🌞 Letnie Maluchy 2025 🌞
-
WIADOMOŚĆ
-
NIOBEE wrote:Widziałam że przewinął sie szpital św rodziny więc chyba tu na forum kilka pozanianek.
Ja planuje porod w Raszei w Poznaniu. Tutaj tez szpital wszystko zapewnia dla malucha i mamy.
Trzeba wziąć jedynie mokre chusteczki i ubranka na wyjście.
To prawda że warunki jak w PRL ale opieka była cudowna i na to naprawdę nie mogę narzekać. Wszyscy byli cierpliwi, mili i pomocni. Bardzo się czułam zaopiekowana 🙂
Daje update co u nas: byliśmy u fizjo. Póki co młody prawidłowo się rozwija. Lekkie napięcia miał ale w normie jak na ten tydzień.
Z brzuszkiem lepiej trochę. Jeszcze nie jest idealnie ale lepiej niż było.Milka1991 lubi tę wiadomość
-
Bbbuuu wrote:Gratulacje dziewczyny!
Ja chyba opuszczę forum, bo już mam mocny kryzys i wrażenie, że nigdy nie urodzę. Po prostu kuje mnie w serduszku gdy widzę, że rodzą już dziewczyny nawet z września.
Wczoraj cały dzień narobiłam sie w kuchni żeby chociaż odrobinę się ruszyło. Prócz +1kg na wadze, zatrzymania wody i niesamowicie spuchniętych nóg nic się nie posunęło. Jutro mam się zgłosić na IP i pewnie usłyszę to co słyszę od 3 tyg, „rozwarcie na 2 palce i proszę uważać, bo zaraz może się zacząć” i pewnie odeślą mnie do domu, a dziecko ma prawie 4kg. Na widok herbatki z liści malin mam już odruch wymiotny, a już próbowałam wszystkiego 🥲🥲🥲
Kochana ile ja bym dała żeby być na Twoim miejscu i urodzić normalnie w terminie a nie przedwcześnie 🫣
Im dłużej dzieciątko w brzuchu tym lepiej dla niego, naprawdę. Spójrz na to w ten sposób że jeszcze max tydzień i i tak będziecie razem. To już tylko parę dni. Naciesz się tym brzuchem, ja Ci go zazdroszczę 😅 -
Bbbuuu wrote:Gratulacje dziewczyny!
Ja chyba opuszczę forum, bo już mam mocny kryzys i wrażenie, że nigdy nie urodzę. Po prostu kuje mnie w serduszku gdy widzę, że rodzą już dziewczyny nawet z września.
Wczoraj cały dzień narobiłam sie w kuchni żeby chociaż odrobinę się ruszyło. Prócz +1kg na wadze, zatrzymania wody i niesamowicie spuchniętych nóg nic się nie posunęło. Jutro mam się zgłosić na IP i pewnie usłyszę to co słyszę od 3 tyg, „rozwarcie na 2 palce i proszę uważać, bo zaraz może się zacząć” i pewnie odeślą mnie do domu, a dziecko ma prawie 4kg. Na widok herbatki z liści malin mam już odruch wymiotny, a już próbowałam wszystkiego 🥲🥲🥲Starania od marca 2022.
W klinice od lutego 2023
USG 🆗
Owulacje obecne 🆗
Hormony 🆗, poza TSH 4,2 -> Euthyrox 25 -> 1,4 -> 2,18
HyCoSy - podejrzenie zwężenia prawego jajowodu
Laparoskopia 🆗
12 mscy stymulacji Lamettą bez efektu
Ovitrelle, Duphaston, Utrogestan - bez efektu.
Grudzień IVF:
AMH 3,5
stymulacja od 5dc - Rekovelle, Orgalutran, Gonapeptyl daily, Dostinex.
11 🥚, 3 zarodki,
12.12.24, 5 dni po punkcji świeży transfer 5.1.2,
2 ❄️
5dpt ⏸️
6dpt HCG 58,6 🤔
9dpt 210 😌
11dpt 409 🥳
18dpt 8486
23dpt 2,6mm człowieka z tętnem ♥️
03.02.25 - 10+2, 36mm, ♥️ 🆗
I prenatalne 13+2 - 7,6cm, ♂️
-
Bbuuu, Milka ma rację, te wszystkie dziewczyny - mamy wcześniaków, na pewno wolałyby urodzić w terminie. Końcówka ciąży jest ciężka, ale to są Twoje ostatnie chwile zanim życie zmieni się totalnie. Korzystaj, poczytaj cos, pooglądaj.
