🌞🏖️SIERPIEŃ 2025🏖️ 🌞
-
WIADOMOŚĆ
-
Ewel1994 wrote:Dziewczyny pierworódki,
ostatnie dni naszej laby xD
🫣🫣🫣🫣
Komu Prosecco 0%? 🤣
Wiecie co ? 😶 Tak sobie siedzę, patrzę na mój brzuch... I nie wiem kiedy on tak urósł. 🤔
Właśnie mi się na FB wyświetlił filmik z Teleexpressu , że w (chyba) Gnieźnie urodziła się dziewczynka prawie 5 kg😶🌫️🫣 przed porodem szacowna waga niecałe 4 kg.
Ładny ten błąd pomiaru... 😵💫Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lipca, 10:11
Ewel1994 lubi tę wiadomość
-
KaFka wrote:Ej... Nie strasz tą wagą...😅 mamy prawie ten sam termin, a mój ma ponad 3300 🫣 CC się trochę boję, ale teraz to i SN zaczyna mnie przerażać 😅
Kiedy uświadamiasz sobie że dziecko może wyjść z Ciebie na 2 sposoby i żadna z tych opcji Ci się nie podoba 🤣
A tak serio na spokojnie dasz radę a jeśli nie pójdzie to i tak CC zrobią. To duży chłopak🩵 Mój ma dużą głowę i szeroką, tak jak mąż. Na pewno będzie z tych okrągłych na buzi. Swoją drogą ciekawe jak te pomiary z głowy, brzucha i kości udowej będą miały przełożenie w rzeczywistości 😉
Nasz ma wróżone 3500. Mój mąż rodził się 3600 i ja też 😉 Dodatkowo po teście pappa wróżyli mi zahamowanie wzrostu płodu xDWiadomość wyedytowana przez autora: 12 lipca, 10:20
-
KaFka wrote:Już teraz tak nie świruje (chyba 🤣)
Z tą panikarą to się zgodzę 😅 u mnie może nie było problemu z zajściem w ciążę, ale mam jedną stratę za sobą (a może w sobie/ ze sobą 💔) którą mocno przeżyłam... Zresztą pewnie jak każda kobieta.
Ja go nie kojarzę, nie mam Instagrama 😅🫣
A czemu wolałabyś, żeby go nie było?
Bardzo mi przykro z powodu straty💔
Doktor był bardzo poirytowany tym, że dociekam odnośnie tych antybiotyków. Wiesz, najlepiej w ciąży nie przyjmować żadnych leków ale często jest to nieuniknione. Może nie będzie mnie pamiętał tyle pacjentek sie przewija. Ja byłam szprycowana 4 antybiotykami na raz przez tydzień a do momentu hospitalizacji to wzięłam może 2 paracetamole no i progesteron na początku bo po in vitro, wiadomo. -
KaFka wrote:Komu Prosecco 0%? 🤣
Wiecie co ? 😶 Tak sobie siedzę, patrzę na mój brzuch... I nie wiem kiedy on tak urósł. 🤔
Właśnie mi się na FB wyświetlił filmik z Teleexpressu , że w (chyba) Gnieźnie urodziła się dziewczynka prawie 5 kg😶🌫️🫣 przed porodem szacowna waga niecałe 4 kg.
Ładny ten błąd pomiaru... 😵💫KaFka, Ewel1994 lubią tę wiadomość
-
Dysia08 wrote:A co ze szlafrokiem do szpitala ? Bierzecie jakiś ? Macie jakieś dobre marki ?
Kupiłam jeden na Vinted marki for mommy . Ale dramat jakościowo przyszedł .
