Fioletowa strona mocy
-
WIADOMOŚĆ
-
Jak ja rozumiem te Wasze dzieci! Dobrze wiem co to znaczy nie moc zrobic 💩 i plakac przez bol brzucha.
Talku - robili wczoraj usg, Kacperek zyje i tylko tyle uslyszalam. Ciaza zywa i juz, reszta rozmowy o miesniaku. Nie moge sie doczekac, az go zobacze, bo nie widzielismy sie od usg genetycznego...
A ten moj brzuch ze zdjecia w spodnicy juz jest nieaktualny. To bylo chyba polaczenie ze wzdeciem. Musze zrobic aktualizacje.
Mam postanowienie, zeby jesc wiecej i tresciwiej. Mama zrobila mi pyszna zupke z indykiem jak dla bobasaWiadomość wyedytowana przez autora: 3 października 2019, 14:57
talku lubi tę wiadomość
-
miśka wrote:Meggs, myślę, że rekordzistką to będziesz Ty z Wikusiem
Lami, musieliście zasłużyć, skoro Mikołaj takim grzecznym prezentem Was obdarował
Biegająca, duża milka to wchodzi jak baton, po co łamać na kostki?! 🤤
Beti, akurat narządów to ja mam w nadmiarze, hahaha (jedna nerka ma podwójny układ kielichowo-miedniczkowy). O wielkości brzucha chyba świadczy tylko ułożenie brzdąca, na wadze +8kg, a tu dziewczyny piszą, że w ciąży schudły!Arashe lubi tę wiadomość
-
Dziewczyny śliczne brzuszki☺️ rośnijcie zdrowo, okraglutko. Meggs wózek wypas, ale uracz nas jeszcze focia brzuszka, pies w tle mile widziany 🤗🙏
Słoneczko śliczny dorodny mały czlowiek💛
Niezapominajko bezstresowego pobytu w szpitalu. Pisz na bieżąco co i jak
Też jestem za forum, ale pójdę za wami nawet na księżyc 😉 Będę teraz troszkę rzadziej zaglądać, ale jak będzie akcja przeprowadzka, zgarnijcie mnie też! kark jakby co to dzwoń! 😄 Aha i jakby wypalił projekt forum robionego przez zdolnego męża blair to mała prośba techniczna :p nie robić przycisku "anuluj" przy "wyślij" 🙆
Nona, talku, Słoneczko123, Beti82, alex0806, Wik89, Lami, Niezapominajka2, madziorek86, Malamia, Nikodemka, Rodzynka, Malinowa91, Biegającą-mama, blair. lubią tę wiadomość
-
Staram się czytać na bieżąco, ale przez zmęczenie trudno wbić się w wątek.
Chciałam Wam opowiedzieć moją porodową historię, którą w nieco innej formie wrzuciłam też na grupę o hipnoporodzie.
Będzie długo.
Ola urodziła się 1 października o 7:18 w pokoju narodzin. To był mój drugi poród, pierwszy z września dwa lata temu praktycznie cały "przeleciał" na oxy po tym, jak odeszły mi wody bez żadnej akcji skurczowej. Nie mam z niego dobrych wspomnień, może z wyjątkiem położnych, które w tych niesprzyjających okolicznościach pięknie ochroniły krocze, a przede wszystkim dzięki nim 3-godzinna faza parcia nie skończyła się cc mimo że było na to wielu chętnych.Piszę o tym, żeby podkreślić, że do drugiego porodu podchodziłam z wielkimi obawami, że zakończy się powtórką z rozrywki, mimo że wszyscy podkreślali, że każdy poród jest inny.
Szykowałam się jak na wojnę, choć przez całą ciążę starałam się, żeby wszystko przebiegało jak najbardziej naturalnie. Wyjątkiem było konsekwentne "radykalne" leczenie wszelkich infekcji, bo bardzo bałam się, że jakaś znów wpłynie na pęknięcie pęcherza. Ciążę prowadziłam u położnej, robiłam podejście do tematu porodu domowego. Ćwiczyłam techniki hipnoporodu, czytałam mądre książki, chodziłam do fizjoterapeutki uroginekologicznej.
Jak teraz o tym myślę, to tych przygotowań była masa, a ja cały czas, aż do ostatniego dnia, miałam poczucie, że robię za mało, że powinnam więcej, żeby zwiększyć szanse na sukces. Sukcesem miał być naturalny poród, inny od tego dwa lata temu.
