Kwietniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Kala to moja wstaje wprawdzie zazwyczaj koło 9, ale cały dzień jest bez drzemki i idzie spać ok. 21.30, gdzie tu czas na cokolwiek SAMA 🙈 Dziś wstała przed 8, więc już się boję co to będzie. Nie chcę za nic w świecie na drzemkę, a bez nie wytrzyma do wieczora coś czuję... Najlepszym scenariuszem byłoby, żeby jednak dała radę do wieczora i poszła wcześniej spać 🙄
-
To "szybciutko" co u Nas. Dla mnie ta kwarantanna to nie taka wielka zmiana, bo ostatecznie czuję się jak na kwarantannie od jakiś.. 2 lat
No niby ze spacerami gorzej, ale w sumie niby, bo sama z dwójka i tak nie mogłam chodzić, więc chodziłam albo jak mąż miał wolne, albo jak któraś babcia przyjeżdżała, lub ze szwagierką, która chwile tu pomieszkiwała. A teraz już tylko mąż się został, bo od samego początku daliśmy wszystkim w tym dziadkom bana na wizyty - po co ryzykować nasze i ich zdrowie. No a mąż jeszcze w domu (ponoć niedługo może zostać już wezwany do roboty), więc wykorzystał urlop (mieliśmy jechać pod Kłodzko, oczywiście zostaliśmy), teraz pracuje zdalnie, i jak tylko pogoda jest ładna wybywamy na spacery. No ale u nas okolice takie, że idziemy na totalne zadupie, gdzie nikogo nie ma, i nie ma obaw ani o zarażenie ani o pogadanki z policją. Niby miasto, ale chodzimy po terenach zielonych, ale nie zamkniętych, bo z różnymi domkami, albo starymi domostwami, i nie będąc w lesie i na wsi czujemy się czasem jak w lesie i na wsi
tak wiec uroki mieszkania nie w blokowisku na osiedlu i nie w centrum miasta. Poza tym mamy własne podwórko/ ogród i ta sytuacja dała nam kopa do roboty na nim. Dużo już zrobiliśmy, ale szukamy jeszcze tanich rozwiązań, żeby zrobić bezpieczne i fajne miejsce dla nas i dzieci, bo to takie podwórko gdzie długie lata zaniedbań, syfu itd.(jak tu nas nie było i nikt się tym nie zajmował), i niby co roku coś nowego robiliśmy, ale z braku czasu to było ciągle mało. A teraz okazja, żeby w końcu zrobić porządnie. Więc szukam firmy, która nam jeszcze wyrówna teren, zasieje trawkę, może położy kostkę pod auta itd., żeby wszystko miało ręce i nogi. Naprawdę super mieć kawałek własnej ziemi, i szczerze mówiąc po tym wszystkim co się dzieje nie wyobrażam sobie powrotu do bloku
No a z mężem w domu o tyle lepiej, że właśnie dużo spraw udaje nam się załatwiać, bo jednak sama z dwójką dzieci wisząca na telefonie i przyjmująca delikwentów od domu (ocieplamy też ścianę), ogrodu, śmieci, koparek itd. - nie do zrobienia.