Dysia08,
ja kupiłam na stronie Esotiq. Widziałam dziś, że są promkiLetycja lubi tę wiadomość
-
Ewel1994 wrote:Kiedy uświadamiasz sobie że dziecko może wyjść z Ciebie na 2 sposoby i żadna z tych opcji Ci się nie podoba 🤣
A tak serio na spokojnie dasz radę a jeśli nie pójdzie to i tak CC zrobią. To duży chłopak🩵 Mój ma dużą głowę i szeroką, tak jak mąż. Na pewno będzie z tych okrągłych na buzi. Swoją drogą ciekawe jak te pomiary z głowy, brzucha i kości udowej będą miały przełożenie w rzeczywistości 😉
Nasz ma wróżone 3500. Mój mąż rodził się 3600 i ja też 😉 Dodatkowo po teście pappa wróżyli mi zahamowanie wzrostu płodu xD
Dokładnie tak to wygląda 🤣, jednak wolałabym uniknąć 2 porodów w 1, ale na to wpływu nie mam 🤣
U nas na pomiarach glowka jest mała i w sumie jakoś większych różnic między badaniami nie ma. Za to z nogami to są cyrki. Miesiąc temu miał nogi krótsze o prawie dwa tygodnie. Teraz z kolei jest tydzień do przodu xD
Mój mąż urodził się z wagą 3400 z hakiem 😅
A ja 2000 tylko, że ja z bliźniaków urodzonych w 32-33 tc.
Z tym zahamowaniem to i i mnie wyszło podwyższone ryzyko + preeklamsja.
Jasmin1517 wrote:Właśnie kminie o co takie halo, te 5 kg nie wydaje się takie trudne do osiągnięcia 😅
Jesteście nie możliwe 🤣Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lipca, 14:53
Ewel1994 lubi tę wiadomość
-
Ewel1994 wrote:Bardzo mi przykro z powodu straty💔
Doktor był bardzo poirytowany tym, że dociekam odnośnie tych antybiotyków. Wiesz, najlepiej w ciąży nie przyjmować żadnych leków ale często jest to nieuniknione. Może nie będzie mnie pamiętał tyle pacjentek sie przewija. Ja byłam szprycowana 4 antybiotykami na raz przez tydzień a do momentu hospitalizacji to wzięłam może 2 paracetamole no i progesteron na początku bo po in vitro, wiadomo.
Wiem co masz na myśli. U mnie nie było aż tak hardcorowo, ale jak dostałam leki na tarczycę przy tsh 2,61 z dobrymi wynikami ft3 i ft4 to zastanawiam się czy na pewno lekarz ma rację 😅 albo zalecenie brania acardu. to do 3 lekarzy jeździłam pytać się czy na pewno powinnam go brać🫣 -
Ewel1994 wrote:Dziewczyny pierworódki,
ostatnie dni naszej laby xD
🫣🫣🫣🫣
Mam nadzieję, że tak z miesiąc spokoju przede mną, bo dwa tygodnie przed terminem pewnie już zacznie się oczekiwanie...Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lipca, 11:27
Ewel1994 lubi tę wiadomość
Starania od marca 2022.
W klinice od lutego 2023
USG 🆗
Owulacje obecne 🆗
Hormony 🆗, poza TSH 4,2 -> Euthyrox 25 -> 1,4 -> 2,18
HyCoSy - podejrzenie zwężenia prawego jajowodu
Laparoskopia 🆗
12 mscy stymulacji Lamettą bez efektu
Ovitrelle, Duphaston, Utrogestan - bez efektu.
Grudzień IVF:
AMH 3,5
stymulacja od 5dc - Rekovelle, Orgalutran, Gonapeptyl daily, Dostinex.