Zdecydowaliśmy się na poród w pokoju narodzin w Oleśnicy, z dedykowaną, poleconą mi położną. Skrupulatnie wypytałam o procedury w razie odejścia wód bez akcji, uspokoiłam się trochę, że nie będzie natychmiastowej indukcji. Zaczęłam czytać i stosować (choć bez wielkiej skrupulatności) różne metody naturalnego przyspieszenia porodu.
Niecały miesiąc przed terminem moja szyjka miała 5 cm, co nie napawało mnie optymizmem. Żadnych symptomów porodu nie było praktycznie do samego końca. W piątek przed porodem (urodziłam we wtorek) zero skurczów na KTG, piękny zapis i jeszcze piękniejsze słowa położnej, że dziecko jest bardzo nisko. Ja żartuję, że urodzę we wrześniu, ale tak naprawdę już w to nie wierzę.
Rozpisuję się strasznie, wiem, ale wbrew pozorom ta historia zaczyna już zmierzać do finału.
W poniedziałek o 4 rano budzą mnie delikatne skurcze "jak na okres", brzuch się spina regularnie, pobieram aplikację na wszelki wypadek. Mąż zaczyna się zastanawiać, czy nie pracować z domu, ale po tym jak oznajmiam, że wybieram się na umówioną wizytę do fryzjera, jednak jedzie do biura. Wsiadam do auta, w ciągu godziny mam jeden skurcz, później jeszcze jeden i to by było na tyle. Z jednej strony cieszę się, że udało się z fryzjerem, a z drugiej jestem totalnie zawiedziona, że wszystko ucichło. Jest mi przykro, ale godzę się z tym, że to po prostu przepowiadające.
Wieczorem jadę na spotkanie Pozytywnie o porodzie o (a jakże) indukcji. Żartuję na nim, że właśnie rodzę. Tam, na tym spotkaniu, w gronie kobiet, dzieje się w mojej głowie magia. W wyniku kilku słów, które tam padły, dociera do mnie, że zaczynam być niecierpliwa, a to bardzo, bardzo źle. Że chcąc uniknąć indukcji, zaczynam ten poród indukować. Że naturalne przyspieszacze to też przyspieszacze. Że znaczenie w porodzie mają też nasze intencje a nie tylko zastosowane środki farmakologiczne. Ciężko pewnie Wam coś z tego zrozumieć, ale byłam tak nakręcona tymi moimi odkryciami, że wróciłam do domu, pogadałam z mężem, że odpuszczam, że będzie co będzie. Że jestem dobrze przygotowana do porodu, że to nie jest żaden egzamin. Położyłam się koło 23 i już nie zasnęłam.
Około północy zaczęły się skurcze. Próbowałam spać, ale odczucia były na tyle silne, że się nie dało. O 2 zaczęłam mierzyć czas między skurczami, były co 8 minut. Czułam je głównie w dole brzucha a ponieważ nie miałam wcześniej doświadczenia ani jednego naturalnego skurczu, nie miałam pojęcia, czy to "to". O 3 wstałam z łóżka, wzięłam prysznic, żeby zobaczyć czy się coś uspokoi. Zaczęłam sprzątać, składać pranie. Skurcze zrobiły się co 5 minut, ale były dużo słabsze. O dziwo wydawało mi się wtedy, że to znaczy, że wszystko się uspokaja, skoro skurcz zamiast trwać ponad minutę trwa tylko 30 sekund. Przez tę regularność zaczęłam się jednak zastanawiać, czy nie zadzwonić do położnej. Było przed 4. Najgorsza pora, żeby kogoś budzić. Więc obudziłam najpierw męża, który poszedł po auto, żeby było bliżej domu "w razie czego". Jak tylko wyszedł, złapały mnie dwa na tyle mocne skurcze, że stwierdziłam "trudno, dzwonię". Wytłumaczyłam Iwonie co i jak, że ja w zasadzie nie wiem, czy to to, ale że skurcze są regularne, że ja może podjadę na IP i stamtąd do niej zadzwonię, żeby nie jechała do szpitala na darmo. Przytomnie stwierdziła, że jedziemy razem, że widzimy się o 5 w Oleśnicy i że najwyżej wrócimy do domu. Podróż o tej porze minęła szybko i spokojnie, obstawiam, że w szpitalu nie wyglądałam na rodzącą. Położna zaczęła mnie badać i ku wielkiemu zaskoczeniu (może nawet własnemu, nie pytałam) stwierdziła, że mam 7 cm rozwarcia.
