PAŹDZIERNIK 2023
-
WIADOMOŚĆ
-
No może teraz się uda Wam odpisać, zobaczymy… 🙈
Następczyni Pauliny nie ma i chyba nie będzie. Jakby to wytłumaczyć… Pierwszy tydzień po jej odejściu byłam zbyt wściekła, oszołomiona i zasmucona tą sytuacją, żeby kogoś szukać. I o dziwo, ten pierwszy tydzień po jej odejściu minął nam bardzo fajnie. Niedługo potem była akcja z moją chorobą i awaryjnym przyjazdem mamy i to był też nienajlepszy czas na szukanie niani. Nie miałam do tego głowy. No, a teraz płynie dzień za dniem i jakoś tak… no nie wiem… 🙈
Po pierwsze, ta sytuacja z jej odejściem mocniej mnie przeorała psychicznie niż wydawało mi się na początku. To jest jednak wpuszczenie całkowicie obcej osoby do swojego domu, do swojego mikro-świata. To jest pokazywanie komuś od podstaw swoim nawyków, rytuałów, ale też swoich wad i niedoskonałości. To jest też wpuszczanie tej osoby do świata swoich dzieci. Potrzebne jest pełne zaufanie. I ja już nie mam siły robic tego z kolejną osobą. Jeszcze paradoksalnie, to, że nam się ta współpraca układała naprawdę super, a potem ona nagle mnie zostawiła w taki… hmm… nieelegancki sposób, sprawia, że jest mi chyba jeszcze trudniej. Bo jakby coś nie grało, to można by się otrząsnąć i szukać dalej. A teraz ja już po prostu nie bardzo potrafiłabym zaufać kolejnej osobie. Niby zgłosiło się kilka dziewczyn, ale wszystkie z daleka. Z tak daleka, że wyjazdy do domu na weekend odpadają. I ja mam takie uczucie jakiejś niechęci do bycia z kimś obcym non-stop. Bo jakby to miało wyglądać? Że ta nowa dziewczyna w dni wolne byłaby u nas w domu, ale obok? Jadła by z nami śniadanie i nic by w tym czasie nie pomogła, czy czekałaby w pokoju aż my skończymy, żeby nie wchodzić sobie w drogę? Tak źle i tak nie dobrze. Czy pracowałaby 7 dni w tygodniu, a wolne odbierałaby podczas tych dwutygodniowych urlopów? Z jednej strony brzmi sprawiedliwie, a z drugiej jak niewolnictwo. Ale ja też nie chcę mieć w domu kogoś obcego bez przerwy, nawet w dni kiedy nie pracuje.
A po drugie… no kurde, całkiem dobrze sobie radzę. Przynajmniej na razie. Bardzo dużo jest też wokół pomocnych ludzi. Na przykład pracownicy w przedszkolu młodego. Od dwóch tygodni nie ma dnia, żebym odprowadzając Bolka, musiała wyciągać Mieta z fotelika i nieść z nami do szatni. Za każdym razem zanim zdążę wypiąć starszaka już pojawia się pan konserwator i wyciąga Mietka z samochodu, a potem zostaje z nim na korytarzu, aż ja przebiorę i odprowadzę starszego do sali. To samo gdy go odbieram. Mam wrażenie, że pan Paweł wypatruje naszego samochodu w godzinach odbioru dzieci, bo zawsze magicznie pojawia się zaraz po tym jak zaparkuję przed szkołą. To samo pani woźna. Jak tylko zobaczy, że podjeżdżam, a dzieciaki są na placu zabaw to mi go przyprowadza, zanim zaparkuję, żebym nie musiała małego wyciągać. Ja wiem, że to też przez to, że wszyscy pracownicy szkoły uwielbiają wprost Bolusia, więc ta pomoc nie jest wymuszona i nie wynika z litości. Więc ja się z tym dobrze czuję. Dziś jak Miet zobaczył pana Pawła rano, to zaczął się cieszyć i klaskać z radości. Fajne to jest. 😊
No i u nas na wiosce. W sumie to się teochę afera zrobiła. 🫣 A nawet nie tylko u nas na wiosce, ale w całej naszej gminie. Odkąd mi brzuch widać, to się zrobił wśród ludzi taki hejt na mojego starego. 🫣😂 Wszyscy oburzeni, jak mnie mógł zostawić. I się prześcigają w jakiś takich drobnych próbach pomocy. W kolejce w sklepie nie czekam. Papiery z gminy mi znoszą na parking. Takie tam ułatwienia. A jak ktoś pyta, gdzie stary (chociaż wszyscy wiedzą), a ja odpowiadam, że za granicą to ludzie tak śmiesznie cmokają z niezadowoleniem „ajajajajaj” i nic więcej nie mówią. 😂 Jak w jakiś Samych Swoich czy coś. 😂
Myslę teraz po prostu o jakiejś niani na godziny raczej. Żeby trzy razy w tygodniu wpadła na trzy godziny na przykład. Bo momentami nie nadążam z praniem, sprzątaniem, a i też odpocząć by się chciało po prostu. Nie wiem, zobaczymy…
A te choroby, to są jakieś dzikie po pandemii. Czy tylko mi się tak wydaje? Nie wiem o co chodzi, ale kiedyś to się człowiek mógł spodziewać jaki dana choroba będzie miała przebieg, a teraz to cuda na kiju. Rsv z wysypką i podejrzeniem zapalenia mózgu?! Albo trzy dni lekki katar i nic, a potem nagle duszności takie, że trzeba wzywać pogotowie? Przecież to jakieś jaja są. Kropka, dobrze, że już wszystko u Was w porządku! ❤️ Mju… ech. Dużo siły! 😅 Syrenka, a jak u Was?
