Czerwiec 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Kropka. Właśnie zauważyłam twoje pytanie o stomatologa. Moja dentystka zajmuje się również dziećmi. Kiedy z nią rozmawiałam powiedziała żeby przyjść z młodym po skończonym roku, ale najlepiej przed drugimi urodzinami. Oczywiście zero słodyczy, próbować odzwyczajac od butelki na rzecz kubka i bidonu, myć zęby.
.kropka. lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyWłaśnie z tym stomatologiem w wpisie mamy ginekolog było żeby iść po pierwszym ząbku (my mamy już 3), więc tak mnie to zastanowiło. Ale chyba też poczekamy do "po roczku", bo jakoś teraz tego nie widzę żeby dała sobie zajrzeć do buzi obcej osobie... Może za kilka miesięcy jej przejdzie
zimowa stokrotka lubi tę wiadomość
-
Tez czytałam ten wpis i w sumie mnie bardzo zszokował bo jakoś średnio widzę moje trój, a za chwilę pięcio zębne dziecko u dentysty. Zresztą. Pytałam u źródła i ufam jej, zwłaszcza że chodzę do niej odkąd pamiętam. U nas zawsze pediatra patrzy czy są zęby i czy coś widać aby się działo. Młodemu strasznie się to nie podoba.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 marca 2018, 13:33
.kropka. lubi tę wiadomość
-
Co do dentysty to ja spytałam swojego jak się za pielęgnację zabrać, to mi powiedziała co i jak. Nie wiem jaki sens pokazywać takie mini ledwo wyrosłe zębiska
Teściowie, rodzice i tzw oldskul wychowawczy... no, ja mam właśnie z moją mamą małe spięcia. Jak Alek był tylko na mleku to ogólnie się nie wtrącała i nie "robiła swojego". Odkąd coś je, to niestety się zaczęło - wtyka mu do ręki co chwila jakieś bułki, dziś przyłapałam go na cebularzu w łapie (!) to jest taki słony placek z makiem i cebulą zapieczoną na wierzchu. Daje mu chałki z lukrem pomlaskać, słodką herbatę popić ("biedny nie ma nic ciepłego w brzuszku"), na siłę wciska do buzi obiad, bo nie ma tak że dziecko samo sobie ręką weźmie, tylko trzeba go siłowo karmić. Staram się nie wybuchać, tylko spokojnie zwracać jej uwagę i tłumaczyć, ale to grochem o ścianę. Bo dziecko głodne (wcale nie), a ona wychowała trójkę dzieci i piątkę wnuków, więc wie. A że żywią się w domu głównie smażeninami, zupami na śmietanie i ciastami to nic złego. Do tego cała piątka wnuków to niejadki, które akceptują tylko pizzę i McDonaldsa po jej siłowym karmieniu i wciskaniu zabielanych zup z karkówką na drugie.
To jest trudne, bo balans jakiś musi być i nie mogę się awanturować, jestem u nich gościem, mama mi pomaga. Dziś wzięła Alka o 5.30, ja spałam do 8.00, przez ten czas dziecko właśnie wcinało cebularze, chałki z lukrem i słodkie herbaty; za to pielucha nie zmieniona po nocy i wisząca do kolan, no ale przecież "szkoda" pampersa wymieniać bo jeszcze "nie taki pełny"... Trochę zagotowałam się, a powinnam być wdzięczna (?)
Nie wiem jak z nią rozmawiać, próbuję przeciwdziałać i spokojnie tłumaczę, albo robię większość rzeczy przy Alku sama. Ale jednak słabo, że mama wie lepiej, ignoruje mnie praktycznie. Nie do końca już ja chcę sobie dać pomóc, bo mam wrażenie że za moimi plecami wciśnie mu kotlet mielony usmażony w głębokim smalcu i da popić śmietaną, bo co tam że ma uczulenie na białko mleka krowiego Więc ten wypoczynek u dziadków powoli mnie umęcza, bo jednak bez męża na mnie spoczywa w 99% zajęcie się Alkiem i jego posiłkami czy higieną. -
nick nieaktualnyJak ja się cieszę, że to piszecie. Już myślałam, że to ja jestem tylko problematyczna i mi babcie na nerwy działają.