11 🥚, 3 zarodki,
12.12.24, 5 dni po punkcji świeży transfer 5.1.2,
2 ❄️
5dpt ⏸️
6dpt HCG 58,6 🤔
9dpt 210 😌
11dpt 409 🥳
18dpt 8486
23dpt 2,6mm człowieka z tętnem ♥️
03.02.25 - 10+2, 36mm, ♥️ 🆗
I prenatalne 13+2 - 7,6cm, ♂️
-
KaFka wrote:Wiem co masz na myśli. U mnie nie było aż tak hardcorowo, ale jak dostałam leki na tarczycę przy tsh 2,61 z dobrymi wynikami ft3 i ft4 to zastanawiam się czy na pewno lekarz ma rację 😅 albo zalecenie brania acardu. to do 3 lekarzy jeździłam pytać się czy na pewno powinnam go brać🫣
Miałam dokładnie tak samo, podobne wyniki do Ciebie i euthyrox. Nie chce Ci sie spać po tej tabletce na tarczycę? Ja mam tak, ze biorę jak sie przebudzę w okolicy 5 rano. Wydaje mi się, że jestem wyspana a po tej tabletce mam odlot. Acard też brałam, juz kazał mi odstawić, ciśnienie w normie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lipca, 12:49
-
Ewel1994 wrote:Cześć dziewczyny,
jestem tu nowa. Termin mam na 8 sierpnia ale raczej rozwiązanie nastąpi wcześniej. Dziś odważyłam sie napisać na forum i mam nadzieję, że przyjmiecie mnie do Waszej skromnej społeczności już na sam koniec ciąży. Przez całą ciążę śledziłam Wasze rozterki i wiele razy znalazłam tu pocieszenie. Bardzo Wam za to dziękuję❤️
Chciałabym tu zostawić ślad po sobie bo może kiedyś jakaś inna kobieta znajdzie pocieszenie w mojej historii.
W skrócie😊
W ciążę zaszłam po 5 latach starań. Jest to ciąża po in vitro. Udało sie za pierwszym razem, to był chyba jakiś cud. Niestety ciąża juz nie jest taka idealna.
Początek ciąży obstawiona lekami.
Przez pierwsze 2 miesiące zmagałam sie z plamieniami.
Po usg genetycznym pierwszego trymestru + pappa wyszło mi ryzyko pośrednie ZD 1:807.
Wykonałam test Sanco, który wrócił z wynikiem prawidłowym, chłopak.
Na usg połówkowym wszystko dobrze oprócz szyjki macicy 2.5 cm.
W 24tc trafiłam na oddział patologii ciąży z szyjką macicy mierzącą zaledwie 1 cm. Założyli mi szew szyjkowy w znieczuleniu dożylnym oraz pessar.
Przez tydzień w szpitalu dostawałam dożylnie antybiotyk.
Przez kolejne 2 miesiące martwiłam się, żeby nie urodzić wcześniaka.
Na usg 3 trymestru wszystko było w porządku.
W przyszły piątek zdejmują mi pessar i szew szyjkowy.
To tyle w skrócie ❤️
Hej Ewel. Gratuluję niezłomnej walki i udanego transferu. Moja historia jest podobna🙂 O pierwsze dziecko staraliśmy się prawie 4 lata, 3 kliniki, mnóstwo badań, diagnoza niepłodność idiopatyczna. 4 inseminacje, po ten in vitro. 5 lat temu nikomu o refundacji się nie śniło, więc czynnik finansowy był dodatkowym stresem. Łącznie na walkę o dziecko wydaliśmy ok 40 tys złotych. Pierwszy transfer się nie udał, załamałam się. Drugi pobłogosławił nas córka. Ale ciąża nie była usłana różami, już 12 dni po transferze miałam krwotok, potem po USG kolejny, potem jeszcze w 10 TC plamienie. Wymiotowałam do 20 tygodnia (wtedy nie było jeszcze tego leku bonjesty). Czułam się strasznie, jakbym umierala. Poród przypadal na szczyty pandemii, mąż nie mógł w ogóle wejść do szpitala. Ze względu na to, że mialam zakrzepicę żył powierzchownych, trzymali mnie w szpitalu tydzień. Po Cc strasznie bolały mnie żebra a dzieckiem opiekowałam sie non stop sama. Mój największy stres to był że coś jej się stanie i tata jej nie zobaczy. Okrutne to były czasy ta pandemia. Po wyjściu ze szpitala, podczas ściągania szwów nie mogłam już wstać z kozetki, tak mnie bolały żebra. Pielęgniarka uparla się że jadę na SOR (lekarze chcieli olac). Tam okazało się że przy porodzie złamali mi 3 żebra... Na szczęście przemieszczenia nie było i nie wymagałam hospitalizacji. Ale nie byłam w stanie spać na leżąco. Cały miesiąc połogu spałam na siedząco. Córka od 3 tygodnia życia do 4 miesiąca zaczęła mieć mega kołki. W nocy nie spała albo spala tylko na rękach. Zasypialismy już z suszarką w ręku(ciepłe powietrze jej bardzo pomagało). Nie wiem jak to przetrwałam. Kiedy wspominam tamten czas mam momentalnie łzy w oczach, więc myślę że kiedyś na jakiejś terapii będę musiała to przepracowac.