Elforia, dzięki za propozycję ubranek! 🥰 W sumie nie wiem… Zobaczymy, co tam Kropka wymyśli, bo coś czuję, że tam będzie absolutnie wszystko co potrzebne. 😂☺️ Ale też z drugiej strony jak mają Ci zalegać i nie masz nikogo kto by potrzebował, to możemy tak zrobić, jak piszesz. 😊 -
Praskovia wracam po woli do normalności. Więc w niedzielę mam nadzieję, że sie pochyle nad tym. Bo w tym tygodniu juz normalnie pracuje plus organizacja opieki nad Misią. W ogóle moja garderoba to jak po tajfunie. Bo przez ten czas tylko sie tam wszystko ukrywało 🫣
-
Hej, ogarnęłam te ubranka. Wiec są małe rozmiary spodenek. I koszulek. A reszta to jakies 68 rozmiar. No i trochę jakies do rozmiaru 80. Polowe odrzuciłam bo jednak po leżeniu przez 1.5 roku plamy od ulewania wyszły i są fuj. Takich nie przekazuje. Ogólnie myślałam ze mam wiecej takich noworodkowych.. a niestety typowo noworodkowych nie mam 🫣 choć moja przyjaciółka wlansie urodziła córeczkę. 60 cm i 3800. Wiec dwa rozmiary od razu przeskoczyła mała i w 62 ubierają. No wiadomo i 58 wejdzie,bo to jeszcze skulona.
My sie juz dobrze czujemy. Jutro do żłobka powrót. Ogólnie bym ja chetnie przetrzymała jeszcze z tydzień ale... Juz nie mamy tyle wolnego..ani babcie. Wiec trzeba. 8 kwietnia mamy badania kontrolne. Ogólnie Misia jest straszna teraz.. w sensie tylko na reku. Ona była oststnio przylepa,. ale teraz po szpitalu masakra. Wszystko ja straszy. Jakis halas, ktos glosniej cos powie. I hyc na ręce. Cycek non stop jak noworodek.. jutro odstawiamy. W sumie odstawiamy,.bo i tam cały dzien mnie nie bedzie i wtorek.. i na ręku wszystko.. jedynie na dworzu to chetnien chodzi na nogach. -
Uwaga Kropka jednak się żali i narzeka.. szpital mnie przygniótł.. wiecie ciągle rozkminiam dlaczego tak sie stało. We wtorek badania kontrolne, czy wszystko w porządku. Pół dnia znowu spędzi w szpitalu. Od szpitala Misia jest strasznie bojaźliwa. Choć dzis jakby tak 5% poprawy. Ale ogólnie na ręku i na ręku. Na sekundę nie można jej odstawić. Bo jest histeria. Ciągle coś ją wystrasza.. Marcelina głośniej krzyknie a ta juz ucieka. Ja do mexa zawołam który na dole jest. To już. W żłobku podobno fajnie sie bawi. Ale wiecie w domu to mnie przytłoczyło. Jeszcze ja mam od kwietnia awans. Wiec wiecej tez na głowie i pracu więcej.. i rozkmniam. A może ona miała jakis zapalenie mózgu i coś jej tam się wydarzyło w tej głowie, że bedzie taka inna już. Czy tak na dziecko może szpital wpłynąć. Niby zaraz patrzę no normalne dziecko. Rozumie rozwija się..ale zaraz no kurde tylko nosić i nosić i nawet pobawić sie na dywanie nie chce. Tylko bierze zabawkę i na ręku. A nadmienie że jak trzymamy na ręku to oczywiście na stojąco 😜 wiec jemy na stojąco. W jak jest zupa, to ja niestety jem z nią z jedynego talerza. Bo innej opcji nie ma.. a tym razem odstawienie tak gładko nie poszło. Były mega dramy, wiec oczywiście znowu przylepa miała powod nieschodzenia z rąk. Nocne karmienie na razie zostało.
