do współpracującej kliniki (Invimed). Tam badania hormonalne, u mnie hiperprolaktynemia czynnościowa, u męża 1% prawidłowych plemników, reszta w zasadzie ok. Ja wyszłam ze skierowaniem do endokrynologa, mąż tylko z info żeby powtórzyć badanie za kilka miesięcy. Po pół roku wróciliśmy, ja po bromergonie z PRL poniżej normy, dostaliśmy propozycję monitoringu cyklu pod USG, żeby ustalić czy jest owulacja, co dla mnie było średnio konkretnym planem, bo tyle po 5 latach wiedziałam już sama. I akurat wtedy jak już miało być na poważnie zabieranie się do robienia dziecka, urządzaliśmy i przeprowadzaliśmy się do większego mieszkania z dodatkowym pokojem, to przeszliśmy z mężem pierwszy bardzo poważny kryzys małżeński, który zaczął się od stwierdzenia mojego męża że on chyba mnie już w zasadzie nie kocha, a okazał się być powiązany z jakimś jego wielkim kryzysem tożsamości i stanem depresyjnym (na szczęście leki i terapia pomogły i okazało się że uczucia jednak cały czas tam były tylko zjadła je depresja), przyspieszeniem mojej kariery zawodowej, co oczywiście też nie było bez wpływu na moją osobowość, zainteresowania, grono znajomych itp, no i oczywiście problemy z płodnością dołożyły tu tylko do pieca jako kolejny argument pt "czy powinniśmy w ogóle być razem". Przeszliśmy przez to, ale pewnie się domyślacie jak to jest kiedy po 6-7 latach małżeństwa nagle wszystko wali się Wam na głowę, nie wiecie czy związek w ogóle będzie trwał, nie mówiąc już o macierzyństwie. To niestety kosztowało nas 1,5 roku, chociaż tak naprawdę nie mogę powiedzieć żebyśmy przez ten czas nic nie działali w kierunku dzieci (choć nieoficjalnie ), przechodziliśmy też różne potencjalnie wspomagające rzeczy trochę przy okazji, jak np testy na nietolerancje pokarmowe, zmiana diety, schudnięcie po 10 kg, przejście na wegetarianizm, detoksy wątroby itp. Nadal nawet ciąży biochemicznej, nic.
W grudniu 2015 zmieniliśmy klinikę na Novum z polecenia znajomych i tam dostaliśmy dość konkretny plan - powtarzamy badania hormonalne i nasienia, jeśli będą prawidłowe to robimy mi drożność jajowodów, jeśli wyjdzie ok, maksymalnie 3 inseminacje i podchodzimy do in vitro. Badania tym razem wyszły u mnie w porządku i u męża lepiej (3% prawidłowych plemników przy kilkuset milionach), drożność zajęła mi chyba z pół roku przez przedłużającą się infekcję ale też wyszła prawidłowa, zaczęliśmy działać jesienią 2016, przy drugiej inseminacji w styczniu niespodzianka, byłam w ciąży. Nie chcę wchodzić w szczegóły tego jak się to zakończyło, bo jest to najcięższa rzecz jaką przeszłam w życiu, ale w skrócie, w 13 tygodniu na badaniach prenatalnych dowiedzieliśmy się, że 3,5 roku wyczekiwane dziecko (synek) ma szereg ciężkich wad uniemożliwiających życie, a w 16 tygodniu już w ciąży nie byłam. Ciąża "wyjęła" mnie ze staran, jakby to nie brzmiało, na pół roku, rekonwalescencja po poronieniu kolejne 3 miesiące. Na jesieni w zeszłym roku podeszliśmy do jeszcze jednej inseminacji zgodnie z założonym planem, nie udała się, więc zaczęliśmy pierwsze in vitro. W pierwszej procedurze uzyskaliśmy 3 zarodki, miałam 2 nieudane transfery. Do tego ciąża, strata ciąży i hormony sprezentowały mi bagaż w postaci dodatkowych 12 kilogramów w niecały rok, co jak się domyślacie nie pomogło psychicznie ani fizycznie. Od stycznia radykalnie zmieniłam dietę, wywaliłam cukier w każdej postaci i większość węglowodanów nie będących warzywami i owocami i coś wreszcie się ruszyło.
