X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum W ciąży - ogólne Grudniowe mamusie 2015
Odpowiedz

Grudniowe mamusie 2015

Oceń ten wątek:
  • rewelka Autorytet
    Postów: 1847 847

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:17

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mama-julka wrote:
    He he he! Tak miałam. Chciałam napisać że nie musi się zdarzyć zalanie łóżka. Teraz leżę i oglądam Tvn, spoks.
    Musisz informować że w poprzedniej ciąży :) też myślałam że rodzisz :)

    Od razu widać że weekend bo spokój na forum :)

    Alicja powiedz mężowi żeby Ci kupił tantum rosa podobno przyspiesza gojenie po porodzie jest bardzo polecany, i nie martw się że nie dajesz rady, trochę czasu minie ale się nauczymy :) Ja już się boje jak sobie poradzę, a mamy bliźniaków to już w ogóle hard core dla mnie jak to ogarnąć :)

    aneczka1983 lubi tę wiadomość

    23-02-2013 [*] 8 tc
    211xj44j3k4hck0m.png
  • Dżulia Autorytet
    Postów: 418 406

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:19

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mama-Julka postawiłaś wszystkich na nogi, że znowu na forum się coś dzieje :D

    Ja się witam w 9 miesiącu.:)

    aneczka1983, Matleena lubią tę wiadomość

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:19

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    o nie, jeszcze mam pechową 13-nastkę na pierwszej stronie :D

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:21

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mama-julka a już chciałam Cie zlinczowac, bo my przecież idziemy rodzic na zaplanowana datę :D a Ty mi tu o wodach :D

    Flakonij te Twoje kobiety są przeurocze!:* takie delikatne :*

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:25

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ala sprobuj może tantum rosa podobno lepiej się goi i łagodzi. Weź plastokowa butelkę z dziubkiem i się polewaj przy każdej okazji :*
    Jak Sarcia wypłakała się już ?:*

  • Piegus Autorytet
    Postów: 335 428

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:28

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Martosza83 wrote:
    a my najorawdopodobnie zostajemy w szpitalu do porodu...jutro ma zapasc decyzja.. ehh czekamy....

    A czułaś w ogóle, że coś jest nie tak? Bo rozumiem, że to ktg było rutynowe i po prostu w trakcie badania wyszło, że nie wszystko jest w porządku? Dobrze się stało, że akurat przyszłaś i w porę można było zareagować.
    Trochę się stresuję takimi sytuacjami, bo skąd ja miałabym wiedzieć, że coś się źle dzieje? Miałam ostatnią wizytę u gina we wtorek i powiedział, że już się nie widzimy i nie umawiałam się na kolejną wizytę. Nie zlecił mi żadnych badań już, nie mam się zgłaszać na ktg, nic. Czekać i tyle. :/

    2EeVp2.png
    NcmSp1.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:31

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    aannkkaa wrote:
    Ala sprobuj może tantum rosa podobno lepiej się goi i łagodzi. Weź plastokowa butelkę z dziubkiem i się polewaj przy każdej okazji :*
    Jak Sarcia wypłakała się już ?:*

    Sarka chwilowo spokojna.

    Spadła z wagi 2930 na 2750. To bardzo dużo?

    Karola1990 lubi tę wiadomość

  • iNso87 Autorytet
    Postów: 8867 5309

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:31

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kurde Dziewczyny ale zmula..jak zawsze w niedziele,nie wiem co ze soba zrobic,po 14 na pyzy do Tesciowej dopiero jedziemy,potem moze do moich Rodzicow bo po drodze i mam nadzieje,ze dzien minie....
    Anko u mnie dzis tez zauwazylam,ze jest duzo sluzu na papierze jak sie wycieram. Krzyz tez pobolewa ale nie zeracam uwagi bo sie przyzwyczailam tak samo te twardnienia czasem..
    Najgorszy jest moj lewy bok,czy to leze na prawym czy lewym zawsze mnie boli jak wstane.. przy krzyzu caly boczek,straszny bol bo taki przenikajacy,jakby nerw gdzies byl cisniety.

