Załamane -
-
WIADOMOŚĆ
-
adrenalina wrote:Niestety wszystko jest tak drogie.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 listopada 2014, 14:34
-
nick nieaktualnyMnie najbardziej wkurza to, ze jednej lasce facet sie "spusci" raz lub max kilka razy i ona zaskoczy, a moj robi dokladnie to samo - i kuzwa nie dziala. To jakby wolac do studni, chciec uslyszec echo, ale zero odzewu, cisza... moja znajoma teraz czeka na zalozenie spirali i juz ponad miesiac sie z mezem nie kocha, bo nie chce zajsc w ciaze (maja juz 2 dzieci) a ja bez zabezpieczenia i nic. To az nienaturalne, bo ludzie sa stworzeni m.in w celu prokreacji, a niektorzy nawet potomkow nie beda mieli. Rozumiem osoby, ktore swiadomie rezygnuja z tego by byc rodzicem, ale ktos kto bardzo chce - to to jest trudne na maxa i nie do osiagniecia.... ogolnie wiecej sie rozpisalam, ale cholerka usunelo mi sie wszystko heh
Amelcia - a przypomnij mi, bo juz nie pamietam albo nie pisalas, dlaczego Twoje poprzednie zabiegi in vitro byly nieudane? Zarodki przestaly sie rozwijac juz przed transferem, czy dopiero pozniej cos zaczelo sie zle dziac?
-
nick nieaktualnyAnna255 wrote:Byc moze ta terapeutka nie byla taka z powolania, moze nie czulas, ze chcialabys sie przed nia otworzyc, porozmawiac o tym co bylo... moze to z jej strony bylo takie wlasnie na sile, wyciaganie informacji od kogos i suche analizowanie faktow. Moze to wyczulas, dlatego te spotkania nic nowego u Ciebie nie wniosly.
Tu masz rację, wszystko było ok, aż do momentu, kiedy na siłę próbowała mi wmówić, że zarodki to są już dzieci. I za każdym razem nieudanego transferu, ba czy nawet co miesiąc gdy przyjdzie @ to należy je opłakiwać, nadawać im imiona, chodzić na cmentarz na grób nienarodzonych dzieci i palić znicze. Nawet sadzić roślinki, nazwać je tymi imionami i pielęgnować. Sorry, ale ja się w takie rzeczy nie bawię,a tym bardziej nie lubię, gdy mi ktoś wciska kit. Jeżeli sama w takie coś wierzy - ok, ale niech innym na siłę nie wciska swojej ideologii.
Też się zawiodłam, bo miałam wyobrażenie, że taka terapeutka to powinna być trochę może i przyjaciółką....Było, minęło, ważne że w rezultacie wizyty jakoś tam pomogło.
[/QUOTE]tez doroslam i wiele spraw zaczelam rozumiec.... Teraz ojciec stara sie chyba nadrabiac te lata. [/QUOTE]
Może właśnie trzeba czasami do pewnych spraw dojrzeć, dorosnąć. Z drugiej strony, człowiek często patrząc z perspektywy czasu trochę inaczej wszystko widzi. Nawet próbuje usprawiedliwiać zachowanie innych. Może Twój ojciec też zrozumiał swoje błędy i dlatego się zmienił. Szkoda tylko, że musieliście z bratem przez to wszystko przejść.
[/QUOTE]14 sztuk zwierzakow? hehe ale mnie zaskoczylas, chyba nie znam takiej osoby co ma tyle zwierzaczkow, pochwal sie jakie masz my ostatnio kupilismy psa, mniej samotna sie przez to czuje, troche jest jak dziecko, bo wiadomo opieki wymaga jak to zwierze, moge troche uczuc na kochanego psiaka przelewac... [/QUOTE]
Tak, 14 to jest uproszczona wersja
Praktycznie każdy z moich zwierzaków ma jakąś historię.
Mam 4 koty, 2 psy, 2 kanarki, 4 amadyny zebrowate, 4 perliczki, kilka ulubionych oswojonych kurek U sąsiada są też dwa konie, które codziennie muszę głaskać Jak sąsiad sprzeda źrebaka to chyba ogłoszę tydzień żałoby
Ahhh, o moich zwierzakach to mogłabym całe książki pisać
To są moje dzieciaki Jak jeszcze miałam tylko dwa koty, to gdy co drugi tydzień jeździliśmy na weekend do teściów, to oczywiście kociaki jechały z nami. Inni jeżdżą z dziećmi a ja z kotami, a co!!
