MAMUSIE CZERWIEC 2014 !
-
WIADOMOŚĆ
-
Właśnie przyszedł kosz mojżesza
Poprałam część ubranek wczoraj po wiadomości, że mogę mieć mniej czasu niż myślę i doszłam do wniosku, że muszę dokupić troszkę tych najmniejszych ubranek skoro malutka będzie taka malutka. Przy córce miałam naprawdę pojedyncze sztuki rozm 56 a teraz to chyba kupię ze 2 szt. rozm. 50 na wizytę w szpitalu chociaż, potem się najwyżej dokupi albo będziemy podwijaćZobaczymy jaka będzie pogoda.
Galanea, Nalka lubią tę wiadomość
-
Topa, sunset, prawda jest taka, że teraz tylko spokój może uratować sytuację. Nerwami ani nie zwiększymy ilości wód płodowych, ani nie pomożemy urosnąć maluszkowi. Wiem, że łatwo mówić, ale musiałam w czasie tej ciąży wypracować sobie spokój właśnie i chłodne, racjonalne podejście do różnych spraw, a też miałam taki czas, że żyłam tylko od badania do badania.
Z całego serca życzę Wam wszystkiego dobrego i wierzę, że dobrze będzie, a maluszki - czy duże, czy drobne, czy troszkę za wcześnie, ale jednak urodzą się całe, zdrowe, piękne i mądre.
Chciałam się też z Wami podzielić czymś, co mnie niesamowicie mile zaskoczyło. Ponieważ, jak już kiedyś pisałam, nigdzie nie mogłam dowiedzieć się kilku istotnych kwestii w związku z postępowaniem z moim dzieckiem po porodzie w kierunku CMV, postanowiłam iść na żywioł i napisać maila do kierownik Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka na Karowej. Stwierdziłam, że muszę spróbować wszystkiego, aby dowiedzieć się tego, czego chcę i wypunktowałam wszystkie swoje pytania i wątpliwości. Wyszło mi z tego 8 mniej lub bardziej rozbudowanych punktów.
Szczerze? Nie liczyłam na jakąkolwiek odpowiedź, ew. na mechanizm "spychologii", tj. proszę pójść tam i tam, może ktoś pani odpowie (i oczywiście bym poszła).
Tymczasem Prof. dr hab. n. med. Pani Maria Kornacka odpisała mi sama następnego dnia na każde z pytań. A do jednego poprosiła jeszcze o przesłanie wyników awidności CMV, bo bez tego nie może udzielić mi odpowiedzi.
Poza tym, że odpowiedzi same w sobie podniosły mnie na duchu, to ta sytuacja generalnie też mnie podbudowała, bo poczułam, że moje problemy zostały potraktowane poważnie i ktoś poświęcił swój czas, abym ja poczuła się lepiej doinformowana w całej tej sytuacji.
Ot, taki miły akcent dnia.
alexast, Galanea, sunset, Tusia84, Mucha, Limerikowo, excella, Nalka, Paulina1986, ivv lubią tę wiadomość
-
A ja zdecydowałam się już na szpital. Zastanawiałam się pomiędzy dwoma, bo nasz jest totalnie beznadziejny. Wczoraj dzwoniłam do strzelec opolskich, tam mi lekarz ładnie pięknie wytłumaczył, że pod koniec 37tyg lub na początku 38 tyg mam umówić się na termin z ordynatorem. On wytłumaczy jak będzie przebiegała cesarka i wyznaczy termin porodu, żeby nie przyjeżdżać jak się rozpocznie akcja. Byłam zadowolona. Ale Krapkowicki szpital ma lepsze opinie. Lepszy szpital, warunki milszy personel. No to dzwonię. Na ginekologi odebrała babka, nie była zbytnio miła. Mówię co i jak, to babka do mnie, że mam zadzwonić do położnej podaje mi numer i mówi a skąd Pani jest? mówię że z Kędzierzyna a ona do mnie "A wy tam szpitala nie macie??" a co ją to obchodzi, przecież mam prawo wyboru. Dzwonię do położnej, a ta jeszcze bardziej nie miła. No ja pierdziele co za pech. Mówi mi, że zasady cesarskiego cięcia ma mi wytłumaczyć lekarz prowadzący, to on zadecyduje kiedy ta cesarka. Niby taki miły personel, a niczego się nie dowiedziałam.
-
A widzisz, alexast, czasami w tych szpitalach na "przywitanie" dają takich jełopów, że aż się przykro robi, a okazuje się, że szpital sam w sobie dobry.
Ja mam taki uraz z Bielańskim w Warszawie, miałam tam dwie przygody na izbie przyjęć, druga skrajnie nieprzyjemna i przysięgłam sobie, że moja noga tam więcej nie stanie, chociaż to szpital najbliżej mojego domu, a z kolei koleżanki i kuzynka, które tam rodziły, bardzo sobie chwalą.
Czynnik ludzki jest jednak często decydujący i potrafi wszystko spieprzyć. Pytanie tylko, czym teraz się sugerować? Dla mnie spotkanie z ordynatorem i omówienie cesarki wzbudza jakoś większe zaufanie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 maja 2014, 15:03
Limerikowo lubi tę wiadomość
-
No ja już jestem po wizycie i jakaś taka podłamana jestem.. jednak dobrze czułam kilka dni temu, że dziecko bardzo napiera i że to inaczej niż wcześniej..