    P62Wp2.png
    5oRIp1.pngXMJMp2.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:31

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    ja też miałam jedna taką nockę w szpitalu, w domu zawsze jest łatwiej, bo tu podwójny stres, że się wszystkich pobudzi, no i ja miałam nie miłe położne na stronie dla noworodków. W domu wszystko się unormuje. I potwierdzam, że tantum rosa bardzo pomaga, rozpuść sobie w dużej butelce i co chwile podmywaj ;)

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:32

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kochane,
    Aktualnie mój mały wojownik zasnął, więc zgodnie z obietnicą opiszę Wam mój poród:)
    Z góry zaznaczam, że nie było to szybkie, łatwe i przyjemnie wydarzenie.
    Jak wiecie w piątek – tj. 20.11 o godz. 6:45 zgłosiłam się na porodówkę na wywołanie porodu z powodu całkiem dużego już rozwarcia z którym chodziłam już od miesiąca no i z powodu braku czopa śluzowego -który odpadał już od 1 listopada.
    Mąż poszedł ogarniać całą papierologię, a ja poszłam z położną na badanie ginekologiczne i podanie lewatywy.
    Lewatywa? Spoko – naprawdę nie boli. Po 2 minutach od podania poszłam na kibelek i wszystko sprawnie i bezboleśnie wyleciało. To naprawdę ogromna ulga. Poczułam się lżejsza o 10 kilo! Polecam każdemu przed porodem, ponieważ daje ogromny komfort (również psychiczny), że żadnej niespodzianki w ostatniej fazie porodu przy parciu nie będzie. :D
    O 8:20 położyli mnie już na salę porodową. Mogłam sobie wybrać którą salę chcę, bo byłam pierwsza na porodówce. Sala fajna – z łazienką, prysznicem, piłkami, workiem – dużo miejsca.
    Dokładnie o 8:22 podłączyli mi kroplówkę z oksytocyną.
    I co? I NIC. Po przeczytaniu róznych artykułów w internecie byłam przyszykowana na ogromny i nagły ból. Minęła godzina, dwie... nic się nie dzieje. Chodziłam, skakałam, kręciłam biodrami i nic – tzn. miałam lekkie stawiania – takie jak przez całą ciążę – ale to nie było to.
    Przyszła położna sprawdziła rozwarcie, ale za wiele tam się nie wydarzyło. Przynieśli mi dwa czopki glicerynowe, kazali zaaplikować i leżeć z nimi 20 min do rozpuszczenia. Miało to ponoć spowodować mocniejsze rozwieranie szyjki. Wyobraźcie sobie, że tak jak przez całą ciąże po aplikacji czopka leciałam do toalety po minucie – tak tutaj te dwa czopki nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Dzięki tej lewatywie – byłam tak pusta, że nie chciało mi się po nich do toalety :D
    No nic, czopki ani oxy nic nie dawały, więc przyszedł lekarz i zadecydował o podaniu jakiś zastrzyków (ponoć miały przyśpieszyć poród i nasilić skurcze). Do teraz nie wiem co to było, ale ból rozchodzenia się leku był taki jak przy podawaniu sterydów na płuca dla dzidzi – czyli dość silny. Lekarz powiedział, że po tym leku będę miała efekt głupiego jasia – wszyscy będą mi się rozmazywać i będzie mi śmiesznie. No i po 10 minutach nie umiałam już pisać sms bo wszystko miałam rozmyte.
    Rozwarcie jakie było takie było. Zastrzyk nic nie pomógł. Zwiększyli mi dawkę oksytocyny i podkręcili prędkość kroplówki. Dalej NIC.
    O 12:20 przyszedł lekarz i stwierdził, że skoro nic się nie dzieje, to PRZEBIJAMY WODY.
    W tym momencie dostałam paniki, bo nie wiedziałam co mnie czeka. Powiedział, że od razu po przebiciu wód powinny pojawić się mocne skurcze i zaczniemy konkretną akcję. Usiadłam jak do badania, lekarz wziął takie duże metalowe szczypce i nagle CHLUST. Wyleciało ze mnie morze wód. Nie wiem dziewczyny gdzie to wszystko się zmieściło w tym moim małym brzuchu, ale było ich naprawdę BARDZO DUŻO.
    No i o 12:30 zaczął się hardcore. I teraz ważne co powiem – te wszystkie napinania, stawiania macicy, twardnienia brzucha, bóle jak na okres, bóle placów, pobolewania którymi się martwiłam – to wszystko to było NIC. Jak przyszedł pierwszy prawdziwy skurcz to wiedziałam, że TO TO. Tego się nie da z niczym pomylić. Nie martwcie się, że nie zdążycie, że nie poznacie, że pomylicie! Tego nie da się pomylić z niczym innym. Co lepsze, nie umiem nawet tego opisać! To nie był ból jak na okres, to nie było rozpieranie – to był po prostu ból porodowy – taki którego nigdy w życiu wcześniej nie doświadczyłam. Bolało na maxa.
