Mamusie październik 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
adella1 wrote:Hej. Tak piszecie o drugim dziecku... Po narodzinach córki miałam depresję poporodowa. Kochałam ją, cieszyłam się z jej narodzin. Mała była całkiem inna od starszego brata. Spodziewałam się że będzie ciężko, bo Maks był wymagający. A okazało się że córeczka jest spokojna, dużo śpi, ładnie je, jest pogodna i uśmiechnięta. Normalnie dziecko- ideał.
-
Kiniorek mam pytanko,czy jak dodajesz posty lub komentarze na tej październikowej grupie na fb to twoji znajomi je widza? Czy to całkiem tajne? I nikt nie widzi,bo nie chciałabym żeby moji dowiedzieli się właśnie w taki sposób.Nie chce się tam nie wiadomo jak udzielac ale widzialam ze za brak aktywności usuwaja z grupy
-
adella1 wrote:Hej. Tak piszecie o drugim dziecku... Po narodzinach córki miałam depresję poporodowa. Kochałam ją, cieszyłam się z jej narodzin. Mała była całkiem inna od starszego brata. Spodziewałam się że będzie ciężko, bo Maks był wymagający. A okazało się że córeczka jest spokojna, dużo śpi, ładnie je, jest pogodna i uśmiechnięta. Normalnie dziecko- ideał.
U mnie właśnie to pierwsze jest takim malym, bezproblemowym cudeńkiem. Nie było problemu ze spaniem, z płaczem, z jedzeniem. Boję się, że drugie będzie przeciwieństwem i już całkiem będzie mi wtedy trudno. Nie chcę go od początku porównywać do starszego, ale to pewnie nieuniknione :p
Ale jestem pewna, że pokocham to dziecko, bo tak jak piszecie - miłość przychodzi z czasem i nawet, jak myślę, że nie można mojego malucha kochać bardziej, to z dnia na dzień tej miłości jest więcej i więcej) mam nadzieję, że przy drugim tez tak będzie. W końcu mówi się, że miłość, to jedyna rzecz, którą się mnoży, kiedy się ją dzieli
Jupik lubi tę wiadomość
-
Jupik wrote:Z tym drugim u nas trochę wpadka, tzn.nie zabezpieczaliśmy się, ale przez myśl nam nie przyszło, że się uda (1 wystarane po 5 latach z inseminacji). No i cóż. Nie podjęłam w sobie tej decyzji, że chcę. Mąż wydaje się bardziej cieszyć niż z 1 ciąży (wtedy był chyba przestrachany), ja raczej odwrotnie i też mam wyrzuty sumienia względem nienarodzonego- że na Kinie tyle czekałam, tak się z niej cieszyłam, czytałam wszystko o ciąży itd.a teraz podobnie, jak któraś, gdyby nie suwak nie wiedziałabym, który to tydzień.
tylko, że ja przez to, że o tą 1 ciążę było trudno, to tą też traktuje jak cud, więc mimo strachu jak ja dam radę z 2, jak ja sobie poradzę ze wstawaniem w nocy (do Kingi nie musiałam bo spała), i co ja zrobię jak to będzie płaczliwe (Kinga nie jest) w dodatku w okresie buntu dwulatka Kingi, który nam przypadnie, mimo tego strachu znajduje w sobie ogromną wdzięczność za ten cud i jakiś spokój ducha, że wszystko się jakoś ułoży. Najbardziej chyba boję się depresji poporodowej, bo przy Kindze mnie nie ominęło, i jak się urodziła też nie było to u mnie jak na filmach- że płakałam ze szczęścia i zapalalam do niej ogromną miłością. Poród był tak trudny, że nawet nie myślałam, czy jej się może coś stać, tylko błagałam w myślach, żeby mój ból ustał. A jak się urodziła po prostu była. Miłość obudziła się u mnie też później, nawet mimo tego, jak bardzo wyczekiwane to było dziecko. Na pewno hormony też robią swoje, u mnie coś nie zagrało. Więc chciałabym teraz inaczej przeżyć przyjście na świat tego małego, i jestem pewna, że znajdziemy z mężem w sobie tyle miłości, żeby po równo ją dzielić (notabene mąż mi kiedyś powtarzał, że 2 dziecka chyba by nie pokochal jak Kingi, a jak zaszłam w ciążę to mu się zmieniło i cieszy się jak nie wiem i już nie ma takich dylematów).