I Praskovia nie zaglądałam czy na priv coś pisałaś. Paczki nie spakowałam. Ale ubrania przyszykowałam. Az mi głupio. Ale pytanie czy chcesz te ubranka. Bo jednak nie ma tak jakos noworodkowych.. bardziej od 62.. w górę. Wiec juz decyzja od Ciebie zależy i od Elforii bierz śmiało -
Kropka, jak dla mnie to się tam z głową nic nie wydarzyło, a się Mała boi po prostu po tym, ona się tam wycierpiała i ma prawo teraz być inna. I będzie wisieć na Tobie, bo się czuję wtedy bezpieczna. A wiadomo, że na stojąco, bo świat chce widzieć. Mam to samo z Olafem. A raczej miałam, bo minęło w większości. U Was też minie. A bardzo dobrze rozumiem co czujesz, bo to jest okropne tak ciągle z dzieckiem na ręku.
U mnie znowu kryzys. Byłam z przyjaciółką w Paryżu, żeby odpocząć chociaż od części dzieci i nic mi to nie dało. A każdy pyta czy wypoczęłam. No tak, bo miałam urlop, bo z jednym. Ale że to jedno się darlo i było non stop na rękach to już nikogo nie interesuje;D matka wypoczęła.
Moja Młodsza odwala takie hity, że hoho. Już myślałam,że bunt dwulatka mamy za sobą. i jak pomyślę,że jeszcze Olaf będzie takie coś robil. jezuuuu.. trzeba było sobie jedno zrobić i luz, a tak, to ledwie u jednego parszywy okres się kończy, to zaczyna u drugiego i ciągle stres. Olaf wyrośnie z tego najgorszego, to najstarsza będzie prawie nastolatka i się zacznie jazda;D co ja sobie myślałam 🙈🙈 dobrze,że ciepło się robi i słońce się pokazuje, to tak mniej depresyjnie jest i łatwiej szukać plusów w tym całym bałaganie;D -
Misia była dzis na badaniach kontrolnych w szpitalu i wszystko jest w porządku ❤️ jedynie gdzies tam wyszło że kiedyś przeszła wirusa cytomegalii. Ogólnie on nie jest jakis niebezpieczny. On tylko dla noworodka jest niebezpieczny jak mama ma go w ciąży i podczas porodu. Ale właśnie on może powodować problemy ze słuchem. W duzym stopniu, jeśli jest, to zakarzenie jako noworodka, a w bardzo nikłym, jesli gdzies juz w trakcie życia sie go złapało. Ale nie mniej jednak Pani doktor wystawiła nam skierowanie na badanie słuchu. A tak podobno wszystko w normie
podobno bo Misia była z tatą. Uff kamień z serca 😀 jeszcze tylko skontrolować ten słuch jakos w międzyczasie.
Praskovia, zmija lubią tę wiadomość
-
Syrenka u Ciebie młyn jak zawsze 🫣 a u mnie taki okresowy, ale właśnie jakos tak sie odnaleźć nie mogę.
No hmm jaki to wypoczynek jak ma sie jeden ogonek ciagle przy sobie 🫣 ale na pewno odskocznia od reszty.
A może nie bedzie tak źle właśnie jako nastolatki 😀 na pewno nie beda wisieć na Tobie. Tylko wewnętrzne bedziezz się zamartwiać.. -
Kropka, jak mój Bolo miał ten wypadek, po którym był w szpitalu 10 dni, miał dokładnie rok i pięć miesięcy. To praktycznie tyle samo ile Twoja Misia. I powiem Ci, że po szpitalu zachowywał się dokładnie tak jak to opisujesz- wycofany, przerażony, ciągle na rękach. Co ciekawe, w trakcie pobytu w szpitalu nie odnosiłam wrażenia jakby jakoś bardzo to przeżywał. Nie histeryzował ani nawet nie płakał przy pobieraniu krwi, podłączaniu kroplówek, czy przy zmianach wenflonu. A jednak po powrocie do domu, to było całkiem inne dziecko niż przed wypadkiem. A że to był uraz głowy, to miałam też takie same myśli jak Ty- że jednak doszło do jakiegoś uszkodzenia mózgu i nigdy już nie będzie taki sam jak przedtem. Najbardziej bał się dzieci, tak jakby wyczuwał, że mogą go np. popchnąć w zabawie. Wybuchał płaczem jak tylko jakieś dziecko szło w jego kierunku. Zaczął bardzo niepewnie chodzić, stał się jakby ociężały. No i oczywiście rączki, rączki, rączki… Ale wszystko wróciło powolutku do normy. Cieszę się, że Wasze wyniki są ok i możesz odetchnąć. Ale też piszę to, na wypadek gdyby jeszcze gdzieś Ci się tam z tyłu głowy pojawiało, że może lekarze czegoś nie zauważyli, coś przeoczyli. Na pewno nie. Misia potrzebuje czasu, bo dla niej to na pewno też było traumatyczne przeżycie. Dużo zdrówka dla Was! 🥰
