Czerwiec 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Co-trimoksazol i ofloksacyna mają działanie p/bakteryjne. Efekt działania chemioterapeutyków i antybiotyków taki sam. Oczywiście możemy się licytować o nomenklaturę W każdym bądź razie nie jest to lek p/wirusowy, witamina czy coś jeszcze innego. Zrobisz jak zechcesz, na wirusy nie pomoże. Napisałam o CRP, bo to dobry sposób żeby uniknąć niepotrzebnego stosowania leków p/bakteryjnych i rozwoju oporności. I takie badanie coraz częściej jest standardem.
zimowa stokrotka lubi tę wiadomość
-
Pingui absolutnie nie będę się z Tobą licytować, nie smialabym . Pediatra powiedziala, że nie jest to antybiotyk, a ja jej wierzę i ufam .
Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 marca 2018, 16:30
Mama 2 chłopców i aniołka ❤️
12.07.2019r. M.
07.06.2017r. L.
26.07.2015r. (*) -
Adry mleka roślinne ze sklepu przeważnie mają sporo cukru w składzie wiec rzeczywiście można poszukać jakiegoś lepszego w sklepie bio albo zrobić samemu. Ja dodaje do naleśników czy innych wypieków zwykle krowie bo Zuzia nie ma uczulenia. A co do mleka sojowego to akurat ma właściwości wzdymajace i na niektórych może tak działać wiec akurat może być ze to nie kiepski sklad wyjątkowo.
-
Dziewczyny fajne mleko kokosowe jest w Rossmannie. Jasna, chyba biała etykieta z napisem bio. Tylko kokos i woda. Kokos chyba 60 kilka %. Moim zdaniem jest ok, bo jak kupiłam kiedyś 80%, to konsystencja taka, że na drugi dzień, po wyjęciu z lodówki trzeba mocno podgrzać aby uszczknąć dwie łyżki.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 marca 2018, 10:29
Adry lubi tę wiadomość
Marijanu -
nick nieaktualnyMy buty kupimy jak już będzie dobrze sama chodziła. Roczek w czerwcu daje tę super możliwość stawiania pierwszych kroków latem na bosaka na trawie więc wcale z butami śpieszyć się nie będziemy. A pierwsze buty nie muszą być wysokie, muszą być przede wszystkim wygodne, miękkie i mieć giętką podeszwę.
Wczoraj młoda pojechała do dziadków i wróciła w butach sztywne Niechodki z twardą jak deska podeszwą... Jak to zobaczyłam to babcia dostała niezły opieprz... No ale "tak ładnie wyglądają i w stopy jej nie wieje". Ręce mi opadły, piękne buty poleciały do szafy a babcia znowu zdziwiona o co mi chodzi -
nick nieaktualnywydaje mi się, że pierwsze kroki z pchaczem i bez i tak będzie robiła w domu (?) Jak już dziecko dobrze chodzi (i wychodzi z wózka żeby pochodzić po dworze) to warto żeby buty miało, bo czy w bloku czy na wsi nie każda nawierzchnia nadaje się do chodzenia na bosaka
wrzucam też zdjęcia z książki Pawła Zawitkowskiego na temat stóp dziecka i butów, może ktoś nie czytał a wydaje mi się, że warto
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 marca 2018, 13:05
Rusałka06, Adry lubią tę wiadomość
-
U nas buty tylko do wózka, jak jest obecna pogoda - tylko żeby izolować od temperatury, bo przecież w nich nie chodzi, tylko sypia Na śpiworki czy zimowe kombinezony ze stopkami już za ciepło.
W domu ma ciapki z miękką skórzaną podeszwą, ale najczęściej lata w skarpetach z abs.
Chciałam Was spytać o sól i cukier w jedzeniu. Powoli przepracowuję z Alkiem kuchnię dorosłą, z bardzo niewielką, ale jednak ilością soli. Odpowiada mu, je, tak jak wcześniej pluł. Nie dodaję cukru w ogóle, raz czy dwa dostał ode mnie gryza domowego chlebka bananowego (nie licząc wybryków mojej mamy, ale mówimy o tym jak dzieci żywicie, a nie co ukradkiem babcia poda bez naszej wiedzy...).
