Grudniowe mamusie 2015
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyEvka wrote:Marta, no ja miałam wizytę behawiorysty. Powiedział mi, że nie powinno być problemu.
Dał kilka wytycznych, które wdrożyliśmy. Ale jak to zda egzamin...ehh tego nie wiem.
Jak byłam młodsza, zabierałam wiele zwierzątek do domu, nawet ptaszki, albo karmiłam na dworze jak znalazłam jaka bidulę. Teraz też serce mi się kraje jak widzę zwierzę w złym stanie. Ale...wszystkich nie uratuję. Więc staram się zrobić co mogę, bez brania ich do domu. Bo chyba mogłabym zostać coś na wzór V.Villas. a tego bym nie chciała
My kilka razy braliśmy znalezione psiaki do siebie i dawaliśmy ogłoszenia i tego samego dnia odzywał się właściciel. Kiedyś wieźliśmy znajdę do domu tymczasowego w Warszawie. Na fejsie mam kilka fundacji i kilka tzw. Zwierzolubów w znajomych. Są to osoby prywatne, które pomagają psiakom. Często organizowane są tzw. Bazarki. Każdy kto chce wystawia jakiś fant, jakąś niepotrzebną rzecz i podaje cenę wywoławczą. Ludzie licytują i w dni zakończenia bazarku wygrywa osoba, która dała najwięcej. Dochód idzie na psiaki i dodatkowo pokrywa się koszty wysyłki przedmiotu. Ja już duuużo rzeczy wylicytowałam z czego bardzo dużo dla małej bo ludzie wystawiają dosłownie wszystko. W ten sposób można kupić coś za grosze i pomóc pieskom. Sama też kilka razy wystawiałam różne fanty.Wszystkie wpłaty są dokładnie rozliczane i wszystkie wydatki jak leczenie czy hoteliki przedstawione fakturami
-
Misia położna mówiła by nie nastawiac się ma taki kurewny ból bo im bardziej się nastawiony tym gorzej będzie
Mowila że ostatnio mamusie co wychodzą że szpitala to się pytają czemu nie maja traumy i zadowolone sąa nasluchay się jaką to rzeźnia i nie wiadomo co.
-
nick nieaktualnyMisia nie przejmuj sie szwagierkami, ja mieszkam w Anglii i cala rodzine mialam w Polsce, teraz od 2 miesiecy moj brat tez jet tu ale tez jakies 200 km od nas, odwiedzil nas raz i teraz w sobote bedzie,ale to troche jakbym miala dwoje dzieci wtedy, na wszystko pozwala synkowi
Po pierwszym porodzie przyjechali do nas moja mama i tescie , ale dlatego,ze to byl pierwszy wnuk w dwoch rodzinach, a nie do pomocy.
Ja sobie poradzilam i jakos radze i bede musiala poradzic,szczerze mowiac wolalam sama
wiadomo czasem by sie chcialo wyjsc bez dziecka,ale to kwestia przyzwyczajenia, korzystamy z wolnosci kiedy jestesmy w Polsce lub Bulgarii
-
Acikk wrote:Misia położna mówiła by nie nastawiac się ma taki kurewny ból bo im bardziej się nastawiony tym gorzej będzie
Mowila że ostatnio mamusie co wychodzą że szpitala to się pytają czemu nie maja traumy i zadowolone sąa nasluchay się jaką to rzeźnia i nie wiadomo co.
Też bym chciała należeć do tego grona zadowolonych po porodzie
Mnie przeraża nawet zakładanie wenflonuNie wiem jak zniosę poród
mam nadzieję, że z godnością
-
moniek90 wrote:Też bym chciała należeć do tego grona zadowolonych po porodzie
Mnie przeraża nawet zakładanie wenflonuNie wiem jak zniosę poród
mam nadzieję, że z godnością
i przeraża mnie ta wizja siebie w roli rodzacej a jak mi się zdarzy że mysle o tym wieczorem to pospane
więc z jednej strony chcialabym juZ być po, a z drugiej żeby nigdy nie nadeaszlo
-
Acikk wrote:Oj moniek ją tez nie zgrywam bohatera
i przeraża mnie ta wizja siebie w roli rodzacej a jak mi się zdarzy że mysle o tym wieczorem to pospane
więc z jednej strony chcialabym juZ być po, a z drugiej żeby nigdy nie nadeaszlo
Czyli nie jestem jedyna w tymdobrze wiedzieć
-
nick nieaktualnyEvka wrote:Marta, no ja miałam wizytę behawiorysty. Powiedział mi, że nie powinno być problemu.
Dał kilka wytycznych, które wdrożyliśmy. Ale jak to zda egzamin...ehh tego nie wiem.