[/QUOTE]rozmawialas z mama o tym, powiedzialas jej, ze to cie wtedy zabolalo i pamietasz to do dzis?[/QUOTE]
Nie ma szans. Ona twierdzi, że nic takiego nie pamięta
[/QUOTE], wiec chciala jak najlepiej dla nas... ale wypomnialam jej to nieraz... ja ogolnie jestem taka, ze czesto mowie cos wprost, co mysle, czasem zaluje, ze nie ugryze sie w jezyk, ale czesto czlowiek az sie prosi by mu to wygarnac. Moze z wiekiem zlagodnieje A Ty masz podobnie, z tego co piszesz, wiec widzisz, to zycie nas uczy tego, bysmy takie wlasnie byly, by jakos w nim funkcjonowac...[/QUOTE]
Twoja mama robiła to po prostu z miłości dla Was, w dobrzej wierze. Tak najprościej przesadzić. Podejrzewam, że my, jeżeli uda nam się w końcu zajść, to też będziemy się trząść nad dzieckiem, rozpieszczać itd......Założę się nawet o to
Tak, tak, czasami trzeba by było się ugryźć w język, ale, tak, jak piszesz, niektórzy sami się o to proszą Ja już dawno zauważyłam, że jeżeli wygarnę co mi leży na duszy, a nie trzymam tego w sobie, to potem lepiej się czuję. Oczywiście mam trochę wyrzuty sumienia, a potem i tak przeważnie dochodzę do wniosku, że i tak się należało
[/QUOTE]ps fajnie ze na forum mozna poznac tak fajne osoby do rozmow, naprawde to doceniam kazdego dnia na dzien dzisiejszy nie wyobrazam sobie zycia bez ovufriend, bo jak sie nie ma komu wyzalic, to chociaz tutaj zawsze znajdzie sie ktos, kto nas wyslucha... malo tego ktos, kto czasem znajduje sie w tym samym momencie zycia co my [/QUOTE]
Ta, zgadzam się. Tutaj można się wygadać i zostać wysłuchanym. Z facetem nie da się tak pogadać. Różnica planet Ja nie mam żadnej koleżanki, czy przyjaciółki w życiu realnym, ale za to znalazłam w świecie wirtualnym Bardzo sobie cenie te nasze "pogaduchy". Dziękuję z całego serca
[/QUOTE]Amelcia - a przypomnij mi, bo juz nie pamietam albo nie pisalas, dlaczego Twoje poprzednie zabiegi in vitro byly nieudane? Zarodki przestaly sie rozwijac juz przed transferem, czy dopiero pozniej cos zaczelo sie zle dziac?[/QUOTE]
Nie pisałam. Ale wygląda to tak, że wszystko jest ok. Stymulacja książkowo, duża ilość pęcherzyków, dosyć sporo się zapładnia, zarodki ponoć są bardzo dobrej jakości, ładnie się rozwijają i na tym koniec. Transfer - a po dwóch tygodniach okazuje się, że nic z tego. Po prostu zarodki się nie zagnieżdżają. Lekarz mówi, że tego się "nie da naprawić", trzeba próbować, może się uda wreszcie. -
nick nieaktualnyvanessa wrote:Jeżeli chodzi Ci o in vitro to MY TEGO NIE CHCEMY. Po prostu NIE temat nie podlega dyskusji i tyle. A po za tym nawet jeżeli ktoś będąc w naszym przypadku zdecydował by sie na ten krok to jest skazany na niepowodzenie bo w takiej sytuacji jak moja zarodek jest na wstepie atakowany jak ciało obce więc tylko odpowiednie leczenie może pomóc, ale to sa ogromne koszta.
