Ciężarne '86
-
WIADOMOŚĆ
-
Szpilka ja sylwester na rynku w Krakowie i jak mnie jakas piosenka poderwala do tanca to sie w pizamie najmniej kobiecej i eleganckiej jakas posiadam, na kolanach uginalam majac nadzieje ze dziecko zechce wylezc moze latwiej. No ale nic. Pol godziny po polnocy to juz w lozku, maz zasnal w 2 sekundy jak tylko glowe do poduszki przylozyl, ja niewiele pozniej. A, i cala butelke szampana bezalkoholowego wydoilam, maz sie smial czy czasem nie mam kaca dzisiaj Kaca nie, ale zgaga w oncy byla bo to slodkie jak nei wiem.
A jak reszta? -
Dziewczyny, czytam Was regularnie, ale na pisanie nie mam juz tak wiele czasu. Dzis korzystam bo Maly upodobal sobie lezenie u taty na brzuchu.
My Sylwestra spedzilismy na kanapie, od kiedy Borys jest z nami kazda noc jest szampanska heh
Powoli przyzwyczajam się do nowej roli. Maluch jest kochany, nie płacze dużo, ale od narodzin mylił dzień z nocą. Pierwsze doby były trudne. Lezalam na sali dwuosobowej,ale przez pierwsza noc i dzień byliśmy sami, w drugiej dobie leżała na sali mama z dzieckiem które było naświetlane od zoltaczki, trzecia doba znowu my sami. Ta druga była najgorsza. Ta lampa od żółtaczki robi straszny hałas i dodatkowo grzeje. Mojemu synkowi bardzo to w nocy przeszkadzało. Nie mógł spać, był przegrzany i ciągle płakał. W sumie to nie spałam w ogóle będąc w szpitalu, ale ta jedna noc była okropna. Widziałam jak się męczy i nie potrafiłam mu pomóc. Do domu wyszliśmy w wigilię po południu. Normalnie powinniśmy zostać jeden dzień dłużej ze względu na badanie krwi robione po skończonej 3 dobie na fenyloketonurie. Z racji ze mały urodził się o godz.21 to musielibyśmy spędzić całą wigilię w szpitalu i wyjsc dopiero po południu w Boże Narodzenie. Pozwolono nam jednak wyjść bo synek przybieral na wadze, nie bylo problemów z karmieniem i ze mną też wszystko było dobrze. Na pobranie krwi poszliśmy w piątek rano.
Sam poród był nieco stresujący. Skurcze zaczęły się o 2 w nocy w niedzielę 21 grudnia. Początkowo co 10 min, nad ranem były już co 7/5 min. Wzięłam prysznic i nic nie pomogło. Bóle miałam silne krzyżowe, nie byłam w stanie leżeć, chodząc było lżej. O 10 byłam na porodówce i podłączono mnie pod ktg. Skurcze byly na poziomie 20 czyli żadne, pojawiło się kilka mocniejszych ale nieregularnych. To było frustrujace bo ja ciągle cierpialam z bólu. Zbadano mnie, okazało się że mam 2cm rozwarcia, zrobiono usg które pokazało że mam mało wód plodowych, a wody mi wcale nie odeszły i raczej bym tego nie przegapila. Odeslano mnie do domu i powiedziano zebym wróciła za 3 godziny. W domu dalej skrecalam sie z bólu. O 14 podpieto mnie znowu pod ktg i znowu prawie płaski wykres. Prawdopodobnie przez to że były to bóle krzyżowe. Rozwarcie było już na 3 cm. Najgorsze bylo to, ze w trakcie skurczów tętno dziecka spadało. Po telefonie do mojej ginekolog padła decyzja że zostaję i rodze. Był to dzień terminu. Położna powiedziała że w takim przypadku podadza mi oksytocyne aby wspomóc poród i urodzić naturalnie, ale jeśli tętno nadal będzie spadać to czeka mnie cc. Jej zdaniem były małe szanse na poród sn. Podano mi kroplowke, po godzinie rozwarcie było na 4,5 cm. Położna chciała przebić wody, ale okazało się że tam już nic nie ma. Wyczula tylko główkę. Po teście okazało się że wody byly w sluzie, czyli musialy się saczyc. Po kroplowce rozwarcie postepowalo i przy 5cm 17.30 dostalam epidural. Wszystko odeszlo czułam się świetnie, dostawalam tez glukoze dozylnie. Wspaniałą wiadomością było to ze po oksytocynie, kiedy skurcze wzrosly dziecko zaczelo reagowac prawidlowo i tetno bylo idealne. Wszyscy byli zdziwieni ze tak sie stalo, ale mi ulzylo bo wiedzialam ze nie bedzie cc. Po 20 zaczelam odczuwać skurcze parte, zadzwoniono po moja ginekolog, o 21 byłam na fotelu, kilka razy parlam, nie pamiętam ile, ale główka nie chciała przejść więc nacięcie. O 21.11 dziecko było na świecie jak już lekarz skończył ze mną, położna z synkiem, wróciliśmy na salę i tam położna od laktacji zgasila światło i mówiąc szeptem do mnie i dziecka pomagała w pierwszym kp. Było to niezwykle przyjemne i uspokajające dla mnie i dziecka. Mały szybko załapał o co chodzi później przewieziono nas na oddział poporodowy.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z opieki w szpitalu w trakcie porodu i po. Mimo stresu na początku bardzo dobrze wspominam poród. nie tylko maluch mial opiekę, ale i ja. Przychodził nawet fizjoterapeuta aby pokazać mi ćwiczenia które pomogą mi wrocic do formy i narzadom na swoje miejsce.