U mnie tak jak pisałam druga ciąża to też wpadka. Totalnie nie traktuje jej tak jak było z Wojtusiem, o którego tyle się staraliśmy. w 35 tygodniu, gdy odeszły mi wody płodowe w domu, gdzie nawet nie wiedziałąm co to jest (w tym samym dniu spakowałam sie do szpitala a o 1 w nocy odeszły wody) trafiłam do szpitala przerażona wszystkim. Zmuszali mnie do porodu naturalnego dalu oxy, gdzie tylko się wymęczyłam a szyjka nie drgnęła. W 3 dniu trafiłam na stół potem zabrali mi na 3 dni dziecko, które tylko leżało w inkubatorze bo tlen bo sonda itd. Walczyłam o laktacje a w między czasie moja teściowa popierdolona suka urządzała histerię , że nie chce mieć z nikim kontaktu poza mężem, ojcem, mamą , bratem i moją chrzestną-siostrą mamy. Maż natomiast będąc deblem na swoją matkę mi ta histerję przekazywał. Miałam dosyć. Wkońcu ja opierdoliłam to zrozbiła jeszcze większe larmo, że jestem wyrodną babą bo ona okna mi umyła a ja taka niewdzięcna w tym szpitalu leżę. traumę mam do dnia dzisiejszego. Gdy Wojtuś się urodził i go dostałam wszystko robiłam jak robot bez jakiegoś instynktu. Na szczęscie miałam przyjaciółke, która mówiłą mi, ze ona przez pierwsze pół roku nie lubiłą nawet swojego dziecka dopiero później wszystko przyszło powolutku. Poczułam się z tym lepiej , ze nie jestem jebnięta. Pewnie teściowa, gdzyby wiedziała, że od urodzenia nic nie czuje tak by porozgadywała po rodzinie głupia sucz. (przepraszam za emocje ale to wszystko u mnei tra do tej pory z nią)
Drugie dziecię to wpadka tak jak napisałam. Nie cieszyłam się byłam przerażona i chyba dalej jestem. Miałam plany zawodowe, które teraz muszę w lipcu przerwac i wrócić do 4 ścian i wcale mi się to nie uśmiecha. Jedyne z czego sie cieszę to to, że będę zajmować się sama Wojtusiem i, ze teściowa jż go nie dostanie na te 3 dni w tygodniu. Z meżem ciągle sie kłócę, jedtsem ta bardzo zestresowana , znericowana, że gdy wczorak zbaczyłam moją córeczkę na usg to się przed moją kochana Pania ginekolog poryczałam z wyrzutów sumienia. Gdy poszłam się ubierac Pani gnekolog opierdoliła mojego męża bo znała z wczesniejszej wizyty historię z moją zastraną teściową i jego zakochaniem w mamusie. Boje się, ze gdy mała się urodzi to nei będę potrafiła jej spojrzeć w twarz. Moja mama już mną trzęsie i mówi, ze muszę wziąć sie w garść (zapisałam sie do psychoterapeuty od 23 kwietnia) . Bo gdy coś sie dziecku stanie to zarówno maż jak i ta głupia franca tylko mi dostraja bardziej, ze to moja wina.
W ogóle dziewczyny mam tak źle z tą głupią pindą , ze masakra.