Milka1991, Rzelka lubią tę wiadomość
3,5 roku starań. Niepłodność idiopatyczna.
4 x IUI
Podwyższone antyTG i prolaktyna. Wysokie NK z krwi: 29.5%. Mutacje PAI-1 4G homo,MTHFR_1298A-C i 677C-T hetero, zaniżone bialko s 60%. Kir BX - brak 3 najważniejszych kirow implantacyjnych.
Styczeń 2020 - ivf w Artvimed. Uzyskano 3 Blastocysty.
ET Blastki 5.1.1. (z wlewem z accofilu): 😞
28.02 - histeroskopia. Nie ma ecoli, nk maciczne w normie.
27.03 -FET Blastki 4.1.1.(atosiban+embrioglue)
7dpt beta 39.46 😄
9dpt beta 164
11dpt beta 484
14dpt beta 2566
24dpt - mamy Serduszko!
Czekamy na Córeczkę😄
09.12.2020 - nasza Miłość jest na świecie😍
"Nie bój się, tylko wierz."
.........
05.2024 - transfer ostatniego już zarodka. Klapa
12.2024 - nieplanowany naturals po przeleczeniu zakrzepicy żył głębokich.
-
Bbbuuu wrote:Gratulacje dziewczyny!
Ja chyba opuszczę forum, bo już mam mocny kryzys i wrażenie, że nigdy nie urodzę. Po prostu kuje mnie w serduszku gdy widzę, że rodzą już dziewczyny nawet z września.
Wczoraj cały dzień narobiłam sie w kuchni żeby chociaż odrobinę się ruszyło. Prócz +1kg na wadze, zatrzymania wody i niesamowicie spuchniętych nóg nic się nie posunęło. Jutro mam się zgłosić na IP i pewnie usłyszę to co słyszę od 3 tyg, „rozwarcie na 2 palce i proszę uważać, bo zaraz może się zacząć” i pewnie odeślą mnie do domu, a dziecko ma prawie 4kg. Na widok herbatki z liści malin mam już odruch wymiotny, a już próbowałam wszystkiego 🥲🥲🥲
Spoko, ja wiem co czujesz, przechodziłam to w poprzedniej ciąży i okropnie się boje, że znowu mnie czeka. Wieczne pytania czy to już? Już urodziłaś? Tak jakbyśmy miały jakiś wpływ na to kiedy dziecko wyjdzie i same nie czekały. No masakra jakaś… Najlepiej jak ktoś mi pisze, że się nie może doczekać. Świetnie…
Dziewczyny co rodzą przed czasem jasne to jest po prostu inny poziom strachu i stresu, nie zrozumiemy się nawzajem.
Mnie osobiście wkurza, że to się nie może samo zacząć. Trzeba czekać, aż już się spuchnie to niewyobrażalnych wielkości, dziąsła od spuchnięcia zakryją zęby. Nie wspominam już o tym, że nie da się spać, bo biodra bolą okrutnie. Nie pisze więcej, bo już sama mam dość, a ja mam jeszcze tygodnie… 🥵
Papaina lubi tę wiadomość
2019🩷
2025🩵 -
KaFka wrote:Hej dziewczyny. Przepraszam, że dopiero teraz daje znać, ale nie miałam kiedy ( już drugi dzień produkuje ten wpis🫣). Nadrobiłam wszystko, ale nie jestem wstanie odnieść sie do wszystkiego więc napiszę o swoim porodzie i tym co było dalej. Jak ktoś dotrwa do końca to szacun bo ja jak zwykle esej machnęłam 😅
Mój Antoś urodził się 4.08 o 16.59 z wagą 3800g i 56cm.
O 9.30 zabrali mnie na porodówkę, założyli wenflon i podliczyli oxy , ale to chyba Wam już pisałam. Zaczęłam chodzić i czekać na męża, żeby go nie stresować nic mu nie mówiłam gdzie jestem, dopiero jak był w szpitalu 😅 co jakiś czas przychodziła położna do mnie i podkręcała oxy. Byli też jacyś studenciaki, ale tylko przez chwilę.