A co poza tym. Patrzenie na Felka i Kingę to czysta przyjemnośćTak jak kiedyś sobie myślałam, czy nie skrzywdzę Kingi rodzeństwem, bo nie będziemy mieć dla niej czasu itd. - łooo maaaatko, co za bzdura. To jak się miedzy nimi rodzi relacja to najlepsze co mogliśmy jej dać. Jak przychodzi, przytula go, całuje, rozśmiesza, daje mu zabawki - rewela. Oczywiście jest też już etap, Felo idzie (łamańcem pełzająco - raczkującym) do Kingi i chce jej coś zabrać, Kinga nie chce mu dać i jest krzyk jednego, drugiego lub obu. Ale wtedy tłumaczymy jej coś tam i jest ok. A te chwile kiedy oboje sobie siedzą i leżą na matce i się same bawią, a my mamy luzik - CUDNIE. A będzie jeszcze lepiej
Teraz sobie myślę, że faktycznie dzieci bez rodzeństwa są jednak w pewien sposób skrzywdzone (nie wnikając w to czemu tego rodzeństwa nie ma). Mój mąż ma te same odczucia. Cały czas mi mówi, że jaka szkoda, że jemu nie dane było doświadczać czegoś takiego (ma siostrę 12 lat młodszą, więc tak jakby dwójka jedynaków). Tak więc Totoro, ta Twoja druga córcia to istne błogosławieństwo, i dla Was i dla Lilki. Gdyby nie fakt, że już nie chce być w ciąży (bo to dla mnie katorga), nie cierpię rodzić (bo i do rodzenia się nie nadaję) i brak czasu i pieniędzy, to bym mogła mieć trzecie dziecko, haha ;-P
-
Kinia nam obecnie chodzi spać 22.30 i wstaje 9.30. Drzemki w dzień - brak. Dziś właśnie ma tą drzemkę, pierwszy raz od dawna, i już się boję co ze spaniem wieczorem. Z tym bujamy się okropnie, bo były momenty gdzie chodziła spać 23-24 i to jeszcze po wielkich awanturach. Nasza wytrwałość i konsekwencja i dało radę, żeby utrzymać tą 22.30..
Felo nie lepszy. Chodził spać po 24, teraz udało mi się zejść do 23, więc jak Kinga się kładzie, on dostaje mleko i też do łóżeczka. Choć on już mi się zaczyna coraz więcej budzić w nocy, bo jest coraz większy i coraz mniej najada się na noc. Scenariusz jak kiedyś u Kingi. Choć chyba on ma więcej mocy w płucach, bo jak już się wydrze, że chce jeść to nie ma zmiłuj -
Totoro, oczywiście jak weszłam na forum po długiej nie obecności to temat Twojego porodu.. domowego. No i se myślę, ekstra, ta to znowu wymyśliła, i jeszcze jak mam napisać po takiej nieobecności, że to moim zdaniem nie za dobry pomysł.. No to nie napisałam. Ale ostatecznie napiszę Ci parę zdań. Wiem, że są ogromne restrykcje jeśli chodzi o dopuszczenie do takiego porodu. Moja pierwsza położna miała certyfikat i jest znana w Łodzi i sporo mi o tym opowiadała. Ciąża bez skazy. Poród książkowy. Czytaj wcześniejsze odejście wód itd. (w domu nie mogą nawet pęcherza przebić - ryzyko wypadnięcia pępowiny). Jak tylko pojawia się jakieś ryzyko - wiozą i tak do szpitala - żadna położna nie zaryzykuje reputacji i bezpieczeństwa dziecka. Wszystko ok. Pytanie, czy jest sens w ogóle narażać się na to wszystko, na niepotrzebny stres itd.( wyobraź sobie, że zaczynasz rodzić, jesteś w ogromnych bólach, cos się dzieje, i mówią Ci - to jednak zawińmy się do szpitala..). Szczególnie, że pierwszy poród nie przebiegł u Ciebie książkowo. Wiem, oczywiście każdy poród inny, itd. Też tak sobie mówiłam. Po tym jak rodziłam Kingę w ogromnych bólach partych przez 3 godz., zaliczając wszystkie możliwe pozycje, z przebiciem pęcherza, zielonymi wodami, trauma.. też sobie mówiłam - przy Felku może być inaczej, przecież to inny poród. Niestety u mnie schemat podobny - rozwarcie 10 cm, ogromne bolesne skurcze, a dziecko jak nie może wejść w kanał rodny tak nie może.. I też przebicie pęcherza, i też wszystkie możliwe pozycje. I tylko ta różnica, że lekarz stwierdził źle położoną główkę i decyzja o natychmiastowym cc.
