Kwietniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Agusia dokładnie tak. Wiem, że szczepienie nie chroni w 100% przed zarażeniem, ale zawsze to ryzyko jest mniejsze … i jeżeli tylko tyle i aż tyle mogę zrobić dla siebie i bliskich, to to robię.
Już nie wnikam w to, ze uważam, ze szczepienia powinny być obowiązkowe, oczywiście jeżeli nie ma przeciwwskazań … no ale tak nie jest i siostra ma prawo wyboru … tylko w tym wypadku powinna zrezygnować jednak ze spotkań z rodziną, zwłaszcza w takich przypadkach o jakich piszesz. Też bym była wściekła na maksa. -
Czereśniowa wrote:Oczywiście, że temat delikatny i każdy powinien robic to co uważa dla siebie za najlepsze, po prostu zastanawiałam się czy tylko ja mam jeszcze jakie obawy i może zwyczajnie przesadzam…
Agusia na wsi u męża, większość osób uważa, że to fake…
Czereśniowa nie przesadzasz … masz małe dziecko w domu. Gdyby był tylko Tymek, to ja bym zdecydowanie zrezygnowała ze świąt …no ale jest Kuba i tutaj rozumiem, że się zastanawiasz.
Czereśniowa lubi tę wiadomość
-
Co do szczepień, to ja już powinnam wziąć 3 dawkę, ale bujam się trochę z tym zębem po ekstrakcji, dopiero skończyłam antybiotyk, więc wolę poczekać jeszcze, chociażby do kontroli u dentysty. Niech sprawdzi, czy już nie ma stanu zapalnego, bo podobno była maskara (chociaż ząb nic a nic nie bolał 🤷♀️)…. 2 godziny siedziałam na fotelu 🤦♀️
-
Kala współczuję. Zęby okropna sprawa...
A co do szczepień też uważam że powinny być obowiązkowe ale skoro nie są to właśnie każdy powinien postępować odpowiedzialnie. Moja siostrę wirus może nie zabić ale jak go przywiezie dziadkom to dla nich jak wyrok niestety... Ehh. Nie wiem co robić. Prawdę mówiąc mąż nie wie o tym. I nie wiem czy mu mówić. Bo pewnie by od razu nie chciał jechać. A ja ze względu na dzieci bym chciała żeby miały wspomnienia jakieś i pamiętały dziadków ehh. Ciężki temat. -
To u nas sytuacja wygląda tak - zakupy robi tylko mąż, bo ja mam problem z wyjściem od moich dwóch cyckow gdziekolwiek. Mąż robi zakupy zazwyczaj koło 6 rano, kiedy ja z Sarą wstaję i zeby nie płakała za mną i tym samym nie budziła Lili no to jedzie on. Potem caly dzien jestem sama z dziewczynami a do sklepów ich nie zabieram, więc tym bardziej nie mam jak.. 🤷♀️ No i właśnie - do sklepów dziewczyn nie biorę, miałam możliwość zapisać Lilę na zajęcia plastyczne dla dzieci i z bólem serca odłożyłam to na spokojniejszy czas, bo strasznie się bałam, ze coś przyniesiemy Jezdzimy na ten basen, ale w takich godzinach, kiedy praktycznie jesteśmy sami apbo ze 2 - 3 osoby oprócz nas. W wigilię idziemy do moich rodziców, no to będą oni, mój brat i siostra. Niestety moi rodzice nie są zaszczepieni i za nic ich nie możemy namówić, CHOCIAŻ dziś widziałam się z tatą i boją się, ze utkną na jakiejś kwarantannie - dopiero to zaczęło ich przekonywać do szczepienia 🙄 W pierwsze albo drugie święto będziemy u teściów. Tam bedzie jeszcze brat męża z dziewczyną. Szczepiona tylko teściowa🙃
Ja będę teraz przez najblizsze dni żyła w stresie, bo w poniedziałek spędziłam z Sarą 5 godzin na sorze, razem z dziećmi z jelitowkami, krtaniami i Bóg wie czym jeszcze... I co mi Sara kichnie albo dziś luźną kupę zrobiła, to mnie już brzuch boli ze stresu.. Zaraz Wam napiszę, co się zadziałoWiadomość wyedytowana przez autora: 15 grudnia 2021, 22:53
-
Zaczęłam Wam pisać i zasnęłam 😑
Wstałam z Sarą rano, no i tam bawimy się, noszę ją, bo z rana zawsze pcha się bardzo na rączki.. Po czym chodzi sobie po pokoju i co chwilę buch, leży. Mówię - kurde Saruś co ty się tak przewracasz, śpiąca jesteś jeszcze czy co? Ale patrzę za chwilę a ona co zrobi krok, to się przewraca. Obserwuję ją, a ona za chwilę nie może juz w ogóle wstać, lewa nóżka normalnie jej się składa, jakby siły zupełnie nie miała. No mało zawału nie dostałam. Dzwonię do męża na górę, bo juz w pracy był, ze ja nie wiem co jest, ale Sara nie może chodzić na lewą nóżkę, przewraca się, wstac nie ma siły itd. Maz zleciał do nas na dół i debatujemy co tu robić. Miałam w planach