Kwietniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Majania, też mnie uderzył ton Twojej wypowiedzi, szczególnie słowo „bzdura” świetnie, że napisałaś nam coś więcej.
W jakim kursie bierzesz udział?
Z tym zaczynaniem od „nie” to idealna rada! U nas też to działa, ale ciagle muszę się pilnować, jest to strasznie trudne w szczególności gdy brakuje sił.
Co do wywodu konsekwencja, a kara to zgadzam się, że to są dwie inne sprawy, ale nie będę udzielała rad bo aż tak sie nie znam 😉
Agusia ciekawe jak wam się rozwinie sytuacja 😀😀😀
-
W takim razie przepraszam wszystkich których "bzdura" uraziła. W moim otoczeniu nie jest to nic obraźliwego stąd nie wpadłam na to, że kogoś może to dotknąć.
Generalnie ucieszę się jeśli moja wypowiedź ktoś przyczyta i będzie się chciał zagłębić w temat i zmienić, nawet jedna taka osoba to będzie już sukces. Niestety nie spełnię waszych oczekiwań pod kątem wyjaśnienia wszystkiego i gotowych recept na każde zachowanie, bo to się tak nie da. Ja od roku dochodzę do pewnych rzeczy. To są tygodnie konsekwencji i pracy (nad sobą głównie;))
Ja byłam wychowywana zgodnie z maksymą "co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie" nie raz słyszałam te słowa od taty. Nie pamiętam wielu kar, byłam raczej "grzeczna" ale wynikało to głównie ze strachu. Obawiałam się reakcji rodziców, więc o wielu rzeczach nigdy się nie dowiedzieli. Nie chciałabym takiej relacji z moim dzieckiem więc zaczęłam drążyć temat pozytywnej dyscypliny i uczyć się. Niestety z taką przeszłością wymaga to bardzo dużo pracy, bo wszystko wraca jak bumerang. Ale zaraz podam fajny przykład co udało się wypracować.Czereśniowa lubi tę wiadomość
-
Oj ten tekst też pamiętam, tylko u mnie to było raczej w żartach … Super, że dostrzegasz błędy rodziców i starasz się postępować inaczej. Niestety często jest tak, ze przenosimy bezmyślnie schematy z domu rodzinnego (te dobre i te złe), zarówno w stosunku do partnera jak i do dzieci. Nawet jak coś negujemy i staramy się z tym walczyć, to często (przynajmniej u mnie) w sytuacjach kryzysowych bierze górę.
Ja raczej miałam luz, podejście dzieci są najważniejsze, totalny brak kar, nagród i obowiązków i generalnie tak na codzień miałam dobry kontakt zwłaszcza z mamą. Ale z kolei podczas jakiś afer była mistrzynią we wzbudzaniu poczucia winy, wywlekała wszystkie moje przewinienia chyba od urodzenia 🤦♀️ przez to zawsze czułam się nie do końca przez nią akceptowana, miałam gdzieś z tylu głowy, to poczucie winy i ciągle miałam wrażenie, ze robię coś nie tak.
I niestety to u mnie wyłazi czasami i robię podobnie 🤨 oczywiście wiem, ze to złe i z tym walczę jak mogę.
Z ojcem niestety na codzień kontakt słaby, bo ciągle czepiał się o pierdoły i wiecznie się ścinaliśmy. Ale z kolei podczas jakiejś awantury, to taty podejście było lepsze: mówił raz a konkretnie i koniec dyskusji. Wiedziałam też, ze w każdej kryzysowej sytuacji jak np. nagłe odebranie w środku nocy z imprezy, mogę na niego liczyć … to z pozytywów
Ale generalnie też mam dużo do przepracowania, zwłaszcza w relacji z mamą, która jak teraz z perspektywy czasu widzę była po po prostu toksyczna … dlatego bardziej się boję się o przyszłe relacje z córką jak się ułożą, niż z synem. Mam nadzieję, ze nie powielę schematu i będzie inaczej.
Dlatego też m. in nie widziałam się nigdy w roli mamy dziewczynki …Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 listopada 2021, 20:57
-
Chciałam opisać wam fajny przykład tej naszej pracy przez ostatnie miesiące.
