STYCZNIOWE MAMUSIE 2014
-
WIADOMOŚĆ
-
Wiesz pewnie ,że ja też zaraz mam stan przed zawałowy jak tylko mie coś zaboli. Myślę,że jeśli nie masz możliwości porady przez tel. od swojego gina to po prostu sobie odpoczywaj.Dzisiaj odpuść sobie wszelką aktywność. Poleż a jak zauważysz coś więcej niepokojącego to wtedy leć do lekarza.
-
Cześć dziewczynki
Mam nadzieję, że fajnie wam mija sobota. Mnie sytuacja zmusiła do aktywności. Byłam na zakupach. Nakupiłam, jakby to były moje ostatnie zakupy w życiu. Lodówka się nie zamyka a ja jestem spokojna, że jak znów w wyrku zalegnę, rodzina z głodu nie pomrze:) Rano na śniadanie na trzy osoby do podziału były do wyboru: 2 jajka, jedna jedynka i pół pomidora. I zero chleba, tylko krążki ryżowe. No kiepsko. Zrobiłam chłopakom omlet. Dla mnie były krążki. A później byłam w starym mieszkaniu zrobić napad na szafę. Okazało się, że mam tam jeszcze furę letnich ciuchów. I niespodzianka, odnalazłam kilka tunik z poprzedniej ciąży, skąd wiedziałam, że się jeszcze przydadzą? Przeczucie? Nie mam serca do tej przeprowadzki ale już ku końcowi. Wróciłam więc z walizką szmat a później kombinowałam, jak i gdzie je tu upchnąć. No cóż. A teraz mi brzuch nawala. Już myślałam, że wszystko się uspokoiło ale najwyraźniej takie szaleństwa jeszcze nie dla mnie.
Asi ja mam w ogrodzie dwa hamaki. Jak jest ładna pogoda, leżeć mogę na nich i cały dzień. Wczoraj było u nas bardzo przyjemnie, wreszcie odpoczywałam w ogrodzie. A dziś troszkę straszy deszczem.
Asi wiesz, czego wam tam nad morzem zazdroszczę? Dostępu do świeżych ryb. Mam teraz za płotem sąsiadów z wybrzeża, przyjeżdżają do nas na weekendy do swojego domku letniskowego. Jakie pyszności mi przywożą. Mój mąż jak jeździ do centrali firmy, do Sopotu też wraca z zakupami od rybaków. -
Fedra
Ewidentnie w twoim przypadku chcieli zarobić na in vitro. Znam przypadki klinik, które nawet po zabiegu, tak prowadzą pacjentki, żeby straciły ciążę. Szok. Przyjaciółka mojej siostry w ten sposób straciła bliźniaki po in vitro. A zabieg był dla niej i męża ogromnym obciążeniem finansowym i psychicznym. Na szczęście trafili, jak ty, w dobre ręce i teraz znów się starają... naturalnie. Znów mają nadzieję.Fedra lubi tę wiadomość
-
Tak to jest dobre,że zawsze można dostać takie prosto z połowu
Ale ja chciałabym mieszkać na wsi w okolicy lasu...hodować konie i inne zwierzęta ...na pewno jedną krowę na swoje mleczko...oj tak to byłoby super...
A Ty nie masz dzwigać ,żadnych ubrań ani zakupów tylko odpoczywać kochana!!!
Jeszcze się narobisz i nadzwigasz...póki co masz kogo nosić i wystarczy.
Mnie też kusi żeby coś zrobić jak widze lekki bajzelek którego mąż nie ogarnie nigdy tak jak trzeba ale potem sobie mówię STOP przecież wiecznie leżeć nie będę. Oj jeszcze przyjdzie na mnie czas. -
Asi nic trudnego. Marzenia same się nie spełniają, trzeba im pomagać.
My od grudnia mieszkamy na łonie natury. I to była najbardziej zwariowana i najlepsza decyzja w życiu.
Też jestem maniaczką prostego życia i kontaktu z naturą. Gdyby były możliwości, miałabym przynajmniej kurczaki, krowa to już duży obowiązek ale też i wiele plusów. Moim osiągnięciem ostatnich miesięcy jest warzywniak. Miałam takie marzenie, żeby mój syn wiedział skąd bierze się jedzenie. Sam pracował ze mną. Zaczeliśmy od zera, od kawałka zarośniętego chwastami. A teraz ma swoje rzodkiewki, szpinak, zielony groszek, truskawki i poziomki, zioła. Cudownie patrzeć jak puchnie z dumy jak każdego z gości prowadzi najpierw za dom, pokazać te kilka grządek. Super zabawa i nauka.
I właśnie jak tak sobie teraz leżę, chwasty mi tam rosną!Asi lubi tę wiadomość
-
A jak dzieciak się nam tu zmienił. W zeszłe wakacje bał się nawet muchy i przyzwyczajony do grzecznych spacerków po miejskim parku, czyścioszek. A dziś biega po ogrodzie od rana, a ponieważ padało i jest mokro, przed obiadem musiałam go kąpać. Nawet za uszam miał błoto, wlało się mu do środka do kaloszy... Tropił węże...