Z czasu zajrzała pani doktor od której z rana dostałam opieprz, że się zgodziłam na ten balonik w nocy, oczywiście balonik nie zrobił rozwarcia i tak sobie chodziłam ( nie wygodnie kosić trawę z brzuchem, a co dopiero z tym ujstrojstwem) Nie pamiętam, która była godzina, ale zapadła decyzja, że trzeba przyspieszyć poród więc wyciągnął balonik i przebiją pęcherz płodowy(chyba koło 12). Mój mąż zestresowany widząc te wszystkie narzędzia zapytał czy jest to bezpieczne dla dziecka, a Pani doktor tak się oburzyła (ewidentnie to nie był jej dzień) że jak mój mąż może tak mówić! Że oni tu krzywdy dzieciom nie robią itp. itd🫣 strach było się cokolwiek do tej pani odezwać. Po przebiciu tego pęcherza skurcze zaczęły być mocniejsze i częstsze. Próbowałam pobujać się na piłce, ale tak ze mnie chlustało , że tylko mąż chodził i sprzątał. Później zaczęło mnie czyścić i spory czas spędziłam na kibelku i tu już była maskara. Próbowałam chodzić, ale nie dawałam rady. Wisialam na łóżku, na mężu, kucalam i starałam się oddychać marząc o znieczuleniu 😅 w końcu wbiła Pani doktor i pyta czy znieczulenie potrzebne, przez zeby powiedziałam, że poproszę, a ona do mnie, że wiedziała, że mi ten uśmiech z twarzy szybko zniknie 🤯po chwili przyszedł anestezjolog (chyba tak o 14:30), kazał położyć się na łóżku, coś tam opowiadał i pomiędzy skurczami dostałam to znieczulenie. Mój mąż jak mnie zobaczył po tym znieczulenie to się zaczął martwić czy oby napewno wszystko jest ok bo normalnie odlatywałam. (Was też tak wszystko swedzialo? 🙂) Powiem Wam, że ja byłam tak umęczona, że jak skurcz mijał to ja zasypiałam na chwilę i przy kolejnym skurczu się wybudzałam. Już nie dałam rady wstać z łóżka. Myślałam, że to znieczulenie sprawi, że przez jakiś czas w ogóle tych skurczy nie będę czuła i uda mi się zdrzemnąć na dłuższą chwilę po slabej nocy, a tu dupa. Nie wiem która była godzina, ale przyszła położna skurcze były znów coraz częściej, zaraz pojawiła się ta doktorka, ktoś z neonatologów i zaczęliśmy rodzić. Na skurczu miałam zejść do pozycji kucznej, a po znowu się położyć. Mój mąż był bardzo dzielny pomagał mi się podnosić z kucyków, trzymał mnie za rękę i dodawał otuchy❤️ później położna kazała mi zmienić pozycję i miałam rodzić na prawym boku, na skurczu przyciągając nogę do klatki piersiowej. Tu już skurcz był za skurczem i ciężko się oddychało. W pewnej chwili położna kazała mi przestać przec, a ja że się nie da 🫣😅 ale dzięki jej pomocy udało mi się opanować. Zaczęły coś tam pod nosem dyskutować 😱 ja już cała obsrana, że może mały się zaklinował i będą chciały go wyciągać kleszczami lub prozniciagiem. Potem usłyszałam, że trzeba naciąć delikatnie kroczę bo jest ryzyko pęknięcia i ułatwi to małemu wyjście. Także uff... I w sumie jeszcze kilka partych, jedno soczyste "kutwa mac🤣" i mały był już ze mną. Nie wiem kiedy na sali zrobiło się tyle osób czekających na młodego, ale pewnie 8 nas wszystkich było. W ogóle nie spodziewałam się , że położą mi go na klatce bo bym stanika nie zakładała. Mój mąż w tym czasie przytulał pieluszkę, która miała mu towarzyszyć w dalszej drodze i przeciął pępowinę. Młodego zmierzyli, zwazyli, pozakładali jakieś dziwne kabeli i pojechał dalej 🥺
Mnie w tym czasie pani doktor zszywała i szczerze mówiąc trochę się tym martwiłam, ale nic nie mogłam zrobić.