A z tymi ubrankami, to powiem Wam, że chyba po prostu zakupię i od Ciebie i od Elforii- co tam nam naładujecie to będzie, a co nie, to mam przecież ciuszki po chłopakach. 😁 Na myśl o jakimś konkretnym szukaniu na Vinted aż mi słabo i tak szczerze powiem, że gdyby nie Wasza propozycja to malutka pewnie do roczku chodziłaby w ciuchach po braciach po prostu. Więc miło, że ciotki z forum zadbają o dziewczyńskość w moim imieniu. 😅🥰 A jeszcze fajnie, że to będzie taka niewiadoma, bo ja lubię niespodzianki i zrobię sobie z tego taki prawdziwy unboxing. 😂
A co do rozmiarów to miałam taką rozkminę, że przecież obaj moi synowie urodzili się z wagą 3800g i właściwie nie nosili mniejszych rozmiarów niż 62. Ale właściwie z dziewczynką nie musi tak być i zaczęłam się zastanawiać jak to jest rodzić dziecko o wadze np. 3000g? Czy to byłaby odczuwalna różnica? Pewnie tak… Fajnie by było! Chociaż z drugiej strony w doświadczeniu moich poprzednich porodów parte to już był lajcik i samo wypychanie dziecka raczej wspominam jako chwilową ulgę, a najgorsze są te skurcze od 6 do 10 cm rozwarcia. Więc tu waga i długość dziecka pewnie nic nie zmieni. ☹️
Syrenka, wakacje z małym wyjcem na ręku, no marzenie!!! 😂
Ale, ale. A propos wyjców i jeszcze tego jak się Misia po szpitalu zachowuje- a my nie mamy w kalendarzu jakiegoś skoku teraz? Bo w sumie Miet też się ostatnio zrobił trzęsidupkiem strasznym i ciągle by chciał na ręce. -
Praskovia dobra to zmotywowałas mnie żebym spakowała w karton i do wysyłki 🤣
No właśnie tex przez chwilę myślałam czy to nie skok jakis. Ale u marceliny nie kojarze żeby taka mamozo tatoza wystąpiła. Wiesz to na cały dzien od 6 rano do 19 ona potrafila byc okilo 30 minut na swoich nogach 🫣 ale w sumie jakby z dnia na dzień sie polepsza.
Tak dosłownie to samo o czym piszesz mialam po szpitalu. Czy to tak zostanie juz ? 🤷♀️ A tez 10 dni byliśmy. I w szpitalu jako tako było. I w dzien jak przyjechała do domu. Ale następnego juz była tragedia.
No a dzis dostaliśmy juz to skierowanie do poradni audiologicznej. I zaczęłam czytać trochę internety i w sumie, to szansa że możemy miec jakis niewielki niedosłuch w tym przebiegu choroby jest w granicach 10-15 % . I dzieci powinny być objete regularną kontrolą. Takze jakies przeslanki są ku temu żeby zbadać słuch.
I wiecie jakis bardzo nie przeżywam tego, bo wiem, że słyszy wiec nawet jeśli ma, to jakis niewielki. Tylko najbardziej mnie nurtuje, że jesli rzeczywiście ma, to że moje jakies podswiadome obawy z jej mową moga okazać sie prawdziwe..
Ona jednak dalej operuje tata, mama. Inda, papa, nie. A reszta nic nie zrozumiałe.. nawija dużo do nas i gestykuluje. Ale zadne slowo nje jest do odgadnięcia. Nawet widać że te slowa jakby coś mówi więcej w jakis zlepek. Ale nic sie nie da rozszyfrować. -
Hej dziewczyny. Boziu a tu kolejne maluszki widzę rosną w brzuszkach. Graaaatuluje dzieciaczków. Przepraszam... cały ten czas z 2jką, pierwsza klasa Tymusia, ja z Julcia sama praktycznie cały dzień... wieczorem padam jak pluto. Jeszcze mi konto na insta się poblokowalo...
Tak więc w skrócie.. jestem z córcia do 1.04.26 w domku, poszłam na urlop zdrowotnych nauczycielski, co później... pewnie wrócę do pracy. Mała lata jak szalona, gaduła staszna mama, baba, dada(Tymuś), jajo, ciuciu.. loczki ma jak u aniołka. Będę Was kochane podczytywać.