Jak byłam młodsza, zabierałam wiele zwierzątek do domu, nawet ptaszki, albo karmiłam na dworze jak znalazłam jaka bidulę. Teraz też serce mi się kraje jak widzę zwierzę w złym stanie. Ale...wszystkich nie uratuję. Więc staram się zrobić co mogę, bez brania ich do domu. Bo chyba mogłabym zostać coś na wzór V.Villas. a tego bym nie chciała
Świata się nie uratuje niestety. Ja mam takie "szczęście", że zawsze widzę takie przykre historie. A to np. umierającą sarenkę w rowie. Najgorsze było jak jechałam po bardzo ruchliwej drodze, a na środku drogi leżała konająca sarna. Do dziś mam ten obraz przed oczami. Dobrze, że nie najechałam na nią bo to już by była katastrofa emocjonalna dla mnie
A propos Villas to ona ode mnie mieszkała jakieś 20km. No, ale nie zamierzam przejąć jej "działalności" -
nick nieaktualnyTo ja panicznie boje sie igly jak widze to zaraz mi slabo i panikuje wiec tez niewiem jak mi ten welfon wkluja a kazdy sie dziwi bo zrobilam 2 tatuaze i jakos przezylam a zwykle badanie krwi jest dla mnie katorga ;/
No niestety takie mam szwagierki jedna siedzi w Anglii z rodzicami druga tu na miejscu i do tej pierwszej dolacze za kilka miesiecy ale nie lubie jak sie ktos wymadrza a ta chodzi i ciage mowi ze jest zmeczona i nie daje rady a ma rodzicow do pomocy ae szkoda slow przynajmniej nikt nie bedzie mi gadal jak to mi pomagal bla bla ba
Tescie przyjada zobaczyc malego to pewnie cos mnie odciaza ale tyko na chwile
Ja jestem ciekawa jak przezyje porod jakie to bedzie uczucie bol itp i tak jak wy z jednej strony podekscytowanie a z drugiej strach przed tym wszystkim
Jakos dzis chaotycznie pisze niewiem czemupati_zuzia lubi tę wiadomość
-
Misia ja mam z igłami to samo. Te ciągłe pobierania krwi...istny dramat. Ja mam stwierdzony zespół wazowagalny od kilku lat i to dlatego robi mi się od razu słabo jak coś przy mnie pielęgniarki robią. Do kłucia w miarę się przyzwyczaiłam, ale nie daj Boże żeby pielęgniarce coś nie wyszło i musiała drugi raz kłuć albo poprawiać, bo słabo mi się robi momentalnie, albo robi coś raz albo lepiej niech nie zaczyna wcale. Taki już ze mnie słaby typ. Mam nadzieję, że przy porodzie hormony zadziałają prawidłowo i zachowam się jak na babę przystało
-
Uff znowu musialam was nadrabiać. U mnie dzisiaj totalny brak czasu na cokolwiek. Rano bylam w pracy ze zwolnieniem, wiadomo przy okazji jakieś plotki, pogaduchy,potem zakupy,wpadlismy do domu tylko szybko podgrzać zupe i zjeść,po małą do przedszkola i pojechaliśmy do tej mojej przyjaciółki ktora urodziła dwa tygodnie temu. Juz wiem ze będę miala przesrane jak się kacperek urodzi bo wiktoria nie bedzie go odstępować na krok. Mala jak spala to co chwile do niej biegała sprawdzić czy aby napewno śpi a potem nie chciała jechac do domu bo ona chce zobaczyć jak ciocia karmi i kąpie lenke. W sumie dopiero jakieś pol gidziny temu wróciliśmy do domu i padam na twarz. Leze2juz w łóżku i ide spac bo oczy mi sie same zamykają a jutro jeszcze jade na spotkanie z położną. Dobranoc dziewczyny
-
Asiowa wrote:Ja nie panikuje tylko dlategi, że póki co oddalam myśl o tym wydarzeniu:). /jednak nadal podtrzymuje marzenie o wprowadzeniu mnie w śpiączkę na początku grudnia i wybudzeniu jak bedzie po wszystkim:)
Hehe dobry pomysłco tam jakieś zzo...najlepiej się uśpić na ostatnie 2 tygodnie i niech się dzieje
Może jakaś tabletka na amnezje
zrobić co się ma a potem się obudzić i nic nie pamiętać
Cudo
-
nick nieaktualnyMarta0912 wrote:Świata się nie uratuje niestety. Ja mam takie "szczęście", że zawsze widzę takie przykre historie. A to np. umierającą sarenkę w rowie. Najgorsze było jak jechałam po bardzo ruchliwej drodze, a na środku drogi leżała konająca sarna. Do dziś mam ten obraz przed oczami. Dobrze, że nie najechałam na nią bo to już by była katastrofa emocjonalna dla mnie