Kolejna procedura w kwietniu tego roku, podchodziłam już o 6 kg chudsza, tym razem przestymulowanie, zagrożenie OHSS, 24 pęcherzyki ale tylko 7 komórek, co niestety dało mi do myślenia czy przypadkiem przez 3/4 roku mimo niby prawidłowej owulacji nie strzelam "ślepakami", 4 zarodki zamrożone. W maju przygotowanie do krio pierwszy raz na sztucznym cyklu nieudane, kto by pomyślał, że na leki można reagować zmniejszaniem się endometrium i krwawieniami. Czerwiec - sierpień postanowiłam poświęcić na dodatkową diagnostykę, żeby zwiększyć swoje szanse maksymalnie przed kolejnymi transferami, skoro nadal oficjalnie jestem "zdrowa". Znowu z polecenia znajomych i forów postanowiłam wybrac się do profesor Jerzak i do Paśnika pod kątem immunologii. Sytuacja na ten moment wygląda tak:
- u Jerzak stwierdzona hiperinsulinemia /insulinooporność (prawdopodobnie w wyniku zeszłorocznej ciąży i przyczyna wzrostu wagi), mutacja MTHFR 677T w homozygocie, jeden jajnik policystyczny, torba witamin, leki cukrzycowe, Acard, po 2 pełnych miesiącach leczenia mogę robić kolejne podejścia naturalne lub nie
- u Paśnika - za wysokie komórki NK i kilka cytokin, reszta badań w normie, na cykle z transferami dostałam Encorton i wlewy z Intralipidu (jestem po pierwszym)
Plan na teraz jest taki, że we wrześniu wracam do kliniki po jednego lub dwa mrozaki obstawiona z każdej strony i w zasadzie zostaje mi próbować do skutku. Mam przynajmniej jakiś taki wewnętrzny spokój, że zbadałam wszystko co chciałam zbadać, zrobiłam wszystko co może pomóc, chociaż wiem że nie musi i cóż, liczę, że do 40stki będę miała chociaż jedno własne dziecko. Zostały mi 3 lata.Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 sierpnia 2018, 13:04
brenya77, gosia81 lubią tę wiadomość
-
Ps widziałam wcześniej pytanie o zwierzakach, które bardzo mi się spodobało mamy 2 super puchate koty syberyjskie od 7 i 6 lat, a więc sprzed starań, ale są totalnie naszymi dziećmi i mówimy do nich synku i córeczko
niezapominajka2017 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyOoooooooo Japonka ile przeszłaś............ Nie ma odpowiednich słów. Dziękuję Ci, że podzieliłaś się tym.
Utwierdza mnie to w przekonaniu, że mogę użalać się nad sobą ile wlezie a co ma być to będzie i wpływu na to nie mam za dużego. W ogóle co ja wiem... U nas szybko było, rok starań naturalnych, w listopadzie 2017 r. już było wiadomo - ja zdrowa, nasienie baaaardzo złe. Styczeń 2018 r. klinika in vitro, bach, bach jesteśmy po pół roku z niczym. A przepraszam - z bagażem doświadczeń.Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 sierpnia 2018, 16:47
-
fujitsu wrote:Ooooooooo Japonka ile przeszłaś............ Nie ma odpowiednich słów. Dziękuję Ci, że podzieliłaś się tym.