A obie ciąże, szczególnie Felka, bo nawet 1 luteiny nie musiałam brać, książkowe. Co by było jakbym rodziła w domu? Nawet nie chcę sobie wyobrażać. Napisałaś, że może jakby w szpitalu pozwolono Ci rodzić w innych pozycjach to byś urodziła. Nie wiesz tego. Uwierz. Ja rodziłam chyba we wszystkich możliwych pozycjach- na stojąco, kucająco, na pieska, kuźwa, czego oni mi nie kazali robić. i jak nie szło tak nie szło. Oczywiście, u Ciebie nie musi tak być. Chodzi o to, że możliwe są bardzo różne scenariusze, a poród domowy to taka trochę ruletka. No może się udać. Jasne. Ale co jeśli się nie uda? Ja nawet szpitala nie chciałam z 1 stopniem referencyjności - bo myślałam, że jeśli by coś się stało przy porodzie, i moje dziecko musiałoby być przewożone (beze mnie) gdzieś indziej, jeśli minuty decydowałyby o jego zdrowiu lub życiu - nigdy przenigdy nie darowałabym sobie. Chciałam mieć poczucie, że jeśli, jeśli coś się stanie to zrobiłam wszystko, żeby od pierwszych minut życia miało najlepszą właściwą opiekę pozwalającą mu przeżyć. I tyle. Ty też powinnaś spojrzeć pod takim kątem. Nie chodzi o czarnowidztwo ale rożne scenariusze. I w tym wypadku dobrze być gotowym jeśli nie na wszystko, to większośćJeśli jesteś gotowa przyjąć ryzyko i będzie dla Ciebie ok w razie czego w bólach grzać do szpitala, to ok.
-
Jupik super, że u Was wszystko ok:) Problemy ze spaniem u nas podobne, widzę
jak Lila robiła jeszcze drzemkę w ciągu dnia to właśnie chodziła spać ok. północy i później. Teraz już bez drzemek śpi zazwyczaj 21.30 - ok. 9. Co do rodzeństwa to mam nadzieję, że między Lilą i małą też będzie taka miłość
zresztą o ich relacje przesadnie się nie martwię. Najbardziej mnie póki co przeraża wizja jakichś komplikacji, wylądowania w szpitalu itd. Mam nadzieję, że przetrwam bez niespodzianek do końca tak jak przy Lili.
Co do porodu domowego - na ścisłość mój poród w żaden sposób nie przebiegał nieprawidłowo. Był cholernie męczący i potwornie bolesny, bo wszystko rozkręcało się wolno, ale odejście wód koło północy, ok 2h później już regularne skurcze, tylko rozwarcie robiło się wolno i to mnie właśnie bardzo umeczylo. Dodatkowo leżenie pod ktg z takimi skurczami to był horror. W normalnych szpitalach, bardziej "postępowych" ktg można w każdej innej normalnej pozycji robić. Sam poród też przebiegał ok, parte trwały raptem 10 min, no tylko lekarz zakończył wszystko wypchnięciem Lili. A jestem prawie pewna, że u mnie wystarczyłaby zmiana pozycji, bo na leżąco parlo mi się okropnie. Zwłaszcza, że główka była już widoczna. No ale niestety w moim szpitalu nie ma opcji zmiany pozycji. Poród był dla mnie straszny przez to, że trwał długo i był strasznie bolesny. No i przez finał, bo Lila miała złamany obojczyk, krwiaka na nerce i wybroczyny na buzi a ja popękałam w środku - co prawdopodobnie wszystko było następstwem właśnie wypchnięcia. Porody w domu wyglądają zupełnie inaczej. Już samo odczuwanie bólu jest zupełnie inne, bo jest się u siebie i wszystko dzieje się na własnych warunkach. Nawet mój gin powtarzał mi ciągle, że do szpitala to się jedzie na moment przed samym porodem, żeby jak najdłużej siedzieć w domu. Ja nie mogłam niestety, bo nie miałam pobranego gbsa i musiałam dostać antybiotyk. Chociaż i tak pojechałam jak się okazało dużo za wcześnie. Mogłam spokojnie poczekać jeszcze. No ale mój lekarz akurat był na wyjeździe i nie bardzo miałam z kim tego skonsultować. Poza tym rodząc w domu gdyby jednak faktycznie coś szło nie tak, poród nie postępował itd itd to jedziemy do szpitala i tyle. Do najbliższego mamy max 15 min, chociaż wolałabym tam nie wylądować drugi raz. Wszystko jeszcze przed nami, termin mam zaklepany, przy czym na dzień dzisiejszy dyskwalifikuje mnie łożysko. Jeśli się podniesie i wszystko do końca będzie ok to git. Jeśli nie to może uda mi się chociaż rodzic w tym szpitalu, w którym bym chciała. W obecnej sytuacji nawet wczoraj gin na prenatalnych powiedziała, że poród domowy to wcale nie jest głupi pomysł.Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 kwietnia 2020, 16:45
-
No jeśli jesteś przekonana, że to dobry pomysł i masz taką świadomość, że w razie co grzejesz do szpitala to ok, każdy ma prawo wyboru. Tak jak pisałam, żadna położna w takim wypadku nie ryzykuje i przy najdrobniejszych wątpliwościach albo Cię nie dopuszcza, albo po prostu zawijacie się tam w trakcie.