Asi lubi tę wiadomość
-
Ja się wychowałam na wsi..do dziś moi rodzice tam mieszkają więc wszelkie mięsko (wieprzowina,kurczaki,indyki,gęsi,kaczki,dziczyzna) mamy od rodziców.Do tego dochodzą ziemniaki i różne warzywa i owoce sezonowe-ogromny komfort..fajne jest to,że ta wieś znajduje się około 25km od miasta, w którym mieszkamy więc możemy pozwolić sobie na częste wizyty.Cudownie wspominam swoje dzieciństwo i chciałabym aby moja córcia i dzidziuś także mieli to szczęście mieszkać na wsi..narazie myślimy o tym tak "luźno" co będzie czas pokaże
-
Hope zazdroszczę i dzieciństwa i możliwości zaopatrzenia lodówki dzisiaj. Takie jedzenie jest bez porównania z tym sklepowym. Gdybym miała takie możliwości... Zapłaciłabym słono.
Ale życie na wsi to też kupa ciężkiej roboty. Chyba pomagacie czasem a nie zawsze na gotowe:)
A my nawet nie myśleliśmy o przeprowadzce. Zdecydowaliśmy się w tydzień. Wyciągneliśmy kasę spod ziemi i kupiliśmy dom. Nikt nie wiedział, nawet rodzice. To było mega zaskoczenie. Moja teściowa i teść umówili się z nami na spacer i oglądanie domku letniskowego a jak przyjechali okazało się, że wypiją szampana na tarasie naszego nowego domu. I nie żałowaliśmy ani przez chwilę.Fedra lubi tę wiadomość
-
mamuleska od zawsze pomagamy rodzicom..jak byłam dzieckiem i tato mnie woził "na angielski" do miasta zazdrościłam miastowym dzieciakom,że nie mają żadnych obowiązków takich jak ja..nie muszą pielić ogrodów,kopać ziemniaków,pomagać przy zwierzętach, codzinnie latem spędzać półtorej godziny na podlewanie ogrodów, raz w tygodniu kosić trawy ( a uwierz mi,że podwórko rodzice mają ogromniaste, 3 hektarowe) itp itd mogłabym tak wymieniać i wymieniać..teraz jak oboje z mężem pracujemy i mamy córcię to w sezonie letnim przyjeżdżamy do rodziców tak mniej więcej raz na dwa,trzy tygodnie aby pomóc..z perspektywy czasu teraz to dla mnie relaks ta praca na wsi,człowiek ma czas odciąć się od swojej pracy,nie myśleć o kłopotach i tak naprawdę to odpoczywam na wsi mimo,że fizycznie nieraz jestem wykończona..
-
Co do jedzenia czasem zapominam to doceniać,że mam naturalne, nie pryskane, świeże i smaczne - bo mam je od zawsze..ale to ogromna oszczędność i spokój ducha,że córcia nie musi jeść tej całej "chemii"..poza tym pasją mojego taty jest robienie wyrobów tj. kiełbasy,wędliny,różne rodzaje mięs wszystko "swoje" i bez chemii..więc lodówkę mam zawsze pełną, a rodzice mają dodatkowy zarobek,bo te wyroby schodzą jak "ciepłe bułeczki"
-
Kurcze sama bym była pierwszym klientem:)
A o ogromie roboty zdaję sobie doskonale sprawę. Jeździłam na wieś do babci na wakacje. Ale była to też ogromna radość pomagać, robić coś razem. To cudownie kształtuje charakter. Głupoty młodemu człowiekowi po głowie nie chodzą. W ogóle jestem zwolennikiem wychowywania dzieci pracą i obowiązkami. A dla mnie dzisiaj praca w ogrodzie to też relaks, choć nie raz plecy bolą. -
Asi wrote:Super naprwdę.
Nie wiem jak to z tą nospą jest mój gin powiedział żebym jej starała się nie brać.To już w ostateczności. Bo bóle brzucha takie delikatne są normalne a nospa jest szkodliwa dla dziecka. Pierwszy lekarz mówił,że mogę brać ten odradza jak nie ma takiej potrzeby.
Mnie gin powiedział ze nospa rozluzni macice, ale obnizy tez cisnienie krwi a tego woli unikac (mozre dlatego ze mam zwykle 90/50) moze to poprostu kwestia indywidualna czy mozna czy nie? -
ale podobno szkodzi dziecku .
Przenika przez łożysko i to jest napisane na opakowaniu.
A mój lekarz powiedział ,że w nagłych wypadkach gdy są skurcze ,które mogą doprowadzić do wczesnego porodu lub poronienia to pewnie ,że wybiera no spe
Ale kiedy to tylko ból spowodowany rozciąganiem więzadeł to nie ma takiej potrzeby.
Przy dużych dawkach dziecko może mieć problemy z napięciem mięśniowym , ślinić się silniej i mieć problemy z mową.
W pierwszej ciąży wogóle nie brałam no spy bo mi lekarka wogole nawet nie wspomniała a ja sama na to nie wpadłam ,żeby kupić więc nie mam porównania.Wtedy miałam tylko duphaston.
Ale wiesz ja Ci piszę to co mój lekarz powiedział a jak jest naprawdę...