A propos Villas to ona ode mnie mieszkała jakieś 20km. No, ale nie zamierzam przejąć jej "działalności"
My rok temu omal nie zginęliśmy przez sarnę. To było miasto (wieczór) domy jednorodzinne i nagle sarna dała nam susa prosto pod koła. Siła uderzenia była tak mocna, że troche zepchnęło nas z drogi a pies z tylnego siedzenia przeskoczył mi na ręce. Mąż zapalił światła by jadący z naprzeciwka nie najechali na sarnę (był spory ruch a sarna próbowała się podnieść) ale skąd koleś vanem nawet nie zwolnił!!! Przejechał bezczelnie po niej!!! My w szoku mąż chciał wylecieć i ściągnąć ją z drogi a ja już dzwoniłam po policję, kiedy wyprzedziła nas ogromna cysterna i na naszych oczach z sarny została krwawa plama. Siedzieliśmy osłupiali kilkanaście minut, ja się poryczałam a pozbierać się nie mogliśmy dobrych kilka dni. Wiem, że mieliśmy szczęście bo gdyby wskoczyła pod nasz samochód trochę inaczej wpadłaby na szybe i byłoby nieciekawie bo było to ogromne zwierze (nie wiem czy nie jeleń). Mieliśmy dużo szczęścia ale do dziś szkoda mi tej sarny ;( no niestety one takie są, że same ładują się pod koła. Jak widzicie jakieś zwierze leżące na drodze dzwońcie do centrum zarządzania kryzysowego. Oni się tym zajmą. My widząc psiaki błąkające się po ulicy wiele razy dzwoniliśmy a oni powiadamiali patrol eko straży. Niestety trzeba psiaka przytrzymać do czasu ich przyjazdu. Wiele razy mąż wracał w nocy do domu bo biegali z ekostrażą i próbowali złapać psiaka, żeby nie wbiegł pod samochód.
-
moniek90 wrote:Hehe dobry pomysł
co tam jakieś zzo...najlepiej się uśpić na ostatnie 2 tygodnie i niech się dzieje
Może jakaś tabletka na amnezje
zrobić co się ma a potem się obudzić i nic nie pamiętać
Cudo
ją zawsze po tych spotkaniach w szpitalu takiego stresa lapie, jak bylam na tej sali porodowej to ona tak przyjaźnie wygląda ale nie wyobrazam sobie siebie w akcji na tej sali
moniek90 lubi tę wiadomość
-
Annielica szczęście, że Wam się nic nie stało. A zwierzęta czasami dziwnie reagują, trudno przewidzieć jak się zachowają. My z mężem w tym roku wracając z urlopu przejechaliśmy po kocie. Była noc, widzieliśmy go z daleka, że leży na lewym pasie. Mąż zwolnił, ale kot się nie ruszał więc jechaliśmy dalej a nagle kiedy byliśmy na jego wysokości ten się zebrał do skoku i wpadł prosto pod koła. Do dzisiaj pamiętam jak samochód podskoczył. Nie było szans wyhamować, zwłaszcza że ja w ciąży to mąż nie chciał ryzykować gwałtownego hamowania. Też należymy do wrażliwców, zwłaszcza ja. Nastroje popsute na cały dzień...Ze strony kota raczej nic nie grozi, ale jeleń to już poważna sprawa
-
Acikk wrote:AAA i położna mówiła żeby teraz w ostatnim mcu dużo siedzieć po turecku a jeszcze lepiej tak że stopy razem a kolana na boki żeby się tam ładnie rozciągało wszystko
To ja tak ostatnimi czasy siedzę. Czyżby to intuicja? instynkt? Nam położna na SR mówiła, że po przekroczeniu progu szpitala nie ma czegoś takiego jak zaciskanie nógnogi cały czas szeroko i ciągle biodra mają być w ruchu, jak nie chodzić to chociaż się kiwać na boki
Skoro nie umiesz sobie siebie wyobrazić w akcji to załatw sobie kamerę na porodówkępotem sobie obejrzysz
-
nick nieaktualnyAnnielica to straszne musiało być. Współczuję takich widoków.
Moniek, no dokładnie reakcji zwierząt się nie przewidzi.
Mój mi zawsze mówi jak widzi jakieś zabite zwierzę na drodze żebym zamknęła oczy (oczywiście jak jestem pasażerem)Wiadomość wyedytowana przez autora: 29 października 2015, 22:34