Szaron z tym mlekiem to ja załatwiłam to zastraszaniem, bo moja mama chciała młodą jogurtem nakarmić... Powiedziałam tylko "chcesz to jej daj, ale ona po mleku ostro wymiotuje pół dnia i jak trafi do szpitala to będzie twoja wina" od tej pory nic co obok mleka leżało nawet nie da jej powąchać -
Kropka. Ja myślałam że uda mi się tak uświadomić mamę o soli. I mówię jej że przez takie jej pomysły rozwali mu nerki, że dzieci nie radzą sobie z solą. Ze nawet Bułka ma już w sobie sól i więcej mu nie trzeba. Słyszę tylko: przesadzasz, od soli jeszcze nikt nie umarł, ty jadłas i żyje. Wszyscy jedzą sól a on będzie dziwny.
-
To widze, ze wiekszość osob ma problem z uswiadomieniem dziadkow odnosnie zywienia dzieci U mnie tez tak jest.
Ogolnie ja nie jestem przeciwnikiem slodyczy dla dzieci, ale wszystko z umiarem. Dajemy malemu sprobowac doslownie odrobine czekolady, ciasta czy cos innego (z wyjatkiem smazonych rzeczy), ale to odrobine do sprobowania a nie zeby sie tym najadal.
Ma skaze bialkowa, sprobowalam mu dac zupke z cielencinka czy wolowina i w takiej ilosci jaka przypada na sloiczek nic mu nie bylo. Sprobowal tez moze z 0,5 lyzeczki jogurtu i tez wszystko bylo ok. Za to jak zjadl troche sera bialego, tez moze z 0,5 lyzeczki to odrazu czerwona buzia, wiec raczej nie przeszla mu ta skaza jeszcze.
Wydaje mi sie, ze juz powoli staje sie mniej przewrażliwiona na punkcie alergii i czesciej daje mu cos nowego do zjedzenia czy sprobowania. Na poczatku to byla masakra, balam mu sie cokolwiek dac zeby mu nie zaszkodzilo. -
Ja jestem w szoku bo obie mamy maja mocne charaktery i swoje zdanie na każdy temat ale do żywienia Zuzi się w ogóle nie wtrącają na szczęście. Jak jedziemy do rodziców na obiad to biorę swoje jedzenie dla Zuzi (kaszkę z jabłkiem, zupkę w słoiku albo placki ) i tylko cieszą się ze tak ładnie je. Nawet jak byliśmy u babci Męża która ma już 84 lata to tylko się dziwiła ze Zuzia tak ładnie je łapka wszystko, a jak pozwoliliśmy Zuzi zjeść pieroga z mięsem z wody domowej roboty babci (bo to gotowane mięsko a soli tam jak na lekarstwo) to babcia najszczęśliwsza na świecie dzwoniła do całej rodziny ze Zuzia je jej pierogi z mięsem także chyba mamy szczęście pod tym względem.
Jeśli chodzi o dentystę to my byliśmy u naszego osiedlowego dentysty na chwile jak jej pierwsze zabki wyrosły. Tak mi poradził ten dentysta jak byłam u niego w ciazy. Wizyta trwała 10 minut, poradził jak pielęgnować, obejrzał zabki ( akurat byliśmy razem z mężem i ja trzymałam Zuzię na kolanach a mąż się do niej uśmiechał i była w bardzo dobrym humorze i interesowało ja nowe miejsce i nowi ludzie). Ale generalnie uważam ze porada odnośnie pielęgnacji super przydatna natomiast z dzieckiem nie ma po co iść. Akurat u nas było to bezinwazyjne, 10 minut podczas spaceru i Zuzi się podobało ale potrzeby nie było żeby jej tam zaglądali.kropka. lubi tę wiadomość
-
Moja córa kilka dni temu nauczyła się wstawać sama z podłogi bez podpórki. No i stało się - dzisiaj zrobiła pierwsze samodzielne kroki :o Jesteśmy w szoku, bo Starszak w tym wieku jeszcze nawet nie raczkował
Niestety cała moja trójca ma katar do pępka, więc nocki to koszmar. Oby tylko na katarze się skończyło.