Po urodzeniu córki nie czułam w ogóle potrzeby drugiego dziecka. Ona nam cały świat przesłoniła. Jednak został nam jeden zarodek, odebraliśmy go w zeszłym roku, ale transfer się nie udał. Byłam przekonana, że będziemy mieć jedynaczke. Mnie się posypało zdrowie. Okazało się, że w mojej malformacji żylnej(wadzie żylnej która mam od urodzenia) zrobiła się zakrzepica żył głębokich i świeży skrzep. Cudem się nie oderwał i jestem nadal na tym świecie. Dostałam silne tabletki anty zakrzepowe i miałam być dalej diagnozowana w Lublinie, w najlepszym szpitalu w Polsce. I wtedy zaszłam w ciążę, niespodziewana, nieplanowana. Okazało się że mój naczyniowiec odkrył przez przypadek przyczynę mojej niepłodności - złe ukrwienie macicy (mam jakiś ucisk w miednicy).
Ciąża była dla mnie zaskoczeniem, przeplakalam cały miesiąc. Nie chciałam jej, nie czułam, nadal nie czuje tego, że będzie drugie dziecko... Bałam się reakcji córki, ale wprowadzałam ja najlepiej jak mogłam i czeka na siostrę 🙂. Ciąża była znów trudna, bo do 24 tygodnia wymiotowałam, na szczęście ratowała mnie bonjesta. Niestety, nie znoszę być w ciąży, strasznie mnie obie wyniszczyły. Tego mi też szkoda, że ten okres który dla jednych taki piękny, dla mnie jest koszmarem.
Taka moja historia w skrócie, choć obszerna wyszła 😁Ewel1994 lubi tę wiadomość
3,5 roku starań. Niepłodność idiopatyczna.
4 x IUI
Podwyższone antyTG i prolaktyna. Wysokie NK z krwi: 29.5%. Mutacje PAI-1 4G homo,MTHFR_1298A-C i 677C-T hetero, zaniżone bialko s 60%. Kir BX - brak 3 najważniejszych kirow implantacyjnych.
Styczeń 2020 - ivf w Artvimed. Uzyskano 3 Blastocysty.
ET Blastki 5.1.1. (z wlewem z accofilu): 😞
28.02 - histeroskopia. Nie ma ecoli, nk maciczne w normie.
27.03 -FET Blastki 4.1.1.(atosiban+embrioglue)
7dpt beta 39.46 😄
9dpt beta 164
11dpt beta 484
14dpt beta 2566
24dpt - mamy Serduszko!
Czekamy na Córeczkę😄
09.12.2020 - nasza Miłość jest na świecie😍
"Nie bój się, tylko wierz."
.........
05.2024 - transfer ostatniego już zarodka. Klapa
12.2024 - nieplanowany naturals po przeleczeniu zakrzepicy żył głębokich.