Jestem szczęśliwą mamą
Ida, gosia86 lubią tę wiadomość
-
No więc i ja się witam w tym ważnym dla mnie 2015 roku!
U nas wszystko ok, wczoraj zaczęłam III trymestr, jestem w trakcie 28 tygodnia, czyli to już 7 miesiąc Niesamowite, naprawdę...
Nadal boli mnie spojenie. W poniedziałek wizyta, mam nadzieję na jakąś poradę w związku z tym.
Trochę zmartwiła mnie wiadomość, że wyniki glukozy (ten pierwszy pomiar) nie jest taki dobry, bo przekracza normę i jest to już wskazanie do dalszej diagnostyki. No nic, zobaczymy. Mam nadzieję, że cukrzyca mnie ominie, bo nie wyobrażam sobie przechodzić na tą drakońską dietę! Zobaczymy, co lekarz powie.
A sylwestra spędziliśmy tylko we dwoje, tak jak chcieliśmy. Wiecznie bywaliśmy gdzieś u kogoś - a to impreza, a to bal, a to domówka. A teraz zupełnie nie mieliśmy ochoty. Były orzechowe chrupki, lemoniada domowej roboty i filmy A i tak poszliśmy spać po 3
Martyna - fajnie, że opisałaś poród. Z tego co piszesz da się przeżyć, mimo stresu czy bólu. A powiedz, epidural utrzymywał się do końca, czy puścił po jakimś czasie? Czułaś nacięcie?
-
Epidural trzymał do końca, ale po 2h od podania wstrzyknelam sobie drugą dawkę, miałam założoną pompę i mogłam go sobie dawkowac. Anestezjolog powiedział że jedna dawka średnio znieczula na 2/3godziny, jak będę czuła ból to mogę zwiększyć dawkę wciskając przycisk, ale żebym nie robiła tego przed samym porodem bo nie poczuje skurczów partych. Tak to wyglądało w moim szpitalu, nie wiem jak jest w pl.
Nacięcia nie czułam w ogóle, poczułam jedynie spływająca struzke krwi. Później w trakcie zszywania też nie bolało, czułam już coś, ale dałam radę znieść ten ból. Pytano czy chcę dodatkowe znieczulenie do szycia, ale odmówiłam. Godzinę po porodzie już wstałam do toalety. Zadnych zwrotów głowy ani uczucia sztywnych nóg.
Gdybym kiedyś znowu rodzila to też ze znieczuleniem. Nie ma czego się obawiać, wklucie nic nie boli, wcześniej skóra jest znueczulana a dopiero potem wklucie w kręgosłup. Jak lekarz wpuścił epidural poczułam jakby wstrząs elektryczny rozchodzacy sie po kregoslupie, ale to nie bolało, raczaj laskotalo.