Absolutnie zgadzam się z tym, że w domu powinno się być do ostatniej chwili, to jest nie powinno się jechać do szpitala za szybko. Czy ból w domu mniejszy? Wątpięja mówię, nigdy bym takiej ewentualności nie rozważała. Szczególnie po pierwszym porodzie, gdzie u mnie poród to była katorga i przez część myślałam, że naprawdę umrę. Ale widzisz, mój poród (i jeden i drugi) od początku nie przebiegał prawidłowo, i nawet jakbym sobie wymyslila domowy finał byłby w szpitalu. Twój poród rzeczywiście inny.
Jakby u Ciebie się nie skończyło trzymam mocno kciuki, żeby było ok
Też się martwiłam o zostawienie Kingi, komplikacje (dłuższy pobyt w szpitalu), niepotrzebnie. Dali radę beze mnie te 2 doby i Kinia w żaden sposób nie ucierpiałamyślę, że nawet jakbym musiała zostać dłużej też mąż by sobie dał radę. Ma od zawsze z nią świetny kontakt.
Tak, u mnie też jak była drzemka to spanie o 24. I okres przejściowy- jedna drzemka to za dużo, ale bez drzemki za mało, był tragiczny i spanie w świat. Teraz udało się to wyregulować. W miarę
-
Jeszcze sie chciałam odnieść odnosnie mowy dzieci, mają jeszcze duzo czasu na gadanie, norma jest bardzo szeroka. Ale np jak czytam co powinien umiec 2 latek, to jest np że powinien: sie sam ubierac, pic sprawnie z kubka, jesc nozem (edit: miało byc widelcem ;p) i lyzką. Wasze dzieci to potrafią? bo u nas tak sobie.
Jupik super sie to czyta jak piszesz o maluchachTeż mam czasami takie mysli, że chcialabym jeszcze miec takiego dzidziusia, szczegolnie jak oglądam zdjęcia Henia i w ogole nie pamietam pierwszych kilku mcy
A potem znowu Henryk daje w kośc, stwierdzam ze się do tego nie nadaje i tak bledne koło.
Apropos zdjęc, to po 2 latach dopiero na kwarantannie zrobiłam album małego ;p
Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 kwietnia 2020, 19:13
Jupik lubi tę wiadomość
-
Kinga nie umie się sama ubrać. Czasem pojedyńcze rzeczy może, no.bluze sobie założy, albo zdejmie skarpetki jak jej przeszkadzają.
Z kubka pije - 360 stopni. Noża wolę jej nie dawać 🙉 łyżką raczej nie ma problemu.
Z tym mówieniem- u nas dość długo szło, pamiętam że tu czytałam, że dzieci mówią, a u nas było mama, tata, bam i pojedyncze słówka. Ale w pewnym momencie ruszyło i codziennie teraz widzimy duże postępy.