-
Anuśla wrote:Hej Ewel. Gratuluję niezłomnej walki i udanego transferu. Moja historia jest podobna🙂 O pierwsze dziecko staraliśmy się prawie 4 lata, 3 kliniki, mnóstwo badań, diagnoza niepłodność idiopatyczna. 4 inseminacje, po ten in vitro. 5 lat temu nikomu o refundacji się nie śniło, więc czynnik finansowy był dodatkowym stresem. Łącznie na walkę o dziecko wydaliśmy ok 40 tys złotych. Pierwszy transfer się nie udał, załamałam się. Drugi pobłogosławił nas córka. Ale ciąża nie była usłana różami, już 12 dni po transferze miałam krwotok, potem po USG kolejny, potem jeszcze w 10 TC plamienie. Wymiotowałam do 20 tygodnia (wtedy nie było jeszcze tego leku bonjesty). Czułam się strasznie, jakbym umierala. Poród przypadal na szczyty pandemii, mąż nie mógł w ogóle wejść do szpitala. Ze względu na to, że mialam zakrzepicę żył powierzchownych, trzymali mnie w szpitalu tydzień. Po Cc strasznie bolały mnie żebra a dzieckiem opiekowałam sie non stop sama. Mój największy stres to był że coś jej się stanie i tata jej nie zobaczy. Okrutne to były czasy ta pandemia. Po wyjściu ze szpitala, podczas ściągania szwów nie mogłam już wstać z kozetki, tak mnie bolały żebra. Pielęgniarka uparla się że jadę na SOR (lekarze chcieli olac). Tam okazało się że przy porodzie złamali mi 3 żebra... Na szczęście przemieszczenia nie było i nie wymagałam hospitalizacji. Ale nie byłam w stanie spać na leżąco. Cały miesiąc połogu spałam na siedząco. Córka od 3 tygodnia życia do 4 miesiąca zaczęła mieć mega kołki. W nocy nie spała albo spala tylko na rękach. Zasypialismy już z suszarką w ręku(ciepłe powietrze jej bardzo pomagało). Nie wiem jak to przetrwałam. Kiedy wspominam tamten czas mam momentalnie łzy w oczach, więc myślę że kiedyś na jakiejś terapii będę musiała to przepracowac.
Po urodzeniu córki nie czułam w ogóle potrzeby drugiego dziecka. Ona nam cały świat przesłoniła. Jednak został nam jeden zarodek, odebraliśmy go w zeszłym roku, ale transfer się nie udał. Byłam przekonana, że będziemy mieć jedynaczke. Mnie się posypało zdrowie. Okazało się, że w mojej malformacji żylnej(wadzie żylnej która mam od urodzenia) zrobiła się zakrzepica żył głębokich i świeży skrzep. Cudem się nie oderwał i jestem nadal na tym świecie. Dostałam silne tabletki anty zakrzepowe i miałam być dalej diagnozowana w Lublinie, w najlepszym szpitalu w Polsce. I wtedy zaszłam w ciążę, niespodziewana, nieplanowana. Okazało się że mój naczyniowiec odkrył przez przypadek przyczynę mojej niepłodności - złe ukrwienie macicy (mam jakiś ucisk w miednicy).
Ciąża była dla mnie zaskoczeniem, przeplakalam cały miesiąc. Nie chciałam jej, nie czułam, nadal nie czuje tego, że będzie drugie dziecko... Bałam się reakcji córki, ale wprowadzałam ja najlepiej jak mogłam i czeka na siostrę 🙂. Ciąża była znów trudna, bo do 24 tygodnia wymiotowałam, na szczęście ratowała mnie bonjesta. Niestety, nie znoszę być w ciąży, strasznie mnie obie wyniszczyły. Tego mi też szkoda, że ten okres który dla jednych taki piękny, dla mnie jest koszmarem.
Taka moja historia w skrócie, choć obszerna wyszła 😁
Hej Anuśla,
zdecydowanie jesteś Superwoman!🩷 tak wiele przeszłaś. Przerażają mnie te krwotoki i plamienia o których piszesz. Ja aż takich nie miałam ale za każdym razem gdy widzialam coś na wkładce zastanawiałam sie czy to już koniec. Musiałaś być w ciągłym stresie i dodatkowo te nudności. Na koniec jeszcze los Cie nie oszczędził i ten poród....jakim cudem złamali Ci żebra?