Jak urodziłam synka poczułam taką ulgę i szczęście że powiedziałam ze teraz to mo to mogę zrobić to kolejny raz heh
Dziewczyny to jest magiczny moment. Nie bójcie sięIda, Anielle, szpilka, gosia86 lubią tę wiadomość
-
Martynaaa jak milo Cie czytac. Dzieki za szczegolowa relacje, troche mnie uspokoila. Cudownie ze wszystko dobrze sie skonczylo, pomimo ze nie wszystko bylo takie proste. Ale najwazniesza jest ta nagroda pozniej. Tak wlasnie mowia wszystkie mamy, ze po tym jak dostaje sie tego malego czlowieczka w ramiona to wszystko inne przestaje miec znaczenie. Jejku, az sie wzruszylam, ale ostatnio o to u mnie nie trudno.
Ja wlasnie gdzies w glowie mam stracha ze tez mam malo wod, albo ze mi sie wysaczyly jakos po drodze. Mam nadzieje ze mi sie tylko zdaje.
Ida tu we Francji tez wstrzykuja sie w kregoslup i od niego idzie rureczka i rodzaca sobie dawkuje jak juz sie konczy dzialanie. Ale w Polsce chyba wlasnie jest troszke inaczej. Moze Kora napisze bo chyba miala znieczulenie z tego co kojarze.
Jejku ja sie juz nie moge doczekac. Dzisiaj bylismy z mezem na 5 kilometrowym spacerze, juz nie wiem co robic zeby pobudzic akcje, chyba nic sie nie da zrobic, samo sie zacznie. Skurczy zadnych jeszcze nie czuje, ale pocieszajace jest ze moga nadejsc znienacka.
Jak to moja przyjaciolka ostatnio mi napisala "porod i sraczka przychodza znienacka"
Martynaaa ucaluj od Nas Boryskagosia86, Martynaaa lubią tę wiadomość
-
Z tego co się orientuję, to u nas w Polsce nie ma takiego dawkowania sobie znieczulenia. Dają jedną szprycę i tyle, jak starczy do końca to mamy szczęście, jak nie to trudno i męcz się dalej sama... I to mnie wkurza najbardziej, bo może się okazać, że tak naprawdę to znieczulenie to o kant d*** roztrzaskać, bo w najbardziej oczekiwanym momencie przestanie działać. No ale dziewczyny dajecie nadzieję, naprawdę
-
Ida trzeba byc dobrej mysli, starczy znieczulenia. Podobno rozwieranie jest najbolesniejsze wiec na ta faze napewno znieczulenie zadziala. Faza parcia jest uwazana przez rodzace za "najprzyjemniejsza" (no zobaczymy jak to bedzie) wiec jesli na ta faze znieczulenie bedzie sie konczylo to moze jeszcze da sie przezyc. Inaczej, napewno da sie przezyc! Matko jak mi teraz potrzeba pozytywnych mysli, stresuje sie. 5 kilometrowy spacer wczoraj nie zadzialal. No, bolal mnie w nocy krzyz i pachwiny, moze chociaz dzidzius sie tym spacerem wstawia w kanal jak trzeba.
Ida lubi tę wiadomość
-
Anielle, masz rację. Trzeba być dobrej myśl. Niedługo zaczynamy z mężem szkołę rodzenia i mam nadzieję na rozszerzenie swoich wiadomości na ten temat, a co za tym idzie uspokojenie siebie.
A na Ciebie już niedługo przyjdzie czas Na kiedy miałaś termin?