Utwierdza mnie to w przekonaniu, że mogę użalać się nad sobą ile wlezie a co ma być to będzie i wpływu na to nie mam za dużego. W ogóle co ja wiem... U nas szybko było, rok starań naturalnych, w listopadzie 2017 r. już było wiadomo - ja zdrowa, nasienie baaaardzo złe. Styczeń 2018 r. klinika in vitro, bach, bach jesteśmy po pół roku z niczym. A przepraszam - z bagażem doświadczeń.Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 sierpnia 2018, 00:21
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyjaponka wrote:Powiem Ci że chyba wolałabym tak właśnie szybko i konkretnie, jak nic nie znajdują a i tak nie wychodzi to jest mega frustrujące. Więc wbrew pozorom cieszę się że coś w badaniach wyszło w tym roku, bo mam wrażenie, że działam. Ale tak sobie mogę gadac, bo np nie wiem jakbym poradziła sobie z diagnozą, że na 100% nie możemy mieć dzieci. Każda z nas ma swoje problemy i każdej z nas z tym ciężko
Bardzo ciężko -
nick nieaktualnyfujitsu wrote:Bardzo ciężko
-
nick nieaktualny
-
Dziękuję dziewczyny za miłe słowa, najważniejsze to się nie poddawać, ja jeszcze nie jestem gotowa na to.
fujitsu, HanaMontana lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyPolly_love wrote:Fujitsu, wszystko zależy od granic jakie sobie wyznaczysz. Ja też usłyszałam, że nigdy nie będzie mieć dzieci. Nie miałam szans na stymulację na własnych komórkach, nie wypaliło mi kd. Na 9 zarodków, tylko 1 dał ciążę na chwilę. A tymczasem okazało się, że jednak będę mamą. Odp tkwi w pierwszym zdaniu. Nie załamuj się. Wszysykiego dobrego
Napisałam już to wczoraj ale im więcej czytam tym bardziej dociera, że to wszystko jest bez reguł, mieszanka zdrowia, szczęścia i statystyki. Logika podpowiada, żeby próbować tyle ile jest sensu i faktycznie umieć postawić sobie granicę ale i mieć plan B. Wszystkie te nerwy i łzy są na darmo. Ale człowiek jest tylko człowiekiem a ta niepłodność, to taki lonely journey...Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 sierpnia 2018, 13:22
-
Hej! Ja jestem po 5ciu procedurach, 7miu transferach z czego ostatni beta ponad 30 ale niestety bez przyrostu. Strasznie to przeżyłam. Aktualnie mamy odpoczynek i 2 zarodki zamrożone ktore bedziemy zabierać w październiku. Liczę na cud...
Pózniej napiszę o sobie coś wiecej. Pozdrawiam wszystkie!Wrzesień 2019, urodził się synuś 💙
Czerwiec 2022, urodziła się córcia❤
4xIUI ,3x transfer ,1x crio ,1x transfer -biochemiczna , 1x crio , drugi crio -
nick nieaktualnyAguuula;2525 wrote:Hej! Ja jestem po 5ciu procedurach, 7miu transferach z czego ostatni beta ponad 30 ale niestety bez przyrostu. Strasznie to przeżyłam. Aktualnie mamy odpoczynek i 2 zarodki zamrożone ktore bedziemy zabierać w październiku. Liczę na cud...
Pózniej napiszę o sobie coś wiecej. Pozdrawiam wszystkie!
Powodzenia, musi się udać!!!!!!!!!!!!!!!!
-
Aguuula;2525 wrote:Hej! Ja jestem po 5ciu procedurach, 7miu transferach z czego ostatni beta ponad 30 ale niestety bez przyrostu. Strasznie to przeżyłam. Aktualnie mamy odpoczynek i 2 zarodki zamrożone ktore bedziemy zabierać w październiku. Liczę na cud...
Pózniej napiszę o sobie coś wiecej. Pozdrawiam wszystkie! -
Aguuula;2525 wrote:Hej! Ja jestem po 5ciu procedurach, 7miu transferach z czego ostatni beta ponad 30 ale niestety bez przyrostu. Strasznie to przeżyłam. Aktualnie mamy odpoczynek i 2 zarodki zamrożone ktore bedziemy zabierać w październiku. Liczę na cud...
Pózniej napiszę o sobie coś wiecej. Pozdrawiam wszystkie!
Napisz cos wiecej...probowaliscie immuno? W jakich klinikach sie leczylas?