I zawsze powtarzam, w pracy miałam kolegę co podobno 3 lata nie mówił. A teraz koleś menager w korpo i łeb taki, że hej. Ciężko stwierdzić co jest normą, a co odchyleniem, bo każde dziecko inne. -
Jupik wrote:I zawsze powtarzam, w pracy miałam kolegę co podobno 3 lata nie mówił. A teraz koleś menager w korpo i łeb taki, że hej. Ciężko stwierdzić co jest normą, a co odchyleniem, bo każde dziecko inne.
-
Jupik jak się odezwała to na bogato 🤣🤣🤣 nie mogłam nadążyć z czytaniem 😉 super się czyta o Twoich dzieciach
Co do spacerów, to ja akurat mieszkam w typowym blokowisku, ale tereny spacerowe mamy super, właśnie jakieś działki, wertepy, las, stawek, stary poligon ... fakt, ze niestety coraz bardziej zabudowują te tereny, ale póki co jeszcze trochę zostało i mamy gdzie łazić
Edwarda Kalinka sama się nie ubiera, co najwyżej rozbiera 🤣 no buty włoży, z kubka pić potrafi, ale czy sprawnie ??? raczej dostaje butelkę z dzióbkiem, czasami do tego kubek plastikowy i sobie nalewa i tak pije po trochu; łyżka, widelec ok, nożem tez coś sobie próbuje kroić. Ale czy to sprawnie to nie wiem.
Gratuluje albumu i zazdroszczę 😀 nie mogę się zabrać ...
I jeszcze co do rodzeństwa, to Edwarda na bank pójdziesz w moje ślady 🤣🤣🤣 odpoczniesz i się zachce ... ja dalej twierdzę, ze się nie nadaje i dwójka tak oddzielnie to jest jeszcze do ogarnięcia, ale dwójki małych bym nie dała rady chyba bez psychicznej rozsypki. No jeszcze dzisiaj mówiłam do męża, ze nie wiem jak ludzie dają radę z więcej niż dwójką dzieci. Podziwiam ... albo kurcze ja mam jakieś słabe instynkty ..nie wiem ... ale tak jak jest jest dobrzeedwarda20 lubi tę wiadomość
-
Totoro wrote:Kala to moja wstaje wprawdzie zazwyczaj koło 9, ale cały dzień jest bez drzemki i idzie spać ok. 21.30, gdzie tu czas na cokolwiek SAMA 🙈 Dziś wstała przed 8, więc już się boję co to będzie. Nie chcę za nic w świecie na drzemkę, a bez nie wytrzyma do wieczora coś czuję... Najlepszym scenariuszem byłoby, żeby jednak dała radę do wieczora i poszła wcześniej spać 🙄
Eee... to jak na Was to jakby luksusowo 21:30 na noc 🤣 i jak dzisiaj przetrzymała do wieczora?
Totoro, a Lila jeszcze budzi się w nocy po odstawieniu czy jest tak samo?
Ja sobie właśnie leżę z Kalinką, już wchodzi w ten etap, ze mogę pogapić się w telefon, ale jeszcze nie odkładać do łóżeczka.
