Ex-testerki. Cudzie trwaj
-
WIADOMOŚĆ
-
Pilik, w sytuacjach, kiedy jestem w oddaleniu, a dziecko zmierza ku temu, żeby zrobić sobie ewidentną krzywdę to oczywiście, że krzyknę. Tu chodzi o ważniejsze rzeczy typu bezpieczeństwo. A ponieważ nie krzyczę regularnie i o byle co, to u nas zawsze działa, mały nieruchomieje na sekundę i jestem w stanie dobiec, rzucić się na pomoc itd. Ogólnie unikam sytuacji, w których byłby pozostawiony sam sobie z czymś niebezpiecznym, ale wiadomo, że można krążyć nad dzieckiem jak helikopter, a i tak znajdzie dla siebie sposobność, żeby spróbować się skrzywdzić. Jak na razie krzyk w sytuacji niebezpiecznej zdarzył mi się kilka razy i nie uważam, żeby był wówczas niepotrzebny albo że można było to inaczej rozwiązać. Na tamtejsze chwile to było rozwiązanie optymalne. Na co dzień faktycznie staram się mieć małego przy sobie albo przynajmniej na oku, żeby nic mu się nie stało, kosztem sprzątania czy gotowania. I mimo to kilka razy dałam ciała, bo np. na placu zabaw wsadził sobie do buzi jakąś jagodę niewiadomego pochodzenia, którą próbowałam mu później wygrzebać łapą z gębusi, innym razem dotknął stacji deratyzacyjnej i polizał łapki (autentycznie myślałam, że umrę ze stresu, nie życzę nikomu). Te doświadczenia sprawiają, że jeszcze mocniej pilnuję synka, choć oczywiście nie jest tak, że jest jakoś bardzo ograniczany, wręcz przeciwnie. Ale wiem, że muszę mieć na niego oko, bo tryb samobójcy w rozkwicie.
Co się zaś tyczy „pułapki pytań” – u nas to tak nie działa. To znaczy, ja akurat lubię zapytać i nawet się dogadujemy, choć czasami oświadczam małemu, że wychodzimy z placu zabaw albo idziemy myć ręce, ale jeśli ma być bunt to będzie, niezależnie, czy pytam, czy informuję. Bardzo mi pomaga to, że za 5 minut pytam o to samo i w końcu (po iluś razach) mały się zgadza. Ale bardzo tu wyluzowałam, rzadko kiedy jesteśmy w sytuacji, że coś musi być na „teraz zaraz” (może wyjście do lekarza, bo wtedy faktycznie trzeba być na konkretną godzinę, ale wszystko inne luzik). To informowanie nie w każdej sytuacji mi pasuje – uważam, że mały musi mieć jakąś przestrzeń do podejmowania decyzji, np. czy siada do jedzenia albo czy wracamy do domu ze spaceru itd. Oczywiście nie pytam go o mycie zębów czy rąk, bo to jest coś, co trzeba robić, ale zazwyczaj mówię „chodź, umyjemy łapki, będzie woda, pochlapiemy sobie” – jest to dla niego na tyle atrakcyjne, że na razie nie odmawia. Z myciem zębów jest gorzej, ale tutaj poszłam po linii najmniejszego oporu i po prostu chwalę (czego podobno się nie powinno robić, ale mam to gdzieś, zdrowe zęby są dla mnie w tym przypadku ważniejsze). Odkąd synek słyszy moje wielkie zachwyty nad tym, jak nieudolnie sobie szoruje kłapacze, mamy znacznie mniej aktów rozpaczy.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 października 2019, 22:35
pilik, summer86, Rucola, Jeżowa, Lunaris, JustynaG, lamka lubią tę wiadomość
-
Dziewczyny!! AnnaStesia, Frez i Pilik dziękuję OGROMNIE za cenną dyskusję!!! Mi na co dzień towarzyszą podobne uczucia do Waszych, ale nie potrafiłam tego nazwać. Mam na myśli próby tłumaczenia dziecku co, jak i dlaczego. Mój podstawowy problem to problem z asertywnością. często mam poczucie, ze jesli czegoś zabronię Małemu i będzie płakał to pomyśli sobie, ze jestem niedobra i mnie nie bedzie kochac. Wiem, ze to jest głupota. Dziecko musi mieć granice, aby czuć się bezpiecznie. Staram się te granice stawiac wtedy, kiedy bezpieczeństwo dziecka stoi pod znakiem zapytania. Niestety często zapominam o sobie i swoich potrzebach, ale od jakiegoś czasu staram się to zmieniać, bo mój emek zamówił mi książkę Jespera Juula "NIE z miłości". Przeczytałam ją na raz i całym sercem polecam Wam wszystkim.