Póki co za 2 tyg mija 1.5 roczku i nadal 2 drzemki za dnia, ale zasypia ok 20.00 wieczorem. Zajada co tylko by dostała (ufff juz obiad dla całej rodzinki gotuje). Trzymajcie się cieplutko.Praskovia, Mju lubią tę wiadomość
-
Kropka6 wrote:Tak dosłownie to samo o czym piszesz mialam po szpitalu. Czy to tak zostanie juz ? 🤷♀️ A tez 10 dni byliśmy. I w szpitalu jako tako było. I w dzien jak przyjechała do domu. Ale następnego juz była tragedia.
U nas identycznie. Myślę, że nie zostanie tak. U nas nie zostało. Ale powrót do normalności trwał raczej długo. Tzn. w sumie widzę, że Bolo jest wciąż takim mega ostrożnym dzieckiem, raczej niechętnym do jakiś ruchowych eksperymentów i ma takie swoje dziwactwa, że np. ze zjeżdżalni nie zjedzie. A ma 3,5 roku. Ale czy to wciąż kwestia wypadku i szpitala? Wątpię. Raczej charakteru. Poza tym on miał przecież ten refluks i wzmożone napięcie, długo musieliśmy się rehabilitować, ciężko go porównywać do Mitki, który jakby urodził się do ruchu. A jeśli chodzi o takie strachy, że tylko mama i mama, to przeszło na pewno, ale długo to trwało.
Powiem Wam, że jestem już strasznie zmęczona. Chociaż może „śpiąca” byłoby lepszym słowem… Nie wiem. Jak mam 5min dla siebie, to od razu mi się oczy zaczynają zamykać. Wcześniej jak starszy był w przedszkolu, a młodszy miał drzemkę, to owszem- kładłam się, ale nie spałam, tylko załatwiałam jakies bierzące zakupy online, płaciłam rachunki, pisałam tu na forum, coś tam podczytywałem ze świata, a teraz? Padam chyba jeszcze zanim on zdąży usnąć. Jestem nie do życia. Do tego mnie pogoda wykańcza, bo wciąż muszę palić w piecach i mam dość. W tym roku się to ciągnie i ciągnie. Jak na złość- jak jestem sama z dwójką dzieci i w ciąży. Mam wrażenie, że nic innego nie robię tylko sprzątam, szykuję dzieciom jeść i palę w piecach. 😬
Czy u Was też tak jest, że sprzątacie NON-STOP, a wciąż jest syf?
Wczoraj sąsiadka mi powiedziała, że jakaś babka mnie szukała. Pokazała jej drogę do nas, ale nas wtedy nie było, bo odbierałam młodego z przedszkola. Nie wiem o co chodzi i teraz mam schizy, bo nie wiem kiedy się tej kobiety spodziewać ponownie. Czy była służbowo i dopiero w poniedziałek, czy prywatnie i może znów zajechać dziś po południu? A u nas taki rozp****ol, że wstyd kogoś wpuścić. Nie mam pojęcia jak to jest możliwe, skoro cały czas sprzątam?! 😩 A łatwo nie jest, bo Miet cały czas jęczy, że chce być na rękach, albo na kolanach. Bawi się sam tylko wtedy gdy siedzę na dupię i patrzę na niego. 🫣 Ale broń Boże żebym zerknęła w telefon i coś sobie pozałatwiała. O nie. Mam siedzieć jak kołek i patrzeć. Wtedy może być spokój nawet i 40min. Ale weź wstań zmyć naczynia… Histeria. I niby fajnie, można posiedzieć, odpocząć. Ale mnie szlag trafia, bo czuję się do tyłu ze wszystkim. I spać mi się chce…
-
U nas to samo. Ja się nawet z Olafem nie muszę bawić, ale mam patrzec. cokolwiek wezmę do ręki to ryk i aferki kreci. No ciężki okres.
A co do bałaganu, to ja Ci powiem, nie sprzątaj. U mnie syf, też się wstydzę,żeby ktoś do mnie przyszedł, ale jestem spokojniejsza mimo wszystko. Bo do tej pory ciągle musiałam mieć porządek, a ten moje brudasy małe wracały z przedszkola i po 5 min był syf. Teraz jest ciągle i czasem mam tak, ze mi to przeszkadza, ale sobie tłumacze,że sprzątanie na 2 min jest bez sensu. Posprzątam za kilka lat jak podrosną, bo jednak lubie porządek. A teraz udaje,że nie widzę. Póki co działa.
