Listopadowe Szczęściary 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Psotka, jak nic ci nie dolega to jasne, przecież niepełnosprawne nie jesteśmy. Ja też się w ciąży dobrze czuję, ale okien nie umyję za diabły, nie będę się wyginać żeby za 3 dni brudne znowu były bo zacznie padać.
Ja pracuję, mój mąż też, w kamieniołomach nie robimy, ale mi najzwyczajniej w świecie się już nie chce sprzątać więc tylko delikatnie kieruję uwagę męża na problematyczne rejony.
Dziękowanie sobie za wstawienie naczyń etc jest może i ok, ja za wszystko dziękuję, nawet jak prosze o podanie szklanki wodyPamiętajmy jednak, że bałagan to robią dwie osoby, to nie am się co sobie kłaniać nawzajem za posprzątanie
Chociaż faktycznie jak był czas kiedy nie pracowałam to większością prac domowych to ja się zajmowałam, ale to chyba naturalne, że równowaga jest w przyrodzie
Blondik lubi tę wiadomość
-
A ja nie siedzę w domu. My obydwoje pracujemy mniej więcej tyle samo, obydwoje też zarabiamy mniej więcej tyle samo i dlatego w domu też mieliśmy mniej więcej równy podział obowiązków. Z tym że ja niektórych rzeczy po prostu nie robię bo nie lubię (jak np mycie sedesu czy codzienne mycie podłogi w łazience czy odkurzanie mieszkania - tez właściwie trzeba robić to codziennie, bo tak to jest przy dwóch kotach). Za to mój m. znów nie gotuje bo nie umie, czy nie układa w szufladach z ubraniami, (bo on uważa że każda rzecz powinna dążyć do kształtu doskonałego - czyli do kuli, hehe) - także coś za coś.
Natomiast od tych kilku miesięcy moje obowiązki skurczyły się do totalnego minimum. Bo i niestety rzadko gotuję, (smak mi się trochę teraz popsuł i lepiej już jak się przejdziemy na miasto coś zjeść, wtedy ja się nie denerwuję że mi coś nie wychodzi jak kiedyś, a on nie musi po tym sprzątać), nie sprzątam też kuwety, (no bo wiadomo ;P) także z moich obowiązków domowych niewiele mi pozostało - chyba tylko układanie swoich rzeczy po praniu w garderobie. Przede wszystkim najważniejsze co robię to staram się zawsze wszystko odkładać na miejsce, wtedy po prostu nie robi się bałagan i nie trzeba np całej soboty spędzać na sprzątaniu. Wystarczy codziennie zrobić kilka drobnych rzeczy i wtedy codziennie jest porządek
przynajmniej w idealnym świecie
Wiadomość wyedytowana przez autora: 19 czerwca 2017, 13:36
-
Mój mąż jest tylko w weekendy w domu więc siłą rzeczy muszę ogarniać wszystko sama. Okna u nas myje mąż, po prostu. Od zawsze
Przed wyjazdem jedziemy na większe zakupy, woda, napoje, chemia, warzywa typu ziemniaki, żebym miała na cały tydzień, a resztę drobiazgów kupuję sama. Najbardziej nie chce mi się gotować, wiadomo jak to dla jednej osoby. Tym bardziej że teraz mam na coś ochotę, a jutro już tego nie tknę i się marnuje
a z rozsądku chcę zjeść chociaż normalny obiad w ciągu dnia.
A powiedzcie mi, czy Wy też ciągle biegacie na siusiu? Ja już nie mam słów, nagle tak mi się zachciewa że aż brzuch mam twardy od wypełnionego pęcherza, albo chce mi się, idę a tam ledwo kropelkaSyn
-
mietata wrote:dziewczyny, najwyższy czas przełamać lody i zagonić chłopa do mycia okien - siedzicie wygodnie z chłodną lemoniadą w ręku i dajecie instrukcje jeśli to jego "pierwszy raz" ze ścierką
Ja już nie sprzątam w domu, mąż przejął wszystkie obowiązki i sobie radzi i dom czysty.