Za mna 4 procedury i 8 transferow, 12 zarodkow....ech dol mnie ostatnio ogarnal dziewczynyStarania od 08.2015, endometrioza 3/4 st, 2 laparo, 3 hsg, 3 histero
8.03.2017 IVF ❄️❄️❄️nie przetrwaly rozmrozenia...
5.05.2017 ICSI 2.06.2017 crio 26.06.2017 crio
28.07.2017 ICSI 26.09.2017 crio [*] 8tc 14.02.2018 crio [*] 6tc
20.04.2018 ICSI brak mrozakow
22.03.2019 IMSI 13.07.2019 -
Mnie się zebrało od jakiegoś czasu na przemyślenia.
Pewnie nie wszystkie wiecie ale po poronieniu drążyłam temat, nie zgodziłam się na szczepienia u Paśnika, okazało się po roku, że mam boreliozę i babeszjozę, biorę antybiotyki i leki na malarię 13 miesięcy już i dalej idzie opornie.
Więc my się się staramy,bo nie możemy. Przez leki które biorę mamy zakaz, dlatego tak się odzwyczaiłam od tego wszystkiego, starań, emocji z tym związanych. Po zakończeniu leczenia (nie wiadomo kiedy) organizm będzie dochodził do siebie z pół roku, a ja boję się nawet amh zrobić (chociaż lekarz kazał i odwołałam wizytę kontrolną coroczną, żeby tylko tego amh nie robić - głupie co nie :o
Boję się że jakbym miała kolejny raz to wszystko zaczynać wykończyłabym się psychicznie.
Ostatnio byliśmy z mężem w szpitalu na okulistyce na zastrzyku - jak nie śledziłyście mnie na innych wątkach to nie wiecie pewnie... Jak ja się dowiedziałam, że mam borelkę to mojemu M odkleiła się siatkówka w oku, a że na drugie nic nie widzi to sytuacja zrobiła się dramatyczna. Miał w sumie 4 operacje i dalej nie widzi dobrze. Sprzedaliśmy mieszkanie, przeprowadziliśmy się, żeby być bliżej szpitala, ja musiałam zmienić pracę...
No i pojechaliśmy na ten zastrzyk (M ma obrzęk w oku i jeszcze nie wróci do pracy ) to prawie dostałam ataku paniki, takie mam negatywne wspomnienia z tym szpitalem, nie wiem co bym zrobiła jakbym musiała wrócić do kliniki. Nie wiem czy bym już teraz potrafiła.
Mam żal, że nikt nie skojarzył, że mogę być tak poważnie chora i pozwolili mi zrobić 2 ivf.
Jedna lekarka z kliniki mi powiedziała jak ostatni raz ją widziałam, że jak ja zajdę kiedyś w ciążę to chyba będzie prawdziwy cud... bo nie mieli tak obciążanej różnymi chorobami pacjentki... także tyle w temacie moich dalszych starańHashimoto, MTHFR , NK 17%,teratozoospermia, rozjechane cytokiny, gruczolak przysadki, endometrioza, borelioza
Starania od 2013
HSG, laparoskopia, histero, IUI histero z resekcją
01.2016 I ICSI 1 zarodek, 0 mrożaków
05.2016 II ICSI 1 zarodek 8A1, 0 mrożaków, [*] 6tc 💔
11.2019 IUI
12.2019 IUI
02.2020 IUI
06.2020 III IMSI 9 komórek, 3 dojrzałe, 1 zapłodnienie - brak transferu
09.2020 - leczenie immuno i 3 cykle starań naturalnych
06.2021 IV ICSI transfer 8A1, 4 blaski zamrożone
8dpt 26, 10dpt 91, 12dpt 256, 28dpt
12+3 prenatalne - uogólniony obrzęk płodu czekamy na amnio
16tc 💔 Robercik - zespół Edwardsa
14.02.2022 FET 3aa
6dpt ⏸
7dpt beta 72,70
9dpt beta 178
14dpt 1709
25dpt jest 6t2d
12+5 usg prenatalne OK - chyba 👧
22+2 połówkowe Ok - będzie 👧
30+4 prenatalne 3 trymestru OK - dalej 👧
39+4 Julia cc 3380 50 cm ❤️ 26.10.2022
---
22.07.2024 FET 5bb
16.09.2024 FET 3bb+4cc, 3x ovitrelle, beta 8.2
11.2024 AMH 0,36 -
Z immumoligii mam przeciwciała ana no ale na to encorton po transferach, nic innego. Choć przy tym transferze gdzie beta była na plus encortonu nie miałam. To jest loteria.