Badzo skumałam się z żoną od brata mojego meża. odwazyłam się do niej zagadć i zapytać jakie ona ma relacje. Dziewczyna bardzo mi się otworzyła i od tej pory rozmawiamy ze sobą. Takie rzeczy mi powidziałą, że płaczę do dnia dzisiejszego. Mąż nic nie przyjmuje do wiadomości a ja tylko ograniczyłam się do 4 rzeczy z 50, o których wiem. Okazuje się, ze teściowa od poczatku w 50 proc źle o mnei za plecami mówi nawet jeszcze wtedy gdy mnie nie znała. Do tego stopnia, ze nawet druga synowa była w przekonaniu, ze taka jestem jak ona mówi i trzymała dystans. Teraz mnie bardzo przepraszała za to, ze mnie tak oceniła. Okazuje się, że moja teściowa gdy poroniłam mimo , ze wiedziałą jak cierpie tworzyła w okół tego aure, ze mnie to obeszło i spłynęło po mnie. Zaprosiła mnie po 3 dniach od poronienia na obiad a tam była mała oiwia od szwagierki a ja przez tydzien potem płakałam. Teraz uważam, że zrobiła to specjalnie. Szwagierka dopiero teraz zobaczyła jak cierpiałam, gdy zaczęłam jej sie zwierzać będąc sama na skutek teściowej w przekonaniu, że świetnie się trzymam i jest super. Ponadto do mnie teściowa potrafi powiedzieć, że jestem idealną matką a za plecami gada , że bez niej bym sobie nie poradizła. Przez pierwsze pół roku przyjeżdzłąa na swoja prośbę do mnie raz na 1, 2 tygodnie bo chciałam , zeby miała z małym kontakt. Szwagierka olała teściową i jej dziecka nie dawała w ogóle . Mama jej pomagała i siostra. Ja chciałam inaczej. Przez 3 lata byłam naiwna. Myślałam, ze ona jest do mnie szczera a od roku okazuje się, że jest fałszywą jędza do tego stopnia, ze gdy ejchałam na wesele do pochwaliła moja sukienkę a do córusi napisała, że Sarrra jedzie w pogniecionej sukience na wesele i dodałą uśmiech. Wczoraj mi sama z siebie powiedziałą, ze ta historia z sukieną to ona nic złego nie miała na myśli, ze napisała do córusi smstakiego bo liczyła, że córka jej doradzi co ma z tym fantem zrobić. Kurwa ona jest tak głupia, że naprawde myśle, ze każdy jest takim debilem jak ona. Ponadto potrafiła wczoraj mi powiedzieć skrajnie, ze ona niiiigdy złego słowa o nas nie powiedziała, w szczególnosci o mnie, ze zawsze mnie chwali. Kurcze... a ja doskonale wiem, ze jest odwrotnie.
Nie umiem sobie z tym poradzić. Mąż nie przyjmuje nic do wiadomości a nawet potrafi nadać na szwagierkę , ze jest taka a ni inna. Dwoe osoby maja to samo zdanie o mamusi a on dalej nic . Postanowiłąm odciąć się od tej suczy ale mąż mi suszy głowę , ze przecież to patologia. Nie daje się mu bo przyjazd do nich powoduje, ze mi dziewczyny juz zdrowotnie ciśnienie skacze i serce wali.
To jest taka sucz, ze wiem że do końca życia juz tak będzie. Przed mężem bedzie mnie chwialić a za plecami nadawac. Ja nie umiem życ z takim czymś a muszę się nauczyć. Do końća ciaży nie będzie kontaktu. Przynajmniej mam wytłumaczenie ale co potem. Jak nauczyć się przyjeżdzać do nich do niej i rozmawiać? Nie umiem po prostu nie umiem tak....