    Grażyna powiedziała, żebym spróbowała gazu. Spróbowałam go sobie pomiędzy skurczami, żeby zobaczyć jak to jest i szczerze? – nie podobało mi się. Znacie takie uczucie jak przeholujecie z alkoholem i już przestaje być fajnie? Kręci się w głowie, muli i jest nieprzyjemnie. Tak było po pierwszej aplikacji. Próbowałam później go jeszcze przez kilka skurczy, ale nie pomagało to na ból, a tylko mnie wkurwiała taka dezorientacja po nim i uczucie przymulenia.
    Skurcze były bardzo mocne i nie do wytrzymania. Grażyna poprosiła, żebym poszła usiąść na toalecie i lała się prysznicem. Pozycja siedząca okazała się lepsza, niż leżąca, ale prysznic nie uśmierzał bólu. Grażyna ciągle się upierała, żebym polewała brzuch – robiłam to, ale w głowie sobie ciągle myślałam „kur*, naprawdę myślicie, że ciepła woda pomoże na TAKI ból?”. Tak czy inaczej lałam się ciepłą wodą, która nie przynosiła żadnego ukojenia.
    Przerwy pomiędzy skurczami zaczęły być krótsze od samych skurczy i wtedy zrobiło się naprawdę ostro. Krzyczałam, piszczałam, przeklinałam (teraz mi wstyd). Nie umiałam się opanować. Przed porodem się zarzekałam, że nie będę robić z siebie idiotki i wrzeszczeć, ale w praktyce wyszło inaczej.
    Zaczęłam wymiotować. Skurcze + naciąganie się do wymiotów = masakra.
    Grażyna zaczęła mnie prosić żebym przeniosła się do łóżka, bo przyszedł anestezjolog z całą ekipą, żeby podać mi znieczulenie. Skurcze były tak mocne i częste, że bałam się, że nie zdążę pokonać drogi /kibel-łózko/ (ok.3 metry) do czasu przyjścia następnego skurczu.
    Przenieśli mnie (dosłownie) do łóżka gdzie czekała na mnie ekipa do zzo. Ciągle rzygałam do miski i naciągałam się, bo nie było już czym wymiotować. Wcześniej Grażyna sprawdziła rozwarcie i stwierdziła, że jest 5-6 cm czyli ostatni moment na podanie znieczulenia (po porodzie powiedziała mi, że gdyby nie to, że się ze mną umówiła wcześniej na to zzo i wiedziała jak bardzo psychicznie go potrzebuje – nie podałaby mi go). I teraz kolejna trauma – kazali mi zrobić koci grzbiet i ani drgnąć przy wkładaniu cewnika. Przy moich skurczach „co sekundę” wydawało mi się to nie możliwe. Znów zaczęłam rzygać. Pani anestezjolog miała naprawdę dużo cierpliwości, bo wiłam się jak wąż. Podejmowałyśmy nie jedną próbę, ale w końcu się udało. W porównaniu do skurczy – wbijanie zzo to było głaskanie. Serio.
    Wbili mi pierwszą dawkę leku – zero poprawy jeżeli chodzi o ból. Na moją prośbę wbili mi drugą dawkę – NIC. Skurcze nie do opisania. Poprosiłam o trzecią dawkę – dostałam.
    Dalej rzygałam i naciągałam się strasznie głośno. Spojrzałam na męża a on siedział naprzeciwko i miał głowę schowaną w rękach. Nigdy nie widziałam go w takim szoku. Widziałam, że jest bezradny, że nic nie może zrobić.
    Grażyna powiedziała, że musi sprawdzić rozwarcie – bardzo nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie dotykał, ale ona była bardzo stanowcza. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Grażyna musiała sprawdzać rozwarcie na skurczu – czyli podczas największego bólu. Gdyby sprawdzała je pomiędzy skurczami to pewnie byłoby mi łatwiej, ale jako, że było to w czasie największego napięcia – Grażyna miała moje paznokcie wbite w przedramię.
    Włożyła rękę, patrzy na lekarza i mówi – My tu już mamy pełne rozwarcie 10 cm! Ala – jesteś gotowa? Zaczynamy przeć!
    Pomyślałam – ale jak to? Już? Przeć? Jak to przeć?
    Przecież czytałam w opisach porodów, że jak będę miała 10 cm to przyjdzie uczucie parcia i sama będę wiedziała, że to już. NIE MIAŁAM ŻADNEGO UCZUCIA PARCIA – kompletnie nic. Skurcze ogromne i bolesne i wydawało mi się, że przerwy już między nimi nie ma wcale – ale 'uczucie parcia na kupę?' - a co to jest?