Vanessa
Ok rozumiem, sorry za pytanie, mea culpa, mea maxima culpa -
nick nieaktualnyhaha Amelcia, nie dziwie Ci sie ze z odp zwlekalas do wieczora, skoro az tyle pytan Tobie zadalam... dopiero po ogromie odp zobaczylam ile informacji naraz chcialam z Ciebie wycisnac haha
wiesz no ja rozumiem spotkanie z terapeuta wlasnie jako rozmowe z kims, kto bierze nas na powaznie i traktuje jak przyjaciela, a nie probuje zrobic z nas "dziwakow" bo po takich przejsciach jak Ty babka zacheca Cie do sadzenia roslinek i nazywac je imionami - po takiej sugesti - nie wiem czy nie wybuchlabym jej smiechem prosto w twarz, bo mozliwe, ze taka wlasnie bylaby moja reakcja... no kurde bez jaj... poza tym kolejna sprawa - oplakiwanie i chodzenie na groby dzieci nienarodzonych - moze niektorym pomaga sie wyciszyc, ale znajac siebie, wiem, ze takie wyjscia jedynie by mnie przygnebialy, wiec malo optymistyczne rozwiazanie. Pomijajac nieplodnosc, jak sie ma jakies problemy wewnetrzne, psychologowie czesto zachecaja ludzi do wyrzucenia z siebie emocji poprzez napisanie listu (np do danej osoby na ktora jestesmy zli i mamy do niej zal, a nie mamy z nia kontaktu, badz nie chcemy by o tym wszystkim wiedziala, to tu mozemy wyrzucic z siebie zle emocje, jest to wtedy dla mnie zrozumiala ekspresja uczuc) mysle, ze to juz byloby dla nas bardziej pomocne. Aktualnie prowadzimy rozmowy na forum, ktore duzo nam daja, dzieki temu troche to wszystko z nas schodzi... pamietam jeszcze jak bylam nastolatka i pisalam pamietnik, wpisy codzienne, badz co kilka dni - super sprawa w okresie dojrzewania, gdy ma sie wtedy tyle problemow na glowie potem gdy juz stalam sie wg siebie bardziej dorosla, spalilam wszystkie zeszyty w piecu, a za kilka lat jak tak sobie pomyslalam, to stwierdzilam, ze dzieki temu przelewaniu na papier tego co mysle, bylo mi lzej. Jednak potem stwierdzilam, ze nie bede tego kontynuowac, bo jeszcze by ktos przeczytal, a po co im ta widza na moj temat Ktos tez kiedys powiedzial, ze gdyby kazdy z nas mial na swiecie choc jednego bliskiego przyjaciela - psychologowie nie mieliby pracy mysle, ze cos w tym jest.... wiadomo specjalisci moze bardziej potrafia wypowiedziec cos na glos i zdefioniowac problem, ale czasem wystarczy tylko kogos po prostu wysluchac... no dobra koniec juz z tymi sentymentami - musze byc twarda, a nie tu sie rozklejac
wow - tyle zwierzatek - prawdziwy zwierzyniec az normalnie sprawdzilam, co to sa te amadyny zebrowate, bo cholerka, po nazwie nic mi to nie mowilo, a to ptaszki hehe jesli chodzi o konie - zawsze chcialam sie wybrac do stadniny i na nich pojezdzic, ale nigdy jakos nie bylo okazji. Jeszcze wszystko przede mna ale lubie konie...
jesli chodzi o Twoja mame - mysle, ze mimo wszystko, jesli nawet chcialas z nia o tym pogadac, jesli nawet tego nie pamieta, mogla chociaz powiedziec "przepraszam" moze wtedy byloby ci lzej...
no i na koniec o in vitro - lekarze powinni wiec sie dowiedziec, dlaczego dalej ciaza sie nie rozwija, tak samo jak z naturalnych poczec lekarze rozkminiaja co moze byc przyczyna - robia wiec pozniej badania genetyczne i inne szczegolowe, mialas cos juz badane w tym kierunku, skoro na poczatku jest ok, a tylko ten pozniejszy etap rozwoju zarodka zostaje zahamowany? gdzies musi lezec przyczyna, nie wierze, ze wszystko jest ok i ze tego "nie da sie naprawic"! Tym bardziej, ze tyle razy juz probowaliscie z tym in vitro... co innego jakby zarodki sie nie rozwijaly juz na wstepie, a tu wszystko jest ok, tylko potem jest jakas blokada
potem wejdzie ktos na forum, spojrzy na ten watek i pomysli - no no ludzie listy pisza hehe ale bynajmniej jest o czym poczytac hehe Pozdrawiam serdecznie -
nick nieaktualnyNo tak, ja się też nieźle rozpisałam
Odnośnie nie rozwijania się zarodków, a raczej problemów z ich, zagnieżdżaniem, to już poruszałam tą kwestię z lekarzem. To jest chyba jeszcze ta dziedzina wiedzy, której nikt nie zdołał poznać. Będę w grudniu, to postaram się znów poruszyć tą kwestię.