Olaf zaczął koszmarnie spać. w nocy 2 godziny przerwa. Mam trochę dość. Dla mnie brak snu to tortury.Praskovia lubi tę wiadomość
-
Na szczęście już po świętach. Na każde kolejne będę gdzieś wyjeżdżać. Bo w takiej atmosferze nie chce więcej świat spędzać. Teść to tak toksyczny i zawistny człowiek, że niech sobie sam siedzi☺️
Mam chęć jemu na złość zrobić sobie jeszcze jedno dziecko. bo przecież trojka to już patologia. A jak zrobię sobie kolejne, to nie będę musiała pracować, bo dostanę emeryturę. Rzeczywiście kuszące. No i ten tysiąc złotych to takie miliony, że do 60 nie będę musiała iść do pracy, bo po co. A potem dzięki temu będziemy żyć jak państwo. W sumie teraz żyjemy, bo przecież z 800 plus to można sobie życie ułożyć 🤣
Mam nadzieję dziewczyny,że Wasze święta upłynęły w lepszej atmosferze.
Olaf jest coraz fajniejszy i szczerze mówiąc chodzi mi po głowie myśl,że może jeszcze jedno, ale stary nie do przekonania. A zaraz bunt dwulatka mi to skutecznie wybije z glowy 🤣 Ale póki co mój syn jest przekochany, mały Tuptuś uśmiechnięty, trójki idą i trochę pokazuje, ale jest słodziak ☺️Praskovia lubi tę wiadomość
-
Syrenka, niech teść namówi teściową na stworzenie zawodowej rodziny zastępczej, to będą jeszcze większe kokosy zbijać. 😂 No, niestety, są tacy co uważają, że posiadanie dzieci to fantastyczny biznes i matki nic, tylko ciągną hajs, ale już jakoś zostać z wnukiem na pół dnia, to nie bardzo. 🤪
U nas na szczęście święta minęły spokojnie. Chyba najprzyjemniej od lat. Przyjechała moja mama z babcią i wujkiem, chłopaki zadowolone bo cały czas coś się dzieje, ale nie przebodźcowane, bo jednak u siebie na wsi. A moja strona rodziny też bardzo szanuje nasz sposób wychowywania dzieci i się dostosowują. Więc jest miło i rodzinnie, ja mam wreszcie trochę czasu dla siebie, mogę też nadrobić jakies porządki typu pakowanie w karton za małych ciuchów, bo jak jestem sama to tylko rzucam za kotarę. 🫣
Siedzę właśnie na krzywej. Nie jest źle, ale stresuję się wynikami. Jak mi wyjdzie cukrzyca to sobie chyba palnę w łeb, bo kompletnie nie mam przestrzeni w życiu, żeby jeszcze pilnować diety. Więc trzymajcie kciuki! Dowiem się dopiero w poniedziałek.
W ogóle strasznie się zaniedbałam… Od dłuższego czasu miałam jakieś takie poczucie, że o czymś ważnym zapomniałam. No i okazało się wczoraj jak mnie endokrynolog zapytał czy biorę Femibion. 🫣 Bo nie pamietam kiedy brałam. Boże, chyba z dwa miesiące już nie biorę. Rzuciłam gdzie w kąt i jak nie było na widoku to kompletnie zapomniałam! A tu okazało się, że witamina D krytycznie niska- 16! Nie dość, że odżywiam się tak sobie, bo chłopaki na pierwszym miejscu i czasem zapominam o sobie, to jeszcze brak witamin i się chowam przed słońcem, bo nie lubię. ☹️ Mam nadzieję, że nie zaszkodziłam malutkiej tym. ☹️
Miet fajny, ale też nie śpi. Tylko inaczej niż Olaf, bo nie ma przerw kilkugodzinnych, tylko po prostu całą noc stęka i oczekuje asysty w spaniu. Ma być mamy rączka i koniec. Popełniłam błąd, bo od dawna śpi przy moim łóżku, żebym go mogła tą ręką uspokajać w nocy, ale wychodzi na to, że przyzwyczaił się, a ja się w ogóle przez to nie wysypiam. To co było dobre wcześniej i pozwalało mi jakoś złagodzić noce, teraz jest uciążliwe, a po porodzie będzie niemożliwe w realizacji. Wiem, że muszę odzwyczaić, ale to z kolei będzie pewnie z tydzień kompletnego niespania i zastanawiam się czy przetrwam. Może teraz jak jest mama?