Czaicie to? 7 cm rozwarcia, a ja do tej pory nie miałam pojęcia, że naprawdę rodzę. Jeszcze na IP, podczas formalności zrobiło się 8 cm. Chciałam lewatywę, ale było za późno. Przeszliśmy do pokoju narodzin, właśnie wstawał nowy dzień, a do mnie dotarło, że rodzi się nowe życie. Wschód słońca i widok z okna były piękne. Rozmawialiśmy sobie w trójkę na spokojnie, włączyliśmy relaksacyjną muzykę na Spotify (jedyna rzecz, którą wykorzystałam z tego, co przywiozłam na poród). Bujałam się w rytm tego, co ciebie nuciłam (a może raczej wyłam) pod nosem, wieszałam się na mężu, chodziłam po pokoju. Cieszyłam się tym, że mogę się poruszać po tym jak wcześniej na pół godziny utknęłam pod KTG.
Widzicie, ledwo co sobie przypomniałam, że było jakieś KTG. Był też antybiotyk, bo GBS z odbytu był +.
Relaksowałam się sama, mimo że planowałam słuchać nagrań. Rozmawiałam z rodzącą się córką, chwaliłam nas obie, że tak pięknie rodzimy. Mój mąż nie wierzył w to co widzi, że tak może wyglądać poród.
O 7 położna stwierdziła pełne rozwarcie. Chciałam rodzić na stołku, ale to nie był dobry wybór, źle się tam czułam, więc położna zaproponowała pozycję kolankowo-łokciową. Źle mi się kojarzyła, bo musiałam wejść na łóżko, ale była wspaniała. Czułam jak córka jest coraz niżej, jak napiera, jakoś intuicyjnie starałam się jej pomóc. Mąż masował, później już tylko patrzył, bo jakikolwiek dotyk zaczął mnie drażnić. Dwa pierwsze parte były trudne, bo miałam problem, żeby się im poddać (wszystko przez ten brak lewatywy), ale po trzech kolejnych urodziła się Ola z rączką przy głowie (przez którą w pochwie trzeba było założyć kilka szwów). Jak usłyszałam, że za dwa skurcze będzie z nami, to myślałam, że położna ściemnia, żeby mnie zmotywować. Ale na ostatnim już wiedziałam, że zaraz ją urodzę. Czułam wszystko. Czułam, kiedy przechodzi głowa, a kiedy barki, a potem, kiedy wyślizguje się cała. Bolało, ale w porównaniu z bólami po syntetycznej oksytocynie ten ból był niemal przyjemny. Pewnie moje krzyki i stękanie tego nie potwierdzały, ale naprawdę tak było, po prostu mój głos bardzo mi pomagał.
Ola wylądowała na dwie godziny na moim brzuchu, miałam ją koło siebie podczas rodzenia się łożyska (pępowina odcięta na spokojnie po dłuższym czasie jak już czułam, że łożysko się rodzi) i podczas szycia. Młoda zaczęła ssać pierś. Po trzech godzinach przeszłyśmy na położnictwo, skąd o 17 wyszłyśmy do domu (troszkę było tłumaczenia, że wiemy, co robimy, trochę podpisywania papierów, że mamy świadomość ryzyka).
Po pierwszym porodzie czułam się dobrze. Po tym czuję się aż za dobrze i muszę pracować nad tym, że te 6 tygodni to jednak połóg. Ola zachowuje się jak w brzuchu czyli w dzień śpi, a w nocy nie śpi. Pracujemy nad laktacją. Jest we mnie spokój.
To był dobry poród, nie mogę sobie wyobrazić, że mogłoby być lepiej. Jedyne czego mi szkoda, to że moja pierwsza córka nie mogła doświadczyć tak pięknych narodzin, ale to też w sobie przepracuję.