Mój by nie miał. Ewentualnie jakby znalazł czas, to padł by na zawał9 tc (*) 24.01.2016
3 córki
06.11.2017
01.07.2020
07.01.2023 -
nick nieaktualnyMój mąż mimo mojego L4 sam na to wpadł, żeby sprzątać w toalecie, rozładowywać zmywarkę czy wieszać pranie. Robi mi też śniadanie, choć sam wychodzi do pracy a ja leżę jeszcze w łóżku. Robi też większość zakupów -czasem razem, ale ja nic nie noszę nawet do samochodu. O pozamiatanie czasem go proszę, czasem sam to robi. Na szczęście ma pracę od 7:30 do 15:30 i weekendy wolne.
-
U nas mężu ogarnia temat odkurzania i zmywania podłóg. Od święta trzepie i pierze dywany, kanapy itp. Twierdzi, że żadna pralnia nie zrobi tego lepiej - no cóż - ja nie protestuję. Odkąd kupiliśmy zmywarkę to raczej ja ją obsługuję, gdy jeszcze jej nie było panowała u nas zasada kto gotuje ten nie zmywa
Gotuję zazwyczaj ja, chociaż od wielkiego dzwonu mąż też się popisze (świetnie gotuje). Okna czekają chyba na zbawienie, patrzę na nie codziennie i przeklinam pod nosem. Kiedyś strasznie się spinałam, że ma być czysto na picuś-glancuś - teraz już mnie to tak nie rusza, więc może kiedyś się przełamię i je z lekka ogarnę
Pracujemy z mężem obydwoje, chociaż czasami widzę go tylko w nocy gdy śpi, bo wychodzi z domu o świcie a wraca późnym wieczorem.
-
ach - z tymi oknami to nam się teraz udało, bo to naprawdę katorga jakaś.
Mieliśmy już pomysł żeby zamówić kogoś kto przyjdzie i nam to zrobi za kasę - nawet wstępny research zrobiłam (bo to wiecie dziewczyny, są takie wielkie niestandardowe okna z kamienicy przedwojennej, do tego mamy ich 8 ;( - dramat normalnie), ale jak pojechaliśmy na ten tygodniowy urlop to poprosiliśmy moją mamę żeby zajęła się na ten czas naszymi kotami (ona mieszka w mieszkaniu nad nami i raz my jej kotami się zajmujemy, raz ona naszymi - taka wymiana ;P) i to ona zrobiła nam niespodziankę - w weekend zadzwoniła po moją starszą siostrę i we dwie umyły nam te okropne wielkie okna, aż nam głupio było. - ale problem z głowy. Trzeba było tylko zaprosić dziewczyny na porządny obiad, bo naprawdę się napracowały.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 19 czerwca 2017, 14:00
-
nick nieaktualnyOoo no i fajno
ja mam też duże okna, zwłaszcza panoramiczne w salonie jest gigantem na całą ścianę, ale uwielbiam to, że w mieszkaniu jest tak jasno dzięki niemu
i nie brudzi się tak bardzo, bo wychodzi na loggię, więc deszcz bezpośrednio na nie nigdy nie pada, a nie mieszkamy też bezpośrefnio przy ulicy. Ale kuchenne okno i pokojo-dzieciowe wychodzi na roślinność i pierwsza od budynku jest akacja - więc w sezonie pylenia i deszczu jest strasznie uwalone. Po tym jak mój T. je umył aż mi dziwnie się w kuchni zrobilo, że tak świat widac
Zazdroszczę żonom gotujących mężów. Mój to co najwyżej jajko sadzone z czegoś bardziej skomplikowanego niż kanapencja z pomidorempierogi (z zamrażary) i czasem spaghetti- ale szału nie ma
-
no moj tez ma teoretycznie praca 8h ale czesto idzie 7:30 i wraca 18...Cala niemiecka gospodarka niestety jedzie na nadgodzinach pracownikow. Jak mu wspominam ze oj tato pracowal od8-16tej to mowi Kochana to juz nie ten swiat, a przynajmniej nie w Niemczech.