Pytam, bo trochę jestem skołowana - do roku soli i cukru dziecko ma nie jeść (a potem co, nagle ma zacząć?), część znajomych czy rodziny restrykcyjnie nie podaje ani odrobiny soli i odmawia dziecku spróbowania ich jedzenia; tylko specjalnie przygotowane niemowlęce lekkie dania (bez smażenia, bez soli, bez cukru, nic kupionego ze sklepu poza chlebem może). Druga część leci po bandzie i wcześnie zaczyna żywić niemowlaka tak jak resztę rodziny, czyli jedzeniem doprawionym - dają i kiełbasę, i curry, i smażone na maśle naleśniki z syropem klonowym, itd.
Trochę mam wrażenie szaleństwa i skrajności. Sama się sytuuję gdzieś po środku, nie dostaję spazmów jeśli dziecko ode mnie ugryzie kawałek mojego dania (sól! panierka!), bo to tylko kawałek i nie zemrze od tego; ale też nie daję Danonków i drożdżówek z lukrem.
Wy co o tym myślicie? -
Szaron, a dlaczego tak szybko chcesz przejść na "dorosłe" jedzenie? W sumie chodzi chyba o to, by dostarczyć dziecku jak najwięcej skł.odżywczych w tych małych porcyjkach, które pomieszczą żołądki takich maluchów Czy nie lepiej zeby taki maluch zjadł zupę z warzyw ( mnóstwo kombinacji), z jakąś kaszą, zaprawioną dobrą oliwą niż np.żurek? Żurku zawsze może spróbowac od Mamy i Taty, ale czy się nim naje? Po co smażyć mu jajecznicę na maśle na patelni, jak można zrobić na parze i dodać masełko? I uniknąć w ten sposób szkodliwych substancji? Ja jednak jestem zwolenniczką karmienia tymi specjalnymi, niemowlęcymi jedzonkami jak najdłużej, bo to czas intensywnego tworzenia się układu odpornościowego dziecka i wszystko, co maluch zjada ma znaczenie. Np: dzisiaj na drugie danie jedliśmy makaron z sosem pomidorowym z mieloną wołowiną. Mała spróbowała i było ok. Ale wcześniej zjadła swoje różne warzywka na parze z kaszą i królikiem. Nie wiem, ja jestem zwolenniczką specjalnego żywienia Maluchów i próbowania "dorosłego" jedzenia dla smaku. Dotyczy to głównie obiadów, bo np.kanapka z masłem, twarożkiem i pomidorkiem na śniadanie to przysmak, a i dorośli też to przecież jedzą, hehe Także dorosłe jedzenie dorosłemu jedzeniu nie zawsze równe
Moja córa samodzielnie już potrafi przejść przez pokój, np.od fotela do fotela:) nikt jej nie prowadził ani nie prowadzi za ręce - sama się "puściła" :)Z dnia na dzień dystans się zwiększa. Chodzi w skarpetach z antypoślizgiem.Adry, .kropka. lubią tę wiadomość
-
U nas podobnie jak u Mamy30+, ważne jest dla mnie zeby dziecko dostało jak najwiecej składników odżywczych z maksymalnie dobrym smakiem dlatego daje przyprawy i urozmaicam jedzenie dla Zuzi ale pilnuje żeby nie było solone, z cukrem, ciężkostrawne. Białego cukru nie chce jej dawać do póki nie pójdzie do przedszkola (wtedy się nie uniknie a nie chce żeby była dzikusem). Tak zrobili moi rodzice i same korzyści z tego miałam (całe życie piękne zeby i brak pociągu do słodyczy). Chce tez unikać soli jak najdłużej żeby nie przyzwyczajać do smaku. Dlatego jak skończy rok nie przejdę drastycznie na dorosłe kupne jedzenie ale będę bardziej otwarta na nowe smaki np jak pójdziemy do restauracji to zamówię jej pizzę robiona na miejscu z pieca czy jakiegoś kotleta dla dzieci czego teraz bym nie zrobiła jeszcze. Ale nadal w domu będzie jadła swoje placuszki i zdrowe zupy. Z nami będzie mogła jeść makaron czy inne mięsko ale będę gotować pod nią (minimum soli i bez smażenia na głębokim tłuszczu).
Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 marca 2018, 04:33
Adry, Mama30+ lubią tę wiadomość
-
Mama30+ nie chcę z Alkiem przejść JUŻ na dorosłą kuchnię, piszę tylko że daję mu próbować, plus raz na 2 dni dam mu kilka łyżek "naszej" zupy, bo też nie mam zupy codziennie. Poza tym je swoje specjalne niemowlęce jedzenie, warzywa, mięsko, placki, omlety, itp. Alek nie jest po prostu fanem zup niemowlęcych, tzn rozdrobnionych, albo papek; ze słoiczka nie chce nic tknąć poza marchewką czy śliwką suszoną, bo w tych zupkach smaku nie ma wcale. Poza tym je swoje niemowlęce jedzenie, które mu przyrządzam, nie tak że go już karmię dorosło...
Po prostu myślę jak stopniowo z nim przechodzić na żywienie takie jak jemy my. Nie wyobrażam sobie gotowania osobno przez najbliższe pół roku na przykład, tym bardziej że sami jemy mało-solnie, cukru w domu nie mam w ogóle (kupuję jak piekę jakieś ciasto raz na ruski rok), tłuszcze w smażeniu też bardzo rzadko występują.
Po prostu myślę że gdzieś jest złoty środek. Nie pchanie w bobasa cukrów i przetworzonej żywności, ale też nie świrowanie że nie może nawet spróbować czegoś z dorosłego jedzenia, typu GRYZEK czegos smażonego, czy ŁYK żurku. Wiecie o co mi chodzi? Są odcienie szarości w tym biało-czarnym świecie Ostatnio w rozmowie z koleżanką od Świętego Jarmużu prawie zostałam zlinczowana, że truję dziecko zupą pomidorową, którą zrobiłam sama, bez sztucznych dodatków, za to z odrobiną soli. Odrobiną. Taką że ta zupa jest słodka, bo ja po prostu słonego nie lubię, i wiem że wszyscy dosalają moje dania na tony, stąd wniosek że raz na jakiś czas Alkowi moja zupa dorosła nie zaszkodzi.Mama30+ lubi tę wiadomość
-
Ja młodego karmie głównie słoiczkami gerber, Hipp, desery owoce z bobovity. To jest jego główna dieta bo do niedawna nie chciał nawet próbować moich zup czy chleba czy nawet biszkoptów. Teraz po woli mu się zmienia domaga się nowych smaków i wręcz piszczy gdy ja coś jem. Daje mu wiec te zdrowsze rzeczy pokosztować ale niewiele po to by poznał nowy smak i wiedział ze cis takiego istnieje ale nie będzie to głównym posiłkiem. Po roczku pewnie rozszerze mu dietę o więcej dorosłych dań. Zachowując zdrowy rozsądek ale przypraw czy maki pszennej mu przecież nie wyeliminuje. Myśle ze umiar wystarczy.
Szaron lubi tę wiadomość
21.09.16 Beta 87- 8dpt
21.01.16 Aniołek 9 tc
-
U nas Jasiek też próbuje moich dań. Ale ja niewiele sole ogólnie, ja jestem strasznie przyprawowa natomiast. Myślę że jak zje tego trochę to nic mu się nie stanie. Tylko wiem jam ja gotuje a jak gotuje np. Moja mama gdzie soli i cukru to na tony idzie. Dlatego moje spróbować może jej już nie.
-
Zimowa witaj w klubie. Według mojej mamy najzdrowsza kuchnia jest jej: polska, domowa, zwyczajna, bo bez chemii. A to, że wszystko niemal smażone, lub na zasmażce, lub ze śmietaną (lub wszystko to na raz) to już nie ważne
Alek stoi sam Nie chwiejąc się, tylko sobie stoi stabilnie tak po 30 sek i dłużj. Zaraz będzie pierwszy krok coś czuję.
No i kupiliśmy wreszcie wymarzoną spacerówkę - przez internet, nie widziałam jej na żywo, tylko czytałam recenzje i widziałam jakieś filmiki na YT. I jest świetna, trochę się bałam czy mi podpasuje, ale jestem zachwycona, a Alek jeszcze bardziej, piszczy z radochy jak w niej jedzie BTW kupując przez internet możecie negocjować cenę ze sklepem, mi się udało dostać folię do wózka, pałąk i tackę gratis. -
Hej dziewczyny.