Tak oprócz tego słodki, ale dalej nie gada nic. I wścieka się, normalnie krzyczy na mnie jak czegoś nie chce mu dać. 😂 Ale za to robi już takie „dorosłe” rzeczy… Ostatnio jak go rano wzięłam do siebie do łóżka, to siedział chwilę, dochodził do siebie po przebudzeniu, a potem nachylił się powolutku do mnie i dał mi całusa w policzek, a potem pogłaskał po głowie z takim czułym: „ooo…”. 🥰Miasa lubi tę wiadomość
-
Ojeju to Miet podobnie jak Misia. Ostatnio Marcelinka sie uderzyła w buzie i myślała że zęby straciła, to Misia do niej podeszla i ja zaczela glaskach po glowie i przytuliła. Marcelinka mowi żeby jej pluszaka przyniosła, to sie poczuje lepiej to Misia pobiegła do kacika z pluszakami i jej przytargała pluszaka ❤️ ogólnie Misia z Marceliną sie bija o zabawki ale jest jedna ktorej Misia nie tyka. To jest Marceliny wymarzona kura pluszak pod choinkę od Mikołaja. I jak trzbea iść spać Marcelina np zapomni zabrać a Misia zobaczy że w bawialni jest ta kura, to taki raban bedzie robic żeby jej zanieść tą kure. Albo jak właśnie placze to jej zanosi albo jak rano budzimy z Misią Marceline (bo Misia budzi sie z zegarkiem w reku 5:40 😜) i Marcelina wyrzuci z łóżka kure, to Misia jej zanosi na łóżko i budzi 😜
Misia dalej tez nie mówi. Tzn dużo gada az jej sie buzia nie zamyka ale prawie nic nie jest do rozszyfrowania.. co prawda ostatnio słowo "dobre- doble" rozszyfrowałam i "tata jedzie". Ale nic po za mama tata nie i pupa nie mówi 😜 tak zna słowo pupa i to jest pupa jako pupa i jako kupa. Bo gdy zrobi woła pupa.
Mieliśmy miec 16 kwietnia to badanie słuchu ze wzlegu na tego wirusa co uszkadza słuch. Ale niestety Misia giluje i trzeba było odwołać i teraz termin na lipiec... A rozwiało by to moje wątpliwości czy ze względu na jakoes uszkodzenie tak nie wyraźnie mówi.... Czy to poprstu nie ten czas 🤷♀️ bo widać chce mówić i dużo gada, ale kompletnie nic nie ejst zrozumiałe. U nas spanie tez 1.5 godziny przerwy jest okolo 3 w nocy i trzeba ją bujać po prostu. Ma zamkniete oczy i mruczy ale odłożyć sie nie da.. 🤦♀️ przed szpitalem nawet rozmyślałam czy to niespanie to np przez anemię. Ale jak teraz wiemy że anemi nie ma i tak fatalnie śpi znaczy tak ma 😜
A teraz hit. Nie wiem czy ktoras pamieta jak moja starsza Marcelinka spadla z drabinek na brzuch i karetka jechała? To bedzie rok jakos w czerwcu jak minie. No i hit taki, że poszłam z nia do fizjo bo od jakiegos czasu nie podoba mi sie jak jej bark w dół ucieka i sie jakos garbi taka schowana klatka. No i rozbieramy się a fizjo pyta a czy ona miała jakis uraz klatki piersiowej? ? Ja mowie no niby nie, bo tylko brzuch zgłaszała i miała badany. Bo okazuje sie że jej żebra z mostka wyskoczyły i sie przemieściły! I ma zrotowana całą klatkę piersiową. I az zdziwiona fizjo że nikt z lekarzy nie wpadł na pomysl zrobic RTG klatki piersiowej jak na usg brzucha nic nie wyszło. I ja teraz sobie jak przypomnę to rzeczywiście Marcelinka wtedy caly obszar od szyi w dół nazywała brzuch. No i kurcze niby wtedy niewinny upadek okazal sie powazniejszym urazem. I teraz mamy kilka kłopotów z tym nie tylko uciekajacy bark w dół czy tez zebra. Ale i nozki sie krzywia. I klatka zapada.. zgarbiona. 🤦♀️ I czeka nas rehabilitacja.. -
Ech. Wiecie, ja myślałam, że jak będzie ciepło to choroby miną. Przed świętami puściliśmy Marcelinę na 2 dni do żłobka, w środę była raptem 2h, bo szczepienia nadrabialiśmy. Popołudniu już zielony gil i kolejne zapalenie ucha. W styczniu była 5 dni, w lutym wcale, w marcu 4, teraz 2 i te 2h. Dostaliśmy ostateczny antybiotyk, po którym już nie ma nic, piąty w tym roku. Byliśmy prywatnie u kolejnej laryngolog i teraz 3 miesiące w domu. Chcemy się umówić do żłobka porozmawiać czy ją wypisywać, czy sobie trzymać to miejsce i spróbować jak wyleczymy uszy. Dostałam też namiary na laryngologów, którzy robią dreny, żeby już tam iść na kontrolę i przy okazji kwalifikacje.
Najgorzej, że ona ten żłobek strasznie lubi mimo tak rzadkiego uczęszczania, wychodzimy jednymi drzwiami, ona biegnie do drugich wrócić. Inaczej nie mielibyśmy oporów. Pytałam tą laryngolog czy nie zmienić placówki na mniejszą, ale powiedziała, że to nic nie da. Generalnie naszego dziecka układ immunologiczny nie jest gotowy na żłobek.