Ale nawet jakby wracal wczesniej i nawet jakbym ja pracowala to sprzataniem zajmuje sie glownie ja bo on zajmuje si etym czym ja nie chcialabym lub nie umiala zajac. Ja nie wymieniam opon, nie naprawiam pralki, nie zajmuje sie papierkowa robota typu rachunki, ubezpieczenia, nie jezdze autem (tzn jezdze jak musze gdzies sama ale jak jedziemy razem to ja sie daje wozic i 90% dlugich tras robi moj maz) itp itd. Serio wole codziennie myc podloge i wc niz robic zeznanie podatkowe
Mi to nie przeszkadza narazie bo mamy male mieszkanie. Jedyne co mnie do szewskiej pasji doprowadza i juz mu grozulam pare razy rozwodem to balaganiarstwo. Zostawia papiery, srubki, bzdety gdzie popadnie, najczesciej na komodach w korytarzu i w salonie. U nas nigdy nie ma porzadku i ladnego salonu bo zawsze lezy sterta papierow albo jakies dziwne rzeczy na komodach. A ja nie wiem gdzie mam je wlozyc wiec chce zeby on je posprzatal. Ale jest upartm oslem i naprawde ani prosba ani grozba....i czasem leza te rzeczy po pare tygodni! Cisnienie mi sie az podnosi jak to pisze. Zawsz ejest "oj nie teraz"...Wiadomość wyedytowana przez autora: 19 czerwca 2017, 14:28
-
wichrowe_wzgórza wrote:Fajnie, że ma kiedy.
Mój by nie miał. Ewentualnie jakby znalazł czas, to padł by na zawał
wiesz, czasu to nikt nie ma, trzeba sobie priorytety ustawiać, my czasami też nie sprzątamy wiele dni jak mamy inne rzeczy na głowie, w myśl zasady, czysty dom= zmarnowane życieSunshine_111 lubi tę wiadomość
-
Ja tez należę do tych szczęściar gdzie mój mąż robi teraz większość rzeczy w domu. Na początki miałam bardzo się oszczędzać i w sunie do teraz tez zostało. Od czasu ciąży nie miałam odkurzacza w ręku. Aż mi czasami głupio bo jestem ba zwolnieniu. Ale on mówi, ze nie ma z tym problemu.
Tez idę za miesiąc na weseleu mnie brzucha jeszcze praktycznie nue widać. A sukienkę kupiłam w Mohito taką na gumce w stylu boho. Kolejne wesele we wrześniu i wtedy będę się martwić o sukienkę
-
PsotkaKotka wrote:Ja nie wymieniam opon, nie naprawiam pralki, nie zajmuje sie papierkowa robota typu rachunki, ubezpieczenia, nie jezdze autem (tzn jezdze jak musze gdzies sama ale jak jedziemy razem to ja sie daje wozic i 90% dlugich tras robi moj maz) itp itd. Serio wole codziennie myc podloge i wc niz robic zeznanie podatkowe
... ha! no to całkiem u nas odwrotnieja sto razy bardziej wolę prowadzić, czy zajmować się naszymi rachunkami i rozliczać pita, niż zmywać podłogę.
Także fajnie że każdy ma jak chce, a nie że coś musi. Najgorsze to by było jakbym musiała coś robić, tak jak było kiedyś - tylko dlatego że jestem kobietą. U nas np to ja skręcałam wszystkie meble w domu i w życiu nie oddałabym tej przyjemności nikomu innemu, znów mój m. nie cierpi takich typowo niby męskich zajęć. W dzisiejszych czasach w ogóle mam wrażenie, że się powoli zaciera podział na takie typowo męskie i typowo babskie zajęcia - i dobrze, bo ja np wolę skręcać meble, a m. woli odkurzaćWiadomość wyedytowana przez autora: 19 czerwca 2017, 16:02
-
Hej, ja nadal w szpitalu. Ciagle nke ma wyników posiewu:( wszystko przez ten długi weekend... z dobrych rzeczy to to, ze nie ciągną mnie juz tak okrutnie więzadła i brzuch przestał sie tak spinać. Moze to kwestia tego, ze znowu jestem na duphastonie + 3 razy dziennie nospa. Ale juz mnie troche dołuje leżenie tutaj nie wiedząc, ile to potrwa
no cóż.. dla małej wszystko
-
U nas ja sprzątam, ale póki co mamy małe mieszkanie i jakoś mi to nie doskwiera. Jak się przeprowadzimy i nie będziemy dawali rady to pomyślimy o jakoejś pomocy. Okna też ostatnio pomyłam, ale ja akurat lubię
mąż sprząta naszemu kotu, wyrzuca śmieci i odkurza, ale trzeba mu mówić kiedy co ma zrobić bo sam to nie widzi, że to już pora :p.