    Jacek był przy mojej głowie. Trzymał mnie za rękę i wspierał. To było dla mnie bardzo ważne.
    Nagle wylało się ze mnie bardzo dużo krwi i tylko widziałam przerażenie w oczach lekarza i Grażyny. Zbiegło się dużo ludzi. Teraz na sali był Jacek, lekarz, położne, zespół anestezjologów, zespół neonatologów i jeszcze jacyś inni lekarze.
    Kazali mi przeć a ja nie miałam siły, nie wiedziałam jak i kiedy, nie miałam takiej potrzeby. Położna zdenerwowana powiedziała lekarzowi, że wiedziała, że tak będzie po tym zzo – tj.że nie będę umiała przeć.
    Wyleciała kolejna ogromna dawka krwi – słyszałam, jak mówią, że odkleja się łożysko.
    Lekarz powiedział, że żarty się skończyły i mam przeć jak będzie skurcz.
    Nie potrafiłam odróżnić kiedy skurcz a kiedy nie, bo bolało mnie BEZ PRZERWY, więc po prostu parłam kiedy mogłam.
    Moje parcie było na nic, nie przynosiło żadnego efektu. Od tego momentu do końca porodu miałam zamknięte oczy. W tym momencie ponoć mnie nacięli – chociaż kompletnie o tym nie wiedziałam i tego nie czułam.
    Kazali przeć – parłam, ale dalej nic. Lekarz bardzo zdenerwowany zaczął stanowczo do mnie mówić razem z mężem, że jeżeli nie zacznę współpracować to źle się to skończy. Ja naprawdę robiłam co mogłam i parłam z całej siły...
    Cały czas miałam dobijaną oksytocynę. Błagałam, żeby już ją odpięli, ale Grażyna powiedziała, że jak ją odepnie to akcja już kompletnie nam klapnie.
    Znów polała się krew, lekarz położył przedramię na moim brzuchu i zaczął mocno uciskać a ja miałam wtedy przeć.
    Po trzech takich akcjach poczułam OGROMNĄ ULGĘ, otworzyłam oczy, a Sarka była w rękach Grażyny. Była cała fioletowa i zapłakała dopiero po jakiś 30 sekundach. Dla mnie to był najdłuższy czas w życiu. Mąż zaczął płakać, a ja osłupiałam. Sara była dwa razy owinięta pępowiną i była bardzo zmęczona. Odplątali ją. Jacek odciął pępowinę. Byłam dumna, że mimo takiego szoku i emocji – dzielnie podszedł i odciął pępowine tak jak by to robił codziennie, a nie pierwszy raz w życiu.
    Sara dostała tylko 8 punktów. Położyli mi ją na piersiach. Pierwsze moje słowa po porodzie to: „czy ona jest zdrowa? Nie ma żadnej wady?”. Neonatolog odpowiedział, że po wstępnym badaniu stwierdza, że jest zdrowa. To były najpiękniejsze słowa jakie w życiu usłyszałam.
    (wiem, że strasznie ten moment chaotycznie opisuje za co przepraszam – ale pamiętam go jak przez mgłę)
    Wciąż leciała ze mnie krew, co niepokoiło lekarzy. Podłączyli mi tlen, bo zaczęłam odjeżdżać. Dostałam dwie rurki do nosa i zamknęłam oczy. Okazało się, że podczas porodu faktycznie odkleiło się łożysko.
    Grażyna powiedziała, że teraz będziemy rodzić to łożysko. „Rodzić” to chyba za dużo powiedziane :P Kazała mi poprzeć. Ledwo zabrałam się do parcia, a ono już wyleciało. Grażyna pobrała krew pępowinową, a ja otworzyłam oczy i zobaczyłam łożysko– wyglądało jak ogromna wątroba. :D
    Sala porodowa wyglądała jak po świniobiciu – wszędzie krew. Ja byłam najszczęśliwsza osobą na świecie, bo miałam męża nad sobą i córkę na piersi.
    Po 30 minutach Sarka zaczęła wracać do swojego koloru. Zrobiła się czerwona, a nie fioletowa jak na początku.
    Przyszedł lekarz i powiedział, że będzie musiał mnie teraz pozszywać. Byłam w szoku, bo nie wiedziałam w tamtej chwili nawet, że mnie nacinali. Lekarz powiedział, że niestety mamy trochę roboty, bo musieli mnie pociąć i w środku i na zewnątrz. Szycie trochę boli. Czułam wbicia igły i przejeżdżanie nitki. W porównaniu do porodu - ból żaden, ale generalnie nic przyjemnego. Trwało to ok. 30 minut.
    Później zobaczyłam jak lekarz zaczął się porównywać z Jackiem – który z nich ma większe rany po moich wbitych paznokciach. Było mi wstyd. :D Nawet nie wiedziałam kiedy ich tak załatwiłam.
    Urodziłam Sarę o godz. 15:50 czyli tak naprawdę w 3,5h od przebicia wód. Lekarz mówi, że jak na pierwszy poród – ekspresowo. Po dwóch godzinach zabrali Sarę, a mnie przewieźli na położnictwo. Resztę już znacie ;-)