Jesli chodzi o momenty płaczu z bezsilności to przyznaję się, ze jestem w grupie płaczacych mam Ale zazwyczaj płaczę nie z powodu dziecka, ale z powodu własnej bezradności i tego, ze nie umiem się zachować. Serce podpowiada co innego a rozum co innego i zaczynam ze sobą walczyć. Żadna opcja mnie nie satysfakcjonuje, dziecka zresztą też. Ale coraz lepiej sobie radze w tych momentach. na pewno pomaga mi to, ze Mały jest coraz starszy i potrafi pokazywać na czym mu zależy.
Z pełną świadomościa napiszę, ze z tego co piszecie o swoich doświadczeniach, to Lewko nie jest mocno wymagającym dzieckiem. Wiadomo, są słabe dni, ale ogólnie przytulaski i tańce zazwyczaj są w stanie Go uspokoić. I nie wiem czy kiedyś Wam pisałam, ale tak bardzo kocham soje dziecko, że tego nie ogarniam...Anna Stesia lubi tę wiadomość
#wegemama#wegerodzinawkomplecie
Synek 💚 31.08.2018r.
Córeczka i Synek 💜💙 7.01.2021 -
AnnaStesia dziękuję, utwierdziłaś mnie, że to co robię jest ok. I w pytaniach chodziło mi właśnie o to co musimy teraz zrobić już (no wyjątek wieczorne mycie, ale tu już znam moją pannę i wiem na co lepiej reaguje). Nie raz pytam „idziemy się przebrać?” Oczywiście słyszę nie i ucieczka, a wiadomo, że przebrać się trzeba, a zawsze usłyszę nie 🤷♀️. Generalnie myślimy podobie tylko ja na szybko nie umiem ładnie myśli w słowa ubrać 🙈
Mycie zębów jest naszą zmorą...! Sama chce bardzo, jak ja próbuje cokolwiek to jest dramat. Póki mocno idą zęby nie naciskam (boję się, że realnie może Ją bolec i nie chcę tworzyć złych skojarzeń od początku). Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się to zmienić...
Ja mam jeszcze w wychowaniu duży problem z emkiem. Jest strasznie nerwowy i niecierpliwy. Denerwuje się na mnie, że pozwalam Ninie np. Wsypać coś do miski mimo, że wiem że połowa wyląduje na blacie i podłodze 🤷♀️, denerwuje się na spacerze że pozwalam Jej iść samej i tylko obserwować czy nie jedzie auto itp. (Jak idzie z nią sam na spacer to nigdy z wózka nie wyciąga 🤦🏼♀️) Na szczęście stara się „dostosować” bo generalnie się ze mną zgadza, ale w praktyce już to tak pięknie nie wygląda...
Rucola oj tak, „Nie z miłości” też bardzo polecam!
I wiesz... też to czuję Mimo tych nastu miesięcy - nadal często siedzę i patrzę zafascynowana na moją cudowną córkę.Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 października 2019, 22:59
Anna Stesia lubi tę wiadomość
-
Pilik, napisałaś bardzo mądrą i bardzo prawdziwą rzecz - własnie, znamy nasze maluchy najlepiej. To co działa u jednej pary rodzic-dziecko niekoniecznie musi zadziałać u drugiej. Co do przebierania to ja z kolei mówię zawsze "chodź, zmienimy pielusię" i siadam na łóżku, czekając, aż mały sam podejdzie. I po chwili (czasem dłuższej, czasem krótszej) to robi. Dwójkę sam sygnalizuje, że zrobił i chce, żeby przebrać, więc tutaj nie mamy problemu. Z zębami też było u nas ciężko i czasami jeszcze wracają kryzysy, ale ogólnie jest coraz lepiej, więc może i u Was Ninka też zaakceptuje ten rytuał.