Gdyby któryś z poprzednich 2 laryngologów nam powiedział, że ucho goi się 3 miesiące to byśmy jej nie puścili w marcu i kwietniu i mielibyśmy te 3 miesiące za sobą. Wkurzona jestem, bo tak naprawdę to wszystko kosztem naszego zdrowia psychicznego. Do tego powiedziałam staremu, że może zmienić pracę, bo dostał spoko propozycję, a to się będzie wiązać z wyjazdami. Ciekawe jak połączę pracę z dzieckiem w domu sama cały tydzień.
Szczerze to rzygać mi się na to wszystko chce i rozważam drugą ciążę dla zwolnienia, a przecież nie tak to powinno wyglądać, a na pewno nie powinno być czynnikiem decydującym o drugim dziecku. Do tego zapisałam się do programu leczenia otyłości i jakoś powoli to idzie, ale nie mogę się wspomóc lekami, bo karmię, więc zanim zejdę chociaż do nadwagi to minie sto lat, a nie chciałabym przy obecnej wadze zaciążyć.
Chyba musiałam się gdzieś wyrzygać, przepraszam.Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 kwietnia, 09:10
-
Mju, strasznie Ci współczuję tych chorób. I pracy z chorym dzieckiem. Dla mnie to chyba byłoby niewykonalne... Mój Franek bardzo dużo chorował w żłobku (i to zawsze na zapalenie oskrzeli), ale chyba jednak nie aż tyle... Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale teraz w przedszkolu od stycznia jest jakiś raj, bo ma przez cztery miesiące 100 procent frekwencji, poza nieobecnością na jakieś wyjazdy. Więc i u Was to minie. Tylko że teraz trzeba jakimiś nadludzkimi siłami przetrwać. Naprawdę współczuję... Nie miałam też pojęcia, że uszy się tak długo leczy. Nikt nam tego nigdy nie powiedział.
Kropka, u Was też przeboje z Marcelinką i tymi skutkami upadku.... Oby fizjoterapia pozwoliła to szybko naprostować.
Praskovia, mam nadzieję, że krzywa wyszła dobrze. Naprawdę masz już wystarczająco atrakcji i zajęć... A jeśli chodzi o Twoje dawne pytanie to tak, mam syf. Do tego stopnia, że przed sprzątaniem się zastanawiam czy to w ogóle ma sens, skoro to tylko na chwilę. I czasem stwierdzam, że nie ma sensu i nie sprzątam. Więc trochę strategia jak u Syrenki.
Syrenka, ja nie będę bardzo zdziwiona, jeśli będziecie mieć czwarte 😁 Niesamowite jest to połączenie sprzeczności w rodzicielstwie. Z jednej strony już się ma totalnie dość, a z drugiej chciałoby się jeszcze. Też tak często mam i gdybym była młodsza, to pewnie byłoby trzecie.
Nasza Anielka jest połączeniem słodyczy i okropnej awanturnicy... Totalny rollercoaster emocji. I jej, i moich w stosunku do niej. Będę się zabierała za odstawienie jej od piersi, bo już mam absolutnie dość. A z drugiej strony mi szkoda. No ale decyzja zapadła i jak tylko moja mama wróci do siebie, już za parę dni, to bierzemy się za to. Trzymajcie kciuki, bo Aniela umie walczyć o swoje...
Pisałyście trochę o relacjach z rodzeństwem. U nas też bywają cudne momenty. Rano jak Franio wstaje, to Anielka biegnie do niego z otwartymi ramionami i woła: "Nanio, czeee" (czyli cześć). I oczywiście naśladuje go we wszystkim. Już nawet "jeździ" na jego hulajnodze. To znaczy stoi, mocno się trzyma i można ją tak prowadzić kawał drogi.
No i na szczęście jest urodzoną żłobkowiczką. Tak sobie myślę, że po co ja się tyle stresowałam tym żłobkiem na zapas...
10.2020 6tc 💔
F. ur. wrzesień 2021 ❤️
11.2022 10 tc 💔
A. ur. październik 2023 ❤️ -
Hej Menina miło Cie widzieć 😀
Ale jakbyśmy widziały jako matki że tak sprawnie pojdzie to oczywiście by sie człowiek nie stresował. Dobrze że sie tak odnalazła
Oh cudna ta ich relacja ❤️ oby jak najdłużej.
Ojej to ja tez nie wiem jak sie za noc e karmienie zabrać.. czuje że to będzie masakra....
A w ogóle co u nas taka cisza 🫣 nie mogłam znaleźć w ogóle wątku przez chwilę.