Przepraszam za błędy oraz ten monolog ale musiałam to z siebie wyrzucić... teściowa co gorsza robi z siebie aurę idealnej Pani domu, matki itd. Ze mnie sie śmieje jak sie okazało, że nooo Sarrra wkońcu jak adwokat musi mieć sprzątaczke bo przecież nie bedzie brudzić sobie rąk myciem okien i sprzątaniem... a doskonale wie , że jestem w zagrożonej ciaży, ciężko ja znoszę i do cholery pracuje na pełen etat w swojej firmie po to aby mój maż nie musiał na mnie robić ale to jest nieważne. Obraża mnie za plecami a moj maż nawet nie chce o tym słyszeć... masakra...mia4444 lubi tę wiadomość
-
O rany trudny temat... Ja też się nie odniosę, bo to moje pierwsze wyczekane dziecko. Ale też mam trochę wyrzuty sumienia, że nie przeżywam tej ciąży tak jakbym chciała. Miałam robić zdjęcia brzucha i nic na razie nie mam. Pierwszy trymestr chciałam po prostu przeżyć, bo czułam się fatalnie. A teraz lepiej się czuje i tak jakby za bardzo nie czuje jakbym była w ciąży. Brzuch za bardzo jeszcze nie urósł, nie czuję jeszcze żadnych ruchów i czasami mogłabym o tym zapomnieć... I dlatego też jeszcze nachodzą mnie czarne myśli, czy na pewno wszystko ok. Chociaż zastanawiam się czy jak poczuje ruchy to coś się zmieni.
I przeraża mnie to straszenie, że przy dziecku jest przesrane, żeby żyć teraz póki się da, bo potem będzie koniec wszystkiego, eh...
Też uważam, że dla potrzebujących kobiet w ciąży i po porodzie przydałoby się coś takiego jak pomoc psychologiczna. Czasami rodzina chociaż chce pomóc to może się przyczynić do pogorszenia sytuacji. -
Sarrrra, mam dokładnie to samo z moja teściowa, tylko wyobraź sobie że z nią mieszkam. Głupia jestem jak nie wiem, toleruje bo muszę, ona jest taka perfidna że potrafi mnie ze swoją córeczka obgadywac na dole. Teściowa myśli że jest idealna i niezastąpiona. A ona jedyne co jej najlepiej wychodzi to psuć nerwy.
Boję się co to będzie jak maleństwo się urodzi. Nie pozwoli mi na nauczenie się wszystkiego i poznanie swojego dziecka tylko na bank będzie wtrącać swoje 3 gr. Nawet ostatnio powiedziała do mojego F. że jak Marta urodzi to na pewno nawet nie da potrzymać na rękach- z fochem oczywiście.
Odbiegając od tematu : te kłócie w pochwie to chyba szyjka, tak myślę. To normalne ? Bo już się naczytalam na internetach jak głupia że skraca się szyjka, że może zwiastun poronienia, porod przedwczesny itp. Strach się bać A wizyta za 2 tyg
-
Irka wrote:Dziewczyny, chyba Was rozumiem. Ja też jakoś tej ciąży nie przeżywam, czasem aż mam wyrzuty sumienia względem tego dziecka. W pierwszej wszystko było takie fascynujące, znałam na pamięć rozwój dziecka tydzień po tygodniu, non stop coś czytałam, gadałam do brzucha, a teraz nic. Czasem nawet się wkurzam, że znoszę ta ciąże gorzej niż pierwsza, że czemu tak jest. Nie boję się, że nie pokocham tego dziecka, bo wiem, że pokocham. Chociaż z córką też nie zakochałam się od razu, czułam się po prostu odpowiedzialna za kogoś, a miłość przyszła z czasem chyba. Ona po porodzie trafiła od razu do inkubator, bo była niedotleniona, przez dwa dni miała wspomaganie oddechu, bo sama nie dawała rady oddychać, a ja się w ogóle nie martwiłam. Może podświadomie czułam, że będzie wszystko dobrze, nie wiem. Ale wszyscy się martwili, a ja, matka, nie. No i mąż mowil, że jak ja się nie boję, to on też nie. Teraz to się boję, że nie będę się umiała zająć takim maluszkiem, bo małą dostałam do siebie jak miała tydzień, a to chyba jednak spora różnica dwudniowe dziecko a tygodniowe
Ale generalnie jakby nie moje samopoczucie, to bym pewnie zapominala, że jestem w ciąży.
A może to normalne, takie uczucia w kolejnych ciążach. Cieszmy się teraz czasem z dziećmi, poświęcamjy im go dużo, bo później z brzuchem będzie ciężko.
No i muszę się pochwalić. Zaliczyłam wczoraj pierwszego rzyga. Niby jest lepiej bo mnie nie muli już całymi dniami, ale za to tak nagle mnie nadchodzą odruchy wymiotne, ehh...