alex0806, Nona, Kasztanek, kalcia, Meggs, Kijanka, Szczęściara, madziorek86, miśka, Malamia, Pestkaa, Nikodemka, Dośka, OlivkowaMama, Beti82, Lami, blue_eyed_girl, Niezapominajka2, Słoneczko123, blair., Edyśkaa82, tęczova, Ani0nka, talku, przedszkolanka:), VianEthel2, Arashe lubią tę wiadomość
-
Rzepakowe, piękna historia
Jesteś naprawdę świadomą siebie, silną Mamą! Nie spodziewałam się, że ktoś może tak pięknie przeżyć poród a później jeszcze to opisać
Jestem pełna podziwu. Może poćwiczę takie podejście przed kolejnym porodem
Laura tez wyszła z rączką przy głowie, na SuperwomanTeraz często tak śpi, że trzyma rękę na głowie, albo podwija ją sobie pod policzek
I zauważyłam wtedy, że ja też tak śpię
Kupa poszła, dzidzia śpiAż szkoda ją ruszać... Zjem obiad i ją przebiorę wtedy. Chociaż ona ma taki czujnik: mama je, czas na wycie
przedszkolanka:) lubi tę wiadomość
Laura 01.09.2019 🩷
Szymon 27.12.2023 🩵 -
.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 listopada 2019, 00:03
madziorek86, miśka, Nikodemka, Beti82, Szczęściara lubią tę wiadomość
29 cykl 😶
________________________
Starania od 07.2018.
01.2019 💔
7 cs szczęśliwy🍀
5.04.2019. ⏸️
25.04.19. ♥️
26.11.2019. 👶🏻🩵
👩🏻’97 🧔🏻♂️’93 -
nick nieaktualny
-
Rzepakowe to absolutnie przepiękna i wzruszająca historia porodu ❤ pięknie przedstawiłaś to jak wszystko wychodzi od głowy! Dziękuję Ci ze podzieliłaś się z nami tym Waszym intymnym momentem ❤
rzepakowepole, madziorek86 lubią tę wiadomość
-
Rzepakowe
bardzo dziękuje za ten opis. Szczególnie za to, żeby sobie odpuścić... i się rozluźnić. Ja również już wyczekuje każdego sygnału i to wykańcza mnie psychicznie. Na prawdę cudowna i wzruszająca pięknie opisana historia. Życzę każdej kobiecie, żeby tak świadomie była przygotowana na to wydarzenie. Mój pierwszy poród był wspaniały- jednak przebicie wód i oxy standardowe za mną chodzą... teraz również przygotowuje się na naturalny poród bez indukcji
jesCze raz dziękuje i dużo zdrowia dla was dziewczyny :*
rzepakowepole lubi tę wiadomość
10dpo-18,5 beta, 12dpo-94,6 beta
24 lata -
Bardzo mi zależało, żebyście to przeczytały, zwłaszcza te z Was, które są przed pierwszym porodem lub po trudnym porodzie i czekają na kolejny. Daleka jestem od stwierdzenia, że coś jest w głowie (mleko jest w głowie wkurza mnie chyba najmocniej), ale poród=hormony, a hormony=mózg (głównie).
madziorek86, Nona, Malamia, Beti82, Pestkaa, tęczova, Kijanka lubią tę wiadomość
-
Malamia wrote:Rzepakowe cudowna historia. Rozryczałam się jak dziecko... Poród marzenie, przepiękny❤️. Naprawdę podziwiam Cię za ten spokój, który jak widać jest kluczem do sukcesu. Idealnie opowiedziane.
-
Rzepakowe piękny opis bije od niego taki spokój wow.
Położna odwołała dziś wizytę bo miała w nocy poród, byłam u lekarza szyjka skrócona ale ujście zamknięte i mówi że raczej nic się nie zapowiada. W sobotę termin porodu wiec pojadę pewnie na ktg, jeden lekarz twierdzi ze przez pierwsze cc powinnam od terminu porodu leżeć już w szpitalu ale nie wiem czy jest sens kłaść się w sobotę jak nic się nie będzie działo -
kozgo wrote:Rzepakowe piękny opis bije od niego taki spokój wow.
Położna odwołała dziś wizytę bo miała w nocy poród, byłam u lekarza szyjka skrócona ale ujście zamknięte i mówi że raczej nic się nie zapowiada. W sobotę termin porodu wiec pojadę pewnie na ktg, jeden lekarz twierdzi ze przez pierwsze cc powinnam od terminu porodu leżeć już w szpitalu ale nie wiem czy jest sens kłaść się w sobotę jak nic się nie będzie działo
Mam od wtorku dużo pewności siebie, więc Ci powiem - jeśli jedynym argumentem jest to że było cc to nie ma to sensu. Chcesz rodzić sn? -
Rzepakowe cudnownie sie czytało
Mega wzruszające