Odnośnie zwierzątek, to konie są moim ukrytym pragnieniem
Zawsze chciałam mieć konia, jak byłam mała, to nigdy nie przepuściłam okazji żeby się na jakiegoś wdrapać Przeważnie jeździłam na oklep, trzymając się rozwianej grzywy Moim marzeniem jest jazda w siodle, ah! Muszę się niestety ograniczyć tylko do rozpieszczania głaskaniem i czochraniem
Etap pamiętnika też przechodziłam, wersja papierowa, później wersja komputerowa... Właśnie, chyba jeszcze go gdzieś mam w komputerze. Muszę w takim razie oderwać się od laptopa i pognać do komputera, póki pamiętam i wykasować, bo jak ktoś znajdzie, to wtopa na całej linii
Pędzę.....
Papa
-
nick nieaktualny
-
Dziewczyny piszecie jak szalone:) ale to fajnie jest z kim popisac bo wiadomo w zyciu nie bardzo jest z kim pogadac oprócz mężów którzy też to wszystko przeżywają. Ja jestem o tyle w komfortowej sytuacji, że moja mama jest moją przyjaciółką i z nia rozmawiam praktycznie o wszystkim wie jaki mamy problem wie jakie etapy przechodzimy ale wiadomo nie chce też jej tym zamartwiać i opowiadać ze szczegółami.
Wczoraj miałam jakiś gorszy dzień ale dziś poszłam na siłownię i czuję się 100 razy lepiej. W końcu się zmotywowałam mąz namawiąl mnie od roku a ja zawsze się leniłam nie wiedziałam, że to tak dobrze na mnie zadziała
Amelcia dla mnie gadanie "że się nie da" to jakaś paranoja najlepiej, żebyście płacili za in vitro i może się uda. Aj ci lekarze to tragedia ja to jestem powiem wam szczerze tak cięta na lekarzy, że nie wiem.
Człowiek młody to nie chcą leczyć bo może się jeszcze uda przecież młody mija 30 to już za stary i tylko in vitro ehhAnna255 lubi tę wiadomość
starania od lutego 2011
6 lekarzy żadnej konkretnej diagnozy
Czerwiec 2015 - naprotechnologia
Grudzień 2015 - laparoskopia (PCO, endo, naprawa źle zbudowanej macicy)
WALCZYMY !! -
nick nieaktualnyana90 - nie ma różnicy czy płacimy, czy nie. Na pytania, dlaczego tak jest, że się nie zagnieżdżają, pomimo wszystkich najlepszych parametrów lekarze nie potrafią odpowiedzieć. Patrzą tylko na te wszystkie moje badania jak sroki w kość i wzruszają ramionami. Miałam już nawet nacinane otoczki zarodków, żeby im umożliwić implantację, ale też to nic nie dało.
Mój sposób na gorsze dni, to dłuuugi spacer z psami. A, że tempo mamy zawsze zabójcze, to organizm nieźle się dotleni i popracuje. Wysiłek pomaga, to fakt -
Amelcia a to nie wiedziałam może faktycznie medycyna nie zna odpowiedzi na wszystko
starania od lutego 2011
6 lekarzy żadnej konkretnej diagnozy
Czerwiec 2015 - naprotechnologia
Grudzień 2015 - laparoskopia (PCO, endo, naprawa źle zbudowanej macicy)
WALCZYMY !! -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyana90 - tez zawsze po wysilku fizycznym lepiej sie czuje, ale motywacji do cwiczen nie mam zadnej, zwykle po pracy siedze i nic nie robie
Amelcia - no pewnie, ze lekarze traktuja nas czesto jak kroliki doswiadczalne powiem ci, ze caly czas zachodze w glowe, co moze byc przyczyna tego, ze dobrze rokujacy zarodek dalej sie nie chce rozwijac... jak znajde chwilke, to napewno o tym poczytam... -
nick nieaktualnyJa wiedzę scedowałam na lekarzy, bo nawet jeżeli się im coś zasugeruje, to się obrażają :)Zaraz patrzą na człowieka jak na intruza.
