Grudniowe mamusie 2015
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyA poród... matko jedyna... jak dla mnie koszmar, chociaż pewnie bywały gorsze. Może w skrócie co?
1:30 odeszły mi wody, ok 3 szpital, delikatne skurcze, piłka, spacery i te sprawy... ok 7 dobicie pęcherza i wtedy ostra jazda... Rozwarcie 5 cm, ból nie do zniesienia, skurcze okropne, co 4 min, zanim doszło do 8 cm myślałam że wyląduję na tamtym świecie. Tego bólu nie da się opisać. Przy każdym skurczu myślałam że na żywca mi rozdzierają krok! Męczyłam się strasznie, bez znieczulenia bo u nas nie ma. Jedynie gaz. Położne były miłe a ja się tak darłam że kazałam im wypier... i nie wracać i chciałam położyć się na ziemię i błagać lekarza o cesarkę. ok 11:30 pełne rozwarcie, znowu męczarnie, kazały przeć jakbym kupę chciała zrobić. Adaś wyszedł o 12:40. Nie słuchałam położnych które zakazały przeć, bo uwierzcie mi-nie dało się w tym momencie nie przeć no i mocno popękałam. Dali mi Adasia do piersi i zaczął się hardkor. Niby widok dziecka rekompensuje ból, u mnie tak nie było bo zaczynało się najgorsze. Kazali urodzić łożysko, praktycznie wypchnęli mi je z brzucha. Ale nie wyszło całe, dostałam krwotoku, zaczęli się zbierać lekarze, łyżeczkowali mi to łożysko co ne wiem czy nie było gorsze od porodu. Ból okropny!!! jeździli mi wielką łyżką po całej macicy, czułam ją pod żebrami. Potem drugi krwotok, cała podłoga we krwi, nie było czystego miejsca. Zaczęłą się dyskusja czy biorą mnie na blok i usuwają całą macicę. Na to wszystko wszedł mój mąż (bo był wcześniej ale wygoniłam go na końcówce na korytarz). Jak zobaczył mnie, tą krew to tylko usłyszałam "o ja pierdole!" W tym momencie ja zemdlałam a położna w ostatniej chwili chwyciła Adasia lecącego mi z rąk. Obudziłam się na sali. Mąż obok. Na szczęście nie usunęli macicy ale muszę być pod kontrolą. Krocze mam całe w szwach. Siedzieć nie mogę. Przez pierwszy dzień to nawet do Adasia nie mogłam wstać... Ale dzisiaj jest już lepiej. Mąż zabrał mnie do domu i gdyby nie akcje z ciągłym płaczem Adasia i tym że nie łapie brodawek to byłoby nawet ok. A tak to podłąpuje doła a hormony robią swoje-siedzę i ryczę. -
nick nieaktualny
-
Urodziła któraś? Mi już powoli zaczyna się śnić wyjazd do szpitala, miałam beznadziejną noc cały czas się budziłam, i kręciłam
Aliss trzymam kciuki żeby jak najszybciej się ustabilizowało.
Matlena My też mamy nie duże mieszkanie, a choinkę kupilismy taka że skracać trzeba było że 40 cm bo się o sufit wyginałaodnośnie bombek to Ja co roku sobie kupuje jakiś komplet, albo pojedyncze
( cudne są w home and you chociaż w tym roku średnio się postarali).
Mama Julka, no chodź z nami na święta do szpitala
-
Kilku lekarzy będzie w szpitalach damy radę
mi to mówią że dobrze że w święta bo się wszystkich pozbywają i będę miała ciszę i spokój
a to też plus, bo lekarze i pielęgniarki będą miały mniej pracy i będą milsze
teraz sobie myślę że oby Tobi do tej środy przeczekał jakaś spokojniejsza w szpitalu chyba będę
A bombki w pepco maja ładne brokatowe i się ślicznie błyszczące -
Aliss współczuję przeżyć z porodówki:-(
Dziewczynki a ja mam problem z piersiąwczoraj było jeszcze ok, a w nocy zaczęło tak bardzo boleć, że nie mogę sobie poradzić. Nie mam żadnych guzków jak przy zastoju pokarmu, ale mleko nie chce lecieć z tej piersi
jak sobie z tym poradzić?
-
alisss871 - dobrze, ze nie usuneli macicy ufff. Nie dziwne, ze masz złe dni po takich przezyciach. Adas ma 3 doby, wiec powinien zjadac ok 30 ml pokarmu. dasz rade tyle odciagnac? Jak zje, po butelce zawsze odbijasz. Przy samej piersi nie ma takiej potrzeby. Po wypiciu powinien zasnac. Mysle, ze jest po prostu glodny i dlatego placze.
m@rzenie - rozbite liscie bialej kapusty pod stanik. Mnie to wyglada na zastoj wlasnie, piers jest nabrzmiala? Jesli tak, sprobuj odciagnac troche pokarmu az do uczucia ulgi.
trzymam kciuki za wszystkie ciezarowki - powodzenia dziewczyny!