Ahhh doskonale to znam bo moja była 17dni na intensywnej terapii też miała wsparcie w oddychaniu. Martwilam się bardzo i przeżywałam, ale nie miałam dziecka 24godz , tylko spędzałam tam ok 10-12 godz- tyle na ile mi pozwalali. Ale nie mogłam jej na początku dotykać bo miała pełno kabelkow , karmiona była sonda. Wyszła do domu to już kikuta nie było- pielęgniarki to pielęgnowaly. A mój mąż mówi masz już za sobą jedna cesarke- ładnie znioslas to teraz też tak będzie, ale jak mu mówię że wtedy nie miałam dziecka pod stałą opieką więc mogłam spokojnie dojść do siebie no kto inny zajmował się dzieckiem to już nie wie co odpowiedzieć.
I jeszcze ta myśl że będę musiała Zosie zostawić... no jakaś masakra
Generalnie wiem że pokocham to dziecko bo bardzo chciałam mieć drugie, ba nawet o trójce myślę ☺ tylko jestem pełna obaw czy sobie poradzę bo jednak różnica wieku będzie niewielkaWiadomość wyedytowana przez autora: 12 kwietnia 2019, 11:52
kasia1518
-
adella1 wrote:Hej. Tak piszecie o drugim dziecku... Po narodzinach córki miałam depresję poporodowa. Kochałam ją, cieszyłam się z jej narodzin. Mała była całkiem inna od starszego brata. Spodziewałam się że będzie ciężko, bo Maks był wymagający. A okazało się że córeczka jest spokojna, dużo śpi, ładnie je, jest pogodna i uśmiechnięta. Normalnie dziecko- ideał.
Ja mam pierwsze ideal więc spodziewam się że drugie da nieźle popalićkasia1518
-
Sarrra, a jaki szwagier ma stosunek do swojej matki? Też jest tak zaślepiony, jak Twój mąż? Pewnie też musiał słyszeć, co teściowa na Ciebie nadaje. Może mógłby Ci pomóc i pogadać z Twoim mężem? Twojemu mężowi pewnie ciężko słuchać jest Twoich skarg na jego mamusie, ale pewnie, jakby to samo powiedział jego brat, to odebrałby to inaczej.
Powiem Ci, że ciężką masz sytuację ;/ tacy ludzie, jak teściową się raczej nie zmieniają. Zostają żmijami i tyle. Mąż wie o tym, że idziesz do psychologa? To naprawdę dobra decyzja. Może uda Ci się go namówić później na jakąś terapię małżeńską? -
Dominika32 wrote:Kiniorek mam pytanko,czy jak dodajesz posty lub komentarze na tej październikowej grupie na fb to twoji znajomi je widza? Czy to całkiem tajne? I nikt nie widzi,bo nie chciałabym żeby moji dowiedzieli się właśnie w taki sposób.Nie chce się tam nie wiadomo jak udzielac ale widzialam ze za brak aktywności usuwaja z grupy
Nie widzAjak jest grupa zamknięta to jej nie widzą inni znajomi.
Jesli chodzi o drugie dziecko. To u mnie odwrotnie. Kasper nie był planowany i ciąża spłynęła po mnie... Teraz mam wszystko zaplanowane. Nie będę nikogo faworyzować. Ale się bardziej cieszę z tej ciąży niż z pierwszej. -
ManiaM wrote:Sarrrra, mam dokładnie to samo z moja teściowa, tylko wyobraź sobie że z nią mieszkam. Głupia jestem jak nie wiem, toleruje bo muszę, ona jest taka perfidna że potrafi mnie ze swoją córeczka obgadywac na dole. Teściowa myśli że jest idealna i niezastąpiona. A ona jedyne co jej najlepiej wychodzi to psuć nerwy.