Rucola, życzę Ci, żeby Lewko faktycznie taki bezproblemowy pozostał! Choć wieszczę, że jeszcze może być z tym różnie, wszak to zdrowy objaw, że dziecko chce badać granice A co do asertywności to doskonale Cię rozumiem, też czasami tak bardzo mi żal, że zabraniam małemu jakiejś rzeczy i on tak okropnie, rozdzierająco płacze. Dlatego nie zabraniam aż tak wiele, bo czasami sobie myślę, że dziecko inaczej patrzy na różne sprawy, inaczej rozumie np. pojęcie czasu i różne zasady, które powinien sobie uszeregować w główce, muszą być dla niego mocno frustrujące, zwłaszcza że jest nimi otaczany niemal non-stop. Podam przykład - synek uwielbia zrzucać z półki książki. Ma swoje dwie półki wypełnione książkami i potrafię czasem ugrac na tym 2-3 minuty, kiedy on tak sobie radośnie je wywala, a ja w tym czasie kroję warzywa czy pichcę coś innego. No ale z czasem mały odkrył, że w mieszkaniu jest całe mnóstwo książek, i wszystkie mogłyby tak fajnie lecieć z półek. Więc dobiera się do naszych. Mój mąż chciał mu tego zabraniać, ale jak dla mnie to bez sensu, bo jak mały ma rozróżnić swoja ksiązeczkę od naszej? Zrobiłam więc tak, że najmniej cenne książki dałam na półki, do których ma dostęp, a te cenniejsze pozycje powędrowały wyżej. No i mały rozwala te, do których ma dostęp. Nie rezygnuję z objaśniania, które sa jego, a które sa nasze i które może sobie rozrzucać, a które lepiej, żeby oszczędził. I od jakiegoś czasu znacznie rzadziej wyrzuca nasze książki z półek, częściej interesuje się swoimi. Kropla drąży kamień nie siłą, lecz częstym spadaniem, nomen omen Oczywiście, że ktoś mógłby powiedzieć, że od samego początku powinnam mu zabraniac zrzucania wszystkich książek, nawet tych jego, bo co to za obyczaj, żeby miotać książkami. Ale szczerze mówiąc nie lubię zabraniania dla samego zabraniania (w takim zachowaniu celuje moja teściowa, która uwielbia małego pouczać "nie rozrzucaj", "nie biegaj", "nie ruszaj", "nie dotykaj" itd. Ale gdy ją pytam, dlaczego ma nie biegać czy np. nie rozrzucać jedzenia to nie umie tego wyjaśnić poza zwykłym "bo tak sie nie robi").Rucola, pilik lubią tę wiadomość
-
AnnaStesia, u nas też był etap ze zrzucaniem książek, ale już się Ani znudziła ta rozrywka Zachowaliśmy się podobnie jak Ty, najcenniejsze pochowaliśmy a resztę Ania mogła zrzucać z radością. Dawało nam to 5 minut spokoju, zatem było warto. Kręcenie pokrętłami w piekarniku też już odpuściłam, po prostu włączam blokadę rodzicielską.
Rucola, u nas takie zachowania są dopiero od niedawna. Wcześniej jak był płacz np. przy zabieraniu z huśtawki wystarczyło powiedzieć "idziemy szukać piesków" i przechodziło. Teraz wkroczyliśmy na wyższy poziom okazywania niezadowolenia.Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 października 2019, 23:22
Anna Stesia lubi tę wiadomość
-
U nas rzucanie książkami przynosi frajdę tylko jeśli rzuca we mnie 🙈 odkryła że jak weźmie odpowiedni zamach, wszystko może lecieć daleeeeko. No i lata 🙈.
Ale potem razem zbieramy i rozmawiamy czemu lepiej przenosić i przekładać niż rzucać i mamy pił godzinną zabawę.
Summer u nas nadal działa „choć, pójdziemy szukać kotka.” Na moje szczęście kotów u nas pełno i mamy duże szanse na jakiegoś się natknąć.