szukać ortopedy na szybko, ale mówię kurde, nawet prywatnie nie uda mi się dziś z marszu dostać. Przypomniało mi się, że mam nr do bardzo dobrego fizjo, który oglądał Lilę jak była malutka. Myślę - dobra, dzwonię, koleś ma pojęcie, obejrzy ją i chociaż mi powie na co to wygląda, gdzie jest problem. Zadzwoniłam, okazało się, ze przyjedzie we wtorek rano. Sara zaczęła trochę chodzić, ale ewidentnie utykała na lewą nóżkę. Spisałam się z naszymi forumowymi dziewczynami i jedna mi pisze, żebym cisnęła od razu na izbę przyjęć do szpitala z oddziałem ortopedycznym, bo zanim znajdę ortopedę, potem jakiekolwiek badania, to znowu czas, a tam jadę i mi zrobią na miejscu. Miałam do wyboru bardzo niechlubny szpital w Częstochowie albo Śląsk. No to szukamy z mężem i ostatecznie stwierdziliśmy, ze dobra, pakujemy się i ciśniemy do Katowic. Zadzwonilam do rodziców, ze sytuacja kryzysowa,czy dadzą radę wziąć Lilę, bo piernik wie ile nam zejdzie. No i jasne, nie ma problemu, mamy ją przywozić i nic się nie martwić. Lila sie ucieszyła, bo uwielbia chodzić do moich rodziców, ale miala chwilę wahania - mówi biedna - trochę mi bedzie smutno, ze ja będę u dziadków a wy z Sarką w szpitalu.. Ostatecznie pojechała, chętnie została, a my gnamy do Katowic. Dojechaliśmy 11:30, oczywiście męża nie wpuścili, musiałam isc z plecakiem, w tych kurtkach, z Sarą na rękach itd. Pyta mi się koleś co się dzieje, no to naświetlam mu sytuację i czekam czy mnie nie zje**e, że z czym ja tu w ogóle przyjeżdżam 😅 No ale wysłuchał, przyjął nas i czekamy. Zanim nas wezwali, to miałam co najmniej ze 3 zrywy - dobra, ubieramy się i spadamy stąd jednak. Dość, ze Sara zaczęła biegać po tej poczekalni... BIEGAĆ! Piszę do męża - Ty, ona lata jak postrzelona po tej poczekalni, jak oni to zobaczą, to mi się każą w łeb puknąć🙈 no ale widzę, ze ta lewa nóżka dalej jakaś podejrzana, jakby trochę utykała dalej na nią. Dobra, siedze dalej. Za chwilę zgadałam się z jedną babeczką, byla z synkiem, taki biedny siedział ledwo żywy u niej na kolanach.. Jelitowka😅 nie wiedziałam gdzie spieprzać 😅 Za chwilę słyszę jak dziewczynka kilka krzesełek przed nami kaszle, pieknie z charakterystycznym szczekaniem - no to juz wiem, ze krtań. Siedzę taka spanikowana, mówię, po co ja tu przyjeżdżałam. Sara biega, a my tu będziemy siedzieć ruski rok, jeszcze z z samymi chorymi. No wreszcie nas zawołali, zbadali Sarę, pooglądali, kazali jej pobiegać bez butów po gabinecie, no i skierowali nas na badanie krwi, wymaz covid i usg bioderek. Oczywiście na wszystko trzeba było czekać a kazdy zabieg to byla taka przeprawa z Sarą, ze miałam dość, bylam mokra ja, ona i pielęgniarki 🙈 ostatecznie po lataninie od gabinetu do gabinetu, okazało się, ze wszystkie badania ok, nic nie wskazuje na stan zapalny, mamy czekać na jeszcze jeden wynik - byl po 16😵 i tez wszystko ok. Dostaliśmy zalecenie podawać 3 dni ibuprofen i obserwować i tyle. Przyjechaliśmy do domu o 18🙉 Lila w domu była 18.30. Pierwszy raz calutki dzień u dziadków była. No i chyba to było dla niej za dużo, bo się od tego momentu znowu histeryczna bardzo zrobiła i mamowa 😐
Wczoraj z kolei byl u nas ten fizjo, obejrzał Sarkę i powiedział, ze obstawia, ze Sara przeszła bezobjawowo jakąś infekcję i poszło jej na staw biodrowy. Przy okazji ją pooglądał, okazało się, ze potrzebuje butów korektywnych, bo źle stópki stawia. Ale poza tym wszystko zupełnie ok 🤷♀️
-
Daj spokój, dawno się tak nie zestresowalam. To wyglądało strasznie. Kompletnie nie mogła chodzić, potem nawet stać. Miałam juz najgorsze myśli w głowie - jakieś udary (ostatnio czytałam, ze 3 niemowląt leżało z udarami w szpitalu, jako powikłanie po covidzie), jakieś guzy mózgu oczywiście, no i "najlepsza" opcja zapalenie stawu biodrowego 🙈 cieszę się, że na ten sor pojechaliśmy, bo przynajmniej wszystkie badania na miejscu, zrobili morfologię, a myślałam czy by jej nie sprawdzić w najbliższym czasie, crp, te badania dot. zapalenia stawu konkretnie, no i właśnie usg, więc przyjechaliśmy wykończeni, ale spokojniejsi.