Dzisiaj rano to mnie rozbroiła normalnie ... umyłam zęby, nałożyłam sobie krem, cień się kręcił obok oczywiście 😉 chciałam wyjść z łazienki, a ta krzyczy: „ mama chodź oko robić i poliki i nos z Kalcią” i wyciąga kosmetyki skubana. Co było robić ... zostałam i zrobiłyśmy to oko 😉Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 kwietnia 2020, 20:23
Totoro lubi tę wiadomość
-
Powiem tak - marzę o domowym i mam nadzieję, że się uda
piękne jest też to, że od razu jestem z maleństwem, z mężem i Lilą, u siebie, bez wpieprzajacych się pielęgniarek.. Oczywiście jak się nie zakwalifikuję to trudno. Tak samo mam w tyle głowy, że w razie czego jedziemy do szpitala. No ale położne są ogarnięte, jak zobaczą, że od początku coś idzie nie tak to wiadomo, że nikt nie będzie ryzykował. Rozmawiałem na temat jakichś cięższych przypadków jakie im się trafiały przy porodach domowych, bo już kilka lat takie przyjmują, to mówiły, że do tej pory jeżeli zdarzały im się transfery do szpitala to tylko w przypadku braku postępu porodu. Za długo nie szło rozwarcie i tyle. Nie miały żadnej sytuacji podbramkowej. Wrzucają też często zdjęcia z porodów domowych na swoim profilu, dzieciątka rodzą się takie śliczne różowiutkie ❤️ Lila była taka sina biedna z wybroczynami na buzi.. ☹️
Mówiły, że do niedotlenienia też mogło dojść właśnie przez ten chwyt Kristellera, chociaż w moim przypadku trwał on krótko. Nie wiem, ale sądzę, że zupełnie inaczej mógł mój poród wyglądac... Może jakby mój lekarz był przy mnie też byłoby inaczej..
Kala no bardzo odpowiada mi ten tryb 😁 Lila idzie spać a my leżymy do góry tyłkami i jest czas pogadać, ogarnąć jakieś tematy zakupowe, coś zaplanować czy wreszcie po prostu odmóżdżyć się i obejrzeć serialstrasznie mi tego czasu brakowało. A nocki przesypia całe, czasem budzi się nad ranem na piciu i śpi dalej, ale ostatnio rzadko
A Kalinka dobra, zobacz jak dba o Twój wygląd😁
Aaa, no i dziś mimo tego, że wstała przed 8, zasnęła dopiero 10 min temu 🙈Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 kwietnia 2020, 21:48
-
Totoro chyba raczej o to żebym nie straszyła w domu 🤣🤣🤣
Wow to Lila niezły terminator jest, tyle godzin bez spania 😮 Kalinka w porównaniu do Lili to mega śpioch ... dzisiaj wstałyśmy przed 8, więc późno. Panowie przyszli na balkon, to myślałam, ze bez spania jakoś wytrzymamy do tej 18 ... ale nie już o 11 marudzenie, płacz, oczka przecierała, to próbowałam ją w sypialni położyć, bo jest z drugiej strony mieszkania, ale się nie dało ... do siebie spać i koniec!!! Na szczęście poszli przed 12 i mogłyśmy położyć się w jej pokoju
Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 kwietnia 2020, 12:48
-
Kala oczywiście jak napisałam, że Lila przesypia nocki to dziś mieliśmy akcję zęby w nocy.. Poszłam spać przed 2 wyjątkowo a ta od przed 3 do po 5 na zmianę płakała, kazała sobie czytać i bajki opowiadać. Pytalam czy ją coś boli, czy chce syrop-nie. Wreszcie koło 5 powiedziała, że bolą ją dziąsła i chce syropek - dałam jej nurofen i już spała normalnie do 8.40. Makabra. A zęba wyszło tyle co nic, ciekawe ile takich nocek przed nami jeszcze 😐
-
Jeszcze co do porodu domowego, to osobiście normalnie bym nie chciała, może to dziwne, ale oprócz współlokatorek, to w szpitalu mi się podobało 🤦♀️ święty spokój, nikt ode mnie nic nie chciał, żarcie przynosili (nie ze mąż by nie przyniósł, ale tysiąc pytań gdzie co leży, co ma kupić, zrobić itd...)mogłam w 100 procentach skupić się na Kalince, byłam wtedy tylko ona i ja i nic innego się nie liczyło, taki totalny reset od wszystkiego o wszystkich
No ale .... nie miałam małego dziecka, które bym musiała zostawić, więc nie wiem jak bym teraz np. do tego podeszła. Poza tym w obecnej sytuacji, szczerze wzięłabym pod uwagę poród domowy, jeżeli miałabym taką możliwość. -
Totoro współczuje nocy ... pewnie dopóki wszystkie w całości nie wylezą, to może taka być niestety co któraś noc. U nas dzisiaj akurat całkiem nieźle, przed 5 pobudka na mleko (no niestety ale ciagle w nocy raz tankuje... ), potem położyłyśmy się razem i do 8 pociągnęła
Totoro a jak to jest z tymi wszystkimi badaniami i szczepieniami w przypadku takiego porodu domowego? -
Ja to nawet nie że względu na Lilę myślę nad domowym, bo wiem, że daliby radę, ale przez tą całą sytuację z koronawirusem, bo na pewno nie będzie całkiem spokojnie jeszcze w sierpniu, nie ma co się czarować. A utknąć na jakiejś kwarantannie w szpitalu to załamka. No i ja ze szpitala mam strasznie traumatyczne wspomnienia, wpieprzajace się pielegniarki, decydujące według własnego widzimisię o moim karmieniu piersią, nawet wbrew decyzji ordynatora, utrudnianie a wręcz uniemożliwianie mi kontaktu z Lilą jak leżała pod lampami, no koszmar ogólnie.