Szyjka ma 23mm ale po wielkim wysiłku mojego gina ma taką długość.. bo widziałam jak się gimnastykował żeby wyszły te 23mm.. później ja się ubierałam a on przy biurku gadał, że 33 tydz leci, że dziecko dostało sterydy i że da sobie radę..
i wychodząc mówię do niego: "no to do zobaczenia za tydzień", a on: "oby" widziałam, po jego minie.. że nie jest wesoło..Limerikowo lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyCo do humorów, to też mi się czasami zdarza, ale chyba częściej mojemu mężowi
On ostatnio taki nerwowy, chyba się za bardzo przejmuje. Ja natomiast chodzę ostatnio ciągle śpiąca i mało co robię.
Dodatkowo dziś mnie cały dzień boli podbrzusze jak na okres. Mała fika w brzuchu.
Co do zakupów, to mi także nie udało się kupić jeszcze wszystkiego. W przyszłym tygodniu jak dostanę wypłatę, to muszę dokupić brakujące rzeczy dla mnie do szpitala i dopieluszkowy monitor oddechu oraz pościele, materacyk do łóżeczka i rożki. Mam już zarezerwowane, jutro będą do odbioru, ale pojadę dopiero po wypłacie. Jakoś tak nie chcę się spłukać do ostatniego grosza, więc poczekam jeszcze te kilka dni.
Miłego dnia dziewuszki.weronikabp lubi tę wiadomość
-
Tusia, no to teraz trzeba na maksa na siebie uważać, oszczędzać się, polegiwać. Wiem, że ciężka sprawa przy domu, dwójce dzieci, ale to już końcówka. Może mógłby ktoś do Ciebie przyjechać, pomóc przy dzieciakach, odciążyć Cię z żarciem, itd? Nie załamuj się, lekarz dobrze powiedział, kończysz już 33 tydzień, Milenka (a może Gabrysia?
) nie jest już taka maleńka, dostała sterydy, w razie czego sobie poradzi.
Tusia84 lubi tę wiadomość
-
No niestety nie ma kto do mnie przyjechać.. wiem, że teraz powinnam już tylko leżeć chociaż do początku czerwca.. ale to graniczy z cudem... będę się starała leżeć ile się da.. bo ja jeszcze nie mam wszystkiego gotowego.. po prostu załamka.. w cichości serca byłam przekonana że do 37tyg. spokojnie doczekam.. ale widzę mój lekarz już chyba przestał w to wierzyć...
-
A tam zaraz przestał wierzyć, lekarz pewnie wie kiedy urodzisz tak samo dobrze, jak Ty i my, czyli nie wie, bo jak Ci Karolina napisała - w 32 tygodniu paradowała z szyjką 19 mm, a tu już Jej 36 tydzień leci
.
Nie ma się co załamywać, Tusia. Leż, oszczędzaj się, rób tylko to, co musisz i w cichości serca dalej bądź przekonana, że do 37 tygodnia spokojnie doczekasz. Ja w to wierzę!
Tusia84, Galanea lubią tę wiadomość
-
Popieram Martynikę
Ja przecież od około 25tc byłam straszona szyjką 2,5cm, wysłali mnie do szpitala, już ujście wewnętrzne było w kształcie litery Y, szyjka niby bardzo miękka i w ogóle... I po tych wszystkich przejściach, życiu oszczędnym, ale nie leżącym, w 32 tc moja szyjka miała 3,5cm, ujście wewnętrzne zamknięte.
Nie ma co się załamywać. Dużo też zależy od aktualnego ułożenia dziecka. Będzie dobrze TusiaWierzę, że wszystkie dotrwamy do bezpiecznych terminów. A torbę szykuj na spokojnie, proś o pomoc, prasuj na siedząco itp
Tusia84, Paula222, Martynika, Agusia2312 lubią tę wiadomość
-
Topa właśnie miałam Ci pisać, że życzę Ci abyś wytrzymała ile się jeszcze da..
Musimy przestać się stresować i martwić... taka prawda co ma być to będzie.. możemy trochę pracy włożyć w to żeby dzieci posiedziały dłużej w brzuszkach..Galanea, Martynika lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
jak początki ciąży były stresujące tak patrzę i końcówka równie albo i bardziej stresująca. Nie martwcie się bo to nic nie zmieni. Jesteśmy już na takim etapie ciąży, że nawet jak któraś z nas urodzi to dzidziuś będzie bezpieczny
i takiej myśli trzeba się trzymać
Galanea, Tusia84, sunset, nutka, evas lubią tę wiadomość
-
Tusia nie przejmuj się! Ja od 27 tygodnia mam szyjke 22 mm, i też się bałam strasznie a tutaj już 34 tydzień leci.
Będzie dobrze, odpoczywaj jak najwięcej, może poproś kogoś o przygotowanie obiadów tak żebyś Ty musiała tylko odgrzać, sprzątanie zostaw mężowi, a co tylko możesz rób na siedząco.
Będzie dobrze, trzymam kciuki!
Ze mną też dziś coś jest nie tak. To nie jest spadek formy, ale chyba jakiś natłok hormonów. Jest mi smutno że sama siedzę w domu i chce mi się płakać. Do tego wszystko mnie wkurza! Ze chce mi się czegoś, czego nie mam w domu, nie mogę sama iść do sklepu, mąż w pracy a mama przyjedzie dopiero w czwartek!
W ciągu 15 minut dziś płakałam, później krzyczałam na męża, a zaraz potem zaczęłam się śmiać
Mąż stwierdził że zaczyna się mnie bać... Ehhh, mam nadzieję że mi to szybko minie.Tusia84, weronikabp lubią tę wiadomość