Kaczorka jak się masz na końcówce?
Bazylkove jak Wam w domu?
Lena i Sliweczka, Wasze ciąże tak strasznie szybko lecą...!
A ja już w kwestii prezentowej - co tam macie upatrzonego dla maluchów na Mikołaja/święta? Zaczynają się pytania, mam kilka typów, ale najmocniej to mam potrzebne minimalizacji zabawek i trochę problem z przekonaniem teściów, że kolejka lalka/misiu/plastikowe zabawki to nie coś czego nam brakuje... -
Pilik- ja przez lata 'moim' dziewczynkom tj. pasierbicy i chrześnicy starałam się kupować jak najmniej plastiku. Były więc sanki na Mikołaja (potem też pierwsze narty na spółkę z chrzestnym), dużo rzeczy okołoplastycznych (dla maluchów np. coś do malowania w kąpieli), rzeczy do kuchni (foremki, mini wałek itp.), jakieś gadżety do pokoju typu stoliczek do malowania i krzeselko albo mini fotel bujany/ huśtawka do pokoju itp.
Tak samo chciałabym otrzymywać prezenty dla Julki - początkowo to jeszcze wiadomo, poproszę o krzesełko/ matę/ konkretne nosidło itp., ale potem jak już ją ma to cieszyć to niech to będą rzeczy maksymalnie użyteczne A plastikowy badziew i tak ktoś zawsze podrzucipilik lubi tę wiadomość
* 28.02 - 9 dpo: beta 6.47, 10 dpo: beta 11.5, 11 dpo: beta 25, 13 dpo: beta 88.7, 14 dpo: beta 159,8, 16 dpo: beta 549,4, 18 dpo: beta 1360,8, 21 dpo: beta 3272
* listopad - po laparoskopii: endometrioza - usunięte zrosty na jajniku, udrożniony jajowód, wyczyszczona macica, usunięte zrosty na jelitach. Działamy!
* HBA 72% i 3% morfologii przy ogólnych b.dobrych wynikach nie mają klinicznego znaczenia!
* PCOS, dodatnie ANA i ASA, ujemne AOA i APS, Euthyrox, Metformina, Bromergon, mutacje MTHFR i PAI1 - hetero. -
My mamy właśnie na tapecie roczek. Zabawek za bardzo nie chcemy, bo nie mamy gdzie tego trzymać. Hania już ma stolik i krzesełko. Dostanie też duży zestaw lego duplo,kocyk i w większości kasę. Priorytetem dla nas jest bezpieczny fotelik, który będzie kosztował pewnie koło 1,5k, więc chcemy żeby goście się trochę dołożyli. Iza tym pewnie dostanie też jakieś drobiazgi od znajomych. o swietach jeszcse nie mysle 🙈
pilik lubi tę wiadomość
-
Nie wiem jak to wyjdzie z moim własym pieronkiem, ale w przedszkolu wołanie "nie... " (nie bij, nie jedz tego, nie rzucaj itd) w ogóle nie docierało do adresata. Serio, słysząc "nie" dziecko się wyłącza. Dużo lepiej było użyć w sytuacji kryzysowej na odległość np. uwaga! Uważaj! Stop! itd.
Ja tam się boję że z racji wykształcenia mam jakieś głupie i nierealne wyobrażenia i teorie w głowie, które ni chu chu nie będą mi potem pasować do praktyki. Łatwo powiedzieć "badź liderem, nie tyranem", albo "wyznaczaj granice nie dusząc w dziecku natury kontestatora"... gorzej to wykonać w praktyce
Jeśli chodzi o konkretne pomysły i przykłady jak rozmawiać z dzieckiem, to spoko jest "jak mówić, żeby maluchy nas słuchały", tylko jednak tu trzeba zrobić trochę wysiłku myślowego i poćwiczyć w głowie dialogi, bo inaczej brzmi się jakoś idiotycznie.
Śliweczka, ja chcę dla Łusi deskę typu wobble ale ze szczebelkami i tęczę a la grim's 12 kolorową (tyle że tańszy zamiennik ). Generalnie zależy mi na tym żeby promować w rodzinie wyłącznie zabawki w duchu open-ended, które nie mają instrukcji jak się tym bawić.