Leczyłam się w GynCentrum, aktualnie Bocian.
To juz nasza ostatnia szansa ponieważ wydalismy mnóstwo pieniedzy na to wszystko. Nie wiem co będzie dalej jesli teraz się nie uda. Cos musi być przyczyną! Tak mi kiedys powiedział lekarz. Nie ma niepłodności idiopatycznej, jakas przyczyna jest ale jeszcze nie potrafią do tego dojść.
Miałyście schatching endometrium? Chciałam tym razem ale moj lekarz jest sceptyczny.Polly_love lubi tę wiadomość
Wrzesień 2019, urodził się synuś 💙
Czerwiec 2022, urodziła się córcia❤
4xIUI ,3x transfer ,1x crio ,1x transfer -biochemiczna , 1x crio , drugi crio -
nick nieaktualnyAguuula;2525 wrote:Z immumoligii mam przeciwciała ana no ale na to encorton po transferach, nic innego. Choć przy tym transferze gdzie beta była na plus encortonu nie miałam. To jest loteria.
Leczyłam się w GynCentrum, aktualnie Bocian.
To juz nasza ostatnia szansa ponieważ wydalismy mnóstwo pieniedzy na to wszystko. Nie wiem co będzie dalej jesli teraz się nie uda. Cos musi być przyczyną! Tak mi kiedys powiedział lekarz. Nie ma niepłodności idiopatycznej, jakas przyczyna jest ale jeszcze nie potrafią do tego dojść.
Miałyście schatching endometrium? Chciałam tym razem ale moj lekarz jest sceptyczny.
Scratching endo to temat dla immunologa. Może gin ma tę świadomość i stąd obiekcje. -
nick nieaktualny
-
Polly_love wrote:Wombi, a może czas zmienić klinikę?? Zacząć od nowa gdzieś gdzie lekarze już będą mieli Twoją historie jasno nakreśloną?Hashimoto, MTHFR , NK 17%,teratozoospermia, rozjechane cytokiny, gruczolak przysadki, endometrioza, borelioza
Starania od 2013
HSG, laparoskopia, histero, IUI histero z resekcją
01.2016 I ICSI 1 zarodek, 0 mrożaków
05.2016 II ICSI 1 zarodek 8A1, 0 mrożaków, [*] 6tc 💔
11.2019 IUI
12.2019 IUI
02.2020 IUI
06.2020 III IMSI 9 komórek, 3 dojrzałe, 1 zapłodnienie - brak transferu
09.2020 - leczenie immuno i 3 cykle starań naturalnych
06.2021 IV ICSI transfer 8A1, 4 blaski zamrożone
8dpt 26, 10dpt 91, 12dpt 256, 28dpt
12+3 prenatalne - uogólniony obrzęk płodu czekamy na amnio
16tc 💔 Robercik - zespół Edwardsa
14.02.2022 FET 3aa
6dpt ⏸
7dpt beta 72,70
9dpt beta 178
14dpt 1709
25dpt jest 6t2d
12+5 usg prenatalne OK - chyba 👧
22+2 połówkowe Ok - będzie 👧
30+4 prenatalne 3 trymestru OK - dalej 👧
39+4 Julia cc 3380 50 cm ❤️ 26.10.2022
---
22.07.2024 FET 5bb
16.09.2024 FET 3bb+4cc, 3x ovitrelle, beta 8.2
11.2024 AMH 0,36