Boję się co to będzie jak maleństwo się urodzi. Nie pozwoli mi na nauczenie się wszystkiego i poznanie swojego dziecka tylko na bank będzie wtrącać swoje 3 gr. Nawet ostatnio powiedziała do mojego F. że jak Marta urodzi to na pewno nawet nie da potrzymać na rękach- z fochem oczywiście.
Odbiegając od tematu : te kłócie w pochwie to chyba szyjka, tak myślę. To normalne ? Bo już się naczytalam na internetach jak głupia że skraca się szyjka, że może zwiastun poronienia, porod przedwczesny itp. Strach się bać A wizyta za 2 tyg -
ManiaM wrote:Sarrrra, mam dokładnie to samo z moja teściowa, tylko wyobraź sobie że z nią mieszkam. Głupia jestem jak nie wiem, toleruje bo muszę, ona jest taka perfidna że potrafi mnie ze swoją córeczka obgadywac na dole. Teściowa myśli że jest idealna i niezastąpiona. A ona jedyne co jej najlepiej wychodzi to psuć nerwy.
Boję się co to będzie jak maleństwo się urodzi. Nie pozwoli mi na nauczenie się wszystkiego i poznanie swojego dziecka tylko na bank będzie wtrącać swoje 3 gr. Nawet ostatnio powiedziała do mojego F. że jak Marta urodzi to na pewno nawet nie da potrzymać na rękach- z fochem oczywiście.
Odbiegając od tematu : te kłócie w pochwie to chyba szyjka, tak myślę. To normalne ? Bo już się naczytalam na internetach jak głupia że skraca się szyjka, że może zwiastun poronienia, porod przedwczesny itp. Strach się bać A wizyta za 2 tyg🤵🏽♀️34
ahm <0,1 / KIR BX, kilka nieobecnych / Allo mlr 0%
🤵🏻♂️34 ⭐
2019 - Angelius GM - amh 0,14;
bakteria, po wyleczeniu -> Cud 👶💗
2022 - Angelius MP - amh leci, omnitrope, androtop, cycloprogynova
✨ 11.2023 DuoStim -> 2 komórki
-> ❄ 5BB -> ET ❌
✨ 9.2024 Stymulacja -> punkcja -> lipa
✨ 11.2024 Stymulacja przerwana (poor responder)
✨ 2.2025 Stymulacja -> punkcja -> lipa
Decyzja o AZ 🔮
Czeka na nas 3BB 🌼-> transfer czerwiec 2025! -
Sarrra jej sytuacja straszna i nie zazdroszczę ... Trzymaj się!
Co do drugiej ciąży to u nas też nieplanowana. Czasami przechodziła
Mi przez myśl 😉 na pewno jest inna niż pierwsza, jak dla mnie
spokojniejsza. Ale równie mocno oczekiwana 😊
Jeśli drugie dziecko to przeciwieństwo to może będziemy spać w nocy,
Bo moj 2- latek jeszcze niestety ma z tym problemy 😐
-
nick nieaktualny
-
To i ja sie wypowiem... Przed zajściem w ciążę z Olka, 2x poronilam.. Gdy dowiedzialam sie w czerwcu 2017 ze jestem cieszylam sie ale jednoczesnie sie balam. Mialam tez na poczatku epizod z brazowa wydzielina ale lekarz obstawil mnie lekami. Cieszylam sie kazdym dniem, czytalam o dziecku co sie dzieje w danym tygodniu, przegladalam mnostwo stron odnośnie dzieci. W polowie ciazy co raz częściej czułam brzuch, a 2 miesiace przed porodem lekarz zalecil leżenie ze wzgledu na skracajaca sie szyjke.. Corke urodzilam dzien przed terminem. Porod dlugi sn, nie moglam urodzic lozyska, mialam lyzeczkowanie stracilam sporo krwi. Caly kolejny dzien lezalam jak dętka, corke przynosili mi do karmienia a z cyckow nie lecialo. Bylam z dziewczyna ktora urodzila 3 dziecko jej tak sprawnie opieka szła, z piersi lecialo a ja beczalam ze nie umiem sie zajac dzieckiem majac prawie 30 lat i że z cyckow nie leci. W koncu kp sie rozkrecilo. Córkę kocham baaardzo byla dlugo wyczekiwanym dzieckiem. Zawsze chcialam dla niej jak najlepiej, caly czas spala z nami, wlasciwie teraz jak sie budzi w nocy to tez ląduje kolo mnie i spimy razem. To taka moja mala przylepa
ale charakter to od urodzenia ona to ma...