Dodatkowo pandemia i ta samotność. No koszmar. Teraz to mamy komfortowe warunki, bez porównania. Ja skorzystałam z refundacji ale dołożyłam ze swoich tak z 6 tysiecy. Dodatkowo diagnoza i szukanie przyczyny niepłodności kosztowała mnie 20 tysięcy, nic nie znaleziono, tylko jeden jajowód niedrożny i jakieś drobne sprawy. A Ty wydałaś fortunę. Bardzo Bardzo Ci gratuluję córki i zaciętości🩷
Co do tej drugiej ciąży to na prawdę ktoś nad Tobą czuwa ponieważ mój mąż ma zakrzepicę i wiem z czym to się je. Dokładnie mam tak samo jak Ty. Mam dość ciąży, nie potrafię się nią cieszyć a miało być tak pięknie. Powiedziałam sobie...jak juz zajdę w ciążę to z górki, przecież wszystkie kobiety dookoła mają idealne ciąże. Niestety nie u mnie. Bałam sie powiedzieć o ciąży rodzinie. Boję sie pochwalić na insta czy fb chociaż mamy z mężem fajne zdjęcia. Nikt z mojej rodziny nie miał tyle badań w ciąży a ja ciągle mam drgawki myslac o jego zdrowiu. Czuję, że w tej ciąży w internecie zrobiłam doktorat z chorób genetycznych i z badań prenatalnych.
Już na tym etapie powiedziałam do męża że mały nie będzie miał rodzeństwa bo nie zniosę kolejnej ciąży psychicznie dodatkowo z pessarem i dzieckiem które chce sie bawić a matka ma się oszczędzać. No jak? Stary się śmieje, że urodzę i mi przejdzie.
Mamy jeszcze 4❄️❄️❄️❄️ 3 najwyższej klasy, 1 trochę niższej. Dodatkowo 4 moje jajka 🥚🥚🥚🥚. Więc jest potencjał ale na tą chwilę nie ma mowy.
Fajnie tu pogadać z Wami bo w mojej rodzinie dziewczyny to nawet nie wiedzą co to test pappa ani co to jest pessar. Serio tak jest, nie żartuje 🙃
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lipca, 14:32
-
Anuśla wrote:Hej Ewel. Gratuluję niezłomnej walki i udanego transferu. Moja historia jest podobna🙂 O pierwsze dziecko staraliśmy się prawie 4 lata, 3 kliniki, mnóstwo badań, diagnoza niepłodność idiopatyczna. 4 inseminacje, po ten in vitro. 5 lat temu nikomu o refundacji się nie śniło, więc czynnik finansowy był dodatkowym stresem. Łącznie na walkę o dziecko wydaliśmy ok 40 tys złotych. Pierwszy transfer się nie udał, załamałam się. Drugi pobłogosławił nas córka. Ale ciąża nie była usłana różami, już 12 dni po transferze miałam krwotok, potem po USG kolejny, potem jeszcze w 10 TC plamienie. Wymiotowałam do 20 tygodnia (wtedy nie było jeszcze tego leku bonjesty). Czułam się strasznie, jakbym umierala. Poród przypadal na szczyty pandemii, mąż nie mógł w ogóle wejść do szpitala. Ze względu na to, że mialam zakrzepicę żył powierzchownych, trzymali mnie w szpitalu tydzień. Po Cc strasznie bolały mnie żebra a dzieckiem opiekowałam sie non stop sama. Mój największy stres to był że coś jej się stanie i tata jej nie zobaczy. Okrutne to były czasy ta pandemia. Po wyjściu ze szpitala, podczas ściągania szwów nie mogłam już wstać z kozetki, tak mnie bolały żebra. Pielęgniarka uparla się że jadę na SOR (lekarze chcieli olac). Tam okazało się że przy porodzie złamali mi 3 żebra... Na szczęście przemieszczenia nie było i nie wymagałam hospitalizacji. Ale nie byłam w stanie spać na leżąco. Cały miesiąc połogu spałam na siedząco. Córka od 3 tygodnia życia do 4 miesiąca zaczęła mieć mega kołki. W nocy nie spała albo spala tylko na rękach. Zasypialismy już z suszarką w ręku(ciepłe powietrze jej bardzo pomagało). Nie wiem jak to przetrwałam. Kiedy wspominam tamten czas mam momentalnie łzy w oczach, więc myślę że kiedyś na jakiejś terapii będę musiała to przepracowac.