Achia, chodzi o nerwiakowłókniakowatość. Siadło nam to strasznie teraz na sercach i musimy zrewidować większe czy mniejsze plany, bo jakby coś to chcemy być gotowi pomóc.
Łusia skończyła mi nagle dziesięć miesięcy. Boli mnie brzuch na myśl o oddaniu jej do żłobka i nie byciu z nią cały czas.Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 października 2019, 14:58
lamka lubi tę wiadomość
-
sliweczka92 wrote:Nika, a jakie to podróbki grimmsow? Dasz linka?
sliweczka92 lubi tę wiadomość
-
Przychodzę się zameldować, że żyjemy Ostatni miesiąc był ciężki. Wylądowaliśmy w szpitalu po tym jak Ala wymiotowała z krwią, krew też była w kupce. Na szczęście okazało się, że najprawdopodobniej z moich brodawek. Jednak tam okazało się, że ma za dużo płytek krwi i skierowano nas na badania na oddział hematologii. Póki co płytki jednak spadają, mamy je kontrolować co jakiś czas, powinny się unormować.
Ja przez ten czas czułam sie jak zombie, odciągałam mleko regularnie co 2 godziny, prawie w ogóle nie spałam, kilka razy próbowałam wrócić do kp, ale tak naprawde to mała zaczęła chwytać pierś z powrotem dopiero wczoraj. A ja czuje się jak bym odzyskała życie, miałam czas się zdrzemnąć, zjeść obiad i nawet posprzątać
Przynajmniej wiem, że wysiłek nie poszedł na marne, laktacja utrzymana, a mała cały czas dostawała moje mleko
Niestety nie nadrobię Was, ale teraz powinnam mieć już czas żeby zajrzeć na forum
Zostawiam na chwile moją Kruszynkę
Yoselyn82, Aga9090, sliweczka92, Jeżowa, Minnie89, StaraczkaNika, Lena21, Anna Stesia, Cabrera, Madzik34, Lusesita, JustynaG, reset, pilik, frezyjciada, Kaczorka, Rucola, Lunaris, lamka lubią tę wiadomość
* Starania od stycznia 2014 * 5 Anioków w niebie
*Listopad 2018 - laparoskopia - udrożnione oba jajowody
*PAI-1 G4 homo,On: OligoAsthenoTeratozoospermia, Mofrologia 0%, Fragmentacja 48,15%, ROS 3,26 -
Cabrera, Bazylku ogromne gratulacje
Cabrera lubi tę wiadomość
* Starania od stycznia 2014 * 5 Anioków w niebie
*Listopad 2018 - laparoskopia - udrożnione oba jajowody
*PAI-1 G4 homo,On: OligoAsthenoTeratozoospermia, Mofrologia 0%, Fragmentacja 48,15%, ROS 3,26 -
nick nieaktualnyBunia, jaka cudna 😍😍
Ale serce mi się kraje, jak czytam i waszych szpitalnych ekscesach dobrze, ze już jest lepiej...No i szacunek za walke o laktację (u mnie laktator wywołuje bardzo nieprzyjemne odczucia, nie wiem, czy dałabym radę walczyć z nim na dłuższa metę), także ja ogromnie podziwiam mamy kpi 😊
Trzymajcie się ciepłoJustynaG, Bunia86 lubią tę wiadomość
-
Buniu, u nas plytki zawsze w okolicach 800tys - o ile są poniżej miliona, a nie ma żadnych innych problemów, to wszystko ok. Nasza młodsza od Zoso sąsiadka ma podobne parametry.
Ostatecznie nasza hematolog stwierdziła, że nie musimy nawet tej morfologii kontrolnie robić - problem byłby, gdyby Zosia była w wieku dojrzewania, a poziom płytek oscylował w okolicach miliona.
W razie czego pisz na priv, to powiem więcej o lekarzach z poradni hemato-onko na Prokocimiu
Ogromne gratulacje za kp!!!Bunia86 lubi tę wiadomość
Dziewczynka Dwie kreski 23.11.17 (19.08 cb)
MTHFR 1298A-C homo, PAI-1 4G homo