-
pako_mrrr wrote:... ha! no to całkiem u nas odwrotnie
ja sto razy bardziej wolę prowadzić, czy zajmować się naszymi rachunkami i rozliczać pita, niż zmywać podłogę.
Także fajnie że każdy ma jak chce, a nie że coś musi. Najgorsze to by było jakbym musiała coś robić, tak jak było kiedyś - tylko dlatego że jestem kobietą. U nas np to ja skręcałam wszystkie meble w domu i w życiu nie oddałabym tej przyjemności nikomu innemu, znów mój m. nie cierpi takich typowo niby męskich zajęć. W dzisiejszych czasach w ogóle mam wrażenie, że się powoli zatraca podział na takie typowo męskie i typowo babskie zajęcia - i dobrze, bo ja np wolę skręcać meble, a m. woli odkurzać
No wlasnie, to dobrze ze teraz nie ma takich podzialow. Moj maz pewnei tez by nie mial nic przeciwko gdybym to ja wymienila opony, ale ja raz ze si ena tym nie znam dwa ze nie chce poznac bo ja to bym poprostu do wulkanizatora pojechala
.
A jesli chodzi o prowadzenie auta to poprostu bardziej ufam jemu niz sobie i wole oddac swoje i dziecka zdrowie w jego rece niz ufac ze w razie W dobrze zareaguje. Po miescie jezdze jak musze ale co to za przyjemnosc stac na swiatlacha i dlugie dystanse zdazalo mi sie robic (sama 700km w jeden dzien), ale tak jak mowie, ja sie lubie wozic
. Ale na przyklad w Polsce to mnie krew zalewa jak on jedzie bo jezdzi jednak troche zbyt przepisowo hehe i juz mi nieraz mowil ze jak bede marudzic to zaraz sama bede jechac
-
pako_mrrr wrote:O masz ci los ;/ no to cały długi weekend w szpitalu ;/ współczuję
A ten pessar już Ci założyli?
juz sie dzis rano zaczęłam martwić, bo co prawda bóle ustąpiły, ale nie czułam tez ruchów za bardzo... wiec skorzystałam ze sposobu, ktory zawsze działał i zjadłam 2 paski czekolady - mała od razuu sie obudziła
Uf. Ja mam świadomość, ze mam skłonności do zamartwiania sie w tej coazy, ale wydaje mi sie, ze to przez poprzednie poronienie. Wtedy nawet jak plamilam to nie miałam czarnych scenariuszy, jakoes takie naturalne mi sie wydawało ze wszystko bedzie ok. Dopiero jak sie okazało, ze serduszko przestało bić zmieniłam troche podejście. z drugiej strony tu w szpitalu przez te pare dni napatrzyłam sie na takie tragedie (przedwczesne porody, poronienia na rożnym etapie etc),, ze niestety musze stwierdzić, ze nie da sie wszystkiego przewidziec i wszystkiego uniknąć - czasem po prostu trzeba z pokora przyjąć to co daje los, bo nie na wszystko jest wyjaśnienie. Kurczę moj post chyba ma troche pesymistyczny wydźwięk, nie chciałam zeby tak było
-
Dziewczyny, z innej beczki - czy któraś z Was robiła jednocześnie badanie ogólne moczu i posiew? Ja mam tak zrobić i porównać wyniki jednego i drugiego. Nie wiem, czy jedna próbka wystarczy, czy to jakoś oddzielnie trzeba załatwiać. Wiecie coś o tym?
Wyszedł mi z poprzedniego posiewu paciorkowiec, tylko nie ma pewności, czy próbka była zanieczyszczona przez wydzielinę z pochwy i bakteria siedzi w drogach rodnych, czy też zaczęła już kolonizować drogi moczowe - w takim przypadku już teraz musiałabym rozpocząć antybiotykoterapię