Temat poruszony przez Szaron też mi chodzi po głowie od pewnego czasu, ostatnio to już w ogóle intensywnie. Nasza Mała za każdym razem kiedy jemy cokolwiek siedzi pod stołem jak mały żebrak że coś z tego stołu dla niej spadnie. Cieszy mnie to bardzo bo zalezy mi na wspólnym jedzeniu posiłków a widzę że jesteśmy bez żadnego wysiłku na najlepszej drodze ku temu. I też zaczęłam się zastanawiać jak gotować żeby można było faktycznie jeść to samo - mała spryciula już coraz rzadziej daje się oszukać że niby dostaje to samo a tak naprawdę ma przygotowane swoje jedzonko... Niestety nie jest zupełnie zainteresowana samodzielnym jedzeniem no ale to insza inszość.
Często dostaje coś od nas i ewidentnie bardziej jej to podchodzi niż jej jedzenie choć uważam że to co przygotowuje jest dalekie od mdłych niemowlęcych papek.
Widziałam też że dyskutowalyscie o pierwszych wakacjach. Pochwalę się że właśnie wróciliśmy z Kanarów byłam mocno zaniepokojona przede wszystkim jak przebiegnie podróż bo to 5, czasem 6 godzin samolotem, o dotarciu na lotnisko itd już nie wspominając. Do tego inny klimat, zupełnie nowe miejsce, inne jedzenie (na co dzień sama gotuję a tam zywilysmy się słoikami). I słuchajcie było super... Moja Mała do żarłoków nie należy ale i z jedzeniem było ok, z aklimatyzacją nie miała żadnych problemów, zaczęła tam nawet przesypiać całe noce! Dodatkowo szereg nowych odkryć jak piasek, trawa czy gołąb (muszę częściej jeździć na krakowski rynek który z powodu - a jakże - gołębi dotychczas omijałam) pozwoliły nam naprawdę cieszyć się z wyjazdu. Ok, brakuje luzu w stosunku do czasów sprzed dziecka bo nie dało się poleżeć i poczytać książki, trzeba było uważać żeby Mała nie zaryła nosem w piasek i nie zatarła nim oczu. No ale taki etap
Generalnie zazdroszczę że Wy dopiero czekacie na wakacje, my jeszcze na pewno będziemy chcieli się gdzieś w tym roku kopsnąćSzaron lubi tę wiadomość
-
U nas póki co mały je tylko swoje jedzenie. Dwa razy dostał kawałek chleba wielkości małego paznokcia i za każdym razem dosłownie dwie minuty po zjedzeniu pultnął taką jakby wodą. Być może to zbieg okoliczności, bo od czterech dni znów ulewa okropnie ale chyba się na jakiś czas z tym chlebem wstrzymam. Naszego jedzenia nie dostaje nawet spróbować, bo mój mąż jest fanem soli, magi a ja wegety więc nie daję małemu nawet na łyżce polizać. Raz mi rozum odebrało i dałam mu liznąć landrynke. Nawet nie wiem czy mu cokolwiek z tej landrynki do brzucha dolecialo ale teraz mam schizy, że to przez to znów tak dużo ulewa. Dostał też polizać ogórka kiszonego i dosłownie okruszynke murzynka. Piekłam sama więc bez chemii. Zamierzam jak najdłużej utrzymać Karola z daleka od naszej dorosłej kuchni. Może nie wszystko będę gotować na dwa gary, bo np. Zupę mogę mu odlać wcześniej z naszej, zanim ją okrasze pysznościami pod tytułem wegeta, no a drugie dania to już niestety w wiekszości osobne gotowanieMarijanu
-
Rusałka wzięłam City Elite, on jest większy od Mini i ma większe, bardziej terenowe koła. Mini GT ma moja kuzynka, bardzo on fajny, lżejszy od Elite i bardziej kompaktowy. Ale mi zależało żeby wózek zniósł też spacery w wertepach, lasach i był większy (bo Alutek już do małych nie należy...) Te wózki prowadzą się po prostu SAME bardzo wygodne, budka zamyka się praktycznie do samego pałąka, a oparcie rozkłada do poziomu - i ma wywietrznik z tyłu, więc dziecko w lato śpi bez duszenia się w budce. A i oparcie siedzenia jest podwieszone a la hamak, więc jak bujniesz wózkiem to się giba na boki i usypia ładnie. Jak na razie jestem zachwycona
Delilah fajnie że wakacje udane Trochę mnie pocieszasz, bo sama mam wątpliwości jak to będzie i czy się nie umęczymy wszyscy... Ale liczę że będzie fajnie, bo Alek lubi jak się dzieje, jak są ludzie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 marca 2018, 22:04
Rusałka06 lubi tę wiadomość