Po zszyciu leżałam na sali jeszcze dwie godziny w międzyczasie wpadła Pani neonatolog, że stan małego się pogorszył i że szykują transport do czd , ale póki co nie ma wolniej karetki. Jak już mogłam opuści salę to od razu szybki prysznic i w te pędy z opaska w jakieś koty i wielką kokardą na głowie do bobasa, żeby zdążyć go jeszcze zobaczyć. Na szczęście stan zaczął się poprawiać i pani doktor powiedziała, że gdyby tak było od początku to by został u nich, ale nie ma co ryzykować. Karetka przyjechała po 22 i mój mąż pojechał za nimi, a ja zostałam próbując ściągać siarę do strzykawki.
W czd zrobili mu echo serca i okazało się, że zastawka w otworze owalnym się przymyka na skutek dużego ciśnienia ( możliwe, że przez ten szybki poród) i potrzebny jest zabieg mimo, że stan się poprawił. Następnego dnia o 9 rano miał przeprowadzony zabieg i trafił na pop gdzie czekał na miejsce na oddziale. Tam dali nam go pierwszy raz potrzymać na rękach ❤️ w środę go przenieśli na intensywną terapię i tam czekaliśmy na operację, która była wczoraj. Dzisiaj już się wybudził i samodzielnie oddycha. Dzięki dziewczyny za wszystkie kciuki i miłe słowa ❤️ teraz trzymajcie je za mojego małego wojownika, żeby wszystko się wyregulowało.
Gratuluję wszystkim bobasów 🎉🥰 i witam nowe osoby na wątku 🫶a
Anuśla polubiłam za klimę, a nie za 🤮
Dzięki dziewczyny za miłe słowa i że jeszcze o mnie pamiętacie ❤️ ale tak jak Dysia napisała, nie mam kiedy tu wchodzić tym bardziej, że jak jestem u małego to tel zostaje w pokoju, później odciąganie, wyparzanie. Śpię po 3-4 godziny mimo, że od małego wychodzę o 22 i tak to się kręcić . Jedynie dzisiaj i wczoraj miałam więcej czasu jak był operowany. Trzymam za Was wszystkie kciuki. Jeszcze trochę i będzie po wszystkim i tak jak pisaliście mi już brakuje tego brzucha 🥴 a i od dzisiaj lepiej mi się w końcu siada na tyłek 😅
KaFka, czekałam na Twój wpis. 💙🩵
W tym wpisie występują dwie postacie: wojowniczka i mały wojownik.
Moje wielkie gratulacje wojowniczko. Jesteś bardzo dzielna. Trzymam kciuki za małego wojownika. Szybkiego powrotu do formy mamusiu i dużo zdrówka dla maluszka .💙🩵
Piszę to z małym wiszącym na rękach więc doskonałe rozumiem, że nie miałaś czasu.
Gratulacje dla wszystkich świeżo upieczonych rodziców i dużo zdrowia dla bobasów! 🍾🩷💙 -
ReginaPhalange wrote:Spoko, ja wiem co czujesz, przechodziłam to w poprzedniej ciąży i okropnie się boje, że znowu mnie czeka. Wieczne pytania czy to już? Już urodziłaś? Tak jakbyśmy miały jakiś wpływ na to kiedy dziecko wyjdzie i same nie czekały. No masakra jakaś… Najlepiej jak ktoś mi pisze, że się nie może doczekać. Świetnie…
Dziewczyny co rodzą przed czasem jasne to jest po prostu inny poziom strachu i stresu, nie zrozumiemy się nawzajem.
Mnie osobiście wkurza, że to się nie może samo zacząć. Trzeba czekać, aż już się spuchnie to niewyobrażalnych wielkości, dziąsła od spuchnięcia zakryją zęby. Nie wspominam już o tym, że nie da się spać, bo biodra bolą okrutnie. Nie pisze więcej, bo już sama mam dość, a ja mam jeszcze tygodnie… 🥵
Już myślałam, że tylko jak jakiś dzik jestem i biodra mnie bolą strasznie od spania na bokach. Dobrze usłyszeć, że to się zdarza 🥲 Ja mam dziś lekkie kłucie na dole pleców i to tyle. Afirmowałam dziś poród, aby córeczka miała zawsze wolne w urodziny, ale nie wyszło 😁Papaina lubi tę wiadomość
-
Bbbuuu wrote:Gratulacje dziewczyny!