Syn zawsze miał problem z utrzymaniem porządku, odkładaniem rzeczy na miejsce itd. w jego pokoju zawsze był widok jak po przejściu tornado. Sprzątnie odbywało się wspólnie raz na jakiś czas żeby odkurzyć i umyć podłogę. Między tymi generalnymi porządkami, nie szło go namówić do ogarnięcia bałaganu. Przestałam kompletnie na to zwracać uwagę. Ale za każdym razem jak czegoś szukał mówiłam "w tym bałaganie ciężko będzie ci to znaleźć", jak zaczynał jęczeć że nie ma miejsca na jeżdżenie samochodami mówiłam: "gdybyś poukładał zabawki, miałbyś dużo miejsca do zabawy", jak nadepnął na jakąś zabawkę i płacz, to t z przytuliłam i mówiłam, " gdyby nie było tu tych porozrzucanych zabawek to byś się o nie nie potykał". I tak konsekwentnie, spokojnie, bez negatywnych emocji, krzyku, wymagań. Aż powoli zaczął ogarniać i stopniowo, całkiem sam, bez mojej ingerencji zaczął sprzątać. Teraz trzyma w pokoju porządek jest z tego dumny i przenosi to powoli na resztę domu. Oczywiście cały czas pozytywnie wzmacniany.
Jest jeszcze jedna rzecz która tu padła, a która też nie jest prawdą według tego co mi znane. Mianowicie, że do dziecka nie docierają logiczne argumenty. Oczywiście, że docierają, dzieci je doskonale rozumieją. Tylko my dorośli mamy problem z ich używaniem, bo używamy logicznych argumentów w 90% przypadków podczas awarii. A wtedy faktycznie do dziecka nic nie dociera. Jeśli użyjemy dobrych, logicznych argumentów, bez negatywnych emocji, kiedy dziecko jest również spokojne, to w większości są przyjmowane. I nawet jeśli nie zauważymy tego od razu, to dziecko koduje i znowu, jeśli konsekwentnie będziemy się czegoś trzymać, to w końcu zatrybi. -
Agusia, a dla ciebie mam pare pytań, możesz sobie na nie opowiedzieć sama, nie musisz tutaj.
Co cię najbardziej denerwuje jak syn skacze po meblach? To że je niszczy? To że zrobi sobie krzywdę? To że hałasuje?
Jak reagujesz jak on zaczyna to robić? Czy nie jest tak że od razu zwracasz na niego uwagę? W których momentach zaczyna skakać? Może próbuje zwrócić na siebie twoją lub czyjąś uwagę?
Ogólnie postaraj się pomyśleć jak można to skakanie pozytywnie wykorzystać, gdzie je przekierować. Nie myśl tylko od końca, czyli co robić jak skacze.
Coś w stylu, zacznij myśleć jak jechać bezpiecznie, a nie co robić jak już wpadniesz do rowu 😉😉 Ja tam lubię porównania do świata dorosłych i w ten sposób szukam pomysłów. Czyli co ja bym zrobiła w podobnej dla mnie sytuacji.
-
Mogę tu odpowiedzieć. Odpowiedzi są proste. Oni szaleją jak ja mam coś do zrobienia w kuchni czy wychodzę na 2 min do pieca i zostają sami. Ja doskonale wiem że to zwracanie na siebie uwagi. Tylko ja muszę zrobić obiad śniadanie pozmywać czy wstawić pranie. Tak wiem zaraz będzie żeby ich angażować. Tyle że oni nie chcą. Jak jestem sama ze starszym a Bartek w przedszkolu to Kacper chętnie wkłada pranie do pralki czy bawi się sam jak gotuje. A jak są we dwóch to szaleją bez końca. Jak z nimi siedzę jest ok.
Dziś zastosowałam trik z różowej książki. Mianowicie nie tłumaczyć że spadniesz ze stołu i robijesz głowę. Tylko np mówić że boje się jak dzieci chodzą po stole bo moga rozbić sobie głowę i podziałało 😯 -
Majania świetna robota, dziękuje, że sie tym podzieliłaś 🙂
Edwarda masz racje, że to biblia tylko w moim przypadku muszę co chwila do niej wracać bo wszystko szybko zapominam… ale jest napisana w świetny, przystępny sposób. Naprawdę łatwo się ja czyta. A tą niebieską już czytałaś? Narazie chyba nie ma sensu?
Agusia brawo! 😀 ma to sens 🙂 a Ty jak się czujesz?