Co do badań to położne pobierają krew na badania przesiewowe, wykonują te zabiegi co w szpitalu normalnie, poza szczepieniem - po 6 tygodniach sama muszę się zgłosić z małą na szczepienie. Muszę sobie też zapewnić w domu wizytę pediatry w ciągu 24h od porodu, jeśli nie będę miała takiego to one mi dadzą namiar. W razie żółtaczki (chociaż położną mówiła, że nie zdarzają im się przy porodach domowych) badamy poziom bilirubiny i w razie wyższego wyniku nie kiblujemy tydzień w szpitalu tylko wypożyczamy sobie lampę do domu i się naświetlamy. Ja z Lilą przez żółtaczkę 6 dni siedziałam w szpitalu.
-
Edwarda, no właśnie nie wiem, czy 3 latek to dużo czy mało jeśli chodzi o mówienie, ale jednak książkowo podaje się, że dziecko powinno szprechac wcześniej. No tyle, że które dziecko jest książkowe 😂
Kala, w sumie racja, o tym nawet nie pomyślałam, ale leżąc w szpitalu miałam tylko Fela i na nim się mogłam skupić. A faktycznie Kinia była wtedy bardzo absorbująca i z pewnością za mała, żeby zrozumieć co się wydarzyło i czemu mama potrzebuje świętego spokoju.
Poza tym ja rodziłam w szpitalu, gdzie są świetne warunki, sale na 2 os.z łazienką, no i nikt mi się w nic nie wpitalal, przy Kindze to nawet mi brakowało, żeby ktoś przyszedł i coś wsparł, przy Felu zabroniłam im zabrania go na noc (po CC większość kobiet oddaje dzieci żeby mieć święty spokój) i miałam go non stop przy sobie.
A w przypadku wirucha to wiadomo, że najlepiej trzymać się z dala od szpitali i to w sumie jedyny argument, który do mnie przemawia 🤔Kala lubi tę wiadomość
-
No to ja trafiłam mniej luksusowo 4 osobowy bez łazienki 🤷♀️ I jeszcze jeden dzieciaczek w solarium, okna nie można było otworzyć, a tam sauna się robiła. Kalinka w samym body na ramiączkach pod tetrą leżała. A tak to ok nie narzekałam, tylko cieszyłam się, ze jestem w szpitalu, ze nie odesłali i gdzieś w windzie nie urodziłam 🤣
Przy pierwszym miałam luksusowo 2 osobowy z łazienką, ale odwiedziny bez ograniczeń ... i trafiłam na taką co chłopa cały dzień przy sobie trzymała i jeszcze focha miała, ze pojechał o 21 🙄 do domu ... a poza tym położne latały i wciskały sztuczne mleko same z siebie bez pytania. No i jak już kiedyś pisałam, co tej pory jest moją traumą, zabrały mi dziecko w nocy po porodzie, żebym mogła odpocząć, a ja idiotka myślałam, ze tak trzeba, ze to normalne ...a on biedny podobno płakałWiadomość wyedytowana przez autora: 16 kwietnia 2020, 20:07