  • Acikk Autorytet
    Postów: 3861 4544

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:32

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    alicja_ wrote:
    o nie, jeszcze mam pechową 13-nastkę na pierwszej stronie :D
    To na szczescie kobieto :D

    Widzialam ze sie tu posmialyscie ze mnie no ladnie ladnie :P a ja po prostu sie dostosowuje bo flakonik cisze nocna wprowadzila a nie chce zostac wyrzucona z forum :D

    A tak serio to bylismy na tych urodzinach i wrocilam przed polnoca i myslalam ze mi plecy odpadna, masakra juz nie dla mnie takie siedzenie tyle godz w jednej pozycji :P jeszcze jestem taka nazarta ze chyba odpuszcze dzis sniadanie.:D ale widze ze wiele mnie nie ominelo.:P

    Ktoras wczoraj pytala o ta opieke L4 po porodzie niestwty jest tylko na czlonka rodziny wiec narzeczona odpada :( a 3 tyg to jakas plotka, sa 2 tygodnie i nie ma odstepstwa od tego ;)

    Nasze Słoneczko <3
    atdc2n0auob2dui0.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:33

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    A u mnie właśnie sucho, czekam aż może pojawi się chociaż troszkę więcej śluzu. Pochwaliłam się, że nic mi się nie dzieje, nic nie boli, a dziś wstałam z takim silnym bólem po lewej stronie pleców, kurcze może to nerki, sama nie wiem, nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałam.

  • Acikk Autorytet
    Postów: 3861 4544

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:46

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    O matko alicja az sie spocilam podczas Twojego opisu i nawet nie wiem kiedy pogryzlam se ze stresu caly palec :P

    Nawet sobie nie wyobrazam jak musialas sie wycierpiec, czyli wyszlo na to ze niepotrzebnie Ci podali zzo bo bylo juz za pozno i wcale Ci nie pomoglo a wrecz zaszkodzilo :/ straszne co musieliscie oboje z mezem przejsc. :( jak to dovrze ze juz po wszystkim.

    Jestes nasza bohaterka od samego poczatku :) teraz juz musi byc tylko lepiej, najwazniejsze ze Sarcia zdrowa :) dovrze ze mialas tam taka super opieke :) i ostatecznie jestescie cale i zdrowe :* podziwiam Cie naprawde za ta droge ktora od poczatku ciazy pokonalas zeby miec ta dzidzie!

    alicja_ lubi tę wiadomość

    Nasze Słoneczko <3
    atdc2n0auob2dui0.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:50

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    O matko Ala, aż mi łezka poleciała jak to przeczytałam, teraz będzie już tylko lepiej, najważniejsze by Sarka zdrowo się chowała ;)

    alicja_ lubi tę wiadomość

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:53

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Alicja Twój poród to rzeczywiście rzeźnia jak mówiłaś. Że głupi jaś działał tak źle to pewnie po tym zastrzyku co miał takie skutki. Ale że się zdecydowałaś na zzo to podziwiam. Ja się boję zastrzyku w kręgosłup i dlatego nie chce zzo. Najważniejsze, że wszystko się skończyło dobrze :-) I że Sara jest zdrowa. Mam nadzieję, ze szybko o tym zapomnisz :-)

    alicja_ lubi tę wiadomość

  • Ola_45 Autorytet
    Postów: 3228 2956

    Wysłany: 22 listopada 2015, 11:55

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    .