-
Dziewczyny, kupiłam w końcu odkurzacz Dyson micro (złoty :p), przyszedł dziś i jestem wniebowzięta. Jest cudowny! Leciutki i jak ciągnie! Ten rupieć philipsa to taki gniot przy tym że szok. A do tego ma różne końcówki i mogę posprzątać w każdym rogu polecam to cudo
Kala lubi tę wiadomość
-
No właśnie jakiś czas temu miałam się pytać co sądzisz o tej Klarcie 🙂 ja muszę filtr już nowy zamówić, bo się wyłączyła. Na razie wytrzepałam na balkonie, zresetowałem i dalej działa … byłam w szoku ile syfu w tym środkowym filtrze się nazbierało, chociaż praktycznie ciągle w automacie na najniższym chodzi.
-
Wesołych świąt kochane :*
Jak Wam mijają święta ? U nas nie za ciekawie... Wczoraj wigilia pierwsza na swoim mąż po południu zrobił awanturę że za dużo wydałam na święta że na co aż tyle pieniędzy... Ehh. Szkoda słów. Było drętwo. Dziś byliśmy u moich dziadków byli moi rodzice. Oczywiście w drodze w aucie zero rozmowy. Tam przy stole pozory. Powrót to samo... Bez sensu. Mam dość wypominania że on tylko pracuje. Nic go nie obchodzi. Na święta nic nie kupował. Wszystko ja. Dzieciom prezenty całej rodzinie zresztą. I zakupy i na Sylwestra też już kupiłam co mogłam. I na wyjazd bo jedziemy w poniedziałek w góry.
Do tego była moja siostra dziś tam u dziadków i oczywiście chora... Tzn nie wiem czy wirus ale gorączka kaszel i pojechała dziś do domu. Ale boje się o dzieci...
Do tego Bartek mi tak chrząka ciągle. Już jakis kaszel znowu także wyjazd będzie super. Mąż zafoszony. Ehh -
Agusia święta chyba mają to do siebie, że dużo ludzi się kłóci… współczuje sytuacji, powinien docenić ile wysiłku i serce we wszystko włożyłaś.
Oby żadna choroba wam się nie przytrafiła, ale zazdroszczę wyjazdu w góry! Sami z dziećmi jedziecie? Czy ze znajomymi?
Dla pocieszenia powiem, że ja też się z kimś pokłóciłam tylko z bratem 😉Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 grudnia 2021, 08:32
-
Wesołych Świąt 🙂
Agusia no współczuje sytuacji 🙁 Czy Twój mąż szuka już dziury w całym, żeby tylko się przyczepić? Zamiast docenić, to afera 🤨
A siostra już przyjechała chora???
U nas w miarę spokojnie. Wigilia u nas, Kalinka od rana już czekała na gości i oczywiście Mikołaja na Pomorzu często zwanego Gwiazdorem (teściowa zresztą ciagle tak mówi) 😉, było bardzo fajnie, tym bardziej, ze miała kuzynkę do towarzystwa. Potem z wrażenia spać nie mogła i co chwilę się budziła. Wczoraj obiad u teściowej, a dzisiaj w domu siedzimy i zanurzamy się w różowym świecie Barbie 😂 no z przerwą na sanki …Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 grudnia 2021, 14:58
-
My już dziś na miejscu. pojechaliśmy sami. Jechaliśmy ponad 7godz ale dzieci były super grzeczne.
Co do męża i świat to chyba tak... Dawno już się nie nie kłóciliśmy. Wybrał sobie święta 🤦 już jest ok.
Bartek dalej tak chrząka. Wrócimy do domu to pojadę z nim do lekarza