Moja szwagierka jest lekarzem i zawsze mówi, że to ona skończyła 5 lat medycyny i ona się zna. Podtekst jest jasny - reszta to matoły:)
Dzięki za zainteresowanie, bardzo chętnie się czegoś nowego dowiem
Anna255 lubi tę wiadomość
-
hej. a ja przyszłam ponudzić! no bo znów sie dowiedziałąm ze nie-staraczce sie udało!!! ona 33, on 36- na razie nie chcą dzieci, w sumie to juz za pożno. i co, jest w ciązy! dziewczyny, czemu tak jest?
leczenie jest drogie, nie ma co tu duzo gadać. dochodowy interes. moja kolezanka mowiła mi ostatnio ze wpompowali 10 tys w lecznie, jemu sie pogorszyło i dalej stoją w tym samym punkcie. do tego budowa domu i kredyt na karku. nie, no super. myślą o adopcji. mowiłam jej zeby sie nie poddawac, ze to, ze pogarsza sie czasem oznacza przyszły progres. no ale mówi ze juz nie ma sił.3x IUI- ☹️
2016 - syn
11.2020 crio - negatywny
12.2020 crio- negatywny
Cdn... -
nick nieaktualnyNadzieja87, ja w sumie jestem na poczatku leczenia nieplodnosci, bo nie mialam jeszcze ani inseminacji, ani in vitro (choc z pco to bardzo mozliwe, ze predzej takim sposobem by wyszlo niz naturalnie) ale jakos gdzies tam w srodku mam takie cos, ze byc moze jak juz medycyna zawiedzie, bede musiala nastawic sie na zmiane sposobu myslenia, ze normalna rodzina to nie tylko sztywny schemat: rodzice + dzieci, a zaczac myslec, ze jesli nawet dziecka nie ma, to wcale nie znaczy, ze przegralam wlasne zycie... nie chce byc zgorzkniala potem, gdy inni wokol beda szczesliwi, a ja bede jak wyrzutek, bo nie mam potomstwa... mysle, ze kolejne 2 lata sa dla mnie decydujace...
-
nick nieaktualnyNadzieja87 - ja sobie bardzo często też zadaje to pytanie! Gdzie jest sprawiedliwość na tym świecie, pytam!!!!!
Moja sąsiadka, rok ode mnie młodsza, miała wpadkę, której nadała imię Julka. Spotykała się z żonatym facetem, zabezpieczała się, bo nie chciała dziecka - i co - i ma już trzyletnią córkę. A my chcemy, staramy się - i co - i przysłowiowe g... I można nawet stawać na rzęsach a dziecka jak nie było tak nie ma. A taka wszystko robi, żeby nie zajść i zachodzi. Żądam sprawiedliwości!!!!!!!
Ja mam też dzisiaj trochę gorszy nastrój - wielkimi krokami nadchodzi @
Ciekawe bo mnie czeka @ a to mój chłop był dzisiaj nieznośny jak baba:)
Dla poprawy nastroju pięknie wysprzątałam dziś sypialnię
Nadzieja87 lubi tę wiadomość
-
Anna piękne słowa ja też staram się nastawiać ze ja i mój mąż nawet jak juz zawsze będziemy tylko we 2 to zawsze będziemy tak szczęśliwi i nie pozwolimy żeby starania czy brak dziecka sprawiły że nasze życie będzie mniej wartościowe
Teraz tez jest nam ciężko jednej strony realizujemy nasze marzenie - budujemy dom a z drugiej teraz na etapie projektowania kiedy trzeba zakładać ile pokoi dla dzieci pobudowac to jest mi przykro bo nie wiem czy te pokoje nie zostaną puste
Cały czas jednak staram się nie tracić nadziei.