Po urodzeniu córki nie czułam w ogóle potrzeby drugiego dziecka. Ona nam cały świat przesłoniła. Jednak został nam jeden zarodek, odebraliśmy go w zeszłym roku, ale transfer się nie udał. Byłam przekonana, że będziemy mieć jedynaczke. Mnie się posypało zdrowie. Okazało się, że w mojej malformacji żylnej(wadzie żylnej która mam od urodzenia) zrobiła się zakrzepica żył głębokich i świeży skrzep. Cudem się nie oderwał i jestem nadal na tym świecie. Dostałam silne tabletki anty zakrzepowe i miałam być dalej diagnozowana w Lublinie, w najlepszym szpitalu w Polsce. I wtedy zaszłam w ciążę, niespodziewana, nieplanowana. Okazało się że mój naczyniowiec odkrył przez przypadek przyczynę mojej niepłodności - złe ukrwienie macicy (mam jakiś ucisk w miednicy).
Ciąża była dla mnie zaskoczeniem, przeplakalam cały miesiąc. Nie chciałam jej, nie czułam, nadal nie czuje tego, że będzie drugie dziecko... Bałam się reakcji córki, ale wprowadzałam ja najlepiej jak mogłam i czeka na siostrę 🙂. Ciąża była znów trudna, bo do 24 tygodnia wymiotowałam, na szczęście ratowała mnie bonjesta. Niestety, nie znoszę być w ciąży, strasznie mnie obie wyniszczyły. Tego mi też szkoda, że ten okres który dla jednych taki piękny, dla mnie jest koszmarem.
Taka moja historia w skrócie, choć obszerna wyszła 😁
Wow dziewczyny, co ja tu przeczytałam. Jesteście bohaterki i tyle! 🩷 Anuśla te żebra, ten covid, jaka to musiała być samotność, bardzo mi przykro to słyszećstraszne.
Co do ciaży to ja rownież nie czuje, że za miesiąc będę miała nowego człowieka. Często rozmawiamy z mężem o tym jak abstrakcyjne uczucie to jest.
Co do dzidziowych wag przed urodzeniem to chyba każdy lekarz waży inaczej. Ja nie wiem, ale u mnie przy wywołaniu każdemu coś innego wychodziło… ostatecznie urodziłam 3,9kg. I kiedyś słyszałam, że im cieższy bobas tym mocnej naciska na szyjkę i niby łatwej urodzić, ale ile w tym prawdy to nie wiem.🤷
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lipca, 14:37
Ewel1994 lubi tę wiadomość
-
Hej
Melduje się ze szpitala. Ale jeszcze nie z porodówki, choć lekarz imbecyl z izby chciał mnie już na nią wysłać 🤦😂
Miałam znów bóle w nocy, takie okresowe plus z krzyża. Wystraszyłam się. Wzięłam no spe magnez paracetamol i trochę się uspokoiło. Zadzwoniłam rano do lekarza i kazał jechać do szpitala żeby to wyciszać. No to zamiast wyciszać, lekarz chciał żebym rodziła 😂 Taa z 1cm rozwarcia bez skurczy...no kabarety. Dobrze że położne ogarnięte i wiedziały że nie rodzę. Miałam przypisane kroplówki z magnezu i glukozy.. na UJ mi glukoza jak ja nie rodzę. Wykreśliły ja same 😆 jeszcze czeka mnie USG ale na szczęście z innym lekarzem. Mój będzie na szczęście w poniedziałek 🙏 -
Milka1991 wrote:Hej
Melduje się ze szpitala. Ale jeszcze nie z porodówki, choć lekarz imbecyl z izby chciał mnie już na nią wysłać 🤦😂
Miałam znów bóle w nocy, takie okresowe plus z krzyża. Wystraszyłam się. Wzięłam no spe magnez paracetamol i trochę się uspokoiło. Zadzwoniłam rano do lekarza i kazał jechać do szpitala żeby to wyciszać. No to zamiast wyciszać, lekarz chciał żebym rodziła 😂 Taa z 1cm rozwarcia bez skurczy...no kabarety. Dobrze że położne ogarnięte i wiedziały że nie rodzę. Miałam przypisane kroplówki z magnezu i glukozy.. na UJ mi glukoza jak ja nie rodzę. Wykreśliły ja same 😆 jeszcze czeka mnie USG ale na szczęście z innym lekarzem. Mój będzie na szczęście w poniedziałek 🙏
Szaleństwo, co za lekarz. Czyli co masz tylko rozwarcie i skurcze, ale mam na nadzieję, że wody się nie sączą?