Jak Olka sie urodzila mowilam że skonczy rok staramy sie o kolejne, czym blizej bylo roczku twierdzilam wroce do pracy na jakis czas i pozniej będziemy sie starac o kolejne. W styczniu pojechałam do zakladu pracy powiadomic ze wykorzystam jeszcze zalegly urlop a szef oznajmil ze bedzie chcial mnie zwolnić . więc z mezem stwierdzilismy a sprobujemy moze sie uda i sie udalo...
Nie umiem cieszyc sie z tej ciazy ciagle sie martwie co to bedzie.. Mialam w 7 tyg plamienia a w 10 pojawila sie krew.. Każdy bol brzucha martwi, boje sie o szyjke. Jest tez mi smutno ze nie moge w calosci poswiecic sie corce, ze musze wiecej uwazac ze nie moge jej wszedzie zabrac ( corka dopiero zaczyna chodzic, wyjazdy z nia sa meczace bo trzeba nosic itp). Ja juz bym chciala pazdziernik.. Wolę nieprzespane noce.. Boje sie ze czasami zaniemoge w ciazy ze bede musiala znowu lezec a tu mala corka w domu.. A maz za granica pracuje..co prawda duzo tescie mi pomagaja teraz, mieszkamy z nimi oni maja na dole mieszkanie my do gory..
Kiedy mialam te plamienia powiedzialam mezowi ze jak sie cos stanie to Ola bedzie juz jedynaczka.. Ciąża duzo nerwow mnie kosztuje a on sie wkurza ze mam zmienic nastawienie i mam sie cieszyc. Cieszyc sie bede w pazdzierniku
-
Sarrrra współczuję sytuacji, ale bardzo dobrze, że zdecydowałas się na psychologa. Fachowe doradctwo na pewno Ci się przyda.
Ja mam nadzieje, że drugie dziecko nie będzie przeciwieństwem pierwszego. Mania była, w sumie jest do tej pory, praktycznie bezproblemowa. Nie miała kolek, zabkowanie bez objawów. W nocy ładnie śpi, nie choruje, no wymarzone dziecko. Tylko jeść nie chceJak drugie będzie jakieś mocno wymagające, to nie wiem jak to ogarnę.
-
Ja liczę że drugie to przeciwieństwo pierwszego. Judka od zawsze była raczkowa, odkładanie była na spanie, ciągle mama i mama. Noc dzień. Do tej pory ciężko jej się rozstać. No i charakter też ma nie powiem.
Sarra nie zazdroszczę sytuacji. Z taka baba ciazko żyć. A mąż powinien mimo wszystko być za tobą nie za mama. Wkoncu to ty żona jestes. Ciebie wybrał na kobietę życia. A pępowinę to się odcina w dzieciństwie. Myślę że dobry pomysł z psychologiem ale to powinno też dotyczyć męża. on powinien chodzic z tobą. Może jak u obcej osoby usłyszy twoje problemy to mu klapki z oczu zejdą.
Bartuś 19.09.2019 20:14
37 tydzien 1 dzien
Witaj synku -
Irka wrote:Sarrrra współczuję sytuacji, ale bardzo dobrze, że zdecydowałas się na psychologa. Fachowe doradctwo na pewno Ci się przyda.
Ja mam nadzieje, że drugie dziecko nie będzie przeciwieństwem pierwszego. Mania była, w sumie jest do tej pory, praktycznie bezproblemowa. Nie miała kolek, zabkowanie bez objawów. W nocy ładnie śpi, nie choruje, no wymarzone dziecko. Tylko jeść nie chceJak drugie będzie jakieś mocno wymagające, to nie wiem jak to ogarnę.
każde dziecko inne