Matleena, m@rzenie, alisss871 lubią tę wiadomość
-
Matleena wrote:Ja zaszalałam i w szpitalu uniwersyteckim w Krakowie. Niby mój lekarz mówił, że ma znajomości w Jaworznie i mnie przekaże, ale chyba wolę dojechać. Kolegi żona była bardzo niezadowolona i się zniechęciłam. A Ty?
tu u nas sa bardzo podzielone opinie, mam kolezanki zadowolone z opieki tutaj iz porodu a mam tez takie ktore powiedzialy nigdy wiecej...
mytez dojezdzamy do Katowic ja na Łubinowej, tam tez rodzilam pierwszy raz bylam bardzo zadowolona teraz z prowadzenia przez dr Śleczka tez jestem zobaczymy jak bedzie jutro na oddziale ...
powiem Wam, ze jestem zdygotana prrzed jutrem.. tak sie wzbranialam przezd wywolaniem i ta nieszczesna oksytocyna:( z jednej strony strasznie sie ciesze, ze w koncuu a z drugiej chyba dzisiaj nie zzasne -
aliss strasznie C wspolczuje... ja na sama mysl o pporodzie obryzam paznokcie
co do karmmienia i placzu noworodka tez cos o tym wiem... tez plakalam razem z corka... nie dosc ze byla placzliwa spala tez tylko na rekach to jeszcze nie chciala cycka lapac a mama nade mna stala ze musze karmicojj wiem w jaka depresje mozna wpasc ja ncami plakalam razem z mala;/ ale uwierz, ze to wszystko niebawem minie i bedziesz najszczesliwsza mama na swiecie :*
co do choinki my ubralismy w koncu w sobote, ale checi byly mizernei mamy wszystkie plastikowe bombki niby corka juz duza pannica ale taka zgrabna jak mamusia
jeszcze sie ktoras z nas potknie wpadnie na choinke i byloby po bombkach, a tak tylko sie je pozaklada z ppowrotem
Matleena, pati_zuzia, alisss871 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyoj Aliss strasznie Ci współczuję tych wszystkich przeżyć. Nigdy nie wiadomo, jaki ten poród będzie Jedne mają takie łatwiutkie porody a drugie takie traumatyczne. Normalnie loteria. Dobrze, że wszystko się skończyło pozytywnie i możesz się cieszyć dzieciaczkiem.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
cytrynówka wrote:W ostateczności też można
O 12 mam wizytę, chciałabym na niej usłyszeć, że zaraz urodzę
cytrynowka ja juz 2 grudnia uslyszalam od lekarza ze max do tygodnia urodze ze na pewno do terminu 15 nie dotrzymamy, we wtorek po ktg slyszalam, ze bardzo mozliwe ze wroce w nocy na porodowke mijaja dni tygodnie a widzisz, ja dalej nie rodze -
alisss871 wrote:My już w domku. Poprosiłam żeby wcześniej wyjść bo szpital na mnie źle działał. Ale w domu tragedia. Depresja pełną parą. Żeby nie mąż to bym chyba z okna już skoczyła. Mały cały dzień płacze. Śpi tylko na rękach. Ja od trzech dni zero snu. Głowa mi opada czasami... No i karmienie. To mnie dobija... Mam pokarm ale mały w ogóle nie chwyta moich brodawek bo mam duże a on małą buźkę. Wypycha i płacze. Więc na chwilę obecną stosuję kapturki silikonowe ale nie wiem czy Adaś się przez nie odpowiednio najada... Po zatym ich używanie jest bardzo uciążliwe (zawijają się, adaś też nie zawsze dobrze złapie) Położna ma przyjść dzisiaj o 17 i będziemy coś radzić. Jak na razie chcę rano wysłać męża po mleko modyfikowane i dokarmić bo jeszcze chyba nie mam tyle pokarmu żeby odciągnąć laktatorem, próbowałam i marnie to idzie...
Kochane moje doświadczone mamusie... myślicie że jak Adaś się bardziej zaklimatyzuje to będzie fajnym, wesołym noworodkiem, który chociaż dwie godzinki da pospać mamie? Bo jak na razie co 10 minut jęk i płacz... Ja wymiękam, siedzę i płaćzę...genoweffa, alisss871 lubią tę wiadomość
7w3d 💔