-
Majania nie zgadzam się, że małe dziecko rozumie logiczne argumenty. Żeby je zrozumieć musi posiadac sporo umiejętności np zdolności językowe i wyobraźnię.
Tutaj bardzo ciekawy artykuł o tym: https://dziecisawazne.pl/jak-dziala-mozg-dziecka-czyli-dlaczego-dwulatek-wpada-w-histerie-a-przedszkolak-odmawia-umycia-zebow/
-
Czeresniowa jeżeli pytasz o moje podejrzenia ciążowe to chyba jednak był to fałszywy alarm. Ale jak teraz o tym pomyślałam to znowu mi się cycki odezwały 🤦
Co do stosowania rad z książki to trzeba myśleć. Ciągle kombinować. I pamiętać. Niestety nawyki robią swoje i trzeba się nauczyć inaczej odzywać rozmawiać z dzieckiem.
Np dziś tez rano wołanie na śniadanie. Zawsze problem. A dziś użyłam rady z książki żeby nadać rzeczom głos i idę po schodach i mówię że budyń wolą żeby go chłopcy zjedli a te w śmiech i lecą na dół. Także też zadziałało. Takie podejście przez zabawę do celu. Ale to trzeba mówię mieć inne nastawienie. Ja się muszę tego nauczyć bo ostatnio znowu się zatraciłam w krzyku itp... 😥Czereśniowa lubi tę wiadomość
-
Agusia u nas pomaga też gadanie pluszakami. Dzisiaj byłam żubrem 🤦♀️ Jak jej mówiłam rano, żeby wstała, to jak grochem o ścianę, ale żubra z biedrony szybciutko posłuchała i zaraz była w łazience
Ogarnęłam już prezenty choinkowo/ mikołajkowe i zaraz muszę pochować, żeby mały wścibski ktoś nie znalazł wcześniej 😉
-
Tak mi się przypomniało, ze u nas od dawna funkcjonuje takie nadawanie rzeczom głosu … np. „ o wanna do mnie dzwoni, ze bardzo jej smutno i chciałby żeby jakaś dziewczynka nalała do niej wody. Chyba muszę jakiejś poszukać …” od razu: „ nie szukaj !!! ja pójdę” chociaż wcześniej nie chciała iść się kąpać albo wczoraj nie mogłyśmy wyjść z przedszkola, bo latała po szatni, oglądała zdjęcia, rysunki itd. No to : „ ojej samochód do mnie dzwoni, ze strasznie mu już zimno na parkingu i chce do garażu jechać” itp
nawet nie wiedziałam, ze to są rady z książki. Wstyd się przyznać, ale nie przebrnęłam jeszcze ani przez różową ani niebieską 🤦♀️ tylko w wersji dla nastolatków zaliczyłam
Czy wasze dzieciaki mają może jakiś niewidzialnych przyjaciół? My mamy od dawna całe stado tzw. „Chłopcy i dziewczynki” 😉 wszędzie z nami jeżdżą, muszą mieć miejsce w samochodzie, nie mogę z tyłu np. postawić torebki albo Franek musi do przodu siadać, bo oni tam siedzą. A ja zapomnę czasami ich wpuścić, to jest taki dramat, że kilka razy musiałam się cofnąć 🙈 co jeszcze … kąpać ich muszę, zęby myć, śpią w łóżeczku dla lalek … na szczęście jeszcze nie wpadła, żeby w posiłkach uczestniczyły, bo stół chyba musielibyśmy zmieniać 😂 ale prezent dostaną pod choinkę …
No i ostatnio akcja się rozbudowała, bo dołączyła ich mama Ola i czasami do nas przychodzi i zostaje na noc. Hmm… śpi z mężem 🤦♀️
Na początku się trochę tym martwiłam, ale potem gdzieś przeczytam, ze to pozytywny etap, bo świadczy o bogatej wyobraźni… także luz niech sobie będą. Tylko szkoda, ze 500+ na nich nie dają… tyle kasy by było 😂 -
Kala moj tez ma taką wymysloną postac - na szczęscie jedną ;p raz jest chlopcem, raz dziewczynką. Opowiada o tej postaci rozne historie, tak jakby był u niej, lub się z nią spotkał, przezywaja przygody, czasami ta postac ma dzidziusia, nadaje jej imie, opowiada jak dzidzius rosnie, jak uczy sie mowic, chodzic, niezły ubaw ogólnie.