Ja chyba opuszczę forum, bo już mam mocny kryzys i wrażenie, że nigdy nie urodzę. Po prostu kuje mnie w serduszku gdy widzę, że rodzą już dziewczyny nawet z września.
Wczoraj cały dzień narobiłam sie w kuchni żeby chociaż odrobinę się ruszyło. Prócz +1kg na wadze, zatrzymania wody i niesamowicie spuchniętych nóg nic się nie posunęło. Jutro mam się zgłosić na IP i pewnie usłyszę to co słyszę od 3 tyg, „rozwarcie na 2 palce i proszę uważać, bo zaraz może się zacząć” i pewnie odeślą mnie do domu, a dziecko ma prawie 4kg. Na widok herbatki z liści malin mam już odruch wymiotny, a już próbowałam wszystkiego 🥲🥲🥲
Czekałam tak w pierwszej ciąży na poród ,więc domyślam się co możesz czuć. Jedno jest pewne- w końcu urodzisz. To Cię nie ominie. Ta końcówka jest ciężka poprostu psychicznie i fizycznie.
Obudziłam się z mega bolącym gardłem i katarem z nosa . Chyba przesadziłam z klimą wczoraj 🥺 Czuje się fatalnie. Dobrze ,że wczoraj pod Waszym wpływem zapakowałam ta torbe. -
Gratulacje dla wszystkich już rozpakowanych mam!
Wielkie uściski zwłaszcza dla tych, których maleństwa wymagały pomocy po porodzie - jesteście mega silne, wasze dzieciaczki tak samo ❤️
Ja od tygodnia chodzę ze skurczami 🫠 bardziej albo mniej regularnymi, silniejszymi albo słabszymi, ale praktycznie permanentnymi. Aż boje się nocy, bo wiem że znowu się nie wyśpię tylko będę biegać sikać i leżeć głęboko oddychając w półśnie. Oczywiście jak mi się to na chwilę uspokoi to budzę się spanikowana, że coś jest nie tak więc spania nie ma i tak xD
To oczekiwanie jest straszne, jakby człowiek chociaż wiedział, że ma wytrzymać, np. jeszcze 3 czy 5 dni to jakoś tak łatwiej by było, niż tak siedzieć i wyczekiwać 😅
Z wyprawki szpitalnej - u nas trzeba mieć swoje absolutnie wszystko, włącznie z 3 pieluchami tetrowymi którymi obetrą malucha po porodzie i które pójdą od razu do wyrzucenia - mówili to wprost na szkole rodzenia. Podkłady na łóżko, podkłady do przewijania, pieluchy, podkłady poporodowe, jednorazowe majty, środki higieniczne, no wszystko trzeba mieć swoje.
Ciuszki dają w ostateczności, jeżeli maluch dostał uczulenia na detergent w którym uprane były ubranka przyniesione z domu. Ale mają tak dobre opinie i położne pracujące tam są tak sympatyczne, że jestem w stanie to znieść i zatargać ze sobą na oddział torbę i walizkę, żeby przywieźć cały ten majdan 😅
Dysia08, Milka1991 lubią tę wiadomość
-
O kurczę, to pewnie u mnie te pieluchy tetrowe też do wyrzucenia, a ja tylko takie ładne mam. 🙃Starania od marca 2022.
W klinice od lutego 2023
USG 🆗
Owulacje obecne 🆗
Hormony 🆗, poza TSH 4,2 -> Euthyrox 25 -> 1,4 -> 2,18
HyCoSy - podejrzenie zwężenia prawego jajowodu
Laparoskopia 🆗
12 mscy stymulacji Lamettą bez efektu
Ovitrelle, Duphaston, Utrogestan - bez efektu.
Grudzień IVF:
AMH 3,5
stymulacja od 5dc - Rekovelle, Orgalutran, Gonapeptyl daily, Dostinex.
11 🥚, 3 zarodki,
12.12.24, 5 dni po punkcji świeży transfer 5.1.2,
2 ❄️
5dpt ⏸️
6dpt HCG 58,6 🤔
9dpt 210 😌
11dpt 409 🥳
18dpt 8486
23dpt 2,6mm człowieka z tętnem ♥️
03.02.25 - 10+2, 36mm, ♥️ 🆗
I prenatalne 13+2 - 7,6cm, ♂️
-