-
Milka1991 wrote:Hej
Melduje się ze szpitala. Ale jeszcze nie z porodówki, choć lekarz imbecyl z izby chciał mnie już na nią wysłać 🤦😂
Miałam znów bóle w nocy, takie okresowe plus z krzyża. Wystraszyłam się. Wzięłam no spe magnez paracetamol i trochę się uspokoiło. Zadzwoniłam rano do lekarza i kazał jechać do szpitala żeby to wyciszać. No to zamiast wyciszać, lekarz chciał żebym rodziła 😂 Taa z 1cm rozwarcia bez skurczy...no kabarety. Dobrze że położne ogarnięte i wiedziały że nie rodzę. Miałam przypisane kroplówki z magnezu i glukozy.. na UJ mi glukoza jak ja nie rodzę. Wykreśliły ja same 😆 jeszcze czeka mnie USG ale na szczęście z innym lekarzem. Mój będzie na szczęście w poniedziałek 🙏
Milka1991
Dużo zdrówka dla Ciebie i maluszka😍
Jesteś pod dobrą opieką, lekarz imbecyl zmieni sie na dyżur z innym 🙂 Lepiej żebyś była pod obserwacją jak coś się dzieje. Powodzenia 🩷Milka1991 lubi tę wiadomość
-
Milka1991 wrote:Nie. Wody na miejscu. Rozwarcie i skurcze które były w nocy, teraz tylko standardowe twardnienia😉
No to w sumie dobre wieści. Dobrze, że jesteś w szpitalu, zobaczą co i jak, może jak będzie stabilnie to za parę dni cię wypuszczą na odpoczywanie w domu. Trzymam kciukiMilka1991 lubi tę wiadomość
-
Ewel1994 wrote:Miałam dokładnie tak samo, podobne wyniki do Ciebie i euthyrox. Nie chce Ci sie spać po tej tabletce na tarczycę? Ja mam tak, ze biorę jak sie przebudzę w okolicy 5 rano. Wydaje mi się, że jestem wyspana a po tej tabletce mam odlot. Acard też brałam, juz kazał mi odstawić, ciśnienie w normie.
Ewel1994 lubi tę wiadomość
Starania od marca 2022.
W klinice od lutego 2023
USG 🆗
Owulacje obecne 🆗
Hormony 🆗, poza TSH 4,2 -> Euthyrox 25 -> 1,4 -> 2,18
HyCoSy - podejrzenie zwężenia prawego jajowodu
Laparoskopia 🆗
12 mscy stymulacji Lamettą bez efektu
Ovitrelle, Duphaston, Utrogestan - bez efektu.
Grudzień IVF:
AMH 3,5
stymulacja od 5dc - Rekovelle, Orgalutran, Gonapeptyl daily, Dostinex.
11 🥚, 3 zarodki,
12.12.24, 5 dni po punkcji świeży transfer 5.1.2,
2 ❄️
5dpt ⏸️
6dpt HCG 58,6 🤔
9dpt 210 😌
11dpt 409 🥳
18dpt 8486
23dpt 2,6mm człowieka z tętnem ♥️
03.02.25 - 10+2, 36mm, ♥️ 🆗
I prenatalne 13+2 - 7,6cm, ♂️