Lady Savage - pamiętam jak byłam na Twoim etapie i też wydawało mi się, że jeszcze tyyyyyle czasu do porodu. A teraz zostało mi równe 3 miesiące. Spokojnie, wszystko musi przyjść samo. Ciąża jest tak "wymyślona", by przejść przez wszystkie etapy - Pierwszy trymestr i strach, niedowierzanie, oswajanie się, często złe samopoczucie. Drugi trymestr to ulga i czas na uporządkowanie swoim myśli, cieszenie się ciążą, pewnie pierwsze zakupy, ale i zazwyczaj normalne funkcjonowanie. No i trzecia część to już takie konkretne oczekiwanie i zapinanie wszystkiego na ostatni guzik. Tak myślę, bo przeszłam przez dwa trymestry i właśnie zaczynam trzeci Także myślę, że dobrze, że to tyle trwa, każda kobieta zdąży się przygotować odpowiednio, niezależnie od tego jak bardzo wcześniej pragnęła dziecka. To mimo wszystko nowa sytuacja, pewien szok dla organizmu i rewolucja w życiu. Dobrze jest się na to przygotowaćWiadomość wyedytowana przez autora: 2 stycznia 2015, 11:00
gosia86 lubi tę wiadomość
-
Ida gratuluję wejścia w III trymestr
Mi się najbardziej dłużyło do pierwszej połowy
Gdy minęły te magiczne 140 dni to czuję jakby ktoś przyspieszył czas i leci teraz z górki
Obecnie jestem na etapie rozterek czy dobra będzie ze mnie matka, że już nigdy nic nie będzie takie samo i czuję się w tym wszystkim taka zagubionaIda lubi tę wiadomość
-
Ida ja termin mam na srode 7 stycznia, wiec jeszcze nie przenosilam i teoretycznie mam czas. Ale juz sie bardzo niecierpliwie, chcialabym zeby sie do niedzieli cos zadzialalo bo maz ma wolny dlugi weekend i jest pod reka jakby co. A tak to czasem zalezy od tego gdzie pracuje zajmuje mu nawet godzine powrot do domu plus jeszcze trzeba liczyc pol godzinki do szpitala i pomimo ze wiem ze pierwsze porody trwaja z reguly dlugo to czulabym sie pewniej jakbysmy mogli w razie czego szybko razem pojechac.
A ciaza mi sie na poczatku wydawala strasznie dluga. Przeciez 9 miesiecy to prawie rok czasu! Ale natura to faktycznie dobrze wymyslila, czlowiek ma czas zeby sie ze wszystkim oswoic, przejsc przez rozne etapy, i pod koniec juz nie moze sie doczekac rozwiazania.Ida, gosia86 lubią tę wiadomość
-
Lady Savage wrote:Ida na dzidziusia to jestem gotowa już od dawna, raczej powiem że strach, żeby dotrwać do 2 trymetru, żeby tego dzidzię nie zgubić
-
Potwierdzam, faza parcia jest najprzyjemniejsza, odczuwalam ulgę że to już, ze synek będzie zaraz ze mną. Znieczulenie nie działało już w pełni, ale nie kojarzę tego momentu jako bolesny. Rozwieranie boli bardzo,sam poród jest niezwykłym przeżyciem, nawet nie potrafię nazwać tych wszystkich emocji jakie się w tym momencie kumulują.
Ja też dopiero w 3 trymestrze zaczęłam oswajac się z myślą o porodzie, też się bałam. W 2 trymestrze nawet nie chciałam o tym myśleć, twierdziłam że jeszcze będzie na to czas. I był, właśnie od 7 mc, dużo pewności dała mi szkoła rodzenia, czytanie poradników, dobre słowo od koleżanek mam które opisywały poród jako coś niezwykłego. Bądźcie dobrej myśli i nie traccie optymizmu. Mój poród przysporzyl mi i mężowi mnóstwo stresu, ale ciągle zachowywalismy spokój i wierzyliśmy że będzie dobrze i tak też się stało. Jestem pewna, że dacie radę i za niedługo będziemy tu czytać kolejne relacje z porodów które zakończą się szczęśliwie
Pisalyscie o ubrankach, ja jako mama prawie dwutygodniowego malucha, mogę powiedzieć że ubranek nigdy za wiele chyba że będziecie robić pranie codziennie.
Anielle, doskonale rozumiem że czulabys się bezpiecznie gdyby mąż był blisko jak poród się zacznie. U mnie to też była kwestia ponad godziny zanim by dojechal z pracy. Na szczęście synek zdecydował urodzić się w drugi dzień urlopu taty i jesteśmy we troje od tamtego momentu az do następnej niedzieli.Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 stycznia 2015, 12:18
Ida lubi tę wiadomość
-
Lady Savage wrote:Dziewczyny od którego tyg jest bezpiecznie ? jeśli chodzi o poronienia
Zobaczysz, później będziesz czekać na pozytywną genetykę, na połówkowe, na granicę przeżywalności płodu. Zawsze jest coś o co "trzeba" się pomartwić -
Ida wrote:
Zobaczysz, później będziesz czekać na pozytywną genetykę, na połówkowe, na granicę przeżywalności płodu. Zawsze jest coś o co "trzeba" się pomartwić
Co racja to racja jak się urodzi to będę się martwić chorób, stać przy łóżeczku co by nie doszło do śmierci łóźeczkowej, masz rację, nie popadajmy w paranoje, dziękujeIda, Eklerka lubią tę wiadomość