Szaron, .kropka. lubią tę wiadomość
-
U nas nie ma problemu z rodzicami czy teściami, przynajmiej na poziomie niemowlęctwa nie mieliby odwagi dac coś do jedzenia bez naszej zgody. Im dziecko starsze tym gorzej, zwłaszcza jeśli chodzi o przemycanie im słodyczy. Niektóre nawyki teściowej doprowadzają mnie do szału, np.smażenie na maśle czy polewanie np.kalafiora "przyrumienionym masełkiem". Na nic tłumaczenia, jakie to szkodliwe i rakotwórcze jrst takie przypalone masło- ona cale zycie tak jadła i nic jej nie jest. Wrrrr...
-
Nie no Dziewczyny, myslalam ze dzisiaj padne. Wczoraj przeczytalam Wasz wpisy n/t konfliktow rodzinnych po cichu cieszac sie ze moi tesciowie i rodzice jeszcze tak nie robia a dzis akurat moja mama wypalila z tekstem "dlaczego.wlasciwie nie chcemy dla Malucha chodzika". No padlam normalnie;P
zimowa stokrotka, Szaron, .kropka. lubią tę wiadomość
-
AgaSY wrote:Dziewczyny Sroka pisze o filtrach przeciwsłonecznych:
http://www.srokao.pl/2016/06/filtry-przeciwsoneczne-z-apteki.html?m=0#
Ja mam dla Młodego już naszykowany w koszyku Gemini filtr mineralny z Uriage ze świetnym składem, dla mnie na twarz od lat matujący krem SPF50 z Vichy (baardzo polecam - jest lekki, niewidoczny, matuje twarz zamiast robić na błysk jak inne filtry, no i świetnie się sprawdza pod makijaż). Inne marki apteczne też mają matujące kremy do twarzy z wysokim filtrem.AgaSY, Mama30+ lubią tę wiadomość
-
Moja mama raczej nie wciska małemu żadnych "pyszności" co mnie trochę dziwi, bo dzieci mojej siostry karmi cichcem słodyczami, chociaż ma na to kategoryczny zakaz. Siostra jest baaaardzo stanowczo na nie jeśli chodZi o słodycze, kolorowe napoje, chipsy no a babunia jak tylko ma okazje, to wciska dzieciom ile wejdzie z hasłem, że mają się nie przyznawać. I tak zawsze się wygadają więc są ciągle kłótnie o to ale jakoś bez lekcji na przyszłość. Co więcej moja mama jest zawsze strasznie rozżalona, że dostała opieprz i wręcz zdziwiona jakby to było pierwszy raz. Teściowa nie ma okazji aby Karola czymś nakarmić. Jedynie w Boże Narodzenie mało brakło a dałaby mu do łapki ciastko piernikowe posypane grubym cukrem na szczęście kontem ona widziałam jak brała to ciasto i pokojarzylam fakty, poleciałam do pokoju i zdążyłam wybić jej to z głowy.Marijanu
-
Jedna rzecz, którą mnie teściowa doprowadzala do szału ale jakoś to przełykałam, bo wiedziałam, że jak się nie powstrzymam to uderzę ale z grubej, naprawdę grubej rury to jej gadka i wieczne zdziwienie jak to możliwe,że tak dziecko rośnie na wodzie z proszkiem- o mm jej chodZiło. Kto kto widział dziecku wodę z proszkiem dawać a ono tak ładnie rośnie, no cuda panie, cuda... Spokojnej nocki Kochane
Szaron, .kropka. lubią tę wiadomość
Marijanu -
Marijanu - huehue Spieszmy się kochać ludzi, tak prędko coś pie*dolną.
Moja mama dziś zaliczyła focha bo: dziecku zakazałam dać drożdżówki z jakąś radioaktywną marmoladą; a także ociekających olejem placków ziemniaczanych.
Czym byłby dzień bez walki pokoleń o żywienie niemowląt?
Ogólnie peace&love, już się śmieszkuję tylko. Alek kwitnie w otoczeniu rzeszy kuzynów, nabrał hiper-tempa i lata po całym domu, włącznie z próbami wspinania się po schodach. Oraz dał piękny pokaz spazmów i histerii, bo nie pozwalałam mu samemu trzymać tubki z owocami (co by nie obsmarował owockami perskiego dywanu matczynego). Tak się kończy BLW dziecko wszystko je ręką, pozwala się czasem nakarmić zupą z łyżki, ale tylko po wcześniejszym własnoręcznym wsadzeniu sobie jej do dzioba czy aby nie truję.Rusałka06, zimowa stokrotka, .kropka. lubią tę wiadomość