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 lutego 2016, 13:17

    aneczka1983, alicja_ lubią tę wiadomość

    03.2015 - 6t. 💔
    12.2015 syn
    Starania od 2017r

    Niedrożny lewy jajowód
    7x IUI - nieudane
    1 PROCEDURA IVF :
    I transfer - 09.2024 - 5t.💔
    II transfer - 11.2024 - 5t. 💔
    III transfer - 12.2024 - nieudany
    2 PROCEDURA IVF :
    I transfer - 03.2025 - 5t. 💔
    II transfer - 15.05.2025 - ?
    Beta 11dpt - 145
    12.06 - USG
    Został 1 ❄️
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 listopada 2015, 12:02

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Masakra ... To ja mialam porod light albo dzieci same wyszly ze mnie bo nawet nie moge tego porownac w zadnej skali do tego co ty przezylas...

  • amos Koleżanka
    Postów: 43 53

    Wysłany: 22 listopada 2015, 12:03

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Alicja popłakałam się, przypomniał mi się mój poród i to że nie mogę zapomnieć o nim do tej pory tzn. ryczę za każdym razem jak o nim opowiadam, mimo że minęło już prawie dwa lata. Terapia u psychologa trochę pomogła, ale nie do końca.
    Najważniejsze że dałaś radę i masz swojego okruszka przy sobie, nic więcej się nie liczy.

    Co do rany i krwiaka po nacięciu, ja psikałam octeniseptem i osuszałam, tak było mi łatwiej. Też miałam rozpuszczalne szwy one wychodzą naprawdę późno, aż nieraz w szoku byłam że to jeszcze nie wszystkie.

    alicja_ lubi tę wiadomość

    179aa3b73d.png
  • Piegus Autorytet
    Postów: 335 428

    Wysłany: 22 listopada 2015, 12:03

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dokładnie Alicja, podziwiam, że dałaś radę przez to wszystko przejść. Chociaż poród ekspresowy, to i tak pewnie czułaś jakby to była wieczność. Ja ten opis odczułam pozytywnie - mimo komplikacji wszystko dobrze się skończyło, a o to nam przecież chodzi, żeby mimo ogromnych bóli z dzidzią było wszystko w porządku.
    A co do gazu, to właśnie tak przewidywałam jego działanie. :/ Nienawidzę tego uczucia po przedawkowaniu alko, szczególnie jeśli miałoby mi towarzyszyć podczas porodu. U mnie w szpitalu jest dostępny, ale chyba podziękuję...

    alicja_ lubi tę wiadomość

    2EeVp2.png
    NcmSp1.png
  • Acikk Autorytet
    Postów: 3861 4544

    Wysłany: 22 listopada 2015, 12:08

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    A swoją droga to niesamowite jakie kobiety są silne i ile są w stanie wytrzymać...

    alicja_ lubi tę wiadomość

    Nasze Słoneczko <3
    atdc2n0auob2dui0.png
‹‹ 1808 1809 1810 1811 1812 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

7 sposobów jak przetrwać przesilenie wiosenne i jak szybko zajść w ciążę!

Przesilenie wiosenne dla wielu kobiet jest trudnym okresem przejściowym, kiedy mogą pojawiać się problemy ze snem, nadmiernym zmęczeniem, brakiem energii, czy obniżoną koncentracją. Wszystko to może mieć wpływ na gospodarkę hormonalną i kobiecą płodność. Jak w tym czasie przygotować się do ciąży? Jakie są skuteczne sposoby na poprawę płodności? Jak szybko zajść w ciążę, wprowadzając proste nawyki do codziennego stylu życia?

CZYTAJ WIĘCEJ

Odstawienie tabletek antykoncepcyjnych - jak zrobić to bezpiecznie?

Wiele kobiet uważa, że odstawienie tabletek antykoncepcyjnych, plastrów, czy innych środków hormonalnych to bardzo prosta sprawa - wystarczy przestać zażywać. Tymczasem warto znać kilka zasad, które sprawią, że odstawienie antykoncepcji będzie bezpieczne, łagodne dla organizmu i pozwoli jak najbardziej zminimalizować ryzyko wystąpienia skutków ubocznych. 

CZYTAJ WIĘCEJ

Witaminy niezbędne podczas starań o dziecko, w czasie ciąży i podczas karmienia

Organizm podczas ciąży ma wyjątkowe potrzeby na składniki odżywcze, witaminy i minerały. Które są szczególnie istotne? Czego nie może zabraknąć w diecie przyszłej mamy? Jakie witaminy warto zażywać podczas starań o dziecko, w czasie ciąży i podczas karmienia? 

CZYTAJ WIĘCEJ