Dziś dowiedziałam się że nasi znajomi zaszli po 6 latach naturalnie kiedy pogodzili się z faktem że nie będą mieli dzieci. Ja puki wiem ze nie zrobiłam wszystkiego nie nam zamiaru się z tym godzićAnna255, olala35 lubią tę wiadomość
starania od lutego 2011
6 lekarzy żadnej konkretnej diagnozy
Czerwiec 2015 - naprotechnologia
Grudzień 2015 - laparoskopia (PCO, endo, naprawa źle zbudowanej macicy)
WALCZYMY !! -
Ja tez żądam sprawiedliwości!
też jestem przed @ i mam beczacy nastrój. Jeszcze teściowie mnie dobili bo wybierają sie na bal-teść wszystko zorganizował a my co-będziemy siedziec w chałupie. Ja na mojego nie mam co liczyć,nie potrafi zorganizowac takiej niespodzianki. Nawet nie wiecie jaka mam ochotę spędzić jakis romantyczny weekend... No ale to tylko marzenia. Do marzeń ostatnio w ogóle jestem przyzwyczajona bo tylko nimi żyje... Uff,podly nastrój mam.3x IUI- ☹️
2016 - syn
11.2020 crio - negatywny
12.2020 crio- negatywny
Cdn... -
nick nieaktualnyhehe Amelcia - oj tak, faceci nieraz sa gorsi niz kobiety, co smieszniejsze nawet sobie z tego sprawy nie zdaja... tak samo jest z plotkowaniem - niby tylko babki to robia - a oni co? czasem jeszcze gorsi, tyle sie nieraz nasluchalam, ze masakra Nie bede wam na sile poprawiac nastroju, bo pewnie niedlugo mnie tez taki nastroj dopadnie, gdy @ zawita... musi samo przejsc mi w pracy dzis tez kolezanka mlodsza mowi, ze ma na jednym jajniku pco, jej znajoma z polski tez to ma, a ja jej mowie - a owulacje masz? a ona, ze nie wie... uprzedzilam ja ze moze miec problem z zajsciem, mowi, ze to wie... a ja jej mowie, no kurde tylko czemu mi sie ta choroba przyplatala, a ona do mnie - a czemu mi? no i widzicie, nie ma cholera odp na te pytania. Jednym dane drugim nie - szlag by to trafil, bo zeby jeszcze sie na innych plaszczyznach w zyciu zarabiscie wiodlo, to rozumialabym ta nieplodnosc bardziej, tak jak sie mowi, kto ma szczescie w kartach, ten nie ma w milosci i na odwrot... a tu wychodzi na to, ze niewiele rzeczy w moim zyciu uklada sie tak, jakbym tego chciala... to chociaz tutaj mogloby sie cos dobrego wydarzyc. Ostatnio rozmawialam z moja mama na skype i z babcia akurat byla, babcia sie pyta kiedy wnuczek bedzie, ja mowie ze u mnie to sie nie doczeka tak zartem powiedzialam, moja kuzynka ma juz dziecko to mowie jej, ze juz ma wnuczke, a ona ze chce wnuczka ode mnie hehe ah ta babcia... no i po tym zapytalam sie mojej mamy - a ty mamo jakbys sie czula jakbys nigdy nie byla babcia? a ona - ze czy bede miala czy nie, to moja decyzja bo tak i tak bedzie dobrze, byle bym tylko byla szczesliwa. Dobrze, ze chociaz ona mnie nie cisnie... bo ojciec gadal mi o tym ze chce byc dziadkiem juz jak skonczylam 18 lat - heh wiadomo, probujemy po cichu, ale tak chcialam sie jej zapytac, co o tym mysli...
Kurde babcia mi opowiadala, ze jej rodzice po slubie jakos z rok byli i nie mogli miec dziecka (pewnie blokada psychiczna) a potem jak juz prababka zaszla, to jedno po drugim, w tym blizniaki tez byly (moja babcia) hehe albo tez mi mowila, ze do niej tylko raz "przyszedl" (ojciec mojej mamy, z ktorym moja babcia i tak potem nie byla, bo sie okazalo, ze jeszcze jedna babka jest z nim w ciazy) i od razu w ciaze zaszla... tak szybko sie to stalo. I taka to historia. Ja az uwierzyc nie moge w to, ze tak szybko mozna zajsc, dla mnie to czarna magia i cos nieosiagalnego wspieram was dziewczyny i mam nadzieje, ze nie zanudzilam was swoimi opowiesciami... spokojnej nockiWiadomość wyedytowana przez autora: 26 listopada 2014, 22:11