Kala lubi tę wiadomość
-
Kala u mnie Bartek śpiewa całe dnie. Już mi głowa pęka 😂
A co zamówiłaś kupiłaś ? Ja ogarnęłam póki co na mikołaja dla chłopaków po dwa zestawy puzzli. U nas super się sprawdza i to po prostu kochają
Od mojej mamy dostaną po zestawie edukacyjnym z carotiny także też super sprawa. A pod choinkę muszę myśleć -
Agusia Kalinka w tym roku nie miała zbyt wielu życzeń … chciała bębenek dobosza i kinder czekoladę 🤷♀️ a i lalkę Kena dla Barbie . No więc pod choinkę zamówiłam ten bębenek i gitarę dla naszych współmieszkańców 🤦♀️ A na Mikołajki zestaw kinder z pluszakiem kupiłam, no i tego Kena dostanie chyba. Ale tu nie byłabym sobą, gdybym przy okazji nie spełniła swojego marzenia o barbie z dzieciństwa 🙈 (mówimy o latach 80– tych) i nie zamówiłam nowego, ale wyszperałam na olx Kena i Barbie z lat 80-tych i do tego zestaw takich retro ubranek… no duplo już się pobawiłam, to teraz czas na barbie 😂
-
Kala widzę że się spełniasz w zabawkach hehe. U nas długa jest lista. Puzzle woz strażacki. Domek z Fischer Price a to kolorowanki a to rodzinka na paluszki no sporo tego. Oczywiście wszystkiego mu nie kupię ale coś tam wybierzemy. Mąż się przebiera za mikołaja to kilka będzie prezentów dla dzieciaków żeby była frajda
Kala lubi tę wiadomość
-
edwarda przytoczony przez ciebie artykuł, znam (ale przeczytałam jeszcze raz 😉) i potwierdza to co napisałam. U dzieci biorą górę emocje i w emocjach nie używa się żadnych argumentów, bo do dziecka nic nie dotrze. Ale przeciętny mówiący trzylatek doskonale rozumie logiczne argumenty użyte w odpowiednim momencie. Ten niemówiący też zrozumie, tylko wyrażenie tego przez niego będzie trudniejsze.
W każdym bądź razie moje dziecko używa w tej chwili więcej logiki ode mnie czasem 😉 i sypie logicznymi argumentami z rękawa, w drugą stronę też to działa i widać że chłonie to wszystko jak gąbka. Ale jak chcecie, możecie mi mówić że jest jedyny i niepowtarzalny 😊 ucieszę się bardzo 😉😉 -
Majania masz rację spokojny trzylatek jest w stanie wysłuchać logicznych argumentów. I połączyć ze sobą wydarzenia wyciągając logiczne konsekwencje. Ale musi być spokojny nie w nerwach albo nie w stanie głupawki jak ja to nazywam gdy nic do niego nie dociera
Przykład. Ostatnio jedziemy do przedszkola i jakieś auto nas wyprzedziło dość szybko a Bartek mówi że nie można jeździć szybko bo może być wypadek. Wniosek? Bardzo mądre logiczne myślenie. Ale już jak wchodzi na stół nie myśli że spadnie i rozbije sobie głowę tylko widzi w tym super zabawę... I gdzie tu logika ? 🙄
Wczoraj akurat czytałam rozdział w naszej księdze mądrości o konsekwencjach i karach i że dziecko nie widzi w tym różnicy. Kara jest bolesna konsekwencją jest swego rodzaju czymś naturalnym ale dziecko tego nie odróżnia.
U nas chyba końcówka kaszlu kataru już nie ma więc jest szansa że w poniedziałek wracamy do przedszkola Jupi 😅🥳🤣🤪
-
Agusia, bo jak wchodzi na stół, to właśnie emocje biorą górę 😉
Fajny przykład też może być taki, jak dziecko w sklepie zachce, żeby mu kupić coś słodkiego i zacznie robić aferę, to nic nie da że powiemy "w domu mamy coś słodkiego, po obiedzie coś na deser zjemy", ale jak jeszcze w domu przed wyjściem do sklepu zapyta czy kupimy coś słodkiego, to można powiedzieć to samo i na pewno dziecko to zrozumie 😉 zareagować może różnie, bo może mieć ochotę na coś innego, ale sam argument dotrze i można dalej negocjować.Agusia_pia lubi tę wiadomość